Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
A żebym został jednak dobrze zrozumiany wyjaśnię, że oczywiście obowiązkiem ojca i męża jest jak najbardziej praca i utrzymywanie rodziny, ale w sytuacji podejmowania wielu prób znalezienia pracy - bez efektu, nie można z powodu braku tej pracy wyrzucać męża z domu. Oznaczałoby to, że mąż jest potrzebny żonie wyłącznie do utrzymywania rodziny.
I zgodzę się z tym w całości.
Niemniej jednak wciąż sytuacja opisywana przez autora wątku nie jest na tyle klarowna by nie mieć żadnych wątpliwości co do złych intencji jego żony i jednocześnie TYLKO dobrych intencji Joe.
Są natomiast pewne przesłanki świadczące o unikach autora wątku - Lustro celnie je wyłuszczyła.
btw, pytanie do Joe. Czy masz pracę, czy jesteś na rodziców utrzymaniu?
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-27, 16:59
Cytat:
Ale Drogie Panie rzuciłyście się na niego, żeby dokładniej go przesłuchać. Znowu "solidarność jajników"?
Jacku, zatem w ramach "solidarności jąder" zachęcam Cię do bardziej ludzkiego przesłuchania Joe.
Zobaczymy waszą skuteczność.
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-27, 18:18
Kenya
A dlaczego ja mam go przesłuchiwać? Nie widzę takiej potrzeby. Cofnij się trochę (z dwa-trzy posty) i zobaczysz, co Joe odpisał Lustro.
joe [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-27, 18:37
,,btw, pytanie do Joe. Czy masz pracę, czy jesteś na rodziców utrzymaniu?''
Nie mam stałej pracy, dorabiam sobie. (ojciec był malarzem więc od dziecka chodziłem na ,,fuchy,,). Nie szukam pracy na stałe w Polsce. I tak jestem bez rodziny to po co pracować za grosze? Wracam z powrotem do Anglii.
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-27, 19:24
No , to wyjdzie , że nie tylko "opuściłeś żonę i małą córeczkę"
ale uciekłeś jeszcze od łożenia .
Nawiasem dlaczego mówi się łożenia ?
Przecież od łóżka nie uciekasz chyba .
Ja się żona dowie ........ to się ucieszy nawet .
Sąd zasądzi takie alimenty ( jakby co na twoich rodziców )
że już nigdy nie bedziesz mógł wrócić .
I będzie miała swój dobrobyt .
joe [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-27, 20:24
mare- , niech i sąd zasadzi ile ma zasądzić alimentów.
Bardziej mnie interesuje dlaczego, żona mieniąca się katoliczką:
a) nie zgadza się na separację
b) zajmuje się magią
bez względu na wyznanie, dlaczego:
a) nie chcę rozstać się w przyjaznych stosunkach
b) utrudnia mi kontakt z dzieckiem
c) nie żebym się żalił ale potraktowała mnie jak śmiecia, miesiąc temu jak byłem u niej
Pytam Panie- też macie/mieliście kryzysy w związkach, czy to jest normalne takie zachowanie? Też tak traktowałyście współmałżonków zanim odkryłyście ,,Sychar,,?
Przyjmując, że nawet jestem nierobem to chyba, per saldo nie jest na minusie -jestem przekonany, że nie wydała na mnie ze swoich pieniędzy ani złotówki . Nawet jej napisałem, żeby obliczyła, Jeśli jest na minusie to jej zwrócę- tak jej powiedziałem ( skrupulatnie prowadzi zeszyt z wydatkami więc z obliczeniem nie będzie mieć kłopotów).
Czy to jest tylko zemsta, że nie zgadzam się na rozwód? O co w tym chodzi?
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-27, 21:24
Joe
Jak dla mnie - schowany za Pana Boga i "katolicyzm" bezpiecznie szukasz wygodnego wyjscia z sytuacji.
Coś jest nieszczerego w tych wypowiedziach...
Mam wrażenie, że się zmęczyłeś sytuacją, wiec teraz wystarczy Ci, że zona się nawróci.
Ciekawe jak - po rozwodzie? czy moze dzieki niemu?
