To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa - Żona o mnie ... walczyła?

Anonymous - 2013-05-13, 11:45
Temat postu: Żona o mnie ... walczyła?
W pewnym miejscu, w którym jedna z osób pytała się o poradę, jak walczyć o Męża, uzyskała "listę rad", co należy robić. Z racji tego, że dostrzegam ogromny socjotechniczny wpływ tejże listy, postanowiłem odpowiedzieć na nią w punktach, by raz na zawsze przerwać łańcuszek takich porad, szczególnie w takim miejscu, jak to.

Cytuję (numerycznie) i odpowiadam

1. Nie śledź, nie przekonuj, nie proś i nie błagaj..

Gdy odszedłem, wszyscy przekonywali Żonę, by odeszła w cień. Puściła mnie, jak "Syna Marnotrawnego", pozwalając na popełnianie błędów, które mogły skończyć się ... moim ... samobójstwem. Byłem przekonany, że Żona nigdy mnie nie kochała, a wyszła za Mąż jedynie dla korzyści finansowych (a przestała kochać, gdy się wszystko posypało). Chciałem się zabić, bo ... Żony nie było stać nawet ... na "minutę" bycia "Ognioodporną". Gdy to ja walczyłem (rok wcześniej) o ... Jej Szczęście ... zabijałem się, by ... była szczęśliwa. Jej nie było na to stać - tak myślałem. Oczywiście Żona kierowała się ... cennymi radami ... wspaniałych Przyjaciół ... m.in. z Odnowy w Duchu Świętym; tak samo sterował Nią Psycholog i ... Księża ( o zgrozo! )

2. Nie dzwoń często.

Nie spałem po nocach, czekając chociaż na jeden Jej gest, słowo. Oczywiście udawałem przed Nią i przed wszystkimi, na czele z sobą, że nie chcę tego. Nabawiłem się bezsenności. Żonie polecano, by odeszła w cień. W chwilach przebłysku, gdy można było ratować Małżeństwo, często ... nie odbierała mojego telefonu, tłumacząc się na wszystkie sposoby. Oczywiście robiła to za poleceniem w.w. Przyjaciół i reszty.

3. Nie podkreślaj pozytywnych elementów małżeństwa.

Gdyby to zrobiła, uratowałaby moje sumienie. Tak bardzo cierpiałem, że zapomniałem już o wszystkim, co było między Nami dobre. Gdyby tylko mi przypominała.. dziś na samą myśl, płakałbym ze szczęścia, i z dumy - z Żony - a dziś? Nie dźwignąłbym poczucia winy, że Ona się tak starała, a ja byłem .. dnem.

4. Nie narzucaj się ze swoją obecnością w domu.

Uciekała przed kryzysem z Domu do .. Rodziców, Koleżanek, Znajomych, itp. Uciekała też i w separacji. Także wtedy, gdy Jej najbardziej potrzebowałem, gdy ... chciałem się zabić. Kierowana radami, oczywiście postępowała tak, by "nie stracić klasy". Na szczęście, po moim powrocie, przeprosiła mnie, że .. mnie zostawiła samego, gdy .. poddałem się ( w walce o Małżeństwo ). Robiłem wtedy wszystko, by Ją od siebie odepchnąć. A wystarczyłoby, by była choć odrobinę cierpliwa i ... po prostu .... mnie przytuliła. Przeszłaby cała sztuczna "agresja".

5. Nie prowokuj rozmów o przyszłości.

Wymiotować się chce od takich rad. Gdyby chciała tylko ze mną rozmawiać o Dzieciach, siłę do ratowania Małżeństwa znalazłbym w .. Miłości do Dzieci. Trzymała wszystko w tajemnicy. Ja żyłem w niewiedzy i w przekonaniu, że .. Dzieci są ... źle nastawiane na Tatę; że kiedyś "dowiedzą się Prawdy, czemu Tata odszedł" ..

6. Nie proś o pomoc członków rodziny.

Pod tym jednym się podpiszę. Rodzina niszczyła zalążki ostatniej Nadziei.

7. Nie proś o wsparcie duchowe.

Pewnie. Z tego powodu .. Żona złamała Przysięgę Małżeńską, bo nawet Księża .. totalnie skompromitowali się, nie ratując węzła małżeńskiego. Tylko jeden bliski Nam Zakonnik - powtarzał Żonie (irytowała się tym w ukryciu) : cyt. " Broń Boże rozwodu! "

8. Nie kupuj prezentów.

Zaraz zwymiotuję. Kto przygotowywał te rady?

