To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - kryzys spowodowany działaniem złego i może opętaniem

Anonymous - 2015-12-27, 19:45

kenya napisał/a:
LM czy poczułabyś się lepiej gdybyś w odpowiedzi przeczytała, że owszem,

teściowa knuje przeciwko Tobie a mąż ponad wszelką wątpliwość nosi w sobie znamiona opętania?

Jeśli zależy Ci tylko na potwierdzeniu Twoich przypuszczeń i utwierdzeniu Cię w przekonaniu, że jest tak jak myślisz bądź wyobrażasz sobie, należało to napisać wprost w pierwszym poście, oszczędzając sobie i innym niepotrzebnych nieporozumień.


I uważasz że nie zgłębiając istoty sprawy, nie poznając powodów mężowskiego zachowania, możesz mu zapodać taki zestaw słów, który odnowi w nim miłość do Ciebie i uratuje małżeństwo?
Coś w rodzaju zaklęcia lub coś w tym stylu?

Wsparciem nie jest poklepywanie kogoś po plecach ,
wspaciem jest także b u d z e n i e kogoś, gdy ten tkwi w letargu i obudzić się żadną miarą nie chce.
A Ty LM śpisz i śnisz i wkurzasz się gdy ktoś chce przerwać Ci ten sen i zwrócić uwagę, że sen to nie życie.

Ale ostatecznie to Twój wybór...jeśli chcesz śnić, śnij. :-)


Dzięki, ale Tobie już podziekuję za takie rady. Nie jedna osoba w tym wątku pisala mi o możliwej zdradzie męża, o innej kobiecie, ale te same osoby również pisały co z tym robić, jak rozmawiać, jak czekać nie czekając. Nie jestem dzieckiem, nie musisz mi paluchem pokazywać i opisywać w tak bezpośredni sposób co myślisz o mojej sytuacji. Nie prosilam o to nikogo, Ciebie też nie. Poczulam się urażona Twoimi słowami, bo nie znasz mnie, nie podoba mi się sposób w jaki kategorycznie stwierdzasz, że mam przestać śnić. Nie uważam żebym była naiwna próbując mimo braku miłości że strony męża odbudować nasze małżeństwo. Stanie się to co jest nam pisane, ale że swojej strony zrobię wszystko żeby mąż ode mnie nie odszedł.

I żeby była jasność, ją zdaje sobie sprawę, że do kaloryfera go nie przykuje i nie zmusze do kochania mnie. Ale nie jestem dzieckiem, a to dzieci się obrażaja i mówią: nie lubię Cie! gdy ktoś zrobi im krzywdę. Razem z mężem skladaismy sobie i przed bogiem przyrzeczenie, że do końca będziemy razem. Tak jak on nie odszedł, gdy przeżywa kryzys, tak ją się nie poddam i nie zostawie go bo zrobił mi 'przykrosc'.

Anonymous - 2015-12-27, 19:53

balwanek1 napisał/a:


Najważniejsza jest wiedza na temat obecnego stanu,nie dział fantazji,nie dział odpychania prawdy,nie dział zatykania uszu nic nie chce słyszeć złego.

Wiedza o faktycznym stanie pozwala nam na dalsze decyzje
-albo żyjemy nadzieja że coś się kiedyś odmieni
-albo odpychamy od siebie nadzieję -bo czasem to nas boli.


No nie wiem, po prostu nie rozumiem. Na dzień dzisiejszy wiem tyle - mąż mnie nie kocha, nie czuje się szczęśliwy. I co mi na to poradzisz? Poddać się, spuścić głowę, i odejść czy moze stwierdzić: będę miała lepszego, trzasnac mu drzwiami przed nosem, zwyzywac i nie chcieć już z nim rozmawiać?

Ja przyjmuje rzeczywistość z pokorą, akceptuje moją sytuację. Ale to nie znaczy że mam się na nią zgadzać.

Anonymous - 2015-12-27, 20:02

LubięMielone napisał/a:
kenya napisał/a:
LM czy poczułabyś się lepiej gdybyś w odpowiedzi przeczytała, że owszem,

teściowa knuje przeciwko Tobie a mąż ponad wszelką wątpliwość nosi w sobie znamiona opętania?

