Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2015-10-11, 08:37 zdradzona ... jak zyć ?
Witajcie,
W tym tygodniu przeżyłam największy szok w moim życiu. Mąż którego kochałam nad życie, od 2 lat zdradzał mnie z moją koleżanką.
I co dalej ? Straciłam sens i wiarę w miłość. Mieliśmy wszystko, 2 piękne córki, stabilną sytuację, nawet wspólne wakacje i marzenia - a to wszystko było kłamstwem przez ostatnie 2 lata.
Jak mam sobie teraz poradzić ?
Pomocy
GosiaH [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-11, 08:42
ela610, witaj na forum
to właściwe miejsce, by pomóc sobie przetrwać kryzys, bo tu dzielimy się doświadczeniem.
To, że tu trafiłaś nie jest przypadkiem, my wiemy, że Ktoś ciebie tu posłał.
Ufam, że forumowicze napiszą więcej.
Czytaj, bo to skarbnica wiedzy i doświadczenia.
Pisz, jak najwięcej, by nakreślić obraz sytuacji, ale pisząc staraj się nie podawać informacji, które mogłyby ciebie i twoich bliskich jednoznacznie identyfikować (internet, wbrew pozorom nie bywa anonimowy)
Elu, jak twoja relacja z Bogiem?
Ja bym się na pierwszym miejscu tam zwróciła o pomoc, o przytulenie, o spokój.
Tak, by stabilniejszą wejść w codzienność i z Jego pomocą w pracę.
Nad sobą, nad wzmocnieniem siebie itp
Bardzo przytulam ciebie choć tylko wirtualnie.
ela610 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-11, 08:48
Gosiu,
dziękuję za ciepłe słowa, płacze gdy to piszę
Z Bogiem jestem poukładana, rozmawiam z nim i próbuję znaleźć oparcie. Ale pomimo wszystko pełno we mnie sprzecznych myśli, niezrozumienia, żalu, załamania.
Nie potrafię pojąć tego co się stało, to koszmarny sen.
dziękuję, tez Cię przytulam
GosiaH [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-11, 08:57
ela610 napisał/a:
dziękuję za ciepłe słowa, płacze gdy to piszę
Elu, ja, po odejściu męża przepłakałam prawie rok. Rozumiem takie emocje.
Niemniej, z perspektywy czasu, widzę, że sama chciałam siebie utrzymywać w taki stanie (?!). Było mi dobrze, taka byłam biedna i ludzie się nade mną pochylali (w czystej postaci manipulacja.... brrr).
Piszę to by podzielić się doświadczeniem.
Swoje przepłakać trzeba ( kobiety tak mają, nie ?) ale nie warto w tym bólu i żalu za długo trwać, a już najbardziej go podsysać.
Da się to przepracować, da.
Nie pamiętam w której konferencji, o Szustak powiedział podobne słowa - żal, ok, ale nie może trwać miesiącami (zenia, pamiętasz? podeślij, jak tu zajrzysz i będziesz wiedzieć. Dla Eli - zenia jest naszym fachowcem od konferencji o. Szustaka)
Pomodlę się za ciebie.
ela610 napisał/a:
Z Bogiem jestem poukładana, rozmawiam z nim i próbuję znaleźć oparcie. Ale pomimo wszystko pełno we mnie sprzecznych myśli, niezrozumienia, żalu, załamania.
Nie potrafię pojąć tego co się stało, to koszmarny sen.
Wiem, że to boli.
Nie ma prostego wyjścia z tej sytuacji, nie ma jednej rady.
Każde doświadczenie jest inne mimo niektórych schematycznych zachowań (co możesz wyczytać na naszym forum).
Elu, a czy nie podeszłabyś do naszego ogniska sycharowskiego?
Tam spotkasz ludzi, którzy utulą, nie tylko słowem ale i częstokroć czynem.
Aha, napisz, jeśli możesz coś więcej.
Odkryłaś co odkryłaś, ale jak mąż?
I jak ty?
Chcecie ratować małżeństwo?
Zakładam, że ty tak, skoro jesteś tutaj, a mąż?
