Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ciemne, puste mieszkanie. Piąta rano, trzeba wstawać do pracy. A w głowie szepty "po co?". Ojciec Szustak mówi, że może tak będzie do końca życia i trzeba się z tym pogodzić. Nawet przykład Elżbiety Canori Mora który wczoraj budował, dzisiaj przygnębia. Tak do końca życia... Modlitwa i udaje się wstać.
"Bóg powołuje byśmy zmarnowali swoje życie z miłości dla kogoś" brzmi w głowie zdanie wczoraj mówiące o pięknym poświęceniu z kazania "Miłość, szmaragd i krokodyl", a w szarości zimnego poranka mówiące tylko o znoju i trudzie. I znów bunt na taką rzeczywistość, który trzeba stłumić różańcem. Paciorki przesuwane w kieszeni, a pod stopami płyty chodnika. Tak wygląda walka.
Jeszcze przed akceptacją tego postu wchodzę na serwis informacyjny, a tam:
"1974, japoński porucznik Hiroo Onoda wychodzi z dżungli na Filipinach, gdzie ukrywał się i prowadził walkę partyzancką przez prawie 30 lat po zakończeniu II wojny światowej. "
I na co ja tutaj narzekam? Ciepłe łóżko, mieszkanie, praca, jedzenie, znajomi. Aż mi się wstyd zrobiło...
JakubekKaz [Usunięty]
Wysłany: 2014-11-03, 19:56
Boże... użycz mi pogody ducha,
abym godził się z tym, czego nie mogę zmienić,
odwagi, abym zmieniał to, co mogę zmienić,
i mądrości, abym odróżniał jedno od drugiego,
i niech się dzieje wola Twoja, a nie moja Panie
Rubin [Usunięty]
Wysłany: 2014-11-12, 10:20
Ostatnio patronuje mi Józef, syn Jakuba. Ten sam, którym gardzili bracia, aż w końcu sprzedali go w niewolę. Jak samotny i zrozpaczony musiał się czuć pozostawiony przez najbliższych? Znikąd ratunku, niewola, obcy kraj i pogarda niewolnika. Jaki niesprawiedliwy los. A kiedy trochę "się odkuł" i został zarządcą u swego pana, kolejne niesłuszne oskarżenie (bo oparł się wdziękom namiętnej żony swego pana), i znów bicz i więzienie. Czy można po czymś takim nie ulec myślom "czynię dobro, a spadają na mnie za to tylko kary, gdybym przymykał oczy na to co czynią moi bracia byłbym teraz szczęśliwy przy swojej rodzinie, gdybym uległ żonie swego pana miło spędzałbym niejedną noc i nie trafiłbym do więzienia".
Szukał w tym co się dzieje sensu? Rozpaczał? Złorzeczył Bogu? Krzyczał w niebo "dlaczego?" "za co?" Czy drwił sam z siebie "jeszcze raz postąpię słusznie i koniec ze mną"?
Pewnie był na granicy, bo Bóg doświadcza głęboko, ale jakoś to znosił i nie odrzucił Boga za brak nagród, a nawet znosił ciągłe upokorzenia które go spotykały w zamian za słuszne postępowanie. Taką mieć wiarę. Taką mieć ufność.
AWS [Usunięty]
Wysłany: 2014-11-14, 20:25
Rubin napisał/a:
Taką mieć wiarę. Taką mieć ufność.
A TO JUŻ ZALEŻY OD CIEBIE I ŁASKI BOŻEJ!
Rubin [Usunięty]
Wysłany: 2014-11-20, 17:46
Na spotkaniu dostałem od brata Piotra "Ile jest warta Twoja obrączka" Anny Jednej
Zacząłem dopiero czytać, ale już nie wierzę oczom
"Okłamywani i zdradzani partnerzy zachowują się, jakby postradali zmysły."
"Szukałam ratunku dla małżeństwa, ale tylko wśród ludzkich rozwiązań, a te zawiodły."
"Wychodzę do ogrodu i siadam w koszuli nocnej na śniegu."
To przecież ja, czemu Anna pisze o mnie? Już było dobrze, a ja wszystko przeżywam od nowa. Czy ta książka dobrze się kończy?
