Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Witaj, to mój pierwszy post na tym forum, trafiłam tu wpisując w wyszukiwarkę zdrada+katolicyzm, znalazłam wreszcie coś więcej niż zagrzewanie się do zemsty. I chyba nie przypadek, że pojawił się ten post. Bo problemem mojego trudnego małżeństwa jest i biel i - jak sądzę - zdrada. Pewnie przyjdzie czas na dłuższe wywody, teraz spróbuję coś napisać na temat białego małżeństwa made in mój związek:
1. długoletnie chodzenie (bez konkretnego współżycia, ale też bez pełnej czystości -sama nie wiem co gorsze)
2. ślub pod presją rodziców - "kiedy on się wreszcie z tobą ożeni"
3. już przed ślubem koniec fazy zakochania ze strony jego i "kochanie za bardzo" z mojej strony - uleganie, idealizowanie itp
4. noc poślubna - "0" konsumcji związku i uwagi typu puściłaś bąka - mój szok, bo zobaczyłam innego człowieka niż był w wyobrażeniach
5. biel małżeństwa i jego milczenie przy moich prośbach typu zróbmy coś
6. rady spowiedników - by unieważnić czym prędzej związek i mój lęk pt. co powiedzą rodzice, ludzie itp - "0" myślenia o tym jak bardzo się krzywdzę w ten sposób - tu pewnie przydałby się dłuższy wywód o kiepskiej relacji z rodzicami i tym, że ważniejsze było żeby z zewnątrz było ok
7. pomysł, by wyjechać z mojego miasta na dłużej, de facto separacja i nagły przypływ zainteresowania ze strony małżonka - wizyty co tydzień w dość odległym mieście - moje zdziwienie ale i nadzieja ...i rezygnacja z pójścia na terapię
8. Współżycie polegające na zaspakajaniu potrzeb męża i "0" satysfakcji i udawanie - i radość (!? sama się sobie dziwie), że się udało wreszcie
9. starania o dziecko, mąż poznaje przyjaciółkę, mimo płaczu próśb - spotyka się z nią, twierdzi, że przesadzam.
10 brak dziecka, terapia psychologiczna, wstyd przed powiedzeniem terapeucie jak wygląda nasze życie seksualne
11. badania - kiepska jakość nasienia, In Vitro, ciąża - narodziny dziecka, od tego momentu już tylko czysta biel między nami, i coraz mocniejszy związek z "przyjaciółką", kłamstwa, spotkania prawie jawne
12. zaprowadzenie męża niemal siłą do psychologa i porażka - nie potrafię powiedzieć, że uważam, że mąż zdradza mnie z przyjaciółką i nie współżyje ze mną - wychodzę na idiotkę
13 Znajduję terapeutę dla siebie, tym razem jest we mnie odwaga do przyznania się do bycia zdradzaną, do białego małżeństwa
terapia trwa i trwa.... wygląda na to, że terapeuta chce mi pokazać, że jedynym rozwiązaniem jest rozwód - a ja nie potrafie się na to zgodzić, choć wiele rzeczy zaczynam rozumieć, przestałam być powojem, zaczęłam mówić co mi się nie podoba bez lęku, że spotkam się z milczeniem i złością
