Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Czy mówienie: "mój były mąż", "moja była żona" sprzyja szerzeniu się mentalności rozwodowej i stanowi przeszkodę na drodze do uzdrowienia małżeństwa?
tak
82%
[ 110 ]
nie
17%
[ 24 ]
Głosowań: 134
Wszystkich Głosów: 134
Autor
Wiadomość
Agnieszka [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-19, 11:53
Kochani, myślę ,że powinniśmy sie powstrzymac od sądów i nie wyciągać daleko posuniętych wniosków. Tak naprawde nie wiemy o przyczynie unieważnienia .
Są różne przyczyny powstania nieważnego związku jak np choroba psychiczna współmałzonka , niepłodność . Zatajone jak najbardziej przemawiają za tym, że małżeństwo zostało zawarte nieważnie. O tym mówił Chrystus >
Powiedziano też: Jeśli kto chce oddalić swoją żonę, niech jej da list rozwodowy. A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę — poza wypadkiem małżeństwa nieważnego — naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa (Mt 5,31–32).
W przekładach Biblii ,któe znamy jest -poza wypadkiem nierządu-
1) zana(h) — fornicari
a) w mowie potocznej znaczyło — uprawiać nierząd
b) jako termin prawniczy znaczyło — zawrzeć nieważny związek małżeński
2) zona(h) — meretrix
a) w mowie potocznej znaczyło — nierządnica
b) jako termin prawniczy znaczyło — żona nielegalna
3) zenuth — fornicatio
a) w mowie potocznej znaczyło — nierząd
b) jako termin prawniczy znaczyło — małżeństwo nieważne
Skoro Jezus dopuszczał takie przypadki to my równiez musimy. A to ,że jest wiele naduzyć, cóz Bóg zna nasze serce na wskroś....
paula [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-19, 12:12
Po co sie tu pojawiłam? Zaglądam tu od jakiegos czasu, a napisałam dopiero wczoraj. Zaczełam czytac to forum, bo ciekawi mnie myslenie ludzi, dla których małzeństwo (oczywiscie sakramentalne) jest tematem znaczacym. Ja nie jestem silnie zwiazana z kosciolem, ale od kilku lat przebywam wsrod ttakich ludzi i nie do konca ich rozumiem. Cel głwony to "złapac" ten rodzaj wrażliwości, bo sprawiam niektorym ludziom przykrosc, choc w ogole nie zdaje sobie z tego sprawy.
Wypowiedzialam sie na temat tego okreslenia "byla zona", bo u mnie w domu to jest na porzadku dziennym. Na prawde rozumiem tego ksiedza, który powiedzial "pana była zona". Ten ksiadz mowi tak dlatego, ze tam przychodza nie tylko ludzie, ktorzy chca walczyc o swoje malzenstwo, ale rowniez tacy jak Robert (i to glownie tacy). Zostawcie ksiedza w spokoju, ksiadz jest w porzadku.
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-19, 12:20
Paulo, czy Twój mąż ma dzieci z poprzedniego związku?
Trochę o tym myślałam - moja koleżanka jest w trakcie stwierdzania ważności małżeństwa i prawdopodobnie zostanie orzeczone, że jej małżenstwo było zawarte nieważnie. Ma dwójkę dzieci. Po wyroku sądu biskupiego okaże się, że dzieci zostały poczęte w cudzołóstwie. Więc mimo iż moja koleżanka na powót okaże się "panną", zmieni się automatycznie w cudzołożnicę.
paula [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-19, 12:42
Przyzwolenie na konkubinat to nie jest własciwa interpretacja. Szanuje inne religie, kultury i zwyczaje. Jestem w stanie zaakceptowac np. wielożenstwo w innych religiach czy niesakramenatalne zwiazki ateistów, ale wyadje mi sie, ze trzeba byc konsekwentnym - jezeli ktos uwaza sie za katolika, powienien podporzadkowac sie regulom tego kosciola (z decyzjami Sadu Biskupiego wlacznie).