Rubin [Usunięty]
Wysłany: 2014-11-21, 08:20
I natrafiłem u Anny na słowa które przeczytałem po swojemu i poczułem jakby On je sam łagodnie i z miłością do mnie wyszeptał: "Odeszła bo była zbyt ciężka. Nie udźwignąłbyś tego ciężaru." Zamurowało mnie, bo nigdy tak na to nie patrzyłem. A potem musiałem przyznać rację. Poraniony i słaby w wierze nie umiałbym kochać swojej żony. To się wtedy nie mogło udać, a że stałem na krawędzi, mogło się skończyć bardzo źle. I nie miałbym takiej szansy na zbawienie jaką mam teraz.
Tak jak do tej pory widziałem Boga jako ojca który karze i zsyła utrapienia, choć dla naszego dobra, tak teraz, nareszcie nauczyłem się widzieć w Bogu ojca dobrego, który o mnie dba.
Dobrze, że byłem sam, bo się zupełnie rozkleiłem :)
Jestem dopiero w połowie książki, ale dzięki Annie nie tyle dowiedziałem się, co ZROZUMIAŁEM, dlaczego powinienem modlić się właściwie tylko o nawrócenie swojej żony. Bo kiedy to nastąpi, wszystko inne przyjdzie samo. Powrót, wybaczenie wzajemne, zrozumienie, miłość, oddanie. Zatem niech nie wraca, niech Pan wyprowadzi ją na pustynię tak jak i ze mną uczynił i niech mówi do jej serca. Jestem o to spokojny, kocha ją bardziej jak ja kiedykolwiek mógłbym pokochać.
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2014-11-21, 16:40
Rubin napisał/a:
niech Pan wyprowadzi ją na pustynię tak jak i ze mną uczynił i niech mówi do jej serca. Jestem o to spokojny, kocha ją bardziej jak ja kiedykolwiek mógłbym pokochać.
dokładnie tak
Bety [Usunięty]
Wysłany: 2014-11-21, 17:39
Rubin [Usunięty]
Wysłany: 2014-11-23, 00:20
Sniło mi się, że wielki czarny pies mnie atakuje. I po chwili strachu poczułem, że on wcale nie ma zębów. Próbował przegryźć moje przedramię w połowie, ale nie miał ani jednego zęba. Zaskoczony, a potem rozbawiony czułem jak je memła, nie chce puścić, warczy, ale jest niegroźny.
Dzisiaj mignęła mi moja żona w towarzystwie jakiegoś mężczyzny. Kiedy dotarło do mnie co widziałem, zawróciłem, ale już ich nie znalazłem. Może to lepiej. To nic takiego - pomyślałem. A parę kroków dalej zakręciło mi się w głowie i musiałem oprzeć się o płot przy chodniku. No cóż, teraz musiałem przyznać przed sobą. że zrobiło to na mnie głębsze wrażenie niż bym chciał. Bardzo bolało. I wtedy przypomniałem sobie ten sen. W kieszeni broń - różaniec. Zło nie ma zębów jak się modlisz, kiedy wołasz do Boga. Zaatakuje, wystraszy, przyprawi o szybkie bicie serca, ale nic ci nie zrobi - Jezus na krzyżu wybił Wrogowi wszystkie zęby.
Panie, mów do serca mojej żony. I dziękuje za lekcję pokory, umacniaj mnie, nie jestem tak silny jak sądziłem.
tereska [Usunięty]
Wysłany: 2014-11-23, 14:07
Rubin napisał/a:
Zło nie ma zębów jak się modlisz, kiedy wołasz do Boga. Zaatakuje, wystraszy, przyprawi o szybkie bicie serca, ale nic ci nie zrobi - Jezus na krzyżu wybił Wrogowi wszystkie zęby.
Jezus mówi: nie lękajcie się , zło jak nas przestraszy to jesteśmy już jego.
Nie trzeba się bać,nie jesteśmy sami.
Rubin [Usunięty]
Wysłany: 2014-12-02, 09:21
Wczoraj koleżanka z pracy zaczęła mi się żalić na swojego męża (w pracy nikt nic nie wie o moich kłopotach). Obracając w żart jej zarzuty starałem się umniejszać jego wady. Od słowa do słowa zaczęliśmy podkpiwać z siebie. Potem zaczęło się łapanie na dwuznacznych słówkach. Akurat miałem w tym dziale kilka zadań, więc spędziłem tam cały dzień. Bawiłem się świetnie. Potem przyszły momenty (to był długi dzień) kiedy razem szliśmy do tej samej szafy po dokumenty, albo kiedy rozlałem kawę... Miałem bardzo trudną do pokonania chęć po prostu przytulić ją za to, że dała mi tyle radości. Zwłaszcza kiedy stała blisko, roześmiana, biło od niej ciepło i ładny zapach i wystarczyło objąć w pasie...
