Celem tego forum jest niesienie pomocy małżonkom przeżywającym kryzys na każdym jego etapie, którzy chcą ratować
swoje sakramentalne małżeństwa, także po rozwodzie i gdy ich współmałżonkowie są uwikłani w niesakramentalne związki
Portal  RSSRSS  BłogosławieństwaBłogosławieństwa  RekolekcjeRekolekcje  Ruch Wiernych SercRuch Wiernych Serc  12 kroków12 kroków  StowarzyszenieStowarzyszenie  KronikaKronika
RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  FAQFAQ  NagraniaNagrania  SzukajSzukaj  UżytkownicyUżytkownicy  GrupyGrupy  StatystykiStatystyki

Poprzedni temat «» Następny temat
W poszukiwaniu męskiej tożsamości
Autor Wiadomość
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-02-12, 19:03   W poszukiwaniu męskiej tożsamości

Audycja dla małżonków i rodziców: W poszukiwaniu męskiej tożsamości
ks.Robert Pytel; Janusz Sukiennik

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=3616

==========================================================
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-06-12, 18:31   

Mężczyźni przeżywają, ale po cichu
Wbrew panującej opinii, nieudane związki w większym stopniu odbijają się na zdrowiu psychicznym mężczyzn niż kobiet - informują naukowcy na łamach "Journal of Health and Social Behavior".
- Choć panowie często zachowują kamienną twarz, zawirowania w związku przeżywają bardziej niż ich partnerki - zapewnia Robin Simon, socjolog z Uniwersytetu Wake Forest w USA.

- Różnica polega na tym, że inaczej wyrażają swoje emocje - kontynuuje. - U kobiet cierpienie emocjonalne powoduje depresję, natomiast u mężczyzn nałogi. Nasze badania koncentrowały się na zależności pomiędzy związkiem (nie małżeństwem) a zdrowiem emocjonalnym mężczyzn i kobiet wkraczających w dorosłość. Ku naszemu zaskoczeniu zauważyliśmy, że młodzi mężczyźni silniej reagowali na jakość związku.

Jednocześnie okazało się, że panowie czerpią więcej korzyści, jeśli związek jest udany. Według Simon, jest to związane z tym, że dla młodego mężczyzny relacja z partnerką jest głównym źródłem zażyłości, podczas gdy młode kobiety częściej mają bardzo bliskie relacje z rodziną i przyjaciółmi. Napięcia w związku negatywnie wpływają ponadto na poczucie własnej wartości i tożsamości.

Choć mężczyźni silniej przeżywają stres związany z niepowodzeniami, w przypadku kobiet znaczenie ma sam fakt bycia w związku. Z tego względu są one bardziej narażone na depresję po rozstaniu z partnerem.

W badaniach uczestniczyło ponad tysiąc osób w wieku od 18 do 23 lat.
materiał ze strony:
http://kobieta.wp.pl/kat,...,wiadomosc.html
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-08-29, 21:58   

Być mężczyzną
Larry Richards

To właśnie Jezus Chrystus objawia nam, jak być mężczyzną. Chodzi o to, by przyjąć życie, jakim obdarza nas Bóg, i ofiarować je za innych. Tak, jesteś powołany do tego, aby umrzeć za innych, to znaczy przedkładać potrzeby innych nad własne. Czy to nie ekscytujące? Pamiętaj, że taki jak Chrystus, możesz stać się jedynie za cenę swojego życia.

Ta książka, napisana dla mężczyzn, przez mężczyznę, który wie, jak rozmawiać z mężczyznami o najistotniejszych sprawach, z pewnością pomoże wielu z nich odkryć i zrealizować ich rzeczywiste powołanie. Larry Richards wskazuje ścieżki duchowego rozwoju; czytelników inspiruje, by stali się prawdziwymi bohaterami – ludźmi wielkiej odwagi, głębokiego współczucia i spójnej osobowości, a czytelniczkom podpowiada, jak zrozumieć tajemnice męskiej duszy.

cały tekst i parę rozdziałów książki dostępne tu:
http://www.katolik.pl/ind...ksiazki&id=2402
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-09-22, 21:57   

Mężczyźni też mają uczucia!: książka dla mężczyzn (i kobiet, które ich kochają) Autorzy G. Brian Jones,Linda Phillips-Jones

http://books.google.pl/bo...epage&q&f=false

cała w necie :-D
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2010-11-15, 21:20   

Radość dojrzewania do chrześcijańskiej męskości
Janusz Sukiennik

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=23359
 
     
róża
[Usunięty]

Wysłany: 2010-12-14, 12:02   

Wojownicy i szamani, czyli rzecz o mężczyznach

http://www.list.media.pl/list/wojownicy-i-szamani/
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-01-16, 22:29   

Weekend dla mężczyzn 29-30.01.2011

http://www.emmanuel.info....szawa&Itemid=54

znalezione przez Danka9 dziekujemy :mrgreen:
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-09, 19:24   

Mężczyzna - ojciec i prorok
dr Mieczysław Guzewicz - biblista, konsultor Rady ds. Rodziny przy Konferencji Episkopatu Polski

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=24744
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-02-09, 19:45   

rozmowa z dr. Zenonem Waldemarem Dudkiem
Wojownicy i szamani, czyli rzecz o mężczyznach

Chciałem porozmawiać o tym, czy mamy dzisiaj kryzys męskości. Należałoby jednak chyba zacząć od tego, co to znaczy być mężczyzną, czym jest męskość - choć to dzisiaj rzadko używane słowo.

Samo pytanie o kryzys zawiera już pytanie o to, czym jest męskość.

Rzeczywiście, męskość jest w kryzysie i to zarówno z psychologicznego, jak i kulturowo punktu widzenia. Wzorce męskości zapisane są nie tylko gdzieś głęboko w nas, ale także w kulturze, w której żyjemy. A ponieważ zmienia się nasza cywilizacja, zmieniają się też wzorce kulturowe.

Tradycyjnie w psychologii wyróżnia się takie podstawowe etapy w rozwoju mężczyzny, jak: dziecko (psychika niezróżnicowana), chłopiec (pierwotna męskość), młodzieniec (kawaler) i mężczyzna.

cały tekst tu:
http://www.opoka.org.pl/b...2_2010_man.html
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-05-16, 20:57   

Prace domowe zapobiegają rozwodom

Pomoc mężczyzny w pracach domowych, opiece nad dziećmi i zakupach nie tylko cementuje związek małżeński, ale zmniejsza dwukrotnie ryzyko rozwodu – dowodzą angielscy uczeni. Naukowcy z London School of Economics and Political Science przebadali 3,5 tysiąca par, którym pierwsze dziecko urodziło się w latach 70 XX wieku.


Wnioski były jednoznaczne: im bardziej mężczyźni angażowali się w życie domowe, tym mniejsze było ryzyko rozwodu.



