Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
W społeczności "Rób to co kochasz" zaczynamy dziś rekolekcje wielkopostne.
Począwszy od 8 marca do Świąt Wielkiej Nocy,
ośmiu wyjątkowych mówców,
czołowych rekolekcjonistów i kaznodziejów
poprowadzi nas przez Jezusową
i naszą własną
Krzyżową Drogę do Zwycięstwa!
Zanim wejdziemy na drogę krzyżową, kilka słów od nas.
Wspólnie tworzymy społeczność, by dzielić się wparciem w walce o lepszą rzeczywistość. Chcemy zajmować się tym, co kochamy, bo do tego zostaliśmy wezwani przez naszego Stwórcę.
Naszą misję, jaką jest prowadzenie ludzi do rzeczywistości, w której robią to, co kochają bierzemy na serio. To nie jest zabawa. Tutaj stawka jest ogromna - jakość naszego życia. Są dwie drogi: albo będzie ono miałkie i przeciętne, albo pełne i wyjątkowe. My chcemy tego drugiego. Podejrzewam, że Ty również, skoro jesteś tutaj z nami.
To jest wielkie wyzwanie!
Jeśli na tym etapie Twojego życia, w którym jesteś teraz robisz to, co kochasz, to wiesz ile każdego dnia jest do zrobienia!
A jeśli jesteś na początku tej drogi lub dopiero zaczniesz nią kroczyć, to z pewnością przekonasz się, jak bardzo jest wymagająca.
Walka o to, co kochasz jest trudna, bolesna i okupiona cierpieniem. Każdy, z kim poważnie porozmawiasz na ten temat, powie Ci dokładnie to samo. Jeśli ktoś obiecuje, że będzie lekko, nie warto brać tego, co mówi za prawdę.
Prawda znajduje się na drodze krzyżowej,
bo tam dokonało się
prawdziwe zwycięstwo!
Droga cierniowa, na początku której na Jezusa padł wyrok śmierci stała się drogą do Jego największego triumfu.
Patrząc przez ten pryzmat, zacznijmy rekolekcje.
(RTCK)
Ostatnio zmieniony przez zenia1780 2015-03-25, 08:39, w całości zmieniany 1 raz
Dziś rozważamy to, jak Jezus wziął na siebie ciężar krzyża. Ciężar, który stał się Jego chwałą. Jezus zaprasza każdego do tego, aby podążał za nim. Zachęca nas, abyśmy wzięli odpowiedzialność za siebie. Idąc za słowami Ewangelii, abyśmy wzięli swój krzyż i Go naśladowali.
Znany pisarz Antoine de Saint-Exupéry powiedział, że “Stajesz się kimś tylko w starciu z tym, co stawia ci opór“. Jezus mówi: weź swój krzyż, zaprzyj się samego siebie. Czyli postaw sobie samemu opór!
Dzięki oporowi stajesz się kimś. A kim stajesz się pod ciężarem swojego krzyża? Sobą.
W największym stopniu sobą!
Czyli tym, kim jesteś.
Bo jeśli słuchasz uważnie słów Mistrza i Go naśladujesz, to nie weźmiesz na siebie czyjegoś krzyża, tylko swój własny. Przeznaczony tylko Tobie. Taki, jaki On Ci nałożył, abyś szedł niepowtarzalną drogą i stawał się na niej sobą.
Gdy jesteś sobą, nie masz żadnej konkurencji.
A gdy nie masz konkurencji, we wszystkim, co robisz wygrywasz!
Dlaczego to jest istotne? Bo droga rób to, co kochasz, podobnie jak droga krzyżowa jest dla każdego. I każdy może się w ten sposób realizować.
Oznacza ona też dla każdego z nas coś innego. Bo każdy z nas jest inny.
Jeśli odnajdziemy naszą indywidualną drogę ucząc się od Jezusa brania na siebie swojego własnego krzyża, to tak jak On zwyciężymy! Wygramy w każdych zawodach, w których weźmiemy udział.
(RTCK)
Ostatnio zmieniony przez zenia1780 2015-03-25, 08:38, w całości zmieniany 1 raz
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-10, 21:51
SUPER!!!