Ambicja nie pozwala Ci naprzykrzać się żonie swoją obecnością w domu.
Popatrzysz sobie z daleka na bieg wydarzeń.
Walkowerem oddajesz pole i mówisz, że wolisz byc zbawiony...poddając się?
Moim zdaniem jesteś po męsku dumnym samcem działającym na zasadzie - nie to nie, łaski bez...
ja nie widzę tu wogóle walki, starań, zabiegań...o żonę, o rodzinę...
jest Twoje ego
Właśnie, nie jestem delikatny- przyjąłem to na klatę - nie chce być ze mną, to nie. Nie skomle, nie proszę, nie robię awantur. No widzisz lustro My katolicy jesteśmy takie ,,wariaty'' , że nam zależy na nawróceniu żony.
zastanów się, co napisałes...i co to ma wspólnego ze zbawieniem...i Twoim i zony
ze o ratowaniu małżeństwa juz nie wspomnę
Pytam Panie- też macie/mieliście kryzysy w związkach, czy to jest normalne takie zachowanie? Też tak traktowałyście współmałżonków zanim odkryłyście ,,Sychar,,?
a dlaczego uważasz, że dokrycie Sycharu mogło coś zmienić w podłym traktowaniu wspołmałzonka?
teraz ja sie usmiałam... jak norka
Twoja żona i tak jest jeszcze subtelna i empatyczna
joe [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-28, 07:36
lustro napisał/a:
Joe
Jak dla mnie - schowany za Pana Boga i "katolicyzm" bezpiecznie szukasz wygodnego wyjscia z sytuacji.
Nie ma innego bezpiecznego wyjścia jak zwrócenie sie do Boga „Cóż bowiem za korzyść
odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, ana swej duszy szkodę poniósł? Albo co da
człowiek w zamian za swoją duszę?” (Mt 16,26).
Na prawdę, jak będę szukał świeckich odpowiedzi jak ratować małżeństwo, to napiszę do Magdalen Środy albo Ewy Drzyzgi.
Coś jest nieszczerego w tych wypowiedziach...
Pisz śmiało o co Ci chodzi- jestem tu po to, żeby szukać odpowiedzi. Wiem że błądzę.
Mam wrażenie, że się zmęczyłeś sytuacją, wiec teraz wystarczy Ci, że zona się nawróci.
Ciekawe jak - po rozwodzie? czy moze dzieki niemu?
Mnie ,,pomógł'' sam wniosek o rozwód
Ambicja nie pozwala Ci naprzykrzać się żonie swoją obecnością w domu.
Jeśli był by to nasz dom i bym go nie opuścił - a żona by go opuściła, to byś napisała, że ambicja nie pozwoliła mi jej zatrzymać?
Popatrzysz sobie z daleka na bieg wydarzeń.
Walkowerem oddajesz pole i mówisz, że wolisz byc zbawiony...poddając się?
Pomijając - już
Moim zdaniem jesteś po męsku dumnym samcem działającym na zasadzie - nie to nie, łaski bez...
Masz rację, wolę być dumnym samcem niż ma mnie żona zapamiętać leżącego bez godności na wycieraczce jak psa - Czy żona nie jest dumną samiczką ?
ja nie widzę tu wogóle walki, starań, zabiegań...o żonę, o rodzinę...
jest Twoje ego
(a ja tu widzę błąd w wyrazie w ogóle- przepraszam nie mogłem się powstrzymać, to się już więcej nie powtórzy. Na pewno znajdziesz gdzieś mój błąd i sie odgryziesz )
Właśnie, nie jestem delikatny- przyjąłem to na klatę - nie chce być ze mną, to nie. Nie skomle, nie proszę, nie robię awantur. No widzisz lustro My katolicy jesteśmy takie ,,wariaty'' , że nam zależy na nawróceniu żony.
zastanów się, co napisałes...i co to ma wspólnego ze zbawieniem...i Twoim i zony
ze o ratowaniu małżeństwa juz nie wspomnę
Proszę jaśniej bo nie wiem z czym się nie zgadzasz.
