To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - "Mój były mąż" - prawda czy fałsz?

Anonymous - 2007-02-23, 08:45

Dalilo nawalił mi komputer, więc wiadomości od Ciebie dotarły dopieraz teraz. Widzę jednak, że Elżbieta, podała adres. Dzięki Elżbieto.

"Boli mnie, bowiem w pośredni sposób godzi również w moje małżeństwo."

Boli mnie również, kiedy to słyszę, ale zupełnie z innych powodów. Myślę, Andrzeju, że u wielu osób też. Boli, bo ciągle przypomina, cierpienie, przez które przechodziliśmy, traumę (to Ci po rozwodzie). Boli, bo wyzwala strach, lęk przed tym, co może nas spotkać, a czego nie chcemy doświadczyć (ci, którzy są w separacji). Te dwa wyrazy budzą w nas emocje i mam podejrzenia, że nie do końca z powodów, które podajesz.

"Tworzy klimat "normalności" rozwodowej, banalizacji zła i w efekcie sprawia, że trudniej jest marotrawnemu mężowi czy żonie wrócić na drogę prawdy, gdy wokół nich akceptowane jest zło."

Klimat "normalności" rozwodowej nie stwarzają osoby porzucone. One cierpią przez wiele lat. To zdradzacze banalizują zło. To oni "reklamują" rozwód, bo nie ponoszą konsekwencji, tego, co zrobili. Nie pisz mi, że przez słowa "były mąż", mojemu będzie trudniej wrócić na drogę prawdy. To nie to. Gdzie byli Ci wspaniali katolicy, którzy widzeli, że mój mąż ucina sobie romans biurowy? Upominali go? Nie! Wręcz przeciwnie, udawali, że nie widzą. A czasem nawet "kryli" przed żoną jego romans.

"Powiedzenie "były mąż" wprowadza ludzi w błąd, sugeruje, że małżeństwo przestało istnieć."
Nie wprowadza nikogo w błąd. Dla męża przestało istnieć, dla innych też. U mnie nie przestało istnieć i żadne słowa nie są w stanie tego zmienić.

"Zgadzam się z tym co Ela (El.) napisała, że do prawdy trzeba dojrzeć, że potrzeba czasu i dyskusji, żeby uświadomić sobie w pełni prawdę z jak w istocie wielkim mamy do czynienia złem. Po to by samemu nie szkodzić innym."
Dojrzałam, zdecydowanie dojrzałam. Nie szkodzę innym. Szkodzą zdradzacze, bo są bezkarni. Potrafią reklamować się z "nową" żoną, a wielu katolików zamiast nagminnie ich upominać, że źle robią, z niezdrowymi wypiekami na twarzy gadają po kątach - sensację tworzą, ba jak często wielu z nas słyszało od "katolików": wiesz właściwie, to nie widzę nic złego, że przyjmuję w swym domu X-sińskiego z "nową" żoną - są tacy zakochani i szczęśliwi.

Zastanów się, ile razy mamy okazję do powiedzenia słów "były mąż", a jak często "była żona" - "druga czy obecna żona" ma okazję mówić zdradzacz. A tak apropos. Mój mąż o kochance do mnie mówi: moja parnerka życiowa. A ja? Kim byłam?

To nie te słowa, nie takie skutki i nie te osoby przyczyniają się do skali zjawiska, które opisujesz. No. Dalej więc szukaj, Andrzeju, bo nie tędy droga.