Jeśli zależy Ci tylko na potwierdzeniu Twoich przypuszczeń i utwierdzeniu Cię w przekonaniu, że jest tak jak myślisz bądź wyobrażasz sobie, należało to napisać wprost w pierwszym poście, oszczędzając sobie i innym niepotrzebnych nieporozumień.


I uważasz że nie zgłębiając istoty sprawy, nie poznając powodów mężowskiego zachowania, możesz mu zapodać taki zestaw słów, który odnowi w nim miłość do Ciebie i uratuje małżeństwo?
Coś w rodzaju zaklęcia lub coś w tym stylu?

Wsparciem nie jest poklepywanie kogoś po plecach ,
wspaciem jest także b u d z e n i e kogoś, gdy ten tkwi w letargu i obudzić się żadną miarą nie chce.
A Ty LM śpisz i śnisz i wkurzasz się gdy ktoś chce przerwać Ci ten sen i zwrócić uwagę, że sen to nie życie.

Ale ostatecznie to Twój wybór...jeśli chcesz śnić, śnij. :-)


Dzięki, ale Tobie już podziekuję za takie rady. Nie jedna osoba w tym wątku pisala mi o możliwej zdradzie męża, o innej kobiecie, ale te same osoby również pisały co z tym robić, jak rozmawiać, jak czekać nie czekając. Nie jestem dzieckiem, nie musisz mi paluchem pokazywać i opisywać w tak bezpośredni sposób co myślisz o mojej sytuacji. Nie prosilam o to nikogo, Ciebie też nie. Poczulam się urażona Twoimi słowami, bo nie znasz mnie, nie podoba mi się sposób w jaki kategorycznie stwierdzasz, że mam przestać śnić. Nie uważam żebym była naiwna próbując mimo braku miłości że strony męża odbudować nasze małżeństwo. Stanie się to co jest nam pisane, ale że swojej strony zrobię wszystko żeby mąż ode mnie nie odszedł.

I żeby była jasność, ją zdaje sobie sprawę, że do kaloryfera go nie przykuje i nie zmusze do kochania mnie. Ale nie jestem dzieckiem, a to dzieci się obrażaja i mówią: nie lubię Cie! gdy ktoś zrobi im krzywdę. Razem z mężem skladaismy sobie i przed bogiem przyrzeczenie, że do końca będziemy razem. Tak jak on nie odszedł, gdy przeżywa kryzys, tak ją się nie poddam i nie zostawie go bo zrobił mi 'przykrosc'.


Nic nie osiągniesz, dopóki będziesz reagować w ten sposób. Ze swej strony nie możesz zrobić nic, żeby zmusić męża do powrotu. Im prędziej to zrozumiesz, tym mniej rozczarowań przeżyjesz. Przychodząc na to forum, upoważniamy piszących do krytyki naszego postępowania. Oczywiście Twoje posty mogą pozostać bez odpowiedzi, jeśli uważasz, że piszący chcą Ci dokopać, a nie pomóc. Bo pomoc ma różne formy. A dobra krytyka jest lepsza niż poklepywanie i potakiwanie. Przepraszam, ale nie masz racji.



Bóg piszemy dużą literą. To jest Bóg.

Anonymous - 2015-12-27, 20:28

LubięMielone napisał/a:
To jest forum katolickie, potrzebuje pomocy i wsparcia dobrym słowem jak męża przywrócić na łono rodziny, odnowić w nim naszą miłość i uratować małżeństwo.

