Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Mąż jest wulgarny, chamski, zaczynam się go po prostu bać :(
Mam to samo, to nie jest ten sam człowiek. Nigdy wcześniej się tak nie zachowywał. Dlaczego się tak dzieje ? Nie potrafię tego zrozumieć.
duzapanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-17, 10:55
Dziś mi napisał ze nie będę miała spokoju póki się nie wyprowadze. A jeszcze wczoraj twierdził że chce ustalić warunki żebym nie była pokrzywdzona.
Bety [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-17, 10:59
mąż czegos chce, a Ty utrudniasz, stoisz na przeszkodzie jego "szczęścia"
gdyby nie Ty realizowałby bez przeszkód swoje plany, które w obecnej sytuacji wydają mu się jak najbardziej słuszne
dlatego całą niemoc i wynikająca z tego agresję kieruje w Twoją stronę
wiele razy na forum było już to wyjaśniane- nie należy tego tak bardzo brać do siebie
po prostu tak jest na tym etapie i już
jest szansa, że gdy mąż "załapie" , że Ciebie to niewiele rusza, to przestanie
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-17, 11:01
Nie daj się zastraszyć mężowi. Nie reaguj na jego zaczepki czy to słowne, czy pisane.
On Cię prowokuje, utrudnia życie, aby "mieć Cię z głowy".
Nie usuwaj mu się sama z jego drogi. Niech on weźmie na siebie ciężar opuszczenia rodziny.
Bety [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-17, 11:02
to teraz zastrasza i to jest przemoc
masz prawo mieszkać w mieszkaniu i masz prawo mieć spokój
ja mojemu męzowi napisałam, że jak sie nie uspokoi z przemoca slowną zgłosze sprawę do ośrodka pomocy społecznej jako przemoc (wczesniej sie skonsultowałam ze specjalistą, czy faktycznie to jest przemoc, i była)
po tym sie uspokoił na dobre
Bety [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-17, 11:04
teraz się dużo decyduje w Twoim małżeństwie i zachowaj spokój
mąż sprawdza na ile może sobie pozwolić
tak jak pisze Twardy, zachowaj swoją pozycje, nie atakuj nie prowokuj, ale tez niczego mu nie ułatwiaj
stabilnie
bartez119 [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-17, 11:57
Witam Cię Duzapanna. Właśnie przerabiam to samo co ty.współczuję ci bo wiem co czujesz, jak czytam twoje posty to stwierdzam że u mnie jest tak samo. Tylko ze u mnie są zaangażowane małe dzieci i to jest dla mnie duży ból. Będziemy się razem wspierać.Z Bogiem
duzapanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-17, 12:10
Dziękuję za wszystkie wasze rady. To dla mnie ważne ze nie jestem całkiem sama.
Jestem w szoku ze coś takiego się dzieje. Zachowania i słowa których nigdy bym się po moim mężu nie spodziewała.
Minął jeden dzień a już są wulgarne smsy, groźby ze mnie wyrzuci, że zmieni zamki, że pozaluję, i takie nie wprost ze coś mi grozi.
Drabinka [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-17, 17:37
Nie kasuj żadnych esemesów, wiadomości.
duzapanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-17, 21:05
Czytam jeszcze raz to co napisaliście i próbuję się ustawić do pionu.
Już myślałam że złapałam trochę siły, że jakoś sobie radzę, a tu znów nieznane przede mną i strach zagląda w oczy.
Mąż przegrzebał mi laptopa pod moją nieobecność. Szuka na mnie "haków". Podobno smaruje pozew rozwodowy w tym tygodniu.
Mam w sobie tyle gniewu, na który nigdy sobie nie pozwalałam. Czuję i zawód zbierający się przez całe sześć lat, i krzywdę, i ból. Rozumiem jego cierpienie. I w ogóle wszystko co się z nim dzieje. A jednocześnie nie pojmuję jak może robić z siebie taką świętą ofiarę.
Ufam Panu Bogu, że z Nim nie zginę. Wołam ciągle ratuj, ratuj! A On wprawdzie podtrzymuje mnie przy życiu, ale żeby to był jakiś specjalny ratunek to nie powiem. Te wszystkie ostatnie lata ciągle się modliłam: uzdrów mnie, napraw, zrób coś z tą depresją, bólem, bo sama nie umiem, bo zwariuję w końcu, nie wytrzymam z bólu. Modliłąm się o wiarę, o wytrwałość, ale starczało mi ich na bardzo krótko. Potem odchodziłam, robiłam głupoty za każdym razem większe. Potem jeszcze rozpaczliwiej chciałam wrócić.
Wiem że moje grzechy to mój wolny wybór. Ale i tak mam żal do Boga że mi na nie pozwolił. Tyle razy powstrzymywał mnie przed czymś, to czemu przed zdradą nie mógł?
