To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Jak żyć w samotności?

Anonymous - 2015-12-27, 21:56
Temat postu: Jak żyć w samotności?
Witam wszystkich

Chciałabym napisać tak w skrócie bo na długie "wypracowania" nie mam siły :-( Mąż mój nie mieszka ze mną 11 m-cy, te święta to był dla mnie bardzo ciężki czas jak za pewne dla większości z Was. Opadłam z sił.Czytałam, słuchałam, modlę się, zaczęłam nawet chodzić na terapię i niestety nie czuję się lepiej, nie wiem jak naprowadzić siebie na właściwe tory, jak nauczyć się żyć bez niego.Mam taki ból w sobie, który niestety nie ustaje.Szczerze to czasami myślę, że może się rozwieść - wiem co powiecie - ja to wiem, ale ja już nie widzę nadziei, czuję jakby ktoś obdzierał mnie codziennie z sił.
Kiedyś pragnęłam mieć męża, dzieci...a teraz nie mam nic :-( Nie mam przyjaciół i właściwie rodziny,bo znajomi nakręcają mnie na rozwód, a jak starałam się inaczej mówić i robić to niestety spotykać się ze mną nie chcieli. Najbliższa rodzina też się poniekąd odsunęła, bo nie rozumieją mojej postawy i niestety też stronią od mojego towarzystwa.Nie mam z kim pogadać może dlatego do Was piszę, bo już za ciężko mi z tą samotnością, choć wiem, że Was tu nie ma, ale tak błąkam się i szukam choćby wirtualnego towarzystwa.
Pozdrawiam wszystkich samotnych.

Anonymous - 2015-12-27, 22:09
Temat postu: Re: Jak żyć w samotności?
STOPka napisał/a:
Witam wszystkich

Chciałabym napisać tak w skrócie bo na długie "wypracowania" nie mam siły :-( Mąż mój nie mieszka ze mną 11 m-cy, te święta to był dla mnie bardzo ciężki czas jak za pewne dla większości z Was. Opadłam z sił.Czytałam, słuchałam, modlę się, zaczęłam nawet chodzić na terapię i niestety nie czuję się lepiej, nie wiem jak naprowadzić siebie na właściwe tory, jak nauczyć się żyć bez niego.Mam taki ból w sobie, który niestety nie ustaje.Szczerze to czasami myślę, że może się rozwieść - wiem co powiecie - ja to wiem, ale ja już nie widzę nadziei, czuję jakby ktoś obdzierał mnie codziennie z sił.
Kiedyś pragnęłam mieć męża, dzieci...a teraz nie mam nic :-( Nie mam przyjaciół i właściwie rodziny,bo znajomi nakręcają mnie na rozwód, a jak starałam się inaczej mówić i robić to niestety spotykać się ze mną nie chcieli. Najbliższa rodzina też się poniekąd odsunęła, bo nie rozumieją mojej postawy i niestety też stronią od mojego towarzystwa.Nie mam z kim pogadać może dlatego do Was piszę, bo już za ciężko mi z tą samotnością, choć wiem, że Was tu nie ma, ale tak błąkam się i szukam choćby wirtualnego towarzystwa.
Pozdrawiam wszystkich samotnych.


Ze mną już też nikt nie chce gadać...ale tylko o moim mężu. Wytłumaczyłam nawet tym ateuszom, że to, że mój mąż nie dotrzymał przysięgi małżeńskiej, nie oznacza, że ja mam zrobić to samo. Dali mi do zrozumienia, że skoro jestem taka głupia, to nie dziwią się, że mnie mój mąż opuścił i pozostaliśmy przy swoim zdaniu. Ja nabrałam już trochę sił i obycia z samotnością i jakoś się kulam do przodu. Ty też się nie dawaj STOPko. A dyć przyńdzie dzień, że i mnie i tobie słonko zaświeci. Łepek do góry :-)

Anonymous - 2015-12-27, 23:01

Ale czy to musi aż tak długo trwać?? I czy to musi być aż takie trudne??
Anonymous - 2015-12-27, 23:08

STOPka napisał/a:
Ale czy to musi aż tak długo trwać?? I czy to musi być aż takie trudne??


