Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Sami nie damy rady
Autor Wiadomość
Mirakulum
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-22, 01:23   

http://www.franciszek.sos...m-szustak-audio

polecam
 
     
Angelika21k
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-22, 15:18   

Rubin napisał/a:



Nie daj się sprowokować.


Słuchaj

Kochaj

Nie Ona jest moim światem

Jestem Jej winien całe swoje życie.

Nie jestem ideałem



Rubin,
wspaniałe słowa... Obyśmy mieli siłę, cierpliwość i wiarę, że warto iść przez życie w zgodzie z nimi.
 
     
lustro
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-23, 11:20   

Rubin napisał/a:

Niestety po takiej rozmowie można dojść do wniosku, że w sumie całkiem nieźle jest samemu... Co zrobić, kiedy umiłowaliśmy swój spokój? Pokochaliśmy pustynię jak własny dom? Czy wtedy Bóg delikatnie kładzie nam na plecy krzyż, a Ci co odeszli wracają ze swoimi wszystkimi wadami? :)


No...haha...to w takim razie ja, jak zwykle nie po linii...
Rubin...i wszyscy Inni...czy o to własnie chodzi?
O taki efekt działania?

Czyli...koniec?
Bo pokochalismy swoją pustynię, swoją niezależnośc, święty spokoj, brak codziennych "kompromisów", zwolnienie od trudu znoszenia wad drugiej strony...itp...itd...(mozna mnożyć...)
???

Sami nie damy rady - wiem, chodzi o wsparcie Z GRÓRY
a moze sami, to własnie znowu to małe ja...?
inna odmiana komfortu
to taka zdradliwa ścieżka, równolegla do własciwej, ale jednak niewłaściwa...
chyba
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-23, 11:50   

Ale chyba jest gdzieś granica między :

"Postanawiam żyć tak, aby moje życie w pojedynkę było wartościowe, niezależnie od decyzji małżonka który odszedł - przy okazji faktycznie widzę i czuję że są też obiektywne plusy takiego życia"

a

"Okazało się, że jest mi samej/samemu ze sobą tak cudownie, że niech się wypchają wszyscy, którzy chcieliby mi to kiedykolwiek zakłócić, z byłym małżonkiem na czele"

Bo to drugie to jednak takie trochę nieprawdziwe ;)
 
     
Rubin
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-23, 15:36   

Dlatego właśnie napisałem "niestety".
Dlatego postawiłem pytanie - "co wtedy robić?"
To wyraz tego, że zdaję sobie sprawę, że jeżeli wróci będzie jeszcze trudniej. Że jedne problemy znikną, a pojawią się zupełnie inne. Łapię się na tym, że ... coraz wygodniej mi samemu. I wiem, to też niedobrze, a nie wiem jak sobie z tym poradzić.

Miałem dzisiaj sen z tych co po obudzeniu leżysz i patrzysz się długo w sufit.
Znalazłem swoją żonę na chodniku. Leżała tam wychudzona, oczy były ogromne, zapadnięte, kości policzkowe wystawały, obraz nędzy. Wziąłem Ją na ręce i niosłem, a Ona nic nie ważyła. I spośród mijanych ludzi wyszedł jakiś facet i zaczął Ją szarpać. Miałem zajęte ręce, więc w pierwszym odruchu chciałem Ją rzucić na chodnik by się nim zająć i wiedziałem, że go dopadnę i po prostu będzie masakra. Ale porzucić żonę na chodniku? Spoko, przecież zaraz wrócę. Ale nie mogę rzucić Ją w to błoto.
I tak się obudziłem.

I wiem co powinienem zrobić - mocniej Ją przytulić do siebie.
 
