Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Opowieść Stokrotki
Autor Wiadomość
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-18, 15:54   Opowieść Stokrotki

Opowieść Stokrotki
Po zastanowieniu postanowiłam , że nie opiszę danych/szczegółów które mogłyby mnie zidentyfikować przez pracodawce/ kolegów z pracy W związku z tym opowieść nie będzie hardcorowa, ale Wy będziecie mi musieli na słowo czasami uwierzyć.
Opiszę ta historie tak jak ona się działa. Kieruje się w zachowaniu uczuciami wiec próba zrozumienia i dyskusji zachowania w odniesieniu do sytuacji jak bez sensu i nie ma nic wspolnego z logika. Ale moje zachowania zawsze były zgodne z tym co czułam i to było logiczne. Oceny moralne tez są bez sensu, bo nie kierowałam się nimi.
Otóż to stało 10 lat temu.
Gdy wróciłam wieczorem do domu mój mąż siedział blady jak ściana. Powiedział "Złożyłem pozew o rozwód. Mam dziecko. Musze się ożenić. " W taki sposób dowiedziałam się o zdradzie. Starałam się rozmawiać. Powiedziałam, że możemy być razem mimo wszystko, ale on powtórzył "Muszę się rozwieść. Proszę daj mi ten rozwód. Muszę "
Nastepnego dnia go nie było. Jak przyszedł po swoje rzeczy to skradal się i uciekał.
Poinformował tylko dzieci, że mają brata i ze odchodzi.
Zapytałam adwokata czy jest możliwość, że nie zgodzę nią się na rozwód . Ona odpowiedziała, że w takich sytuacjach dobro najmłodszego małoletniego jest dla sądu najważniejsze. Nie mam o co walczyć. I tak przegram.
Osoba życzliwa z jego pracy powiedziała ze ona(kochanka) polowała na kogoś kto jej postawi. dom I upolowala.
Rozwód się odbył. Po rozwodzie ona ( kochanka) zazyczyla sobie że moj maz może spotykać się z dziećmi tylko w jej obecności .Ona wyraża zgodę ( prawdopodobnie najczęściej nie wyraza) na jakiekolwiek jego kontakty z innymi ludźmi. W ich domu nasze dzieci nie są mile widziane, wiec jeśli nie pójdą do pracy lub nie zadzwonia/ on nie zadzwoni to nie ma kontaktu.

Z powodu licznych problemów związanych z tym , że stałam się nagle głównym zywicielem rodziny i problemami z dziećmi ( ktore zaczely wykazywac akty autoagresji) nie walczyłam z nim. Był mi potrzebny , choć na niewiele się przydawal . Poza tym ciągle mówił " przepraszam mam już nowa rodzinę musicie sobie same radzic"
To co mnie bardzo dziwiło to to że z samca alfa, osoby pewnej siebie stał się trzęsącą się galaretą . Ta przemiana nie sprawiła mi ani przyjemności ani satysfakcji. Mimo że byłam zła na niego było mi przykro go takim widzieć.Nie wyglądał wcale na szczęśliwego. I zalil się starszej córce.
Mogłam powiedzieć " jak Ci tak dobrze to dobrze Ci tak" ale prawda była inna po prostu było mi przykro . Tylko , że uważałam ze ruch jest po jego stronie. Przecież go nie odbiję go , jeśli on nie chce.
Teskilam za nim. Przypominały mi się dobre chwile. Moja młodsza córka jest tak do niego podobna , jak patrzyłam na nią ale też na je obie bylo mi przyjemnie.
Poczulam ze jego czesc w jego dzieciach zawsze będzie mi towarzyszyła. A potem we wnukach. (One są bardzo wane dla mnie) I że pozostanie najważniejszym mężczyzną mojego życia. Mimo wszystko. Mimo tych wszystkich złych rzeczy. I to jest też cześć sprawiedliwości , która mu oddaję.
Mimo tego , że nie wróci.
Poza tym jego dziecko. Wiedziałam ile kosztowało to moje dzieci. I nie chciałam to robić temu dziecku.

