Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
Depresja żony i jej odejście. Co robić?
Autor Wiadomość
laoche
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-20, 12:12   Depresja żony i jej odejście. Co robić?

Szanowni Państwo,
Nie wiem czy umieszczam ten temat w prawidłowym dziale, więc jeśli to proszę o przeniesienie.

Chciałbym Wam opowiedzieć moją historię i prosić o jakąś radę, bo nie wiem co mam dalej robić. Postaram się to maksymalnie skrócić.

2 dni temu moja ukochana żona wyprowadziła się do koleżanki, gdy wczoraj do niej dzwoniłem powiedziała, że mnie nienawidzi i już nic do mnie nie czuję, że musi myśleć o sobie.
Ale od początku. Jesteśmy razem ponad 5 lat i pobraliśmy się w lipcu tamtego roku. Poznaliśmy się na studiach. To był cud w moim mniemaniu. Ona piękna, lubiana, a ja taki trochę zakompleksiony, raczej mało przystojny. Ona właśnie rozstawała się z chłopakiem z którym mieszkała parę miesięcy.
Zaczęliśmy być razem, to było jak spełnienie marzeń. Ona na prawdę kochała mnie ponad wszystko. I tu zaczęły się problemy ze światem zewnętrznym. Nasze otoczenie było mało przychylnie nastawione do naszego związku. Dochodziły do mnie rożne komentarze i uwagi, typu "ona i on to przecież niemożliwe".

Przetrwaliśmy to. Dianka zaczęła chodzić do kościoła (ja ją namówiłem), moi rodzice kochali ją, kochają ją ponad wszystko, jak własną córkę.

Dianka jest wspaniała, ale ja strasznie zawiodłem. Strofowałem ją odnośnie wszystkiego. Denerwowałem się, gdy paliła papierosy, mówiłem nie jedz tego, bo zbyt tłuste. Sam nie wiem dlaczego, cały czas starałem się coś zmienić.
Ona starała się dla mnie i dalej mnie kochała.

Drugim problemem są moje nerwy. Od wielu, wielu lat często wpadam w furię, inaczej nie potrafiłem radzić sobie z sytuacjami trudnymi. W nerwach potrafiłem powiedzieć straszne rzeczy i wiele razy ją skrzywdziłem. Kłóciliśmy się często, żadne z nas nie potrafiło odpuścić. Zwykle ja jeszcze tego samego dnia błagałem ją o wybaczenie pod jej domem. Jak tylko odeszła mi złość (bardzo szybko) to od razu zdawałem sobie sprawę z tego, co zrobiłem. Dianka potrafiła dłużej milczeć.

Ale jednego jestem pewien bardzo, bardzo się kochaliśmy. Potrafiłem być dobry i kochający. Jestem pewien, że częściej niż zły i krytykujący.

W zasadzie od samego początku mówiliśmy o ślubie. Bardzo tego chciałem, ale moja pesymistyczna natura cały czas przypominała mi o tym, że nie znajdę pracy, nie mam mieszkania i w ogóle na pewno się nie uda.

Oświadczyłem się i rozpoczęliśmy przygotowania do ślubu. Oczywiście zdarzyło mi się mówić o przełożeniu daty, bo musimy być rozsądni id. Nawet powiedziałem, że jestem niejako zmuszony do ślubu, przez nią, przez rodziców.

W mojej głowie pojawił się pomysł wyjazdu do Londynu po ślubie. Mam tu kuzyna i pomyślałem,że to możemy coś zaoszczędzić. Potem jakoś zawodowo ruszyć w Polsce. Dianka w międzyczasie straciła wymarzoną pracę na uczelni i to ją bardzo, bardzo dobiło. Ostatnie kilka lata poświęciła praktycznie tylko studiom i to był jej życiowy cel,

3 m-ce po ślubie wyjechaliśmy. Dianka szybko znalazła pracę (nic szczególnego, ale było za co przetrwać w tym drogim mieście. Poznała nowych ludzi, chodziła z nimi na tzw. piwo, ale narzekała przy tym, że bardzo tej pracy nienawidzi.

