To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Potrzebuje wsparcia, bo opuściła mnie nadzieja

Anonymous - 2015-12-26, 01:59
Temat postu: Potrzebuje wsparcia, bo opuściła mnie nadzieja
witam, chciałabym Was poprosić o pomoc w mojej sprawie. Jestem młodą mężatką (2 lata), wcześniej bardzo długi staż związku (łącznie ponad 9 lat). Przeżyłam jakoś Wigilię, ale po niej totalnie się załamałam. Mąż wyprowadził się z naszego mieszkania w sierpniu, nie mam z nim żadnego kontaktu, początkowo próbowałam do niego dotrzeć, nawet wzięłam winę na mnie byle to poskładać, ale za każdym razem dostawałam co raz większe ciosy. Wiem, że nikogo nie ma, wrócił do domu rodzinnego. Nie odzywa się ani jednym słowem, nie interesuje go nic, co jest ze mną związane, pomimo moich próśb o rozmowę do dziś się jej nie doczekałam. Chodzi mi o taką spokojna, merytoryczną rozmowę, a nie tylko złośliwości i obwinianie mnie. Kłóciliśmy się dość dużo, ale były to kłótnie, które mają miejsce w każdym małżeństwie. Uważam, że po ślubie za mało byliśmy dla siebie, a za dużo dla całego świata wokół. Przeraża mnie to, że po takim czasie bycia razem, po ślubie kościelnym, mąż odwrócił się i nie chce rozmawiać. Nie było żadnych zdrad, kłamstw, proza dnia codziennego. Mieliśmy planować dzieci, a teraz czeka mnie rozwód w Nowym Roku, jestem przerażona, bo nie umiem sobie tego wyobrazić. Walczę o to małżeństwo modlitwą, ale moja nadzieja z dnia na dzień umiera. Wszyscy zresztą dookoła postawili już krzyżyk na moje małżeństwo i każą mi otworzyć się na nowe, a ja chcę za wszelką cenę ratować, ale mam związane ręce.
Anonymous - 2015-12-26, 05:33

Witaj Kinga11 na FP SYCHAR. Jesteśmy na forum internetowym, w związku z tym, pamiętaj aby nie pisać szczegółów personalnych, mogących identyfikować poszczególne osoby z Twojego życia.

Kinga11 napisałaś, że trudno Ci przejść mur milczenia, którym obstawił się Twój mąż. U mnie jest podobnie, mąż nie chce rozmawiać, więc rozumiem czego doświadczasz.

Piszesz też, że teraz przed Tobą rozwód, czy są już konkrety? Tzn któreś z Was złożyło pozew do sądu?

Kinga11 - jesteście 2 lata po ślubie i wcześniej 9 lat znajomości, a teraz rozstanie ... w tej Wspólnocie przyjmujemy charyzmat, który streszcza się w zdaniu "Każde sakramentalne małżeństwo jest do uratowania", bo dla Boga wszystko jest możliwe.

Nie wiem jak potoczy się Wasze życie, wiem jednak, że jeśli otworzysz się na Boga - odrodzenie tego małżeństwa dla Niego jest możliwe.

Z pewnością odezwą się użytkownicy forum z odpowiedziami, dobrze, że tutaj trafiłaś, zobaczysz, że razem jest raźniej. Przytulam.

Anonymous - 2015-12-26, 09:39

Witaj Kingo11, jesteś w dobrym miejscu i na pewno przyprowadził Cię tu Duch Święty jak i mnie. U mnie kryzys trwał kilka lat i mimo, że szukałam pomocy nigdy nie trafiłam na Sychar, a jak się wyprowadził to masz, jest i rada i lekarstwo, tylko szkoda że nie wcześniej. Jednak czasami tak ma być. Ode mnie odszedł mąż trzy tygodnie temu zostawiając po 22 latach małżeństwa z czwórką dzieci, jednak nie o tym chcę pisać.
Mam wzloty emocjonalne i upadki, jak każdy tutaj na początku i pewnie Ciebie niestety też to czeka... Wtedy pisz, żal się i płacz... to pomaga, a tu zawsze znajdziesz osoby gotowe do pomocy, ale i do konstruktywnego ustawienia do pionu.
To nie slogany, że szystko idzie przejść jak człowiek weźmie pod rękę Chrystusa, więc warto nad tym pracować i się tego uczyć. Czytam forum, słucham rekolekcji i coraz lepiej wychodzi mi życie dla siebie i dzieci. Tobie też to polecam.

Co się wydarzyło takiego, że skłoniło Twojego męża do wyprowadzki? Jesteś pewna, że nie było lub nie ma kochanki? Same kłótnie to nie powinien być powód do takiej drastycznej decyzji, tym bardziej jak piszesz, znaliście się 9 lat- to kawał czasu i życia?