To forum, przynajmniej na początku, w najtrudniejszym dla mnie momencie, bardzo mi pomogło, poznałem wiele osób w podobnej sytuacji,zarówno panów jak i panie, zarówno wirtualnie , jak również na żywo.To była wielka pomoc, zawsze o tym będę pamiętał...dlatego to forum jest tak ważne, istnieje bodajże tylko w Polsce. Później , już po rozwodzie cywilnym, z bólem serca musiałem zmienić swój status, uczyniłem to jednak wyłącznie na forum Sycharu, w życiu "cywilnym", jest bez zmian, zresztą ja z sądu nic nie dostałem, i o nic nie zamierzam się starać.Ślub cywilny w zasadzie nic mi nie daje. Ślub kościelny czyli sakramentalny jest najważniejszy, piszę to szczególnie w kontekście
dzisiejszej niedzieli, dzisiejszego Święta, Świętej Rodziny. Bardzo ważny jest list Episkopatu, wysłuchuję go już po raz piąty, mam włączony podgląd internetowego przekazu ze swojej parafii, w tej chwili jest już ostatnia msza św., zacząłem o 10.00.
Na żywo bylem dzisiaj w innej parafii, przy cmentarzu, pojechaliśmy tam wspólnie, tzn.ja i moja żona na cmentarz, mamy tam kilka rodzinnych grobów. O 16.00 była msza św., nieoczekiwanie dla nas na mszy tej było odnowienie ślubów małżeńskich, na początku ucieszyłem się, ale później dobił mnie smutek i żal. Ksiądz po kazaniu, prosił pary małżonków o podanie sobie prawych dłoni, niestety moja żona odtrąciła moją rękę, nie odmówiła także przyrzeczeń, zrobiłem to sam jednostronnie. Było mi b.smutno, tym bardziej po takim pojednawczym,zmuszającym do refleksji i przebaczenia liście Episkopatu. Tym bardziej ,że na tej mszy św. zarówno ja, jak i moją żona przyjęliśmy Ciało Jezusa pod postacią chleba. Tym bardziej,że jutro wspólnie jedziemy na 3 dniowy wypoczynek do SPA.
Dlatego nie ma prostych rozwiązań, jest to b.długofalowy proces, który nie wiadomo czy zakończy się sukcesem.Pozdrawiam Sycharki!

Anonymous - 2015-12-27, 21:17

LubięMielone napisał/a:
Ale nie jestem dzieckiem, a to dzieci się obrażaja i mówią: nie lubię Cie!

Czyżby? A jak zareagowałaś na słowa Kenyi?

Anonymous - 2015-12-27, 22:09

LM,
coś jest na rzeczy skoro Twoja reakcja jest aż tak gwałtowna.

LubięMielone napisał/a:
Tak jak on nie odszedł, gdy przeżywa kryzys,
tak ją się nie poddam i nie zostawie go bo zrobił mi 'przykrosc'


Ani ja ani nikt inny, nie sugerował że masz męża porzucić lub małżeństwa nie ratować, wręcz przeciwnie.

To wprost zdumiewające, że Ty taką treść wyczytałaś z mojego postu, jednocześnie nie rozumiejąc lub intencjonalnie nie przyjmując do wiadomości treści którą usiłowałam, niestety z niepowodzeniem Tobie przekazać.

LubięMielone napisał/a:
Nie uważam żebym była naiwna próbując mimo braku miłości że strony męża odbudować nasze małżeństwo


I ja też o naiwności nic nie pisałam.

Odniosłaś się do tego czego nie pisałam, lecz nie odniosłaś się do tego o czym faktycznie pisałam i na co chciałam zwrócić Ci uwagę.
Gwałtowna reakcja przykrywa Twój unik który chcesz zatuszować.

Przyczyna jest taka, że wciąż nie jesteś gotowa (strach) na rozpoznanie prawdziwych przyczyn waszego kryzysu.

To w jaki sposób reagujesz, wskazuje na dość poważne problemy z komunikacją, być może one w jakiejś części są przyczyną nieporozumień w Twojej rodzinie.

