To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Świadectwa - Nowe życie.

Anonymous - 2008-12-26, 22:06
Temat postu: Nowe życie.
Napiszę tak. Jestem szczęśliwa na zupełnie nowej drodze życia. Całe lata mnie tu nie było. Ale ja nigdy nie zatrzaskuję za sobą drzwi , czy w niedoli , czy w radości. Jest drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia. Święta to zawsze są Święta. Żyję dobrze , jest mi dobrze. Spokój , cisza. miłość i nowe zaufanie. Pozdrawiam moje kochane koleżanki i kolegów w doli i niedoli. Nie można o Was zapomnieć.Pozdrawiam i życzę Wszystkim pogody ducha :)))
Anonymous - 2008-12-26, 23:27

Chociaż nie kojarzę Cię, ale cieszę się Twoją radością... :-)
Anonymous - 2008-12-27, 01:52

Cieszymy sie Beata napisz coś więcej.
Anonymous - 2008-12-27, 15:45

Beatko - z podobnym "stażem" tutaj, jak ja - napisz, co się stało.
Anonymous - 2008-12-28, 09:37

Ja też z takim "stażem"...i też jestem ciekawa szczegółów...
Anonymous - 2008-12-29, 14:28

Beata, bardzo miło czytać o szcześciu... Oby więcej takich postów...
Anonymous - 2008-12-29, 20:29

Nie ma tu szczegółów. Od tamtego kryzysu jak trzy lata temu znalazłam to forum i uzyskałam pomoc , budowaliśmy związek na nowo. Z każdym dniem było tylko lepiej , aż do dzisiaj. :-)
Jest to możliwe , ale tylko wtedy , gdy chcą tego obie strony.
Obie strony muszą się zacząć bardzo starać.

Anonymous - 2008-12-30, 10:47

Beata napisał/a:
Jest to możliwe , ale tylko wtedy , gdy chcą tego obie strony.
Obie strony muszą się zacząć bardzo starać.

Beata, masz całkowitą rację!! Nie da się uratować, uzdrowić związku w pojedynke... Można swoją wiarą i postawą doprowadzić do sytuacji, w której wreszcie dwoje ludzi staje przez doba bez złości i zaczyna normalnie rozmawiać... Muszą się oboje odmienić ;-)
Nigdy tej wairy w spotkanie nie należy zatracić...
U mnie nastąpiło wtedy kiedy już "żyłam sama", zupełnie niezależna od mojej połówki...

Andrzej - 2008-12-30, 13:28
Temat postu: Powrót męża marnotrawnego
lodzia napisał/a:
Beata napisał/a:
Jest to możliwe , ale tylko wtedy , gdy chcą tego obie strony.
Obie strony muszą się zacząć bardzo starać.

Beata, masz całkowitą rację!! Nie da się uratować, uzdrowić związku w pojedynke... Można swoją wiarą i postawą doprowadzić do sytuacji, w której wreszcie dwoje ludzi staje przez doba bez złości i zaczyna normalnie rozmawiać... Muszą się oboje odmienić ;-)
Nigdy tej wairy w spotkanie nie należy zatracić...
U mnie nastąpiło wtedy kiedy już "żyłam sama", zupełnie niezależna od mojej połówki...


Beata napisał/a:
Nie ma tu szczegółów. Od tamtego kryzysu jak trzy lata temu znalazłam to forum i uzyskałam pomoc , budowaliśmy związek na nowo. Z każdym dniem było tylko lepiej , aż do dzisiaj. :-)
Jest to możliwe , ale tylko wtedy , gdy chcą tego obie strony.
Obie strony muszą się zacząć bardzo starać.


To prawda, że pełne uzdrowienie związku ma miejsce "za wolą i wysiłkiem z obu stron". Tym niemniej nigdy tak nie jest, że ta wola i staranie ze strony małżonków następują w tym samym czasie. Proces uzdrowienia zaczyna się od woli i chęci ratowania małżeństwa przez jednego ze współmałżonków - przez tego, któremu z różnych przyczyn (jest dojrzalszy w miłości, wierze, mniej poraniony, etc.) bardziej zależy.