Chcę Ci powiedzieć to, co mi powiedziano na samym początku : bym przeczytała "Podręcznik pierwszej pomocy"- dostępny na stronie Sycharu, a potem książkę Dobsona "Miłość wymaga stanowczości"- mi dało to bardzo dużo. Pozwoliło spojrzeć na małżeństwo z boku i zobaczyć swoje oczywiste błędy z których nie zdawałam sobie sprawy.

Przytulam Cię mocno.

Anonymous - 2015-12-26, 09:48

AniN napisał/a:
Chcę Ci powiedzieć to, co mi powiedziano na samym początku : bym przeczytała "Podręcznik pierwszej pomocy"


O tym piszesz?

"Małżeński Podręcznik Pierwszej Pomocy":

http://www.2equal1.com/co...erwszej-pomocy/
.

Anonymous - 2015-12-26, 15:01

Przeczytałam książkę Ile jest warta Twoja obrączka, Poradnik Pierwszej Pomocy również, jestem w trakcie odmawiania drugiej nowenny za uratowanie mojego małżeństwa, modlę się do wybranych Świętych, zamówiłam msze za nas, rozmawiałam z księżmi. Bardzo w tej sytuacji zwróciłam się do Boga, bo moja wiara była bardzo zaniedbana w praktycznym jej wymiarze, więc czasem się "śmieje", że może górze chodziło o moje nawrócenie. Mój mąż ma bardzo ciężki charakter, jest uparty, z trudem przechodzi mu słowo przepraszam, mi się wydaję, że w obliczu okoliczności w których się znaleźliśmy nie uniósł małżeństwa i uciekł, bo tak łatwiej. Wiem, że jest sam. Wiem jak spędza teraz czas. Skupił się na sobie, swojej pracy i pasjach. Jest mi bardzo przykro, bo odwróciła się cała rodzina jego ode mnie, w ogóle ze mną się nie kontaktują. Ten okres małżeństwa pomimo wspaniałych warunków, jakie mieliśmy był dość ciężki, miałam bardzo dużo obowiązków, pewne rzeczy, które musiałam dokończyć i był to bardzo duży stres. Miałam wrażenie, że po Ślubie mąż się ode mnie odsunął, ważniejsza była rodzina, koledzy, a ja czułam się obok i może nieumiejętnie o tą jego uwagę walczyłam. Dla mnie wszystkie nasze problemy są rozwiązywalne, spokojną rozmową i kompromisem, ale on jest zdecydowany, nie drgnął nawet w Święta i wszystko wskazuję na to, że złoży w najbliższym czasie pozew albo ew. skontaktuje się ze mną w tej sprawie, a ratowanie małżeństwa na sali sądowej nie wróży dobrze. Jestem w strasznym stanie pomimo że minęło już tyle czasu, okoliczności są po ludzku beznadziejne, wszyscy dookoła każą mi odpuścić...
Anonymous - 2015-12-26, 16:26

Witaj Kingo bardzo ci współczuję. Rozumiem twoją sytuację bo jej doświadczyłam. Wszystko co teraz przeżywasz, te wahania nastrojów i przyjmowanie całej winy na siebie, które najczęściej spowodowane jest strachem, jest naturalne na początku kryzysu. Dobrze, że odrazu zwróciłaś się do Boga i zaczęłaś czytać literaturę, która pomoże ci uporządkować myśli i być może nabrać dystansu. Kingo uwielbiaj Pana i dziękuj Mu za wszystko co cię spotkało, za to co było dobre i za ten kryzys, bo skoro Pan dopuszcza na was takie doświadczenie ma w tym swój plan. Polecam ci Moc uwielbienia tam znajdziesz odpowiedzi na wiele pytań i wątpliwości. Polecam was w modlitwie.
Anonymous - 2015-12-26, 16:50

Bardzo Wam dziękuje, jedyny problem w tym, że nie jestem na początku kryzysu, bo niedługo minie pół roku i z dnia na dzień gorzej, staram sie to poukładać wspólnie z Bogiem i mu zaufać, ale nie widzę poprawy w swoim samopoczuciu, tylko jedno wielkie przerażenie i strach przed końcem oficjalnym w sądzie.
Anonymous - 2015-12-26, 17:14