14. W tzw międzyczasie chyba kończy się związek z tzw przyjaciółką, mimo bieli, brak przynajmniej zdrady - jakby lepiej.
15. mąż dostaje propozycję wyjazdu do atrakcyjnej pracy za granicę - myślę, ok wreszcie się wszystko skończy - jednak on chce żebym jechała z nim i z dzieckiem
rozmowa w miarę szczera, umawiamy się, że zaczniemy od nowa, najpierw jedzie mąż, potem dojadę ja z dzieckiem
16. jak brazylijskim serialu: niespodziewany zwrot akcji- tuż przed wyjazdem znajduję w komórce męża SMS od koleżanki z pracy, które wskazują, że mają romans
17. Awantura, mówię otwarcie o rozwodzie, o tym, by jechał sam - słyszę zapewnienia o miłości, jest zgoda na wizytę u psychologa
18. Tym razem nie daję się zastraszyć - mówię o wszystkich problemach w związku, dowiaduję się o moich błędach - jest szansa na nowe otwarcie, choć chyba bez terapii nie będzie na to szans, mąż mówi o utracie zainteresowania mną jako kobietą w związku z in vitro - myślę, że kłamie - to było znacznie wcześniej - tylko ja udawałam, że nie widzę, godziłam się z lęku przed samotnością, przed "co ludzie powiedzą" na takie traktowanie
19.mąż wyjeżdża - jest tęsknota, jest radość, gdy zbliża się czas naszego przyjazdu
20. niestety brak hapy endu: widać egoizm męża na każdym kroku - za granicę jadę sama z ciężkimi walizkami i z dzieckiem - on nie może wziąć uropu, nie może pomóc w zapakowaniu rzeczy ze wszystkim radze sobie sama (zresztą zawsze tak było)
w łóźku nadal biel i zero chęci rozmowy na ten temat, zero chęci zrobienia czegokolwiek w kierunku zmiany.
21. epilog: teraz przyjechałam na krótko do Polski i dzwonię do męża w nocy. Chyba nie zauważył, że odebrał telefon zamiast go wyłączyć, słyszę głos kobiety i tembr głosu mężą który znam sprzed 20 lat .
W tej chwili nie wiem czy jutro mu o tym powiem, bo wiem, że znowu usłyszę milczenie pełne wrogości - już nie działa na mnie paraliżująco, ale odbiera chęć robienia czegokolwiek dla związku.
Tym razem zanim zaczęłam ryczeć do poduszki najpierw pomodliłam się z córką przed snem - wpisałam w wyszukiwarkę katolik+ zdrada
Dziękuję, ze jesteście
mam nadzieję, wreszcie trafiłam we właściwe miejsce
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 07:05
Witaj, Gosiu - tak, to dobre miejsce
Rozgość się u nas, poczytaj nas, oraz wszelkie materiały dostępne na forum, przesłuchaj rekolekcje.
Pamiętaj, aby pisząc nie podawać szczegółów czy imion, po których można Twoją rodzinę zidentyfikować w realu - bardzo ważne jest tutaj bezpieczeństwo zrówno Twoje, jak i Twoich bliskich.
Czy chcesz, aby wydzielić Ci oddzielny, tylko Twój wątek?
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 07:31
Witaj Małgosiu!
Myślę, że wkraczasz na etap miłości heroicznej, tzn. nie ma nagród, nie ma czułości, nie ma dobrego słowa, ale jest przeciwieństwo.
Na tym etapie podtrzymywać miłość w nas, jest zdolny tylko Jezus Chrystus i to jest dobra wiadomość
SYCHAR - to dobre miejsce aby uczyć się pielęgnować w sobie miłość wierną i do końca - bo z Twojego opisu wynika, że taką miłość do męża (pomimo tego co on robi) masz!!!
W miarę jak będziesz nas - w SYCHARZE poznawać, to doświadczysz, że Bóg dotrzymuje swoich obietnic, które dał poprzez sakrament małżeństwa i JEST
"Ta jedna licha drzewina,
nie trzeba dębów tysięcy,
z szeptem się ku mnie przegina:
Jest Bóg i czegóż ci więcej?"
- Jan Kasprowicz
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 08:51
hubcia576 napisał/a:
Myślę, że wkraczasz na etap miłości heroicznej, tzn. nie ma nagród, nie ma czułości, nie ma dobrego słowa, ale jest przeciwieństwo.
Na tym etapie podtrzymywać miłość w nas, jest zdolny tylko Jezus Chrystus i to jest dobra wiadomość
Problem w tym, że Małgosia nie jest Jezusem.
Tego typu miłość (jak w opisie) jest miłością osoby uzależnionej,
albo mówiąc inaczej jest to miłośc naiwna....:"bedę kochać mimo wszytsko, może moją GO zmienię".
