To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Życie po zdracie emocjonalnej

Anonymous - 2015-05-20, 22:23

Bóg dał jej wolną wolę i zgadza się na to by ona Go nie kochała, nie zmusza jej do tej miłości. I ty jej nie zmuszaj, bo to co teraz robisz tak właśnie wygląda. Pogódź się z tym że wszystko co mogłeś po ludzku w tej sprawie zrobiłeś. Módl się za nią i zostaw ją Bogu.

Tipi,całkowicie podzielam zdanie Ani. Bóg tak właśnie wybrane przez siebie osoby
dopuszcza do dotknięcia dna w swoim życiu,aby przez to doświadczyły,że to ON i
tylko ON jest ich Ratunkiem bo ją KOCHA,tak samo jak Ciebie :!:

Anonymous - 2015-05-20, 22:34

Ania65 napisał/a:
Tip7 naprawdę rozumiem twoje dylematy, wydaje mi się jednak że tu nie chodzi o to byś ty odszedł tylko żebyś pozwolił odejść swojej żonie (i to w taki sposób, jaki ona tego chce).

Ania65 napisał/a:
Tylko pozwolił jej podejmować decyzje o jej życiu. Bóg dał jej wolną wolę i zgadza się na to by ona Go nie kochała, nie zmusza jej do tej miłości. I ty jej nie zmuszaj, bo to co teraz robisz tak właśnie wygląda.


Ania65 napisał/a:
Wiem, że trudno jest wszystko zostawić i zostać z niczym.


Aniu, ale ja naprawdę pozwalam jej odejść. Będzie mi i dzieciom niezmiernie smutno, ale sęk w tym, że ona chce zmienić jedynie moje życie, NIE SWOJE, chce zmienić mój adres i bym to ja opuścił całą rodzinę. Po prosu chce mnie wygonić z domu za wszelką cenę. Jeśli nie spadam po dobroci to próbuje przez polskie ślepe prawo będące wyraźnie po stronie kobiet. Chce pozbyć się mnie z jej życia. Nawet jeśli widać coraz wyraźniejszy sprzeciw i wołanie dziecka.

Nie wiem więc, skąd Ci się bierze to że ja nie dam jej odejść i że ograniczam jej decyzyjność? Jeśli ma taka potrzebę... cóż ja mogę teraz zrobić. Nie jest moją niewolnicą. A ja nie jestem islamistą. Niech się wybawi. Może kiedyś wróci. Kocham ją i to coraz bardziej taką jaka jest. Z jej wadami i złością. Bo któż ich nie ma. A wad tych u niej wcześniej nie widziałem. Była dla mnie faktycznie niemal nieskazitelnym bożkiem. Ale czasami boli, bo widzę że potrzebuje pomocy, a ja nic nie mogę zrobić bo i tak ze złością ją ode mnie odrzuci... Chyba naprawdę zaczynam rozumieć co znaczy kochać żonę bezwarunkowo :) W końcu coś do mojej tępej głowy pomału zaczyna docierać.

Dziękuje Wam że jesteście. I tym na forum i tym z którymi spotkałem się w realu nawet w różnych stronach Polski :) i mamy kontakt telefoniczny :) Bóg Zapłać!

Anonymous - 2015-05-21, 09:02

Tip7 widocznie źle zrozumiałam to co piszesz.
Anonymous - 2015-05-30, 21:02

Witajcie. Jesteśmy już po pierwszej sprawie. Oboje przystaliśmy na swoim. Żona jest wściekła. Zmienione orzeczenie na wyłącznie moją winę i kolejna sprawa za pół roku. W domu jest katorga. O wszystko problem, próby wywołania awantur, pełna nienawiść, krytykowanie, ośmieszanie. Jest ciężko, ale co zrobić?

Staram się uspokajać, i nie reagować. Wtedy jest jeszcze bardziej wściekła. Izoluje mnie od rodziny na każdym kroku. Ostatnio zobaczyła moje pranie wraz z praniem całej rodziny. Wywaliła je do kosza na śmieci. Nie wiem czasami, jak w takich drastyczniejszych formach reagować? Wyjąć spokojnie i jakby nigdy nic, nie ruszać i liczyć się ze stratą odzieży, nie prać następnym razem ze wszystkimi, trwać uparcie i prać dalej bo nie ma sensu uruchamiać osobnego prania dla 3-4 rzeczy? Sam nie wiem jak się zachować, mając na uwadze oczywiście pojednanie i uspokojenie się małżonki.

W nowym pozwie złożyła o ograniczenie mi praw do dziecka bez ograniczeń w kontaktach, oraz o korzystanie z mieszkania będąc w osobnych pokojach. ona z dzieckiem a ja w małym pokoju. Co chyba daje do zrozumienia, że mielibyśmy mieszkać razem. Choć ostatnio w słowach powiedziała, że niedługo już tu z nimi mieszkać nie będę. Nie wiem co u niej się dzieje? Co parę dni inne zdanie.

Anonymous - 2015-05-30, 22:24

Współczuję ci strasznie trudna sytuacja. :cry:
Anonymous - 2015-05-30, 22:44

Tpi7

Czy nie myślałeś o jakimś sposobie rejestracji zachowania żony? Tak w celach dowodowych, jakby jej przyszło do głowy oskarżyć Cię o coś. Nie znaczy to, że zaraz musiałbyś to użyć w sądzie do atakowania żony, ale tak do obrony siebie przed fałszywymi oskarżeniami?