Było mi bardzo ciężko pełnić 2 role mężczyzny i kobiety w domu. ale nie ma sensu się na ten temat rozpisywać.
Moje dzieci przestały chodzić do kościoła . Powiedziały "mamo wiemy ze jesteśmy patologia społeczna . I że nic już z nas nie będzie Słyszeliśmy o tym dziś, tydzień temu oraz 2 tyg temu . Wiemy to i juz o tym nie chcemy słuchać. "
Mnie też kazania bardzo" budowaly " wiec chodziłam bardzo rzadko. Z kazań dotyczących tego ze nie mam szans wychować dzieci na przyzwoitych ludzi nie wynosiłam nic dobrego. Nie wiem może miałam takie szczęście bo w tym okresie tylko takie były kazania.
Najbardziej wkurzył mnie ksiądz , który zaczął się modlić by zniknęły przeszkody przeszkadzajace osobom w nieformalnych związkach zawrzeć ślub kościelny. Zrozumiałam ze modli się o moją śmierć. Było mi bardzo przykro.
Ja nikogo nie miałam /nie mam od 10 lat. Chciałam przyjmować komunię , poza tym czułam ze stracę siłę i nie będą jej już miała. Opuszcze tez dzieci, a to bylo dla mnie nie do zaakceptowania bo mialy tylko mnie.Z drugiej strony nie mialam jakiś specjalnie mocnych pokus.

Któregoś dnia zadzwonił i powiedzial ze zawiadamia mnie ze jest chory i nie wie ile bedzie zyl i jak dlugo bede dostawac alimenty. Myślałam że umrze w ciągu 2-3 miesięcy
Wtedy bardzo głęboko uświadomiłam sobie , że chcę by zyl . Mimo tego że jego smierc dałaby mi szanse na powtorny związek .
Przygotowalam dzieci. Pomogłam mu.wtedy zalatwilam lekarza. Wtedy po raz pierwszy spotkaliśmy się emocjonalnie. Zrozumiałam, że chcę się z nim spotkać. Chciałam powiedzieć mu ze jest nadal i pozostanie dla mnie ważny mimo tych wszystkich złych zdarzen. Nie chciałam by umierał w tak wielkim poczuciu winy.
Potem okazało się ze nie umrze mimo że jest nadal chory. Do spotkania nie doszło, wykręcił się sianem.
I tu Wy macie udział w tej historii.
Trafiłam na forum z zupełnie innego powodu. Miałam do Was wiele uzasadnionego żalu. Poniewaz nie wiedziałam co dalej to uznałam ze zanim przyjdzie mi coś mądrego do głowy to popisze i popomagam innym. Pisząc o ziemi obiecanej wiedziałam że ja sama jej nie osiągnę. Ze nie mam szans. Wierzyłam natomiast ze mogą osiągnąć ja inni. Ale gdy zaczęłam rozmawiać z innymi i słuchac jak się cieszą z powrotów to pomyślałam może zadzwonię i powiem mu coś miłego. To mogę zrobić. I tylko to. Zadzwoniłam . Trochę porozmawialismy o starszej córce Powiedział ze przyjedzie się spotkać. Powiedziałam ze jak przyjedzie to może herbaty by się ze mną napił. " A może bym się napił " Odpowiedział.
To powiedzialam" a może bym Twojego syna zibaczyla, bo nigdy go nie widzialam" " Wszystko przed Tobą" odpowiedzial
Oczywiście nie obiecuje sobie zbyt dużo. Ale gdyby mi się udało z nim pojednanie to nawet to by mi wystarczyło.
I tak to duży postęp . Także dzięki Wam. Zrobiłam to własnymi słowam8, ktore kierowalam do Was. Jezus ma poczucie humoru.
 
     
Ania65
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-18, 17:39   

Stokrotko pozwoliłam sobie przenieść twój wątek tutaj, bo mam wrażenie, że tematem przewodnim nie było jednak dziecko w kryzysie. Jeśli jednak masz coś przeciwko to pisz, mogę go z powrotem przesunąć.

Cieszę się napisałaś nam więcej o sobie.

