Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - "Mój były mąż" - prawda czy fałsz?
Anonymous - 2007-07-20, 11:50
Oj Olusia2,
A czego ty nie rozumiesz:
1. być może ma kobitka zbyt dużo czasu
2. byc może potwory z realu mają dośc dyskusji z nią
3. byc może potwory są winne dziwnych pytań jakie się kobicie rodzą w głowie
4. byc może ona by chciała a się boi
5. byc może nie ma już z kim pogadać to sobie tutaj przyszła
Ale jedno pewne jest bo sama oświadczyła- no ma kobita bujną fantazję- i to Olusia2 pamiętaj- bujna fantazja tłumaczy prawie wszystko nawet sztuke dla sztuki he he he.
Prawie jak wiemy robi różnicę- ale patrz zwrot bujna fantazja.
A być może jest przy okazji dużo więcej jeszcze takich być może....
Anonymous - 2007-07-20, 12:17
wtrącę sie bo jak to czytam to mi usmiech z twarzy nie schodzi
W czym tkwi problem? Małżeństwo Roberta zostało uznane za nieważne, Paula jest jego żoną, więc do czego kobity pijecie, bo jak czytam kolejne posty to sie głeboko zastanawiam o co wam chodzi? Kobita wyraziła swoje zdanie, z tego co czytam jest raczej otwarta i tolerancyjna, a Wy tu na nia naskakujecie jakby co najmniej rodzine rozwaliła
mam znajomych, którzy zyli razem kupe czasu bez slubu (jakiegokolwiek - gwoli wyjasnienia), maja córcię (teraz 11 l.), nikogo nie szokował fakt, że slubu nie maja bo zwyczajnie nie widzieli powodu aby sie pobierać. I wyobraźcie sobie, że w końcu sie pobrali jak córka poszła do podstawówki - dzieci i ich rodzice (sic!) zaczęli jej bardzo dokuczac z powodu innego nazwiska jej mamy i taty... Oczywiście nikomu do głowy nie przyszło, że kobieta może zostac przy swoim nazwisku i byc zamężną - tak daleko umysły tych młodych matek nie sięgały. Po roku takich wojenek podjazdowych, wysmiewania itd. znajomi wzięli slub - nie dlatego, że specjalnie jakos chcieli tylko po to, aby córa nie musiała znosic upokorzeń. taki mamy naród kochany...
Anonymous - 2007-07-20, 12:39
”O związkach homoseksulanych się nie wypowiadam, bo nie mam takich doświadczeń. Mogę pracować, uczyć się, mieszkan i spotykac z homoseksualistami i nie zamierzam ich dyskryminiowac, bo to tez storzenia Boze, wiec niech sobie zyja.”
To jest Twoje zdanie i nikt nie ma zamiaru za to Cię piętnować. Masz prawo do takich poglądów. Zresztą sama jestem podobnego zdania.
To przynajmniej tu sie zgadzamy.
”To sie zdarza, ze ludzie robia cos z milosci dla innych, np. meza czy zony. Koscioł dopuszcza taka mozliwosc, mozna brac slub w kosciele katolickim z osoba niewierzaca.”
Oczywiście, że my wiemy, iż osoba niewierząca taki ślub może wziąć. A jak jest u Ciebie? Czy to oznacza, że wzięłaś ślub kościelny z miłości do męża, bo mąż tego chciał, a Ty niekoniecznie? A czy Ty wiesz, że jeśli taki fakt się zatai przed księdzem, to dla osoby wierzącej może to być podstawa do unieważnienia?
Nie wiem czy to jest podstawa do uniewaznienia, nigdy sie tym nie interesowałam. Nie chce byc w centrum zainteresownia i nie wypowiadam sie o sobie, jezeli nie jest to konieczne. Z tym moim oddaleniem od kosciola chodzilo mi o to, ze np nigdy nie bylam na pielgrzymce, nie nalezalam do ruchow religijnych.
”Robi sie to dla dzieci a nie dla siebie. Nie widze nic zlego w tym, ze osoby bez slubu koscielnego chca zapewnic swoim dzieciom udzial w kosciele. Brak slubu koscielnego nie wyklucza ludzi z kosciola. Uwazasz, ze nalezy karac dzieci za bledy ich rodzicow?”
Tak, dla dzieci można dużo. Można zapewnić taniec szamana i kąpiel w Gangesie. Tak na wszelki wypadek. Pół biedy jeśli to robią ludzie, którzy nie mogą wziąć ślubu kościelnego, bo już sakrament małżeństwa mają z inną osobą. To jeszcze mogę zrozumieć. Nie rozumiem natomiast ludzi niewierzących, którzy np. chcą ochrzcić swe dzieci „tak na wszelki wypadek”. Z dziecka wyrośnie kiedyś dorosły, więc będzie mógł podjąć własne świadome decyzje.
Nawet mi przez mysl nie przeszło, ze osoba niewierzaca moze chciec chrztu dla swojego dziecka. Niewierzacym rodzicom pewnie tak zalezy na tym chrzcie jak mnie na kapieli w Gangesie. Wszyskim, ktorzy wykazuja taka chec i wlasciwie to argumentuja, powinno sie w tym jeszcze pomoc.
"Po co takie osoby życzą sobie pogrzebu w pełną obsługą kościelną?
Slyszalas o czym takim jak nawrocenie? Mozna to podac tez w wersji bardziej doslownej: jak trwoga to do Boga.”
Nie, my tu tępe jesteśmy. Straszny Ciemnogród. Nie zauważyłaś jeszcze? Ja np. zajmuję się produkcją masową moherowych beretów z antenkami.
Ja nigdy nie twierdzilam, ze ktos tu jest "tepy". O nawroceniu pisalam w formie pytania, bo ja w to nie wierze. Uwazam, ze nie powinno sie spowiadac ludzi na lozu smierci, bo to nie jest nawrocenie tylko strach.
”To nie mialo byc ublizanie, to jest moje skojarzenie.”
Bardzo brzydkie skojarzenie, bo piszesz zakładając, że my jesteśmy takie Twoje potwory z realu. Nie znasz nas – my nie znamy Ciebie.