Czemu moje życie to od zawsze musi być taki straszny brak wszystkiego: miłości, bezpieczeństwa, zrozumienia, przyjaciół, rodziny. Od 31 lat ciągle mi wszystkiego brakuje i Bóg wcale mi tego nie daje. Mimo że wiem że nikogo nie mam poza Nim. Mimo że nie mam nic do stracenia, nic czego bym się trzymała zamiast Niego.
Chodzę na terapię i to jest dobre, bo pozwala mi siebie zrozumieć, poukładać, uporządkować. A jednocześnie w wielu rzeczach które sobie wyrzucałam jako swoją winę, już tej winy nie dostrzegam. Nie popełniam grzechów z rozmysłem, dla przyjemności, czepiam się czasem czegoś jak tonący brzytwy, bo mi się na dany moment wydaje że nie ma innego wyjścia.
Odkąd pamiętam, wszystkie moje wysiłki kierują się tylko ku temu żeby nie zwariować z bólu.
Bóg mi nalepia doraźne plasterki, ale bólu nie zabiera.
Bety [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-18, 07:49
Kochana, czekasz na cud- a ten cud właśnie się dzieje. Twoje "wyprowadzenie z Egiptu, z domu niewoli" właśnie trwa. Podczas mojego kryzysu często czytałam sobie tę historię Izraela i utożsamiałam ze swoim życiem.
Piszesz o depresji, o smutku, o cierpieniu.
To jest Twoje zniewolenie, twój "dom niewoli".
Z tego Bóg Ciebie wyprowadza, choć nie jest to łatwa droga.
Ja dopiero oparłam się na Bogu, jak odszedł mąż, zrobiłam 12 kroków.
Depresja zniknęła
Lęki odeszły
Jeśli wracają- wiem co robić, żeby sobie pomóc.
Jak dobrze wykorzystasz ten czas- masz szansę na wyzdrowienie, a to inna jakość życia.
Ja dużo bym dała, żeby mąż wrócił, żebyśmy mieli normalną rodzinę. Ale mojego spokoju i zdrowia emocjonalnego nie poświęcę już na to.
Powierzaj się codziennie Bogu- choć dziś tego nie widzisz, idąć jakby po pustyni, w tym "szaleństwie jest metoda", na pisaku jest ścieżka i Ciebie Bóg nią prowadzi.
moc nadziei [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-18, 14:04
duzapanna
na krokach uczę się rozumieć, że Bóg weźmie ode mnie tyle ile ja mu oddam sama
jeśli pozostawiam coś, co chcę sama kontrolować, to On tego mi siłą nie będzie odbierał.....
duzapanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-18, 23:25
Bety, Moc nadziei, czytam Was i zastanawiam się, zresztą nie pierwszy raz, co jeszcze mogę oddać. Co mam zostawić, skoro już dawno wzystko Bogu oddałam. Niczego nie kontroluję, nad niczym nie panuję, co mam jeszcze zostawić?
I doszłam wreszcie do wniosku, że nic :)
Że od dawna przychodzę do Boga ze wszystkim co mam i wszystko fajnie, tylko mówię Bogu: zobacz, przyszłam, rób mi teraz cuda. Szybko bo nie wytrzymam. Teraz, zaraz, weź mi wszystko napraw. Bo widziałam że innym naprawiasz i ja też chcę.
Już od jakiegoś czasu miałam nieprzyjemne przeczucie, że cuda nie muszą być szybkie, a Boże działanie może być mocno rozwleczone w czasie. Jakoś nie wiem, wcześniej na to nie wpadłam.
Parę dni temu słuchałam kazania o. Szustaka do sucharów. O tym, że czasem trzeba być takim depresyjnym sucharem dłuższy czas. Że nie wszystko się da od razu. Że Pan Bóg nie zawsze leci od razu z ratunkiem. Wyłam z bólu słuchając tego. Dosłaownie. Bo ja NIE WYTRZYMAM.
A już dzisiejsze czytanie o Gedeonie, to mnie dosłownie dobiło.
Pan Bóg powiedział "Pójdziesz z siłą jaką masz".
Czyli nie będzie fanfar, znaków, nie czekaj na nic, idź z tym co masz. No fajnie.
A terapeutka powiedziała, że można mnie porównać do rodzącego się dziecka. Boli, boję się, niewiele ogarniam, ale wszystko idzie w dobrym kierunku.
No to nie wiem. Może i idzie. Najtrudniejsze dla mnie to dać Bogu czas.
W sumie dobre to porównanie do Izraelitów wychodzących z Egiptu. 40 lat to strasznie długo. A Mojżesz tyle się nastarał i w ogóle do Kanaanu nie wszedł
duzapanna [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-22, 01:30
Po każdym takim dole budzę się o krok dalej. Pomyślałam: dobra Panie Boże, przejdę tę pustynię.
I od tej chwili ciągle mam takie przekonanie, że wszystko idzie bardzo dobrze. Niezależnie od tego jak czuję się przygnębiona, smutna, czy choćby zmęczona, zupełnie niezależnie coś mi powtarza: to nic, wszystko idzie zgodnie z planem.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.