Wcześniej uczeni łączyli rosnącą liczbę rozwodów, zjawisko zauważalne w Wielkiej Brytanii już w latach 60. ubiegłego wieku, z coraz większą ilością pracujących mężatek. Jedną z recept na trwałe małżeństwo, jaką wtedy powszechnie przedstawiano, był postulat, by kobiety zostawały w domach, a mężczyźni poświęcali się karierze zawodowej.



Tymczasem obecne badania wskazują, że kluczowym czynnikiem w zmniejszeniu ryzyka rozwodu jest podejmowanie przez mężczyzny obowiązków domowych. Uznano, że ich udział w takich zajęciach stabilizuje małżeństwo bez względu na to, czy matka zarabia czy też nie.


Rezultaty badań opublikowano w ostatniej edycji kwartalnika „Feminist Economics”.

http://www.deon.pl/inteli...a-rozwodom.html
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-06-14, 20:50   

Mężczyzna nie musi marudzić
Przewodnik Katolicki 24/2011
Rozmowa z ks. dr. Piotrem Pawlukiewiczem i dr. Jackiem Pulikowskim

O szczęściu w małżeństwie, mieszkaniu „na próbę” i „małżeńskich apteczkach” oraz o tym, czego mężczyźni boją się w Kościele, z ks. dr. Piotrem Pawlukiewiczem i dr. Jackiem Pulikowskim



Każdy z nas marzy o tym, żeby być szczęśliwym. Szczęście, wbrew obiegowym opiniom, można znaleźć także w małżeństwie. Trzeba tylko o nie zabiegać, nieprawdaż?

Jacek Pulikowski (J.P.): − Warto na początek podkreślić, że człowiek może być szczęśliwy, lub nieszczęśliwy, z dwóch powodów. Pierwszy to własny rozwój ku pełnej wolności, czyli zdolności wybierania dobra i odrzucania zła. Po katolicku to po prostu świętość. Drugim czynnikiem wpływającym na szczęście są nasze relacje z innymi. Jednak, jeśli mówimy o relacjach, to oprócz międzyludzkich trzeba przypomnieć o istnieniu relacji człowieka ze Stwórcą, o czym wielu nie chce pamiętać.

A dla mężczyzny, małżonka, pierwszą i podstawową relacją międzyludzką, najważniejszą ze wszystkich na świecie, jest jego relacja z żoną. Dopiero potem relacje z dziećmi. I tej kolejności nie można zmieniać. Mężczyznom trzeba wciąż uświadamiać, że dobra relacja z żoną jest dla ich rodzin ważniejsza nawet niż zarabiane przez nich pieniądze i podejmowane wielkie dzieła. Gdyby mężczyźni to rozumieli, myślę, że ich małżeństwa byłyby szczęśliwsze.

Ks. Piotr Pawlukiewicz (Ks. P.P.): − Małżonkowie muszą się bardziej troszczyć o wzajemne relacje niż o relacje z dziećmi. Kobiety jednak bardzo często uważają, że mężczyzna sam da sobie radę, a dziecku trzeba poświęcić cały swój czas i siły, bo ono jest takie małe i nieporadne. To wielki błąd. Dlaczego tak się dzieje? Między innymi dlatego, że miłość do męża wymaga pokory, a do dziecka nie. „Mąż marudzi, że mu zupa nie smakuje, a jak dam dziecku mleko, to z uśmiechem wypije” – komentują panie. Mąż się często nie zgadza, sprzeciwia, upiera, a żona się wtedy irytuje, bo nie może przeforsować swojego punktu widzenia. Natomiast w relacji z dzieckiem to mama jest panią sytuacji. To o wiele łatwiejsze. I dlatego niejednokrotnie kobieta, której się z mężem nie układa, całe emocje przenosi na dzieci.

I podporządkowuje im całą swoją codzienność, jakby zapominając o mężu. Nie tędy jednak wiedzie droga do szczęścia w małżeństwie...

Ks. P.P.: − Trzeba mieć świadomość, że kobietę i mężczyznę łączy sakrament. Dzieci zresztą kiedyś odejdą z domu, a mąż w nim zostanie. I często dzieje się tak, że gdy po 20 latach syn czy córka opuszczają dom, to mąż zauważa, że jest w nim jakaś kobieta, a żona, że jakiś mężczyzna. Bo do tej pory wszystko było u nich podporządkowane dzieciom. Gdy pytam małżonków: kiedy ostatnio położyliście dzieci spać i obejrzeliście ciekawy film przy butelce dobrego wina, to odpowiadają: co też ksiądz mówi, nie ma czasu, robota i robota. Wtedy myślę sobie: uważajcie, żebyście roboty nie mieli, ale na sali sądowej...

JP: − Dzieci potrzebują miłości mamy i taty, której nie da się niczym zastąpić. Ale bardziej niż tej miłości potrzebują one miłości rodziców do siebie. Dziecko musi wiedzieć, że mama i tata są dla siebie najważniejsi. Jeśli natomiast relacja rodziców lub chociażby jednego z nich z dzieckiem staje się dla nich ważniejsza niż ze współmałżonkiem, to dzieje się tragedia. Dziecko szybko orientuje się w sytuacji i za chwilę stanie się domowym tyranem.

Częściej ten problem dotyczy chyba kobiet, które w konsekwencji wychowują tzw. maminsynków?

J.P.: − Takie matki, dla których dziecko jest cudowną lokatą uczuć, doprowadzają do tego, że jest ono jakby uwięzione w jej uczuciach. W przypadku chłopców skutecznie niszczy to ich przyszłą męską karierę. Jego uczucia do mamy będą konkurencyjne w stosunku do uczuć żywionych do narzeczonej, a potem żony. Pochodną nadopiekuńczości mamusi może być także to, że mężczyzna boi się wejść w małżeństwo i podjąć odpowiedzialność za swoją rodzinę. Jednak ma ochotę na doświadczenie przyjemności seksualnej. Prostą konsekwencją jest próba wyzwolenia seksu z okowów „tej okropnej rodziny”. Pomysł, że można żyć razem w tzw. wolnym związku, bez ślubu i bez żadnej odpowiedzialności, jest tchórzostwem, wręcz dezercją mężczyzn właśnie przed odpowiedzialnością.

Ks. P.P.: − Tymczasem jednym z najważniejszych zadań mężczyzny jest ochrona kobiety przed demonem, a to jego „ochroniarstwo” zaczyna się już przed ślubem. Pamiętam świadectwo pewnej pary, która nie była jeszcze małżeństwem. Dziewczyna spędziła noc z ukochanym. Rano wstali, udając, że nic się nie stało i było cudownie, ale w rzeczywistości każde z nich miało ogromnego kaca moralnego. On przyznał mi się, że wtedy miał w głowie tylko jedno, żeby ona już sobie poszła, bo strasznie dręczyły go wyrzuty sumienia i chciał pobiec do spowiedzi. Gdy wszedł do kościoła, zobaczył, że ona klęczy przy konfesjonale, spowiada się i bardzo płacze. Jako że zainicjował wspólne spędzenie nocy, bardzo go to poruszyło i powiedział sobie wówczas, że jego kobieta już nigdy nie będzie się musiała przez niego spowiadać. Bo genialnym narzeczonym jest ten chłopak, który nigdy nie wpędzi dziewczyny w grzech, wielkie wyrzuty sumienia i cierpienie duchowe. To wyraz wielkiego szacunku i miłości.

