Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
twardy nie jestem godna ścierać pyłu spod Twych stóp....
ale tak mi łatwiej, bo mam dość życia z etykietką zdradzonej i tej która powinna czekać na męża........
a więc racjonalnie, rozumowo oceniam poczynania mojego męża, na dziś jego powrót jako niemożliwy wobec ruchów jakie wykonuje, a moje chcenie zamieniło się w twarde NIEchcenie
oczywiście nie wykluczam, że SZEF złamie moje NIEchcenie, złamie Józefa, padniemy oboje na kolana, a potem w swoje objęcia i nie będę miała wyjścia jak porzucić swój wygodny racjonalizm......... i przeprosić......
pozdrawiam serdecznie Rob
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 16:15
katalotka72 napisał/a:
na dziś jego powrót jako niemożliwy
No właśnie, na dziś.
To tak jak u mnie, ale jak sama napisałaś - wszystko jest możliwe.
Również pozdrawiam
Bety [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 16:18
Macko, myślę podobnie, jak Ty. Nie zawsze musi być kryzys, czasem sytuacja zaskakuje i ulega się słabości. W dzisiejszym świecie tych okazji nie brakuje. Można wcale nie szukać, a to samo przychodzi. Kwestia tylko, czy człowiek jest na tyle silny, żeby nie spróbować.
Stokrotka10101 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 17:04
o blasku próchna mówić "dnieje",
o blasku Słońca nic nie mówić.
Jakiej miłości brakło im,
że są jak okno wypalone,
rozbite szkło, rozwiany dym,
jak drzewo z nagła powalone,
które na płytko wrosło w ziemie,
któremu wyrwał wiatr korzenie
i jeszcze żyje cząstką czasu,
ale już traci swe zielenie
i już nie szumi w chórze lasu?
Ten wiersz dotyczył czegoś innego. Miłości do ojczyzny.ale mogę i tu go zastosować
pozostaje pytanie : co my nazywamy miłością, co związkiem ? czy jesteśmy zdolni do milosci ? czy jesteśmy świadomi tego co robimy i tego czego nie robimy ?I czy jesteśmy świadomi tego co robimy swoim dzieciom, rodzinie , przyjaciołom, innym ludziom.?
jak będziemy się czuć jak opadnie zasłona i każdy pozna prawdę o nas?
Dabo Macku to zależy jaki związek nazywasz miłością- czy jest to letnie uczucie w którym na pierwszy plan wysuwa się to co mogę od tej osoby dostać, połączone z względnie dobrym społecznym pełnieniem roli małżonka i duża tolerancja - to rzeczywiście w tak rozumianym związku nie ma kryzysu. Są tylko skoki w bok w celu zmniejszenia nudy.
Ale są też takie związki w których ludzie kwitną i nie wyobrażaja sobie zaryzykować nie tylko utratę ale nawet zranienie tej drugiej osoby. I kryzysem jest to przejscie w tzw letni stan.
Stokrotka10101 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 17:21
ja nie zdradziłam a jestem w jednej grupie z lustrem
mój rodzica żyją dalej w związku małżeńskim.
jednak to co napatrzylam się w dzieciństwie stało się fundamentem mojego myślenia
Jacku Sychar dla mnie postawa" ja nie zepsułem nie będę więc naprawial -poczekam aż się X zmieni, wtedy pomyślę " jest nie do przyjęcia.
Ja ale też inne dzieci mieliśmy żal do krzywdzcie li, ale rozumielismy po prostu ze to nienormalni chorzy ludzie. Natomiast dużo większy żal , czuliśmy do tzw dobrych ludzi, którzy palcem nie kiwneli - do księdza który powiedział ze nie wypada by zwracal uwagę i innych co to się nie chcieli wtrącać. Ta postawa jest nie do wytłumaczenia.
Ślubowałem miłość. wiesz ze drugi człowiek ma problemy z tym czy z tamtym. Taką osobę wybrałeś z pełną konwencja i świadomie. wiesz ze może to być osoba z nieprawidłowa osobowością z powodu peszlosci . i będziesz czekał na cud i tez nie kiwniesz palcem
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 17:57
Przepraszam Stokrotka, ale Ty do mnie pijesz? Nie rozumiem Twojego postu.
Stokrotka10101 napisał/a:
Ślubowałem miłość
Cytujesz kogoś, czy o sobie piszesz w rodzaju męskim?