Nie mamy dzieci, ani ja ani on. Nie możemy mieć własnych dzieci, będziemy starac się o adopcję. Robert dowiedział się o bezpłodności w trakcie poprzedniego małżeństwa, jego była żona też była bezpłodna prawdopodobnie w wyniku aborcji (sugestia lekarza) i zatajenie tego faktu było jedna z trzech podstaw stwierdzenia nieważności malzenstwa. Nie wiem jak wyglada sprawa dzieci, ale nie sadze, zeby kosciol uznawal je za skutke cudzolostwa. W momencie, kiedy zostały poczete wszyscy przeciez wierzyli, ze to jest wazne malzenstwo. Amen!
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-19, 13:29
Paula, czy wiesz, że pisząc, iż za bardzo to Ty nie jesteś związana z kościołem, sugerujesz, iż właściwie sakrament małżeństwa nie jest dla Ciebie zbyt ważny, dajesz powody mężowi na unieważnienie małżeństwa w sądzie biskupim? Po co brałaś ślub kościelny, jeśli nie rozumiesz istoty sakramentu? Zwłaszcza, że sugerujesz, iż możesz równie dobrze być "szczęśliwą konkubiną". To po co ta "szopka" w kościele? Na pokaz? Dla rodziny? Obawiam się, że właśnie te Twoje "wyzwolone" poglądy denerwują potwory.
Pozdrawiam
paula [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-19, 14:12
Małzeństwo nie bylo na pokaz, a rodziny na nim praktycznie bylo (moze 6-7 osob). Ja mowie prawde, tego nie zmienie, zeby zyskac akceptacje ludzi. Nie czuje sie wzorem ani autorytetem i nie bede napietnowac ludzi za ich postepowanie. Nie musze pochwalac zwiazków innych ludzi, ale nie bede ich pouczac czy dyskryminowac z tego powodu. Nie "zagladam tez nikomu pod koldre". Przyjmuje do wiadomości cudze rozstania i nie dokonuje wyborów pomiedzy stronami, nikogo nie osadzam.
Mam np. kolegow ze studiow, ktorzy sie juz zdazyli rozstac. Organizujac spotkanie zapraszam ich zawsze razem i informuje, ze zapraszam lub zaprosze tez druga strone. Oni akurat prawie zawsze przychodza, ona w torzystwie a on sam. Mamy znajomych ze strony Roberta, ktorzy nigdy nie przychodza (spotykamy sie z nimi oddzielnie) i takich ktorzy sie za to obrazili. Przykro mi, ale nie czuje sie winna czudzym rozstaniom i nie bede dokonywac zadnych wyborow czy moralizowac.
Wystarczy być dobrym czlowiekiem, nie trzeba byc koniecznie katolikiem i nie mowie tu o o sobie. Nawet gdybym byla innego wyznania to nie jest powod do stwierdzenia niewaznosci malzenstwa.
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-19, 14:35
Paula, nie oceniam Twojej moralności, bo jej nie znam. Przyszłaś tu, żeby m.in. sprawdzić, co też te potwory mogą chcieć od Ciebie, że miewasz z nimi kłopoty. No to potwór -Olcia próbuje Ci pomóc. Potwory raczej nie denerwują się, że kogoś lubisz, czy nie. Potwory denerwują się, że lekko traktujesz sakrament małżeński i się pytają: PO COŚ WZIĘŁA ŚLUB KOŚCIELNY, SKORO RÓWNIE DOBRZE MOGŁABYŚ BYĆ SZCZĘŚLIWĄ KONKUBINĄ?
Czego właściwie szukasz na forum? Czego Ci brakuje w życiu? Bo wyraźnie widzę, że masz problem z "przedstawieniem" swojego problemu.
Desdemona [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-19, 15:39
wanboma napisał/a:
Paulo, czy Twój mąż ma dzieci z poprzedniego związku?
Trochę o tym myślałam - moja koleżanka jest w trakcie stwierdzania ważności małżeństwa i prawdopodobnie zostanie orzeczone, że jej małżenstwo było zawarte nieważnie. Ma dwójkę dzieci. Po wyroku sądu biskupiego okaże się, że dzieci zostały poczęte w cudzołóstwie. Więc mimo iż moja koleżanka na powót okaże się "panną", zmieni się automatycznie w cudzołożnicę.
