Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
No i w moim też.
Jak sobie teraz przypominam, co wygadywał i konfrontuję to z tym, co wyszło i teraz wiem, to wychodzi, że wciskał mi swoje projekcje. Co nieco ułatwia sprawę co do wglądu w przeszłość. Bo przypominam sobie, co wygadywał i mniej więcej wiem, co on czuł i co było po jego stronie. Zenua.
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-03, 16:03
Drogie Panie
To co nam się wydaje, albo nawet o czym jesteśmy święcie przekonani
nie jest tym samym co odbiera druga osoba.
Nie raz była mowa na sycharze o językach miłości.
Co z tego, że kobieta mówi do męża po chińsku "kocham Cię"
jeśli on rozumie tylko po polsku ?
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-03, 16:31
I tu Grześiu masz swieta rację bo strasznie sie różnimy i nasze okazywanie miłości też się różni. Właściwie to do tej pory nie msm pojęcia jak okazac miłość po Waszemu
Ania65 [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-03, 16:38
Moniko pytanie było do Grześka, ale dołączę się do dyskusji, bo ja wreszcie odkryłam jak okazać mojemu mężowi miłość. Każdy jest inny i każdy potrzebuje inaczej żeby mu okazywać miłość, polecam lekturę 5 języków miłości - Chapmana
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-03, 17:52
Słyszałam o tej książce i bardzo mnie ciekawi
Słonko [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-03, 19:54
Moniko to ja z mojej strony polecę jeszcze " Cenniejszs niż perły" czyta się dobrze tylko żeby przejść do realizacji już trudniej....
jacek12k [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-03, 21:50
Mgła1 napisał/a:
Jacku, piszesz:
"Ta książka uświadomiła mi wtedy kilka rzeczy:
- że Marta mnie nie kochała"
że tak zapytam: a skąd to wiesz, czy dobrze rozumiem, że z książki?
Wtedy kiedy przeczytałem książkę to tak pomyślałem.
Byłem o tym nawet mocno przekonany. Żal i złość przesłaniały mi całość obrazu naszego małżeństwa.
Teraz tak nie uważam, przebaczenie mojej żonie pozwoliło mi spojrzeć inaczej na nas, na nią.
Uważam, że budowanie miłości między nami nadal wiele pracy wymaga, zarówno z mojej strony jak i ze strony Marty, jednak nie uważam już, że mnie nie kochała. Choć uważam, że daleko było tej miłości do doskonałości. I jej miłości do mnie i mojej do niej.
jacek12k [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-03, 21:53
grzegorz_ napisał/a:
To co nam się wydaje, albo nawet o czym jesteśmy święcie przekonani
nie jest tym samym co odbiera druga osoba.
Nie raz była mowa na sycharze o językach miłości.
Ja ze swojej strony polecam informację o czymś co się nazywa kwadratem wypowiedzi lub kwadratem komunikacyjnym.
Znalazłem nawet link na katolickich stronach :)
http://www.kbroszko.dominikanie.pl/ps-kwadrat.htm
Nie jest to o miłości tylko ogólnie o porozumiewaniu się.
Bardzo ciekawa lektura jak się porozumiewać.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-04, 09:49
jacek12k napisał/a:
To długi proces, który ciągle się dzieje i sporo zmiany jeszcze przede mną.
Witaj Jacku
Znam ten stan. W jakis sposób Twoja historia jest mi bliska.
Natomiast zastanowiła mnie jedna myśl, którą napisałeś
jacek12k napisał/a:
Później zaczął się mój powrót do Boga, który zaczął się kursem Alfa. Równocześnie pojawiła się Dorota z którą prawdopodobnie mam dziecko. Zaczął się też czas olbrzymich napięć, stresów spowodowanych relacjami z Dorotą. Na razie powiem, że jak się dowiedziałem, że jest w ciąży to równocześnie dowiedziałem się, że nieprawdą jest, że mieszka niedaleko mnie tylko w Warszawie i że nieprawdą jest po rozwodzie bo nadal ma męża.
I teraz pytanie do Ciebie - czy Twoje "poszukiwanie" ojcostwa w dziecku Doroty, pomimo, że ona nie chce z Tobą żadnych kontaktów, że nie chce Twojego ojcostwa, że ma męża, z którym być może teraz właśnie jest...nie jest zbyt nastawione tak naprawdę na Ciebie i to czego Ty chcesz?
Czy nie jest tak, że Dorota chce by ojcem jej dziecka był ktoś inny, być może jej mąż?
Że może ona też odbudowuje swoje małżeństwo w tym momencie i Twoje wkroczenie w tą przestrzeń zrujnuje wszystko?
To piękne wszystko, co piszesz. To co o Tobie wiemy z Twoich opowieści.
Ale dla mnie jest tu jedno, co mnie niepokoi - własne chciejstwo.
Nie obrażaj się, ja tylko piszę co czuję w Twoich postach, a może to tylko moje ułomne odczucia.
Ale...
jacek12k napisał/a:
Kiedy już uporałem się z tymi lękami poszedłem do żony, powiedziałem jej o całej sytuacji i o tym, że podjąłem decyzję, że wrócę do niej.
to tylko taki jeden przykład
A powrót trwa od czerwca tego roku ?
To ile to czasu?
jacek12k napisał/a:
Ten mój powrót trwa już kilka miesięcy. Na dobre od początku czerwca. Wtedy dopiero żona "zaskoczyła", że naprawdę chcę wrócić.