9. Nie planuj wspólnych spotkań.

Lepiej było żyć w świadomości, że .. planuje wspólny wyjazd z Dziećmi .. do Przyjaciela .. z Wielkiej Brytanii? Lepiej było żyć w świadomości, że .. będzie chciała ograniczyć do granic możliwości mój kontakt z Dzieciakami?

10. Nie szpieguj. To Cię zniszczy. Jeżeli chcesz to zrobić dla spokoju umysłu, wynajmij profesjonalistę.

I gdyby to Żona zrobiła - uratowałaby Nasze Małżeństwo .. przed bolesną .. separacją. A po zdemaskowaniu moich intencji i .. kontaktów .. udalibyśmy się o pomoc do .. np. Poradni Małżeńskiej i .. Psychiatry (ze względu na postępującą depresję).

11. Nie mów “Kocham Cię”.

Pogratulować osobie, która przygotowała listę tak badziewnych rad. Gdyby Żona .. powiedziała mi to .. choć raz .. gdy odszedłem .. następnego dnia .. wróciłbym. Mimo bólu, mimo cierpienia, mimo krzywd, jakie mi wyrządziła. Nie, Ona robiła wszystko, bym wierzył w to, że Ona mnie nie kocha, że planuje na nowo życie, że .. stanęła na nogi i radzi sobie.

12. Zachowuj się tak, jakby w twoim życiu wszystko było w porządku.

Pewnie. Odeszła ukochana Osoba. Wszystko jest w porządku. Czy ktoś, kto przygotowywał ową cenną listę .. porad ... był kiedykolwiek w życiu ... zakochany?

13. Bądź wesoły, silny, otwarty i atrakcyjny.

Nie dla Męża, ale .. dla innych. Genialne posunięcie i porażka współczesnej pseudo Psychologii. Dziwić się, że dziś tyle rozwodów? Jeśli nawet na sycharowskim Forum czytam takie brednie, które o mało nie zniszczyły życia - mi i Żonie?

14. Nie siedź i nie czekaj – bądź aktywny, rób coś, idź do kościoła, wyjdź z przyjaciółmi, itp.

Z akcentem na .. Kościół. Bo .. Przyjaciele .. doprowadzili Żonę do .. upadku moralnego. Z akcentem na .. aktywność .. duchową .. w sensie odnowy wewnętrznej. Żona nigdy nie potrafiła powiedzieć : przepraszam. Gdyby to zrobiła, wróciłbym do Niej ze łzami w oczach.

15. Będąc w domu (jeżeli to ty zazwyczaj rozpoczynasz rozmowę) postaraj się mówić jak najmniej.

Tak, ze Współmałżonkiem nie rozmawiaj .. a pisz z innymi (zdrada emocjonalna). Genialne rozwiązanie. Lepiej ładować podejrzeniami poranionego Współmałżonka, niż odważnie rozwiązać problem.

16. Jeżeli zawsze pytasz, co robi w ciągu dnia, PRZESTAŃ PYTAĆ.

Pewnie, aż stracisz czujność; a Współmałżonek, gdy wejdzie na złą drogę, nawet nie będzie miał kto Mu pomóc. Do dziś pamiętam jedną noc : chciałem się zabić, nie było nikogo obok. Gdybym coś sobie zrobił, Żona nie wiedziałaby nawet, gdzie jestem?

17. Musisz sprawić, że twój partner zauważy w tobie zmianę i zda sobie sprawę, że jesteś gotowa żyć dalej, z nim lub bez niego.

"Partner" , "bez Niego" - no i mamy źródło tychże porad. Nic po moim powrocie nie uderzyło mnie tak bardzo, jak "nauczyłam się żyć bez Ciebie". Nic dziś nie sprawia mi takiego bólu. W Żonie "wypracowano" postawę "obojętności", w której ledwo ma "siłę" na choć trochę "Miłości". Na szczęście, z dnia na dzień zaczyna się to zmieniać. I wszystko wygląda o wiele lepiej. Dzięki Łasce Pana Boga.

18. Nie bądź opryskliwy czy oziębły – po prostu zachowuj dystans i obserwuj, czy twój partner zauważy i, co ważniejsze, zda sobie sprawę, co traci.

"Partner" - chyba to raczej nie są rady dla .. Małżonków.

19. Bez względu na to jak się DZIŚ czujesz, pokazuj jedynie zadowolenie i szczęście. Niech widzi osobę, z którą chciałby być.

