Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2015-01-31, 18:33 Facet sam w Raju - i co dalej?
//Tytuł z "Facet sam w domu" zmieniony dnia 09.02.2015//
Kiedy odważymy się przyjąć, że być może nasza małżonka nigdy do nas nie wróci, dzieci nie mamy, inne kobiety są "niedostępne". Jak godnie i produktywnie doczekać końca swej drogi tutaj?
Bóg i doskonalenie się
Przez całe życie we wszystkich sytuacjach. To akurat jasne.
Modlitwa, msze, kazania
Ważne, często syci, ale nie daje żadnego wyzwania, raczej przypomina coraz bardziej o monotonności dnia. Nawet Szustak może już w pewnym momencie wychodzić bokiem.
Spotkania Sychar, forum
Fajnie, do czegoś się należy, ludzie Cię rozumieją, choć spotykanie nowych ludzi którzy mają problemy jakby bardziej dołuje.
Ćwiczenia fizyczne
Pomaga, podnosi samoocenę, coś namacalnego robisz ze sobą, zmieniasz się w oczach - super, tylko po co? Kaloryfer, klata, biceps. Ok, mam. I pójdzie do piachu. Zachwyt kobiet to wtedy największy demotywator, bo możesz co najwyżej pouśmiechać się i trzeba pilnować się sto(!) razy mocniej. Bądź facetem i nie reaguj na kobiety.
Hobby
Coś zdobywasz, osiągasz, ludzie Cię podziwiają, dostajesz nagrody - jest jednodniowa satysfakcja, że byłeś lepszy. Wracasz do domu, a potem śmiejesz się, bo nie ma absolutnie nikogo kto mógłby być z Ciebie dumny. Dla samego siebie przestaje się chcieć - popadasz w odrętwienie. Piszę z autopsji.
Wolontariat
Odpada. Jak mi ktoś jeszcze raz powie, że jestem "miły", to zamorduję po prostu i skończą mi się dylematy jak siebie zagospodarować :P
Duszpasterstwo związków niesakramentalnych
Samo istnienie czegoś takiego co pozwala "jednak żyć z Bogiem" staje się pociągające. Taka własna religia, ciału dajemy co cielesne, a Bogu całą resztę jaka zostanie :) Bez oszustw, że w żyłach mam wodę, a nad głową aureolę - jakaś furtka, choć bardzo niedoskonała.
"Wycieczki"
Jest kilka miejsc na świecie gdzie można udać się na wycieczkę i zacząć żyć każdym dniem. I nie chodzi o plażę, palmy i panie w spódniczkach z trawy. Z wiadomych względów nie piszę otwarcie. Rozważam - patrz rozwinięcie punktu "świeckie zakony".
Swieckie zakony
Jakoś tego nie czuję... serio... Jak założą jakiś zakon wojujący dla ochrony chrześcijan w zagrożonych miejscach - jestem pierwszy chętny! Wskrzesić zakony rycerskie! Chronić słabych i ubogich. To jest fantastyczny cel życia faceta! Jak zobaczycie kiedyś w wiadomościach gościa z naszytym krzyżem na kamizelce kuloodpornej - ... :D :D :D A śmierć wtedy? Rany, jest coś lepszego jak poświęcić za kogoś życie zamiast powolutku umierać z kapciami na nogach?
Panowie, którzy od wielu lat pozostajecie samotni. Jak sobie radzicie? Jakie cele przed sobą stawiacie?
I mały apel - proszę by kobiety tutaj się nie wypowiadały, to jest męski kącik
Ostatnio zmieniony przez 2015-02-09, 09:15, w całości zmieniany 1 raz
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-01, 23:56
Facet sam w domu , jest jak "Kevin sam w domu" .
Głupio , bez sensu i śmiesznie .
Znasz to ppwiedzenie :
Z babą źle , bez baby jeszcze gorzej .
........ dokładnie tak jest
O ile kobieta jeszcze jakoś sobie radzi , to z facetami gorzej .
W sumie wszystko wydaje się bez sensu .
Po co coś robić dla samego siebie ?
Faceci się staczają często .
Normalny facet robi coś po "pół roku" od zgłoszenie problemu przez żonę , a jak nie ma zony
a jak nie ma żony .......... nie nie musi robić wcale .
Byle co zje , byle jak mieszka i zapija się zwykle .
Cytat:
Bądź facetem i nie reaguj na kobiety.
Sie nie da .
