Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
gdzieś już wcześniej podawałam te linki, ale zrobię to jeszcze raz - dla wszystkich, których interesuje temat uzależnienia - doświadczony terapeuta w bardzo przystępny i ciekawy sposób opowiada o tym, skąd się bierze uzależnienie oraz daje trochę wskazówek jak sobie z nim radzić. Obie części w sumie trwają 20 minut - warto posłuchać.
cz. 1 http://www.youtube.com/watch?v=jjXjtUlNczY
cz. 2 http://www.youtube.com/watch?v=y31Ma5pXoKU
Kiedy się dowiedziałam o zdradach męża ok 5 lat temu, robiłam wszystko aby ratować nasze małżeństwo - nie mogąc zrozumieć - dlaczego? ni wierząc ,że to się dzieje naprawdę!!! moja rodzina : KOCHAJACA SIĘ
Dziś jestem jeszcze na terapii, zaliczyłam wielu psychologów i psychiatrów, przeszłam silną depresję 1.5 roku na lekach antydepresyjnych, itp wszystko aby się ogarnąć i dalej ratować małżeństwo.... Mąż w ciągu tych 5 lat był ze mną na wielu rekolekcjach, odnawiał przysięgę małżeńską, przyrzekał, że więcej mnie nie skrzywdzi, terapia małżeńska- raczej próba itp... a po drodze mąż : pornografia, cybersex, seksczaty, romanse , prostytutki, Skutek na dziś ? może niedługo opiszę...
na forum www.onanizm.pl jest zakładka wspołuzależnienie- nie ma historii , która by nie była o mnie i o moim mężu.... jest i moja prawdziwa.
nałóg seksoholizm moim zdaniem: perfekcja, wyrachowanie , przyjemność z kłamstw- oszóstw i zwycięstw z nim związanych, z miłosci do przyjemnosci jaki daje seks pod każdą postacią....
airam [Usunięty]
Wysłany: 2014-11-20, 00:04
Dodam jeszcze. że ten problem uzależnienia od seksu pornografii, jest tak postępującym bo zbyt mało się o tym uświadamia, brakuje specjalistów ( z mojego miasta to 320 km na mozliwą terapię)
bezradność czy milczenie?
karolina29 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-28, 09:07
witam
Jestem od niedawna na forum i udało mi się odkopać ten temat.... otóż, założyłam juz temat w którym starałam się opisać swoją sytuację od początku... nie będę powtarzać jeszcze raz, żeby nikogo nie zanudzać, opiszę tylko moje ostatnie doświadczenia....
Myślę, że mój mąż (nie mamy sakramentu kościelnego, to dość długa historia nad którą ubolewam, aczkolwiek mam nadzieję, że i bez tego uzyskam radę od Was).
Dość długo mieszkałam z mężem na odległość ze względu na jego pracę zarobkowa w innym kraju a moje studia. Mamy 2 synów,którzy w tym roku mieli iśc do szkoły, dlaczego mieli wyjaśnię za chwilkę. Rok temu przeprowadziłam się do męża, który stwierdział,że nie potrafi żyć samotnie...zrozumiałam i zdecydowałam się na przeprowadzkę...wtedyzostał mi rok studiów,które zakończyłam eksternistycznie. Przez rok było wszystko ok,poszłam na intensywny kurs językowy,zajmowałam się dziećmi i domem... Mąż jakoś niespecjalnie pomagał ze względu na pracę,której miał bardzo dużo, było to dla mnie zrozumiałe i tylko czekałam, żeby skończyć kurs językowe,obronić się i szukać czegoś dla siebie. Często wyjezdzałam do Polski, ze względu na szkołę, aczkolwiek wtedy starałam się żeby moja mama bądź tata przyjechali pomóc. W tym roku udało mi się ukończyć kurs i zdac egzamin językowy oraz obronić się... Kiedy wyjechałam do Polski na czas obrony zabrałam dzieci. Niestety, w tym samym czasie( właściwie w weekend przed obroną) mój mąż miał wypadek w pracy... był w szpitalu. W tym czasie dzieci zdąrzyły wrócić z nim i moim tatą do Niemiec. W dniu obrony uprosiłam o pożyczkę na samolot żeby jak najszybciej dostać się do męża...od razu udałam się do szpitala po długiej przeprawie. Jednak po przyjeździe "nie było"już mojego męża...zastałam inną osobę...Jeszcze przy moim ojcu zachowywał się pozornie normalnie...Potem przyjechała moja mama pomóc nam, ponieważ udało się załatwić praktyki w Niemczech. Nagle mąż oświadczył, że chyba mnie nie kocha i się źle przy mnie czuje. Szok. Nie wiedziałam co się dzieje...dlaczego? starałam się rozmawiać z nim ..siedzieliśmy kilka godzin i on nie mówić prawie nic... w tym samym czasie zaczął chować się z telefonem,wychodzić, nie wracać,nie odbierać telefonów oraz coraz więcej pić. Ponieważ rok temu dowiedziałam się o jego zdradach (wybaczyłam bo właściwie dałam sobie wmówić, że to moja wina) zaczęłam coś podejrzewać... no ale on się wyparł. Rozmawiałam na różne sposoby, spokojnie, nie docierało do niego nic. Jakby ktoś podmienił człowieka.... w końcu spakował się (miał urlop ze względu na wypadek kilka tyg) i powiedział,że jedzie do kolegów... nie pomogły prośby,groźby, że wyjedziemy...