Ja do pracy poszedłem miesiąc później. Widywaliśmy się rzadko. Ona pracowała rano, ja do późnej nocy. Każdy wspólny, dzień był jak święto.

Tutaj jeszcze powiem o sytuacjach, które mnie strasznie denerwowały. Pamiętam jak poszła na basen z kolegą z pracy. Jak bardzo byłem o to wściekły.

Ale to przeszłość. Tak w skrócie.

W ostatnich miesiącach Dianka chudła. W zasadzie od wrześnie przestała okazywać mi jakiekolwiek uczucia. Okazałem się egoistą. Myślałem o sobie, o tym, że przestałą mnie kochać. Zaczęła znowu palić, przestała chodzić do kościoła,
Ja nie potrafiłem być wsparciem, nie widziałem, że coś się dzieje. Nie wytrzymywałem, płakałem przy niej. W listopadzie pojechała o Polski, poszła do lekarza. Diagnoza depresja.To mnie obwinia za swoją chorobę, za to, że straciła chęć do życia. Brała leki i po jakimś czasie było troszkę lepiej, dawała się przytulić, pocałować na przywitanie. Tylko już od października nie nosiła obrączki i mówiła, że mnie wie czy mnie kocha. To mnie strasznie dobijało. Skoro raz zdjęła obrączkę to następnym razem będzie łatwiej.

W ostatnią niedzielę zobaczyłem, że z naszego konta zniknęła znacząca sumę pieniędzy (to były jej pieniądze ze stypendium). Okazało się, że wypłaciła je i dała swojej mamie na wszelki wypadek. Byłem bardzo zdenerwowany. Jak ona mogła to zrobić, nic nie powiedziała. Nie wytrzymałem. Pytałem jak może mnie tak traktować?! Płakałem, powiedziałem parę słów o tym, że jestem dla niej niczym. To ją dobiło.

Na drugi dzień powiedziała, że mnie nienawidzi i wyprowadzi się do koleżanki (czuję, że ona w dobrej wierze przekonała ją od odejścia). Przedwczoraj zabrała trochę ubrań i odeszła. Gdy dzwoniłem do niej wczoraj. Była bardzo zła, że dzwonię. Mówiła, że już nic do mnie nie czuję i że to koniec. Że ona chce żyć i musi teraz myśleć o sobie.

Świat się zawalił. Przeklinam siebie za to, że tak bardzo ją skrzywdziłem, że zniszczyłem największy skarb jaki mam w życiu.

Na wielu stronach dot. depresji znalazłem jedną ważna zasadę. Przy depresji nigdy nie dopuść do podjęcia życiowo ważnej decyzji takiej, jak rozwód czy zmiana pracy. Co zatem mam robić. Ona już nie chce ze mną rozmawiać, nic ode mnie nie chce. Co mam robić? Mam jej dać czas? Chcę do niej napisać, ale ona nie chce nawet o mnie słyszeć. Nienawidzi mnie.

Ja ją kocham ponad wszystko. Teraz tylko cud może nam pomóc. Ja wiem, że mogę się zmienić. Teraz dokładnie widzę swoje błędy. Tylko teraz chyba już za późno. Zniszczyłem jej miłość

Przepraszam za długi i chaotyczny tekst. Z góry dziękuję za przeczytanie.
 
     
Nirwanna
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-20, 19:56   

Witaj, Laoche, na forum :-)
Przede wszystkim dla sakramentanego małżeństwa nigdy nie jest za późno, bo zdarza się że "Pan Bóg przychodzi 15 minut za późno, i zawsze zdąży". :-) Rozpakuj zatem prezent w postaci łask sakramentu małżeństwa i działaj :-)
Na pewno powinieneś, skoro sam twierdzisz, że możesz się zmienić, to nie czekać i się zmieniać już. Właśnie teraz kiedy nie ma mobilizacji w postaci bieżących głasków żony, ta zmiana będzie najlepsza, bo robiona dla siebie i Boga. Możliwe, że żona zauważy to i zechce wrócić do relacji. Problem w tym, że w emocjach nie jest tak, że jedna pozytywnie odczuwana emocja niweluje jedną niechcianą emocję. Częściej jest tak, że jedna niemiła emocja niweluje sto miłych emocji. Czyli zranienia Twojej żony mogły tak się skumulować, że zasłaniają wszystko to co było dobre. Specjaliści od public relations mówią że jeden niezadowolony klient może odstraszyć więcej potencjalnych klientów, niż zadowolony klient zachęcić kolejnych - to ta sama zasada, na emocjach się opierająca.
Może powinieneś pogadać też z koleżanką żony, o tym co napisałeś, mianowicie, żeby starała się odwieźć na razie Twoją żonę od wszelkich radykalnych decyzji. A Ty ten czas wykorzystasz na zmianę siebie, i to taką zmianę stałą, stabilną, procentującą na przyszłość.
 