Możesz zostać i papieżem .
Przeciwnie , to działa jak flaszka na trzeźwiejacego alkoholika ,
a raczej jak cały sklep monopolowy w stylu swiat alkoholi .
No dobra , głębokie treści ubrałem w lżejszą formę ,
kto może pojąć , pojmie .
Rubin napisał/a:
Swieckie zakony
Jakoś tego nie czuję... serio... Jak założą jakiś zakon wojujący dla ochrony chrześcijan w zagrożonych miejscach - jestem pierwszy chętny! Wskrzesić zakony rycerskie! Chronić słabych i ubogich. To jest fantastyczny cel życia faceta! Jak zobaczycie kiedyś w wiadomościach gościa z naszytym krzyżem na kamizelce kuloodpornej - ... :D :D :D A śmierć wtedy? Rany, jest coś lepszego jak poświęcić za kogoś życie zamiast powolutku umierać z kapciami na nogach?
Co za problem ?
Jedź do Syrii chociażby .
To tylko jedno z licznych miejsc .
Tak naprawdę , można sobie pewnie wynaleźć jakiś sens , sensy
jakiego życia .
Może jakis jeden wielki , albo wiele mniejszych , zwykłych .
Naucz się patrzeć na kobiety , jak na obrazy w muzeum .
Patrzeć możesz do woli , przyglądać się , odkrywać ,
tylko jak to w muzeum , nie można dotykać eksponatów .
Dobra wiadomość - faceci żyją krócej .
Zresztą , pomysl , że mogło być gorzej .
Rozejrzyj się -jesteś młody zdrowy itd.
A baby to zołzy , po co ci taka jedna , serio ......... lepiej bez nich
Zapytaj tych co mają żony !
Oni TOBIE zazdroszczą .
Ponoć zły humor jest gorszy niż zły los .
Rubin napisał/a:
I mały apel - proszę by kobiety tutaj się nie wypowiadały, to jest męski kącik
Ta , .......
ale czytać będą .
Zresztą jakby taki sam temat u siebie założyły ............
Rubin Ty musisz znaleźć jakiś poważniejszy sens ( większy , na dłuższą metę )
bo ześwirujesz .
Ten link już gdzieś dał Twardy , choć pewnie słuchałeś .
Ale słuchać raz , a zrobić to zrozumieć i "wziąć łopatę" .
Rubin [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-02, 07:57
Szukam mare, szukam tego sensu, celu. Stąd zwracam się do tych facetów z długim stażem samotności. Jak sobie radzicie? Apostołów też pytam co jakiś czas :)
Z alkoholem się nie lubimy, tu jestem bezpieczny, podobnie inne używki.
O wycieczkach przemilczę, bo taka turystyka jest ścigana z urzędu przez nasze państwo, ale jest to kusząca męska przygoda i wzniosłe wyzwanie - Uriasz nie narzeka.
Z tymi kobietami też masz rację i nie gloryfikuję życia małżeńskiego. Widzę przecież plusy - robię co chcę i kiedy chcę, nikt mi nie gada nad uchem, dzieci nie płaczą - swobodne kawalerskie życie tyle tylko, że w celibacie.
Najtrudniejszą rzeczą obecnie jest dochowanie wierności małżonce. Jak nie znajdę czegoś co mnie pochłonie, to ... martwię się o siebie. I nie chodzi też o sam seks, a bliskość, niefizyczne ciepło drugiego człowieka. Liczę, że On też to widzi, nie każe mi dźwigać niczego ponad moje siły i coś mi podeśle. A dzieje się źle, bo oburzające mnie kiedyś związki niesakramentalne nie wyglądają już wcale tak odstraszająco...
Rubin
Pocieszenie nr 1
Z wiekiem jest lżej (hormony już tak nie buzują), ale domyślam się , że do 60ki czy 70ki ci sporo brakuje i to raczej słabe pocieszenie. Z drugiej strony z wiekiem potrzeba seksu może i łagodnie maleje ale potrzeba bliskości, intymności się nie zmienia. Już taka głupia ludzka natura, a naturę ciężko oszukać.
Pocieszenie nr 2
Marzymy w zasadzie całe życie o pięknym, romantycznym związku. Bliskości, rozumieniu bez słów, a spora cześć par żyje z rozpędu, przyzwyczajenia, rozsądku, dla dzieci...
W takim związku poświęcasz wolność (bo małżenstwo to coby nie mówić rezygnacja z wolności kawalera) w imię.... życia dla zasad, a bez bliskości.