Pozdrawiam

Anonymous - 2007-02-23, 09:25
Temat postu: kryzys małżenski
Elżbieto dziękuje ci bardzo za pomoc.Ta pierwsza strona która podałaś jest prawidłowa.A tak w ogóle to dlaczego to sie poprzestawiało?
Anonymous - 2007-02-23, 14:39

Na pocieszenie dodam, że w Niebie nie będzie już mąż , żona , nie ma tam małżeństw, jak to w Ewangelii napisane.
Anonymous - 2007-02-24, 23:49

Już uważam się za pocieszoną.
Anonymous - 2007-02-25, 04:57

A dla mnie to chyba żadne pocieszenie...
Anonymous - 2007-02-25, 14:55

Kurcze, przekonałaś mnie Wanboma.
Pozdro

Anonymous - 2007-02-25, 17:53

ania z belgii napisał/a:
ja tylko szybko napiszę - o moim mężu zawsze mówię po imieniu
a tak w ogóle to uważam, że są ważniejsze sprawy i wątki na forum

bo teoretyzowanie do niczego nie prowadzi
okopywanie się na swoich pozycjach też nie


a moim kochanym współzielonym przypominam - oto człowiek


Święte słowa Aneczko...
po imieniu... hmmm... dobry pomysł...
Trzymaj się Anulka, wiesz, ze bedzie dobrze...

Anonymous - 2007-02-25, 21:02

Witam Wszystkich serdecznie po długiej przerwie - choroba, szpital.
Przeczytałam Wasze wypowiedzi i jakoś smutno mi się zrobiło...
Cieszę się swoim małżeństwem, dorosłymi już dziecmi, moją rodziną a mimo to smutno mi jest gdy słyszę słowa:
"mój były mąż", "moja była żona", mój obecny mąż", "moja obecna żona", albo w innych sytuacjach też używa się określeń, które rozmywają istotę stanu rzeczy.
Aby nie nazwać rzeczy po imieniu mówi się "zacienionymi" sformułowaniami.
I tak zamiast powiedzić:
"on ukkradł", mówi się "on sobie przywłaszczył",
zamiast,"ona zamordowała dzicko" - "ona przerwała ciążę"
zamiast "on zdradza żonę" - "oni mają romans".
I co sie dzieje? Prawie wcale nie widzać problemu-:( Nie jest tak źle-:(
Czy używając takich sformułowań nie "łagodzimy" problemów? Czy nie dajemy ulgi i niejako przyzwolenia aby jakieś tam zło dojrzewało sobie w ciepełku?
To nie chodzi o to, że dla mnie, czy dla wielu z Was takie słowa "były mąż - żona" nie mają wpływu na waszą postawę i nie utożsamiacie się z nimi. I to dobrze, że tak jest.
Ale niestety samo używanie takich sformułowań ma wielki wpływ na innych ludzi, ma wpływ na kształtowanie ich postaw.
Dlatego powinniśmy mieć tego świadomość, że jesteśmy odpowiedzialni za słowa jakie wypowiadamy a jako ludzie wiary tymbardziej winniśmy słowem pomagać innym w dążeniu do dobra, w kształtowaniu pozytywnych postaw.
Tak - w Niebie nie będę już żoną, chociaż ten stan chciałabym przenieść i tam. Ktoś by pomyślał, że nie cieszę się na obietnicę Nieba dla siebie.
NIE! Tak nie jest, bo wierzę, że skoro już teraz na Ziemi mogę cieszyć się szczęściem miłości tej ludzkiej, tej łaski jaką przyjęłam i mogę kochać i być kochaną, to co dopiero w Niebie gdy otrzymam to szczęście, które obiecał Bóg.
A Bóg obiecał to szczęście nam wszystkim - Tobie i mnie, którzy uwierzyliśmy i trwamy w Jego Miłości.
Czyż o tej Miłości nie jesteśmy zobowiązami świadczyć całym swoim życiem i każdym słowem?
Bardzo gorąco i z całego serca pozdrawiam WAS WSZYSTKICH KOCHANI-:)

Anonymous - 2007-02-25, 21:28

Chyba jednak zacznę używać sformułowania "były mąż", żeby właśnie nie rozmywać istoty rzeczy i nie "łagodzić" problemów, "zacieniając je" innymi określeniami.

Pozdrawiam

Anonymous - 2007-02-25, 21:36

Ola2 napisał/a:
Chyba jednak zacznę używać sformułowania "były mąż", żeby właśnie nie rozmywać istoty rzeczy i nie "łagodzić" problemów, "zacieniając je" innymi określeniami.