Wanbomo to co piszesz jest nieprawdą i radzę Ci poczytać prawo kanoniczne zanim następnym razem coś takiego napiszesz....bo według niego dzieci mimo prawomocnego wyroku Sądu Kościelnego są uznawane jako małżenskie i posiadają takie same prawa, jak dzieci zrodzone w ważnie zawartym małżenstwie.
Źródło: http://www.kosciol.pl/art...050118141814825
Podobnie w tej kwestii wypowiedział się ks. prof. Witold Kawecki z Uniwersytetu im. Stefana Wyszyńskiego w Warszawie: W momencie, gdy sąd stwierdzi nieważność małżeństwa możemy mówić, że nigdy nie istniało. Mimo tego, dzieci z takiego małżeństwa nie są przez Kościół uznawane za dzieci zrodzone z „nieprawego łoża”.
A ja sobie myślę, że każde małżenstwo sakramentalne, ale i cywilne związki - to złożone komuś przyrzeczenie. Jak więc traktować ludzi, dla których złamamie danego słowa przychodzi tak łatwo? Już to gdzieś pisałam: oburzamy się na polityków, że kłamią w okresie przedwyborczym, że kradną, biorą i dają łapówki. Pracodawcę, który chciałby nagle zmienić naszą umowę o pracę i obciąć nam połowę wynagrodzenia na pewno byśmy zawlekli do sądu. A jednocześnie najważniejsze słowa przysięgi w życiu, które składamy czy to w obecności kapłana, czy też urzędnika państwowego - dla niektórych są mało istotne. To jak nazwać takiego człowieka, który łamie złożoną przysięgę? W życiu zawodowym, politycznym, społeczny - trzeba być uczciwym, a w stosunku na najbliższych można okazać się gołosłownym?
Staramy się dotrzymywać obietnic dawanych własnym dzieciom, wywiązujemy się z podjętych zobowiazań płatniczych, respekrujemy twarde często umowy kredytowe, a małżonkowi można można powiedzieć: moje przyrzeczenie mnie nie obowiązuje?
To ja dziękuję za taką moralność.
Cóż, zacofana jestem, mogę uznać zasady zawierania małżenstw w innych religiach, ale nie uznaję związków homoseksualnych, nie rozumiem po co osoba niewierząca bierze ślub kościelny, po co rodzice będący w cywilnych związkach tak się domagają chrztu dla swoich dzieci. Dla zasady czy późniejszego wygodnictwa? Po co takie osoby życzą sobie pogrzebu w pełną obsługą kościelną?
Dziwny jest ten świat.
I tak jal Ola zapytam: w czym tkwi Twój problem, Paula?
I jeszcze jedno: określenie "potwory".
Określasz siebie, ubliżając innym za ich przekonania.
wabona [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-19, 15:53
Desdemono, dziękuję za wyjaśnienie.
zuza [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-19, 16:32
reasumując napiszę tak:
Paula- jesteś żoną. Kochasz faceta? Kochasz.
On cię kocha? No kocha.
Nie szukaj problemów- olej słówka typu pierwsza, trzecia, pięćdziesiąta.
Ja mam przymiotnik zdradzona i też żona.
I co? I nic. Robię porządek bo nie mam liczebnika porządkowego tylko prezymiotnik.
Kobieto- te potwory to w twojej głowie są ino tylko musi chyba.
Tutaj większośc to tacy jak ja a ty to ewenement- aczkolwiek widać że to też ciężar- poukładaj sobie to sama bez pomocy męża. Musisz bo być może że to kiedyś struje atmosferę a tego raczej nie czuję cobyś chciała.
I będzie gites majonez.
Ja zdradzona- też układam, tobie będzie chyba łatwiej- a to żeś tu "wlazła" dowodzi że chcesz. To zrób to. Bo przybędzie żon z odzysku być może- a starczy już takich.
Pozdrawiam.
ps papier nie powoduje wytarcia z myśli- mój mąz nie kuma tego- ale musi sam pokumać- taka prawda, ja za niego tematu nie załatwię.
Pozdrawiam
paula [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-20, 10:27
"Cóż, zacofana jestem, mogę uznać zasady zawierania małżenstw w innych religiach, ale nie uznaję związków homoseksualnych..."
O związkach homoseksulanych się nie wypowiadam, bo nie mam takich doświadczeń. Mogę pracować, uczyć się, mieszkan i spotykac z homoseksualistami i nie zamierzam ich dyskryminiowac, bo to tez storzenia Boze, wiec niech sobie zyja.