Zatem jak widzisz, może być gorzej. Bez bliskości i bez wolności.
Pocieszenie nr 3
Każdy nim się ożenił żył sam i jakoś żył. Uczył się, pracował, cieszył z różnych spraw. Można?
Jest wiele teorii na temat jak być szczśliwym
jedna z nich, przykazania L.Kołakowskiego. (mam nadzieję, że Kołakowski nie jest na katolickim indeksie)
O przyjaźni :
W każdym życiu ludzkim jest tyle nieszczęść, bólu, cierpienia, załamań,
niepowodzeń, że bardzo trudno sie z nimi zmagać samemu (...).
Więc te cierpienia, które wciąż nam towarzyszą, sa do zniesienia. I musimy je znosić.
A to przychodzi nam łatwiej. kiedy mamy przyjaciół.
Bo kiedy wiemy, że inni są z nami, jesteśmy bardziej odporni na zło tego świata.
Widzimy, że są ludzie, dla których nasze niepowodzenia, cierpienia są tez ich niepowodzeniami
i ich cierpieniami, więc czujemy się lepiej, mamy więcej siły i odwagi.
To nas pociesza i umacnia również z tego powodu, że kiedy zrobimy coś złego - a każdemu
się to zdarza - przyjaciele jednak nie stracą do nas zaufania i wciąż bedziemy w nich mieli oparcie.
My także nie tracimy do nich zaufania, nie zawieszamy przyjaźni widząc przecież, że są niedoskonali.
Jeżeli jest cos takiego jak dobre ludzkie życie, to jest to chyba właśnie życie
wśród przyjaciół, którzy sie wspomagąją.
O tym co ważne :
Przykazania Leszka Kołakowskiego
Po pierwsze przyjaciele.
A poza tym:
Chcieć niezbyt wiele.
Wyzwolić się z kultu młodości.
Cieszyć się pięknem.
Nie dbać o sławę.
Wyzbyć się pożądliwości.
Nie mieć pretensji do świata.
Mierzyć siebie swoją własną miarą.
Zrozumieć swój świat.
Nie pouczać.
Iść na kompromisy ze sobą i światem.
Godzić się na miernotę życia.
Nie szukać szczęścia.
Nie wierzyć w sprawiedliwość świata.
Z zasady ufać ludziom.
Nie skarżyć się na życie.
Unikać rygoryzmu i fundamentalizmu.
Ps. "Liczę, że On też to widzi, nie każe mi dźwigać niczego ponad moje siły i coś mi podeśle."
zabrzmiało dwuznacznie ;)
Ostatnio zmieniony przez 2015-02-02, 19:53, w całości zmieniany 1 raz
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-02, 10:31
mare1966 napisał/a:
Dobra wiadomość - faceci żyją krócej .
Wreszcie jakaś dobra wiadomość
Rubin napisał/a:
A dzieje się źle, bo oburzające mnie kiedyś związki niesakramentalne nie wyglądają już wcale tak odstraszająco...
Krew nie woda i różne myśli same przychodzą do głowy. Takie jak piszesz również. Ważne co z nimi zrobimy.
Ja żyję bez żony już ponad 5 lat i wszystkie takie przemyślenia jakie wymieniłeś w pierwszym poście przemknęły mi już przez głowę. Wiele w nich niestety racji.
Co możemy jednak z nimi zrobić?
To tak jak z miłością. Czy to uczucie , czy postawa, decyzja? Jeśli wyłącznie uczucie, nie poparte świadomą decyzją, to daleko z taką miłością nie zajedziemy.
Świadoma decyzja Miłości żony pozwala nam góry przenosić. Ale któż ją miał od początku? Ja na pewno nie.
Można to jednak zmienić. Dojrzeć do Miłości nawet, gdy żony nie ma już przy boku.
Tak samo z tymi ciągotkami, chociażby do związków niesakramentalnych.
Myśli przechodzą same, ale ...............co z nimi robimy?
To już zależy od nas.
Mnie pomogło 12 kroków. Po pierwsze dlatego, że jest to warsztat, podczas którego człowiek zastanawia się nad sobą, nad swoimi myślami, pragnieniami. Nad swoją przeszłością, ale także zauważa teraźniejszość.
Samemu myślimy cały czas, ale nadal sprawy jakie opisałeś kręcą się po głowie. Co możemy zrobić, aby te myśli nas nie dobijały, nie niszczyły?