Niestety coraz bardziej popularne staje się takie bycie razem przed ślubem, jak to się mówi „na próbę”. Nie jest to chyba jednak najlepszy test na dobrego małżonka?

J.P.: − Okazuje się, że ludzie, którzy przed ślubem zamieszkali „na próbę”, bardzo często nie zawierają jednak małżeństwa. Albo trwają przez długie lata w takim wolnym związku, albo się rozchodzą. Wbrew pozorom wspólne mieszkanie wcale nie przygotowuje do małżeństwa. Co zastanawiające, związki ludzi, którzy zamieszkali razem przed ślubem, są mniej trwałe niż małżeństwa osób, które w ten sposób się nie „próbowały” .

Trzeba też podkreślić, że wolny związek jest też z założenia wolny od dzieci. A jeśli się już pocznie nowe życie, to często mężczyzna nie chce go przyjąć, dając dziewczynie wybór: albo dziecko, albo ja. I wówczas matka ma do wyboru: albo osierocić dziecko, albo je zabić. Zgadzając się na wolny związek, dziewczyna powinna mieć więc świadomość, że z dużym prawdopodobieństwem może stanąć przed takim wyborem.

To przerażające! Na szczęście są jeszcze na świecie porządni faceci...

J.P.: − Zauważam u mężczyzn zdrowy odruch. Mają już dosyć bycia wiecznymi dziećmi, takimi piotrusiami panami oraz podopiecznymi własnych żon czy matek. Oni chcą być prawdziwymi mężczyznami. Najpierw starają się dowiedzieć, co to znaczy być prawdziwym facetem z krwi i kości, a potem podejmują konkretne działania w tym kierunku.

Te działania powinna jednak poprzedzać przede wszystkim modlitwa.

Ks. P.P.: − Tak, ona ma przeogromną siłę. Bardzo często zaraz po ślubie żona i mąż modlą się razem, a potem zaczynają czynić to oddzielnie. Później dochodzi do tego, że mężczyzna przestaje się modlić i modli się tylko żona, a to już nie jest to. Dlatego trzeba powiedzieć jasno: z największym „kalibrem mocy duchowej” mamy do czynienia, gdy żona i mąż razem omadlają swoje drogi.

A co w sytuacji, kiedy w małżeństwie już się pojawiły trudności?

Ks. P.P.: − Wówczas małżonkowie nie powinni wstydzić się prosić o pomoc. Niestety, większość par, gdy zaczyna im się „sypać” małżeństwo, nie prosi o pomoc, tylko dość szybko decyduje się na rozwód. Dlatego, kiedy przychodzą do mnie młodzi ludzie przed zawarciem związku małżeńskiego i mają wątpliwości, czy to małżeństwo będzie udane, czy wytrwają, pytam ich m.in., czy mają już „apteczkę ratunkową” na wypadek gdyby dopadł ich kryzys.

Jak można przygotować taką apteczkę?

Ks. P.P.: − Do takiej „małżeńskiej apteczki” należy włożyć książkę, która kiedyś wstrząsnęła ich życiem w sensie duchowym, płytę z konferencjami, które do nich trafiły, adres do księdza mającego na nich wpływ i numer telefonu domu rekolekcyjnego. Można oczywiście powkładać jeszcze inne rzeczy, chociażby numer telefonu do wujka, którego się boją (śmiech) i z którego zdaniem się liczą, czy kilka listów miłosnych z czasów narzeczeństwa i płytę DVD z zapisem składania przysięgi małżeńskiej. To wszystko trzeba trzymać na półce i jak się zacznie źle dziać, po prostu po to sięgnąć. Może pomoże.

Zanim dojdzie do sytuacji, gdy będziemy musieli sięgnąć po naszą apteczkę, warto chyba jednak stosować profilaktykę?

J.P.: − Służą temu inicjatywy takie jak na przykład grupy ludzi pracujących na KUL-u. Zapoczątkowali oni program Tato.net, którego celem jest inspirowanie oraz formowanie mężczyzn do stawania się coraz bardziej zaangażowanymi ojcami. Organizują oni m.in. wyjazdy weekendowe taty z synem lub taty z córką albo też samych mężczyzn, którzy chcą „doszkolić się” w byciu mężczyzną i ojcem.

Mam nadzieję, że pomagają w tym również seminaria, które prowadzę w różnych miejscach Polski. Spotyka się na nich grupa mężczyzn, zazwyczaj dość liczna, którzy przez cały dzień słuchają konferencji i dyskutują o wizji męskości i ojcostwa, opierając się na nauce Kościoła. Pomocą może być w tym lektura encykliki bł. Jana Pawła II Familiaris consortio, w której bardzo dokładnie nakreśla sylwetkę męża i ojca. Ważne jest też przełożenie tych wskazań na codzienną praktykę. A często okazuje się to być trudnym wyzwaniem dla tych, którzy nie wynieśli z domu dobrych wzorców. Ostatnio na przykład podczas spotkania w Ełku, kiedy zapytałem ok. 100 obecnych tam mężczyzn, średnio w wieku blisko 40 lat, który z nich widział ojca przytulającego czy całującego mamę albo mówiącego jej coś miłego, twierdząco odpowiedziało zaledwie dwóch. Jeśli więc ci mężczyźni w swoich domach nie widzieli takich gestów, muszą się najpierw ich nauczyć, następnie zacząć je wykonywać – dopiero potem „wejdą” im one do środka, w ich osobę.

Wydaje się, że mężczyzn w ciągłym dorastaniu do odpowiedzialnego ojcostwa powinien wspierać także Kościół, który przecież stawia na rodzinę. A jednak w kościelnych ławkach siedzą głównie panie. Gdzie szukać przyczyn tego stanu rzeczy?

Ks. P.P.: − O tym ciekawie pisze David Murrow w swojej książce Mężczyźni nienawidzą chodzić do kościoła. Zauważa w niej, że duszpasterstwo jest w dużym stopniu skierowane do kobiet. Kobieta idzie w niedzielę do kościoła „jak na skrzydłach”. Kazania mówią głównie o relacjach, np. o tym, że „Jezus jest blisko ciebie, chce się z tobą spotkać” i przez to są częściej skierowane do kobiet. Pamiętajmy, że niejeden mężczyzna ma problem, bo żona „zdradza” go z Kościołem. Żona biega ciągle do kościoła, słucha ciągle kościelnego radia. Niejeden mężczyzna odbiera to tak, że Bóg zabrał mu żonę. Żeby to jeszcze był inny mężczyzna, to można by z nim powalczyć. Ale jak walczyć z Bogiem?