     
krasnobar
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-24, 13:00   

Rubin,masz moją modlitwę.... :-)
 
     
kasiorek
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-26, 14:10   

Rubinku.
Mam też rozterki. Przyzwyczajam się do tego, że mojego Męża nie ma... Jest niekiedy trudno, ale da się żyć... Często jest łatwiej ... bez Niego. Również są dni, kiedy dochodzę do wniosku, że w sumie całkiem nieźle jest samemu..., że umiłowałam swój spokój, który powolutku, łza po łzie, talerz po talerzu budowałam przez dwa lata. Pokochałam pustynię jak własny dom? Nie wiem, czy ją pokochałam. Raczej się na nią godzę, staram się przetrwać. I żyć w godności.
Gdzieś tam głęboko również czuję, że nie mogę porzucić Męża, zostawić Go w tym błocie... Jest taki samotny i nieszczęśliwy, choć sprawia wrażenie, że jest inaczej. Myślę, że tak jak ja w najgorszych swoich koszmarach, nie potrafi sam uciec, paraliżuje Go strach i niemoc, nie potrafi wydać głosu i zawołać o pomoc.
Nie stać mnie teraz na wiele... Tak jak kiedyś pisałeś "kamienie w ustach"..., ale sięgam po tę modlitwę sycharowską i modlę się za Męża, który mnie porzucił. Czasem omijam słowa o pojednaniu, bo czuję, że są na moim etapie życia nieszczere, są kłamstwem. Nie chcę Jego powrotu. Boję się, że "jeżeli wróci będzie jeszcze trudniej". Że problem zdrady zostanie. "Że jedne problemy znikną, a pojawią się zupełnie inne". Teraz stać mnie tylko na małe gesty. Milczenie, gdy aż się ciśnie złośliwa uwaga, szykowanie prezentu pod choinkę w imieniu dzieci albo sms z życzeniami. Tylko, czego życzyć ? Wszystko wydaje się być złośliwe, wszystko jest inaczej interpretowane niż miało być...
Jeszcze daję sobie czas. Może go nie mam, nie wiem.... Czuję, że Bóg nie zrobi nic na siłę, za bardzo mnie kocha i Jego. Czepiam się jak tonący tego, że do uzdrowienia i pojednania nie wystarczy, by osoba skrzywdzona pogodziła się ze swoją sytuacją i przebaczyła, trzeba, by druga strona uznała swą winę i przeżyła skruchę.... A gdy tego nie ma, proces uzdrowienia odbywa się w relacji z Bogiem.
Rubin. Wspieram modlitwą i dobrze, że Jesteś. kasiorek
 
     
Angelika21k
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-27, 12:40   

kasiorek napisał/a:
Rubinku.
Mam też rozterki. Przyzwyczajam się do tego, że mojego Męża nie ma...

Gdzieś tam głęboko również czuję, że nie mogę porzucić Męża, zostawić Go w tym błocie... Jest taki samotny i nieszczęśliwy, choć sprawia wrażenie, że jest inaczej. Myślę, że tak jak ja w najgorszych swoich koszmarach, nie potrafi sam uciec, paraliżuje Go strach i niemoc, nie potrafi wydać głosu i zawołać o pomoc.


Kasiorek,
wiem o czym piszesz. Pisałam już w swoim wątku, że akurat w Święta mąż jeszcze raz potwierdził, że NIGDY nie będziemy małżeństwem i że to PRZESZŁOŚĆ. Że nie powie mi dlaczego nie możemy być razem, bo boi się być przede mą szczery...

I czuję, że to jest tak samo jak z Tobą. Mogłabym zostawić męża, stwierdzić po co o niego walczyć... jak on sam uważa, że nie potrzebuje pomocy bo decyzję już podjął i jej nie zmieni. W dodatku mój maż jest bardzo upartym i człowiekiem, który uważa, że jeśli ktoś go zawiódł (w tym przypadku ja, bo to moja "wina", że on miał "dość"...) w jego mniemaniu to nie zasługuje na drugą szansę. I nie ważne, że często za ten zawód odpowiadają dwie osoby.. Więc według niego nie ma powrotu do naszego małżeństwa :-( Pomimo to wierzę, że Bóg miał plan dla nas i dla naszego małżeństwa...

Cytat:

Jeszcze daję sobie czas. Może go nie mam, nie wiem.... Czuję, że Bóg nie zrobi nic na siłę, za bardzo mnie kocha i Jego. Czepiam się jak tonący tego, że do uzdrowienia i pojednania nie wystarczy, by osoba skrzywdzona pogodziła się ze swoją sytuacją i przebaczyła, trzeba, by druga strona uznała swą winę i przeżyła skruchę.... A gdy tego nie ma, proces uzdrowienia odbywa się w relacji z Bogiem.
Rubin. Wspieram modlitwą i dobrze, że Jesteś. kasiorek


Jakbyś wyjęła mi te słowa z ust... My tylko możemy naprawiać siebie i czekać.... Czekać aż ta druga strona zauważy swoją winę i przyzna się do niej. Czy to kiedyś nastąpi? Nie wiem... Czasami po ludzku tracę nadzieję, ale.... gdzieś tam we mnie jest ciągle iskierka, że z Bogiem wszystko jest możliwe, że jeśli mu zaufam i poddam się jego woli, to efekty mogą być niesamowite...

