To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - A jak życ osobno, w jednym domu?

Anonymous - 2015-12-30, 12:46

utka2,
zdaję sobie sprawę, że życie pod jednym dachem z mężem jest trudne. Przeczytałam co piszesz, nasuwa mi się jedno - nie powinnaś o wszystkim mówić mężowi. To jak teraz żyjesz to Twoja sprawa. Niepotrzebnie powiedziałaś o tym, że chodzisz na terapię. Sama widzisz, że Twój mąż wszystko komentuje. Stań się bardziej tajemnicza, żyj po swojemu.
Jeśli chodzi o czytanie Słowa Bożego, to zacznij od czytania słowa na każdy dzień, jest z komentarzem, łatwiej zrozumieć. Jest na stronie Przemiany, tutaj też jest zakładka - słowo boże.
Utko, módl się, na pewno Bóg Cię słucha.

Anonymous - 2015-12-30, 12:54

Dorota 6, wiesz jak to działa? Za każdym razem mam nadzieje, ze coś poruszy jego serce, a raczej przełamie ten lód. I za każdym razem dostaje kopa.
Mam przynajmniej już siłę zeby stanowczo powiedzieć, ze ma mnie przestac obrażać i wyśmiewać - jak to ostatnio było z terapią.

Anonymous - 2015-12-30, 12:58

utka2 napisał/a:
Poza tym po świetach BN mam wrazenie ze wszystko co wypracowałam w sobie przez ostatnich kilka miesiecy rozpadło sie jak domek z kart.


Smutne, to co powiem, ale tak będzie jeszcze nie raz, nie dwa...

utka2 napisał/a:
Kierownik Duchowy - nie mogę sie z konkretnym ksiedzem skontaktować - wiem ze jest Kierownikiem Duchowym dla kilku osób.


Czy tylko ten konkretny kapłan wchodzi w rachubę? Czy na nim kończy się twoja lista "kandydatów"? Moja składała się z 3 duchownych. Też sądziłam, ze należy szukać daleko, a jak się okazuje nieraz można znaleźć całkiem blisko to czego potrzebujemy. Mnie Bóg obdarzył duchownym, którego znałam blisko 20 lat, którego kazania nigdy nie rozumiałam, po zebraniu dla rodziców, jakie kiedyś przygotował kompletnie nie wiedziałam o czym mówił przez godzinę (do dzisiaj nie wiem), jednak w prowadzeniu mnie radzi sobie doskonale, nieraz już doświadczyłam tego, że tak naprawdę do DŚ prowadzi nas oboje w tym wszystkim.

utka2 napisał/a:

Zajęcie się sobą pociągnie kolejne docinki ze strony męża. Już dwukrotnie usłyszałam, ze rano to jak zwykle "zabiorę d.. w troki i pojadę do pracy" o której też sie wypowiada, że on "nie ma pewności czy faktycznie tam pracuje i tyle godzin pracuje" - 9 dziennie.


Nie odpowiadaj na razie na docinki męża. Chyba na ten moment jesteś na to za słaba, aby się z nimi mierzyć nie raniąc siebie i męża. Rozumiem, ze Te słowa bardzo Cie ranią i niszczą poczucie własnej wartości.
Skup się na poznaniu prawdy o sobie, Bożej Prawdy o sobie. Zobacz Jego Miłość do Ciebie, zobacz jak ważna jesteś dla Niego. Skup się teraz na tym właśnie, na poznaniu tej prawdy. Jeśli już ją poznasz, to żadne docinki męża, jego obojętność nie będą Cie raniły.
Mnie w tym bardzo pomogła "Urzekająca" J. Eldredge, Oraz rekolekcje o. Szustaka. ( http://www.langustanapalmie.pl/milosierdzia-pragne , P. I, II, III ).
W odkrywaniu swojej roli jako kobiety i nie tylko polecam Projekt Judyta oraz Projekt Estera, a także Pachnidła O. Szustaka. Masa godzin do przesłuchania, dobrze wypełnionego czasu.

utka2 napisał/a:
Od razu uprzedzam - jesli mam sie modlić to na dzien dzisiejszy nie mam siły.