Panowie boją się też, że Kościół zabierze im to, co tak lubią: śmiech, radość, seks. Dla nich w kościele trzeba zachowywać się według trzech „S”: stój, słuchaj, śpiewaj. Słuchałem już nieraz zwierzeń mężczyzn: „Proszę księdza, żona mnie przekupiła i poszliśmy na spotkanie grupy modlitewnej”. − I co? „W życiu już tam nie pójdę, kazali mi robić dwie najstraszniejsze rzeczy dla faceta”. – Proszę Pana, na spotkaniu grupy modlitewnej, jakie rzeczy? „Kazali mi trzymać drugiego faceta za rękę i zachęcali, żebym się otworzył i opowiadał, najlepiej o moich grzechach”.

Sporo tych męskich obaw. Może się więc wydawać, że Kościół to nie miejsce dla nich?

Ks. P.P.: − Według niektórych mężczyzn Kościół jest dla „słabiaków”. Oni mają inną religię, to siła i duma. Dlatego: Panowie, szukajcie, twórzcie duszpasterstwa dla mężczyzn! Może wspólny wyjazd w góry czy na kajaki? Módlcie się do św. Józefa, bo Kościołowi dzisiaj bardzo potrzeba mężczyzn. Przeprowadzone badania wskazują, że jeśli cała rodzina jest niewierząca i nawróci się w niej żona, to w 17 proc. pociąga za sobą do Boga resztę rodziny. Jeśli natomiast nawróci się mężczyzna, dzieje się tak w 93 proc. Taka jest siła świadectwa mężczyzn.

rozmawiała KAMILA TOBOLSKA

http://prasa.wiara.pl/doc...e-musi-marudzic
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-07-09, 01:14   

Mężczyzna musi oddalić się od matki


Niewolnicze związanie emocjonalne syna z matką sprawia, iż chłopiec czuje się zagubiony i niepewny siebie w swojej męskości oraz zbytnio zależny od kobiety. Zależność ta rani jednak jego męską dumę i rodzi wewnętrzny lęk i gniew, który szuka zwykle jakiegoś ujścia.


Skłonności do nadużywania alkoholu, męska brutalność, seksualne wykorzystywanie kobiet, tendencje homoseksualne, zmuszanie kobiety do aborcji, lęk przed dzieckiem w małżeństwie - u wielu mężczyzn są to przejawy konfliktowych relacji z kobietami. Nierzadko zdarza się, że ojciec przenosi lęk i gniew wobec kobiety (matki i żony) na własne dzieci, uważając - często nieświadomie, iż należą one do matki i zależą przede wszystkim od niej.


Wychowanie do ojcostwa domaga się od młodych mężczyzn przejrzystego i dojrzałego odniesienia do kobiety, do czego kluczem bywa nierzadko naprawienie relacji z matką. Mężczyzna musi oddalić się od matki (...), musi okrzepnąć w swoim poczuciu męskości bez towarzystwa kobiety, aby spotkać się z nią ponownie jako jej towarzysz duchowej wądrówki. Zbyt silny związek z matką czyni wielu dorastających mężczyzn niezdolnymi do rzeczywistego podjęcia zadań związanych zarówno z małżeństwem, jak też i z ojcostwem.



Tylko mężczyzna samodzielny może stać się rzeczywistym oparciem dla swojej żony i dla dzieci. Oto szczere, ale nie pozbawione żalu świadectwo Wilfrieda Więcka o nadopiekuńczej miłości matki: Matka w głębi duszy nie chciała, żebym jej dorósł. Był to główny motyw jej rozpieszczania mnie, konsekwentnego odciążania od problemów i kłopotów typowych dla mego wieku. Zbyt często uspokajała mnie, np. kropelkami walerianowymi, wysyłała przemęczonego spać lub izolowała przeciążonego od szkoły. Zawsze musiałem odpoczywać i odprężać się. Sugerowała mi w ten sposób, że wiele spraw jest dla mnie zbyt trudnych do przezwyciężenia. Takie rozpieszczanie nie wzmacnia człowieka, lecz go osłabia, przeszkadza mu. Ugruntowało się we mnie mniemanie, że jestem za słaby właściwie do wszystkich możliwych działań. (...) Ponieważ byłem przyzwyczajony do opieki, kokietowałem otoczenie zmyślonymi słabościami.



W podobnym tonie wspomina relacje ze swoją matką cytowany powyżej Paul Auster: Byłem synkiem mamusi i żyłem w jej orbicie. Byłem małym księżycem, który okrążał jej ogromną ziemię, pyłkiem w sferze jej grawitacji, i to ja sterowałem przypływem, pogodą oraz siłą uczuć. Rozpieszczanie syna przez matkę rodzi w nim niechęć do wysiłku, lęk przed najmniejszymi trudnościami, przed rywalizacją z rówieśnikami, obawę przed odpowiedzialnością za innych. Jest to lęk przed życiem. Syn boi się oderwania od matki i nie wierzy, aby bez niej dał sobie radę w życiu. Jeżeli rozpieszczany syn ma obok siebie jasną i mocną postać ojca, łatwo pokona swoje trudności. Jeżeli jednak ojciec wycofał się z relacji z synem i pozostawił go w objęciach posesywnej miłości matczynej, wówczas skutki takiej postawy matki mogą być dramatyczne. Bywa, iż matka swoim zbytnim rozpieszczaniem uczyni ze swojego syna kalekę niezdolnego do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie o własnych siłach.


Wilfried Wieck zwraca szczególną uwagę na jeden znamienny skutek rozpieszczania przez matkę - lęk przed sukcesem: Osoba rozpieszczana wykazuje przy tym specyficzną fobią na punkcie sukcesu. (...) Boi się każdego udanego działania, rozwija w sobie chęć porażki. Strach przed byciem dorosłym objawia się u niej w uporczywym odsuwaniu czasu. (...) Strach przed sukcesem to strach przed życiem, przed przyjęciem na siebie odpowiedzialności, przed swobodnym staniem na własnych nogach. Strach przed sukcesem nie jest bynajmniej równoznaczny z brakiem ambicji. Wychowanie oparte na rozpieszczaniu, które usuwa trudności spod nóg syna i zachęca go do bierności, staje się przyczyną rozwijania się w nim manii wielkości. Syn, bezsilny i ogłupiony, uważa, że wszystko mógłby osiągnąć, gdyby tylko chciał. Szamotanie się pomiędzy wygórowanymi, niezdrowymi ambicjami a niechęcią do wysiłku, walki i pracy staje się swoistym koszmarem osób wychowanych w całkowitej zależności od matki.