Bety [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 18:09
"Jacku Sychar dla mnie postawa" ja nie zepsułem nie będę więc naprawial -poczekam aż się X zmieni, wtedy pomyślę " jest nie do przyjęcia"
taka uwaga- Jacek niczego takiego tutaj nie prezentuje.
Dla mnie to śmieszne, że nadal "przyprawiacie gęby"
macko [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 18:17
ela610 napisał/a:
Maćko - mówisz tak jak mój mąż .... p
W takim razie dobrze, że się odezwałem. Jeśli jesteśmy jakoś podobni, to możesz mnie wykorzystać do zrozumienia swojego męża. Mam tę zaletę, że nie budzę w Tobie emocji :)
ela610 napisał/a:
chyba totalnie nie rozumiem facetów i takiego podejścia. Jak tak można ? To jest kłamstwo i wykorzystanie maksymalne.
Zgadza się, to jest kłamstwo i wykorzystywanie.
Jak tak można? Nie wiem. Nie chcę się tutaj usprawiedliwiać.
To są dosyć silne emocje, pragnienia. Nie zawsze jest się świadomym tego co się dzieje.
Na początku może być zwykła, miła znajomość a potem nawet nie wie się kiedy i jest się w tym po uszy.
ela610 napisał/a:
Czy po takim długim romansie można wrócić do żony i kochać wiernie tylko ja ?
Ja mam trochę inne doświadczenia. Moja znajomość (tzn. ta część "nielegalna", bo znaliśmy się znacznie dłużej) trwała ok. 3 miesiące. Potem zeszło jeszcze ok. 2 lata aż to uczucie sobie poszło, ale to już po zakończeniu sprawy.
ela610 napisał/a:
Czy tobie żona wybaczyla i udało wam się poukładać małżeństwo na nowo ?
Tutaj mam opory napisać całą prawdę, bo i tak nikt nie uwierzy
Moja żona nie miała z tym dużego problemu. Powiedziała "ona może mi skoczyć".
Moja żona ma spore poczucie własnej wartości (i słusznie, bo jest niesamowitą kobietą).
Co więcej, moja żona pomogła mi sobie z tym dać radę, okazała mi mnóstwo uczucia, zrozumienia.
Oczywiście, były momenty kiedy miała mnie dość (bo zdrowo mi przez to odbiło), ale to nigdy nie trwało długo.
Poukładać?
Hmn, ja poczytałem różne rzeczy (między innymi tutaj ) i zacząłem wyjeżdżać z tekstami o kryzysach, chciałem analizować co było źle, "stawać w prawdzie" itd.
Takie próby trwały długo, ale w naszym przypadku to zwykłe bzdury.
To mnie odwaliło. Dałem się ponieść czemuś, uczuciu do sporo młodszej, atrakcyjnej dziewczyny. To mój problem a nie naszego małżeństwa i ja sobie z tym musiałem poradzić.
A tak naprawdę to wystarczyło czekać, samo przeszło (co zresztą dało mi niesamowitą ulgę ).
I tyle. Moja żona chciała (chce) żebym był taki jaki byłem i żeby było tak jak było.
Nie widzimy potrzeby niczego "przepracowywać", "przebudowywać" itd.
Mam zakaz czytania
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 19:45
macko napisał/a:
Takie próby trwały długo, ale w naszym przypadku to zwykłe bzdury.
To mnie odwaliło. Dałem się ponieść czemuś, uczuciu do sporo młodszej, atrakcyjnej dziewczyny. To mój problem a nie naszego małżeństwa i ja sobie z tym musiałem poradzić.
A tak naprawdę to wystarczyło czekać, samo przeszło (co zresztą dało mi niesamowitą ulgę ).
I tyle. Moja żona chciała (chce) żebym był taki jaki byłem i żeby było tak jak było.
Nie widzimy potrzeby niczego "przepracowywać", "przebudowywać" itd.
Czyli macie takie "francuskie" podejście do sprawy zdrady.
Zdrada to coś co się ot tak może przydarzyć, w sumie nic wielkiego, żona przebaczy bez mrugnięcia, a ty będziesz unikał kolejnych okazji (oby skutecznie).
Nic nie trzeba przerabiać, po prostu przypadki chodzą po ludziach, ważne że tamto samo przeszło.
