Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Ostatnio zmieniony przez Rafał47 2013-06-19, 12:13, w całości zmieniany 1 raz
Elżbieta [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-17, 16:27
Rafał47 napisał/a:
Teraz córka jest prawie dorosła i tak nastawiona przez matkę, że nie pozwoli nic sobie powiedzieć. Za tydzień czeka mnie rozmowa w sprawie ustalenia szczegółów rozwodu. Wiem że jako katolik nie powinienem się na to zgodzić, ale wiadomo nie na pierwszej to na kolejnej rozprawie przeforsują. Żona z wykształcenia jest prawnikiem. Ja zawsze byłem jej wierny, wielokrotnie to jej powtarzałem. Na ostatniej z rozmów pod przysięgą przyznała się że mnie zdradziła. Powiedziałem że jej przebaczam, błagałem żeby wróciła, niestety beton. Proszę o pomoc.
Córka nie musi uczestniczyć w Waszych rozmowach. Jeśli nie zgadzasz się na rozwód, bo jesteś katolikiem, to chyba dobrze świadczy o Twojej wierności Naszemu Kościołowi Świętemu.
Nie popieramy rozwodów i dlatego jesteśmy atakowani (nawet przez środowiska w których żyjemy, czyli wśród bliskich mogą zdarzyć się kpiny z tego faktu nie popierania rozwodu). No cóż, albo jestem z Chrystusem, albo przeciwko Niemu - to moje zdanie!
Wielu osobom pomagłam się nie rozwieść samą swoją postawą, dlatego to piszę.
Co do szczegółów rozwodu, to chyba jednak zatroszcz się o prawnika dla siebie, skoro żona jest fachowcem. Nie wiesz bowiem, że osoba zdradzająca nie może się ubiegać o rozwód - a tak mecenas wytłumaczy Ci jaką przyjmiecie formę obrony Waszego małżeństwa (sakramentalne, więc z łaską Pana )
W górę serce i działaj: poszukaj katolickiego mecenasa dla siebie - może w poradni przy jakiejś parafii znajdziesz takiego? Powodzenia, w drodze nie ustawaj. W życiu dróg wiele jest, którą wybrać, jak iść? http://www.youtube.com/watch?v=0SJXR0OQEfg
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-18, 00:49
Rafał47 napisał/a:
Wiem że jako katolik nie powinienem się na to zgodzić, ale wiadomo nie na pierwszej to na kolejnej rozprawie przeforsują.
Jak będzie, tego nie wie nikt. Dobrze napisałeś "przeforsują". No właśnie o to chodzi, abyś to Ty nie był tym, który forsuje rozwód, a co przyniesie czas?
Powtórzę po Elżbiecie, poszukaj katolickiego mecenasa.
A tym czasem proponuję obejrzeć film "Ognioodporny" (jeżeli jeszcze nie oglądałeś):
Ostatnio zmieniony przez Rafał47 2013-06-19, 12:14, w całości zmieniany 1 raz
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-18, 08:11
Rafale, ale w niezgodzie na rozwód nie chodzi o to, że "idziesz z kimś na noże", choć subiektywnie tamta osoba tak to może odbierać. Masz określoną postawę, i trwasz w niej, tylko tyle. I aż tyle, bo stoisz po tej samej stronie co Bóg, więc choć po ludzku może się wydawać że się pogorszy - włos Ci z głowy nie spadnie.
Rafał47 [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-18, 09:28
[quote="Nirwanna"]
Ostatnio zmieniony przez Rafał47 2013-06-19, 12:15, w całości zmieniany 1 raz
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-18, 12:00
Rafał, Twoja sytuacja przypomina mi moją z przed kilku lat.
Moja żona również stwierdziła, że chce ode mnie odpocząć, a ja jako kochający mąż nie stawiałem jej przeszkód. Ba, nawet w imię tej miłości ułatwiłem jej ten odpoczynek ode mnie jak się okazało później - na stałe (jak na razie).
Moja żona też mnie zdradziła i teraz wiem, że to wszystko co wtedy mówiła o konieczności przemyślenia wszystkiego, że musimy odpocząć od siebie itp. to była tylko jej gra aby uzyskać to, na czym jej zależało czyli rozwodzie - czyli wolności (w jej mniemaniu). Prawa do zamieszkania ze swoim kochankiem. Po rozwodzie znika u osoby zdradzającej bariera jaka istnieje przed rozwodem, czyli że nic złego nie robi wchodząc w kolejny związek bo nie jest już żoną w oczach znajomych, rodziny.