Teraz, gdy w te Święta moja wiara w małżeństwo mocno upadła, przeczytałam jeszcze raz kazania Ks. Pawlukiewicza, zwłaszcza "Czy kochasz swojego Męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować?" I utkwił mi ten fragment w pamięci:

Cytat:
Żeby niemowlak mógł normalnie żyć, musi doświadczyć szoku przestawienia się na oddychanie płucami. Żeby łabędź zaczął latać, musi zostać śmiertelnie przestraszony. Żeby ziarno wydało plon, musi pierw być rzucone w czarną ziemię. Żeby się na nowo narodzić dla Chrystusa i zacząć oddychać miłością, stare życie musi się zawalić i obumrzeć. Na początku nazywamy to tragedią, kryzysem, załamaniem. Jesteśmy przerażeni, jak przerażona jest ryba, którą ktoś chce wyjąć z akwarium i wpuścić do oceanu. Biedaczka ucieka, wije się, rzuca, bo myśli, że zbliża się śmierć, a to właśnie nadchodzi wolność. Kto miłuje Chrystusa ten Mu zaufa i rozpozna Jego miłość nawet gdy przyjdzie ona w tajemnicy śmierci i zmartwychwstania.


Stare życie musi się zawalić i obumrzeć, aby narodzić się na nowo...

I z tymi słowami nas wszystkich zostawiam:-)
[/quote]
 
     
kasiorek
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-27, 22:14   

Angelika21k
My we Dwie czekamy aż Oni "zauważą swoją winę i przyznają się do niej"....Może jest nas więcej?
Ale też wiele z obecnych tu Osób uśmiecha się pod nosem i myśli "O słodka naiwności" ...
Angeliko. To rzeczywiście może nie nastąpić...
CZEKAM- NIE CZEKAJĄC. Robię to, co do mnie należy... Dla mnie każdy dzień jest wyzwaniem. Wieczorem, dziękuję, że udało mi się go przeżyć, dać tyle z siebie, ile mogłam. Padam wyczerpana i wciąż na nowo tłumaczę sobie, że TRZEBA, że WARTO.
Piszesz o Nadziei. "Nadzieja to nie to samo, co optymizm. To nie jest przekonanie, że coś musi się udać, ale pewność, że coś ma sens, niezależnie od tego czy się uda czy nie" (cytowany w naszej broszurce V. Havel).
Nie wiem, czy wrócimy z Mężem do siebie... Nie wiem, czy się opamięta, czy się zmieni.... Bo musi się zmienić. Ja się zmieniam. On też musi się zmienić, by być z nami. Nie zafunduję sobie i dzieciom kolejnych awantur, znikania tatusia u kochanki, obwiniania o wszelkie niedoskonałości, wmawiania, że "gdybym ja była inna, to on by nie musiał pocieszać się u obcych"
Ufaj Bogu, wielu mówi... Ufam Bogu. Wiem, że za żadne skarby nie da mnie nikomu skrzywdzić. Wiem, że również Jemu na to nie pozwoli.
Ja nie ufam człowiekowi. Zawiódł kilkakrotnie. Nawet nie chce Mu się starać...
To ja, zdradzana i upokarzana żona mam o Niego zabiegać? Jakoś mi się nie chce wierzyć, że mój troskliwy Ojciec, Pan Bóg tego ode mnie oczekuje...... Wiem, że NIE MUSZĘ, MOGĘ.....
Na razie nie chcę ;-)
Może to i "miłość do mojej pustyni"? A może Chęć do Godnego Życia? A może zbieranie sił do kolejnej rundy w sądzie? Ja tam tego nie wiem....
 