To poproś tylko Boga o siłę trwania przy Nim. Stan przed Nim i powiedz, ze na ten moment nie potrafisz, ale chcesz i poproś o tę pomoc. Bóg Ci nie odmówi pomocy. Módl się na początek tylko za siebie, o własne uzdrowienie, Ty najbardziej teraz potrzebujesz modlitwy i uzdrowienia.

Cytat:
Czytanie Słowa Bożego - nie rozumiem kompletnie co do mnie mówi.


http://188.165.20.162/lan...ctio.divina.mp3

utka2 napisał/a:
No i ta codzienność ...


Staraj się ja zapełnić Bogiem. Słuchaniem rekolekcji, rozmową z Nim, niekonicznie wyuczoną modlitwą, ale własnym słowem, jak z Przyjacielem

Anonymous - 2015-12-30, 13:00

Myślę, że to dużo, że potrafisz stanowczo powiedzieć co czujesz. Czyli postęp jest, a będzie lepiej. Zdaję też sobie sprawę, że jesteś w trudnej sytuacji, kiedy mąż tak ciągle atakuje. A może zaczyna go to denerwować, że próbujesz żyć po swojemu ?
Anonymous - 2015-12-30, 13:02

utka2 napisał/a:
Dorota 6, wiesz jak to działa? Za każdym razem mam nadzieje, ze coś poruszy jego serce, a raczej przełamie ten lód. I za każdym razem dostaje kopa.
Mam przynajmniej już siłę zeby stanowczo powiedzieć, ze ma mnie przestac obrażać i wyśmiewać - jak to ostatnio było z terapią.


I to sprawia Ci największe cierpienie. Spróbuj się jednak mentalnie uwolnić, tzn. przestać czegokolwiek się spodziewać, oczekiwać, liczyć na poruszenie jego serca jak żebrak. Zgódź się na to, że on jest taki i dostosuj się niejako do jego odbioru. Pozostaw męża Bogu, On może jego serce dowolnie kształtować w swoim czasie. ;-) Nie dokładaj sobie więc sama cierpienia oczekiwaniami i spodziewaniami czegokolwiek. Przestać robić coś, by na nim wywrzeć wrażenie, rób coś dla siebie, dla Boga i dla dzieci, jako rodzic.

Anonymous - 2015-12-30, 13:24

Dorota 6 napisał/a:
kiedy mąż tak ciągle atakuje
to nie tak, że on ciagle atakuje. To raczej ja nie wytrzymuję tej lodowatości z jego strony, tej obojętności. Jestem niecierpliwa i chciałabym żeby coś ruszyło. I od słowa sie zaczyna, a później jazda.

Nie umiem skupić sie na sobie, chyba wyznacznikiem mojego samopoczucia jest jego stosunek do mnie.

Wiem, ze postawienie granicy co do oskarżania mnie o kolejne romanse, zdrady, oszustwa, granicy dla poniżania mnie, oczerniania i upokarzania to duzy krok. A w ogóle ogromnym postępem z mojej strony jest to, ze powiedziałam to najmożliwiej spokojnie i stanowczo jak tylko mogłam sie zdobyć. A choleryk ze mnie niezły.

Pracę nad sobą wykonałam chyba w większym stopniu niż oczekiwałam. Wiem, ze on uznaje mój spokój za manipulację i udawanie, ale trudno. Spokoju mam kilkakrotnie wiecej niż miałam kiedykolwiek. Ale jak dopadnie bezsilność to nerwy puszczaja ...