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-10, 22:21
Kolejna w czwartek prowadzona przez ks Pawlukiewicza
Czwarty odcinek na "Krzyżowej drodze do Zwycięstwa" to poruszające spotkanie Jezusa z Jego matką.
W książce Czas Credo, którą wydaliśmy w ubiegłym roku, w rozdziale zatytułowanym "Matka Boża i jej tajemnica" ks. Michał Olszewski SCJ pisze:
"Maryja porodziła własnego Boga, który ją stworzył. To jest nie do ogarnięcia po ludzku. (...) Nie zrozumiesz tajemnicy, jaką jest Matka Najświętsza. Matkę Bożą możesz pokochać i to jest jedyna droga do relacji z nią. Albo Matkę Bożą pokochasz, albo całą tę tajemnicę, którą jest odrzucisz".
Jakie znaczenie ma dziś Matka Boża dla nas, na naszej drodze "Rób to co kochasz"?
Jeśli Matkę Bożą pokochasz i przyjmiesz za swoją matkę,
tak jak polecił nam sam Jezus na krzyżu,
doświadczysz na Twojej drodze jej potężnego wsparcia!
Nie ma łaski, która by nie przyszła do nas przez ręce i serce Matki Najświętszej. Ona jest pośredniczką łask wszelkich.
Michał Olszewski SCJ
Dowód na to, jak wielkiego wsparcia możesz doświadczyć podczas spotkania z Matką Bożą znajduje się w zacytowanej książce, gdzie autor opisał między innymi krótką historię ocalenia swojej rodziny od śmierci:
"Jechaliśmy z rodzicami, moi bracia i ja, w sumie pięć osób, w maluchu. Mój tata omijał samochód, który zjechał na pobocze. Gdy byliśmy na jego wysokości, kierowca odbił w lewo, bo zaczął skręcać i zjechaliśmy w taką niezłą przepaść z potokiem na 10-15 metrów. W pewnym momencie, w połowie tej przepaści auto się nagle zatrzymało. Wyszliśmy wszyscy z malucha, a auto dalej wisiało nad przepaścią. Okazało się, że w tylną felgę wbił się korzeń. Miał może 10-20 cm, do dziś mam go przed oczami. Ten korzeń utrzymał pięć osób w maluchu! Kiedy popatrzyliśmy w górę, na skraju tej drogi zauważyliśmy figurkę Matki Najświętszej. Jestem przekonany, że Matka Boża chwyciła ten samochód".
A na innej stronie, przy okazji innej historii ks. Michał wyznaje:
Cały lęk został mi zabrany.
Bo Matka Boża trzymała mnie za rękę.
(RTCK)
Ostatnio zmieniony przez zenia1780 2015-03-25, 08:36, w całości zmieniany 1 raz
Spotykamy się po raz piąty na "Krzyżowej drodze do Zwycięstwa".
Stacja ta, jak się wydaje, mówi o ofiarowaniu pomocy, choć tak naprawdę do tej pomocy Szymon Cyrenejczyk został przez żołnierzy przymuszony! Można byłoby stwierdzić, cytując ks. Pawlukiewicza, że "ta stacja się źle nazywa" ;)
Nic bardziej mylnego! Jeśli popatrzymy na nią z szerszej perspektywy, to stwierdzimy, że pomoc Cyrenejczyka w niesieniu krzyża miała swój bardzo głęboki sens.
To był mały krok dla człowieka (Szymona),
ale wielki dla ludzkości (naszego zbawienia)!
Szymon mógł z pewnością zapytać: Dlaczego ja?
Jednak wbrew swojej woli, tak jakby przypadkiem, wziął udział w wielkiej zwycięskiej misji Jezusa. Był Jezusowi potrzebny, w tamtym konkretnym miejscu i czasie, aby ponieść po ludzku zbyt ciężki dla Niego krzyż.
A czy nie dzieje się tak też w naszym przypadku?
Przytrafiają nam się trudne sytuacje, w których nie chcemy brać udziału. Jeśli tylko byśmy mogli, chcielibyśmy się wyłgać. Przeszkadzają nam napotkani ludzie, zlecona praca, niechciane wydarzenia.
Jednak może się okazać, że to co się wydarza, może być elementem szerszego planu Bożego względem nas, zamysłu większego od nas, na który mamy odpowiedzieć!