BZDURA. KŁAMSTWO. Wolę cierpieć z Żoną, którą kocham nad życie, niż bawić się z kimś innym, bez Miłości. ZADOWOLENIE I SZCZĘŚCIE? "W końcu odszedł, najlepiej by było, gdyby umarł" - pogratulować myślenia. Oby jak najmniej takich Psychologów..

20. Unikaj wszelkich pytań dotyczących małżeństwa do chwili, gdy zechce o tym rozmawiać (co może potrwać jakiś czas).

A czy osoba, która cierpi, będzie mówić Prawdę, że .. (nie) chce rozmawiać?

21. Nigdy nie trać kontroli nad sobą.

Bez komentarza.

22. Nie okazuj zbytniego entuzjazmu.

Bez komentarza.

23. Nie rozmawiaj o uczuciach (to tylko wzmacnia te uczucia).

Przecież .. Przysięgaliśmy .. Miłość. Prawda? Załamać się...

24. Bądź cierpliwy.

Bez komentarza.

25. Słuchaj tego, co naprawdę mówi do Ciebie.

Jedyna mądra rada spośród tych bzdur...........

26. Naucz się wycofać w chwili, kiedy chcesz zacząć mówić.

Druga mądra rada spośród tych bzdur............

27. Dbaj o siebie (ćwicz, śpij, śmiej się i skoncentruj się na pozostałych elementach swojego życia).

Bez komentarza.

28. Bądź silny i pewny siebie; naucz się mówić cicho i spokojnie.

To z Poradnika Feministek?

29. Pamiętaj, że jeżeli zdołasz się zmienić to twoje wszystkie KONSEKWENTNE działania będą mówiły więcej, niż jakiekolwiek słowa.

True. Trzecia mądra rzecz.

30. Nie pokazuj rozpaczy i zagubienia nawet w sytuacji, gdy cierpisz najbardziej i jesteś zagubiony.

BZDURA. Bóg pozwala na cierpienie niewinnych, by ratować sumienia Winowajców.

31. Rozmawiając, nie koncentruj się na sobie.

True. Czwarta mądra rzecz.

32. Nie wierz w nic, co słyszysz i w mniej niż 50% tego, co widzisz. Będzie wszystko negować.

True. Piąta mądra rada .. i chyba najlepsza z wszystkich!

33. Nie poddawaj się bez względu na to, jak jest ciężko i jak źle się czujesz.

True. Szósta mądra rada. Szkoda, że od tego ktoś nie zaczął Poradnika..

34. Nie schodź z raz obranej drogi.

Pewnie. Nawet z drogi grzechu?

Anonymous - 2013-05-13, 12:03

Wilko

Napisz w końcu jak było...
Raz piszesz że to Ty nabroiłeś, a w innym wpisie, że to Twoja żona zawiniła.

Piszesz, w tych swoich radach, że czekałeś aż żona będzie Cie prosić, błagać abyś wrócił....a jeśli ją tak kochałeś to nie mogłeś zwyczajnie do niej pierwszy zadzwonić ?
Strasznie chaotyczna ta Twoja historia.

PS. Poza tym...nie wiem, czy oskarżanie wszystkich wkoło tzn psychologów, rodzinę, księzy ma sens? Może lepiej uderzyć się we własne piersi bardziej

Anonymous - 2013-05-13, 13:25

W każdym Małżeństwie - dwie strony są winne. Choć wiele osób chciałoby to widzieć bardziej w wartościowaniu i ciężarze winy, oskarżając jedną ze stron.

To nie jest takie proste : by napisać wszystko od razu, krok po kroku. Zwłaszcza, że emocje, jakie przeżywa Małżeństwo - na takim etapie kryzysu - są bardzo ekstremalne. Dziś na wiele kwestii patrzę już z zupełnie innej strony.

Myślisz, że nie dzwoniłem? Myślisz, że podświadomie nie marzyłem o tym, by moja Żona walczyła o mnie? Prawdą jest, że nie dałem Jej żadnych podstaw do tego, by wierzyła, że Jej walka ma jakikolwiek sens. Ale czy jakikolwiek Małżonek daje tę Wiarę?

Co do ingerencji osób trzecich - zaczynając od Rodziny przez Psychologa aż po Księży - ma to swoje podstawy. Żona sama wskazuje na to, jak pomoc, którą Jej udzielano, była toksyczna. Była ona ukierunkowana na ... ucieczkę od Krzyża ... zlekceważenie wartości Przysięgi Małżeńskiej ( wmawianie nieważności Sakramentu ) ... i zbudowanie ... nowego i lepszego życia, bez Męża.