Anonymous - 2015-05-30, 23:05

Myślałem. Nawet trochę mam. Najgorsze że dla wielu moj spokój i po chwili normalna tonacja w rozmowie z żoną odbierane są jako aspekty miłości. A dla niej samej jestem mięczakiem no i wrednym chamem...
Anonymous - 2015-05-31, 09:14

Tip7 staraj się nie brać do siebie tego zachowania żony, bo ona nie jest teraz sobą, ma bardzo chorą duszę.
Anonymous - 2015-05-31, 17:19

Dziękuje. Tak właśnie staram się żonę traktować. Często mi to pomaga.
Anonymous - 2015-06-01, 19:40

Musisz byc jak skala-nie uzalaj sie nad soba.
Z czasem musi byc lepiej, bo Bog Ciebie nie opuscil...
Trwaj i miej wiare ze radosc zycia z czasem nadejdzie.
Uwierz mi, cos o tym wiem i wiem co czujesz.
Mysle jednak, ze gdybym mial wybierac miedzy choroba dziecka moich znajomych
a moim kryzysem malzenskim, to doprawdy jest to igraszka...
Jest to twoje wyzwanie zycia ktoremu musisz podolac-tak ja to pojmuje.

Anonymous - 2015-06-08, 00:36

Czy ktoś może mi wskazać gdzie należy postawić granicę żonie?
Zrobiłem pranie całej rodzinie. Żona gdy zobaczyła moje ciuchy, wyjmując je z pralki - wściekła się. Zaczęła nimi rzucać. A potem mówiąc, że nie życzy sobie bym prał swoje wraz z jej rzeczami wyrzuciła je do kosza na śmieci (bym się na przyszłość nauczył). Nie zrobiłem nic. Nie wywoływałem kłótni. Nie zgłosiłem nikomu znęcania się psychicznego no i też już ekonomicznego chyba.

Po jakimś tygodniu. Zrobiłem pranie już bez jej rzeczy. Wywaliła zatem moje rzeczy z pralki. Wstawiła swoje. Gdy podczas prania zauważyłem to. Zapytałem dlaczego tak zrobiła. W odpowiedzi usłyszałem, że nie będę prał wraz z dziećmi ciuchów bo tylko ona może niejako zajmować się dziećmi!

Nie mam żadnych ograniczeń co do dzieci, a czuje się jakbym mógł dziecku jednie kupić zabawkę. Nawet wykorzystuje moje nieobecności w domu i robi z synem to co robiliśmy jako faceci oboje. Udowadnia mu, że nie jestem do niczego potrzebny. Nie stawiam się, by nie wywoływać awantur. Ciągle modlę się i ustępuje. Bo celem jest pojednanie. Liczę na jej opamiętanie, ale jest coraz gorzej...

Czy to aby jest dobra (czyt. skuteczna) droga? Być świętszym niż święci i w oczach żony raczej czuć się jako małowartościowy partner? Czy może jednak po ludzku stawać się atrakcyjniejszym, nie pozwalającym sobie, olewającym jej humory facetem? Ale liczyć się że każdy mój sprzeciw może zostać ubrany w jej słowa i zgłoszony na policji czy znaleźć się na kolejnym piśmie w sądzie?

Zgłupiałem. Przez cały ten kryzys próbowałem czasem nieświadomie wszystkiego. Nic nie działa.

Jak walczyć o swój szacunek w swoim domu? Czy jest możliwe stać się bardziej alfa, przeciwstawiać żonie i dążyć do pojednania?

Najgorsze, że na to wszystko patrzą dzieci. Czuję jak u nich tracę autorytet. Bo bardziej boją się i słuchają (silniejszej) matki, niż dającego poniżać się (słabego) ojca.

Anonymous - 2015-06-08, 09:28

tpi7 napisał/a:
Ciągle modlę się i ustępuje. Bo celem jest pojednanie. Liczę na jej opamiętanie, ale jest coraz gorzej...

Czy to aby jest dobra (czyt. skuteczna) droga? Być świętszym niż święci


Jeśli chcesz zostać świętym "męczennikiem małżeńskim" to dobra droga.
A tak poważnie, sam siebie nie szanujesz więc jak żona ma Ciebie szanować?

Anonymous - 2015-06-08, 11:19

Pozwalasz się krzywdzić. Myślisz o tym, jako o byciu świętszym niż święci, tymczasem to jest fałszywa pokora i brak asertywności i niepotrzebne cierpiętnictwo.
Pokaż mi choćby jeden fragment w Biblii (oprócz Męki oczywiście - ale to jest tylko jeden raz! - i to cierpienie miało sens!), kiedy Pan Jezus (cichy i pokorny sercem!!! :-) ) pozwolił, by Go skrzywdzono. Jak reagował na zaczepki? Jak reagował za prowokacje? Jak się zachował, gdy Go chciano ztrącić ze skały? Czy pozwolił na to? Czy jak Go atakowano, szydzono nie reagował, czy reagował? W jaki sposób reagował?
Pokora nie jest w synonimem samoponiżania się, raczej prawidłowego rozpoznania swojej wartości. Ty jesteś synem Pana Panów i Króla Królów.

Anonymous - 2015-06-08, 13:43

Metanoja,
Akurat w religii katolickiej mamy przykłady cierpiętnictwa - kult św Rity,
ale trzeba przecież mieć świadomość, że św Rita żyła w XIV w a my mamy XXI w.
Gdyby żyła dzisiaj to postępowałaby prawdopodobnie inaczej.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group