Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Wysłany: 2015-01-18, 10:49 Która droga jest drogą właściwą?
Nie wiem, czy piszę w dobrym dziale, ale ostatnio zastanawiam się nad wieloma rzeczami.
Która droga, który sposób postępowania jest właściwy w tym wszystkim, co nazywamy odbudową małżeństwa.
Kiedy jest dobrze między mną a męzem, jakoś tak wszystko przychodzi łatwiej, lepiej. Kiedy wybucha kłotnia, czesto wyrzucamy sobie rzeczy z przeszłości. Często słyszę " bo z Tobą już nie chcę", i ja tak samo mówię męzowi; " no skoro taką złą żoną jestem, to czemu nie odpoczniemy od siebie? " i tak w kółko i kończy się tym samym... milczeniem męza, moim "kacem moralnym" ze zaś za dużo powiedziałam itp... Potem powoli wracamy do normalnego zycia, raz ja robię podchody, raz on....
do czego zmierzam... Kiedy rezygnuję z siebie, jest ok. Ale kiedy zaczynam mówic o swoich potrzebach, robi się nieprzyjemnie. Chciałąbym kochac bezwarunkowo, ale nie potrafię. Mój mą jest zamknietym facetem, jak jego ojciec... paradoksalnie teściowe są zgodnym małżeństwem, ale widzę, że teściowej w tym związku nie ma. Teśc jest taką osobą, że nawet jak przychodzimy, np w świeta on nie ma ochopty rozmawiac, po prostu leży lub spi i ewentualnie bez słowa polewa wódkę. Milczy dniami, tygodniami... tesciowa nauczyła się z tym zyc. ja nie potrafię, a coraz częściej widzę, że mój mąz jest taki sam jak on, choc zawsze mówił, że nienawidzi swego ojca własnie za egoizm i obojętnośc.
Czasami myslę, że fajnie byłoby od siebie odpocząc, przemyslec swoje sprawy i zachowania... jak kazda kobieta chciałabym, by jednak ten mój mąz był romantykiem, choc troszkę może gdybym była osobno, bardziej starałby się o mnie...
A z drugiej strony nie chcę rozstania. Jak i on. Ciężko czasami się dogadac, bardzo kuleje porozumienie...
Która droga jest właściwa? Zrezygnowac ze swoich potrzeb by ratowac małżeństwo? czy mając na względzie swoje potrzeby, mówic o nich głośno i jednak o nie dbac? A jak z potrzebami męza? jak w facecie, który no nie chodzi do kościoła, najczęsciej milczy i generalnie robi wokól siebie mur, spróbowac w tym własnie murze z nawarstwionych zranien naszego życia i jego dzieciństwa, zrobic ryskę? Bo przecież jesteśmy razem, niby naprawiamy, niby próbujemy się dogadac.... Ale to taka trudna droga. Może jakieś książki? Może nagrania? Sycharki, no jak to zrobic?
O.Szustak mówił o służeniu, które tak naprawdę nie jest służeniem wg naszych standardowych ocen.
A p. Guzewicz pokazał mi o odmienności pragnień mężczyzny vs kobiety.
Ja te konferencje, na mój prywatny użytek, nazywam "instrukcją obsługi mężczyzny"
Mi bardzo pomogły.
Wiesz Monia - ja daję wiele z siebie, wyciągam zawsze rękę pierwsza, bardzo często przełamuję samą siebie, bardzo często NIE odzywam się .... ale dostaję dzięki temu tyle w zamian, że mogę pływać w obfitości!
Polecam
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-18, 14:33
Ja Moniko, po za tym co już Gosia Ci podała, polecam
Po zamknięciu okna z nagraniem znajduje się strona z czterema sezonami o tym co powinniśmy wiedzieć próbując tworzyć związek.
Polecam gorąco.
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-18, 15:01
GosiaH napisał/a:
Wiesz Monia - ja daję wiele z siebie, wyciągam zawsze rękę pierwsza, bardzo często przełamuję samą siebie, bardzo często NIE odzywam się .... ale dostaję dzięki temu tyle w zamian, że mogę pływać w obfitości!
Widzisz Gosiu ja robię podobnie, ale czasami po prostu jestem zmęczona i zniechęcona, choc często mój trud zostaje nagrodzony.