Oczywiście czasem się zmienia. Małżonek się wyszaleje i w wieku powiedzmy 60 lat się ustatkuje, ale czy w takim wieku małżenstwo ma szansę przestac być białym małżenstwem?
MałgorzataK napisał/a:
rady spowiedników - by unieważnić czym prędzej związek i mój lęk pt. co powiedzą rodzice, ludzie itp
Małgosia, każdy ma obiekcje...co powiedzą inni, ale to Twoje życie i Ty ponosisz koszty decyzji a nie Ci inni.
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 10:44
Grzegorz - nie kocham wtedy sobą, ale dzięki łasce, którą daje Jezus Chrystus.
Miłość uzależniona - ma inne elementy niż miłość heroiczna - dana z łaski od Boga.
W uzależnieniu obiekt miłości jest bożkiem, od niego WSZYSTKO zależy, tzn. w poczuciu osoby uzależnionej od bożka wszystko zależy.
Ostatnio zmieniony przez hubcia576 2015-10-21, 16:24, w całości zmieniany 1 raz
Metanoja1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 10:50
Cytat:
Grzegorz - nie kocham wtedy sobą, ale dzięki łasce, którą daje Jezus Chrystus.
Miłość uzależniona - ma inne elementy niż miłość heroiczna - dana z łaski od Boga.
Przepraszam, czy chcecie wspierać Małgorzatę w dźwiganiu krzyża i heroizmu nawet gdy to małżeństwo jest nieskonsumowane i właściwie można wnieść o stwierdzenie jego nieważności?
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 10:52
Metanoja1 napisał/a:
Przepraszam, czy chcecie wspierać Małgorzatę w dźwiganiu krzyża i heroizmu nawet gdy to małżeństwo jest nieskonsumowane i właściwie można wnieść o stwierdzenie jego nieważności?
MałgorzataK napisał/a:
8. Współżycie polegające na zaspakajaniu potrzeb męża i "0" satysfakcji i udawanie - i radość (!? sama się sobie dziwie), że się udało wreszcie
To zależy tylko od Małgorzaty, czy ona chce być wspierana w miłości heroicznej.
W SYCHARZE - dopóki nie ma stwierdzenia nieważności małżeństwa - uznajemy ważność małżeństwa
W SYCHARZE - dopóki nie ma stwierdzenia nieważności małżeństwa - uznajemy ważność małżeństwa
A nawet precyzyjnie - wg katechizmu kościoła katolickiego
"Kan. 1060
Małżeństwo cieszy się przychylnością prawa, dlatego w wątpliwości należy uważać je za ważne, dopóki nie udowodni się czegoś przeciwnego."
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 14:58
Nirwanna napisał/a:
wg katechizmu kościoła katolickiego
"Kan. 1060
Małżeństwo cieszy się przychylnością prawa, dlatego w wątpliwości należy uważać je za ważne, dopóki nie udowodni się czegoś przeciwnego."
A nie powinno być:
Małżeństwo cieszy się przychylnością prawa, dlatego w razie wątpliwości należy uważać je za ważne, dopóki nie udowodni się czegoś przeciwnego
Brakuje mi w tekście oryginalnym tego jednego słowa.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 15:59
hubcia576 napisał/a:
Myślę, że wkraczasz na etap miłości heroicznej, tzn. nie ma nagród, nie ma czułości, nie ma dobrego słowa, ale jest przeciwieństwo.
Hubcia,
Dobrze jest pomodlić się do św Rity, ale czy w XXI wieku to naprawdę dobry wzór do naśladowania?
Świat się zmienia i poglądy kościoła na pewne sprawy też się zmieniają.
Ps
W IV wieku niejaki Szymon Słupnik spędził 40 lat na słupie modląc się i wielbiąc Boga. Wzbudzał powszechny szacunek i został świetym, ale czy to oznacza, że teraz mamy go naśladować?
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-21, 16:25
Grzegorz - nie kocham wtedy sobą, ale dzięki łasce, którą daje Jezus Chrystus.