     
Rubin
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-28, 03:16   

Sprzątanie pomaga mi nie myśleć za wiele. Za dużo wolnego czasu, święta, urodziny i sylwester w pustym mieszkaniu. Kumulacja.
Przyjaciołom powiedziałem, że gdzieś jadę. Wiem, że coś szykowali, ale... współczucie to ostatnie czego chcę, a chyba nie ma nic smutniejszego, niż krzywo uśmiechający się facet odbierający życzenia zdrowia i spełnienia marzeń od skrępowanych ludzi ;-) Jeszcze tego by brakowało, bym żył 100 lat :mrgreen:

Dziękuję Wam kochane robaczki. Same tak poranione, a jeszcze znajdujecie siły by podtrzymywać innych. Prawdziwi żołnierze.

Pamiętacie podstawówkę? Strach przed odpowiedzią, klasówkami, przejmowanie się ocenami, które teraz nie mają znaczenia. Tragedia kiedy ktoś szarpnął za włosy, albo obgadał. Może czasem płacz, złość z niesprawiedliwej oceny. Te złe wspomnienia są teraz tak mało istotne. Ciekawe czy po śmierci będziemy podobnie patrzyli na swoje życie. Pozycja, sława, pieniądze, rzeczy - będą jak te oceny nic nie znaczące. A wszelkie tragedie śmiesznie małe przy majestacie i miłości Boga, kiedy pojmiemy że już odpoczynek.

No dobra, o ile zasłużę kiedyś na Niebo to chętnie jako dusza pozwiedzałbym Wszechświat i np. zobaczył jak wygląda Słońce... od środka :mrgreen: I przekonał się czy są inne cywilizacje. A potem zaciągnął się do armii Aniołów, by powalczyć w Dzień Sądu. Trening u samego Archanioła Michała. Wow! To by było coś! Złe życzenie urodzinowe? :mrgreen: Nie szukajcie mnie w chórach śpiewaków ;-)
No dobra, ale najpierw trzeba swoje odsłużyć tutaj jako szeregowiec i się trochę ulepszyć.
 
     
twardy
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-28, 07:43   

Rubin napisał/a:
Ciekawe czy po śmierci będziemy podobnie patrzyli na swoje życie. Pozycja, sława, pieniądze, rzeczy - będą jak te oceny nic nie znaczące.


Rubin, już teraz pozycja, sława, pieniądze, rzeczy nie są tak ważne jak zazwyczaj uważamy/uważaliśmy.
 
     
kenya
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-28, 12:01   

Rubin napisał/a:
A potem zaciągnął się do armii Aniołów, by powalczyć w Dzień Sądu. Trening u samego Archanioła Michała. Wow! To by było coś!


to tylko koncepcja umysłowa, identyczna jak ta, która ludziom w tym wymiarze rzeczywistości każe wierzyć, że poprzez sławę, władzę czy pieniądze mogą jakoś wzbogacić swój wizerunkek, to kim są naprawdę....lokalizacja tego przedstawienia jest tylko inna,ale iluzja pochodzi z tego samego źródła - umysłu który szuka splendoru dla siebie....nawet w Niebie :-D
 
     
Rubin
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 00:06   

Nie wybieram splendoru. No bo przed kim?
Wybieram działanie! :mrgreen:
Smierć to przecież dopiero początek, a nie koniec.
Czasem wpuszczam Swiadków Jehowy do domu by sobie z nimi porozmawiać. Serwują ciekawe ćwiczenia duchowe. Chcieli mnie ostatnio zachwycić swoją wizją nieba. 0,5 ha ziemi na głowę + ciało + nieśmiertelność i odwiedzanie sąsiadów. Słabo - odparłem. "A to nie chce pan bezpiecznie żyć?". Powiedziałem, że jakoś wytrzymałbym pierwsze sto lat, ale co potem? Takie niebo musiało się urodzić w głowie człowieka. Moje wyobrażenie Nieba też. Ale sio mi od mojej wizji Nieba-anielskich koszar, mi się tam podoba :mrgreen:
 
     
JakubekKaz
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-30, 12:07   

Rubin napisał/a:
chętnie jako dusza pozwiedzałbym Wszechświat i np. zobaczył jak wygląda Słońce... od środka I przekonał się czy są inne cywilizacje.

:idea: :lol:
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 8