Długo?
Pojęcie względne. Chociaż rozumiem, że dla Ciebie to długo.

STOPka napisał/a:
Szczerze to czasami myślę, że może się rozwieść - wiem co powiecie - ja to wiem, ale ja już nie widzę nadziei, czuję jakby ktoś obdzierał mnie codziennie z sił.


A co uzyskasz dzięki rozwodowi?
Jeśli chcesz wejść w nowy, niesakramentalny związek to owszem, rozwód by Ci w tym pomógł.
Jeśli jednak piszesz na katolickim forum to myślę, że nie pójdziesz w tym kierunku.

Jeśli zatem nie, to rozwód nie jest Ci do niczego potrzebny.
Po 11 m-cach chcesz poddać Wasze małżeństwo? Szybko.

Anonymous - 2015-12-27, 23:12

STOPka napisał/a:
Ale czy to musi aż tak długo trwać?? I czy to musi być aż takie trudne??


Nie wiem, ale chyba musi, bo to jest sprawa bardzo bolesna. Chodzi tylko o to, aby ten ból przerobić na coś pożytecznego. Mnie ksiądz poradził, aby pomodliła się o to, aby Pan Bóg wyciągnął dobro z tego co się stało. Nie ma innego wyjścia, trzeba o to poprosić. Ja bardzo cierpiałam i cierpię, ale się nie daję. Zaufałam w końcu Panu Bogu jak już opadły mi ręce i wariowałam z rozpaczy, co zresztą można było zobaczyć na forum. I jak już doszłam do ściany, nagle wszystko ustało. Śmieję się, że Pan Bóg w końcu popatrzył na mnie i powiedział: no nareszcie kobieto, zrozum, że musisz nabrać trochę pokory i uwierzyć, że nic nie zrobisz. Pozwól mnie działać, w końcu, bo nie masz innego wyjścia. No i zadziałało - a ja jestem Zosia-samosia, co to wszystko musiała sama i kontrolowałam nawet Pana Boga:mrgreen:

Rozwód nic Ci nie da - a nawet pogorszy sytuację. Przynajmniej u mnie to tak zadziałało :cry:

Anonymous - 2015-12-27, 23:15

twardy napisał/a:
Po 11 m-cach chcesz poddać Wasze małżeństwo? Szybko.
Mój mąż dzisiaj do mnie powiedział, że bardzo chciałby się ze mną rozwieść, bo mnie nie kocha i nie chce do mnie wrócić. Ciężko jest z tym walczyć, ciężko żyć bez rodziny i przyjaciół, ciężko się kastrować, ciężko jest gadać tylko do psa, więc dla mnie 11 m-cy to bardzo długo.
Anonymous - 2015-12-27, 23:34

STOPka napisał/a:
twardy napisał/a:
Po 11 m-cach chcesz poddać Wasze małżeństwo? Szybko.
Mój mąż dzisiaj do mnie powiedział, że bardzo chciałby się ze mną rozwieść, bo mnie nie kocha i nie chce do mnie wrócić. Ciężko jest z tym walczyć, ciężko żyć bez rodziny i przyjaciół, ciężko się kastrować, ciężko jest gadać tylko do psa, więc dla mnie 11 m-cy to bardzo długo.


O kochana, mój mnie nie takie rzeczy powiedział. Nawet nie będę powtarzać jakie :cry:

Masz nas, sycharowiczów - towarzyszy niedoli, to już coś na początek. Ja gadam do rybek i żółwi. Przynajmniej nie pyskują o nie mówią przykrych rzeczy :-) :mrgreen:

Anonymous - 2015-12-27, 23:41

STOPka napisał/a:
Ciężko jest z tym walczyć, ciężko żyć bez rodziny i przyjaciół, ciężko się kastrować, ciężko jest gadać tylko do psa, więc dla mnie 11 m-cy to bardzo długo.