Brzydkie? - rzecz gustu, ja sie moge zgodzic, ze jest dziecinne. Ja nie twierdze, ze ktos tu jest podobny do tych ludzi, ktorych ja znam w rzeczywistosci. Jedyne podobienstwo dotyczy pogladow na temat skaramentu malzenstwa. Nie pomylilam sie tu, pierwsze reakcje byly prawie identyczne.
„Tak mnie wiecej wyglada moje zycie, jak w kreskowkach.”
Ło Matko, Paula, a dlaczego Ty jesteś tak zastraszona przez moherowe berety w realu? To że sobie gadają. Ludzie mają to do siebie, że lubią pogadać zwłaszcza o innych. Co oni Ci zrobili, żeś taka zastraszona i zbuntowana? A więc środowisko, do którego weszłaś za sprawą ślubu, sprawiło, żeś się poczuła wyizolowana? Muszą być mocno ortodoksyjni, kurcze.
Nie wiem czy w ogole sa ortodoksyjni, ale sa z pewnoscia oryginalni. Wracajac do okreslenia potwory, ja mysle, ze to jest wariant łagodny, bo ja jestem wyjatkowo spokojna. Katolikami nie sa, bo podwazaja wazny sakrament i jeszcze jawnie twierdza, ze beda go zwalczac. Jak mam ich nazywac idioci, chamy?
Jezeli ktos sie poczul tym urazony, to ja go bardzo przepraszam.
Paula, a zostaw Ty naszego Andrzeja w spokoju. Tolerancyjna jesteś w stosunku do homoseksualistów, to i w stosunku do Andrzeja bądź. Ty jesteś tolerancyjna, wyrozumiała, on – ortodoksyjny. A pośrodku Was jest jeszcze kupa osób forumowych, którzy aż takimi radykalistami nie są jako Wy.
A Sąd Biskupi to sąd – coś jakby urząd, bardzo szczególny urząd. Tam są ludzie. Wystarczy, że jeden się pomyli i zaszargać może opinię innym. Zresztą tak też bywa i w świeckich instytucjach. A generalnie to nie atakujemy tu księży, bo to jest forum katolickie, więc nie rozumiem Twoich dywagacji.
Uwazam, ze ksiadz sie nie pomylił. Z pewnoscia nie chcial tez nikogo urazic. Ksiadz nie powiedzial "ta obca kobieta, ktora wlasciwie nigdy nie byla pana zona" ani tez "pana zona, z ktora laczy pana nierozerwalny sakrament malzenstwa, a ten prawomocny wyrok przez nas wydany to nie ma znaczenia, bo my tu prowadzimy te procesy tak dla rozrywki". Ksiadz wybral wersja posrednia "byla zona" i to jest moim zdaniem ok. Sad Biskupi czy Metropolitarny nie jest tylko dla Was, ale rowniez dla mnie i mojego meza. Ja nie zycze sobie, zeby dla jakichkolwiek powodow naduzywac terminow "maz" czy "zona". Nikt nikogo sila do tego sadu nie ciagnie. Jest obronca wezla malzenskiego i to nie jest koncert zyczen, trzeba udowodnic niewaznosc zwiazku. Dlaczego kosciol i jego urzednicy maja sie podporzadkowywac takiemu mysleniu, moze troche szacunku i zrozumienia dla innych. Takie jest moje zdanie i dowoluje sie do pierwszego postu w tym temacie, z ktorym sie absolutnie nie zgadzam (chociaz wiara w nierozerwalnosc sakramentu jest budujaca).
P.S.
Czytalam czesc postow, ale ja sie obawiam, ze te poglady sa uzaleznione od sytuacji. Sadze, ze wiekszosc osob na tym forum jest juz "po przejsicach", a ich aktywnosc tutaj potwierdza, ze maja nadal nadzieje. Przyznaje kilka teksow bylo sensownych, ale z wiekszoscia sie nie zgadzam. Wysuwacie postulat (zakaz mowienia "byla zona") wobec kosciola i spoleczenstwa, ktorego realizacja bylaby nie fair np. wobec mnie. Dla mnie to byloby przykre, nie chce zeby ksiadz mowi o bylej zonie mojego meza "pana zona". Proponuje, zeby kazdy pilnowal swojego malzenstwa i mowil sobie jak chce we wlasnym domu.
Anonymous - 2007-07-20, 12:48
paula napisał/a: | ”O związkach homoseksulanych się nie wypowiadam, bo nie mam takich doświadczeń. Mogę pracować, uczyć się, mieszkan i spotykac z homoseksualistami i nie zamierzam ich dyskryminiowac, bo to tez storzenia Boze, wiec niech sobie zyja.”
To jest Twoje zdanie i nikt nie ma zamiaru za to Cię piętnować. Masz prawo do takich poglądów. Zresztą sama jestem podobnego zdania.
To przynajmniej tu sie zgadzamy.
”To sie zdarza, ze ludzie robia cos z milosci dla innych, np. meza czy zony. Koscioł dopuszcza taka mozliwosc, mozna brac slub w kosciele katolickim z osoba niewierzaca.”
Oczywiście, że my wiemy, iż osoba niewierząca taki ślub może wziąć. A jak jest u Ciebie? Czy to oznacza, że wzięłaś ślub kościelny z miłości do męża, bo mąż tego chciał, a Ty niekoniecznie? A czy Ty wiesz, że jeśli taki fakt się zatai przed księdzem, to dla osoby wierzącej może to być podstawa do unieważnienia?
Nie wiem czy to jest podstawa do uniewaznienia, nigdy sie tym nie interesowałam. Nie chce byc w centrum zainteresownia i nie wypowiadam sie o sobie, jezeli nie jest to konieczne. Z tym moim oddaleniem od kosciola chodzilo mi o to, ze np nigdy nie bylam na pielgrzymce, nie nalezalam do ruchow religijnych.
”Robi sie to dla dzieci a nie dla siebie. Nie widze nic zlego w tym, ze osoby bez slubu koscielnego chca zapewnic swoim dzieciom udzial w kosciele. Brak slubu koscielnego nie wyklucza ludzi z kosciola. Uwazasz, ze nalezy karac dzieci za bledy ich rodzicow?”