Kingo wiem że pół roku bez męża to długo, jednak pół roku na dojście do siebie po takiej sytuacji to jeszcze początek. Strach i ból są naturalne dla twojej sytuacji, jednak nie pochodzą od Boga. Bo w miłości nie ma lęku, a Bóg jest miłością. Rozumiem, że boisz się rozwodu i wszystkiego co z nim związane. Pamiętam że kiedy mój mąż złożył pozew po około 5 miesiącach od wyprowadzki czułam panikę. Bałam się potwornie, a kiedy zbliżał się termin rozprawy słowo rozwód nie przechodziło mi przez gardło. Ale ufałam Bogu i Jego miłości do mnie, wbrew temu co czułam i co się działo. Wierzyłam i nadal wierzę że Bóg wie co robi. Nic nie dzieje się bezsennsu, a On ze wszystkiego potrafi wyciągnąć dobro. Czytaj Biblię i zaufaj bożemu słowu. Bóg pokazał nam najskuteczniejszą broń, którą nam dał: modlitwę dziękczynienia i uwielbienia w każdym czasie. Kiedy się nią posługujemy Bóg czyni cuda. Nie bój się mamy najskuteczniejszego orędownika za nami u Ojca, Jezusa Chrystusa, On jest po twojej stronie. Oddaj Mu się cała.
Anonymous - 2015-12-26, 17:39

A jak u Ciebie Aniu wygląda sprawa, dalej walczysz, miałaś już rozprawę? Trzymam mocno kciuki za Twoje małżeństwo.
Anonymous - 2015-12-26, 17:47

Kingo, zerknij proszę na Ani status. Jest szczęśliwą żoną. Stąd to co mówi, brzmi mocniej, bo sama przerobiła to na sobie :-D
Anonymous - 2015-12-26, 22:56

no tak status mówi sam za siebie!
Anonymous - 2015-12-27, 10:20

Kingo rzeczywiście to co piszę jest poparte moim doświadczeniem, wszystko to przeżyłam i przeżywam. Dlatego zapewniam cię że warto zaufać Bogu całkowicie, a On z największej stajni naszego życia wybuduje piękny pałac. Bo Jego obecność przemienia wszystko i wszystkich. Najpierw przemienił moje serce i życie, a potem powoli zaczął się proces przemiany mojego męża. Wielkie cuda są każdego dnia udziałem naszego życia. Choć nie jest tylko pięknie i miło, nawrcenie to proces który trwa całe życie i jest pełen miłości, radości, ale też bólu i umierania. Kingo odwagi.
Anonymous - 2015-12-27, 15:15

Dziękuje za odpowiedź i wsparcie. Staram się ufać i wierzyć, że jeszcze może być dobrze. Tak naprawdę chwilową ulgę daje mi tylko wieczorna modlitwa, która pomaga mieć nadzieję w tych beznadziejnych okolicznościach, ale często mam myśli, że może Pan Bóg ma inną wolę i inne plany dla mnie i moje małżeństwo może nie zostać uratowane, a ta myśl mnie przeraża, bo jestem młoda, marzę o dzieciach i rodzinie z człowiekiem, któremu przysięgałam przed Bogiem. Nie wiem też jak się zachować czy biernie czekać na pozew czy podjąć kolejną próbę kontaktu i rozmowy. Na tą chwile całkowicie usunęłam się z życia męża, nie mamy już kontaktu kilka miesięcy, ale nie wiem czy to dla niego ulga czy też może powód do zastanowienia. Boje się odezwać, że coś zepsuje, że usłyszę okropne rzeczy, więc tak trwam w zawieszeniu...
Anonymous - 2015-12-27, 18:33

Kinga11 napisał/a:
Dziękuje za odpowiedź i wsparcie. Staram się ufać i wierzyć, że jeszcze może być dobrze. Tak naprawdę chwilową ulgę daje mi tylko wieczorna modlitwa, która pomaga mieć nadzieję w tych beznadziejnych okolicznościach, ale często mam myśli, że może Pan Bóg ma inną wolę i inne plany dla mnie i moje małżeństwo może nie zostać uratowane, a ta myśl mnie przeraża, bo jestem młoda, marzę o dzieciach i rodzinie z człowiekiem, któremu przysięgałam przed Bogiem. Nie wiem też jak się zachować czy biernie czekać na pozew czy podjąć kolejną próbę kontaktu i rozmowy. Na tą chwile całkowicie usunęłam się z życia męża, nie mamy już kontaktu kilka miesięcy, ale nie wiem czy to dla niego ulga czy też może powód do zastanowienia. Boje się odezwać, że coś zepsuje, że usłyszę okropne rzeczy, więc tak trwam w zawieszeniu...


Noo, ja też nie podejmowałam prób bezpośredniej rozmowy, bo tak strasznie bałam się tego co usłyszę. Bo ja wiem, że dla niego to ulga.

Usunięcie się i modlitwa jest chyba jedynym co możemy zrobić, bo nic nie mamy wpływu. Możemy tylko zadbać o siebie, odrzucać myśli i projekcje na temat meża. I zająć się przetrwaniem każdego dnia, aż osiągniemy jako taki spokój. Ja to robię. Tobie życzę spokoju serca :-)



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group