Jak wspomniałem, tylko Jeden Ksiądz - Zakonnik - walczył o węzeł małżeński KONSEKWENTNIE. Następuje pytanie : czemu On jeden jedyny irytował Żonę? Dziś Żona właśnie Jego wymagania ceni najbardziej. To był jeden jedyny Człowiek, który .. opóźnił w czasie .. Jej .. upadek .. grzech - za który oczywiście pod kątem moralnym : JA JESTEM ODPOWIEDZIALNY. Porzucając Współmałżonka - narażamy Go na cudzołóstwo.

Anonymous - 2013-05-13, 18:40

Wilkoo napisał/a:
Myślisz, że podświadomie nie marzyłem o tym, by moja Żona walczyła o mnie? Prawdą jest, że nie dałem Jej żadnych podstaw do tego, by wierzyła, że Jej walka ma jakikolwiek sens. Ale czy jakikolwiek Małżonek daje tę Wiarę?


Przecież walczyła o Ciebie, tak wnioskuję z Twojego świadectwa, a Ty odszedłeś (właśnie dlatego, jak zrozumiałam). Kiedy dała Ci wolność, to ty chciałeś się zabić? Chciałeś żeby na kolanach Cię błagała o powrót?
Wybacz Wilkoo, ale Cie nie rozumiem i mam wrażenie, że Ty również. Odszedłeś, bo miałeś dość walki żony, a potem zarzucasz jej, że nie walczyła kiedy odszedłeś. :?:

Wilkoo napisał/a:
. Bez względu na to jak się DZIŚ czujesz, pokazuj jedynie zadowolenie i szczęście. Niech widzi osobę, z którą chciałby być.

BZDURA. KŁAMSTWO. Wolę cierpieć z Żoną, którą kocham nad życie, niż bawić się z kimś innym, bez Miłości. ZADOWOLENIE I SZCZĘŚCIE? "W końcu odszedł, najlepiej by było, gdyby umarł" - pogratulować myślenia. Oby jak najmniej takich Psychologów..


Tak? Więc dlaczego odszedłeś?

Wilkoo napisał/a:
Będąc w domu (jeżeli to ty zazwyczaj rozpoczynasz rozmowę) postaraj się mówić jak najmniej.

Tak, ze Współmałżonkiem nie rozmawiaj .. a pisz z innymi (zdrada emocjonalna). Genialne rozwiązanie. Lepiej ładować podejrzeniami poranionego Współmałżonka, niż odważnie rozwiązać problem.


To przecież Twój model zachowania (wniosek ze świadectwa).

Wilkoo czytając Twoje wypowiedzi i konfrontując je z Twoim świadectwem widzę, że zaprzeczasz sam sobie.
Wiem, że z tej perspektywy w jakiej teraz jesteś widzisz to wszystko inaczej, ale przypomnij sobie jak było. Czy Bóg nie zesłał na Ciebie "olśnienia" dopiero wtedy, gdy żona dała Ci wolność?

Anonymous - 2013-05-13, 18:48

Odszedłem z innych powodów, o których pisałem w innych miejscach. Nie generalizowałbym ich. Kwestia olśnienia? To była po prostu .. ŁASKA. Jak u Szawła? Okazało się - jak już pisałem - że w tę samą noc, w którą na Nią otworzyłem - zbliżył się do Niej Mężczyzna, który mógł zniszczyć Jej życie (nie wiedziałem o Nim). Skomplikowana historia nie oznacza zaprzeczania sobie samemu.
Anonymous - 2013-05-13, 19:40

Wilko. a czy prawda nie byla bardziej banalna? zona przestala o ciebie zabiegac,pojawil sie pan w mundurze,poczules ze ja stracisz wiec zaczales sie starac??!
Anonymous - 2013-05-13, 19:59

Człowiek, o którym mówisz, istniał w Naszym życiu przez osiem lat. Jego osoba nigdy nie determinowała mnie do starań. Dopiero po moim powrocie, gdy uświadomiłem sobie skutki tej znajomości, wszedł mi na głowę. Żona na szczęście pomaga mi w tym problemie. Nie kontaktuje się z Nim, ani z nikim innym. Już. Nie wiążemy się w żadne indywidualne znajomości. Szukamy teraz.. wspólnych Przyjaźni. Szukasz źródła mojego "powrotu" wszędzie, ale nie tam, gdzie ono właściwie jest. To Łaska Pana Boga, który "pokazał mi przyszłość", jak "Żona się stoczy". To odpowiedzialność za Nią wpłynęła najbardziej na mój powrót. I świadomość tego, że moje Dzieci .. stracą Mamę .. i autorytet w Niej. A już zaczęły tracić. Dziękuję Bogu za to, że dziś Żona odważnie i otwarcie w rozmowie ze mną mówi, że .. Jej kontakty internetowe zaczęły na Nią tak mocno wpływać, że .. nie zauważała nawet .. Dzieci .. obok. Zaczęła się uzależniać i to bardzo mocno. Jak twierdzi - zaczęła siedzieć w internecie nawet do czwartej nad ranem.. mając świadomość tego, że .. za dwie bądź trzy godziny będzie musiała wstać - razem z Dziećmi.
Anonymous - 2013-05-14, 12:13