że nie moze nas zostawić samych (nie mam prawa jazdy a mieszkamy na wsi). Wrócił po 4 dniach i dalej było to samo... w tym samym czasie znalazłam korepsondencję z naszą wspólną znajomą i w treści "kochana". Zrobiłam awanturę, on się wszystkiego wyparł..powiedział, że tak napisał, żeby się zwierzyć, że mu źle...iże przecież nie zrobiły tego w naszym wspólnym środowisku. Własciwie to nawet nie chciał się za bardzo tłumaczyć... zaproponował, żebym wyjechała z dziećmi na jakiś czas do Polski...byłam w szoku, pytałam, co się z nim dzieje, że przecież mieliśmy plany,w końcu skończyłam studia będzie lżej, znajdę pracę..starszy syn miał iść do szkoły. Nic do niego nie docierało, dodatkowo dołożył, że go męczę... i że właściwie to poznał pielęgniarke w szptalu. Zamurowało mnie, nie mogłam uwierzyć, że 10 lat małżeństwa przekresla przez 2 tygodniową znajomość. Potem się tego wyparł. Wróciliśmy do Polski, niestety, był tak zdecydowany, że nie miałam siły opierać się... W drodzę powrotnej żartował z dziećmi i zachowywał się jakbyśmy jechali na wczasy... zapytał moją mamę czemu z nim nie rozmawia i że jak tam ma wyglądać droga to zaraz nas zostawi na ulicy...chciał tez żebyśmy się dołożyły do wyjazdu b przecież nas odwozi... W Polsce został 2 tyg... przez ten czas początkowo nie kontaktowaliśmy się, potem przyszedł bo chciał porozamwiać, zobaczyć dzieci... mówił żebyśmy spróbowali jeszcze raz, że to był błąd, że przeprasza...na drugi dzień mielismy wzajemnie przygotować listę "w jaki sposób zminimy nasze małżeństwo" co nam się nie podoba etc... ja zrobiłam a on przyszedł i powiedział "że właściwie nie ma sobie nic do zarzucenia" znowu zniknął... potem przyszedł, mówił,że nie wie co robić... poszedł, w dniu jego wyjazdu przyszedł prosić, żebyśmy pojechali z nim. Zgodziłam się. Myślałam, że może rzeczywiście za mało się starałam. Po powrocie wszystko zaczęło się od nowa, jak tylko wyszedł do pracy wrócił odmieniony...Znowu znikał, a ja znowu próbowałam rozmawiać z nim. Po tygodniu spakowałam się po raz kolejny,nie miałam siły, byłam w strasznym dole psychicznym, ta sytuacja mnie przerastała...wielka niemoc jaką czułam. Jechaliśmy znowu do Polski, po 4 goidznach mąż przeprosił i nas zawrócił... Skołowana aczkolwiek wierząca, że będzie lepiej,że przecież podjął jakąs decyzję, może zrozumiał,wróciłam. Jednak po raz kolejny nic się nie zmieniło...zbliżał się 1 września.. kolejny tydzień mija. Przypadkiem,chcąc dzieciom puścić bajkę znalazłam w jego komputerze strony internetowe z prostytutkami... Kolana mi się ugieły, mąż planował kiedy i gdzie pojedzie zgodnie z naszymi wyjazdami. Zrobiłam awanturę, nie przyznał się żeby korzystał, płakałam a on twierdział,że sobie ogląda "tak o". Powiedzialam, "dość" wyjezdzam....mąż nie zatrzymywał...płakaliśmy w drodze oboje... Zostałam w Polsce i właściwie pogodziłam się z końcem naszego małżeństwa, czasami pisałam do niego, aczkolwiek stanowczo odniosłam się do tego co zrobił, prosiłam o dokładne daty kiedy będzie kontaktował się z dziećmi,( nie wtedy kiedy ma ochotę po 21) były również zgrzyty co do pieniedzy, ponieważ zostawił nas z niczym. Pożyczyłam pieniadze na wyprawkę dla dzieci do szkoły...zapisałam je i powoli jakoś szło...szczerze poczułam spokój, jedynie jak myślałam o nim wdawał się stres. Nie powiem, było mi niesamowicie przykro, z drugiej strony wszystko zaczęło być łatwiejsze.Wysyłałam CV, byłam na rozmowach kwalifikacyjnych. Mąż odzywał się pisząc jak bardzo chce rozmawiać z dziećmi, jednak jakoś czasu mu brakowało i dzwonił jak kładałam je spać. W następny weekend nasz syn miał urodziny, umówiliśmy się kiedy zadzwoni, jednak nie odezwał się w ogolę. Znowu zadzwonił po 20...nie odebrałam, zaczął dzwnić, pisać do mojej mamy, wyzywać. Olałam. Następny dzień na spokojnie poprosił o rozmowę z synami.... przez tydzień zaczął zachowywał się inaczej, pisał, rozmawialiśmy. Pomimo, iż byłam pewna, że zaczynam sobie układać wszystko bez niego nagle on przyjechał prosząc o przebaczenie... jak nie ten człowiek, wszystko zaczął wyjaśniać, przepraszać, mówił, jak bardzo mu dzieci brakowało, jak "zapijał " czas kiedy był sam. Kilka dni prosił żebyśmy wrócili... naprawdę, widziałam wtedy w nim poprawę... Wrociliśmy... mąż poszedł do pracy a ja znalazłam jego wiadomości z kochanką, naszą wspólna koleżanką...właściwie od początku całej tej historii... mąż się przyznał, powiedział,że dał się zmanipulować, prosi o przebaczenie i żebyśmy poszli na terapię. Wiadomości te wskazywały, że ta osoba pisała dużo złych rzeczy o nas i "radziła" mu odnośnie dzieci oraz mojej osoby.