Rozwód w opinii takiej osoby daje jej wolną rękę.
A co Ty uzyskujesz dzięki rozwodowi?
Otrzymujesz od sądu wyrok orzekający rozwód. Wyrok, którego nie chcesz! Wyrok, który niczego Ci nie ułatwia, niczego nie porządkuje w Twoim życiu. Wręcz przeciwnie.
Jako osoba wierząca pomimo rozwodu nadal będziesz sam. Twoja żona już jawnie będzie mogła spotykać się ze swoim kochankiem, a Ty będziesz na to patrzył ze świadomością, że jej to umożliwiłeś.
Zastanów się więc tak po męsku - co zyskasz dzięki zgodzie na rozwód? .........................
A teraz pomyśl co stracisz? .....................
Jesteś osobą wierzącą, więc patrz przez pryzmat wiary, a nie wyłącznie tak po ludzku.
W tym początkowym, najtrudniejszym okresie kryzysu małżeńskiego w jakim jesteś, warto mieć obok siebie osoby, które będą wiedziały co czujesz, co przeżywasz. Takie osoby znajdziesz tu na forum. Ja na początku kryzysu chłonąłem wszystko co jest tu na forum, czytałem tematy innych osób, słuchałem konferencji z rekolekcji, kazań Ks. Pawlukiewicza, konferencji Pulikowskiego, oglądałem polecane filmy.
To bardzo mi wtedy pomogło zrozumieć co i dlaczego działo się w moim życiu.
Chcąc pomóc sobie w tym trudnym dla mnie okresie, jeździłem na spotkania najbliższego Ogniska Sycharu - 150 km w jedną stronę. I pomagało.
Rób coś dla siebie. Ja nauczyłem się pływać, wróciłem do swojego hobby, na które od lat nie miałem czasu. To również pomagało i nadal pomaga.
Nie proś, nie błagaj żony aby wróciła. W jej oczach takie Twoje zachowanie będzie tylko dowodem na Twoją bezradność, słabość. Ty masz być mężczyzną. Mężczyzną, w którym żona zauważy to, czego nie widziała do tej pory. Mężczyzną, w którym będzie widziała, że może mieć oparcie w życiu.
Zrób tak, a urośniesz nie tylko w oczach żony, ale przede wszystkim swoich.
Rafał47 napisał/a:
Wielokrotnie pytałem ją o powód, stwierdziła że to wszysko jej wina, mimo iż jestem dobrym człowiekiem to nie nie widzi mnie w swoich planach na przyszłość.
Podobne słowa usłyszałem od swojej żony. Wtedy nie rozumiałem tego co ona mówiła.
Przeczytaj to jeszcze raz. Przecież Twoja żona mówi wprost, że nie widzi Ciebie w jej planach. Jak to rozumieć? Wprost - żona ma plany na swoje dalsze życie. Ciebie w tych planach nie ma, a więc ktoś inny jest.
Moja żona też mówiła, że nie ma nikogo i nie ma zamiaru z nikim się wiązać, ale szczególnie kobieta potrzebuje poczucia bezpieczeństwa. W pojedynkę tego bezpieczeństwa nie uzyska. Bardzo szybko moja żona to potwierdziła.
Wiem, że każda sytuacja jest inna, że u Ciebie może być inaczej, ale to co napisałem, napisałem na podstawie swoich własnych doświadczeń. Mam nadzieję, że zastanowisz się nad moimi doświadczeniami i coś dla siebie z nich weźmiesz. Nie popełniaj moich błędów.
Twoja żona z jakiegoś powodu jest nazwijmy to "w amoku". Pod wpływem czasu postrzeganie rzeczywistości zmienia się. To, że teraz nie chce Ciebie w swoim życiu nie oznacza, że za jakiś czas nie ochłonie, nie zmieni swoich planów.
Jeśli tak się stanie, to Ty wtedy musisz być gotowy na jej powrót. Gotowy po przez pracę nad sobą, poznanie i zmianę swych złych stron, zrozumienie potrzeb i podejścia do życia kobiet (a uwierz mi, że jest całkowicie inne niż nasze).
To praca na długi czas, więc nie ma na co czekać, ale zaczynaj swą przemianę już dziś.
Tu na forum jest program 12 kroków. Polecam - bardzo pomaga w poznaniu i zaakceptowaniu siebie.
Nie wiesz kiedy żona zmieni swoje plany i uwzględni w nich Ciebie, dlatego musisz być gotowy jak najszybciej. Zacznij już teraz!
