To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa - Od Basi

Anonymous - 2010-11-24, 13:37

Będę pamiętał o Was w modlitwie.
Anonymous - 2010-11-24, 20:20

Basiu dołączę Twoja intencje do dzisiejszej modlitwy Skypowej Grupy Modlitewnej


Z Bogiem

Anonymous - 2011-06-28, 12:33

Weszłam tu dziś po dłuugiej nieobecności i z drżącą ręką zmieniłam swój status na "już po kryzysie". Zastanawiam się czasem czy już jest "po" czy wciąż w trakcie? Widzę, że mój Mąż nadal zagląda tu regularnie.
W zasadzie to Bogu dziękuję, że jesteśmy razem, bo to już cud. Ale życie łatwe nie jest. Może przyjdzie taki czas, że skończą się te huśtawki dołów i górek i będzie spokój. Nie wiem, jakoś trudno mi w to uwierzyć. Co jakiś czas odzywają się demony przeszłości, zazdrość, zaborczość, brak życzliwości, otwartości. Łatwo nie jest. No ale jesteśmy razem. Dziękuję za modlitwę i wsparcie.

Anonymous - 2011-06-28, 19:07

Basiu, Krzyku - niech Bóg Was prowadzi! :-)
Anonymous - 2011-06-28, 19:11

Chwała Panu :mrgreen:
Anonymous - 2011-06-29, 11:27

Trzymam za Was kciuki.
Oby wystarczyło Wam siły i mądrości - tak jak do tej pory.

Anonymous - 2011-06-29, 18:03

Basia,Krzyk.............. bardzo sie cieszę.
Życzę Wam Pogody Ducha na każdy dzień.Na te "gorsze" tez.

Basiu,Krzyku.......miejcie świadomość że związek dwojga ludzi,miłość i małżeństwo to permanętny proces i praca przy mierzeniu się codziennie z utratą własnych złudzeń i rozczarowań „tym drugim” czyli małżonkiem

Pogody Ducha

Anonymous - 2011-06-30, 00:25

Basiu i Krzyku....hee pamiętam was......

napisze do was prościutko........

MIEJCIE MEGA ZROZUMIENIA DLA SIEBIE

bo najważniejsze jest nic innego tylko to zrozumienie...dlaczego tak było..dlaczego tak wyszło..dlaczego tak czujecie


pozdrawiam

Anonymous - 2011-06-30, 22:19

Chcę jeszcze napisać, że gdybym mogła to cofnęłabym czas i nie popełniła wielu z moich błędów. Skutek tego wszystkiego jest taki, że żyję z etykietką krzywdzicielki, Mąż mi nie ufa, nie wierzy, kontroluje na każdym kroku. Nawet gdybym mówiła prawdę to i tak jestem na straconej pozycji. Czuję do siebie wstręt, stałam się nieczuła na pewne rzeczy. Jest mi cholernie ciężko i mam dość wszystkiego.Przegrałam całe swoje życie, zaprzepaściłam.
Anonymous - 2011-06-30, 22:34

Basiu - w żadnym wypadku tak nie pisz! Już samoświadomość popełnienia błędów, oraz zadośćuczynianie im - stawia Cię wysoko, wysoko... Na pewno dużo wyżej niż stracona pozycja :-D
Pozdrawiam gorąco!

Anonymous - 2011-07-01, 01:04

Mąż mi nie ufa, nie wierzy, kontroluje na każdym kroku. Nawet gdybym mówiła prawdę to i tak jestem na straconej pozycji.
.......a to już męża problem i jego broszka co z tym problemem zrobi.
Może brutalne,ale taka prawda....niestety.

Problem niechciany...zafundowany przez kogoś...nie jeden z nas borykał się z podobnym.
Myslę nawet ,że to problem nie do uniknięcia...norma...wynikajaca z zaistniałej sytuacji.
Problem,ktory do rozwiazania potrzebuje przede wszystkim postawy osoby ktora skrzywdziła,zawiodła.....potrzebuje zadośćuczynienia, cierpliwosci i zrozumienia.
Problem,który potrzebuje CZASU.............ale.............jesli to wszystko juz było, trwa,mijają miesiące,lata i nic........wtedy to problem juz tylko jednostki,nie dwojga.

Owszem....druga strona jest odpowiedzialna,ale jest całkowicie bezsilana ,bo sama już nic więcej nie moze.
Pokrzywdzony(z problemem) musi SAM CHCIEĆ SOBIE POMÓC!...inaczej zniszczy doszczętnie zycie swoje i swoich najblizszych!!!.