Więcej w książce: Ojcostwo. Aspekty pedagogiczne i duchowe - Józef Augustyn SJ
http://www.czechowice.deo...ogia&Itemid=112
 
     
kinga2
[Usunięty]

Wysłany: 2011-09-12, 23:57   

Kształtowanie męskości.
Robert Kościuszko

http://www.radiomaryja.pl/audycje.php?id=27278
 
     
Grażka
[Usunięty]

Wysłany: 2011-11-10, 17:28   

Bóg-ja-męskość

http://lewjudy.info/
 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Odpowiedz do tematu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group



Grupa Wsparcia "Samarytanka" >>












Dla tych, którzy kochają - propozycja wzoru odpowiedzi na pozew rozwodowy


Poniższy wzór ma charakter orientacyjny i nie zastępuje porady prawnej. W odpowiedzi na pozew warto odnieść się do wszystkich twierdzeń pozwu i zadbać o to, aby nasza odpowiedź była zgodna z prawdą.



W odpowiedzi na pozew wnoszę o oddalenie powództwa w całości i nie rozwiązywanie małżeństwa stron przez rozwód.

UZASADNIENIE

Pomimo trudności jakie nasz związek przechodził i przechodzi uważam, że nadal można go uratować. Małżeństwa nie zawiera się na chwilę i nie zrywa w momencie, gdy dzieje się coś niedobrego. Pragnę nadmienić, iż w przyszłości nie zamierzam się już z nikim innym wiązać. Podjąłem (podjęłam) bowiem decyzję, że będę z żoną (mężem) na zawsze i dołożę wszelkich starań, aby nasze małżeństwo przetrwało. Scalenie związku jest możliwe nawet wtedy, gdy tych dobrych uczuć w nas nie ma. Lecz we mnie takie uczucia nadal są i bardzo kocham swoją żonę (męża), pomimo, iż w chwili obecnej nie łączy nas więź fizyczna. Jednak wyrażam pragnienie ratowania Naszego małżeństwa i gotowy (gotowa) jestem podjąć trud jaki się z tym wiąże. Uważam, że przy odrobinie dobrej woli możemy odbudować dobrą relację miłości.

Dobro mojej żony (męża) jest dla mnie po Bogu najważniejsze. Przed Bogiem to bowiem ślubowałem (ślubowałam).

Moim zdaniem każdy związek ma swoje trudności, a nieporozumienia jakie wydarzyły się między nami nie są powodem, aby przekreślić nasze małżeństwo i rozbijać naszą rodzinę. Myślę, że każdy rozwód negatywnie wpływa nie tylko na współmałżonków, ale także na ich rodziny, dzieci i krzywdzi niepotrzebnie wiele bliskich sobie osób. Oddziaływuje również negatywnie na inne małżeństwa.

Z moją (moim) żoną (mężem) znaliśmy się długo przed zawarciem naszego małżeństwa i uważam, że był to wystarczający czas na wzajemne poznanie się. Po razem przeżytych "X" latach (jako para, narzeczeni i małżonkowie) żona (mąż) jest dla mnie zbyt ważną osobą, aby przekreślić większość wspólnie spędzonych lat. Według mnie w naszym związku nie wygasły więzi emocjonalne i duchowe. Podkreślam, iż nadal kocham żonę (męża) i pomimo, że oddaliliśmy się od siebie, chcę uratować nasze małżeństwo. Osobiście wyrażam wolę i chęć naprawy naszych małżeńskich relacji, gdyż mam przekonanie, że każdy związek małżeński dotknięty poważnym kryzysem jest do uratowania.

Orzeczenie rozwodu spowodowałoby, że ucierpiałoby dobro wspólnych małoletnich dzieci stron oraz byłoby sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Dzieci potrzebują stabilnego emocjonalnego kontaktu z obojgiem rodziców oraz podejmowania przez obie strony wszelkich starań, by zaspokoić potrzeby rodziny. Rozwód grozi osłabieniem lub zerwaniem więzi emocjonalnej dzieci z rodzicem zamieszkującym poza rodziną. Rozwód stron wpłynie także niekorzystnie na ich rozwój intelektualny, społeczny, psychiczny i duchowy, obniży ich status materialny i będzie usankcjonowaniem niepoważnego traktowania instytucji rodziny.

Jestem katolikiem (katoliczką), osobą wierzącą. Moje przekonania religijne nie pozwalają mi wyrazić zgody na rozwód, gdyż jak mówi w punkcie 2384 Katechizm Kościoła Katolickiego: "Rozwód znieważa przymierze zbawcze, którego znakiem jest małżeństwo sakramentalne", natomiast Kompendium Katechizmu Kościoła Katolickiego w punkcie 347 nazywa rozwód jednym z najcięższych grzechów, który godzi w sakrament małżeństwa.

Wysoki Sądzie, proszę o danie nam szansy na uratowanie naszego małżeństwa. Uważam, ze każda rodzina, w tym i nasza, na to zasługuje. Nie zmienię zdania w tej ważnej sprawie, bo wtedy będę niewiarygodny w każdej innej. Brak wyrażenia mojej zgody na rozwód nie wskazuje na to, iż kierują mną złe emocje tj. złość czy złośliwość. Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie zmuszę żony (męża) do miłości. Rozumiem, że moja odmowa komplikuje sytuację, ale tak czuję, takie są moje przekonania religijne i to dyktuje mi serce.

Bardzo kocham moją (mojego) żonę (męża) i w związku z powyższym wnoszę jak na wstępie.



List Episkopatu Polski na święto św. Rodziny

Warto jeszcze raz podkreślić, że u podstaw każdej rodziny stoi małżeństwo. Chrześcijańskie patrzenie na małżeństwo w pełni uwzględnia wyjątkową naturę tej wspólnoty osób. Małżeństwo to związek mężczyzny i niewiasty, zawierany na całe ich życie, i z tej racji pełniący także określone zadania społeczne. Chrystus podkreślił, że mężczyzna opuszcza nawet ojca i matkę, aby złączyć się ze swoją żoną i być z nią przez całe życie jako jedno ciało (por. Mt 19,6). To samo dotyczy niewiasty. Naszym zadaniem jest nieustanne przypominanie, iż tylko tak rozumianą wspólnotę mężczyzny i niewiasty wolno nazywać małżeństwem. Żaden inny związek osób nie może być nawet przyrównywany do małżeństwa. Chrześcijanie decyzję o zawarciu małżeństwa wypowiadają wobec Boga i wobec Kościoła. Tak zawierany związek Chrystus czyni sakramentem, czyli tajemnicą uświęcenia małżonków, znakiem swojej obecności we wszystkich ich sprawach, a jednocześnie źródłem specjalnej łaski dla nich. Głębia duchowości chrześcijańskich małżonków powstaje właśnie we współpracy z łaską sakramentu małżeństwa. więcej >>