Tak, dla dzieci można dużo. Można zapewnić taniec szamana i kąpiel w Gangesie. Tak na wszelki wypadek. Pół biedy jeśli to robią ludzie, którzy nie mogą wziąć ślubu kościelnego, bo już sakrament małżeństwa mają z inną osobą. To jeszcze mogę zrozumieć. Nie rozumiem natomiast ludzi niewierzących, którzy np. chcą ochrzcić swe dzieci „tak na wszelki wypadek”. Z dziecka wyrośnie kiedyś dorosły, więc będzie mógł podjąć własne świadome decyzje.
Nawet mi przez mysl nie przeszło, ze osoba niewierzaca moze chciec chrztu dla swojego dziecka. Niewierzacym rodzicom pewnie tak zalezy na tym chrzcie jak mnie na kapieli w Gangesie. Wszyskim, ktorzy wykazuja taka chec i wlasciwie to argumentuja, powinno sie w tym jeszcze pomoc.
"Po co takie osoby życzą sobie pogrzebu w pełną obsługą kościelną?
Slyszalas o czym takim jak nawrocenie? Mozna to podac tez w wersji bardziej doslownej: jak trwoga to do Boga.”
Nie, my tu tępe jesteśmy. Straszny Ciemnogród. Nie zauważyłaś jeszcze? Ja np. zajmuję się produkcją masową moherowych beretów z antenkami.
Ja nigdy nie twierdzilam, ze ktos tu jest "tepy". O nawroceniu pisalam w formie pytania, bo ja w to nie wierze. Uwazam, ze nie powinno sie spowiadac ludzi na lozu smierci, bo to nie jest nawrocenie tylko strach.
”To nie mialo byc ublizanie, to jest moje skojarzenie.”
Bardzo brzydkie skojarzenie, bo piszesz zakładając, że my jesteśmy takie Twoje potwory z realu. Nie znasz nas – my nie znamy Ciebie.
Brzydkie? - rzecz gustu, ja sie moge zgodzic, ze jest dziecinne. Ja nie twierdze, ze ktos tu jest podobny do tych ludzi, ktorych ja znam w rzeczywistosci. Jedyne podobienstwo dotyczy pogladow na temat skaramentu malzenstwa. Nie pomylilam sie tu, pierwsze reakcje byly prawie identyczne.
„Tak mnie wiecej wyglada moje zycie, jak w kreskowkach.”
Ło Matko, Paula, a dlaczego Ty jesteś tak zastraszona przez moherowe berety w realu? To że sobie gadają. Ludzie mają to do siebie, że lubią pogadać zwłaszcza o innych. Co oni Ci zrobili, żeś taka zastraszona i zbuntowana? A więc środowisko, do którego weszłaś za sprawą ślubu, sprawiło, żeś się poczuła wyizolowana? Muszą być mocno ortodoksyjni, kurcze.
Nie wiem czy w ogole sa ortodoksyjni, ale sa z pewnoscia oryginalni. Wracajac do okreslenia potwory, ja mysle, ze to jest wariant łagodny, bo ja jestem wyjatkowo spokojna. Katolikami nie sa, bo podwazaja wazny sakrament i jeszcze jawnie twierdza, ze beda go zwalczac. Jak mam ich nazywac idioci, chamy?
Jezeli ktos sie poczul tym urazony, to ja go bardzo przepraszam.
Paula, a zostaw Ty naszego Andrzeja w spokoju. Tolerancyjna jesteś w stosunku do homoseksualistów, to i w stosunku do Andrzeja bądź. Ty jesteś tolerancyjna, wyrozumiała, on – ortodoksyjny. A pośrodku Was jest jeszcze kupa osób forumowych, którzy aż takimi radykalistami nie są jako Wy.
A Sąd Biskupi to sąd – coś jakby urząd, bardzo szczególny urząd. Tam są ludzie. Wystarczy, że jeden się pomyli i zaszargać może opinię innym. Zresztą tak też bywa i w świeckich instytucjach. A generalnie to nie atakujemy tu księży, bo to jest forum katolickie, więc nie rozumiem Twoich dywagacji.
Uwazam, ze ksiadz sie nie pomylił. Z pewnoscia nie chcial tez nikogo urazic. Ksiadz nie powiedzial "ta obca kobieta, ktora wlasciwie nigdy nie byla pana zona" ani tez "pana zona, z ktora laczy pana nierozerwalny sakrament malzenstwa, a ten prawomocny wyrok przez nas wydany to nie ma znaczenia, bo my tu prowadzimy te procesy tak dla rozrywki". Ksiadz wybral wersja posrednia "byla zona" i to jest moim zdaniem ok. Sad Biskupi czy Metropolitarny nie jest tylko dla Was, ale rowniez dla mnie i mojego meza. Ja nie zycze sobie, zeby dla jakichkolwiek powodow naduzywac terminow "maz" czy "zona". Nikt nikogo sila do tego sadu nie ciagnie. Jest obronca wezla malzenskiego i to nie jest koncert zyczen, trzeba udowodnic niewaznosc zwiazku. Dlaczego kosciol i jego urzednicy maja sie podporzadkowywac takiemu mysleniu, moze troche szacunku i zrozumienia dla innych. Takie jest moje zdanie i dowoluje sie do pierwszego postu w tym temacie, z ktorym sie absolutnie nie zgadzam (chociaz wiara w nierozerwalnosc sakramentu jest budujaca).
P.S.
Czytalam czesc postow, ale ja sie obawiam, ze te poglady sa uzaleznione od sytuacji. Sadze, ze wiekszosc osob na tym forum jest juz "po przejsicach", a ich aktywnosc tutaj potwierdza, ze maja nadal nadzieje. Przyznaje kilka teksow bylo sensownych, ale z wiekszoscia sie nie zgadzam. Wysuwacie postulat (zakaz mowienia "byla zona") wobec kosciola i spoleczenstwa, ktorego realizacja bylaby nie fair np. wobec mnie. Dla mnie to byloby przykre, nie chce zeby ksiadz mowi o bylej zonie mojego meza "pana zona". Proponuje, zeby kazdy pilnowal swojego malzenstwa i mowil sobie jak chce we wlasnym domu. |
Owszem- natomist o ile rozumiem- to to forum jest do dyskusji i wyrażania swoich opini- oraz ma służyć pomocą- dla takich co chcą czytać i korzystać- wybór należy do nich.