Metanoja1 napisał/a:
Spróbuj się jednak mentalnie uwolnić, tzn. przestać czegokolwiek się spodziewać, oczekiwać, liczyć na poruszenie jego serca jak żebrak

taaa, radzę innym to samo, tylko jak to wykonać :-P

Anonymous - 2015-12-30, 13:29

Cytat:
taaa, radzę innym to samo, tylko jak to wykonać :-P


Nauczyć się małymi kroczkami z Bogiem ;-) i tak robić powoli postępy, a z upadków w tym względzie wyciągać właściwe wnioski na przyszłość ;-)

Anonymous - 2015-12-30, 13:32

utka2 napisał/a:
Nie umiem skupić sie na sobie, chyba wyznacznikiem mojego samopoczucia jest jego stosunek do mnie.
i tu zapewne jest pies pogrzebany :-P

Też kiedyś patrzyłam na siebie przez pryzmat męża. Pomógł mi od tego się uwolnić sukces na który sama zapracowałam. Wtedy uwierzyłam, że coś potrafię zrobić sama, bez niego. Ale zanim to dostrzegłam i uwierzyłam trafiłam tu :mrgreen: i tu mi uświadomiono że to ja zapracowałam na ten sukces, ja sama.....i wtedy dostrzegłam to. Klapki mi spadły.

Anonymous - 2015-12-30, 13:47

utka2 napisał/a:
Pracę nad sobą wykonałam chyba w większym stopniu niż oczekiwałam. Wiem, ze on uznaje mój spokój za manipulację i udawanie, ale trudno. Spokoju mam kilkakrotnie wiecej niż miałam kiedykolwiek. Ale jak dopadnie bezsilność to nerwy puszczaja ...

robisz postępy, pracuj nad sobą dalej. Utko, tak zrozumiałam, że to Twój mąż ciągle atakuje, jeśli nie jest tak, to duża szansa, abyście doszli do porozumienia.
To chyba Ty musisz te nerwy powstrzymać, bo sama widzisz, że to tylko pogarsza sytuację.
To trudne nie myśleć, nie oczekiwać. Sama tak robiłam, dopiero po roku jest już inaczej. Bez męża nie potrafiłam niczego zrobić, dokonać wyboru. Dzisiaj sama zrobiłam remont sypialni, za chwilę będę odświeżać resztę domu, dokonuję wyborów samodzielnie. Cieszę się z tego.
Utko, musisz się oderwać od męża, żyć po swojemu. Oczywiście nie zapominasz,z aby być kochającą żoną i matką. Niech Twój mąż robi oczy :shock: , że potrafisz być opanowana i uśmiechnięta.

Anonymous - 2015-12-30, 22:49

Witaj utka, ja też żyję w takich właśnie okolicznościach, pod jednym dachem z obojętnym mężem. Jak dwoje obcych ludzi. Tyle że nie mamy dzieci.
Przechodziłam już różne fazy - naciąganie go na rozmowę, żebranie o uwagę, wrogość z mojej strony, udawaną obojętność. Oczywiście żadna z prób nic nie daje.

Naprawdę jedynym rozwiązaniem jest zbudować swój świat poza mężem, trochę tak jakby on umarł, a ja mieszkałabym tylko z współlokatorem. Jestem uprzejma i rozmawiam o sprawach związanych z mieszkaniem, gdy coś trzeba naprawić, kupić, ustalić. Nic poza tym.

Anonymous - 2015-12-30, 23:59

Cytat:
Jestem uprzejma i rozmawiam o sprawach związanych z mieszkaniem, gdy coś trzeba naprawić, kupić, ustalić. Nic poza tym.
_________________
- czytam tak jakby o sobie .poza tym masz lepszy kontakt bo chociaz rozmawiasz ja zostałam sama z odrzuceniem.
jestem przed decyzja wyprowadzki ale to trudna decyzja. :-(