Zenia, rekolekcji przesłucham. Ostatnio moja wiara trochę szwankuje. Może po prostu to przesilenie prawie, że wiosenne
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-18, 15:17
MonikaMaria3 napisał/a:
ale czasami po prostu jestem zmęczona i zniechęcona,
Ja również, ale na szczęście poznałam Miłość Boga na tyle, że nie potrafię juz z niej zrezygnować i to własnie Ona ciągle mnie podnosi. Nie da się kochać Boga, którego się nie widzi nie kochając człowieka, którego się widzi. To jest sprzedaż wiązana . Dlatego tak ważne jest aby budować swoją relacje z Bogiem, dbać o nią i ciągle jej szukać.
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-18, 16:03
zenia1780 napisał/a:
Dlatego tak ważne jest aby budować swoją relacje z Bogiem, dbać o nią i ciągle jej szukać.
Szukam i szukam i wątpię i chodzę... czasami przechodzi się od zwątpienia do euforii... Brakuje mi stałości, której tak bardzo jednak potrzebuję. I może dobrego przewodnika duchowego. Zwnętrzny świat kusi i kusi. Sporo w nim rzeczy lekkich, łatwych i przyjemnych. Ciężko wytrwac w postanowieniu wiary i wierności. Ale przynajmniej cieszę się, że mam sporo refleksji na temat swojego życia i samej siebie, swoich oczekiwań, pragnień, relacji z Bogiem i z mężem. Tylko często "ja" kłoci się z 'my" lub na korzyśc "męża"
zenia1780 [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-18, 18:29
MonikaMaria3 napisał/a:
Brakuje mi stałości, której tak bardzo jednak potrzebuję. I może dobrego przewodnika duchowego.
Przewodnik duchowy, a przynajmniej staly spowiednik (najlepiej 2w1 ) pomaga osiągnąć ową stałość, której w tej chwili Ci brakuje. Jednak, to nie jest tak, że jesteś stale na "fali wznoszącej", nie odpuszcza i jest bardzo przebiegły i często staje się przed powtórnym wyborem, ale za każdym razem stajemy się silniejsi.
MonikaMaria3 napisał/a:
Ciężko wytrwac w postanowieniu wiary i wierności.
Z własnego doświadczenia wiem, ze w żadnym postanowieniu nie jesteśmy w stanie wytrwać własnymi siłami, to jest coś, co robi w nas Bóg. jedyne, co możemy zrobić, to prosić Go o łaskę wytrwania (jesli taka jest Jego wola) i całkowite oddanie się i zaufanie Jemu.
Znasz to? Warto wracac do tego
Szukam i szukam i wątpię i chodzę... czasami przechodzi się od zwątpienia do euforii... Brakuje mi stałości, której tak bardzo jednak potrzebuję. I może dobrego przewodnika duchowego. Zwnętrzny świat kusi i kusi.
MonikaMaria3, ja tak myślę, że może pomogłyby Tobie warsztaty 12kroków? Rozważałaś?
Haneczka [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-24, 10:50
A wiecie,że są kobiety kochające za bardzo? Ty się starasz, dajesz ciepło,miłosc,dbasz o niego,o dom.A co otrzymujesz? Agresję i zero dobrego słowa. Co w tej sytuacji. Czy byc dalej taką naiwna i wierzyc,że będzie dobrze? ja nie potrafiłam byc dłużej ofiarą .Jestem po rozwodzie. Mąż chce wrócic. Poszłam do spowiedzi,a ksiadz ,bardzo madry zresztą- powiedział,ze jeśli ten koszmar ma wrócic i będzie to to samo,co było, to lepiej nie próbowac od nowa i dac sobie spokój.Co o tym myślicie?
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-24, 11:20
GosiaH napisał/a:
MonikaMaria3, ja tak myślę, że może pomogłyby Tobie warsztaty 12kroków? Rozważałaś?
Swego czasu zaczełam 12 kroków w katowicach w ognisku Sychar, ale jakoś tak przestałam tam jeżdzic. Mam tak jakby 12 kroków z moją panią psycholog, ale na razie skupiamy się na leczeniu współuzależnienia, a kroki robi się tak przy okazji.
