To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa - Świadectwo uzdrowienia nie małżeństwa ale mnie

Anonymous - 2010-04-20, 00:46
Temat postu: Świadectwo uzdrowienia nie małżeństwa ale mnie
Chciałam trochę rozreklamować wspólnotę Sychar w internecie :-D i na gazetowym forum "Wychowanie w wierze", które znam od dawna, napisałam dzisiaj świadectwo. :-D
A tutaj kopiuję Wam co napisałam, bo Wy jesteście współautorami tych wydarzeń.

"Niedawno był tu mój dość rozpaczliwy wątek dotyczący odejścia męża, wątek jest
już usunięty. A ja muszę się podzielić z gronem ludzi, którzy zrozumieją,
jakże wielkie rzeczy uczynił dla mnie Pan w tym trudnym czasie.
Może moje uzdrowienie nie wygląda tak spektakularnie jak u kogoś kto nagle
wstaje z wózka inwalidzkiego i chodzi, ale myślę, że te kobiety, które też
przeżyły zdradę i porzucenie, uznałyby za rzeczywisty cud to, w jakim teraz
jestem stanie :-)
Zdawało mi się, że zanim mąż się wyprowadził, użyłam wszystkich możliwych
środków, aby uratować to małżeństwo. Teraz wiem, że sięgałam jedynie po
ludzkie środki, a Bogu nie dałam działać.
W momencie kulminacji kryzysu byłam jak ranny oślepiony niedźwiedź atakowany
oszczepem, który chce gryźć i sięgać pazurami, żeby się bronić. Nie
spodziewałam się wcześniej jak wielki ból mogą wywołać takie przejścia.
Wypełniał mnie po brzegi gniew i poczucie krzywdy a musiałam poradzić sobie z
trójką przerażonych i zdruzgotanych dzieci.
I oto wezwana kilka dni po odejściu męża pani psycholog do dzieci okazuje się
równocześnie chrześcijańskim terapeutą rodzinnym. Ona pierwsza mi mówi o
ratowaniu małżeństwa, o postawie jaką powinnam przyjąć. Absolutnie nie
przyjęłam jej słów. Powiedziałam "Tak, tak... wybaczę, wiem że to mój
chrześcijański obowiązek... no to może za kilka lat?"
Chciałam szukać sobie innego mężczyzny w odwecie.
A Zły miał radochę. Chodziłam wówczas na terapię do psychologa, ale to
działało zbyt wolno. Nie mogłam się modlić, taka wściekła i poraniona, ale za
to znajdują się ludzie wokół mnie, którzy uderzają z modlitwą wstawienniczą.
Więc ja robię dla siebie jedyną dobrą rzecz jaką byłam w stanie - wysyłam
prośby o modlitwę wszędzie gdzie się da - do zakonów, wspólnot, w internetowe
skrzynki intencji.
I pewnej niedzieli, to chyba była druga Niedziela Wielkiego Postu
ta blokada, te straszne emocje odpuszczają. Mogę uderzyć do Boga osobiście.
Nagle widzę wszystko w Jego świetle. Swoje błędy też. Idę do spowiedzi,
wszystko mam wybaczone, a w dodatku dostaję niesamowitą łaskę przebaczenia dla
mojego męża. Przebaczenia z góry, bez czekania na jego skruchę czy odmianę.
Znajduję forum Wspólnoty Trudnych Małżeństw Sakramentalnych Sychar, gdzie z
niedowierzaniem obserwuję, jak ludzie zachowują wierność i miłość dla swoich
małżonków przez całe lata po rozstaniu. Tam w końcu mogę przyznać, że kocham
mojego męża. Bo ludzie w moim otoczeniu tego nie rozumieją. Ludzie oczekują,
że jego wybór w jakiś magiczny sposób całkowicie wymazał ze mnie miłość i
zwolnił mnie z przysięgi. Nic z tego. Założyłam z powrotem obrączkę.
Po tym moim nawróceniu, uwierzcie, aż dało się odczuć jak bardzo szatan się
przeraził, że odmawiam współpracy z nim. Zaczął miotać nami podwójnie,
usłyszałam tyle raniących słów, nieraz się we mnie gotowało - to wszystko
żebym się zniechęciła, poddała, odpowiedziała złem na zło. Dałam mężowi do
zrozumienia, że przepraszam za swoją część, że wybaczam i kocham. Dostałam
odpowiedź, że on chce łatwego rozwodu i zaczyna nowe piękne życie. Czasem
wpadałam w rozpacz - ale na 5 minut, po czym wstawałam i robiłam dalej to co
zaproponował Bóg. Wiem że jeszcze wiele, baaaaardzo wiele takich chwil próby
przede mną.
Przyszła Wielkanoc, Niedziela Miłosierdzia, żałoba narodowa - moje modlitwy na
pozór nie skutkowały, sytuacja zewnętrzna nie zmieniła się ani o włos. Więc
Bóg podarował więcej cierpliwości niż kiedykolwiek u siebie - niecierpliwej,
wymagającej bym się spodziewała. Bo ja Mu po raz pierwszy od wielu wielu lat
powiedziałam szczerze i z serca - "Tak. Tak na wszystko co zechcesz Boże".
Pojechałam na 3-dniowe rekolekcje wspólnoty Sychar. Ile tam było Ducha! Było
też nabożeństwo o uzdrowienie i powoli jak przyglądam się moim ranom, to widzę
tylko blizny. Nic nie krwawi. A to były takie głębokie rany poczucia
niższości, poczucia odrzucenia, zaprzeczenia mojej wartości. Minęły zaledwie 3
miesiące odkąd zostałam sama.
Moja wiara w ostatnich latach była bardzo "letnia". Sycharowicze uczą że
kryzys jest "po coś" a nie tylko "dlaczegoś". Widzę więc że Pan musiał
pozwolić mi wskoczyć w solidną przepaść, żeby mnie obudzić, ale bardzo prędko mnie
wyciągnął, bo zdaje się, że mnie niezmiernie kocha ;-) .
Oczywiście po ludzku martwię się i troszczę. Zwłaszcza o moje dzieci, ich
przyszłość, wychowanie i ich zranienia. Jeszcze muszę się wiele nauczyć jak
pomagać moim dzieciom w takich niewyobrażalnie trudnych chwilach. Dziękuję
moim rodzicom, że nigdy nie postawili mnie i brata w takiej dramatycznej
sytuacji jak my troje naszych ukochanych dzieci. Ale dziś w głębi mojego serca
jest wielki pokój i ufność. Myślałam, że będę musiała zapomnieć mojego męża,
wyzbyć się wszelkich uczuć do niego, żeby być jeszcze szczęśliwą. Lecz to z
kolei wydawało mi się niemożliwe, nierealne i straszne.
Tymczasem prawda była inna. Teraz to ja go dopiero kocham. Bo to jest taka
miłość dana od Boga, której nie są w stanie zniszczyć okoliczności zewnętrzne.
Cokolwiek on teraz robi, cokolwiek powie.
Pan Bóg podsunął mi Księgę Ozeasza jako odpowiedź na moje "lamentacje".
Pozwolił bym w ciągu kilku tygodni przeszła z pozycji porzuconej, "nieudanej"
kobiety na pozycję umiłowanej córki Ojca.