Właśnie, masz rację chyba...

Anonymous - 2007-02-25, 21:38

Najlepiej w ogóle nie mówić o tym "kochanym" mężu. A ja, tak jak Ania belgia, mówię po imieniu i wiadomo o kogo chodzi. A określenie "mąż" w moim przypadku brzmi trochę ironicznie.
Anonymous - 2007-02-25, 21:46

No co Ty... Pewnie, że i ja posługuję się imieniem "kochanego" męża, u rodziny, znajomych, a więc u tych, którzy wiedzą, o kogo chodzi. Ale nie będę robiła z siebie głupa wśród obcych - w urzędzie. A wśród nowopoznanych osób tematu "a mój mąż to czy siamto" wogóle nie poruszam, więc nie mam problemu z nazewnictwem.
Pozdrawiam

Anonymous - 2007-02-26, 10:57

"I ślubuję Ci miłość ..."
To też kiedyś były wypowiedziane słowa i to słowa przysięgi...
Może lepiej byłoby w ogóle ich nie wypowiadać?
Nie trzeba by było teraz "w ogóle mówić o tym "kochanym" mężu", "A określenie "mąż" nie brzmiałoby ani trochę ironicznie.
Nie wiem jak wyrażałabym się swoim mężu, to i tak nie zmienia to faktu kim jest on dla mnie.
Czyż zatem używanie "pochodnych określeń" i takie podejście do sprawy nie jest oszukiwaniem samej siebie?
A gdby mój mąż złamał przysięgę małżeńską to czy tym samym ja jestem zwolnioma z mojej przysięgi?

Anonymous - 2007-02-26, 15:14

Basiu,
Język opisuje zastaną rzeczywistość. Nie rzeczywistość idealną, ale taką, jaka jest.
Niektórzy z nas w tej rzeczywistości mają za sobą rozwód cywilny. W świetle prawa cywilnego ich małżeństwa nie istnieją, niezależnie od tego czy im się to podoba, czy nie.
Ich małżonkowie nie są dłużej małżonkami - stają się byłymi małżonkami. Przykre to, ale tak już jest. Rzeczywistość urzędowa wymaga wypełniania dokumentów, często zwykłego odhaczenia w rubryczce - np. stan cywilny.
Urzędnika nie obchodzi nasza przysięga, duchowość, rozterki. Jesteśmy dla niego numerem, ewentualnie ciągiem znaków przyporządkowanych jakiejś kategorii. To przyporządkowanie wymaga od nas określonego języka - percyzyjnego. Jeśli jesteśmy w kategorii 'rozwodnik/rozwódka' mówiąc o naszym sakramentalnym małżonku w urzędach jesteśmy niejako zobligowani do dodania przymiotnika 'były'. Oczywiście możemy mówić
'pan Iksiński' ale wtedy też przeważnie wymaga się od nas uściślenia w jakiej relacji do niego pozostajemy.
Basiu - w obywatelskiej urzędniczej rzeczywistości nazwywamy sprawy po imieniu mówiąc 'były mąż/była żona'. Sądzę, że nikt przy zdrowych zmysłach nie odbierze tego jako chwalenia się i szerzenia idei rozwodów. Bo każde wypowiedzenie tych słów (w moim przypadku jeśli już muszę to mówię magiczne we're separated) to cios w samo serce i przyznanie się do porażki
pozdr
a.

Basiu i jeszcze jedno - są wśród nas tacy, którzy woleliby nie wypowiadać słów przysięgi małżeńskiej, bo byłoby dużo łatwiej... bo mają świadomość, że skarament prawdopodobnie nie zaistniał, bo małżonek zrobił sobie szopkę, a oni muszą przechodzić przez piekło rozwodu i sądu biskupiego by móc żyć godnie. Niektórzy się miotają, bo nie wiedzą co z tym fantem zrobić, boją się etykietek, sądów, oszczerstw...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group