Życzę Ci jak najlepiej. Sporo odwagi i siły, bo powrót to trudny, bardzo trudny proces, który potrafi trwać i trwać i trwać...
Początek już jest więc oby tak dalej.
GregAN [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-04, 13:50
Jacek, matka Tego dziecka ma męża.
Jeżeli to znam chce wychowywać dziecko, to nie uważasz ze Twoje dochodzenie prawdy może zniszczyć te małżeństwo?
Nie mam na myśli utrzymywanie męża w kłamstwie co do ojcostwa, ale Twojej obecności w życiu dziecka a jednocześnie tego małżeństwa.
jacek12k [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-04, 16:05
lustro napisał/a:
I teraz pytanie do Ciebie - czy Twoje "poszukiwanie" ojcostwa w dziecku Doroty, pomimo, że ona nie chce z Tobą żadnych kontaktów, że nie chce Twojego ojcostwa, że ma męża, z którym być może teraz właśnie jest...nie jest zbyt nastawione tak naprawdę na Ciebie i to czego Ty chcesz?
Nie chce kontaktów dopiero od jakiegoś czasu, dopiero od kiedy dowiedziała się, że postanowiłem wrócić do żony, wcześniej chciała. Była tylko bardzo zła na mnie kiedy jej powiedziałem, po dowiedzeniu się, że ma męża, że nie mogę z nią być i że tylko ojcem mogę zostać. Ta złość jej (i jej koleżanek) na mnie bardzo dużo zła wyrządziła. Ze swoim mężem cały czas się chciała rozwieść (podobno był alkoholikiem i od dłuższego czasu nie mieszkał w domu z nimi) i w końcu w kwietniu się rozwiodła.
lustro napisał/a:
Ale dla mnie jest tu jedno, co mnie niepokoi - własne chciejstwo.
Hmm, znowu widzisz we mnie "chciejstwo" jakieś - czyżby to projekcje Twoich własnych przeżyć na moje życie?
Oczywiście, że musiałem sam podjąć decyzję i nie ma tu żadnego chciejstwa. Ja nie przyszedłem do żony z walizką i nie powiedziałem, że się wprowadzam. Ja jej powiedziałem, że bez względu na to co mogę stracić, bez względu na to czy kogoś ma, i bez względu na to czy sama będzie gotowa do mnie wrócić to ja jestem na to gotowy, pewny, że tego chcę (decyzja) i że zamierzam zrobić teraz bardzo wiele żeby ją odzyskać. Nie do końca rozumiem jakie "chciejstwo" masz na myśli, ale ja tu niczego takiego nie widzę.
lustro napisał/a:
A powrót trwa od czerwca tego roku ?
To ile to czasu?
Od początku czerwca to dwa miesiące, ale już wcześniej się zaczęło tylko żona nie zrozumiała/uwierzyła, że chcę wrócić. Osobna historia, nieistotna patrząc na całość, chyba.
lustro napisał/a:
Życzę Ci jak najlepiej.
Dziękuję
GregAN napisał/a:
Jacek, matka Tego dziecka ma męża.
Nie ma męża, rozwiodła się w kwietniu. Za to podobno ma swojego byłego kochanka, który podobno chce być ojcem tego dziecka i dać mu swoje nazwisko.
Ania65 [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-04, 17:39
Jacku taka drobna uwaga techniczna, jeżeli związek małżeński jest sakramentalny to żaden rozwód świecki nie zmienia stanu faktycznego i mąż pozostaje mężem żony, nie jest byłym mężem i analogicznie żona nie jest byłą żoną.
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-04, 18:01
Jacku
tak jak mówi Ania - Dorota ma męża
na dokładke ma jeszcze jakiegoś faceta, który chce byc ojcem dla jej dziecka,
bo przeciez Ty nie masz pewności, że to Twoje dziecko.
Moze pozwolić jej życ dalej w spokoju, z dala od Ciebie, tak jak ona chce?
Skup sie na swoim małżeństwie.
Zacząłeś proces powrotu, dwa miesiące to dopiero wstep. Masz o czym myśleć, o co sie starać, o co zabiegać... a tamtą sprawę zostaw.
jacek12k [Usunięty]
Wysłany: 2015-08-04, 22:59
Ania65 napisał/a:
Jacku taka drobna uwaga techniczna, jeżeli związek małżeński jest sakramentalny to żaden rozwód świecki nie zmienia stanu faktycznego i mąż pozostaje mężem żony, nie jest byłym mężem i analogicznie żona nie jest byłą żoną.
Tak, oczywiście, to takie skróty myślowe z mojej strony nawiązujące do poprzednich postów żebym nie wchodził między małżonków, i odpowiedź, że nie wchodzę bo sami się rozeszli.
lustro napisał/a:
Moze pozwolić jej życ dalej w spokoju, z dala od Ciebie, tak jak ona chce?
Skup sie na swoim małżeństwie.
Zacząłeś proces powrotu, dwa miesiące to dopiero wstep. Masz o czym myśleć, o co sie starać, o co zabiegać... a tamtą sprawę zostaw.
Mojej żonie BARDZO zależy żeby wiedzieć czy mam to dziecko czy nie, mi też na tym zależy żeby wiedzieć więc nie zostawię tamtej sprawy, byłoby by to bardzo głupie nie wiedzieć czy mam dziecko czy nie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.