Anonymous - 2015-12-31, 11:52

uteczka ja nie chcę Cię umoralniać, mówić módl się, opanuj itp. bo to wszystko pewnie wiesz, ja chcę Ci powiedzieć, że doskonale Cię rozumiem, wiem, że to wielki ból, bo sama tak teraz mam - w sumie mieszkamy oddzielnie, ale widzimy się od rana do wieczora.Czasami myślałam, że gdybyśmy mieli dzieci to może coś by zmieniło, ale w sumie sama nie wiem.Ja Ci powiem co mi ostatnio pomogło przezwyciężyć samotność, ból, rozpacz, złość, że nic się nie zmieni, że może już nigdy nie będę miała dzieci :-( ... wzięłam szybciutko odpaliłam komputer i zaczęłam do Was pisać i to mnie uspokoiło i dziękuję m.in.Tobie za to :lol: Może jak Cię dopadnie, nie będziesz wiedziała co zrobić to poprostu włącz komp.i zacznij nam pisać, na pewno zawsze znajdzie się taka STOPka :mrgreen: która coś Ci miłego napisze, coś co będzie balsamem dla Twojej cierpiącej duszy, a może znajdzie się taki (nie powiem kto :mrgreen: ) kto Cię ustawi do pionu - wtedy też warto :-) 3maj się kochana i mocno ściskam :-)
Anonymous - 2016-01-01, 20:39

STOPka napisał/a:
... wzięłam szybciutko odpaliłam komputer i zaczęłam do Was pisać i to mnie uspokoiło i dziękuję m.in.Tobie za to Może jak Cię dopadnie, nie będziesz wiedziała co zrobić to poprostu włącz komp.i zacznij nam pisać, na pewno zawsze znajdzie się taka STOPka która coś Ci miłego napisze, coś co będzie balsamem dla Twojej cierpiącej duszy, a może znajdzie się taki (nie powiem kto ) kto Cię ustawi do pionu - wtedy też warto 3maj się kochana i mocno ściskam


Kochana - nawet nie wiesz jak prorocze są Twoje słowa. Pisałam do Was w środę właśnie z dna mojej bezsilności. Nie jest łatwo pisać o osobistych sprawach na publicznym forum.
Ale musiałam - waliło sie wszystko. Koszmarne święta, dręcznie przez :evil: już kilka dni przed świetami, po świetach wszystkie sprawy jakie musiałam i jakie chciałam załatwic waliły sie na całęgo. Mąż w lodowatej obojętności. Szambo total!!


I - uwaga - w środę wieczorem sms na który czekałam tydzień - sms od ewentualnego kierownika duchowego, ze zaprasza jutro (czyli w sylwestra) na rozmowę, bo ma czas i możemy pogadać.


Pisałam Wam też ze mam przeczucie, ze czegoś w tej obecnej sytuacji nie rozumiem.

I chyba mogę napisać BINGO! Po dwugodzinnej rozmowie zakończonej spowiedzią -i dodatkowo błogosławieństwem z Olejem Św. Charbela - po raz kolejny poczułam tą łaskę Bożą. Chyba ze względu na ścisły umysł mam wrażenie, ze jak Bóg chce do mnie dotrzeć to układa mi w głowie wszystkie klocki w pasującą całość.

Mówię Wam - niesamowite uczucie - ten ksiądz - nie wiem, psycholog, czy nie, ale dał mi dużo szerszy obraz mojej sytuacji niż ktokolwiek do tej pory.
Bo po pierwsze facet, po drugie prowadził wspólnote dla rodzin, po trzecie takich biedactw jak ja to do niego przychodzi cała masa, a po czwarte po prostu mądry człowiek.


Powskakiwało wszystko na swoje miejsce - nie powiem, zeby podobało mi sie to do czego doszliśmy w trakcie tej rozmowy, zeby podobała mi sie droga jaką świadomie mam przyjać, żeby podobał mi sie sposób jak ratować to małzeństwo.

Ale w koncu nie jestem w próżni. W końcu widzę. I to widzenie warte było tych kilku dni dręczenia złego. Naprawdę. Chwała Panu.


I Wam też dziękuję. Niektóre słowa gorzkie, niektóre stanowcze, niektóre ciepłe - wszytskie pomogły. Książki też - czytam właśnie 5 języków miłości. I oczy otwieram ze zdumienia. Całe życie czlowiek sie uczy .... i głupi umiera .... :mrgreen: :mrgreen:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group