     
laoche
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-20, 23:19   

Witaj,
Dziękuję bardzo za odpowiedź.
Wczoraj, gdy wróciłem do pustego domu byłem zdruzgotany. Nie znam innego życia, jak życie z Dianą. Wszystkie, najlepsze chwilę przeżyłem z nią. Ona nadała sens memu życiu.
Wczoraj szukając jakichś informacji w internecie, znalazłem to forum. Poczytałem, pomodliłem się i jestem jakiś spokojniejszy. Normalnie w trudnych sytuacjach targają mną silne emocje, łatwo doprowadzam się do płaczu. To chyba dzięki modlitwie i temu forum jestem dziwnie spokojny.

Chciałbym się zmienić i pokazać Żonie, że potrafię być wsparciem. Ona jednak powiedziała kategorycznie, że mnie nienawidzi, już nic do mnie nie czuje i żebym przygotował się do jej odejścia. Nawet dwa lata nie jesteśmy razem. Były trudne chwilę, ale to była miłość idealna. Dianka zawsze bardzo mnie kochała, choć ja do końca nie wiedziałem za co.

Nawet nie wiem gdzie ona teraz jest. Wiem, że 10 minut stąd ale dokładnego adresu nie znam. Nie wiem czy rozmowa z jej koleżanką to dobry pomysł. Na pewno wiele złych rzeczy usłyszała na mój temat, a z tego co wiem sama przez lata męczyła się z mężem alkoholikiem, od którego uciekła do Anglii. Boję się, że to może przynieść więcej szkody niż pożytku.
Gdy przed dwoma dniami Żona nie wracała długo do domu (było już po 12 w nocy i nie odbierała telefonów) napisałem smsa do tej koleżanki. Diana bardzo się zdenerwowała. Powiedziała, że jest dorosła i nie trzeba jej pilnować. Najgorsze jest to, że nie wiem gdzie i z kim była.

No i jeszcze choroba. Wierzę, że to przez to jest taka, a nie inna (chociaż temu zaprzecza). Bardzo się o nią martwię. Zabroniła mi do siebie dzwonić. Nie wiem czy lepiej dać jej czas czy szukać kontaktu. Nie chcę żeby choroba się pogłębiła.

Bardzo proszę o modlitwę, bo teraz chyba tylko cud może coś zmienić. W najgorszych snach nie spodziewałem się takiego obrotu spraw. To jakby stała się inną osobą.

Pozdrawiam serdecznie!
 
     
laoche
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-21, 17:04   

Kolejny dzień sam. Nie wiem co robić. Ta niepewność mnie zabije. Co się z nią dzieję. Napisała mi tylko, że nic jej nie jest. Nigdy nie była taka zimna i wrogo nastawiona do mnie. Bardzo się o nią boję...
 
     
sylwia1975
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-21, 21:14   

Wybacz ale radzilabym zadbac o siebie ,zony nie zmienisz ,ale siebie mozemy zmieniac i wzrastac duchowo,mamy wrecz obowiazek dbac o swoje wnetrze i zewnatrz tez sie przy okazji przyda zycze wszystkiego dobrego
 
     
Bety
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-22, 07:50   

piszesz, że chciałabyś się zmienić i pokazać żonie, że potrafisz być wsparciem

czy już rozpocząłeś zmianę?
w jaki sposób chcesz to zrobić? na czym miałaby polegac ta zmiana?

na żonę na razie nie masz wpływu, ale na siebie tak
 
     
grzegorz_
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-22, 09:28   

laoche napisał/a:
No i jeszcze choroba. Wierzę, że to przez to jest taka, a nie inna (chociaż temu zaprzecza). Bardzo się o nią martwię. Zabroniła mi do siebie dzwonić. Nie wiem czy lepiej dać jej czas czy szukać kontaktu. Nie chcę żeby choroba się pogłębiła.