Odniosę się do powyższej "listy rad". Generalnie jest ona skuteczną formą w czasie kryzysów i popierałabym ją jak najbardziej, ale...
Na podstawie swojej historii i swojego doświadczenia mogę powiedzieć, że w moim przypadku, tak jak i w Twoim, nie sprawdziłaby się. Znałam tę listę, lecz podczas kryzysu nie potrafiłam z niej skorzystać, nie chciałam. Działałam wręcz odwrotnie, mimo że to do mnie nie podobne. Ale na tamten moment tak właśnie czułam, zawierzyłam swojej intuicji, która podpowiadała mi, że robię dobrze. I to była prawda. Chciałam, musiałam być w zgodzie ze sobą, a tak jest tylko wtedy, gdy nie robię nic na siłę, gdy mam szczere przekonanie, że postępuję słusznie (mimo, że nie mam żadnej na to gwarancji).
Nie wiem, co mną kierowało, to chyba była jakaś łaska. Tak myślę, bo nawet dzisiaj nie rozumiem swojego zachowania, dziś nie stać mnie byłoby na taką postawę, na okazanie tyle miłości.

Anonymous - 2013-05-14, 16:21

Moja Żona pokierowała się częścią rad. Dziś - mimo pragnień odbudowania Małżeństwa - nadal ma ... trudności. Utrwaliły się w Niej ... złe nawyki. Rady przedstawione wyżej - po prostu otworzyły Ją na ... bycie Singlem ... niż ratowanie Małżeństwa. Podejrzewam, że gdybym nie wrócił ... teraz ... później nie byłoby już możliwe ratowanie związku. Miała już kierować ... wniosek ... do Sądu Biskupiego. Gdyby to zrobiła, z braku sił i Wiary - poddałbym się ... i nie walczyłbym. Przyszedłem w ostatnim momencie, gdy już miała go wysyłać. Chwała Panu!
Anonymous - 2013-08-18, 23:04

Pozdrawiam wszystkich forumowiczów. Jestem nowy więc się zapytam. Od dwóch miesięcy jestem w nieformalnej separacji. Moja żona odeszła do innego zabierając dzieci. Widuje dzieci raz na dwa tygodnie gdyż dzieli nas zbyt duża odległość tj 400 km. Moja żona odchodząc nie powiedziała dlaczego to zrobiła i do dnia dzisiejszego nie potrafi mi wyjaśnić. Wiem, że wina leży po obu stronach. Ona nie odczuwała czułości z mojej strony a ja jej nie dawałem poczucia bezpieczeństwa. Ale czy to oznacza, że zabiera się zabawki i wychodzi z piaskownicy i idzie się do innej na innej ulicy? Bardzo kocham moją żonę i chyba moim największym wrogiem jest strach. Strach przed utratą. Zawsze się bałem, tak określił mój terapeuta i pewnie dlatego nie potrafiłem wyrażać swoich uczuć w stosunku do mojej żony. Teraz już wiem, że to najważniejsza i najlepsza droga do miłości. Właśnie o tym zapomniałem przez te wszystkie lata wspólnego życia. Ja chcę ratować nasze małżeństwo ale żona jak na razie mówi nie. Miesiąc temu powiedziałem jej, no może więcej czytałem niż mówiłem z głowy o moich pragnieniach w stosunku do niej i do naszej rodziny to popłynęły jej łzy z oczu. Wiem także, że muszę jej mówić jak bardzo mi na niej zależy ale nie potrafię jej tego przekazać. Przekazać jej, że zależy mi na jej powrocie. Za parę dni tj. w piątek jadę do Bydgoszczy, bo tam mieszkają. Syn młodszy ma wtedy urodziny. Niestety nie potrafię namówić żony na wspólne przeżywanie tego dnia. Ale i tak spotkam się z żoną bo muszę odstawić dzieci (dwóch synów 3 i 5 lat). Powiedziała mi miesiąc temu, że odeszła bo nie mogła być dłużej na garnuszku swoich rodziców i dlatego uciekła. Przez ostatni rok mieliśmy spore problemy finansowe ale na 3 miesiące przed "ucieczką" otrzymałem prace zapewniającą nam stabilność finansową i zaspokojenie podstawowych potrzeb. Tam także u tego mężczyzny nie ma kokosów. Musiała pójść do pracy, zabrała dekoder , łóżeczka dla dzieci i wiele innych drobiazgów jak żelazko czy deska do prasowania. Nie mówiąc o dywanie i odkurzaczu. Stąd myślę, że ona nie czuje się wcale komfortowo bo nic tam niema. Mam teraz pytanie do Was forumowiczów. Czy mam jej mówić zawsze moje odczucia? Pozdrawiam ciepło
Anonymous - 2013-08-19, 01:18