Pisałem, że rozumiem iż dla Ciebie 11 m-cy to długo.
Pamiętam jak dla mnie i 3 m-ce to było długo. Kryzys niestety to raczej bieg długodystansowy, tylko na dodatek przez płotki.
To, że ciężko tak żyć to doskonale wiem z własnego doświadczenia.
Przeczytaj to co napisała wyżej "JolantaElżbieta". Musisz dojść do takiego samego etapu kryzysu, bo inaczej sama nie znajdziesz rozwiązania tej trudnej sytuacji.

STOPka napisał/a:
Mój mąż dzisiaj do mnie powiedział, że bardzo chciałby się ze mną rozwieść, bo mnie nie kocha i nie chce do mnie wrócić.


Mnie żona powiedziała to 7 lat temu. Można żyć pomimo? Można, ale tylko z Bogiem.
Sama po ludzku będziesz tylko zadawała sobie rany.
Im wcześniej zawierzysz siebie, swoje małżeństwo Bogu, tym szybciej dojdziesz do pogody ducha i potrafisz być szczęśliwą. Spróbuj.

Anonymous - 2015-12-27, 23:55

twardy napisał/a:
Mnie żona powiedziała to 7 lat temu. Można żyć pomimo? Można, ale tylko z Bogiem.



Tak Twardy ,
ale Ty jakby już pogodziłeś się chyba z tą sytuacją , że żona nie wróci .
No chyba , że się mylę ?
Wydaje mi się , że uczciwie by było i głosić na forum
że nie zawsze będzie ten "szczęśliwy koniec"
w postaci "powrotu małzonka" .
Myślę nawet , że powrót byłby już czasem trudniejszy niż niepowrót ,
stąd łatwość "trwania w nieoczekiwaniu" .
Wreszcie staż kilkuletni to jednak nie 20 czy 30 letni małżeński .
Mimo wszystko inna perspektywa ,
mniej lat tej samotności ,
dzieci są itd.

Anonymous - 2015-12-27, 23:56

twardy, a jeśli małżonek bardzo często podkreśla, że dla niego sakrament małżeństwa nie jest ważny to czy jest szansa na odrodzenie tego małżeństwa?
Anonymous - 2015-12-28, 00:05

STOPka napisał/a:
twardy, a jeśli małżonek bardzo często podkreśla, że dla niego sakrament małżeństwa nie jest ważny to czy jest szansa na odrodzenie tego małżeństwa?


STOPka, dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.
Szansa jest zawsze, co nie oznacza, że na pewno tak się stanie.
To my mamy zrobić ze swojej strony wszystko co po ludzku możliwe, aby stało się to możliwe, a resztę pozostawić Bogu i to bez wyznaczania Mu czasu i metody.

Anonymous - 2015-12-28, 00:07

Szczerze to normalnie chciałabym aby ktoś mi dał wskazówki co robić - w stosunku do męża, do pracy, która niestety jest uzależniona od męża :-( , żeby lepiej mi się żyło, spało, żebym nie miotała się. chciałabym zacząć żyć - normalnie.
Anonymous - 2015-12-28, 00:07

twardy napisał/a:
a resztę pozostawić Bogu i to bez wyznaczania Mu czasu i metody.
trudne to
Anonymous - 2015-12-28, 00:09

STOPka napisał/a:
twardy, a jeśli małżonek bardzo często podkreśla, że dla niego sakrament małżeństwa nie jest ważny to czy jest szansa na odrodzenie tego małżeństwa?


No ale mimo wszystko żyć trzeba. Tylko inaczej i może nawet lepiej i pełniej :-) W końcu świat się nie kończy na obecności czy nieobecności jednego człowieka w naszym życiu. Trzeba sobie znaleźć tylko jakiś inny sens życia :->



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group