Proponuję więc- cobyś pomyślała- że większość tutaj ma ogromny problem z faktem że ich partnerzy zdradzili.
Tu potwierdzxa się teoria- coby pojąc o co chodzi- trzeba chyba jednak doświadczyć- reszta- nie mój biznes.
Pozdrawiam i utwierdzam się w przekonaniu- że tak właściwie to się nudzisz- wchodząc tutaj chciałaś chyba rozmowę nawiązać a teraz przykazujesz siedzieć w domu i tam teorie głosić.
Hm- dziwna sprawa, taka niesymetrycznośc w opinii- oni tak a ja siak.
ale być może się mylę.
Pozdrawia serdecznie
Zuza- żona nr 1, zdradzona, rozeźlona ale- nie emanująca , taka co się naumiała nie tracić energii na jałowe cokolwiek a jeśli już coś zaczynająca to wiedząca : czego broni, czego chce i odpowiednio ( no powiedzmy coraz sprawniej mi idzie bo pierwszy raz mąz mi w szkodę polazł i nadal siedzi) jak należy to robić- a jak nie wie- to pyta- i słucha odpowiedzi- owszem, polemizująca ale nie będę ludzi w chacie zamykać- to ostatnie czego bywal;cy tego forum potrzebują.
Anonymous - 2007-07-20, 13:52
„Brzydkie? - rzecz gustu.”
To nie jest rzecz gustu, tylko kultury osobistej. Masz ogromny „dar”, „dar” obrażania innych ze względu na przekonania. I tu wiedzę obszar dla Twojego rozwoju. TOLERANCJA, ale nie taka udawana. Coś mi się wydaje, że jeśli Twój mąż i jego rodzina są mocno wierzący, to możesz w przyszłości mieć ogromne problemy. Nie interesowałaś się, co jest podstawą unieważnienia? No to już wiesz.
A Ty w ogóle jesteś katoliczką? Ja też nie chodzę na pielgrzymki, ale nie uważam się za oddaloną z tego powodu od kościoła.
„Uwazam, ze nie powinno sie spowiadac ludzi na lozu smierci, bo to nie jest nawrocenie tylko strach.”
A skąd Ty to wiesz? Byłaś już na łożu śmierci?
„Nie wiem czy w ogole sa ortodoksyjni, ale sa z pewnoscia oryginalni. Wracajac do okreslenia potwory, ja mysle, ze to jest wariant łagodny, bo ja jestem wyjatkowo spokojna. Katolikami nie sa, bo podwazaja wazny sakrament i jeszcze jawnie twierdza, ze beda go zwalczac. Jak mam ich nazywac idioci, chamy?”
Kto podważa ważność Twego małżeństwa? Musi to być ktoś, kto jest „bliską” (rodzina męża?) Tobie osobą. Bo gdyby to robili „obcy”, to nie wkurzałoby Cię to aż tak.
„Nikt nikogo sila do tego sadu nie ciagnie. Jest obronca wezla malzenskiego i to nie jest koncert zyczen, trzeba udowodnic niewaznosc zwiazku. Dlaczego kosciol i jego urzednicy maja sie podporzadkowywac takiemu mysleniu, moze troche szacunku i zrozumienia dla innych.”
Hej, Paula, zatrzymaj się! To są poglądy Andrzeja. Przedstawiłaś swoje i jest o.k. Ja mam też swoje poglądy. A rozbieżności nie są powodem do tego, żeby obrażać się na ludzi. Zauważ, że nie atakuję Cię za poglądy, tylko za formę wypowiedzi.
„Czytalam czesc postow, ale ja sie obawiam, ze te poglady sa uzaleznione od sytuacji. Sadze, ze wiekszosc osob na tym forum jest juz "po przejsicach", a ich aktywnosc tutaj potwierdza, ze maja nadal nadzieje. Przyznaje kilka teksow bylo sensownych, ale z wiekszoscia sie nie zgadzam. Wysuwacie postulat (zakaz mowienia "byla zona") wobec kosciola i spoleczenstwa, ktorego realizacja bylaby nie fair np. wobec mnie. Dla mnie to byloby przykre, nie chce zeby ksiadz mowi o bylej zonie mojego meza "pana zona". Proponuje, zeby kazdy pilnowal swojego malzenstwa i mowil sobie jak chce we wlasnym domu.”
Oczywiście, masz rację nasze poglądy są uzależnione od naszej sytuacji. Oczywiście, że większość z nas na tym forum jest po traumatycznych przeżyciach. Ale jeszcze raz powtarzam, że nikt tu nie podważa ważności Twego małżeństwa. Rozumiem, że jest Ci przykro. „Wysunięty postulat” dotyczy tylko i wyłącznie małżeństw ważnych, a nie unieważnionych, więc się nie bulwersuj. Tu każdy się właśnie stara pilnować ze wszystkich sił swoich małżeństw, podobnie jak Ty swojego.
A wiesz skąd się tu wzięliśmy? „Bo jak trwoga, to do Boga!”
Pozdrawiam
Anonymous - 2007-07-20, 13:56
Do doloze swoje trzy grosze. Nie rozumiem o co wam w tej dyskusji chodzi tak jak Wiki. Kobita wyrazila swoja opinie na temat sformulowania byla zona i to wszystko. Wiec o co ludzie chodzi?
_zosia_
Anonymous - 2007-07-20, 14:22
O co chodzi?!
A właściwie to już o NIC.
Tak se tylko pitolę, z nudów.
Pozdrawiam
Anonymous - 2007-07-20, 15:02
Tez mam takie wrazenie. Pitu pitu pitu tez bywa potrzebne. hehhehe
_zosia_
Anonymous - 2007-07-20, 17:38
To ja sobie dalej popitolę.