Mnie w tym właśnie pomogły kroki. Dzięki nim coś we mnie przeskoczyło. Już przed krokami można było powiedzieć, że się nawróciłem, ale.....
Dzięki krokom nie tylko wierzyłem, ale zawierzyłem Bogu............i to pomogło mi we wszystkim.
I z tymi różnymi myślami błądzącymi po głowie, z chęcią występowania do Sądu Biskupiego i wszelkimi niepokojami.
Przed krokami myślałem, że jestem człowiekiem wierzącym. Na krokach dopiero dotało do mnie co to jest Wiara. Jak wygląda prawdziwa relacja z Bogiem.
Dzięki temu, te wszystkie sprawy o których piszesz, już nie bolą mnie i nie martwią.
Pewnie, że fajnie byłoby gdyby u mego boku była żona i moglibyśmy wspólnie spędzać czas, ale to jest tylko moje marzenie, moje chcenie.
Jeśli Bóg zechce aby tak było, to tak będzie.
A moje chcenie? - nie ma tu żadnego znaczenia. To tylko moje chcenie.
I to jest ta moja decyzja, wybór...........a nie zauroczenie..........Bogiem.
A wracając do związków niesakramentalnych o których piszesz.
Mamy dwa wyjścia. Albo pozostajemy wierni Bogu i nie wchodzimy w taki związek, albo mamy Boga gdzieś, bo nasze "szczęście" uważamy za ważniejsze od Niego i brniemy w to, bo uważamy, że nam się należy.
Pozostawiamy Wiarę gdzieś daleko, w głębi i próbujemy żyć bez Boga.
Gdy człowiek uświadomi sobie te dwa wyjścia, dokonuje wyboru i żyje, będąc świadomym konsekwencji swojego wyboru - jakikolwiek by on nie był.
Ja wybrałem pierwsze wyjście i pomimo, że nie zawsze jest łatwo ponosić konsekwencje tego wyboru, to nie potrafię sobie nawet wyobrazić życia z konsekwencjami jakie ponosiłbym gdybym wybrał drugie wyjście.
awe59 [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-02, 18:52
twardy napisał/a:
Ja wybrałem pierwsze wyjście i pomimo, że nie zawsze jest łatwo ponosić konsekwencje tego wyboru, to nie potrafię sobie nawet wyobrazić życia z konsekwencjami jakie ponosiłbym gdybym wybrał drugie wyjście.
godne naśladowania,
Lila83 [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-02, 19:37
Awe,chyba zostaniesz wyproszona z tego wątku,bo tu kobiety maja zakaz wypowiadania się,hehe
hubcia576 [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-02, 19:47
- a ja jestem pod wrażeniem Waszych rozmów Panowie!!!
4xAS [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-02, 20:26
To jest ważny temat. Chyba, że ktoś wynajdzie taką pigułkę jak w "Seksmisji" - popęd płciowy zamienia na pęd ku karierze, choć nie jestem przekonany, że to byłby dobrze .
Rubin [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-02, 20:32
Jak to mare napisał - kobiety są dla nas jak obrazy w muzeum. A w muzeum cisza ma być! Obrazy nie gadają. Drogie panie - możecie co najwyżej ładnie wyglądać :P
I masz rację z tym niebezpieczeństwem: "byle co zje, byle jak mieszka", strzegę się tego by nie zamienić się w leśnego dziada.
Grzesiek, ale dowaliłeś z tym wiekiem, jakoś nie pociesza mnie, że za 30 lat spadnie mi libido :) Ale reszta całkiem nieźle napisałeś, tylko nadal nie ma odpowiedzi co z tym czasem zrobić. A z przyjaźnią - przy przyjaciołach i znajomych spoza Sycharu muszę trzymać fason i tak patrzą się na mnie jak na nienaturalne zjawisko i intrygujący eksperyment :P
Twardy Ty jak zawsze twardo. Byłby z Ciebie dobry kapitan.
ponury [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-02, 22:00
4xAS napisał/a:
Chyba, że ktoś wynajdzie taką pigułkę jak w "Seksmisji" - popęd płciowy zamienia na pęd ku karierze, choć nie jestem przekonany, że to byłby dobrz
nie uwierzysz ale już jest to PROZAC
moja żona była od niego uzależniona i tak się zachowywała
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-02, 22:10
grzegorz_ napisał/a:
W takim związku poświęcasz wolność (bo małżenstwo to coby nie mówić rezygnacja z wolności kawalera) w imię.... życia dla zasad, a bez bliskości.