Oczywiście jeśli sobie nie życzysz nie będę już więcej pisać w Twoim wątku.

btw. ja w przeciwieństwie do Ciebie nie czuję się urażona, nic a nic. :-)

Anonymous - 2015-12-29, 11:25

pisałam Wam wczoraj odpowiedź, ale zadzwoniła przyjaciółka jeszcze z zerówki. ostatnio mało miałyśmy kontaktu, nie mieszkamy już tak blisko siebie. rozmawiałyśmy o naszych rodzinach, dodała mi otuchy. ona jest osobą głęboko wierzącą, jej mąż ateistą. opowiadała mi jak jej mąż wypowiada się o jej wierze, o kościele, o tym że ona się modli. a ona go kocha i modli się za niego. uczestniczy w Częstochowie w czuwaniach odnowy Ducha Świętego i zaproponowała mi, albo mi i mężowi, że pojedziemy tam razem. i ona nie bagatelizuje wpływu złego ducha ani na mojego ani na swojego męża. i proszę nie piszcie mi, że znalazłam sobie osobę, która mi przytakuje, że opętanie to jest poważna sprawa, że dla mojego męża to łatwa wymówka, żeby się wymigać o jakichkolwiek tłumaczeń. modliłam się o pomoc, o radę i w taki sposób ją otrzymałam (wsparcie kogoś kto doświadcza faktycznego wpływu złego ducha).

szczerze to byłam na Was zła, że ciągle mi tą zdradę wyciągacie (ktoś się dołącza do wątku i piszę o zdradzie, ale nie daje rad, nie pomaga). rozumiecie o co mi chodzi? krytyka jest dobra owszem, gdy jest konstruktywna.
więc pytam kolejny raz co Wy byście zrobili, gdybyście znaleźli się w takiej sytuacji? w sytuacji gdy małżonek Was zdradza, chce od Was odejść, a wy chcecie walczyć?

przyjaciółka mówiła mi, że modli się do Ducha Świętego o udzielenie łaski miłości i rad, bierze udział w tych odnowach w duchu św. w Częstochowie, nie daje się sprowokować do kłótni o wiarę, ale trwa przy swoich poglądach, że modli się do krwi Chrystusa, zawierza jej każdy swój dzień. i to jej pomaga. bo wierzy i kocha. i zaznaczam ona uważa męża narażonego na wpływ złego ducha, nie uważa że jej męża opętało tak, że zaraz zacznie go wykręcać. opowiadała, że jak szli przed ślubem podpisać dokumenty w kancelarii to mąż ledwo doszedł, mówił, że wszystko śmierdzi, ksiądz jest głupi a potem tego nie pamiętał. potrafi wyrzucać bluźnierstwa i ich potem nie pamiętać.

mój mąż natomiast nie jest sobą, zmienił się w stosunku do mnie, miewa bóle kręgosłupa, których niczym się wyleczyć nie da - bo badania ok, żadnej choroby nie ma, a on czasami nie może wstać z łóżka. zrobił się wulgarny, wybucha z byle powodu, z drugiej strony nie dba o siebie, pali, imprezuje, nie zastanawia się czy wróciłam do domu. uważam, że zło uderza w nas w taki sposób aby nas najbardziej zabolało. u mojej przyjaciółki to jest wiara, u mnie i mojego męża miłość do mnie. i przyjaciółka dodaje swojemu mężowi do jedzenia sól egzorcyzmowaną, i robi to w pełni świadomie, to jest kaprys.
ja nie jestem głęboko wierząca i nie wiem czy to ten kryzys to spowodował czy to spadło na mnie w tym samym akurat momencie, ale ja odczuwam silne działanie dobra i zła wokół mnie właśnie teraz.

wczoraj zaczęłam nowennę pompejańską. strasznie rozbolała mnie głowa, było mi zimno. mąż wyszedł na basen, ale wrócił po 15 minutach. powiedział, że zapomniał że się umówili a on nie chciał iść sam. ja to odebrałam jako znak - mam iść w stronę wiary, mój mąż do mnie wróci. modlę się do Ducha Świętego o radę i pomoc w ukazaniu mi prawdy tej sytuacji i już bardziej chyba prawdą po oczach nie mogłam dostać. zaczęłam odmawiać różaniec w intencji mojego małżeństwa, w intencji powrotu mojego męża do mnie. mąż wrócił do domu tego wieczoru.