Jeśli rzeczywiście Ci zależy na zdrowiu żony to może daj jej odpocząć?
Z tego co piszesz depresja żony w dużej mierze spowodowana była waszymi relacjami.
Może zatem warto na chwilę przestać myśleć o sobie a pomyśleć o niej?
 
     
laoche
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-22, 20:01   

Nawet nie wiem, gdzie ona jest (nie znam adresu znajomej). Martwię się o nią.
Staram się dać jej czas, nie pisać, nie dzwonić. Podczas naszej ostatniej rozmowy powiedziała, że już nic do mnie nie czuję i to koniec. Czy leki mogą tak bardzo na nią wpływać?

Byłem wczoraj u spowiedzi, codziennie się modlę. Przeanalizowałem chyba każdy dzień naszego związku. Widzę i rozumiem moje błędy. Jestem gotowy pójść na jakąś terapię, żeby lepiej radzić sobie z nerwami, ale to dopiero w Polsce, bo tutaj nawet nie wiem gdzie iść.

Nic z tego nie rozumiem. Dziś pierwszy raz od czwartku ją widziałem. Podszedłem pod miejsce, gdzie pracuje. Popatrzyłem na nią z daleka i poczułem od niej jakąś straszną nienawiść wobec mnie. Wiem, że to głupie...

Powoli wariuje. Dom jest pusty, wszyscy wyjechali. Święta spędzę zamknięty w pokoju bez nikogo bliskiego.

Boję się, że to koniec. Nigdy nie przestanę jej kochać

Ktoś ma jakieś doświadczenia związane z tą chorobą?
Ktoś ma podobną historię?

Pozdrawiam!
 
     
laoche
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 20:11   

To już chyba koniec. Proszę Was o modlitwę. Teraz tylko jakiś cud może uratować nasze małżeństwo.
 
     
GosiaH
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 20:21   

laoche, to jest badzo dobry moment, by oddać to wszystko Panu - znasz tę modlitwę http://sychar.org/jezu-ty-sie-tym-zajmij/ ? Polecam.
 
     
laoche
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 21:21   

Dziękuję Ci. Chcę zawierzyć Bogu i Mu zaufać, choć po ludzku już nie daję rady.
 
     
moc nadziei
[Usunięty]

Wysłany: 2014-12-29, 22:36   

"Tam gdzie my ustajemy z braku sił i poddajemy się, tam Bóg dopiero zaczyna!"

(niedosłowny cytat z rekolekcji Sycharu na Górze sw. Anny)
 
     
laoche
[Usunięty]

Wysłany: 2015-01-03, 19:25   

Po niedzieli spotkam się z Żoną pierwszy raz od 2 tygodni. Pewnie tylko żeby usłyszeć, że to koniec. Calkowicie zerwała kontakt, boję się, że jest ktoś trzeci. Już takie myśli mam w głowie.

Nie wiem co robić. Nie wiem co jej powiedzieć. Kocham ją i będę na nią czekał. Wierzę, że zdarzy się cud. Staram się zaufać Bogu. Żona wraz ze mną odrzuciła Boga. Ma do mnie pretensję, że chciałem z niej zrobić "przykładną katoliczkę" jak sama powiedziała. Wszystko się zawaliło. Dzisiaj chodziłem po mieście bez celu, Nienawidzę wolnych dni.
 
     
laoche
[Usunięty]

Wysłany: 2015-12-16, 21:06   

Witajcie,
Bardzo proszę o modlitwę w bardzo dla mnie trudnych chwilach. To już chyba definitywny koniec. Teraz jedynie Bóg może pomóc!
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 10