To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa - Moderatorzy tego forum zabijają ideę ratowania małżeństw

Anonymous - 2013-08-28, 15:46

Swallow napisała:
Cytat:
Do wybaczenia mężowi on sam nie był mi potrzebny.
Do powrotu do domu - jego skrucha niezbędna.


Swallow, w którymś z Twoich postów w tym wątku napisałaś zacytowane powyżej słowa.
Oczywiście, były częścią większego tekstu, pełnego b. cennych wskazówek, lecz są bardzo znaczące.
Skrucha prawdziwa zdradzającego jest absolutnie warunkiem koniecznym aby pójść dalej razem.
Przeczytałam Twoje posty z uwagą i mogłabym się rozwodzić i komentować lecz chyba nie ma sensu. Podsumuję to dwoma słowami: WIELKI SZACUN:)

Pragnę tylko dodać, że dla wielu kobiet możesz być wzorem.
Dlaczego "przeszłaś ten "życiowy test" pomyślnie? Bo znasz swoją wartość, z niej wynika Twoja siła i determinacja. Wzięłaś pod uwagę fakt, że mąż może się nie "ocknąć" i mimo tego potrafiłaś siebie i swoje życie zobaczyć bez niego. Kiedy jesteśmy gotowi utracić, nagle nieoczekiwanie zyskujemy.
Dziękuję za cenne słowa.

naczelna arogantka Kenya:)

Anonymous - 2013-08-28, 21:19

Kenya , :shock:
kilka dni temu napisałem w tym wątku :
Cytat:
Na mnie zrobiły wrażenie przede wszystkim dwie rzeczy .
To "wejście" tego księdza z TAKIMI słowami
i siła żony Mateusza , stanowczość .


......... a teraz Ty napisałaś :
Cytat:
Dlaczego "przeszłaś ten "życiowy test" pomyślnie? Bo znasz swoją wartość, z niej wynika Twoja siła i determinacja.


To chyba musi coś w tym być . :mrgreen:


Kiedyś tam przeczytałem , że warunkiem niezbędnym DOBRYCH wszelkich relacji międzyludzkich
musi być wzajemny SZACUNEK .


A tak na marginesie i trochę żartem .
Pycha uwielbia przedrostek "naj" ( w obu skrajnościach ;-) )
Kenya chce uchodzić za naczelną arogantkę , a Dabo za najgorszego
i ciągle chce być palony na stosie . :mrgreen:

Anonymous - 2013-09-11, 09:39

Wstrząsające świadectwo :!:

Budujący ksiądz. Gdzie takich znaleźć? :-( (oczywiście oprócz naszego opiekuna ks. Pawła i ks. redaktora Mieczysława i ojca Marka, rekolekcjonistyi kilku innych wybranych przez Boga, bo większość nie wierzy w uzdrowienie małżeństwa sakramentalnego w przypadku trójkąta małżeńskiego)

cytat ze świadectwa Mateusza:"I tak mijaly dni i tygodnie, a nawet miesiace. Z prawniczka obmyslalismy plan rozwodowy. Byly maloletnie dzieci, wiec zaden sad na pierwszej rozprawie zaraz po rozstaniu nie dalby rozwodu. Trzeba bylo odczekac te kilka miesiecy, by mozna bylo stwierdzic rozklad pozycia.
I wszystko bylo tak, do pewnej sytuacji. Byla to uroczystosc rodzinna naszych sasiadow (sasiadow kochanki), ktorzy zaprosili nas do siebie. Bylo to ogromne garden party, ze skrzypkiem, wykwintnymi daniami, czyli nie takie typowe spotkanie ze znajomymi. Bylo tam duzo ludzi z tzw. wyzszych sfer, dziennikarze, ludzie nauki i jeden ksiadz, okolo 50 lat, niby w cywilnym ubraniu, ale z koloratka, ktory caly czas na mnie spogladal. Na mnie czy na nas, bo siedzialem caly czas z kochanka. Przy pierwszej nadarzajacej sie okazji, kiedy bylem na chwile sam, podszedl do mnie ten ksiadz i powiedzial: "zapytałbym, jak się miewa twoja małzonka, ale nie zapytam, bo wiem, ze jej tu nie ma, a ta kobieta, nie jest twoją żoną." Poczulem sie dziwnie, bo nie bylem z tym ksiedzem na ty i po co w ogole sie do mnie wtraca. Ale odpowiedzialem uprzejmie, wskazujac na dlon, ze chyba latwo sie domyslic, bo nie mam obraczki, ani ona tez nie ma. On sie tylko usmiechnal i powiedzial, ze nie patrzyl na dlon. Po prostu widzi, ze nie ma miedzy nami swiatla. Wkurzylem sie. Bylem przekonany, ze ktos z gosci powiedzial mu, jaka jest moja sytuacja rodzinna i ze ksiezulo przyszedl sobie pomoralizowac. Wiec odpowiedzialem niby w zartach, ale takich zlosliwych, ze moze swiatla nie ma, ale jest ogien. Na to ten ksiadz pokrecil glowa i powiedzial: to niedobrze, ze ogien. Ogien niszczy, spala, po nim zostaja zgliszcza i popiol. A swiatlo daje zycie.
Powiedzial to, potem wrocila moja kochanka, wiec sobie postal chwile przy nas, porozmawialiśmy o organizacji tego przyjecia, na którym byliśmy, a potem odszedl.

Niby nic, a jednak mysle, ze wtedy zasialo sie we mnie jakie ziarno. Tak jakbym zrozumial, ze nigdy juz nie bedzie normalnie, bo prawdziwa wiez mam z matka moich dzieci i nawet nie chodzi, ze formalna. To jest cos na zasadzie, ze tak jak mozna wyjechac od matki czy siostry i nie widziec jej miesiacami, albo nawet byc z nimi skloconym, a i tak sie wie, ze one istnieja, ze zawsze beda juz matka i siostra."

Anonymous - 2013-09-11, 10:07

Ja również zwróciłam uwagę na szczególną postawę księdza w tej historii.
Uderzyła (poraziła wprost) mnie jego wypowiedź, która zapadła mi w pamięć i wciąż dźwięczy w uszach (mimo, że na własne nie słyszałam)...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group