Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
koniec historii Jo-anki
Autor Wiadomość
Jo-anka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-03-25, 18:18   koniec historii Jo-anki

Witajcie
Pewnie mnie tu już nikt nie pamieta niemniej chcialam dokończyć swoja historie

Po raz pierwszy zalogowalam się tu w 2006 roku, zaraz po urodzeniu 2 syneczka, kiedy to mój maz po raz kolejny powiedział ze nie czuje się już mezem i zaluje ze pojawily się nasze dzieci….. po pierwszym szoku i odkryciu wtedy jego pierwszego romansu postanowilam przebaczyc i walczyc o małżeństwo


Non stop w modlitwie, nowennach , poscie, błaganiu Boga o uratowanie rodziny, stawanie na glowie by maz wrócił i tworzyl z nami rodzine, potem kolejna kochanka , pierwsza separacja (ja wyprosiłam meza z domu )- i wtedy cos drgnęło- wróciliśmy do siebie i przez jakis rok, półtora wydawalo mi się ze byliśmy szczesliwi (napiasalam tu nawet świadectwo!)…ale potem odkrylam kolejna zdrade, czy nawet zdrady i flirty. Nie wytrzymałam, rozpoczęłam kolejna separacje w listopadzie 2009. na początku maz rzucil się w wir samotnego wesołego zycia, potem marzec kwiecień zaczal tesknic- ale dla mnie to nie była tesknota za mna i dziecmi tylko za jakas stabilizacja raczej, chec opuszczenia rodzicow z którymi musial mieszkac- nie zgodziłam sie wtedy na jego powrot , myśląc ze jak naprawde się zmieni to będzie chciał wrócić i za kilka miesięcy. Szybko jednak znalazł sobie kolejna partnerke z która momentalnie zamieszkal (i jej synkiem) w czerwcu biora slub. Jesteśmy obecnie już po rozwodzie (wrzesień 2010). Maz jest szczesliwy teraz , widze to sama….a ze mnie się smieje wrecz- ze zmarnowalalm tyle lat zycia i energii na wskrzeszenie niemożliwego zamiast szukac nowej drogi.i pewnie ma racje.jego zdaniem nie pasowalismy do siebie,(zeby nie bylo tylko jednostronnie podam jego argumenty- ja za duzo sie uczylam (2 kierunki studiow i doktorat) i zle karmilam dzieci...)


. Ktos z boku patrzac powiedziałby ze moje zycie jest ok- mam dobra prace, pisze doktorat, jestem atrakcyjna 33 letnia matka 2 malych chłopaczków dla których usiluje normalnie zyc i zyje (pokonałam guza jelita). A tak naprawde to te lata pozostawily na mnie już taki slad którego do konca zycia nie wymaze …mam zal i uwazam ze stala sie wielka krzywda…
Ostatnio zmieniony przez Jo-anka 2011-03-25, 20:20, w całości zmieniany 1 raz  
 
     
Grażka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-03-25, 18:56   

Witaj Jo-anko
Jakże smutny i poruszający jest Twój list...Odszukałam w archiwum całą Twoja historię...trudno mi uwierzyć,że tak smutno zakończyła się.Tyle lat przecież cierpiałaś i wybaczałaś i trudno mi pojąć takich mężów. Nie wiem co mogę jeszcze powiedzieć...
 
     
izabela1115
[Usunięty]

Wysłany: 2011-03-25, 20:29   

Joanko skąd wiesz ,że mąż szczęśliwy, jeszcze nikt nie zbudował szczęścia, na cudzej krzywdzie ,jest to szczęście zakłamane, czy chciałabyś być na ich miejscu .bo ja na miejscu mojego męża i jego konkubiny, nie zamieniłabym się, za nic na świecie i też twierdz, że jest szczęśliwy ,jak można być szczęśliwym bez Pana BOGA,
 