Wszechświat na miarę człowieka

Wszechświat jest ogromny. Żeby sobie uzmysłowić rozmiary wszechświata, załóżmy, że odległość Ziemia - Słońce to jeden milimetr. Wtedy najbliższa gwiazda znajduje się mniej więcej w odległości 300 metrów od Słońca. Do Słońca mamy jeden milimetr, a do najbliższej gwiazdy około 300 metrów. Słońce razem z całym otoczeniem gwiezdnym tworzy ogromny system zwany Droga Mleczną (galaktykę w kształcie ogromnego dysku). W naszej umownej skali ten ogromny dysk ma średnicę około 6 tysięcy kilometrów, czyli mniej więcej tak, jak stąd do Stanów Zjednoczonych. Światło zużywa na przebycie od jednego końca tego dysku do drugiego - około 100 tysięcy lat. W tym dysku mieści się około 100 miliardów gwiazd. To jest ogromny dysk! Jeszcze mniej więcej sto lat temu uważano, że to jest cały wszechświat. Okazało się, że tak wcale nie jest. Wszechświat jest znacznie, znacznie większy! Jeżeli te 6 tysięcy kilometrów znowu przeskalujemy, tym razem do jednego centymetra, to cały wszechświat, który potrafimy zaobserwować (w tej skali) jest kulą o średnicy 3 kilometrów. I w tym właśnie obszarze, jest około 100 miliardów galaktyk (czyli takich dużych systemów gwiezdnych, oczywiście różnych kształtów, różnych wielkości). To właśnie jest cały wszechświat, który potrafimy badać metodami fizycznymi, wykorzystując techniki astronomiczne. (Wszechświat na miarę człowieka >>>)



Musicie zawsze powstawać!

Możecie rozerwać swoje fotografie
i zniszczyć prezenty.
Możecie podeptać swoje szczęśliwe wspomnienia
i próbować dzielić to, co było dla dwojga.
Możecie przeklinać Kościół i Boga.

Ale Jego potęga nie może nic uczynić
przeciw waszej wolności.
Bo jeżeli dobrowolnie prosiliście Go,
by zobowiązał się z wami...
On nie może was "rozwieść".

To zbyt trudne?
A kto powiedział, że łatwo być
człowiekiem wolnym i odpowiedzialnym.
Miłość się staje
Jest miłością w marszu, chlebem codziennym.

Nie jest umeblowana mieszkaniem,
ale domem do zbudowania i utrzymania,
a często do remontu.
Nie jest triumfalnym "TAK",
ale jest mnóstwem "tak",
które wypełniają życie, pośród mnóstwa "nie".

Człowiek jest słaby, ma prawo zbłądzić!
Ale musi zawsze powstawać i zawsze iść.
I nie wolno mu odebrać życia,
które ofiarował drugiemu; ono stało się nim.

Michel Quoist



Rozważania o wierze/Dynamizm wiary/Zwycięstwo przez wiarę

Klasycznym tekstem biblijnym ukazującym w świetle wiary wartość i sens środków ubogich jest scena walki z Amalekitami. W czasie przejścia przez pustynię, w drodze do Ziemi Obiecanej, dochodzi do walki pomiędzy Izraelitami a kontrolującymi szlaki pustyni Amalekitami (zob. Wj 17, 8-13). Mojżesz to Boży człowiek, który wie, w jaki sposób może zapewnić swoim wojskom zwycięstwo. Gdyby był strategiem myślącym jedynie po ludzku, stanąłby sam na czele walczących, tak jak to zwykle bywa w strategii. Przecież swoją postawą na pewno by ich pociągał, tak byli wpatrzeni w niego. On zaś zrobił coś, co z punktu widzenia strategii wojskowej było absurdalne - wycofał się, zostawił wojsko pod wodzą swego zastępcy Jozuego, a sam odszedł na wzgórze, by tam się modlić. Wiedział on, człowiek Boży, człowiek modlitwy, kto decyduje o losach świata i o losach jego narodu. Stąd te wyciągnięte na szczycie wzgórza w geście wiary ramiona Mojżesza. Między nim a doliną, gdzie toczy się walka, jest ścisła łączność. Kiedy ręce mu mdleją, to jego wojsko cofa się. On wie, co to znaczy - Bóg chce, aby on wciąż wysilał się, by stale wyciągał ręce do Pana. Gdy ręce zupełnie drętwiały, towarzyszący Mojżeszowi Aaron i Chur podtrzymywali je. Przez cały więc dzień ten gest wyciągniętych do Pana rąk towarzyszył walce Izraelitów, a kiedy przyszedł wieczór, zwycięstwo było po ich stronie. To jednak nie Jozue zwyciężył, nie jego wojsko walczące na dole odniosło zwycięstwo - to tam, na wzgórzu, zwyciężył Mojżesz, zwyciężyła jego wiara.

Gdyby ta scena miała powtórzyć się w naszych czasach, wówczas uwaga dziennikarzy, kamery telewizyjne, światła reflektorów skierowane byłyby tam, gdzie Jozue walczy. Wydawałoby się nam, że to tam się wszystko decyduje. Kto z nas próbowałby patrzeć na samotnego, modlącego się gdzieś człowieka? A to ten samotny człowiek zwycięża, ponieważ Bóg zwycięża przez jego wiarę.

Wyciągnięte do góry ręce Mojżesza są symbolem, one mówią, że to Bóg rozstrzyga o wszystkim. - Ty tam jesteś, który rządzisz, od Ciebie wszystko zależy. Ludzkiej szansy może być śmiesznie mało, ale dla Ciebie, Boże, nie ma rzeczy niemożliwych. Gest wyciągniętych dłoni, tych mdlejących rąk, to gest wiary, to ubogi środek wyrażający szaleństwo wiary w nieskończoną moc i nieskończoną miłość Pana.

ks. Tadeusz Dajczer "Rozważania o wierze"


Małżeństwo nierozerwalne?!... - wierność mimo wszystko

„Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że ciebie nie opuszczę aż do śmierci" - to tekst przysięgi małżeńskiej wypowiadany bez żadnych warunków uzupełniających. Początek drogi. Niezapisana karta z podpisem: „aż do śmierci". A co, gdy pojawią się trudności, kryzys, zdrada?...

„Wtedy przystąpili do Niego faryzeusze, chcąc Go wystawić na próbę, zadali Mu pyta-nie: «Czy wolno oddalić swoją żonę z jakiegokolwiek powodu?» On im odpowiedział: «czy nie czytaliście, że Stwórca od początku stworzył ich mężczyzną i kobietą? Dlatego opuści człowiek ojca i matkę i będą oboje jednym ciałem. A tak nie są już dwojgiem, lecz jednym ciałem. Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela»"(Mt 19, 3-5). Dwanaście lat temu nasilający się kryzys, którego skutkiem byt nowy związek mojego męża, separacja i rozwód, doprowadził do rozpadu moje małżeństwo. Porozumienie zostało zerwane. Zepchnięta na dalszy plan, wyeliminowana z życia, nigdy w swoim sercu nie przestałam być żoną mojego męża. Sytuacje, wobec których stawałam, zda-wały się przerastać moją wytrzymałość, odbierały nadzieję, niszczyły wszystko we mnie i wokół mnie. Widziałam, że w tych trudnych chwilach Bóg stawał przy mnie i mówił: „wystarczy ci mojej łaski", „Ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata". Był Tym, który uczył mnie, jak nieść krzyż zerwanej jedności, rozbitej rodziny, zdrady, zaparcia, odrzucenia, szyderstwa, cynizmu, własnej słabości, popełnionych grzechów i błędów. Podnosił, nawracał, przebaczał, uczyt przebaczać. Kochał. Akceptował. Prowadził. Nadawał swój sens wydarzeniom, które po ludzku zdawały się nie mieć sensu. Byt wierny przymierzu, które zawarł z nami przed laty przez sakrament małżeństwa. Teraz wiem, że małżeństwo chrześcijańskie jest czym innym niż małżeństwo naturalne. Jest wielką łaską, jest historią świętą, w którą angażuje się Pan Bóg. Jest wydarzeniem, które sprawia, „że mąż i żona połączeni przez sakrament to nie przypadkowe osoby, które się dobrały lub nie, lecz te, którym Bóg powiedział «tak», by się stały jednym ciałem, w drodze do zbawienia".