Miłość uzależniona - ma inne elementy niż miłość heroiczna - dana z łaski od Boga.
W uzależnieniu obiekt miłości jest bożkiem, od niego WSZYSTKO zależy, tzn. w poczuciu osoby uzależnionej od bożka wszystko zależy.
Małgorzata1 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-07, 00:39
Witajcie, To ja Małgorzata, tylko nie udawało mi się logowanie pod starym nickiem, Dziękuję za odpowiedzi. Nie odpisywałam, bo jakoś się przyklepało..,,do czasu oczywiście. Mam wrażenie, że żyję w Matrixie- po tym jak usłyszałam w telefonie, to co usłyszałam - mąż jak gdyby nigdy nic przyjechał do Polski po nas i stwierdził, że miał w pracy awarię, coś naprawiał i mnie się wydawało, bo rozmawiał z koleżanką. Nie jest to pierwszy i nie ostatni raz, gdy wypiera się w żywe oczyi robi ze mnie głupa. No cóż pewnie nie ja jedna tak mam, że czuję, że jest coś nie tak, ale nie jestem w stanie nic udowodnić i siedzę cicho, wydaje mi się, ze po to, by chronić siebię - znów ufam - i tak dookoła Wojtek.
Zanim opiszę ciąg dalszy, odpowiem na Wasze posty:
Po pierwsze trudno mi powiedzieć czy jest to miłość naiwna czy heroiczna. Powiem szczerze, że jeżeli miałaby być to miłość z przymiotnikiem, to najbardziej pasuje- miłość macierzyńska - jako rodzic mąż jest w miarę ok - pomijam epizody, gdy wyłazi z niego paskudny egoista. Dlatego jestem z nim - dla dobra dziecka. Dziwaczny to przypadek - wiem o tym - białe małżeństwo, a z dzieckiem. No cóż cytując poetę" dokonawszy wyboru już zawsze wybierać muszę" skoro poczęliśmy dziecko - to jest to zobowiązanie.
W związku z tym odpowiem też na posty dotyczące unieważnienia małżeństwa: Obawiam się że Prawo Kanoniczne nie mówi nic na ten temat - choć może się mylę - w końcu, oprócz in vitro jest też adopcja. W chwili obecnej, wydaje mi się, że więcej zła przyniosłoby staranie się o unieważnienie związku. Dlatego nie biorę teraz tego rozwiązania pod uwagę. Może niesłusznie. Podczas terapii, kilka razy słyszałam od pani psycholog, że rodziną można być nie będąc parą. Ale dziecko potrzebuje domu, obojga rodziców na miejscu. Nie wiem czy w tej sytuacji warto unieważniać małżeństwo? I mieszkać dalej razem? Zastanawiam się, czy jak nasze dziecko dorośnie zrobię to. W tej chwili tego nie wiem - myślałam o tym nie raz, choć lepiej chyba nie wybiegać tak daleko w przyszłość. Z drugiej strony niszczy mnie nadzieja - to też słowa mojej terapeutki - jestem niby-żoną, więc liczę na to, ze coś się zmieni - a samo się nic nie zmieni. No tak, ale czy nadzieja może być zła? Może to nie jest nadzieja, a właśnie ta naiwność- i uzależnienie.
Cóż ja swoją sytuację widzę w sposób skomplikowany i nic na to nie poradzę. Ale skoro już ją opisuje, to może pomogą mi Wasze spojrzenia z zewnątrz.
Najgorsze, ze gdy próbuję coś robić, to jestem bezsilna. Mam wrażenie, że mój mąż, po chwilowym opamiętaniu (gdy nie przeniosłam się do niego za granicę od razu) znów zaczął mnie zdradzać na prawo i lewo. Oszczędzę sobie i Wam szczegółów - chodzi tym razem o jego wyjazd do Polski - pojechał służbowo, ale zahaczył o nasz dom - nie rozumiałam tego, bo mógł przecież zostać z nami tutaj dłużej w weekend, ale to jeszcze jakoś można wytłumaczyć, Najdziwaczniejsze było jednak to, że wracając zamiast jechać prosto do kraju, w którym jesteśmy - pojechał do miasta, w którym mieszkamy, bo niby był zbyt zmęczony na tak długą podróż. OK - ale to zupełnie nie po drodze, mógł spać w hotelu, wyjechał też nie rano, tylko wczesnym popołudniem. No i na koniec robiąc pranie natknęłam się na jego pobrudzoną bieliznę....