Witaj rumenige.
Dobrze, że trafiłeś na nasze forum. Pisze tu wiele osób, które na pewno chętnie Ci pomogą służąc własnym doświadczeniem i wiedzą.
Na początek mała uwaga. Na forum unikamy podawania swojego pełnego imienia i nazwiska., więc jeżeli w Twoim podpisie widnieje Twoje prawdziwe imię i nazwisko, to proponuję je usunąć. Nigdy nie wiadomo kto i w jakim celu może przeczytać to co będziesz tu pisał.
Widzę, że już zacząłeś robić coś dla siebie - mam na myśli terapię. Do dobry kierunek.
Łzy żony, o których piszesz mogą świadczyć, że Wasze małżeństwo nie jest jej całkiem obojętne. Może...............ale nie musi.
Ponieważ obecnie żona nie chce ratować Waszego małżeństwa (przynajmniej tak mówi), to zajmij się pracą nad sobą. Tu na forum jest wiele informacji, materiałów, które pomogą Ci w tej pracy.
Na początek proponuję obejrzeć film "Ognioodporny" (inne tłumaczenie tytułu "Próba Ogniowa") - http://pl.gloria.tv/?media=297261

oraz poczytać Dział świadectw - http://www.kryzys.org/viewforum.php?f=3

Warto też zajrzeć do:
Działu rekolekcji - http://www.rekolekcje.sychar.org/

Naszej Sycharowskiej broszury - http://www.broszura.sychar.org/


Polecam również do wysłuchania, obejrzenia:

nagranie Mieczysława Guzewicza "Zdrada małżeńska i rozstanie": http://www.youtube.com/watch?v=aYAJIiY7xWk

nagrania dominikanina o. prof. Jacka Salija OP - http://archive.org/details/osalij

nagrania ks. Piotra Pawlukiewicza - http://archive.org/details/xpiotr

Warto czytać to co inni piszą tu na forum. Mnie to bardzo pomogło w pierwszej fazie mojego kryzysu.

Jeżeli masz taką możliwość to przyjdź na spotkanie wspólnoty do najbliższego Ogniska - www.ogniska.sychar.org lub skorzystaj z skypowej grupy wsparcia, która spotyka się codziennie o 21.30 - http://www.skype.sychar.org/ .


rumenige napisał/a:
Czy mam jej mówić zawsze moje odczucia?


Z tego co pisze większość z obecnych na forum, to raczej nikomu nie przyniosło nic dobrego skomlenie i proszenie o powrót żony. Ona odczyta to jako Twoją słabość i uzna Cię za mazgaja. W ten sposób nie urośniesz w jej oczach. Warto powiedzieć żonie, że ją nadal kochasz i że będziesz czekał na jej powrót. I tyle. Żona powinna wiedzieć, że ma do kogo wrócić oraz że zostanie przez Ciebie przyjęta.
Teraz ruch jest po stronie żony i przygotuj się, że ten ruch może nie nastąpić szybko, a jeżeli już nastąpi to nie koniecznie będzie taki jakiego byś oczekiwał.

rumenige napisał/a:
Powiedziała mi miesiąc temu, że odeszła bo nie mogła być dłużej na garnuszku swoich rodziców i dlatego uciekła.