Współczuję ci, bardzo przykra i trudna sytuacja cię spotkała. Mam nadzieję, że nasze forum pomoże ci odnaleźć właściwą dla siebie drogę.
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-18, 18:02   

Rozumiem , że można się odnieść ?
 
     
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-18, 18:33   

zrobilam tak jak poradzila Monis. sama uwazam , ze nie jestem dziecko w kryzysie Ale nie umialam inaczej. Mozna sie odniesc i mozna pytac jesli chcecie
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-18, 19:23   

Stokrotka10101 napisał/a:
Zapytałam adwokata czy jest możliwość, że nie zgodzę nią się na rozwód . Ona odpowiedziała, że w takich sytuacjach dobro najmłodszego małoletniego jest dla sądu najważniejsze.


Nie bardzo rozumiem .
Byliście małżeństwem z dziećmi .
Mąż dorobił następne , tyle że w kochanką .
I niby według tego adwokata dobro tamtego dziecka miało być "ważniejsze" dla sądu ? :shock:
Dla mnie jakieś bzdury .

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Stokrotka10101 napisał/a:
Powiedział "Złożyłem pozew o rozwód. Mam dziecko. Musze się ożenić. "


Dla mnie kolejna bzdura jakaś , tym razem w tłumaczeniu męża ( nie adwokata ) .
Facet ma rodzinę i dzieci .
Darabia z kochanką i TO DZIECKO
ma być niby argumentem na rozwód i branie następnego "ślubu" ?
......... logiczne byłoby , żę po prostu woli być i wybrał kochankę
a dziecko tylko przyspieszyło jego wyprowadzkę
A może po prostu kochanka zażądała , że ma się określić
i wynieść od żony , złozyć pozew itd.

---------------------------------------------------------------------------

Stokrotka10101 napisał/a:
Któregoś dnia zadzwonił i powiedzial ze zawiadamia mnie ze jest chory i nie wie ile bedzie zyl i jak dlugo bede dostawac alimenty. Myślałam że umrze w ciągu 2-3 miesięcy


Załóżmy , że istotnie myślał , że umrze .
Wtedy fakt , raz dwa uświadomił sobie , że czas się dla niego kończy .
Dobry kopniak dla przemiany .


A jak tam jego relacje z nową ( juz starą żoną ) .
Czy aby nie znudziła mu się ?
Teraz to ty jesteś jakby nowa i atrakcyjniejsza .



............... to tyle co mi się rzyciło , bez wielkiego myślenia
 
     
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-18, 22:47   

mare1966 napisał/a:
Stokrotka10101 napisał/a:
Zapytałam adwokata czy jest możliwość, że nie zgodzę nią się na rozwód . Ona odpowiedziała, że w takich sytuacjach dobro najmłodszego małoletniego jest dla sądu najważniejsze.


Nie bardzo rozumiem .
Byliście małżeństwem z dziećmi .
Mąż dorobił następne , tyle że w kochanką .
I niby według tego adwokata dobro tamtego dziecka miało być "ważniejsze" dla sądu ? :shock:
Dla mnie jakieś bzdury .

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Stokrotka10101 napisał/a:
Powiedział "Złożyłem pozew o rozwód. Mam dziecko. Musze się ożenić. "


Dla mnie kolejna bzdura jakaś , tym razem w tłumaczeniu męża ( nie adwokata ) .
Facet ma rodzinę i dzieci .
Darabia z kochanką i TO DZIECKO
ma być niby argumentem na rozwód i branie następnego "ślubu" ?
......... logiczne byłoby , żę po prostu woli być i wybrał kochankę
a dziecko tylko przyspieszyło jego wyprowadzkę
A może po prostu kochanka zażądała , że ma się określić
i wynieść od żony , złozyć pozew itd.

---------------------------------------------------------------------------

Stokrotka10101 napisał/a:
Któregoś dnia zadzwonił i powiedzial ze zawiadamia mnie ze jest chory i nie wie ile bedzie zyl i jak dlugo bede dostawac alimenty. Myślałam że umrze w ciągu 2-3 miesięcy


Załóżmy , że istotnie myślał , że umrze .
Wtedy fakt , raz dwa uświadomił sobie , że czas się dla niego kończy .
Dobry kopniak dla przemiany .