PS. zmykam do pracy, będę jutro, ale ufam, że inni dadzą radę być z tobą teraz
tempus [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-11, 11:30 zdradzona
Mnie też bardzo boli taka sytuacja. Jestem 9 lat po rozwodzie, zona ,mnie porzucila, wyslala mnie do psychiatry, mówiła, że chce ratować małżeństwo a prawda jest inna wykorzystała ten fakt w celach rozwodowych. W tej chwili jestem załamany, nie odpowiada na moja korespondencję. Pogodziłem się z samotnością. Modlę się w tych intencjach modlmy się wzajemnie trzeba się wspierać
z Panem Bogiem
tempus
Cierpliwy [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-11, 12:11
Elu!
Na początku zawsze jest szok, emocje i łzy... Wiem, że boli... Sam trzy lata temu przeżywałem to co ty teraz... Nie rób nic pochopnie... Mało napisałaś o swoim przypadku, nie wiem jakie są powody waszego kryzysu, ale wydaje mi się, że jest szansa na odbudowę waszego małżeństwa (wiem, że teraz wydaje ci się to po ludzku bardzo nierealne).
Mnie pomógł Bóg (przed kryzysem tylko wydawało mi się, że jestem wierzący) i rodzina (nie zostawili mnie samego, ale też walczyli o nasze małżeństwo). Miałem jeszcze jednego, wielkiego sojusznika. Wiem, że był to dar z góry... Tym sojusznikiem było poczucie współwiny za zaistniały kryzys (zdradę żony), a poprzez to łatwiej było wybaczyć i odbudowywać.
Nie wiem jak twój mąż zareagował na to, że się dowiedziałaś... Dwa lata to długo... Ale jeśli rozmawialiście i chce wrócić... to trzymajcie się tej nitki nadziei. Warto - dla dzieci, dla własnego zbawienia. Teraz dopiero wiem, że małżeństwo to wzajemne podnoszenie się z upadków i wzajemne prowadzenie się do Boga.
Nie będzie łatwo... Mężowi będzie trudno zerwać z przyjaciółką (czy ona ma męża, czy on wie? tu trzeba interweniować. Kubeł zimnej wody i zmącenie sielanki kochanków są wskazane).
Powrót musi odbyć się na zdrowych, twardych zasadach. Każdy kontakt męża z ta kobietą to rana w sercu, twoim, dzieci i waszych rodzin. O tym musi wiedzieć... TY zadbaj o siebie, o swojego ducha i ciało (dla siebie, dla dzieci, a z czasem może dla niego). Kochaj twardą miłością i nie nadskakuj. Bądź cierpliwa, nie wypominaj, nie baw się w detektywa, zmieniaj go własnym przykładem...
Mnie w najcięższych chwilach pomógł różaniec, a do dziś pomaga przyjmowana Eucharystia. Widzę owoce... Dokończyliśmy budowę domu, nasze dziecko nie raz mówi nam jak nas kocha, że jest mu wesoło, bo my jesteśmy weseli i jest mu smutno, gdy my jesteśmy smutni. Wieczorem, kiedy razem się modlimy (przed kryzysem nigdy tego nie robiliśmy) zawsze sam od siebie dziękuje Panu Bogu za "piękny dzień". Jak wyglądała by jego psychika i wrażliwość, gdyby nie podjęlibyśmy trudu odbudowy?
Nie jest różowo, bywa, że ja mam doła, bo -choć zdradę wybaczyłem, to czasem mi się wszystko przypomina... Żona też czasem jest gdzieś nie obecna... Widzę, że nie do końca wybaczyła sobie co zrobiła i mnie, że w przeszłości nie zawsze byłem dla niej dobry. Ale walczymy - NAJWAŻNIEJSZE, ŻE RAZEM, A NIE PRZECIWKO SOBIE.
ela610 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-11, 18:11
Bardzo Wam dziękuję. Nawet nie sądziłam że taka wymiana cennych informacji istnieje, dziękuję.