Twoja żona wyprowadziła się do innego faceta. Teraz jest w amoku i to co będzie mówić, będzie tylko usprawiedliwianiem się przed samym sobą. Często może to być dalekie od prawdy jak to, co powiedziała o powodzie odejścia.
Gdyby nie chciała być na garnuszku rodziców, to zaproponowałaby abyście się może gdzieś wyprowadzili, a nie odchodziłaby od Ciebie. A ten nowy facet to spadł z księżyca? Przecież musiała go znać dłużej, musiała się z nim spotykać. To jest powód odejścia od Ciebie.
Znasz już niektóre swoje błędy jakie popełniałeś w małżeństwie pamiętaj jednak, że nie usprawiedliwiają one Twojej żony. Masz rację to nie były powody aby pójść do innej piaskownicy. Dlatego pamiętaj, że za kryzys w małżeństwie odpowiadają zawsze obie strony i nie ważne która strona w jakim stopniu, ale za zdradę odpowiada wyłącznie osoba zdradzająca.

Kończę bo już późno. Na pewno inne osoby na forum podzielą się z Tobą swoim doświadczeniem. I jeszcze jedno - nie piszesz nic gdzie w Waszym małżeństwie był Bóg. Na którym miejscu. Czy przypadkiem nie na jednym z dalszych, jak u wielu z nas przed kryzysem?

Anonymous - 2013-08-19, 10:09

Bardzo dziękuje za odpowiedź. Może i nie napisałem wszystkiego co chciałem, ale przekazać wszystko zwięźle i na temat. Wiem z całą pewnością kim był ten facet wcześniej. Nie sądziłem, że koleżeństwo internetowe przerodzi się w coś takiego. Może tylko daje mi nauczkę. Nie wiem. Nic nie mówi a tylko muszę cedzić to przez jej zęby. Zamknęła się w sobie. I nie potrafię jej teraz otworzyć. Piszesz aby nie mówić jej o swoich uczuciach tylko że Ją kocham i czekam na nią. Tak to prawda. Cały czas jej to powtarzam. Teraz będę u moich synów w piątek więc penie znowu ja będę mówił a ona słuchała. Tylko jak mam się porozumiewać do ściany?
A może lepiej rozmawiać z lustrem? Ktoś może powiedzieć że jestem nienormalny. Tak czytałem posty ze świadectw oraz dużo czytam książek jak należy rozmawiać z kobietami i co one wyrażają mówiąc swoim językiem. Ale czy to mam mi pomóc ją rozgryźć? Chcę się zmienić ale jak jej to dać do zrozumienia? Jak mam jej powiedzieć że popełnia błąd izolując dzieci?
Jak dzieci będą postrzegać nas? Już mój starszy syn mówi bardzo dziwnie na zaistniałą sytuację. Ja to widzę ale chyba ona raczej patrzy swoimi kategoriami a nie kategoriami dobra rodziny dzieci i małżeństwa. Tak oddaliliśmy się od Boga. Robiliśmy to na zmianę. Raz ona bliżej raz ja. Ja jej nie zmuszałem iść do kościoła, ale jak się dowiedziałem, że tam ona z tym facetem chodzi do kościoła to się zdziwiłem. PO CO? No cóż. Najwyraźniej na pokaz. Chciałem porozmawiać dzisiaj z księdzem ale niestety kancelaria była nieczynna, może jutro. Jakiś czas temu uspokoiłem się, najwyraźniej to moja zmiana, bo emocje odeszły. Ale im bliżej do spotkania tym większy strach. Znowu zamknie mi usta i myśli i nie będę wiedział co powiedzieć. No cóż taki już mój los. Nie ukrywam, że pragnę jej powiedzieć o tym że nie byłem wobec niej sprawiedliwy i zarazem nie byłem jej wspomożycielem. To znaczy, że była ze wszystkim sama a ja gdzieś dalej i tylko oczekiwałem a nic nie dawałem. Teraz to wiem. Ale czy to coś da? Mój terapeuta mówi mi abym jej mówił o swoich odczuciach jak ja widziałem nasze małżeństwo z mojej perspektywy a jak chciałbym je widzieć. Mówi mi abym to wszystko co w sobie noszę jej powiedział bo to jest najlepsza droga do terapii. Oczywiście mojej własnej. Powiem jej jak ja to widziałem i może ona także zechce popatrzeć na nasze małżeństwo inaczej. Z innej perspektywy. Wiem, że jestem słaby emocjonalnie. Ale nie chcę być kolejnym grzesznikiem i topić smutki przy boku innej. To nie oto chodzi w małżeństwie. Terapeuta mówi, że to ja muszę więcej mówić skoro ona nie potrafi mi przekazać to co chcę. Pragnę jej powiedzieć to w oczy.
Mam więcej pytań niż odpowiedzi.
Pozdrawiam

Anonymous - 2013-08-19, 11:14

rumenige napisał/a:
Piszesz aby nie mówić jej o swoich uczuciach tylko że Ją kocham i czekam na nią.