"...nie rozumiem po co osoba niewierząca bierze ślub kościelny..."
To sie zdarza, ze ludzie robia cos z milosci dla innych, np. meza czy zony. Mam znajomego, ktory jest Hindusem i wzial slub w kosciele katolickim ze swoja zona, zrobil to dla niej. Koscioł dopuszcza taka mozliwosc, mozna brac slub w kosciele katolickim z osoba niewierzaca.
"...po co rodzice będący w cywilnych związkach tak się domagają chrztu dla swoich dzieci..."
To też się zdarza i to z tego samoego powodu - robi sie to dla dzieci a nie dla siebie. Nie widze nic zlego w tym, ze osoby bez slubu koscielnego chca zapewnic swoim dzieciom udzial w kosciele. Brak slubu koscielnego nie wyklucza ludzi z kosciola. Uwazasz, ze nalezy karac dzieci za bledy ich rodzicow?
"Po co takie osoby życzą sobie pogrzebu w pełną obsługą kościelną?
Dziwny jest ten świat."
Slyszalas o czym takim jak nawrocenie? Mozna to podac tez w wersji bardziej doslownej: jak trwoga to do Boga.
I tak jal Ola zapytam: w czym tkwi Twój problem, Paula?
I jeszcze jedno: określenie "potwory".
Określasz siebie, ubliżając innym za ich przekonania.
To nie mialo byc ublizanie, to jest moje skojarzenie. Ja mam bujna wyobraźnie a zachowanie tych ludzi kojarzy mi sie z tunelem strachu dla dzieci. Idziesz sobie spokojnie i co chwile z róznych stron wyskakuja takie potwory i starsza. Tak mnie wiecej wyglada moje zycie, jak w kreskowkach. Jezeli ktos sie poczul tym urazony, to ja go bardzo przepraszam.
Ad. moj problem
Okreslenie "moj(a) była zona/maz" jest dopuszczalne, jezeli ktos tak na prawde mysli. Nie można wymagac od obcych osob, zeby zgadywaly, co mysli jego rozmowca na temat swojego malżeństwa. Ksiadz w Sadzie w Poznaniu (zwracajac sie do Andrzeja z tego forum) zostosowal najbardziej bezpieczny wariant "pana byla zona", bo było i "zona" i "byla". Nie ma sensu boczyc sie na ksiedza. Jak mojemu Robertowi w tym samym Sadzie ksiadz powiedzial "prosze poprosic zone z korytarza", to poszedl do domu, bo na korytarzu nie moglo byc jego zony, bo on juz nie mial zony. Wlasnie przez takich ludzi jak moj Robert ten ksiadz jest ostrozny. Serdecznie wspolczuje pracownikom tych wszystkich sadow, bo dogodzic wszystkim...
Decyzja Sadu Biskupiego czy jakiegos tam innego nie ma znaczenia, wazne co sie mysli. Proponuje wiecej zrozumienia dla ksiezy oraz pierwszych, drugich, kolejnych, sakramentalnych, cywilnych, bylych, aktualnych, poporzednich i nieustaljacych zon i mezow.
Agnieszka [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-20, 10:49
paula napisał/a:
bo ciekawi mnie myslenie ludzi, dla których małzeństwo (oczywiscie sakramentalne) jest tematem znaczacym. Ja nie jestem silnie zwiazana z kosciolem, ale od kilku lat przebywam wsrod ttakich ludzi i nie do konca ich rozumiem.
Paula, trzeba to odwrócić, sakramentalnę malżeństwo - jak piszesz temat znaczący dla niektórych ludzi- to skutek , jeden z wielu dowodów na to ,że Bóg jest najważniejszy.
Nie jesteś silnie związana z Kościołem, tez bym to odwróciła, najważniejsze jest silne związanie z Bogiem, zalęzu czy mówisz o Kościele jako instytucji, czy o Kościele jako Ciele Chrystusa, wtedy ten silny związek jest naturalny.
Wiara to łaska, tak naprawdę to chyba cięzko to pojąć tak na sucho.Jeżeli chcesz wyślę Ci ksiązkę "Moc sakramentów" , w której jest min. o Sakramencie małżeństwa. Pozdrawiam.
