Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Moje świadectwo:
Program 12 kroków postrzegam jako bardzo ewangeliczny. Jest to wspaniały dar Pana Boga, który pozwala każdego dnia zaczynać od nowa. Dla mnie jest to świetne narzędzie w codziennym życiu by orientować się na dobro. Wcześniej trudno było mi się mobilizować, a program stawia do pionu, wyznacza kierunek, przypomina, że nie na wszystko mam wpływ.
Dzięki uczestnictwu w warsztacie 12 krokowym uporządkowałem wiele spraw. Stałem się bardziej regularny, systematyczny. Oczywiście sam program niczego nie załatwia sam z siebie. By dostrzec owoce konieczne jest zaangażowanie i prawda. Tego też uczą mnie kroki.
Jednym z owoców bycia w drodze 12 krokowej jest pogoda ducha. Jest to wielka łaska Boga, która pozwala nieść swój krzyż, który w tej perspektywie nie jest aż tak ciężki. Dzisiaj dużo łatwiej przychodzi mi akceptować rzeczywistość taka, jaka jest; coraz mniej szarpię się z iluzjami. Jestem wdzięczny Bogu, że postawił mnie na tej drodze, na której poznałem wielu wspaniałych ludzi, których teraz bardzo gorąco pozdrawiam.
katalotka72 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-17, 14:56
pozdrowienia odwzajemnione
tereska [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-17, 15:45
Trzy razy robiłam 12 kroków w Sycharze. Pierwszy raz stacjonarnie, 2 razy na internecie. Ale coś we mnie się zmieniło dopiero na tej trzeciej wersji.Przede wszystkim przestałam widzieć męża przez okulary moich zranień, a zaczęłam widzieć i dobre i złe jego strony,zresztą to inne spojrzenie mam już nie tylko na męża. Przemiana dokonała się dzięki uczciwemu zrzuceniu swoich masek i ról jakich tak wiele miałam. Zyskałam większy pokój ducha i ufność Bogu i chęć do współpracy z Bogiem w moim życiu,i czuję się na co dzień po prostu szczęśliwsza , odzyskałam radość życia , powoli odbudowuję moje relacje z dziećmi,ze sobą, mężem /tu baaaardzo powoli, pewnie do końca życia / i innym ludźmi.
Jarosław [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-17, 16:13
Serdeczne dzięki za Wasze świadectwa.
awe59 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-17, 19:56
"jak się bronić, przecierz Bogiem się nie podeprę , bo Bóg to w kościele, depresja to u psychologa, kasa to w banku, a ja na kryzysie, " wierny mąż jednej żony"- no czubek!!"
ale ja Cie lubię czytać !!!!!,
i nic nie szkodzi robisz dużo błędów
Mirka5 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-17, 20:05
Ja również dziękuję za Wasze świadectwa, nowi prowadzący grupy 12 krokowe...
W Panu nasza siła... , a w Was nowa siła i wsparcie dla kolejnych osób poszukujących siebie.
Chwała Panu, za to, że jesteście!
Pestka75 [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-22, 23:15
Co mi dało uczestnictwo w programie 12 kroków?
Kiedy przeczytałam obietnice programu, to pomyslałam ,ze to bajka i myslenie zyczeniowe, troche na wyrost
Byłam sceptycznie nastawiona wobec internetowej formy pracy nad sobą, wogóle do kontaktu z ludźmi w wirtualnej rzeczywistosci.
Otrzymałam tak wiele i kompletnie inaczej niż się spodziewałam: możliwość spotkania ze wspaniałymi ludźmi, czerpania z ich historii, swiadectw ( dziekuję tutaj moim prowadzącym i calej grupie!!- to zaszczyt, a takze radość blizszych relacji, takze w realu!!!)
Na nowo uczę się Boga, od roku znów moge się modlić mimo problemów z modlitwa- wiem ,że to łaska
Dalej: spokój, wiekszy dystans do siebie, swoich problemów i do innych, zwlaszcza bliskich, z którymi mam trudne relacje.
Odeszła histeria z powodu kryzysu, ucze sie sie godzić ze sobą i zyciem takim jakie jest.