Wiem, ze powinnam, mu wygarnąć, powiedzieć, że wiem co robił - ale nie jestem w stanie. Psychicznie łatwiej mi udawać niż walczyć, zła jestem o to na siebie, bo to nie ja powinnam mieć problem, ale mam - nie cierpię kłótni, pyskówek i niestety kończy się to źle. Nie raz jednak próbowałam- ostatnio na zasadzie napisania maila = w którym pisałam wszystko po kolei i oczywiście było potem o kochaniu, o wszystkim - tylko, że nic się nie zmieniało. Jak myślicie pisać maila, próbować po raz setny porozmawiać - czy dać sobie spokój - tego pana nic nie zmieni i po prostu zająć się sobą i dzieckiem? Mam na myśli oczywiście moje wysiłki, by go zmienić, wiem KTO może odmienić nasze małżeństwo i o to się modlę. Lecz oprócz modlitwy konieczne są decyzje, działania i tu jestem jak dziecko we mgle.
Pozdrawiam
Ania65 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-07, 09:14
grzegorz_ napisał/a:
Dobrze jest pomodlić się do św Rity, ale czy w XXI wieku to naprawdę dobry wzór do naśladowania?
Świat się zmienia i poglądy kościoła na pewne sprawy też się zmieniają.
Grzegorzu przyznam szczerze, że mam ogromny problem, kiedy ciebie czytam, rośnie mi ciśnienie Chyba muszę się temu przyjrzeć co mnie w twoim pisaniu tak denerwuje? Jesteśmy na forum katolickim, a twoje wpisy są bardzo często antykatolickie, powiedziałabym nawet antyJezusowe. Czy ty naprawdę uważasz, że Biblia jest przestarzała i nie nadaje się na życie w XXI wieku??? Bo jeśli postawa Św. Rity jest dla ciebie nie na dziś, to niestety równa się z tym, że Biblia jest dla ciebie nie na dziś. Zapewniam cię, że postawa Św. Rity jest jak najbardziej aktualna, tak jak Biblia, a zmiany małżonków dokonują się tylko wtedy gdy zaufamy Bogu i słuchamy Jego Słowa i naśladujemy heroiczne postawy świętych.
Oczywiście u Małgosi potrzeba rozeznania co jest tym heroizmem? Bo może dla niej heroizmem będzie po prostu stanięcie w prawdzie i przyznanie się przed sobą, rodziną i obcymi ludźmi, że jej małżeństwo nie było ważnie zawarte, a może właśnie naśladowanie Św. Rity, a może jeszcze coś innego? Każdy ma swoją drogę do świętości, jednak tylko Bóg nam ją objawia i może pomóc nam na niej wytrwać.
Ania65 [Usunięty]
Wysłany: 2015-11-07, 09:24
Małgosiu dużo się u ciebie dzieje, wciąż jakieś zmiany i zwroty akcji, myślę, że potrzebujesz wyciszenia i dystansu. Rozważ wszystkie możliwości i podejmij najlepszą dla siebie decyzję. Może właśnie dystans fizyczny i emocjonalny na jakiś czas i praca nad sobą ( nie nad małżeństwem) pomogą ci stanąć na nogi. Mam wrażenie, że potrzebujesz detoksu, żeby zobaczyć co się tak naprawdę dzieje w tobie i twoim małżeństwie. Dla mnie taki detoks od męża był bardzo pomocny, dzięki temu stanęłam na nogi i stanęłam w prawdzie o sobie i o moim małżeństwie. I mogłam podjąć konkretne decyzje. Życzę ci Małgosiu pokoju serca.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.