"Zaczełam czytac to forum, bo ciekawi mnie myslenie ludzi, dla których małzeństwo (oczywiscie sakramentalne) jest tematem znaczacym. "
A cóż my, rozrywki mamy Ci dostarczać? Sie nie da - od rozrywki jest telewizja. My mamy swoje sprawy, Ty swoje. Nie po drodze nam razem. I zupełnie nie rozumiem "dla których małzeństwo.....jest tematem znaczacym. "
Przecież to jest forum dla małżonków w kryzysie, to o czym mamy dyskutować? O uprawie buraka cukrowego????
"Ja nie jestem silnie zwiazana z kosciolem, ale od kilku lat przebywam wsrod ttakich ludzi i nie do konca ich rozumiem. Cel głwony to "złapac" ten rodzaj wrażliwości, bo sprawiam niektorym ludziom przykrosc, choc w ogole nie zdaje sobie z tego sprawy. '
Kościół to Jezus, Jezus to Kościół - nawet jeżeli ziemska struktura jest tak rozbudowana. Tego nie da się oddzielić.
I nie zrozumiesz, nie złapiesz tego rodzaju wrażliwości, to nie jakaś choroba wirusowa. Trzeba prosić Pana o tę łaskę, każdemu może być dana. Ja też mam z tym problemy, a wyuczyć się nie da.
A ludziom przykrości nie sprawiaj, mają i tak dość kłopotów bez Ciebie. No, chyba że Ty sama jesteś kłopotem, na to nie mam rady. I chyba zdajesz już sobie sprawę, skoro masz problem.
"ze tam przychodza nie tylko ludzie, ktorzy chca walczyc o swoje malzenstwo, ale rowniez tacy jak Robert (i to glownie tacy). "
Hmmm. Czyżbyś miała wgląd do akt innych ludzi? Ciekawe. A jednocześnie czyżbyś sugerowała że Twój partner prowadził nieczystą grę?
A fe, tak nie można.
"jezeli ktos uwaza sie za katolika, powienien podporzadkowac sie regulom tego kosciola (z decyzjami Sadu Biskupiego wlacznie). "
Podobno na ziemi tylko Papież jest niomylny, reszta ludzi popełnia błędy. A już nasz JP II zwracał wielokrotnie uwagę na nadużycia w sprawach o stwierdzenie nieważności. I zbyt daleko posuniętą tolerancję.
"Wypowiedzialam sie na temat tego okreslenia "byla zona", bo u mnie w domu to jest na porzadku dziennym.'
Czyżby "była" ... była tak często obecna w Waszym życiu?
""Cóż, zacofana jestem, mogę uznać zasady zawierania małżenstw w innych religiach, ale nie uznaję związków homoseksualnych..."
O związkach homoseksulanych się nie wypowiadam, bo nie mam takich doświadczeń. Mogę pracować, uczyć się, mieszkan i spotykac z homoseksualistami i nie zamierzam ich dyskryminiowac, bo to tez storzenia Boze, wiec niech sobie zyja. "
A ja nie mogłabym, zwłaszacza mieszkać.
Owszem, to są stworzenia Boże, które mają prawo wyboru. A niestety, homoseksualizm jest grzechem. Nie piętnuję, raczej ubolewam nad ich chorobą. A choroby można leczyć.
""...nie rozumiem po co osoba niewierząca bierze ślub kościelny..."
To sie zdarza, ze ludzie robia cos z milosci dla innych, np. meza czy zony. ......... Koscioł dopuszcza taka mozliwosc, mozna brac slub w kosciele katolickim z osoba niewierzaca. "
Owszem, z pełną świadomością, z wzięciem pełnej odpowiedzialności za swoje decyzje. I po ustaleniu wszelkich zasad, między innymi wzajemniej tolerancji dla swoich przekonań. I przekonań innych osób zwiazanych w daną rodziną.
A gdybyś się nie zgodziła na ślub kościelny, czy też partner byłby teraz z Tobą?
Miłość czy strach?
""...po co rodzice będący w cywilnych związkach tak się domagają chrztu dla swoich dzieci..."
To też się zdarza i to z tego samoego powodu - robi sie to dla dzieci a nie dla siebie. Nie widze nic zlego w tym, ze osoby bez slubu koscielnego chca zapewnic swoim dzieciom udzial w kosciele. Brak slubu koscielnego nie wyklucza ludzi z kosciola. Uwazasz, ze nalezy karac dzieci za bledy ich rodzicow?
Nadal nie rozumiem, jak osoba niewierząca może wcielać w codziennym życiu Słowo Boże? Jak mówić dziecku o potrzebie kontaktu z Bogiem, chodzeniu do kościoła, sakramentach - skoro jest jej to obojętne? Jak może przekazywać wiarę? W co?
To tak jakbym ja chciała rozmaiwać o zorzy polarnej, której nigdy nie widziałam, to tak jakby ślepy rozmawiał o kolorach. To tak, jak rozmowa dwóch ludzi z różnych kontynentów, każdy w swoim języku. No nie da się.
Zasadą wzbudzania wiary w dziecku jest wychowanie w duchu chrześcijańskim ( bo cały czas o tym mówię).
""Po co takie osoby życzą sobie pogrzebu w pełną obsługą kościelną?
Dziwny jest ten świat."
Slyszalas o czym takim jak nawrocenie? Mozna to podac tez w wersji bardziej doslownej: jak trwoga to do Boga.
Nawrócenie to jedno, a co innego okazały pogrzeb "na pokaz". I w tym celują niestety Ci, którzy zwykle całe życie byli ustawieni plecami.
Z życia wzięte: zatwardziały antykatolik umiera - całe życie w związkach cywilnych, różne partnerki, walka z klerem. A że rodzina wpływowa w swoich kręgach - pogrzeb z księdzem. Chociaż on wcale nie chciał księdza, to rodzina chciała. Takie przypadki znamy, prawda? I ksiądz nie może odmówić, mimo wiadomej decyzji zmarłego.
"Uwazam, ze nie powinno sie spowiadac ludzi na lozu smierci, bo to nie jest nawrocenie tylko strach. "
Ja nikogo nie spowiadam, nie mam takiej mocy. Tylko pytam:
Czym jest ślub kościelny czy chrzest dzieci przez osobę niewierzącą?
