Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2015-08-14, 12:27 Sakrament małżeństwa a przygotowanie do niego
Chciałam podzielić się z Wami moim spostrzeżeniem z ostatnich dni.
To chyba dobre miejsce, a jak nie, to proszę moderatorów o umieszczenie we właściwym.
Jakiś czas temu była dyskusja poboczna na czyimś wątku dot. przygotowania do małżeństwa.
Bardzo tam wytrząsał sie Mare na temat nieodpowiedzialnego przygotowania, dziwnego podejścia KK do przygotowania...itp.
Miałam wtedy inne zdanie, co on - za co Mare przepraszam.
Mam dobrego kolegę, który w wieku 41 lat w końcu trafił na swoją miłość życia (36 letnią)
Czyli oboje już nie są dziećmi.
Zamieszkali ze sobą ponad rok temu, a teraz przygotowują się do małżeństwa - ślub na początku października.
Opowiadał ostatnio jak to chodzą na te nauki, powinno ich być ileś tam, ale udało im się załatwić, że zrobili sobie "kombo" i skompensowali 2 czy 3 tygodnie w jeden weekend.
Spotkanie z psychologiem, które ma trwać miesiąc ( dwa spotkania w odstępie miesiąca) zrobili na jednym spotkaniu.
Jeszcze tylko dni skupienia, ale to się odhaczy szybko...i już!
Co wyniósł z tych spotkań? moim zdaniem naprawdę nic.
Mówił tam tak, jak sytuacja wymagała i jak oczekiwano, czyli, że Bóg jest najważniejszy, a potem miłość...
na pytanie, czy powiedzieli mu co to jest miłość, powiedział - to wszyscy wiedzą, przecież to uczucie.
Opowiedział dyskusje z prowadzącym księdzem o tym, że prawo kanoniczne nie nakazuje spowiedzi indywidualnej, bo wystarczy powszechna.
Na pytanie czy chce być Marcinem Lutrem i może pomylił sobie kościoły? - zdziwienie, o co mi chodzi?
Na pytanie - to po co Ci ślub kościelny i cały ten cyrk, skoro to tylko pic na wodę usłyszałam - dla białej sukni i rodziny.
Na koniec usłyszałam, że wszystko się da załatwić, jak się z księdzem pogada w odpowiedni sposób. masakra
Powiem, że byłam w lekkim szoku.
KK ma jakąś możliwość weryfikacji takich zachowań. Przecież to się da wyczuć w rozmowie z takim petentem.
Ale dopuszcza się do takiego sakramentu, bo.... tego nie pojmuję
Dobrze im życzę. Lubie ich oboje, znam od dawna jego...ale ogarnia mnie przerażenie.
Mam im w prezencie ślubnym dać link do Sychar?
Ktoś sprawdza, pilnuje, kontroluje...księży i pracowników cywilnych zatrudnionych przy przygotowaniach do sakramentu?
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-14, 14:19
lustro napisał/a:
Miałam wtedy inne zdanie, co on - za co Mare przepraszam.
Nie wiem, jak Mare, ale ja cieszę się bardzo za te słowa. Nie tak dawno nasza Lustro była pierwszą niepokorną wojowniczką, a teraz staje się pierwszą ewangelizatorką. Chwała Panu!
Droga Lustro
Zgadzam się z Tobą w 100%. Obecnie Sychar prowadzi szeroką akcję uświadamiania znaczenia sakramentu małżeństwa przed synodem. Synod będzie niedługo, to może potem rozpoczniemy akcję docierania do księży i uświadamiania ich, jak ważne jest przygotowanie do małżeństwa?
Sam nie miałem takiego kursu, bo formalności związane z moim sakramentem małżeństwa załatwiał znajomy ksiądz żony i nam je odpuścił. Uznał, że moje świadectwo z klasy maturalnej z religii wystarczy. A ja byłem do niedawna zielony w tej materii jak szczypiorek. Dopiero kryzys zmusił mnie do przygotowania się do małżeństwa, którego praktycznie już nie ma.
jacek12k [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-15, 10:36
lustro napisał/a:
Na pytanie - to po co Ci ślub kościelny i cały ten cyrk, skoro to tylko pic na wodę usłyszałam - dla białej sukni i rodziny.
I tu jest sedno sprawy. Dla ładnej uroczystości robi się cyrk z sakramentu. I żeby nie było, że kogoś oskarżam bo, może i trochę kontrastując, piszę o samym sobie teraz, który swego czasu też więcej myślał o tym, że tak trzeba bo wszyscy tego oczekują.
Pamiętam, że nikogo, ale to nikogo wtedy nie obchodziło czy ja wiem co to jest małżeństwo, czy ten kurs np coś mi dał, czy tylko "odfajkowałem" zajęcia.
I co to jest małżeństwo i miłość dowiedziałem się dopiero po latach kiedy moje małżeństwo legło w gruzach. I teraz jego odbudowa to długa i ciężka droga, której kawałek za mną i cały wielki kawał przede mną.