Anonymous - 2015-12-29, 11:53

miało być - to nie jest jej kaprys, pobłażliwe potraktowanie sprawy. skoro traktujemy dobro poważnie, traktujmy też i zło poważnie.
Anonymous - 2015-12-29, 12:06

LM

Chyba nikt z nas wierzących, nie powie Ci, że nie ma sfery duchowej. A ta sfera podzielona jest na część dobrą i część złą. Ta część dobra, to aniołowie i święci, a część zła to: :evil:
Nikt z nas nie lekceważy znaczenia złego z naszym życiu. Chcieliśmy tylko ewentualnie (ja tak to odebrałem) pokazać Ci, że nie tylko wszystko zależy od złego. On jest jak lew ryczący, krążący, żeby nas pożreć. Ale jest też jak pies na łańcuchu. Jak do niego za blisko nie podejdziemy, to nas nie ugryzie. Człowiek ma wolna wolę. I jest to ta część naszego życia, za którą ponosimy odpowiedzialność. Wielu stara się zrzucić odpowiedzialność z siebie na złego. Tylko to chcieliśmy Tobie pokazać, że nawet w przypadku opętania, kiedyś była pierwsza decyzja, która naszą wolną wolę skierowała w stronę złego i oddała mu część swojej wolności i zdolności podejmowania decyzji. Ale to można odwrócić.

Ja w ten sposób zło i dobro traktuję poważnie.

Anonymous - 2015-12-29, 12:19

Jacek-sychar, konkretnie i na temat. Ja dokładnie w ten sposób do tego podchodzę i nie neguję, że mąż wpuścił do swojego życia złego. Każdy z nas obdarzony wolną wolą sam podejmuje decyzje. Zdaję sobie z tego sprawę.

Ale ponieważ go kocham, staram się mu pomóc na tyle na ile starczy mi sił i wiary, i może dzięki temu uda mi się uratować nasze małżeństwo. Dlatego odchodząc już od przyczyn, chciałam usłyszeć o narzędziach jak inni radzą sobie w takich sytuacjach.

Anonymous - 2015-12-29, 12:36

LM

Wiem, że wiele osób na naszym forum oczekuje prostych przepisów: zrób tak i tak i wszystko się pięknie wyprostuje.
No i właśnie z tym jest problem. My jesteśmy raczej lepszymi specjalistami od diagnozowania, że coś jest już złe, niż specjalistami od prostowania tego zła. :-/

Nie będę pisał o innych, więc napiszę krótko o sobie. Ja walczyłem o swoje małżeństwo pół roku. Było to pół roku upokorzeń ze strony żony. Lekceważenia mnie, lekceważenia dzieci, skrajnego egoizmu żony (teraz JA), wyzwisk i tym podobnych rzeczy. Po pół roku, gdy dowiedziałem się, że wynajęła z kowalskim garsonierę, żeby w niej spotykać się nocami, uznałem,że dość tego i się odsunąłem. Nie można walczyć w nieskończoność, gdy druga strona nie chce ratować małżeństwa. Dałem żonie wolną drogę. Było to pięć lat temu. Nic się od tej pory nie zmieniło. Żona ciągle jest kochanką na godziny swojego kowalskiego i nie widzi w tym nic zdrożnego. Dzieci istnieją dla niej tylko wtedy, gdy kowalski jej nie potrzebuje. Co by w tej sytuacji dała moja dalsza walka? Nic. Moja żona też zachowuje się jak opętana. Ale to był jej wybór. Ja robię tylko to, na co mnie stać, czyli modlę się za nią i dzieci. Jestem też dla dzieci ojcem, jeżeli mnie one o to poproszą (wszystkie są już pełnoletnie).