     
Jo-anka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-03-26, 13:51   

Kochana Izabelo....dziekuje za Twoje slowa, lecz prawda jest taka ze to mnie jest ciezko samej , to ja jestem samotna, to ja dzis nad morzem uczylam sama dzieci na rolkach jezdzic, to ja placze w poduszke od tylu juz lat... a on jest jesli nie szczesliwy- choc wydaje mi sie ze jest, to przynajmniej b zadowolony z zycia. po prostu tryska energia radoscia dumą

te slowa pocieszenia czy mozna byc szczesliwym bez Boga w sercu...niektorzy widac moga

ja nie chce byc sama w zyciu, jestem mloda, ladna, tak bardzo chce i potzrebuje dac komus te milosc czulosc troske ktora nosze w sercu- ale nie chodzi tu o dzieci czy pomoc innym- ja chcialabym po prostu miec meza. i nie umiem sobie z tym poradzic, bo uwazam to za niesprawiedliwe ze nam Katolikom nie wolno sie juz zwiazac z nikim...

dziekuje za Wasze odpowiedzi, to forum tyle lat trzymalo nie przy zyciu, bardzo Wam Kochani dziekuje
 
     
mila91
[Usunięty]

Wysłany: 2011-03-26, 16:16   

Wiem, co czujesz, mój mąż układa sobie żyie z kohanką ona ja obecnie w ciązy, nie mamay rozwodu, to może chwestia czasu, ja jestem młoda, nie mam dzieci i jestem pozbawina szansy na prawdziwą rodzine. Tak jak i ty potrzebuje drugiego człowieka, milości. Jeseś matką, mnie mąz pozbawił tego, on będzie miał dziecko, ja niestety nie, chyba że zwiąże się z kimś bez Boga. Więc też sie zastanawiam, dlaczego nas to spotyka, ze albo wybieramy życie bez Boga, albo z Bogiem ale same.
 
     
w.z.
[Usunięty]

Wysłany: 2011-03-26, 20:20   

Jo-anka napisał/a:
ja placze w poduszke ... a on jest ... zadowolony z zycia. po prostu tryska energia radoscia dumą


Witaj!
Ładnie taka sytuacja opisana jest w Psalmie 37. Psalmy kiedyś bardzo mi pomogły, a i teraz pomagają. Polecam czasami poczytać sobie.
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-03-26, 21:49   

Kochana Joanko,
ja Cię pamiętam doskonale. I Twoje kłopoty, i to jak się wypłakiwałaś i dzielnie sobie radziłaś.
Ty wiesz, że dasz radę. Teraz sobie przez chwile daj czas na "żałobę", MASZ PRAWO czuć to, co czujesz. Byle nie za długo, byle nie popaść w depresję.
Spotkała Cię straszliwa niesprawiedliwość. Nie wiem dlaczego. Tak się zdarza. Takie jest życie, po prostu doświadczyłaś go boleśnie.
Ale podniesiesz się. Tylko daj sobie szansę. Wiem co piszę. Ja jakoś dalej sobie radze, chociaż 5 lat temu świat mi się zawalił. Nic już nie jest takie jak przedtem, ale JEST. Teraz szukam sensu w tym, co jest. Próbuję. Ty też spróbujesz.
A Twój były mąż - wybacz, że to napiszę - po prostu zakompleksiony i niedowartościowany. Czuł się gorszy i dlatego Cię niszczył. Nie pozwól, aby robił to dalej. Bo będzie próbował. On sobie życia nie ułoży. A jak zobaczy, że stanęłaś na nogach... Uodpornij się. Myśl o sobie. O swoim zdrowiu - ten stres odbija się straszliwie. Ja to też wiem, bo teraz wychodzą różne problemy zdrowotne. Nie pozwólmy, aby nasze zdrowie cierpiało...