Po latach sądy kościelne (sądy biskupie?) robią długotrwałe śledztwa czy małżeństwo było czy nie. Mam dziwne wrażenie, że omyłkowość takich sądów jest całkiem spora.
A, jak pisze Lustro
lustro napisał/a:
Przecież to się da wyczuć w rozmowie z takim petentem.
"na początku" jest to o wiele łatwiej zauważyć, że małżeństwo może nie być ważne.
Nie rozumiem dlaczego tak się dzieje. Ktoś wie dlaczego tak jest?
jacek12k [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-15, 10:39
Ale się pożaliłem na kościół w poprzednim poście
Ale pisząc poważnie, jestem głęboko przekonany, że kościół powinien zwracać o wiele większą wagę do tego jak kto jest przygotowany do sakramentów. Bo podobnie myślę jest z innymi sakramentami jak np pierwsza komunia święta czy bierzmowanie.
tereska [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-15, 10:43
Jacku Sychar piszesz o małżeństwie, którego praktycznie już nie ma. Rozumiem o czym piszesz, ale pamiętaj, że Bóg widzi was cały czas razem jako jedno ciało, tak jak was połączył w dniu ślubu.
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-15, 10:48
Teresko
Wiem o tym. Ja napisałem, że po ludzku mojego małżeństwa nie ma. Ja jednak żyję tak, jakby ono było.
Jeżeli Bóg dał nam wolną wolę i pozwala nam (do czasu!) robić to, na co mamy ochotę, to i ja nie mam wyboru i muszę pozwolić robić mojej żonie to, na co ona ma obecnie ochotę, choć zapewne nie jest to ani zgodne z przykazaniami, ani mi się nie podoba.
Czy teraz wyraziłem się już jasno?
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-15, 20:28
lustro napisał/a:
Dobrze im życzę. Lubie ich oboje, znam od dawna jego...ale ogarnia mnie przerażenie.
Mam im w prezencie ślubnym dać link do Sychar?
Żartujesz lustro?
Aby się dowiedzieli, że zwiazki to zdrady, traumy, kryzysy itp?
Niech choć kilka lat żyja w nieświadomosci
Jeśli za naszych czasów nie robiło się cyrków ze slubu tylko było tak jak powinno być
to czemu na forum tylu ludzi?
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-15, 20:42
grzegorz_ napisał/a:
Jeśli za naszych czasów nie robiło się cyrków ze ślubu tylko było tak jak powinno być to czemu na forum tylu ludzi?
Przez wiele lat nasze małżeństwa jakoś funkcjonowały, dopiero niedawno niektórzy nauczyli się żyć nie według zasad, tylko według swojego widzimisię. A nowe małżeństwa od razu mają zły przykład.
Zwróćcie uwagę, że kryzysy masowo zaczęły się jakieś 10-15 lat temu. Wcześniej tego nie było. Wszyscy zachłysnęli się wolnością. Od czego? Od zasad. Teraz każdy ustala swoje zasady.
Ja też byłem dzisiaj na ślubie kościelnym córki znajomych. Ilu ludzi nie potrafiło się zachować. Najważniejsze były zdjęcia, filmy i wygląd ludzi. Fotograf próbował raz odgonić muchę (udawał, że się żegna?), ale zdjęcia robił z drona...
To jest teraz ważne.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-15, 21:32
Ja problem widze przynajmniej w "dwóch odsłonach".
Nauki przedmałżenskie, nawet perfekcyjnie przeprowadzone, nie uchronią ludzi ani w 100% ani nawet w 50% od tego, co ich w życiu czeka.
Świat się bardzo mocno zmienił. Zdemoralizował się.
To co kiedys było nie do przyjęcia, teraz jest normą...i tak jest.
Tu rola rodziców i ogromna rola wpływu otoczenia, na widzenie świata, swojej w nim roli...młodych.
Nauki mogą cos w teorii uświadomić. Ale mieć swiadomośc a stanąć twarzą w twarz z praktyką, to jednak nie to samo.
Mnie zdecydowanie jednak niepokoi jedno - lekkośc podejścia KK do udzielania sakramentów.
Jak sie startuje w przetargu, to trzeba złozyc sporo dokumentów, zaświadczeń...urzędowych. Bez nich nie ma opcji dopuszczenia do przetargu.
Nie dostanie się zaswiadczenia z US, ZUS, SANEPiDU itp bez dopełnienia wszystkich formalności i spełnienia wymaganych waruków.
A to tylko zaświadczenia przecież.
A w kosciele można pójśc na skróty w procedurach, które sam KK wyznacza, żeby sakrament nie był udzielany świętokradczo.
Tego nie pojmuję.
To nie jakis tam przetarg, to błogosławieństwo BOGA.
Kto jak nie kościół, ma znac wagę rzeczy?
Jeżeli KK sam nie szanuje własnych zasad, to kto je ma szanować ?