Zmień pytania, które sobie i innym zadajesz,
a zmieni się Twoje życie.
Dlaczego ja?
Dlaczego mnie to spotkało?
Dlaczego znalazłem się właśnie w tym miejscu i czasie?
Mogło mnie to ominąć.
Teraz moje życie wyglądałoby zupełnie inaczej.
Zmieńmy pytania i zacznijmy sobie zadawać takie:
Jakie ma znaczenie to, co się wydarzyło? Czemu to służy? Jakiemu większemu dobru? Czego Bóg przez to ode mnie oczekuje? Jaka nagroda mnie za to spotka? Do czego Bóg mnie zaprasza? W jaki sposób mogę na to wezwanie odpowiedzieć? Co mogę z tym zrobić?
I módlmy się, aby na naszej drodze wybierania tego, co najbardziej kochamy Pan Bóg pokazał nam szerszą perspektywę i Jego plan wydarzeń, Jego zamysł i Jego wolę wobec nas.
(RTCK)
Ostatnio zmieniony przez zenia1780 2015-03-25, 08:33, w całości zmieniany 1 raz
To już szósty przystanek na "Krzyżowej drodze do Zwycięstwa" w naszej społeczności.
Obraz Weroniki ocierającej twarz Jezusa do złudzenia przypomina mi inną sytuację z życia Zbawiciela, w której Jan Chrzciciel oblewa twarz Jezusa wodą Jordanu.
W tym drugim przypadku Jan zawahał się mówiąc, że nie jest godny wiązać rzemieni u Jego sandałów, a co dopiero Go chrzcić, ale Jezus zwraca się do Jana ze stanowczą prośbą, aby mu jednak pozwolił skorzystać z jego służby, z jego usług - można byłoby powiedzieć współczesnym językiem.
To piękny intymny obraz, w którym sam Bóg powierza Ci się i pragnie byś mu usłużył (bardziej szczegółowo ten aspekt wyjaśnił autor dzisiejszej stacji, o. Tomasz Nowak OP na nagraniu "Poszukiwacze Pereł").
Bóg jest największym fanem Twojego talentu i chce korzystać z darów, które masz. Chce, byś mu tymi darami służył.
I jest to Boże działanie, za którym stoi czysta Miłość. Bo, jeśli spojrzymy na to nieco inaczej odkryjemy, że Bóg pragnąc służenia Mu okazuje nam samym wsparcie. Brzmi zaskakująco?
Światło na tę myśl rzucają słowa o. Tomasza ze stacji VI, którą za chwilę obejrzysz:
"Bardzo często to jest największe wsparcie, że ktoś takiego mnie przyjmuje, jaki jestem, takiego mnie chce, takiego mnie kocha i nie potrzebuje innego. Przyjmuje prawdę. Prawdę o mnie. Prawdę o moim życiu".
(RTCK)
Ostatnio zmieniony przez zenia1780 2015-03-25, 08:31, w całości zmieniany 1 raz
Jacek-sychar [Usunięty]
Wysłany: 2015-03-22, 13:20
W przyszłym tygodniu "Gość Niedzielny" będzie razem z płytą DVD z filmem "Pasja".
Cena gazety wraz z płytą 5 zł.
W sprzedaży, zależnie od miejsca, od czwartku.
Pan Jezus upada pod krzyżem po raz drugi. Jednak ta stacja, podobnie jak jedna z wcześniejszych, nie jest o upadku, tylko o powstaniu.
Jezus po raz drugi powstaje. Słabość nie ma nad nim władzy. To On ma władzę nad słabością. Zwycięsko zmierza do obranego celu.
Czego to mnie i Ciebie uczy? Że...
Cel, do którego zmierzasz
jest ważniejszy od Twoich porażek i słabości.
Przykład Jezusa Chrystusa pokazuje jak bardzo chwilowe zachwianie mało znaczy i jak blednie, w stosunku do celu na końcu drogi, którą obieramy.
Pytanie: Jakie ja mam cele w moim życiu?
Czy są one na tyle ważne, by utrzymywały mnie na mojej drodze, pomimo pojawiających się trudności i słabości?