Rozumiem jednak, że oczekujesz jakieś rady. odwołam się tutaj do naszej broszury, tutaj:
http://www.broszura.sychar.org/
Na stronie 13 jest taki tekst:
Cytat:
Panie – powiedziałem –
Jeśli kto ma żonę, która wierzy wPana,
Iprzekonał się, że ona popełnia cudzołóstwo,
Czy grzeszy mąż, jeśli dalej znią żyje razem?”
„Tak długo, póki nie wie – odpowiedział –
nie grzeszy.
Jeśli się jednak mąż dowie ojej grzechu,
Aniewiasta nie pokutuje,
Ale trwa wswym porubstwie,
Imąż dalej znią żyje razem,
Staje się współwinny jej grzechu,
Ibierze udział wjej cudzołóstwie”.
„Jakżeż tedy, opanie – pytałem – mapostąpić
mąż,
Jeśli żona trwa wswej namiętności?”
„Niechże ją oddali – odrzekł
Amąż niech żyje samotnie,
Jeśli zaś oddali swą żonę ipojmie inną,
Tedy ion cudzołoży”.


Myślę, że może to będzie dla Ciebie jakąś wskazówką. Niestety, ten tekst dalej się jeszcze ciągnie na stronie 14. Przeczytaj dokładnie! :-P

Anonymous - 2015-12-29, 12:38

Powiem Ci LM co mi pomogło w mojej trudnej sytuacji.
Wyżalenie się tu na forum, wysłuchanie często trudnych i sprzecznych z oczekiwaniami rad, przyjęcie ich po wielu przemyśleniach i przemodleniach.

wysłuchanie rekolekcji oraz poczytanie kilku ksiażek tu polecanych.

potem wielkie zastanowienie się i zmiana w sposobie postrzegania męża i naszego małżeństwa. Dostrzeganie rzeczy małych a ważnych. Szacunek i docenienie. Moja zmiana spowodowała też zmianę w zachowaniu męża.
Wsłuchiwanie się w to co mówi mąż dosłownie, ale też w to co mówi między wierszami.

A nede wszystko Miłość:) i omadlanie trudnych spraw.

Anonymous - 2015-12-29, 13:08

Jacek - monis dziękuję. Ja się będę modliła bo nic mi nie pozostało. Monis dajesz nadzieję :) Jacku, Ty też dajesz nadzieję - podzieliłeś się swoja historią i mimo, że kryzys nie został zażegnany, jesteś przykładem, że mamy siłę żyć nawet gdy wydaje nam się to niemożliwe. Będę się za Was modliła.
Czytałam broszurę wcześniej i się nad tym zastanawiam. Ja nie mam dowodów, mąż nie nocuje poza domem, nie odbiera telefonów, nie pisze smsów. Ale konto na fb zablokował i zawsze pamięta, żeby się wylogować. Nie ma też dziwnych przelewów - mam dostęp do konta prywatnego wspólnego i do jego firmowych.

Z drugiej strony, w pracy jedna z pracownic została jego asystentką - on ją uczy, ona wykonuje po części jego obowiązki. Widzę sposób w jaki odnosi się do niej, a w jaki do mnie. Ona jest w jego wieku, o 2 lata młodsza od niego w sumie, ma męża i dwójkę dzieci. Jej małżeństwo jest jakieś dziwne, bo jej mąż jest w niej zakochany, a ona ostatnio mi powiedziała, że dla niej to teraz nie liczy się starsza córka (14 lat), tylko wyczekany synek (niecałe 3 latka). a mąż ją denerwuje tym, że się ciągle chce przytulać, że ciągle chce czułości, że ją dotyka (co ja bym za to dała!:) dla niej nikt poza synem się nie liczy. to wydało mi się niepokojące, ale nie drążyłam tematu. wątpię, żeby mąż mnie z nią zdradził fizycznie, ale może myśli o niej.
Ktoś już to napisał, najciemniej pod latarnią.

A teraz to będę myślała, że z każdą mnie zdradza.

Anonymous - 2015-12-29, 13:10

monis napisał/a:


wysłuchanie rekolekcji oraz poczytanie kilku ksiażek tu polecanych.



Jesteś w stanie polecić konkretne rekolekcje?

Z książek to myślę, że zaopatrzę się w:

http://www.tolle.pl/pozycja/jak-ocalic-malzenstwo
http://www.tolle.pl/pozycja/malzenstwo-na-krawedzi
http://www.tolle.pl/pozyc...je-stanowczosci

o tych może mówiłaś?



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group