Joanko, ściskam Cię mocno...
Damy radę :)
Całusy
Bajka
 
     
Michaił
[Usunięty]

Wysłany: 2011-03-26, 22:05   

Jo-anka napisał/a:
Kochana Izabelo....dziekuje za Twoje slowa, lecz prawda jest taka ze to mnie jest ciezko samej , to ja jestem samotna, to ja dzis nad morzem uczylam sama dzieci na rolkach jezdzic, to ja placze w poduszke od tylu juz lat... a on jest jesli nie szczesliwy- choc wydaje mi sie ze jest, to przynajmniej b zadowolony z zycia. po prostu tryska energia radoscia dumą


Jo-anka, nie wiem na ile Cię to pocieszy ale: (sorki że tak brutalnie) to Ciebie czeka, oczywiście jeśli wytrwasz w wierności mężowi i będziesz służyć Bogu, życie wieczne, a Twojego męża, o ile się nie nawróci, potępienie i piekło.
 
     
sliwka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-03-27, 08:29   

Witam!
Jak czytam o twojej tragedii, bardzo sie z toba identyfikuję, wiem ze to są moje chwile zwątpienia i załamania, ale dlaczego nam nie jest dane być szczęśliwymi. Nasz krzyż jest bardzo ciężki, podniesiemy go, ale czy pójdziemy właściwą drogą?

Panie prowadź Nas!
 
     
Jo-anka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-03-27, 12:05   

Moi Kochani.Bajeczko!!! ilez razy zastanawialam sie co u Ciebie, Wanbomy- tych dziewczyn sprzed lat...

sluchajcie- ja szczerze teraz napisze- depresje juz przeszlam, w zeszlym roku, pozew zlozylam ja...ten guz, male dzieci, depresja, jego psychczne molestowanie mnie od tylu lat, osiagnelam wage krytyczna 47 kilo (172 cm) i powiedziialm stop- byla przy mnie mama i moje 2 najwspanialsze przyjaciolki - przed tym wszystkim bylam jeszcze w Taize z dziecmi- takie swoiste rekolekcje....mojego malzenstwa juz nic nie wskrzesi pewnie i musze sie z tym pogodzic , inaczej zmarnuje swoje zdrowie fizyczne i psychiczne, a jestem potrzebna moim chlopaczkom .notabene moi tesciowie tak bardzo mi pomagaja- sa wspaniali!

uniewaznienie malzenstwa moim zdaniem to obłuda(od 2 lat sie nad tym zastanawiam, bylam w Kurii i przeprowadzalam mnostwo rozmow) ...choc maz mi proponowal (ma ponoc wtyki;);) - tu prosze o nie komentowanie, jedyny komentarz to no comment!


i jeszcze jedno szczere wyznanie...mysle ze nieobce i wielu osobom w takiej sytuacji- ja nie wiem czy w koncu pragnienie polaczenia sie z jakims mezczyzna nie wygra u mnie. to takie ciezkie...


niech nam Bog blogoslawi, ja moze i nieczesto zagladam ale do Sw Rity modle sie 2 razy dziennie za Sycharowiczow
Kochani- z calego serca Wam dziekuje za wszystko bardzo bardzo serdecznie
 
     
bajka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-03-27, 17:42   

Wyślę Ci priva :)
 
     
malta
[Usunięty]

Wysłany: 2011-03-28, 08:45   

Witaj Jo-anko.
Nie miałam okazji wcześniej Cie poznać ale bardzo ujął mnie Twój post.

Oczywiście zmieniłabym nagłówek z "Koniec historii Jo-anki" na "początek nowej historii Jo-anki" :mrgreen:

Jestes mądrą babeczką - dostałas od życia w kość i cos Ci powiem - bez wzgledu na to jak zdecydujesz się pokierować swoim zyciem... NIKT - ABSOLUTNIE NIKT nie ma prawa Cie skrytykować...nawet jesli zwiażesz sie z innym mezczyzną - bedzie to wyłacznie twój wybór.

Obserwuje jak z duża łatwoscia przychodzi niektórym ferowanie wyroków, głoszenie haseł w stylu" ja nigdy", "ja zawsze", "nie wolno", "to grzech"...