"Jeśli Boga nie ma to .....chwała Bogu. Ale .... jeśli Bóg jest, to.........na wszelki wypadek...?
"Ja mam bujna wyobraźnie a zachowanie tych ludzi kojarzy mi sie z tunelem strachu dla dzieci. Idziesz sobie spokojnie i co chwile z róznych stron wyskakuja takie potwory i starsza."
Hmm. Czyżby ciemne chmury się zbierały? Może środowisko i rodzina mają inne zdanie na temat ważności Twojego zwiazku? I co gorzej, może mają rację? Powtarzam:" może? "
"Nie wiem czy to jest podstawa do uniewaznienia, nigdy sie tym nie interesowałam. .... Z tym moim oddaleniem od kosciola chodzilo mi o to, ze np nigdy nie bylam na pielgrzymce, nie nalezalam do ruchow religijnych. "
Pielgrzymki ani ruchy religijne zaś nie są wykładnikiem wielkości wiary w Boga, to byłoby zbyt proste.
"Nie chce byc w centrum zainteresownia i nie wypowiadam sie o sobie, jezeli nie jest to konieczne. "
No raczej widzę że chcesz, skoro wywałaś aż taką burzę.
I walszczysz w realu z potworami.
"Ja nie twierdze, ze ktos tu jest podobny do tych ludzi, ktorych ja znam w rzeczywistosci. Jedyne podobienstwo dotyczy pogladow na temat skaramentu malzenstwa. Nie pomylilam sie tu, pierwsze reakcje byly prawie identyczne."
Znaczy jakie? Że sakramentelne nierozerwalne? Bo to i prawda.
Oj, chyba bardzo dokuczyły Ci te potwory.
A czy mają ludzką postać? Czy może we śnie nawiedzają?
Może sumienie się odzywa komuś?
"Nie wiem czy w ogole sa ortodoksyjni, ale sa z pewnoscia oryginalni. Wracajac do okreslenia potwory, ja mysle, ze to jest wariant łagodny, bo ja jestem wyjatkowo spokojna. Katolikami nie sa, bo podwazaja wazny sakrament i jeszcze jawnie twierdza, ze beda go zwalczac. Jak mam ich nazywac idioci, chamy? "
Hmmm. Znaczy dla mnie to określenie jest conajmniej złośliwe.
A jeżeli mówią o zwalczaniu, może coś w tym jest?
Oryginalna zaś Ty jesteś, niestety.
"Ja nie zycze sobie, zeby dla jakichkolwiek powodow naduzywac terminow "maz" czy "zona". Nikt nikogo sila do tego sadu nie ciagnie. Jest obronca wezla malzenskiego i to nie jest koncert zyczen, trzeba udowodnic niewaznosc zwiazku. "
Tu masz rację: to nie koncert życzeń. I nie możesz sobie nie życzyć.
A do Sądu niestety często siłą ciągną - zwłaszcza jak się pojawi osoba trzecia ( no, w Twoim przypadku tak nie było, prawda?).
Dowody bywają różne, zarówno w sądach kościelnych jak i świeckich, trochę przykładów znajdziesz nawet tutaj, a w życiu relanym pewnie jeszcze więcej.
"Dlaczego kosciol i jego urzednicy maja sie podporzadkowywac takiemu mysleniu, moze troche szacunku i zrozumienia dla innych. Takie jest moje zdanie i dowoluje sie do pierwszego postu w tym temacie, z ktorym sie absolutnie nie zgadzam. "
Dlatego że są to ludzie służący nam - wiernym. Mają dbać również o trwałość związków sakramentalnych. A Kościół to my. I o tym mówi Pismo Święte, które jest jedyną wykładnią dla Sądów Biskupich. I nie mogą (nie powinni) robić nic sprzecznego z Biblią.
Szacunku i zrozumienia - owszem, wzajemnie.
"chociaz wiara w nierozerwalnosc sakramentu jest budujaca). "
Pod warunkiem, że jest on ważny, prawda?
"P.S.
Czytalam czesc postow, ale ja sie obawiam, ze te poglady sa uzaleznione od sytuacji. Sadze, ze wiekszosc osob na tym forum jest juz "po przejsicach", a ich aktywnosc tutaj potwierdza, ze maja nadal nadzieje. Przyznaje kilka teksow bylo sensownych, ale z wiekszoscia sie nie zgadzam."
Mają nadzieję czy nie, różnie można czytać. I nie musisz zgadzać się ani z kilkoma, ani z żadnymi tekstami, Twoja sprawa.
" Wysuwacie postulat (zakaz mowienia "byla zona") wobec kosciola i spoleczenstwa, ktorego realizacja bylaby nie fair np. wobec mnie. Dla mnie to byloby przykre, nie chce zeby ksiadz mowi o bylej zonie mojego meza "pana zona".
To Twój problem jak sobie odbierasz. Że byłoby Ci przykro? I cóż z tego? Niektórzy małżonkowie wiedzą, jak wyglądał proces i na ile był ważny. Im też może być przykro, raczej niewiele Cię to obchodzi.
"Proponuje, zeby kazdy pilnowal swojego malzenstwa i mowil sobie jak chce we wlasnym domu."
Przecież nikt z nas nie przyszedł do Twojego domu. Raczej Ty zagościłaś u nas z niezbyt pochlebnymi tekstami.
Potwory dokuczają? Nawiedzają?
Jest wyjście z tej sytuacji.
Wracając kilka stron:
"A propos "pierwszej zony". Jestem w stanie pojsc na kompromis - jestem ostatnia i jedyna, "
Też tak myślałam, i żona Twojego partnera również - że jedyna i ostatnia. Wiele z nas się pomyliło. I kompromisy nie pomogły.
"Celem dalszej wiwisekscji potwora pytam: o co tu właściwie chodzi - o sakrament czy o prawo wlasnosci, a moze o cos innego? "
Zaytaj tych potworów w realu. My wiemy o co nam chodzi. A Ty wiesz o co Tobie chodzi? Znaczy, oprócz chęci wzbudzenia zainteresowania?