Starałam się streścić sytuację dość dokładnie,jednak tutaj jest szereg tak silnych emocji, że nie jest to łatwe. Nie mam pojęcia co się z nim stało, nie wierzę, że w normalnych okolicznościach człowiek podjąłby takie decyzje... od kilku dni mąż jest idealny, zajmuje się dziećmi, rozmawia normalnie... czy ona ma 2 twarze, nie potrafę zrozumieć co mogło wywołac takie zachowania. Nie chcę wmówić mu choroby, zalezy mi żeby mu pomóc i oczywiście uchronić dzieci,które musiały zmieniać 3 razy szkołęprzez te wydarzenia.Jestem bezradna, z jednej strony chcę mu pomóc, a z drugiej nie mogę zrozumieć, jak człowiek z którym spędzam czas, jest wesoło i beztrosko może pisac potem tak straszne rzeczy na mój temat.
Bardzo proszę Was o pomoc. Czuję się w potrzasku.
sylwia1975 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-28, 09:42 uzaleznienie czy choroba
witaj jestem zona alkocholika -przemocowca
uzaleznienie jest choroba ,uzalezniony czlowiek to jak doktor Hyde i pan jerryl w jednym ,dobry bo sie czuje winy ,zly bo uzaleznienie wygrywa.
Starasz sie go tlumaczyc i zrozumniec uj NIE DA SIE ,on sam siebie nie rozumi.
U nas bylo tak samo wyzucal mnie zdomu odkad pamietam,ostatnie lata ja go na pare tygodni ,potem sielanka i powtorki z rozgrywki,mao maz zapragnal pic ,ja obiecalam mu rozwod bo seperacja w Holandi trudna-ze wzgledow logistycznych.
I zlozylam o rozwod ,tez kocham meza ,ale picia i od czasu do czasu przemocy nie akceptuje.
Co ty akceptujesz?I nie ma wytlumaczen bo bylem cos tam?????????
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-28, 10:17
sylwia1975 napisał/a:
I zlozylam o rozwod ,tez kocham meza ,ale picia i od czasu do czasu przemocy nie akceptuje.
Mój mąż jest alkoholikiem i na dziś ma rozpoznane problemy psychiczne. Ja nie chciałam rozwodu, bo go kocham, bo jest moim mężem - ślubowaliśmy sobie miłość sakramentalnie i widzę w nich chorego człowieka, to on sam wniósł o rozwód i po dwóch latach sprawy, rozwód został ogłoszony. Zrozumiałam po drodze, że mimo problemów jakie mamy sami ze sobą tj. ja i mąż, jest jeszcze trzecia osoba w naszym małżeństwie - to Jezus Chrystus i mogę żyć Jego mocą, Jego miłością, Jego siłą - bo On jest PIERWSZY.
Dopiero kiedy przyjęłam tą prawdę, moje życie zaczęło się zmieniać.
Rozwód jest złem - i ja nie chcę brać w nim udziału.
Sylwia1975 - czy zdajesz sobie sprawę czym jest rozwód?
sylwia1975 [Usunięty]
Wysłany: 2015-09-28, 16:40 choroba czy uzaleznienie
Zdaje sobie sprawe acz kolwiek nie zyje i nie mnieszkam w polsce,a malozenstwo sakramentalne nie jest,tu seperacja malo praw daje kobiecie jakby jej nie bylo jedyne to to ze dlugi po seperacji sa oddzielne.takze sa roznice w panstwach np w finansach dofinasowniu mnie i dziecka ,praw do dziecka itp
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.