Ola2 [Usunięty]
Wysłany: 2007-07-20, 11:10
”O związkach homoseksulanych się nie wypowiadam, bo nie mam takich doświadczeń. Mogę pracować, uczyć się, mieszkan i spotykac z homoseksualistami i nie zamierzam ich dyskryminiowac, bo to tez storzenia Boze, wiec niech sobie zyja.”
To jest Twoje zdanie i nikt nie ma zamiaru za to Cię piętnować. Masz prawo do takich poglądów. Zresztą sama jestem podobnego zdania."
”To sie zdarza, ze ludzie robia cos z milosci dla innych, np. meza czy zony. Koscioł dopuszcza taka mozliwosc, mozna brac slub w kosciele katolickim z osoba niewierzaca.”
Oczywiście, że my wiemy, iż osoba niewierząca taki ślub może wziąć. A jak jest u Ciebie? Czy to oznacza, że wzięłaś ślub kościelny z miłości do męża, bo mąż tego chciał, a Ty niekoniecznie? A czy Ty wiesz, że jeśli taki fakt się zatai przed księdzem, to dla osoby wierzącej może to być podstawa do unieważnienia?
”Robi sie to dla dzieci a nie dla siebie. Nie widze nic zlego w tym, ze osoby bez slubu koscielnego chca zapewnic swoim dzieciom udzial w kosciele. Brak slubu koscielnego nie wyklucza ludzi z kosciola. Uwazasz, ze nalezy karac dzieci za bledy ich rodzicow?”
Tak, dla dzieci można dużo. Można zapewnić taniec szamana i kąpiel w Gangesie. Tak na wszelki wypadek. Pół biedy jeśli to robią ludzie, którzy nie mogą wziąć ślubu kościelnego, bo już sakrament małżeństwa mają z inną osobą. To jeszcze mogę zrozumieć. Nie rozumiem natomiast ludzi niewierzących, którzy np. chcą ochrzcić swe dzieci „tak na wszelki wypadek”. Z dziecka wyrośnie kiedyś dorosły, więc będzie mógł podjąć własne świadome decyzje.
"Po co takie osoby życzą sobie pogrzebu w pełną obsługą kościelną?
Slyszalas o czym takim jak nawrocenie? Mozna to podac tez w wersji bardziej doslownej: jak trwoga to do Boga.”
Nie, my tu tępe jesteśmy. Straszny Ciemnogród. Nie zauważyłaś jeszcze? Ja np. zajmuję się produkcją masową moherowych beretów z antenkami.
”To nie mialo byc ublizanie, to jest moje skojarzenie.”
Bardzo brzydkie skojarzenie, bo piszesz zakładając, że my jesteśmy takie Twoje potwory z realu. Nie znasz nas – my nie znamy Ciebie.
„Tak mnie wiecej wyglada moje zycie, jak w kreskowkach.”
Ło Matko, Paula, a dlaczego Ty jesteś tak zastraszona przez moherowe berety w realu? To że sobie gadają. Ludzie mają to do siebie, że lubią pogadać zwłaszcza o innych. Co oni Ci zrobili, żeś taka zastraszona i zbuntowana? A więc środowisko, do którego weszłaś za sprawą ślubu, sprawiło, żeś się poczuła wyizolowana? Muszą być mocno ortodoksyjni, kurcze.
Jezeli ktos sie poczul tym urazony, to ja go bardzo przepraszam.
Paula, a zostaw Ty naszego Andrzeja w spokoju. Tolerancyjna jesteś w stosunku do homoseksualistów, to i w stosunku do Andrzeja bądź. Ty jesteś tolerancyjna, wyrozumiała, on – ortodoksyjny. A pośrodku Was jest jeszcze kupa osób forumowych, którzy aż takimi radykalistami nie są jako Wy.
A Sąd Biskupi to sąd – coś jakby urząd, bardzo szczególny urząd. Tam są ludzie. Wystarczy, że jeden się pomyli i zaszargać może opinię innym. Zresztą tak też bywa i w świeckich instytucjach.
A generalnie to nie atakujemy tu księży, bo to jest forum katolickie, więc nie rozumiem Twoich dywagacji.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.