"Robert dowiedział się o bezpłodności w trakcie poprzedniego małżeństwa, jego była żona też była bezpłodna prawdopodobnie w wyniku aborcji (sugestia lekarza) i zatajenie tego faktu "
A masz dowody? Bo to mogą być pomówienia. Może ona też nie wiedziała że bezpłodna i nie wiedziała?
Sugestia powiadasz? Znaczy, nic pewnego.
---------------------------------------------------------------------------
"Oj Olusia2,
A czego ty nie rozumiesz:
1. być może ma kobitka zbyt dużo czasu
2. byc może potwory z realu mają dośc dyskusji z nią
3. byc może potwory są winne dziwnych pytań jakie się kobicie rodzą w głowie
4. byc może ona by chciała a się boi
5. byc może nie ma już z kim pogadać to sobie tutaj przyszła
Ale jedno pewne jest bo sama oświadczyła- no ma kobita bujną fantazję- i to Olusia2 pamiętaj- bujna fantazja tłumaczy prawie wszystko nawet sztuke dla sztuki he he he.
Prawie jak wiemy robi różnicę- ale patrz zwrot bujna fantazja.
A być może jest przy okazji dużo więcej jeszcze takich być może....
"Mi sie widzi", że są inne problemy. Może przyszła na przemyślenia?
Coś chyba się dzieje, skoro "szczęśliwa" "żona " szuka pomocy na takim forum. Zwykle w sprawach wiary ludzie szukają rady na innych katolickich stronach.
Wiki, Zosiu, tak se pitolimy, zjawił się ktoś bez problemów, dokopać chciał, więc szermierkę słowną uprawiamy.
Forum dyskusyjne przeca.
Anonymous - 2007-07-20, 18:02
Elu, jestes niesprawiedliwa domniemując o ew. nieszczęściu Pauli i jej obecności tutaj. Na forum jest więcej szczęśliwch osób i nie bardzo rozumiem przytyk - szczęsliwe żony szukają innego forum...
Wiesz, jak weszłabym tu 1. raz i po 2-3 postach zobaczyła takie epistoły, to pozostałoby mi sie odwrócic, podziekować i znaleźć innych znajomych... to całe 'pitolenie" bardzo mnie zniesmaczyło.
Przykro mi jest, że takie "powitanie" na forum przydarzyło sie Pauli.
Ja w tym co ona napisała nie doszukałam się niczego, co mogłoby wywołać falę dociekań, grzebania się w tym co było powodem niewaznosci małzeństwa, itd. A juz tym bardziej pisania czy dziewczyna cudzołozy, w jakim związku zyje itd. Nie wydaje mi sie, aby ktokolwiek z nas posiadał patent na mądrośc i nieomylnośc a czasem mam wrażenie inne poglądy sa tu nie do przyjęcia.
Anonymous - 2007-07-20, 18:24
Wiki, skoro nie doczytałam się jasnego celu wypowiedzi, za to sporo nieprzyjemnych uwag, więc odpowiadam zgodnie ze swoimi odczuciami.
Uwagi zarówno na nasz temat, na temat tego forum, uwagi na temat kościoła i ludzi żyjących w bliskości Boga. Nie przeczytałam ani jednego zdania, które wyrażałoby szacunek dla nas czy innych ludzi, dla wiary katolików, uwagi na temat tych, którzy nie chcą ( i mają do tego prawo) akceptować powtórnych związków.
Nie doczytałam się również poważania dla sakramentów. Więc za co ma się obrażać?
Nic sobie nie "domniemywam", tak się tylko zastanawiam. A jeżeli chodzi o szukanie innego forum, nie piszę żeby szukała, tylko że tutaj nie znajdzie potwierdzenia swojej tezy, iż małżenstwo sakramentalne można unieważniać, kiedy tylko się chce.
A problemów wiary raczej tutaj nie rozwiąże, my tutak mówimy przede wszystkim o wierze w kontekście sakramentu małżeństwa, nie po to, obalać przykazania.
Ludzie szczęśliwi bywający tutaj raczej nas wspierają, nie nazywają potworami. I dzielą się wiarą w Boga, piszą jak wielką rolę pełni Pan w ich życiu.
Chyba jest różnica?
Anonymous - 2007-07-22, 07:51
"były mąż / była żona" "potwory".....
Ja im więcej faktów poznaję to mam problem z tym by inaczej o mojej żonie nie mówić.
I nie ma tego guziczka coby zrobić pstryk i koniec już nie kocham, pstryk nie ma problemu, pstryk.....
Anonymous - 2007-07-27, 23:08
paula napisał/a: | Uwazam, ze nie powinno sie spowiadac ludzi na lozu smierci, bo to nie jest nawrocenie tylko strach |
Paula... Pan Bóg jest bardzo łaskawy przyjmując nawet największych grzeszników do Swego Królestwa.
Nie wiemy jak będzie z nami, czy do końca wytrwamy, czy strach zaglądający nam w oczy nie sparaliżuje nas w obliczu naszej własnej śmierci.
Więc cieszę się, że Bóg daje "szansę aż do końca", jak łotrowi na krzyżu, który "jeszcze dziś będziesz w raju" - jeszcze dziś (w dniu Ukrzyżowania) wszedł z Jezusem do raju, a nawet nie miał szansy, aby wynagrodzić ludziom krzywdy!
Codziennie dziękuję Bogu za Jego łaskawość. Jest dla nas zbawieniem, Nadzieją i piękną Miłością.
Życzę Ci zbliżenia się do Boga tak mocno, jak nigdy dotąd.. W częstej Eucharystii, która jest Ci dana od Boga. Możesz przystępować do Komunii Świętej, więc kochaj Go za to całym sercem, że masz taką łaskę. Niektórzy tego tak bardzo pragną, a nie mogą spożywać Ciała Chrystusa..
Anonymous - 2007-08-17, 13:44
„Takie słowa jak "mój były mąż" nie tylko godzą w prawdę i szacunek dla sakramentalnych małżonków, ale mogą także niektórych obecnych tu na forum wiernych małżonków pragnących ratować swoje małżeństwa mocno zaboleć. Mnie bolą te słowa. :(„
Podpisuję się pod powyższym. Bardzo mnie bolą słowa, które godzą w prawdę i szacunek mojego sakramentalnego małżeństwa, które próbuje ratować przez otaczającym złem wynikającym z poglądów opacznie rozumianej wiary.