Pokrzywdzony nie jest bezradny....tylko musi chcieć wyjść z amoku w jakim się znajduje.
Pozycja dozywotniej ,nieszczęśliwej ofiary jest przekleństwem i tak naprawdę końcem życia.

Basiu....śledząc Twoje wypowiedzi(bo tylko na tym się opieram) robiłaś/robisz co należy.....czy mozesz cos wiecej???
Nie sądzę.

Nawet gdybym mówiła prawdę to i tak jestem na straconej pozycji. Czuję do siebie wstręt, stałam się nieczuła na pewne rzeczy. Jest mi cholernie ciężko i mam dość wszystkiego.Przegrałam całe swoje życie, zaprzepaściłam.

Baśka....powtórzę za Nirwaną....ani sie waż!!!
Nie stawiaj sie wyzej Boga....to raz....dwa....taką postawa daleko nie zajdziesz.

Anonymous - 2011-07-01, 01:28

Basia73 napisał/a:
Czuję do siebie wstręt, stałam się nieczuła na pewne rzeczy. Jest mi cholernie ciężko i mam dość wszystkiego.Przegrałam całe swoje życie, zaprzepaściłam.

Basiu Bóg dopuszcza nasze błędy i grzechy, bo wie,że zdając się na Niego możemy przezwyciężyć wszystko. Nic nie jest przegrane jeśli się to powierzy Mądrości Absolutnej. Do ostatniego naszego oddechu jest szansa na osiagnięcie wszystkiego co jest pragnieniem Twojego serca. Odkryj to pragnienie i powiedz o tym Bogu, a potem ufnie zaczekaj. Nie ma takiego pragnienia jakiego On dla naszego dobra nie spełni, a radość życia i święte małżeństwa z pewnoscią leżą Mu na Sercu. To jak z pływaniem, gdy odpuszcza panika i przestajesz być spięta to woda unosi sama. :)
Każda rana musi mieć czas na gojenie, ale nie zaogniaj jej dołowaniem siebie.
Oboje potrzebujecie spokoju i cierpliwości, szczególnie,że mężczyznom, z racji wielowiekowej tradycji społecznej trudniej jest poukładać sobie życie , gdy kobieta robi krok w bok. Wszak mimo zaprzeczeń wciąż w umysłach wielu ludzi mamy patriarchat, a jak jest w Waszym środowisku najlepiej wiesz sama.
Głowa do góry, jesteście na dobrej drodze ku uzdrowieniu. Niech Wam Bóg błogosławi.

Anonymous - 2012-03-01, 09:57

Zmieniłam dziś status na "szczęśliwa żona" i w zasadzie ręka mi nie zadrżała :-)
Mam najlepszego męża na świecie. Ma wady, owszem, tak jako i ja, ale z tym da się żyć.
Dziękuję Bogu, za to wszystko przez co nas przeprowadził, za to, że dało się uratować nasze małżeństwo. Nie wiem co przyniesie los, żyję dniem dzisiejszym. Z niepokojem obserwuję znajome małżeństwa, które się rozpadają na moich oczach. To tym bardziej uświadamia mi fakt, że jedynie Boskiej Mocy zawdzięczam fakt życia w pełnej rodzinie. Pan Bóg działa przez ludzi. Przez Was też działa.

Ostatnio zastanawiałam się nad warsztatami 12 krokowymi i uświadomiłam sobie, że te warsztaty to dobry początek do pracy nad sobą. Przeżycie warsztatów to tylko mała kropla, która daje początek, one nic nie załatwią za Was, może trochę uporządkują życie, ale resztę musicie robić sami. To jest trudne. Warsztaty mnie osobiście uspokoiły, potrafię się zdystansować, spojrzeć z boku. Czasem oboje spojrzymy na siebie i wybuchniemy śmiechem wspominając, którąś z reguł 12 krokowych, która nam jednocześnie w danej sytuacji się przypomni. Żyjemy razem, pracujemy, dzieci są spokojne dobrze się uczą, może tylko brak kolejnego dziecka i tutaj są jakieś niedomówienia...no ale może tak ma być. Boli. A może jestem już za stara.

Pozdrawiam Wszystkich serdecznie, życząc pogody ducha i wewnętrznej siły, żebyście się nie bali i powierzyli wszystko Bogu.

Anonymous - 2012-03-01, 10:17

Basia73 napisał/a:
Ostatnio zastanawiałam się nad warsztatami 12 krokowymi i uświadomiłam sobie, że te warsztaty to dobry początek do pracy nad sobą. Przeżycie warsztatów to tylko mała kropla, która daje początek, one nic nie załatwią za Was, może trochę uporządkują życie, ale resztę musicie robić sami.


Sami ale nie samotni



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group