Ja tę nadzwyczajność małżeństwa sakramentalnego zaczęłam widzieć niestety późno, bo w momencie, gdy wszystko zaczęto się rozpadać. W naszym małżeństwie byliśmy najpierw my: mój mąż, dzieci, ja i wszystko inne. Potem Pan Bóg, taki na zasadzie pomóż, daj, zrób. Nie Ten, ku któremu zmierza wszystko. Nie Bóg, lecz bożek, który zapewnia pomyślność planom, spełnia oczekiwania, daje zdrowie, zabiera trudności... Bankructwo moich wyobrażeń o małżeństwie i rodzinie stało się dla mnie źródłem łaski, poprzez którą Bóg otwierał mi oczy. Pokazywał tę miłość, z którą On przyszedł na świat. Stawał przy mnie wyszydzony, opluty, odepchnięty, fałszywie osądzony, opuszczony, na drodze, której jedyną perspektywą była haniebna śmierć, I mówił: to jest droga łaski, przez którą przychodzi zbawienie i nowe życie, czy chcesz tak kochać? Swoją łaską Pan Bóg nigdy nie pozwolił mi zrezygnować z modlitwy za mojego męża i o jedność mojej rodziny, budowania w sobie postawy przebaczenia, pojednania i porozumienia, nigdy nie dał wyrazić zgody na rozwód i rozmyślne występowanie przeciwko mężowi. Zalegalizowanie nowego związku mojego męża postrzegam jako zalegalizowanie cudzołóstwa („A powiadam wam: Kto oddala swoją żonę (...) a bierze inną popełnia cudzołóstwo, I kto oddaloną bierze za żonę, popełnia cudzołóstwo" (Mt,19.9)). I jako zaproszenie do gorliwszej modlitwy i głębszego zawierzenia. Nasza historia jest ciągle otwarta, ale wiem, że Pan Bóg nie powiedział w niej ostatniego Słowa. Jakie ono będzie i kiedy je wypowie, nie wiem, ale wierzę, że zostanie wypowiedziane dla mnie, mojego męża, naszych dzieci i wszystkich, których nasza historia dotknęła. Będzie ono Dobrą Nowiną dla każdego nas. Bo małżeństwo sakramentalne jest historią świętą, przymierzem, któremu Pan Bóg pozostaje wierny do końca.

Maria

Forum Pomocy "Świadectwa"


Slowo.pl - Małżeństwo o jakim marzymy. Jednym z elementów budowania silnej relacji małżeńskiej jest atrakcyjność współmałżonków dla siebie nawzajem. Może nie brzmi to zbyt duchowo, ale jest to biblijna zasada. Osobą, dla której mam być atrakcyjną kobietą, jest przede wszystkim mój mąż. W wielu związkach dbałość o wzajemną atrakcyjność stopniowo zanika wraz ze stażem małżeńskim, a często zaraz po ślubie. Dbamy o siebie w okresie narzeczeństwa, żeby zdobyć wybraną osobę, lecz gdy małżeństwo staje się faktem, przestajemy zwracać uwagę na swój wygląd. Na przykład żona dba o siebie tylko wtedy, kiedy wychodzi do pracy lub na spotkanie ze znajomymi. Natomiast w domu wita powracającego męża w poplamionym fartuchu, komunikując mu w ten sposób: "Jesteś dla mnie mniej ważny niż mój szef i koledzy w pracy. Dla ciebie nie muszę się już starać". Tego typu postawy szybko zauważają małe dzieci. Pamiętam, jak pewnego dnia ubrałam się w domu bardziej elegancko niż zwykle, a moje dzieci natychmiast zapytały: "Mamusiu, czy będą u nas dzisiaj goście?". Taką sytuację można wykorzystać, by powiedzieć im: "Dbam o siebie dla was, bo to wy jesteście dla mnie najważniejszymi osobami, dla których chcę być atrakcyjną osobą". Nie oznacza to wcale potrzeby kupowania najdroższych ubrań czy kosmetyków. Dbałość o wygląd jest sposobem wyrażenia współmałżonkowi, jak ważną jest dla nas osobą: "To Bóg mi ciebie darował. Poprzez troskę o higienę i wygląd chcę ci wyrazić, jak bardzo mocno cię kocham". Ta zasada dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.



"Wszystko możliwe jest dla tego, kto wierzy" (Mk 9,23)
"Nie bój się, wierz tylko!" (Mk 5,36)


Słowa Jezusa nie pozostawiają żadnych wątpliwości: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6, 53). Ile tego życia będziemy mieli w sobie tu na ziemi, tyle i tylko tyle zabierzemy w świat wieczności. I na bardzo długo możemy znaleźć się w czyśćcu, aby dojść do pełni życia, do miary nieba.
Pamiętajmy jednak, że w Kościele nic nie jest magią. Jezus podczas swojego ziemskiego nauczania mówił:
- do kobiety kananejskiej:
«O niewiasto wielka jest twoja wiara; niech ci się stanie, jak chcesz!» (Mt 15,28)
- do kobiety, która prowadziła w mieście życie grzeszne:
«Twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju!» (Łk 7,37.50)
- do oczyszczonego z trądu Samarytanina:
«Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Łk 17,19)
- do kobiety cierpiącej na krwotok:
«Ufaj, córko! Twoja wiara cię ocaliła» (Mt 9,22)
- do niewidomego Bartymeusza:
«Idź, twoja wiara cię uzdrowiła» (Mk 10,52)


Modlitwa o odrodzenie małżeństwa

Panie, przedstawiam Ci nasze małżeństwo – mojego męża (moją żonę) i mnie. Dziękuję, że nas połączyłeś, że podarowałeś nas sobie nawzajem i umocniłeś nasz związek swoim sakramentem. Panie, w tej chwili nasze małżeństwo nie jest takie, jakim Ty chciałbyś je widzieć. Potrzebuje uzdrowienia. Jednak dla Ciebie, który kochasz nas oboje, nie ma rzeczy niemożliwych. Dlatego proszę Cię:

- o dar szczerej rozmowy,
- o „przemycie oczu”, abyśmy spojrzeli na siebie oczami Twojej miłości, która „nie pamięta złego” i „we wszystkim pokłada nadzieję”,
- o odkrycie – pośród mnóstwa różnic – tego dobra, które nas łączy, wokół którego można coś zbudować (zgodnie z radą Apostoła: zło dobrem zwyciężaj),
- o wyjaśnienie i wybaczenie dawnych urazów, o uzdrowienie ran i wszystkiego, co chore, o uwolnienie od nałogów i złych nawyków.