Wiem jedno - WIEMY O SOBIE TYLKO TYLE NA ILE NAS SPRAWDZONO - i zanim ktoś rzuci w innego kamieniem powinien pochodzić chwile w jego butach... łatwo jest składać długoterminowe deklaracje kiedy jest się miesiąc lub rok w separacji - troche gorzej długimi latami samemu zmagać sie z codziennoscią...

Dbaj o siebie kobietko, traktuj sie po królewsku, bądź dla siebie dobra i wyrozumiała - bo koniec jednego etapu to automatycznie początek kolejnego - i jak mówi często tu przytaczane powiedzenie - tam gdzie zatrzaskuja się drzwi - jednoczesnie otwiera się okno...
życzę Ci samych otwartych okien :lol:
Malta
 
     
aga70
[Usunięty]

Wysłany: 2011-03-28, 13:26   

Witaj Joanko
Ja pamiętam twoją historię, i ze smutkiem przeczytałam że się na razie nie udało, na razie... bo nie wiesz co będzie jutro.
Każda z nas miała, ma i będzie miała podobne dylematy jak ty... jestem ładna , młoda, mam całe życie przed sobą dlaczego mam być sama?
Ale to jest twój i każdej z nas indywidualny wybór jak dalej pokierujemy swoim życiem... i niestety nie tylko my będziemy ponosiły konsekwencje tych wyborów... ale także nasze dzieci, rodziny, osoby z którymi się zwiążemy i ich rodziny i dzieci... to spora grupa zranionych osób. Przemyśl czy warto?
Jeżeli masz wrażliwe sumienie to nie będzie ci łatwo.
Jeżeli zagłuszysz w sobie głos sumienia, to pewnie będzie ci się wydawało, że jesteś szczęśliwa.... tylko czy chcesz żyć w kłamstwie? Sama zadecyduj.
Ja miałam podobne dylematy i sporo propozycji...wiesz jak to jest, szybko się rozniosło, że mąż odszedł, więc grupa chętnych natychmiast przystąpiła do "szturmu"
Ale mnie nie pozwoliło na to sumienie, nie mogłam żyć bez Boga, sakramentów, nie mogłam spojrzeć w twarz moim dzieciom, które i tak już cierpiały z powodu sytuacji w naszym małżeństwie..
I napiszę ci coś bardzo osobistego, był taki moment, że serce wyrywało się na spotkanie, uczucia , emocje zagłuszały prawie wszystko , a z drugiej strony głos rozsądku, sumienia mówił stanowcze NIE, nie idź, nie spotykaj się z nim, to jest złe....
i wtedy zaczęłam się modlić, tak zwyczajnie swoimi słowami,... Panie pomóż mi... I wiesz nie udało się spotkanie, coś mu wypadło, ja miałam jakąś dodatkowa sprawę, że nie mogłam dojechać...
Ale prawdziwe uwolnienie przyszło dopiero wtedy, gdy świadomie, podjęłam postanowienie, że chcę dochować wierności mojemu mężowi. Znikły pokusy, nawet jak jakaś relacja przeradza się we flirt to jest to takie niewinne, bez podtekstów, tak jak by ktoś mnie pilnował, żeby to nie zaszło za daleko :)
Otrzymałam spokój serca, nie ranią mnie nawet rewelacje które przekazują mi znajomi o moim mężu, że widziano go tu czy tam z kochanką i że są tak bardzo zakochani, że świata poza sobą nie widza. Ja wiem, że to nie jest miłość...
Wybacz ten zbyt długi monolog ale czułam że muszę ci to napisać....
Życzę co dużo siły Joanko
trzymaj się :)
 
     
katblo
[Usunięty]

Wysłany: 2011-03-28, 19:39   

Aga70, dziękuję za wspaniałe świadectwo...
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,02 sekundy. Zapytań do SQL: 8