To trochę więcej o mnie i mężu .... nie był0 sielanki ostatnimi czasy (z wyjątkiem wakacji), po 10 - 12 latach małżeństwa trochę się wypaliliśmy, przestaliśmy dbać o siebie. Oczywiście ja też mogłam zrobić więcej, teraz to wiem. Ale w ostatnim czasie (ok 1-2 lata) wydawał mi się coraz bardziej obcy, taki obojętny. Bardzo to chciałam zmienić, prosiłam o rozmowę, ja zaczynałam pytać co zmienić by było lepiej, czasem to była łagodna próba a czasem wyrzut i krzyk. Nie wiedziałam jak go ruszyć, sprowokować do reakcji, rozmowy. Teraz wszystko rozumiem, on miał kochankę i nic nie mogło go ruszyć. Z jednej strony ciepły, rodzinny, mniej więcej zadbany dom, ale jakże nudny w porównaniu z kochanką. To byli przyjaciele rodziny, wiele razy sugerowałam mu delikatnie że chyba jestem o nią niepewna, zazdrosna .... zawsze zaprzeczał i mówił że mnie kocha.
O zdradzie wiem od jej męża. Też jest załamany. Oboje straciliśmy największe miłości swojego życia, okłamywali nas razem przez 2 lata.
Mój mąż .... wyprowadził się w pierwszym dniu gdy się dowiedziałam (ale nie do niej, tam tez jest dwoje dzieci i rodzina przezywa dramat) - po prostu wiedział że nie mogę na niego patrzeć. Teraz jest zdruzgotany, mówi że stracił wszystko, był idiotą i chciałby cofnąć czas. Przeprasza, przeprasza, przeprasza, mówi że bardzo żałuje, chce zacząć życie w prawdzie, poukładać relacje z Bogiem i ma nadzieje że kiedyś mu wybaczę. Dla mnie to jest bardzo świeże, jak mu ufać skoro przez 2 lata kłamał. Nie potrafię sobie wyobrazić jutra a dzieci nie potrafią zrozumieć sytuacji, płaczą i pytają kiedy się pogodzimy. Trudno mi bardzo, modlę się, zawierzyłam tą sytuację Jezusowi i wiem że trzeba czasu. Ale to strasznie bolesne ....
złamana [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-11, 23:39
Witam Elu, na dziś ukochania, ciepła herbata z cytryną i kocyk. Plan na najbliższe dni: pij, jedz i śpij. Jeżeli nie dasz rady z codziennymi obowiązkami, poproś o pomoc, może ktoś obiad ugotuje, przyjdzie i pomoże przy dziewczynkach. O ile mąż poza domem, niech jeszcze nie wraca, musisz mieć czas na oswojenie się z wiedzą. W rozmowach z nim nie drąż szczegółów, choćby nie wiem jak bardzo Cie korciło nie dopytuj, gdzie, kiedy, jak, itp. Chwilowo nie zaprzątaj sobie głowy jego zdruzgotaniem, przynajmniej dopóki nie dowiesz się na ile Tobie samej sił pozostało, ciężko ranny nie jest dobrym kandydatem na ratownika. Póki co, mąż jest na etapie przerażenia konsekwencjami swoich wyborów, Ty, trudniejszym - demolki całego świata. I na tu i teraz, przede wszystkim Ty potrzebujesz wsparcia. Z niczym się nie śpiesz i nie podejmuj w takim stanie żadnych decyzji.
Dobra informacja: to się da przeżyć i można odzyskać spokój. Bardzo współczuję. Pozdrawiam.
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-12, 07:44
GosiaH napisał/a:
Swoje przepłakać trzeba ( kobiety tak mają, nie ?) ale nie warto w tym bólu i żalu za długo trwać, a już najbardziej go podsysać.
Da się to przepracować, da.
Nie pamiętam w której konferencji, o Szustak powiedział podobne słowa - żal, ok, ale nie może trwać miesiącami (zenia, pamiętasz? podeślij, jak tu zajrzysz i będziesz wiedzieć.
To bardzo trudna konferencja, ale odsluchując ją dzisiaj aby sprawdzić czy to w niej sa zawarte te slowa, o których mowi Gosia uswiadomiłam sobie, ze ja tak własnie zrobiłam przed rokiem i dopiero od tego czasu wszystko w moim życiu zaczęło sie zmieniać...