Niech w naszym małżeństwie wypełni się wola Twoja.
Niech nasza relacja odrodzi się i ożywi, przynosząc owoce nam samym oraz wszystkim wokół. Ufam Tobie, Jezu, i już teraz dziękuję Ci za wszystko, co dla nas uczynisz. Uwielbiam Cię w sercu i błogosławię w całym moim życiu. Amen..

Święty Józefie, sprawiedliwy mężu i ojcze, który z takim oddaniem opiekowałeś się Jezusem i Maryją – wstaw się za nami. Zaopiekuj się naszym małżeństwem. Powierzam Ci również inne małżeństwa, szczególnie te, które przeżywają jakieś trudności. Proszę – módl się za nami wszystkimi! Amen!


Modlitwa o siedem Darów Ducha Świętego

Duchu Święty, Ty nas uświęcasz, wspomagając w pracy nad sobą. Ty nas pocieszasz wspierając, gdy jesteśmy słabi i bezradni. Proszę Cię o Twoje dary:

1. Proszę o dar mądrości, bym poznał i umiłował Prawdę wiekuistą, ktorą jesteś Ty, moj Boże.
2. Proszę o dar rozumu, abym na ile mój umysł może pojąć, zrozumiał prawdy wiary.
3. Proszę o dar umiejętności, abym patrząc na świat, dostrzegał w nim dzieło Twojej dobroci i mądrości i abym nie łudził się, że rzeczy stworzone mogą zaspokoić wszystkie moje pragnienia.
4. Proszę o dar rady na chwile trudne, gdy nie będę wiedział jak postąpić.
5. Proszę o dar męstwa na czas szczególnych trudności i pokus.
6. Proszę o dar pobożności, abym chętnie obcował z Tobą w modlitwie, abym patrzył na ludzi jako na braci, a na Kościół jako miejsce Twojego działania.
7. Na koniec proszę o dar bojaźni Bożej, bym lękał się grzechu, który obraża Ciebie, Boga po trzykroć Świętego. Amen.


Akt poświęcenia się Niepokalanemu Sercu Maryi

Obieram Cię dziś, Maryjo, w obliczu całego dworu niebieskiego, na moją Matkę i Panią. Z całym oddaniem i miłością powierzam i poświęcam Tobie moje ciało i moją duszę, wszystkie moje dobra wewnętrzne i zewnętrzne, a także zasługi moich dobrych uczynków przeszłych, teraźniejszych i przyszłych. Tobie zostawiam całkowite i pełne prawo dysponowania mną jak niewolnikiem oraz wszystkim, co do mnie należy, bez zastrzeżeń, według Twojego upodobania, na większą chwałę Bożą teraz i na wieki. Amen.

św. Ludwik de Montfort

Pełnia modlitwy



We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 1We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane... (Hbr 13,4a) - konferencja dr Mieczysława Guzewicza (www.mojemalzenstwo.pl), małżonka, ojca trojga dzieci, doktora teologii biblijnej, członka Rady Episkopatu Polski ds. Rodziny - Górka Klasztorna 2007.04.20-22 - część 2Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr PawlukiewiczKapitanie, dokąd płyniecie? - ks. Piotr PawlukiewiczJakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? - ks. Piotr PawlukiewiczOdpowiedzialność za miłość - dr Wanda Półtawska - psychiatra Bitwa toczy się o nasze serca - ks. Piotr PawlukiewiczKto się Mnie dotknął? - ks. Piotr Pawlukiewicz Miłość jest trudna - ks. Piotr Pawlukiewicz
Przebaczenie i cierpienie w małżeństwie - dr M. Guzewicz, teolog-biblistaZ każdej trudnej sytuacji jest dobre wyjście - ks. Piotr PawlukiewiczMłodzież - ks. Piotr PawlukiewiczSex, poezja czy rzemiosloWalentynki - ks. Piotr Pawlukiewicz Mężczyźni - ks. Piotr PawlukiewiczFałszywe miłosierdzie - ks. Piotr PawlukiewiczSakrament małżeństwa a dobro dziecka - ks. Piotr Pawlukiewicz
W 2002 roku Jan Paweł II potępiając w ostrych słowach rozwody powiedział, że adwokaci jako ludzie wolnego zawodu, muszą
zawsze odmawiać użycia swoich umiejętności zawodowych do sprzecznego ze sprawiedliwością celu, jakim jest rozwód.
KAI
Ks. dr Marek Dziewiecki - Miłość nigdy nie pomaga w złym. Właśnie dlatego doradca katolicki w żadnej sytuacji nie proponuje krzywdzonemu małżonkowi rozwodu, gdyż nie wolno nikomu proponować łamania przysięgi złożonej wobec Boga i człowieka.

Bitwa toczy się o nasze serce - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kto powinien rządzić w małżeństwie? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Kiedy rodzi się dziecko, mąż idzie na bok - ks. Piotr Pawlukiewicz


Do kobiety trzeba iść już z siłą ducha nie po to, by tę siłę zyskać - ks. Piotr Pawlukiewicz


Czy kochasz swojego męża tak, aby dać z siebie wszystko i go uratować? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Jakie są nasze rzeczywiste wielkie pragnienia? Czy takie jak Bartymeusza? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Miłość jest trudna: Kryzys nigdy nie jest końcem - "Katechizm Poręczny" ks. Piotra Pawlukiewicza


Ze względu na "dobro dziecka" małżonkowie sakramentalni mają żyć osobno? - ks. Piotr Pawlukiewicz


Cierpienie i przebaczenie w małżeństwie - konferencja dr Mieczysława Guzewicza, teologa-biblisty


Co to znaczy "moja była żona"? - dr Wanda Półtawska - psychiatra, członek Papieskiej Rady ds. Rodziny


"We czci niech będzie małżeństwo pod każdym względem i łoże nieskalane" (Hbr 13,4a) - dr M. Guzewicz


Nic nie usprawiedliwia rozwodu, gdyż od 1999 r. obowiązuje w Polsce ustawa o separacji :: Każdy rozwód jest wyjątkowy

protest1
Protest w obronie dzieci >>




Książki warte Twojego czasu ---> książki gratis w zakładce *biuletyn*
Strona wygenerowana w 0,03 sekundy. Zapytań do SQL: 10