Bardzo chcę wytrwać i o to wytrwanie pomódlcie się dla mnie.
I oczywiście dziękuję Wam tu na forum za modlitwę za nas, patrzcie ile
zdziałaliście. :-) "

I tyle napisałam, niech się ludzie budują dziełami Pana :-D

Anonymous - 2010-04-20, 07:04

b]jedna[/b]
Jestem przy Tobie modlitwa za cała wasza rodzinę.Cudownie,ze byłas z nami.
ja tez zrozumiałam jeszcze więcej.pozdrawiam.

Anonymous - 2010-04-20, 08:03

Jedyna wspaniałe świadectwo ,

Pamiętam w modlitwie

Anonymous - 2010-04-20, 08:39

Chwalmy Pana, raduj się łaską wlaną w Twe serce Jedna, pielęgnuj to uczucie przyda się w trudniejszych chwilach.
Pozdrawiam
Jarek

Anonymous - 2010-04-20, 09:32

Bóg jest wielki. jesli daje cierpienie to wie co robi. cierpienie oczyszcza, umacnia ,a przedewszystkim zbliza do Niego naszego Ojca, tylko nie kazdy to chce widziec .To wielka łaska jaka otrzymalas od Boga , ze mimo wielkiej rozpaczy jednak ufalas , nie mogąc sie sama modlic prosilas innych. gleboko wierze ze to dopiero poczatek wielu lask , ktorymi BOG chce Cie obdarzyc . UFAJMY PANU. bede pamietac o Tobie na modlitwie, pozdrawiam.
Anonymous - 2010-04-20, 10:29

Choć jesteś drobinka to jednak Wielka....
Pozdrawiam Ciebie

Anonymous - 2010-04-20, 13:40

Jedna Ty już wiesz czego chcesz ,być blisko Pana,oddałaś się Jemu całkowicie. Tak trzymaj kochana i niedaj sie kusemu bo jeszcze nie raz będzie chciał zamieszać ,tak jak u mnie próbuje. Nie poddamy sie. Piękne świadectwo. :-D :-D :lol:
Anonymous - 2010-04-20, 17:09

Jedna,

http://patrz.pl/filmy/bed...m-tronem-511848

(23)Śpiewajcie Panu, wszystkie krainy, z dnia na dzień głoście Jego zbawienie!(24)Rozgłaszajcie Jego chwałę wśród pogan, Jego cuda - wśród wszystkich narodów, (25) bo wielki jest Pan, godzien wielkiej chwały: wzbudza On większy lęk niż wszyscy bogowie. (26)Bo wszyscy bogowie pogan to ułuda, a Pan uczynił niebiosa. (27)Przed Nim kroczą majestat i piękno, potęga i jasność w Jego przybytku. (28)Oddajcie Panu, rodziny narodów, oddajcie Panu chwałę i potęgę, (29)oddajcie Panu chwałę Jego imienia. Nieście ofiary i wchodźcie przed Jego oblicze, oddajcie pokłon Panu, w święte szaty odziani. (30)W obliczu Jego zadrżyj, ziemio cała! Umocnił On świat, by się nie poruszył.