I dopiero kiedy wracając z pracy (po raz pierwszy od bardzo dawna w doskonałym humorze) odmawiałem kawałek nowenny tknęło mnie, że właśnie flirtowałem i że tak zaczyna się zdrada. Ta myśl nie wypłynęła dostojnie zza widnokręgu, ona mnie walnęła jak TIR. Dano mi poznać, że wielu zdradzających nie wie co czyni, a cała sytuacja pogłębia się powoli, aż niezauważalnie dla obojga przekracza granice. Nie zauważą, że temperatura powoli się podnosi, jak żaba powoli gotowana w garnku. Nie wiedzą co czynią. Nie usprawiedliwiam, mamy rozum i wolę by z nich korzystać i będziemy z tego rozliczani. Ale jakoś mi łatwiej, kiedy poznałem jak trudno rozeznać się w takich rzeczach bez Boga i powiedzieć sobie stop.
A co sprawia, że dostrzegamy takie niebezpieczeństwa? Chyba łaska. Stan łaski pozwala nam widzieć prawdę.
Chciałbym kiedyś być z Bogiem w takiej relacji, że samo przebywanie z Nim dawało by mi tyle radości i energii do życia.
moc nadziei [Usunięty]
Wysłany: 2014-12-02, 10:21
Dziękuję za ten wpis. Boli ale leczy.
Angelika21k [Usunięty]
Wysłany: 2014-12-02, 13:13
Rubin napisał/a:
Dano mi poznać, że wielu zdradzających nie wie co czyni, a cała sytuacja pogłębia się powoli, aż niezauważalnie dla obojga przekracza granice. Nie zauważą, że temperatura powoli się podnosi, jak żaba powoli gotowana w garnku. Nie wiedzą co czynią. Nie usprawiedliwiam, mamy rozum i wolę by z nich korzystać i będziemy z tego rozliczani. Ale jakoś mi łatwiej, kiedy poznałem jak trudno rozeznać się w takich rzeczach bez Boga i powiedzieć sobie stop.
Rubin,
moje gratulacje, że potrafiłeś zorientować się co się stało, że dostrzegłeś niebezpieczeństwo, które przeważnie w takim momencie nie jest uświadamiane. Chyba niewielu to potrafi.... Mój mąż w trakcie naszego kryzysu (tak twierdzi), spotkał przez przypadek koleżankę, która zaczęła pocieszać go z powodu problemów małżeńskich. I stała się taką pocieszycielką na stałe:-( Sam mi powiedział, że pomogła mu przejść przez nasz kryzys...
Więc jak niewiele trzeba, żeby ulec pokusie i odpuścić sobie to co ciężkie i wymagające naprawy, a wybrać to co nowe i kuszące. Tym bardziej uznanie dla ciebie, że potrafiłeś się nad tym pochylić i zrozumieć swoją postawę.
Rubin [Usunięty]
Wysłany: 2014-12-02, 14:08
Niestety nie należą mi się słowa uznania. Zobaczcie - w niedzielę byłem na mszy i u Komunii. A w poniedziałek cały dzień flirtowałem z mężatką, która ma dzieci, problem z mężem i wtedy NIE DOSTRZEGŁEM W TYM NIC ZŁEGO. Jak ślepy. Ja nawet o tym nie myślałem, delektując się jedynie błogim uczuciem ciepła, radości i tego, że ktoś jest mną tak oczarowany. Dopiero w trakcie modlitwy przyszło zrozumienie co ja najlepszego robiłem i gdzie to prowadziło.
Jak się przesuwa taką granicę? Bez modlitwy, zaproszenia Jego do pomocy, wszelkie odruchy sumienia zostały by we mnie zduszone stereotypowym:"ja przecież nic złego nie robię". A po jakimś czasie zmiękczania granic moralnych doszło by do zdrady. "Przecież jak nikt się nie dowie, to nikomu krzywda się nie stanie". Skąd to wiem? Jak nad tym myślałem, to znalazłem w sobie te formułki już przygotowane, podsunięte! Wróg mówi "jakby co, to tutaj to leży".
Sami nie damy rady przeciw pokusom Wroga. Nawet ich nie rozpoznamy. Jak na murach twierdzy trzeba czuwać nad swym sercem, ale bez Bożego światła (zapalanego modlitwą) nie zobaczymy, że Wróg po cichu, w ciemnościach wspina się na mury.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.