Jak myślisz, gdy obydwoje zrozumiecie swoje błędy jakie popełnialiście w trakcie Waszego małżeństwa, łatwiej będzie zacząć od nowa będąc już po rozwodzie, czy gdy go nie będzie.
Odpowiedź jest oczywista, więc przede wszystkim stanowcze NIE dla rozwodu.
Pozdrawiam.
ponury [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-18, 16:13
ad Rafał47
widzę u ciebie podobną historię jak u mnie.im moja żona bardziej awansowała i zarabiała coraz lepiej tym coraz bardziej mnie nie szanowała i coraz mniej byłem jej potrzebny...
jak to mówi mój znajomy ksiądz - "na kupie pieniędzy diabeł siedzi!"
ad Twardy moje żona już jest trzy miesiące na " odpoczynku ode mnie... " i jakoś się nie zanosi aby miała w planie powrócić.przypuszczam że będzie jak u Ciebie.
pozdrawiam i wspomnę w modlitwie
twardy [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-18, 17:04
ponury napisał/a:
ad Twardy moje żona już jest trzy miesiące na " odpoczynku ode mnie... " i jakoś się nie zanosi aby miała w planie powrócić.przypuszczam że będzie jak u Ciebie.
Co będzie tego nie wiemy, ale nawet gdyby skończyło się to kiedyś rozwodem, to i tak pozostaje WIARA, NADZIEJA i MIŁOŚĆ.
A w przyszłości możliwe jest jeszcze wszystko. Mamy na to dowody chociażby na naszym forum.
Rafał47 [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-19, 07:17
[quote="twardy"]
Jedna [Usunięty]
Wysłany: 2013-06-30, 23:39
Elżbieta napisał/a:
Co do szczegółów rozwodu, to chyba jednak zatroszcz się o prawnika dla siebie, skoro żona jest fachowcem. Nie wiesz bowiem, że osoba zdradzająca nie może się ubiegać o rozwód - a tak mecenas wytłumaczy Ci jaką przyjmiecie formę obrony Waszego małżeństwa
Ha... co to znaczy, że osoba zdradzająca nie może ubiegać się o rozwód? Ja się nie zgodziłam na rozwód i udowodniłam zdradę w sądzie mojemu mężowi. Mąż dostał rozwód z winy obustronnej.
Oczywiście mam nadzieję, że w przypadku Rafała będzie całkiem inaczej, ale brutalną rzeczywistość doczesną też trzeba znać.
Nirwanna [Usunięty]
Wysłany: 2013-07-01, 21:02
Prawnie jest tak, że faktycznie osoba wyłącznie winna (np. przez zdradę) nie może domagać się rozwodu - w tym sensie, że pozew gdzie zdradzacz pisze "tak, zdradziłem, jestem wyłącznie winny, współmałżonek winny temu nie jest, chcę rozwodu" - zostanie przez sąd odrzucony w przypadku, kiedy współmałżonek niewinny na rozwód się nie zgadza. Dlatego taki pozew jest pisany o rozwód bez orzekania o winie lub z winy obustronnej. Wtedy sąd w przypadku niezgody współmałżonka na rozwód - bada winę. I tak jak Jedna pisze - może orzec rozwód. Orzeknie nawet jeśli zdrada zostanie udowodniona, a zdradzający jest jedynym winnym. Tak było u mnie - rozwód, mimo mojej niezgody, orzeczono, z winy męża.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy
Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.
W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.
UZASADNIENIE
Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.
Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).
Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.
Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.
Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.
Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.
Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.
Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.
List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny
Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>
Wszechświat na miarę człowieka
Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)
Musicie zawsze powstawać!
Możecie rozerwać swoje fotografie i zniszczyć prezenty. Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia i próbować dzielić to, co było dla dwojga. Możecie przeklinać Kościół i Boga.
Ale Jego potęga nie może nic uczynić przeciw waszej wolności. Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go, by zobowiązał się z wami... On nie może was "rozwieść".
To zbyt trudne? A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym. Miłość się staje Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.
Nie jest umeblowana mieszkaniem, ale domem do zbudowania i utrzymania, a często do remontu. Nie jest triumfalnym "TAK", ale jest mnóstwem "tak", które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".
Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić! Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść. I nie wolno mu odebrać życia, które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.
Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.
Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.
Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.
„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...
„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".
Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.
"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23) "Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)
Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)
Modlitwa o odrodzenie małżeństwa
Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:
- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.
Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..
Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!
Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego
Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:
1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.
Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi
Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód. KAIKs. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.