„Mówienie "mój były/-ła" to rezygnacja z jednego z przejawów wierności z obawy przed opinią publiczną. To argument dla współmałżonka i otoczenia, sygnał, że "wszystko skończone".”
To bywa sygnał, że nigdy nie było początku.
„Więcej miłości i empatii, bo jak widać rogaty nie śpi”
...i kogo mu się udało ustrzelić?
„Aniu, ja myślę, że jedno i drugie jest bardzo ważne.
Czas poświęcony dla Boga nigdy nie jest czasem straconym...”
Tak, tylko ważne żeby się nie pomylić komu i na co się poświęca ten czas.
„Boli mnie, bowiem w pośredni sposób godzi również w moje małżeństwo. Tworzy klimat "normalności" rozwodowej, banalizacji zła i w efekcie sprawia, że trudniej jest marotrawnemu mężowi czy żonie wrócić na drogę prawdy, gdy wokół nich akceptowane jest zło. Po co dodawać do zła zło? Zło, które ma wymiar społeczny i zarażający, zgubny wpływ na innych. Powiedzenie "były mąż" wprowadza ludzi w błąd, sugeruje, że małżeństwo przestało istnieć. A ono choć w kryzysie, nawet po rozwodzie przecież istnieje, jeśli jest sakramentalne. Tak jak rozwód nie jest prywatną sprawą bez znaczenia dla otoczenia, tak i mówienie "mój były..." też nie jest prywatną sprawą.”
I tu się tez zgadzam. Mnie też to boli, bo pośrednio godzi w moje małżeństwo. Bardzo trudno jest mojemu mężowi cieszyć się naszym małżeństwem, kiedy otacza nas potworny brak akceptacji. Po co dodawać zło do zła i nękać ludzi po tak ciężkich przejściach jak strata małżonka? To prawda, że mówienie po stwierdzeniu nieważności małżeństwa „mąż” i „żona” nie jest sprawą prywatną i należy się stosować do orzeczeń sądu kościelnego.
„A teraz tak na serio na temat dyskusji. Faktycznie określenie "był" czy "eks mąż" razi, a jeszcze bardzie razi mnie określenie "moja obecna żona/mąż".”
Dla mnie obie formy brzmią kiepsko, ale jakoś trzeba odróżniać te kolejne żony i mężów.
„Pytanie zdane tendencyjnie- przecież napisano Ci że się cieszymy że nie musisz czuć tego co my.
a wogóle osoba która tego nie doświadczyła jak widać nie umie całkowicie zrozumieć tej co doświadcza- bo powyższe pytanie dla niektórych może być traktowane jako gruboskórne i mało taktowne.”
Budująca wrażliwość na cudzą krzywdę.
„Chociaż nie mam jeszcze rozwodu moja żona opowiada o mnie "mój były" - fakt to boli. Ale o wiele bardziej boli to jak opowiada, ze teraz wreszcie jest szczęśliwa. O wiele wiekszym zgorszeniem jest to, że zniszczyła dzieciom dzieciństwo, że daje przykład córkom jak rozwiazywać problemy w małżeństwie - problemy, które sama stworzyła.”
Mam podobne zdanie wolę, żeby robić za ladacznicę niż unieszczęśliwić mojego męża.
„Nikt nikogo nie PRZYMUSZA do pójścia przed OŁTARZ lub USC i zawarcia PRZYSIĘGI MAŁŻENSKIEJ. Jeśli taki FAKT ZŁOŻENIA PRZYSIĘGI MAŁŻENSKIEJ ZAISTNIAŁ to nie ma nic"BYŁEGO" tylko zawsze jest.”
To właśnie, że przeszłości nie da się zmienić powoduje, że „byli mężowie” i „byłe żony” są nie tylko martwi, ale niektórzy (na szczęście) cieszą się życiem i dobrym zdrowiem. Fakt jest faktem, nawet jeżeli złożyliśmy przysięgę nie tej osobie, której chcieliśmy lub np. cudzej żonie czy mężowi, nie odwrócimy faktów i jak wybrnąć z tej sytuacji?
Zaczęło się od zarzutu wobec księdza w Sadzie Metropolitarnym w Poznaniu (druga instancja po Sadzie Biskupim w Warszawie, gdzie wyrok, który już zapadł o stwierdzeniu nieważności małżeństwa, jest tylko zatwierdzany), który powiedział „pana była żona”. Dobrze, ze ten ksiądz wierzy w swoją pracę, przecież bierze udział w procesach o stwierdzanie nieważności małżeństwa sakramentalnego. Ma zaprzeczać sensowi swojej pracy? Niech każdy mówi sobie, co chce, ale zmuszane innych np. tego księdza do spełniania fanaberii grupy niezadowolonych osób to graniczy z fanatyzmem religijnym. Ten ksiądz wierzy w sakrament małżeństwa i pewnie pomógł wielu osobom (nie tylko stwierdzić nieważność małżeństwa, ale też je uratować). Jeżeli o mnie chodzi, to nie powinno być procesów o unieważnienie małżeństwa. Jak ktoś chce odejść, powinien móc odejść i zawrzeć kolejny związek również sakramentalny, przecież człowiek jest wolny i tak nie uda się go zatrzymać siłą ani przy sobie ani w Kościele. Zresztą i tak to się dzieje, tylko związku są cywilne, a jeżeli nawet są sakramentalne, to i tak nikt tego nie respektuje. To po co ta cała farsa?
„Zgadzam się z tym co Ela (El.) napisała, że do prawdy trzeba dojrzeć, że potrzeba czasu i dyskusji, żeby uświadomić sobie w pełni prawdę z jak w istocie wielkim mamy do czynienia złem. Po to by samemu nie szkodzić innym. Dlatego dyskutujemy... :)”
To są święte słowa. Zgadzam się - dyskusja bywa pouczająca.
|
|
|