Dorota 6 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 20:02
macko,
Z Twoich wypowiedzi wynika, cóż zrobić przytrafiła się zdrada, żona wspaniałomyślnie wybaczyła. Podziwiam Twoją żonę, mogła z Tobą żyć przez 2 lata, kiedy Ty cały czas marzyłeś o tamtej. Masz chłopie szczęście.
odnowa [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-19, 21:22
Jak coraz bardziej zagłębiam się w "męski punkt widzenia" to coraz mi gorzej..
Nie jestem w stanie rozumieć zdrady jako " okazji", "się przytrafiło"...
Jestem kobietą i też wiem jakie niestety dziś potrafią być kobiety, że nie ma przeszkód, że właśnie chętnie "łowią" zajętych, z obrączką na palcu, dziećmi. Aby podreperować swoje ego, udowodnić coś sobie, zabawić się...
Ale nie jestem w stanie zrozumieć takiego tłumaczenia, że komuś się kobieta sama narzucała, czy wręcz "weszła do łózka"...I co on miał biedny zrobić...
Wierzyłam całe życie, że człowiek ma wolną wolę. Mężczyzna też Wierzyłam, że odpowiada za swe czyny i słowa..
Ale widzę, że ideały i wartości, których w sobie mimo wszystko tak bronię czas odstawić do lamusa...
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-20, 07:00
odnowa napisał/a:
Ale widzę, że ideały i wartości, których w sobie mimo wszystko tak bronię czas odstawić do lamusa...
A niby to czemu? Ideał zawsze będzie czymś do czego należy dążyć, ale chodzących ideałów to na świecie chyba nie ma, ja tam nie spotkałam. Za to spotkałam ludzi, dla których ten ideał jest ważny, i gdzieś tam przyświeca w życiowej działalności.... Choć bywa tak, że ten ideał przyświeca od niedawna, a wcześniej ten człowiek raczej powodował reakcje zbliżone do Twojej. No i? Jaki z tego wniosek? że ideałów (=idei) nie ma? Są, tylko nie zawsze każdy się z nimi na teraz identyfikuje. Witamy w grzesznym świecie.
Na szczęście tym grzesznym światem opiekuje się Pan Bóg, więc lamus, odnowo, wykorzystaj na rzeczy zbędne, bo ideały są tym pierwiastkiem Boskim zaszczepionym w naszym sercu, są naszą potrzebą świata idealnego=zbawienia, więc akurat są bardzo bardzo potrzebne.
macko [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-20, 08:15
Dorota 6 napisał/a:
macko,
Z Twoich wypowiedzi wynika, cóż zrobić przytrafiła się zdrada, żona wspaniałomyślnie wybaczyła. Podziwiam Twoją żonę, mogła z Tobą żyć przez 2 lata, kiedy Ty cały czas marzyłeś o tamtej. Masz chłopie szczęście.
No mam
Też podziwiam.
A co powinna była zrobić? Nie wybaczyć? Zostawić mnie? Ukarać jakoś?
I jaki to miałoby sens?
Pytam poważnie.
Nie wiem czy to jest podejście francuskie czy inne. Dla mnie rozsądne.
I świadczy o sile.
A w ciągu tych 2 lat robiłem co mogłem, żeby być ok.
Ale mniejsza o to - nie muszę się usprawiedliwiać.
Może nie warto skupiać dyskusji na mojej osobie. Ja pomocy nie potrzebuję. Moja żona też nie. Jeśli ktoś ma ochotę mnie pokrytykować, to też nie ma problemu.
Mógłbym podorabiać teorie, pewnie znalazło by się coś co można by podpompować do "kryzysu". Zwalić winę. I wmawiać innym, że musieli mieć kryzys. Prowadzić godzinami dyskusje na ten temat. Tkwić w tym bagnie latami.
Wtedy zapewne wyglądałbym lepiej. Tylko po co? Jestem jaki jestem.
I jestem przekonany, że większość facetów jest podobna (kobiet pewnie też, ale tutaj nie mam aż takiego doświadczenia).
Można się na to obrazić, może to być obrzydzające. Jeśli jest, to zastanawiające jest na jakim świecie obrzydzony do tej pory żył.
Napisałem to co napisałem żeby pokazać jak to może niejednokrotnie działać i tylko po to.
Ponoć ważne jest żeby zrozumieć, no to proszę.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.