A czy powiedzenie żonie, że ją kochasz nie jest mówieniem o uczuciach?

rumenige napisał/a:
Tak to prawda. Cały czas jej to powtarzam. Teraz będę u moich synów w piątek więc penie znowu ja będę mówił a ona słuchała. Tylko jak mam się porozumiewać do ściany?


No właśnie. Twoja żona ma wiedzieć, że ją kochasz i czekasz, a nie być zarzucaną tymi informacjami przy każdej okazji.
Musisz spróbować się wyciszyć. Wiem, że nie jest to łatwe. Pomóc Ci może w tym czas, a przede wszystkim rozmowa z Bogiem.
Gdy będziesz się z nią widział spróbuj więcej słuchać niż mówić. Jeżeli będzie panowała cisza - to widocznie na ten czas tak musi być.

rumenige napisał/a:
A może lepiej rozmawiać z lustrem?


Dobry pomysł i to wcale nie na żarty. Rozumiem Cię, że masz potrzebę się wygadać i najwłaściwszą osobą byłaby żona, ale widzisz - żona tego teraz nie chce. Nie zmuszaj jej do tego.

rumenige napisał/a:
Ale czy to mam mi pomóc ją rozgryźć?


A po co Ty chcesz ją rozgryźć. Czy to coś zmieni w waszej obecnej sytuacji. Ty jak to facet, chcesz wszystko rozumieć. Ale wcale nie musisz. Przyjdzie czas, to zrozumiesz. Na pewno nie od razu.

rumenige napisał/a:
Chcę się zmienić ale jak jej to dać do zrozumienia?


Ty koniecznie chcesz jej coś udowadniać. Gdy zobaczy zmianę w Tobie, to sama zrozumie to, co Ty chcesz jej pokazać. Zmieniaj siebie, pracuj nad sobą, nad swoimi wadami charakteru (któż ich nie ma), a ocenę tych zmian pozostaw żonie. Pamiętaj jednak, że masz pracować, zmieniać się nie dla żony, ale dla siebie.

rumenige napisał/a:
Nie ukrywam, że pragnę jej powiedzieć o tym że nie byłem wobec niej sprawiedliwy i zarazem nie byłem jej wspomożycielem. To znaczy, że była ze wszystkim sama a ja gdzieś dalej i tylko oczekiwałem a nic nie dawałem. Teraz to wiem. Ale czy to coś da?


Uważam, że warto aby Twoja żona usłyszała takie słowa od Ciebie. Nie powinno to jednak wyglądać jak ponowne błaganie o jej powrót.
A czy to coś da? Nie myśl o tym. Ty postąpisz właściwie, a co żona z tym zrobi? Ma wolną wolę i Ty na jej decyzje nie masz wielkiego wpływu.

Zastanów się jednak nad odwiedzeniem najbliższego Ogniska Sychar. Piszesz, że masz wiele pytań. Tam właśnie uzyskasz na nie odpowiedzi.

Anonymous - 2013-09-26, 14:02

Wilkoo napisał/a:
postanowiłem odpowiedzieć na nią w punktach, by raz na zawsze przerwać łańcuszek takich porad


Ciekawe, w zasadzie podważyłeś większość wskazówek, jakie w ciągu ostatnich lat pojawiły się na Sycharze. Ja "niestety" podczas naszego kryzysu nie znałem tych zaleceń i postępowałem bardzo często niezgodnie z nimi. Sychar poznałem już po kryzysie ponieważ wchodząc na te strony podczas kryzysu coś mnie odrzucało - dokopywanie radami ludziom w totalnej dopresji i szukanie w nich winy.
To co nam pomogło - to CUD.
Chyba najważniejsze co moim zdaniem osoba porzucona może zrobić to przeprosić współmałżonka i zapewnić go, że zawsze ma możliwość powrotu.
Niemniej potrzebna jest stanowczość, którą tutaj na Sycharze słusznie się propaguje.

Mimo wszystko uważam, że większość z tych zaleceń to cenne wskazówki. Myślę, że wielu osobom pomogły. Ich skuteczność zależy od etapu na jakim w danym momencie jest kryzys. Myślę, że na etapie ciężkiego kryzysu, a nie zwykłego docierania się jakie często pojawia się po kilku latach małżeństwa, te wskazówki mogą być bardzo cenne.

Wydaje się, że Wasza sytuacja jest bardziej skomplikowana. Na szczęście pracujecie nad tym więc powinno być dobrze.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group