Jeszcze 1,5 roku temu popukałabym sie we własne czolo na mysl, ze kiedykolwiek będe dziękować Bogu za kryzys, nie dlatego ,ze zniknęły problemy, ze zmienił sie mąż, inni ludzie czy nawet ja sama...
Bóg nie zabral mi bólu, trudnych doswiadczeń ale pokazuje mi co z tym mozna zrobić.
Nie wiedziałam,że tak wiele mam do odkrycia, do nauczenia się, że zycie jeszcze może mnie zaskoczyć
Czy mozna byc wolnym, szczęśliwym "pomimo"?
Uczę się i juz nie chciałabym sie cofnąć!!!
Niczego nie chciałabym zmienić choć wciąż Bóg leczy moje rany...
Tak jakby Ktos otworzyl mi oczy obudził z matrixa i dał wybór- to bardzo wiele!
Jest trudno ale nie beznadziejnie, bywa ból ale już nie zabija, jest prawdziwa radość ale i smutek przezywany do konca, nauka samodzielności, opierania sie na Bogu i zrozumienie, że pogoda ducha jest mozliwa i jest programem na codzień...
i ze już nie muszę "gryżć" innych by odnaleźć ulgę
Jak wiele jeszcze do zrobienia
P.S. Jedno jeszcze sie nie zmieniło - moje wylewne pisanie ahahahahah
Jarosław [Usunięty]
Wysłany: 2013-09-23, 05:28
Dziękuję Pestka za piękne świadectwo.
mallgos [Usunięty]
Wysłany: 2014-10-09, 20:14
czytając wasze świadectwa jakoś tak mi do głowy wpadła ta piosenka i pomyślałam, że muszę się tym z wami podzielić
Program 12 kroków ku pełni życia .... wydawać by się mogło co to jest 12 kroków, chwila, moment, właściwie przy dużych susach można to skrócić do 6 .... Nic bardziej mylnego. Na początku mojej drogi wyglądało to tak,że robiąc jeden krok do przodu za moment cofałam się o 3 kroki w tył... Każdy krok był bardzo ciężki. Z jednej strony uczucie wahania czy jednak postawić tą nogę do przodu czy dać sobie spokój i zostawić wszystko po staremu. Z drugiej zaś strony była ciekawość odkrycia moich błędów, wad, prawdziwych zalet ... Było ciężko ( o czym wiedzą moi prowadzący) , ale to właśnie dzięki NIM zakończyłam ten program i rozpoczęłam drogę przemiany, uzdrowienia... Nikt Kochani nie daje zapewnień, że po zrobieniu 12 kroku świat ujrzymy przez różowe okulary, że spełnią się nasze marzenia, zachcianki itp... to tak nie działa...
Dla mnie to było zderzenie ze ścianą i choć byłam mocno poobijana uwierzcie, że warto ! ...
Kiedyś usłyszałam takie zdanie, że ,,... BÓL ŻĄDA BY GO ODCZUĆ ... ,, .... Bardzo trafne słowa. Nie ma osoby na świecie, która nie doznała tego uczucia. Ból ma tak wiele twarzy, tak wiele znaczeń... Czasem prowadzi do upadku , czasem do wyzwolenia... Mnie osobiście wiódł tą pierwszą drogą ... Stałam się zgorzkniała, zła, zawistna, złośliwa wg zasady - ja cierpię to niech i inni pocierpią . Oczywiście w moim przekonaniu byłam fair , byłam wręcz chodzącym ideałem ( tylko skrzydeł mi brakowało by fruwać) ... Wiem Kochani o bólu sporo, ale uwierzcie mi ,że tylko od nas samych zależy jak go przyjmiemy , wykorzystamy ... Co jest gorsze ? ból fizyczny , czy psychiczny ... Na ten pierwszy jest lekarstwo, na ten drugi .... ? Medykamentu nie ma , ale jest możliwość zapanowania nad nim, ofiarowania za kogoś lub w jakiejś intencji . Lecz do tego wszystkiego jest potrzebne uzdrowienie nas samych , a ten program właśnie do tego prowadzi ... Nie wyleczymy choroby , chorobą ...Uzdrowienie samego siebie to podstawa... Przy tak mocnych fundamentach mamy siłę do przejścia, pokonania wielu problemów , a i wielkie znaczenie ma to w jaki sposób różne sprawy postrzegamy. No właśnie ten ludzki obiektywizm . Jak bardzo mylony ( w nieświadomości naszej lub z wyrachowaniem) z subiektywizmem ...