Ania65 [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-15, 22:19
Lustro Kościół to my. Każdy z nas, nie tylko księża. A ci księża podobnie jak my świeccy mają jakieś rodziny, w których są im przekazywane jakieś postawy i wartości, potem dorastają, studiują i wyrabiają sobie jakiś stosunek do świata do swojej służby, jedni są święci, a inni nie. Każdy odpowiada za siebie, jest dorosły i wolny. Oczywiście zgadzam się że byłoby lepiej gdyby kapłani byliby zawsze uczciwi i rzetelni.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-15, 23:02
Jacek-sychar napisał/a:
Zwróćcie uwagę, że kryzysy masowo zaczęły się jakieś 10-15 lat temu. Wcześniej tego nie było.
Jacek czy uważasz, że "nie było rozwodów"= nie było kryzysów ?
Nie słyszałeś 20-30 lat temu o rodzinach patologicznych? o kobietach bitych przez mężów?
Nie miałeś kolegów w podstawówce z takich patologii?
Nie widziałaś w dniu wypłaty, po południu tych facetów przewracających się po ulicach?
Nie słyszałeś o masowych aborcjach "za komuny"?
Lustro.
Za naszych czasów też można było wszystkie formalności przed ślubem załatwić ekspresowo.
Gdy "panna" była w zaawansowanej ciąży to się płaciło i formalności "jakoś" się załatwialo.
A że pewnie co druga "panna" szła w ciąży do ołtarza to i załatwianych kursów przedmałżenskich i innych papierków było sporo.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-16, 08:08
Ania
Tak, Kościół to my, wiec moze powinnismy wywrzeć jakiś nacisk na "urzedników" kościelnych ?
Jaki masz wpływ na działania ksiedza, który wszystko moze załatwic za np. kase? (na ogół za kasę). W ogóle masz jakiś?
I to znaczy, że nalezy poprzestac na przyglądaniu sie takim praktykom?
Grzegorz
Jasne, że za "naszych czasów" ( i wczesniej też) wszystko było do załatwienia ... za kasę.
Ale, jeżeli się z tym zgodzimy, to po co drzeć szaty nad plaga rozwodów itp? łamaniem przysiegi i deptaniem sakramentu...?
Take zycie - i tyle.
Kari [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-17, 09:29
Jeżeli ktoś wie o księdzu, który za kasę zwalnia narzeczonych z kursów przedmałżeńskich to powinien poinformować stosowny wydział kurii. Ja takich księży nie znam. Słyszałam natomiast o zwolnieniach z kursów z tzw. " życzliwości" i po znajomości, bo np narzeczeni uczestniczą w grupach parafialnych. Absolutnie nie powinno tak być, jest to wielka strata dla narzeczonych.
Natomiast nie da się narzeczonym powiedzieć "wszystkiego" o małżeństwie i rodzinie podczas kursów, czy w ciągu niewielu minut w poradni w czasie obowiązkowych spotkań, gdy w dodatku narzeczeni są do KK źle nastawieni, albo kłamią. Dobrze byłoby gdyby do poradni katolickich przychodzili ludzie długo przed ślubem tak sobie pogadać o wątpliwościach, zagrożeniach itd a nie dopiero tuż przed ślubem, gdy już muszą odfajkować pieczątki.
dorwdow [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-17, 12:15
Popieram całkowicie zdanie Kari.
Choćby prowadzący kurs wychodził ze skóry, to najwięcej zależy od przygotowujących się do sakramentu. Nie tylko do małżeństwa. Do każdego sakramentu. Z własnego doświadczenia pamiętam jak wyglądało zachowanie osób biorących udział ze mną w "pre-kanach". Było nas ponad 20 par, niektórzy gadali cały czas między sobą, totalne lekceważenie miejsca, osoby itp. Oni może przyszli tylko po papier, w celu sobie wiadomym.
Co do poradni - zdecydowana większość par nie jest zainteresowana metodami naturalnymi, spodziewają się już dziecka i zależy im tylko na podpisie prowadzącego. Wielkie "halo" robią, gdy prowadzący proponuje im zakup książek/materiałów o tematyce przygotowania do małżeństwa. Główną cechą tych materiałów jest to, że opisują chrześcijański zamysł Boga: miłość-małżeństwo-rodzina. Wszystko w temacie najpierw Bóg, potem człowiek.
Moim zdaniem instytucja Kościoła robi więc co do niej należy. Mało tego - od kilku lat młodzież szkół ponadgimnazjalnych jest objęta 3-letnim przygotowaniem do sakramentu małżeństwa we własnych parafiach. Program nauki religii każdej klasy kończącej szkołę ponadgimnazjalną dotyczy również zagadnień bycia osobą, wchodzenia w relację miłości, zawierania związku oraz zakładania rodziny.
Ja uważam, że ten co chce, to umie skorzystać z propozycji KK. Żaden jednak ksiądz czy katecheta przez 2 godz. w tygodniu lub kilka w miesiącu na spotkaniach w parafii nie zrobi wiele, jeśli dom wychowuje przeciwnie.
Na szczęście nad tym wszystkim czuwa Bóg i w różnych momentach ludzkiego życia dociera ze swoją łaską do człowieka ( niestety dla niektórych - dopuszczając bolesne wydarzenia).
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.