1Ch 16:23-30

Piękne to co piszesz... :-D
Dziękujemy

Anonymous - 2012-08-29, 11:24

Od kilku dni czuję taką potrzebę, żeby zaktualizować swoje świadectwo. Minęły grubo ponad dwa lata odkąd napisałam to pierwsze powyżej. Ale nawrócić się to nie sztuka jak Bóg wyciąga nas za uszy. Trudniej żyć Chrystusem...
Wczoraj w nocy obejrzałam sobie nasz forumowy film "Spotkanie". Zobaczyłam samą siebie w tym, co Jezus mówił do Melissy w tym barze, słowo po słowie. Ja wtedy go nie słuchałam, ale nigdy nie jest za późno aby zacząć Go słuchać.

Cóż, w ostatnim czasie mogłam wypróbować swoją wierność Bogu, swoje postanowienie, w naprawdę ciężkich chwilach, kiedy w ogóle nie czułam Jego obecności, kiedy modlitwa to była walka o każde słowo, kiedy dni zabiegania i pracy były tak do siebie podobne, że aż zlewały się w jedno, kiedy otaczali mnie prawie sami niewierzący i kpiący sobie z chrześcijaństwa.

Od tamtego mojego nawrócenia zdarzyło się wiele trudnych rzeczy: przemoc męża wobec mnie w różnych formach, choroby dzieci, w tym przewlekłe oraz trzykrotnie zakończone szpitalem, moja utrata pracy, pożar domu rodziców, dwanaście rozpraw sądowych, odejście duszpasterza naszego ogniska, stronniczy wyrok RODK, przewlekły brak czasu.

I wiele błogosławieństw: odzyskanie pracy, program 12 kroków, wszystkie nasze wspólne rekolekcje i wakacje, nowy duszpasterz, piękne nowe przyjaźnie, sukcesy szkolne dzieci i wielkie cuda pojednania małżonków, które wszyscy mogliśmy oglądać.

Przez sporą część tego czasu dochowywałam wierności temu, czego w ogóle nie czułam. Deklarowałam miłość i zaufanie mając w sobie pustkę. Ale to nie miało znaczenia - Pan Bóg przyjmował moją postawę przez cały czas. Jestem na dziesiątym kroku i naprawdę się z niektórymi namęczyłam, ale przemiana i uzdrowienie trwa ciągle. Proces przebaczania mężowi jest dłuuuugi, ale nie ustaje.

Pan Bóg mi pokazuje - widzisz? możesz nie czuć wiary, miłości i przebaczenia, możesz błądzić, upadać, cofać się, bać, ale wciąż być ze mną, bo moja cierpliwość dla ciebie jest nieskończona.

Po dość długim czasie, w dniu spędzonym w Sanktuarium Matki Bożej Szkaplerznej w Oborach, dostałam znów łaskę dotknięcia Bożej Miłości i spojrzenia na otoczenie Jego oczami. Wiem że to jest piękny podarunek, który dostaje się na jakiś czas, a potem znów będzie walka duchowa i szare dni prozy życia, gdy najtrudniej być świadkiem Chrystusa, gdy ze zmęczenia człowiek podpiera się nosem albo dopada go przejmująca samotność, która zdaje się nie mieć końca, czasem niewiara w uzdrawianie małżeństw albo w ogóle w sens tego wszystkiego.

Ale teraz cieszę się moim podarunkiem. Czuję się przytulona przez Jezusa i Jego Matkę. Pragnę dla mojego męża i moich dzieci tego, co najlepsze, nie roszcząc sobie do nich praw własności. Wiem że mogę oddać jeszcze bardzo wiele w intencji nawrócenia męża. Często odkrywam, jak mój mąż był poraniony, jak teraz jest zniewolony. Czuję ogromną miłość do naszej wspólnoty, która jest wyjątkowa, bo jest tu tyle ran przemienych w perły.

Dziękuję mojemu Panu i Zbawcy za każdy z tych minionych dni i za wszystko co mi jeszcze przyniesie.

Anonymous - 2012-08-29, 13:03

Jedna bardzo piękne świadectwo... Dziękuję Ci... Chwała Panu
Anonymous - 2012-08-29, 13:23

Aniu ; dziekuje....
Anonymous - 2012-08-29, 16:19

Aniu,
Chwala Panu za te wszystkie cudenka w Twoim zyciu :mrgreen:

Anonymous - 2012-08-29, 22:04

Piękne dałaś świadectwo Aniu .
Anonymous - 2012-08-29, 22:05

Aniu :-) :-) :-) Dzięki :lol: :-D


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group