A jak tam jego relacje z nową ( juz starą żoną ) .
Czy aby nie znudziła mu się ?
Teraz to ty jesteś jakby nowa i atrakcyjniejsza .



............... to tyle co mi się rzyciło , bez wielkiego myślenia


Ad 1 tak mi powiedział adwokat naprawdę.
Ad 2 sama nie znam prawdy Kochanka zażądała . Nawet od teściowej żądała
Ad 3 być może chciał się zmienić ale mu przeszło.
Ad 4 . Nie mam pojęcia. . On nie rozmawia na te tematy nawet z wlasną matką. Ostatnio matce w tajemnicy się przyznał ze jego nowa żona nie zgadza się na spotkania z dziećmi.
Mogły mieć więcej zaufania.
Jeśli nie chce zmiany uszanuj jego decyzje.
 
     
hubcia576
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-19, 06:41   

Czytałam👣
 
     
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-19, 09:11   

Mare niestety straszne żałuję ale musiałam znacznie okroic te historie.
Nie wiem czy musiał czy chciał rozwodu.
Na pewno pewno nie było tak jak mówił " sam nie wiem jak to się stało ze ona w ciążę zaszla"
FAKTY
Romans był pracowniczy. Za to jest paragraf.
Dotarłam do byłego męża tej pani i do akt sprawy o ustalenie ojcostwa.
Więcej nie mogę powiedzieć. Reszta na priv. jeśli chcesz lub ktoś inny chce
 
     
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-19, 09:13   

Chcieliście tej historii i tylko Mare i Hubcia ? Oprócz oczywiście Lustra z którym rozmawiam stałe przez sms i telefon.
Dziękuję Wam przyjaciele
 
     
Obudzony
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-19, 10:05   

Stokrotko wiedz ze to dzięki tobie mam siłę i ogromna motywację do walki. Czasami są chwile kiedy nie widzę sensu ale wiem ze wtedy musze bardziej się starać. Zrobiłem ogromny krok do przodu. Wiedz ze to dzięki Tobie 😆
 
     
mare1966
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-19, 10:28   

Stokrotka10101 napisał/a:
Romans był pracowniczy. Za to jest paragraf.


Paragraf jest za molestowanie , a nie za romans .
Życie prywatne pracowników , to prywatna sprawa , a nie firmy .
No chyba , że odbywało się w godzinach służbowych ,
ale wtedy konsekwencje tylko z kodeksu pracy , regulaminu zakładowego .


Stokrotka10101 napisał/a:
Na pewno pewno nie było tak jak mówił " sam nie wiem jak to się stało ze ona w ciążę zaszla"


Ja rozumiem , ze ona się "zabezpieczała" czy on
i stąd to zdziwienie .
........ no chyba , że nie współżyli i stąd jego zdziwienie :roll:
( ale to chyba odpada )
 
     
Gianna
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-19, 10:35   

Stokrotka10101 napisał/a:
Chcieliście tej historii i tylko Mare i Hubcia ?
przeczytałam wczoraj Twoją historię Stokrotko i "trawię " ją... po zapowiedziach spodziewałam się trochę czego innego ( pisałaś o pograniczu kultur itd). Ta historia jest opowiedziana tak "lajtowo", nie ma w niej żadnych emocji, towarzyszących zwykle takim trzęsieniom ziemi w rodzinie, że aż....nie wiem, co myśleć.
Ale dzięki, że napisałaś! :-D
 
     
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-19, 11:32   

mare1966 napisał/a:
Stokrotka10101 napisał/a:
Romans był pracowniczy. Za to jest paragraf.


Paragraf jest za molestowanie , a nie za romans .
Życie prywatne pracowników , to prywatna sprawa , a nie firmy .
No chyba , że odbywało się w godzinach służbowych ,
ale wtedy konsekwencje tylko z kodeksu pracy , regulaminu zakładowego .