Oj ciężko mi było , zwłaszcza na początku... Wiele razy upadałam, uciekałam, były łzy, bunt, złość... El zawsze mi pisała, jak boli, jak są takie emocje to znaczy ,że coś jest chore i należy to uzdrowić ... Z ogromną niecierpliwością czekałam na to uzdrowienie , może właśnie zbyt mocno się na tej chwili skupiłam bo coraz bardziej czułam się rozdrażniona , załamana ,że nie osiągam celu... Przyszło zwątpienie , niechęć, myśli ,że widocznie już nic nie osiągnę, że nie jestem materiałem do zmiany ... I nagle - sama nie wiem kiedy- doznałam tego uczucia... Kochani, nie opiszę Wam słowami jaką ulgę poczułam, jaki spokój we mnie zagościł, jak zmienił się mój stosunek do wielu spraw, jak inaczej ( myślę ,że mądrze ) patrzyłam na problemy dnia codziennego ... I co najważniejsze , nie szukałam szczęścia gdzieś za górami , za lasami jak to się mówi , tylko po prostu we własnym ogródku ... Dostrzegłam jak można cieszyć się z tego co się ma na dziś , tu i teraz... Nawet jak ma się bardzo mało to warto i należy to docenić ... Ja poprzez program dostrzegłam rzeczy, które miałam na co dzień, a których nie zauważałam ... Teraz cieszę się moim domem, że mam rodzinę, zwierzątka, że mam miłych sąsiadów , Przyjaciół w Sycharze ... Doceniam każdego człowieka , który przeplata się przez moje życie .... doceniam każdą rzecz, którą mam bo .... bo to moje życie , moja przestrzeń, moja historia ... Wiele lat zgubiłam w życiu na szukaniu tzw. szczęścia .... szczęścia, które miałam pod nosem , tylko przez moją ślepotę i pazerność na więcej nie zauważyłam go ...
Program krokowy pozwolił mi również , właściwie przede wszystkim odnaleźć Boga w życiu ... Przekonana o wielkiej swojej religijności dostrzegłam i uświadomiłam sobie jak rozbieżnymi drogami szliśmy - Ja i Bóg ... Jak daleko i na dystans trzymałam Boga w swoim życiu , jak daleko , gdzieś tam na którymś miejscu priorytetów znalazł się Ten, który bezwzględnie powinien zajmować pierwsze miejsce...
Moi Drodzy , mogłabym opisywać wiele , wieeeeeeeele sytuacji, doznań, odczuć i uczuć , które przeszły metamorfozę, uzdrowienie, przeistoczenie. Odkryłam prawdziwe znaczenie słowa wiara, miłość, małżeństwo, dobroć, szacunek, przebaczenie, pokora, tolerancja ... To wszystko dzięki przejściu przez program 12 kroków ...
Tym , którzy zaczynają program życzę sił, wytrwałości ... Nie poddawajcie się przy pierwszym potknięciu, przy pierwszym i kolejnym upadku ... Stawcie czoła prawdzie , ona Was wyzwoli , uzdrowi - jestem tego żywym dowodem ( jak i wiele, wiele innych osób) ....
Niech Bóg Was ma w swojej opiece, niech Was wspiera, podtrzymuje , trzyma za rękę , przytuli ....
Jestem w modlitwie z Wami
helenast
Mirakulum [Usunięty]
Wysłany: 2014-10-15, 00:34
Helenko
JakubekKaz [Usunięty]
Wysłany: 2014-10-15, 00:46
Dziękuję za dowody, że program po prostu działa
kenya [Usunięty]
Wysłany: 2014-10-15, 18:24
Och jak pięknie Helenko piszesz!
Cieszyć się życiem które jest tu i teraz to niezwykła umiejętność.
Warunkiem jest obudzić się ze snu, w którym większość z nas jest pogrążona. Ty się już przebudziłaś.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.