Grzegorz , a czym jest "wolność kawalera" ?
Czy kawaler żyje bez zasad ?
Czy dzień ślubu oddziela okres życia bez zasad i okres życia z zasadami ?
Np. wierności ?
Wiernym można być jeszcze przed i DLA Kogoś , kogo JESZCZE się nie spotkało .
I w sumie podobna zasada może obowiązywać JUŻ PO , np.
po rozwodzie .
Oczywiście , oba okresy wierności ( przed i po ) są bardzo odmienne .
Okresy PO są także bardzo różne w poszczególnych przypadkach .
Co innego jak ludzie zostaja sami przed 30 jeszcze , a co innego 10 , 20 czy 30 lat później .
To są nieporównywalne sytuacji .
Następna sprawa to HISTORIA ROZSTANIA , powaga konfliktu , głębokość zranień itd.
Dwie pary powiedzmy obie koło 40 , a mogą się rozstać
niesamowicie skrajnie różnie .
Czasem powrót jest dość prawdopodobny , a czasem wydaje się prawie niemożliwy .
bo poziom zranień jest tak wielki , że trzeba by się przymuszać do współnego życia .
To tak jakby więzień obozu koncentracyjnego miał się przyjaźnić w naczelnikiem tegoż obozu .
On może wybaczyć , ale przyjaźni raczej nie stworzą .
Owszem , porównanie silne ale poziom krzywd ( rzeczywistych czy odczuwanych )
może być zbliżony .
grzegorz_ napisał/a:
Z drugiej strony z wiekiem potrzeba seksu może i łagodnie maleje ale potrzeba bliskości, intymności się nie zmienia.
Maleje , albo i nie maleje .
Tu raczej wedle zasady podobnej do "szlachetne zdrowie nikt się nie dowie jako smakujesz nim się popsujesz" . Na pewno też wzrasta wrażliwość , wyostrzają się zmysły .
To jak z degustacja wina .
Nie chodzi o to , żeby obalać hektolitry .
I owszem , seks schodzi jakby na dalszy plan , jako bardziej dopełnienie
głębokiej relacji osobowej , tej bliskości o której piszesz .
Cytat:
grzegorz_ napisał/a:
Już taka głupia ludzka natura, a naturę ciężko oszukać.
Natura nie ludzka tylko boska i jak nabardziej mądra i piękna .
grzegorz_ napisał/a:
Pocieszenie nr 3
Każdy nim się ożenił żył sam i jakoś żył. Uczył się, pracował, cieszył z różnych spraw. Można?
To ja ciebie zapytuje ,
a po co ty się ożenił , jak tobi tak dobrze było ?
twardy napisał/a:
Mamy dwa wyjścia. Albo pozostajemy wierni Bogu i nie wchodzimy w taki związek, albo mamy Boga gdzieś, bo nasze "szczęście" uważamy za ważniejsze od Niego i brniemy w to, bo uważamy, że nam się należy.
Pozostawiamy Wiarę gdzieś daleko, w głębi i próbujemy żyć bez Boga.
Przedstawiłeś tymi wyjściami , są jeszcze chyba odcienie .
Tą wierność można przeróznie definiować .
Płytko i bardzo głęboko .
Wierność i Bogu i małżonkowi ( jeżeli nim jest w ogóle , bo i to niepewne czasem ) .
grzegorz_ [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-02, 22:41
Mare
Ja o wolności kawalerskiej a ty o seksie.
Wolność to nie tylko seks.
Mozesz jechac gdzie chcesz i robic co chcesz i nikogo nie pytasz .
Nikt nie pyta, nie marudzi.
Oczywiście w granicach prawa i jakichs norm spolecznych
mare1966 [Usunięty]
Wysłany: 2015-02-02, 23:30
grzegorz_ napisał/a:
Mozesz jechac gdzie chcesz i robic co chcesz i nikogo nie pytasz .
Nikt nie pyta, nie marudzi.
To ja nadal nie rozumiem ?
Teraz właśnie ( prawdopodobnie ) masz taka "wolność" .
I co , zadowolony ?
To taka wolność bezpańskiego psa , który własnej michy i budy nie ma .
Nawet własnego łańcucha .
A gdzież ty nie mogłeś jechać przez żonę ?
No chyba , że w misję na Marsa , poddany hibernacji .
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.