Stokrotka10101 napisał/a:
Na pewno pewno nie było tak jak mówił " sam nie wiem jak to się stało ze ona w ciążę zaszla"


Ja rozumiem , ze ona się "zabezpieczała" czy on
i stąd to zdziwienie .
........ no chyba , że nie współżyli i stąd jego zdziwienie :roll:
( ale to chyba odpada )


Ad 1 No wlasnie Mare, no wlasnie. + w godz sluzbowych . Az mi rece opadaja jak mozna byc tak glupim.
Bylo ich dwie . Z tá kochanká to chyba byl romans. Ale naprawde pokrzywdzona byla mlodziutka dziewczyna. Nawet jego przyjaciel sie na niego wkurzyl
Kochanka wiedziala czego chce i jakie karty ma w réku.

Ad2 Kochanka nie zabezpieczala sie to oczywiste .On zdejmujac majtki myslal ze wszystko mu sié upiecze.W ogole nie rozpatrywal takiego obrotu sprawy. Stad zdziwienie
 
     
Stokrotka10101
[Usunięty]

Wysłany: 2015-09-19, 13:07   

Gianna napisał/a:
Stokrotka10101 napisał/a:
Chcieliście tej historii i tylko Mare i Hubcia ?
przeczytałam wczoraj Twoją historię Stokrotko i "trawię " ją... po zapowiedziach spodziewałam się trochę czego innego ( pisałaś o pograniczu kultur itd). Ta historia jest opowiedziana tak "lajtowo", nie ma w niej żadnych emocji, towarzyszących zwykle takim trzęsieniom ziemi w rodzinie, że aż....nie wiem, co myśleć.
Ale dzięki, że napisałaś! :-D


Wiesz Gianna, opisalam historie malzenstwa bo to wszyscy pisza. I tak byla dluga. gdybym chciala wszystko napisac to zajeloby mi to ok 50 stron. Ktoby to chcial czytac?
Mam opory przed opowiadaniem swojej historii, poniewaz ludzie reaguja na niá dziwnie.
to tak jak na treningu rozwojowym,, ktorego uczestnikami byli psycholodzy i psychiatrzy, gdy sie poznalismy to naklonili mnie na opowiedzenie historii z dziecistwa.
jak juz opowiedzialam to grupa milczala przez godziné. a potem kolega psychiatra wstal i powiedzial " nie wierze Ci. klamiesz . takich ludzi jak Ty nie ma . albo popelniaja samobojstwa , albo sa ciezko chorzy. a Ty jestes zdrowa"
W wieku 9 lat zerwalam z kutura polska i weszlam w kulture Dalekiego Wschodu.. Moze dlatego, ze moj kolega byl bity rozpalonym do bialego pogrzebaczem, a szkola ktora sie tym zainteresowala kupila mu (tylko to dla nie go zrobili) dresy by sie nie wstydzil cwiczyc na WueFie. a ja sie z tym nie moglam pogodzic. A takze z powodu wielu innych spraw.
W wieku 9 lat zylam nadzieja ze znajde sie wsrod lepszej kultury i lepszych ludzi. Po jakims czasie moje marzenia spelnily sie nie tylko czytaniem ksiazek i fimami ale i osobistymi relacjami. potem byli Indianie , Hawajczycy. Potem jeszcze inne kutury Arabowie + wiele innych
To prawda Gianna, ze nie mam takich emocji. Czytalam ze ludzie, ktorzy byli w obozie koncentracyjnym spiewali kolysanki i opowiadali sobie bajki. I ja to bardzo dobrze rozumiem, mimo, ze w takim obozie nie bylam
Gianna gdy wokol bylo tak duzo niedobrych zdarzen i niedobrych emocji i to mialam po prostu tego dosyc. I to co ja robilam to szukalam nadziei i dobrych rzeczy i temu dawalam sile. to byla moja decyzja co wzmacinam. przestalo mi zalezec tez na sprawiedliwosci. Bo to przeszkadzjalo mi zyc tymi wszystkimi dobrymi sprawami. I moge Ci z calym przekonaniem powieziec , ze gdybym zrobila inaczej to zlo zniszczylo bym mnie i juz bym nie zyla.
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,05 sekundy. Zapytań do SQL: 8