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-12, 09:10
Elu
Poczytaj inne wątki i ... popatrz na swoja sytuację przez ten pryzmat.
Jesteś w szoku, zdruzgotana, załamana, oszukana...można wymieniać stany i emocje.
Ale mimo wszystko w zdecydowanie lepszej sytuacji niż większość z tu obecnych.
Maż się ocknął ( nawet jak mu w tym pomogłaś swoją wiedzą, to jednak się ocknął, chce naprawy, powrotu...
Ilu tu takich współmałżonków jest? niewielu
doceń to co masz, jednak nadal masz
i nie zniszcz tego swoim nieustającym bólem
Magda1911 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-12, 09:53
lustro napisał/a:
Elu
Poczytaj inne wątki i ... popatrz na swoja sytuację przez ten pryzmat.
Jesteś w szoku, zdruzgotana, załamana, oszukana...można wymieniać stany i emocje.
Ale mimo wszystko w zdecydowanie lepszej sytuacji niż większość z tu obecnych.
Maż się ocknął ( nawet jak mu w tym pomogłaś swoją wiedzą, to jednak się ocknął, chce naprawy, powrotu...
Ilu tu takich współmałżonków jest? niewielu
doceń to co masz, jednak nadal masz
i nie zniszcz tego swoim nieustającym bólem
To prawda ! Wiele bym dała żeby mój mąż się ocknął, ale niestety on uważa że robi dobrze, że teraz zacznie żyć, że po 6 miesącazh znajomości z kochanką ona jest jego nową rodziną.
Ból napewno rozrywa Cię od środka, ale może warto spróbować wybaczyć i ratować to co jeszcze zostało do uratowania.
Serdecznie pozdrawiam.
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-12, 11:47
ela610 napisał/a:
Dla mnie to jest bardzo świeże, jak mu ufać skoro przez 2 lata kłamał. Nie potrafię sobie wyobrazić jutra
Elu czy z kimś o tym rozmawiałaś? Czy rozmawiałas o tym z meżem? Potrafisz z nim o tym co sie stało i co w zwiazku z tym czujesz rozmawiać? Chcesz o tym rozmawiać? Chcesz mimo bólu dac mu/wam szanse?
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-12, 12:12
zenia1780 napisał/a:
Chcesz mimo bólu dac mu/wam szanse?
Zeniu
a co to za pytanie...na tym forum ?
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-10-12, 12:30
lustro napisał/a:
Zeniu
a co to za pytanie...na tym forum ?
Wbrew pozorom lustro, bardzo ważne.
Każde działanie zaczyna sie od decyzji, w pełni swiadomej, przemyślanej decyzji. Aby taką decyzje podjąć trzeba w sobie uporzadkować pewnw kwestie, np. czy wazniejszy na ten momemnt jest dla mnie mój ból i to co w zwiazku z nim pierwsze przychodzi mi na myśl (czesto jak najwieksze oddalenie), czy wazne, mimo bólu jest dla mnie to malżenstwo. Czy nadal kocham malzonka pomimo bólu, czy może nie ma we mnie miłości (w tym ziemskim rozumieniu tylko tych dobrych uczuć, "motyli w brzuchu"), ale mimo jej braku chcę aby zaistniało to na nowo. Jeśli nasza decyzja nie bedzie wynikiem naszego wolnego wyboru, ale jkiegoś przymusu, to o wiele trudniej bedzie wychodziło naprawianie.
Czy ty lustro nie stanełaś kiedyś przed takim wyborem? Czy nie wybrałas: tak, chcę wrócić do meża? Czy moze to było raczej: musze wrócić do męza? Czy sadzisz, ze mąz decydujac się na taką a nie inna postawe wzgledem Ciebie nie wybrał: tak, chcę to robić, czy może to z jego strony był przymus? Czy gdybyś zobaczyła w jego postawie przymus takiego dzialania, a nie jego wolny wybór, wróciłabyś?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.