Pytam Panie- też macie/mieliście kryzysy w związkach, czy to jest normalne takie zachowanie? Też tak traktowałyście współmałżonków zanim odkryłyście ,,Sychar,,?
a dlaczego uważasz, że dokrycie Sycharu mogło coś zmienić w podłym traktowaniu wspołmałzonka?
dlatego, że jak ktoś odkrył ,,sychar,, a nie był praktykującym katolikiem to raczej nie będzie się zachowywał podle
teraz ja sie usmiałam... jak norka
Twoja żona i tak jest jeszcze subtelna i empatyczna
No faktycznie - nie pobiła mnie.
lustro - pozwól, że ja zadam pytania.
Czy przechodziłaś kryzys małżeński?
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-28, 08:16
Joe, fajny z Ciebie facet i masz poczucie humoru.
joe napisał/a:
Nie szukam pracy na stałe w Polsce. I tak jestem bez rodziny to po co pracować za grosze?
Joe, większość z nas pracuje w Polsce i jakoś sobie radzimy.
Wyczytałam z Twoich postów, że pracowaleś ponad rok w fabryce która uległa likwidacji, potem 3 miesiące u brukarza. Czy to znaczy, że 5 lat zamieszkiwanych z żoną u teściów to był Twój czas zatrudnienia?
Żona (pewnie wraz z mamuśką) wielokrotnie zachęcała Cię do podjęcia jakiekolwiek pracy (jeśli nie ma takiej która by Cie w pełni satysfakcjonowała), uznając że cokolwiek wniesiesz do wspólnego budżetu, na pewno się przyda.
W żony opinii Twoje pozostawanie bez pracy nosiło znamiona unikania podjęcia zatrudnienia z powodu braku satysfakcji finansowej, tzn. lepiej nie pracować niż pracować za niewiele.
Zaczęła cię coraz częściej nakłaniać, teściowa sugerować że jako głowa rodziny powinienieś wziąć sprawy we własne ręce, jednym słowem wykazać większą inicjatywę. W końcu żona zasugerowała, że skoro nic się nie zmieni to powinieneś opuścić dom, być może wierząc że to Cię skłoni do bardziej skutecznego poszukiwania pracy, wstrząśnie tobą.
Ciśnienie stało się nie do wytrzymania dla Ciebie, wkurzyłeś się i postanowiłeś wyjechać do rodziców w nadziei że żona się wystraszy i Cię poprosi o powrót. A tu niespodzianka, której się kompletnie nie spodziewałeś, zamiast prośby o Twój powrót - pozew o rozwód.
Popraw mnie jeśli się mylę, bo mylić się mogę. Chciałabym tylko byś skonfrontował się z tym opisem.
Ile w nim prawdy a ile fałszu wg Ciebie?
A może żona to wyrachowana jędza dla której TYLKO pieniądze się liczą i nic poza tym?...wszak w banku pracuje
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-28, 08:21
joe napisał/a:
Na prawdę, jak będę szukał świeckich odpowiedzi jak ratować małżeństwo, to napiszę do Magdalen Środy albo Ewy Drzyzgi.
Bardzo ważna uwaga, do wszystkich nas tu piszących i nie tylko w wątku Joe.
joe [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-28, 08:46
,,.. potem 3 miesiące u brukarza,,
Źle mnie zrozumiałaś - pisze tam, że 3 miesiące na czarno, następnie szef łaskawie dawał umowę na czas określony ..... i po przerwie zimowej ten sam scenariusz.
,,A może żona to wyrachowana jędza dla której TYLKO pieniądze się liczą i nic poza tym?...wszak w banku pracuje ,,
obawiam się ze wersja B- jędza i na dodatek czarownica
Jeśli chodzi o pracę w Polsce -to nie miałem nic przeciwko zarobkom jak mieszkałem z żoną- po prostu jaki teraz ma sens praca w Polsce jak nie jestem z żoną ? Na marginesie - jadać ze Ślaska do żony zajmuje mi to ponad 4 godz. , a lecąc z Anglii koło 3 godz.
Ostatnio zmieniony przez 2015-04-28, 08:54, w całości zmieniany 1 raz
lustro [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-28, 08:50
twardy napisał/a:
joe napisał/a:
Na prawdę, jak będę szukał świeckich odpowiedzi jak ratować małżeństwo, to napiszę do Magdalen Środy albo Ewy Drzyzgi.