Cięzko decydowac się na stałośc, gdy np mąz wyskakuje ze zmianą auta, którą ustalił ze SWOIMI znajomymi, którzy mu wezmą kredyt. Mówilismy oboje o zmianie auta, ok, ale nie za taką kwotę, a na spłacanie raty, którą by wziął, nas po prostu nie stac. A teraz widzę, że szuka auta, omawia z kolegą cenę i rodzaj, a mi, gdy wyraziłam sprzeciw, nie dał żadnych wyjasnień. Bo to niby jego sprawa i on sobie załatwił... Ale pieniądze wspołne. Teraz znowu małe "ciche dni".
MonikaMaria3 [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-24, 11:25
Cytat:
Co o tym myślicie?
Księdzu łatwo mówic, czasami po prostu brakuje ciepła. Widzisz, ja też, by przestac byc ofiarą wiele zrobiłam, ale czasami mam wrażenie, że za mało. Uczę się kochac, ale ciężko to idzie. Agresji czy wyzwisk praktycznie już nie ma, ale jest ta ciągle nie zamknieta, nieprzepracowana i nie wybacona do końca przeszłośc.
Mąż chce wrócic... Może po prostu mu było z Tobą łatwiej i jeżeli chce wrócic bez swojej przemiany, to może faktycznie dac spokój. A z drugiej strony ja zyję z człowiekiem, który zmienia się bardzo powoli. Owszem, wiele zmienił na lepsze, ale wiele jeszcze zostało. I pytanie jak w tytule... Która droga właściwa? Powolne zmiany, zmiany radykalne, bycie razem, czy osobno i droga miłosci czy stanowczości...
Ostatnio zmieniony przez 2015-01-24, 12:00, w całości zmieniany 1 raz
GosiaH [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-24, 11:50
MonikaMaria3 napisał/a:
GosiaH napisał/a:
MonikaMaria3, ja tak myślę, że może pomogłyby Tobie warsztaty 12kroków? Rozważałaś?
Swego czasu zaczełam 12 kroków w katowicach w ognisku Sychar, ale jakoś tak przestałam tam jeżdzic. Mam tak jakby 12 kroków z moją panią psycholog, ale na razie skupiamy się na leczeniu współuzależnienia, a kroki robi się tak przy okazji.
Monia, na spokojnie rozważ czy byś nie skorzystała z naszej, internetowej, edycji warsztatu 12K - pewnie wystartuje jesienią (jest czas na myślenie ). Ja bardzo polecam - to nie to samo, co praca z psychologiem, z terapeutą, ale to świetna okazja do poznania siebie i rozwoju własnej duchowości
GosiaH [Usunięty]
Wysłany: 2015-01-24, 11:59
Haneczka napisał/a:
A wiecie,że są kobiety kochające za bardzo? Ty się starasz, dajesz ciepło,miłosc,dbasz o niego,o dom.A co otrzymujesz? Agresję i zero dobrego słowa. Co w tej sytuacji. Czy byc dalej taką naiwna i wierzyc,że będzie dobrze? ja nie potrafiłam byc dłużej ofiarą .Jestem po rozwodzie.
Tak, wiem, że są kobiety kochające za bardzo i wierzę, że wtedy im trzeba pomóc, one same sobie powinny pomóc i nauczyć się również stawiać granice.
Haneczka napisał/a:
Mąż chce wrócic. Poszłam do spowiedzi,a ksiadz ,bardzo madry zresztą- powiedział,ze jeśli ten koszmar ma wrócic i będzie to to samo,co było, to lepiej nie próbowac od nowa i dac sobie spokój.Co o tym myślicie?
Haneczka ja się zgadzam z tym, co podkreśliłam i do czego odniósł się ten ksiądz - powrót fizyczny, moim zdaniem, nie powinien być powrotem do tych samych zachowań. Tak, jestem za daniem kolejnej szansy mężowi, ale i za postawieniem granic, za pracą nad relacją, za rozmowami a być może trzeba będzie do tego dojść przez terapię małżeńską, "spotkania małżeńskie".
Ale tak, jestem za daniem kolejnej szansy.
Ja dałam tę szansę. Nie żałuję. Choć to codzienna praca ze sobą (bardzo trudne) i z nami.
Ufam, widząc efekty, że oboje wyciągnęliśmy wnioski z tego kryzysu, który był naszym udziałem. Może i u Was tak mogłoby być, Haneczko?
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.