(RTCK)
Ostatnio zmieniony przez zenia1780 2015-03-25, 08:32, w całości zmieniany 2 razy
Jezus spotyka na drodze krzyżowej płaczące niewiasty. Mamy tu do czynienia ponownie ze spotkaniem dwóch odmiennych spojrzeń. Ludzkiego i Boskiego.
Po ludzku patrząc był to widok, nad którym można było jedynie zapłakać. Myślę, że kobiety płakały, oprócz zrozumiałego współczucia, również z bezsilności. Bo nic nie mogły zrobić.
Jednak pamiętajmy, że drogą krzyżową szedł Syn Boży, który doskonale wiedział dokąd idzie, i po co. On widział koniec swojej misji!
Dlatego natychmiast odwrócił punkt widzenia i zwrócił się do niewiast:
"Płaczcie nad sobą i waszymi dziećmi".
Bo On z kolei patrząc z Boskiej perspektywy zobaczył, jak dużo w ich życiu można było zrobić! I tam należało skupić całą swoją uwagę.
Jezus zdaje się mówić, nie patrzcie na Mnie, bo sens tego co się dzieje pojmiecie dopiero, kiedy przejdę swoją drogę do końca. Tymczasem weźcie odpowiedzialność za siebie i swoich bliskich.
Wobec Mnie jesteście bezsilne, ale macie siłę wpływu w swoim własnym życiu i z całą waszą troską zajmijcie się sobą!
Przestań płakać: Oto zwyciężył Lew z pokolenia Judy.
Ap 5, 5
Jestem przekonany, że gdyby kobiety zalewające się łzami na widok Jezusa znały cały Boży plan, zamiast płakać chciałyby raczej go dopingować i dodać Mu otuchy słowami podobnymi do tych, którymi Pan zwrócił się do Jozuego:
"Bądź mężny i mocny, ponieważ ty rozdasz temu ludowi w posiadanie ziemię, którą poprzysiągłem dać ich przodkom. Nie bój się i nie lękaj, ponieważ z tobą jest Pan, Bóg twój, wszędzie, gdziekolwiek pójdziesz" (Joz 1, 6.9).
Teraz wiemy, że tam, na końcu Drogi dokonało się Odkupienie zapowiadane przez Proroków i wyczekiwane przez wszystkie Pokolenia. Objawiła się Miłość najdoskonalsza i dokonało największe Zwycięstwo.
Ks. Piotr Pawlukiewicz w 3. odcinku rekolekcji powiedział:
"Trzy stacje drogi krzyżowej mówią o upadku Jezusa. Co to znaczy?
Że to ważny temat!
Że to częsty temat!
Że to temat, który wszyscy muszą dobrze przerobić!"
Dlaczego jest to tak ważne?
Ponieważ z każdym kolejnym upadkiem jesteśmy poważnie zagrożeni!
Pojawia się niebezpieczeństwo coraz silniejszego zniechęcenia, coraz większej frustracji, dotkliwszego bólu, poczucia opuszczenia.
Pojawia się spadek wiary: w Boga i w samego siebie, rozluźnia się i psuje nasza więź z Bogiem i z innymi ludźmi.
Powoli odcinamy się od źródła życia, jakim jest Miłość!
Pociągnąłem ich ludzkimi więzami, a były to więzy miłości.
Byłem dla nich jak ten, co podnosi...
Oz 11, 4
Następstwem upadku, który u nas jest najczęściej spowodowany grzechem, jest popsucie relacji, a jak uczy nas o. Adam Szustak OP na nagraniu "Rozplątani. Jak naprawiać trudne relacje?":
Aby naprawić zepsutą relację,
trzeba stanąć na miejscu tego kogoś,
z kim masz zepsutą relację.
Zauważ, że gdy my naszym upadkiem zepsujemy relację z Bogiem, to Bóg natychmiast staje po naszej stronie!
Gdy upadliśmy, gdy czujemy się opuszczeni, i wydaje nam się, że Go nie widzimy, to ulegamy jedynie złudzeniu: bo nie patrzymy tam, gdzie trzeba!
Trzeba wejść w siebie, bo On jest na naszym miejscu!
Na pytanie: Gdzie jesteś? On odpowiada nieustannie:
Ja jestem.
Jestem tam, gdzie Ty jesteś! Jestem w Twoim upadku.
Tak Cię kocham, że chcę jedności z Tobą!
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.