Bardzo ważna uwaga, do wszystkich nas tu piszących i nie tylko w wątku Joe.
Oczywiście, że racja Twardy
zauważ tylko jedną róznicę - neofickie zachłysnięcie się Bogiem nie oznacza właściwego postepowania...czy sie mylę?
Bo ja tu własnie widzę taki przykład.
Czytam Joe i stale wyłazi mi z tych tekstów - ja, ja, ja.
joe napisał/a:
lustro - pozwól, że ja zadam pytania.
Czy przechodziłaś kryzys małżeński?
Masz prawo pytać i nic o mnie nie wiedzieć
tak, przechodziłam kryzys małżeński, odeszłam od męża, przez 4 lata miałam "kowalskiego", chciałam rozwodu, trafiłam na Sychar w połowie swojego kryzysu...mój mąż w tym czasie stał się noefitą z górnolotnymi tekstami kleczącym godzinami jak dla demonstarcji...
jestem drugą "stroną medalu", bezczelną, niepokorną, czasem mówią tu, że pyszną...
przeszłam długą drogę i stale w niej jestem
wróciłam do męża, odbudowałam w sobie szacunek i miłośc do niego...a to bardzo trudne
wiec bede pytać i drążyć...bo postawieś Boga przed sobą jak parawan
a sam nadal tkwisz w swojej dumie, ze sztywnymi kolanami, z nieprawdziwym "przyjęciem na klatę" całej winy, z pozorami
a na pozorach nie zbudujesz nic
nawet samego siebie
znasz słowo samozaparcie?
a zastanowiłes sie kiedykolwiek nad jego znaczeniem?
a wiesz, że miłość składa się głównie w samozaparcia w wielu odmianach?
co chcesz dac swojej zonie?
swój upór
swoją dumę
swoje ja, ja, ja...
i myślisz, że to jest własciwy fundament?
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-28, 08:53
Joe ,
jesteś trochę ZA KRÓTKO w tym nawróceniu .
Zachłysnąłeś się wiarą i to naturalne .
Ale to proces , droga , w sumie do końca życia .
I to nie tak , że juz elegancko i bez wysiłku idzesz prosto do nieba ,
już wszystko wiesz i gromisz wszytskich naokoło , w tym zonę .
Owszem , masz rację co do postępowania żony , ale powoli .
Jakby pokory trochę .
Fakty są takie .
Jesteś zonaty i dwa - masz w sumie MAŁE dziecko .
To zadanie dla ciebie .
Dobrze by było wydać za mąż teściową .
Tak , ........ szkoda faceta ale wtedy odczepi się może od własnej córki .
I nie możesz się obrażać , bo to faktów nie zmieni .
-----------------------------------------
Kenya ,
tak mogło być
ale to wersja optymistyczna .
Tylko po co ten pozew ?
To wyglada jednak poważniej .
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2015-04-28, 09:28
mare1966 napisał/a:
Kenya , tak mogło być ale to wersja optymistyczna . Tylko po co ten pozew ?
To wyglada jednak poważniej .
mare, z desperacji, z głupoty, z braku wiedzy że można by inaczej, z potrzeby zrobienia ruchu który by wstrząsnął kimś kto na wstrząśniecia mocno odporny jest - wiele różnych może być powodów. Z reguły zanim człowiek zacznie być świadomy robi wiele nieracjonalnych rzeczy, które przyczyniają się do komplikowania rzeczy i tak już wystarczająco skomplikowanych.
I zgadzam się z Tobą, że sprawa wygląda poważniej niż się wydaje.
Joe, mam wrażenie (intuicyjne przeczucie ) że kamuflujesz coś istotnego dla sprawy, że mamy niepełny obraz sytuacji gdyż danych brakuje.
Twoje odpowiedzi są dość lakoniczne.
joe napisał/a:
obawiam się ze wersja B- jędza i na dodatek czarownica
Skoro tak, to jak się to stało że taką kobietę ZŁĄ wybrałeś?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.