Dlatego trzeba się już cieszyć i radować, gdy na razie tylko jeden z małżonków wybiera drogę wierności i wiary w uzdrawiającą moc sakramentu małżeństwa. Albowiem dzięki takiej postawie otwierają się szanse na uzdrowienie małżeństwa. Jest to bowiem postawa Ojca z przypowieści o Synu Marnotrawnym, który jak wiemy wiedząc, że Ojciec na niego czeka z otwartymi ramionami w końcu pozwolił się Bogu nawrócić i powrócił do Ojca.

Powrót męża marnotrawnego >>

lodzia napisał/a:
U mnie nastąpiło wtedy kiedy już "żyłam sama", zupełnie niezależna od mojej połówki...


Tak, to prawda; trzeba w tym czasie żyć najlepiej pełnym, niezależnym własnym życiem. Tak jak Ojciec Syna Marnotrawnego... :)

Anonymous - 2008-12-30, 16:34

W tym miejscu polecam książkę " Moc modlitwy żony ". Książka adresowana do kobiet , autorka przez wiele lat borykała się z trudnościami w swoim małżeństwie ( co prawda mąż nigdy od niej nie odszedł ) ale jego trudny charakter i problemy z komunikacją doprowadziły ją do myśli o odejściu . Wtedy przestała mówić , a zaczęła się modlić . Jej modlitwa okazała się niezwykle skuteczna . Każdy rozdział dotyczy innej dziedziny życia męża , na końcu jest przykład modlitwy i wybrane frg z Pisma św .


Dla Panów wersja " Moc modlitwy męża "

Anonymous - 2008-12-30, 17:28

No tak....do tanga trzeba dwojga......więc była nas wtedy dwoje do walki o moje małżeństwo....ja i Bóg ...i daliśmy radę !! Mąż dołączył później....ale ciągle z oporem i nie chce, nie jest gotowy by blisko stanąc przy Bogu. Taki niby trójkącik....a każdy ma w nim swoje miejsce. Nie przeszkadzamy sobie ....ba .....mnie tak dobrze , mąż nie oponuje...hm...nawet mniej komentarzy już na mój stosunek do Boga....sam się delikatnie przybliża...ale ciągle opornie. A Pan stoi z boku i patrzy....uśmiecha się, rękę wyciąga i...czuwa nad nami ! Już Go na wycieraczce nie zostawiam...ma u mnie w domu honorowe miejsce ! EL.
Anonymous - 2008-12-31, 00:03

EL. napisał/a:
No tak....do tanga trzeba dwojga......więc była nas wtedy dwoje do walki o moje małżeństwo....ja i Bóg ...i daliśmy radę !! Mąż dołączył później....EL.


Bardzo mi się to podoba, co napisałaś ;-) Jestem ja i ON w naszym małżeństwie. Wierzę, że kiedyś i mój mąż dołączy... Cóż, ja chciałabym jak najszybciej. Ale uczę się cierpliwości i zaufania...

Anonymous - 2008-12-31, 08:03

Wszyscy mamy racje;)
Bo proces uzdrowienia zaczyna się od woli i chęci ratowania małżeństwa przez jednego ze współmałżonków a także więc była nas wtedy dwoje do walki o moje małżeństwo....ja i Bóg ...i daliśmy radę !! Mąż dołączył później....

Anonymous - 2008-12-31, 21:41

Boże mój! Ileż bym dała, żeby i mój mąż dołączył. Na razie walczę modlitwami, komunią świętą, mszą. Ale kiedy przychodzi taki dzień,a właściwie taka noc jak dziś a ja jestem sama, to nic tylko ryczeć mi się chce i tracę siły i zaczynam wątpić... co jeszcze przyjdzie mi znieść? Jaką drogę wskaże mi Pan w nowym roku? Chciałabym mieć tyle siły i mądrości co El... czytam świadectwa, one trzymają mnie przy życiu...


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group