To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - kryzys spowodowany działaniem złego i może opętaniem

Anonymous - 2015-12-21, 10:14
Temat postu: kryzys spowodowany działaniem złego i może opętaniem
Witam wszystkich, postanowiłam opisać moją obecną sytuację i prosić o wsparcie i modlitwę.

Forum sychar.org podczytuję od dłuższego czasu, ale dopiero teraz postanowiłam się zarejestrować i czynnie włączyć. Przyznam, że dojrzałam do tego, żeby podzielić się z Wami moją historią.

Mojego przyszłego męża Tomka poznałam, gdy miałam 15 lat, on miał wtedy 24. Ja szłam do liceum, on skończył studia. Ale wtedy nie utrzymywaliśmy kontaktu, przyjaźnił się z moim bratem. Nasza znajomość odżyła, gdy ja byłam już na studiach, miałam 22 lata. Dzieliło nas 300 km, więc rozmawialiśmy przez internet, tel. Po 2 miesiącach przyjechałam do niego i od tego momentu jesteśmy razem. To było 7 lat temu. Po roku zamieszkaliśmy razem - ja przeniosłam się na ostatnim roku na studia zaoczne i przeprowadziłam do niego. Razem pracujemy od tego momentu. Po 4 latach wzięliśmy ślub.

Byliśmy szczęśliwi i szaleńczo w sobie zakochani. Zdarzały się gorsze dni, ale one nas tylko umacniały. Przeżyliśmy śmierć mojego brata, zerwanie kontaktu przez moją mamę z nami (już znowu się pogodziliśmy), moją depresję z tego powodu.
2015 r. miał być rokiem zmian - planowaliśmy zakup mieszkania i chcieliśmy mieć dziecko. Ja jak to ja, chciałam mieć to pod kontrolą. Już kilka miesięcy wcześniej zaczęłam bardziej dbać o siebie, brałam suplementy, sprawy zdrowotne też już miałam w porządku - lekarz mówił, tylko działać. Prosiłam męża tylko o to, żeby na ten czas ograniczył palenie i alkohol. Nie pije dużo, ale jednak. Popala na imprezach przy alkoholu. Korzystam z komputera cyklu, mierzę temp. W dzień ojca 23.06 urządzenie pokazało, że najprawdopodobniej jestem w ciąży. Byliśmy szczęśliwi. Wyjechaliśmy na kilka dni nad morze. Mąż miał dużo pracy, ja się czułam coraz gorzej, okres się spóźniał, ale czułam, że coś jest nie tak - za szybko na tak złe samopoczucie. Poszłam do lekarza, okazało się, że mam boreliozę, pojawił się okres. Nie wiem czy byłam w ciąży, czy nie. Wiedziałam, że najpierw muszę się zająć boreliozą, dopiero potem dziecko, bo słyszałam sprzeczne opinie. Ale psychicznie bardzo źle się czułam, jak puste naczynie. I w tym momencie Tomek zaczął się zmieniać. Zrobił się mniej czuły, mniej mnie dotykał, nie chciał bliskości, a jak się zdarzały takie chwile to był porywczy, nerwowy, sprawiał mi ból. W końcu w kłótni powiedział mi, że nie chce mieć teraz dzieci, nie chce mieć ze mną dzieci, bo źle zachowuję się względem jego rodziny, że za rzadko się z nimi spotykamy, że nasze dziecko będzie odludkiem, że w łóżku też do siebie nie pasujemy i że chce podpisania rozdzielności majątkowej. Wyszłam z płaczem z pracy, potem mnie przepraszał, że powiedział mi to w pracy. Próbowaliśmy rozmawiać, powiedziałam, że jak mu tak zależy to podpiszę tę rozdzielność, a resztę zmienimy razem, bo go kocham.

Dla mnie to był szok, to fizycznie był mój mąż, ale w środku go nie poznawałam. To spojrzenie. Nie zachowywał się i nie mówił jak mój mąż. I dopiero niedawno dotarłam do tego czym to jest spowodowane. Bo sam mi mówi, że on tego nie rozumie czemu się tak zachowuje, czemu tak mnie traktuje. Oczywiście powiedział mi, że mnie nie kocha i bardzo się pilnuje, żeby nie powiedzieć mi czegoś miłego, czułego. Pilnuje się też w łóżku, zabezpiecza się. Co co dla mnie ważne - nie chce trzymać mnie za rękę, jakby sprawiało mu to fizyczny ból, od momentu gdy zaczął się te kryzys zrobił to dwa razy, na moją prośbę. Gdy ja go łapię za dłoń on nie odwzajemnia uścisku, zabiera ją. A gdy zwracam na to uwagę, to mówi, że wcale nie. Ale też zaczął już palić codziennie, nie upija się, ale 2 razy w tygodniu wyjście do baru z kolegami musi być zaliczone. W domu nie pomaga, ale wcześniej tez jakoś się do tego nie garnął z własnej woli :) rozdzielność majątkową podpisaliśmy pod koniec października - trochę go to chyba uspokoiło. Mi to uwłacza jako żonie, jak też jego słowa, że on zarabia więcej, więc woli mieć rozdzielność, a samochód kupiony w czasie trwania wspólności i tak uważa za swój, bo to on płaci za niego raty. Zaczynał w małym pokoiku na zapleczu biura swojej mamy, dziś ma dwie firmy, nieruchomości, 8 pracowników i zajmuje się praktycznie tylko zarządzaniem i własny gabinet z wielkim biurkiem. Pomagałam mu w rozwijaniu. W międzyczasie, przeszliśmy już rozmowę o zamieszkaniu osobno, o tym, że będzie opłacał mi mieszkanie, że weźmie winę za rozpad naszego małżeństwa, że się rozwiedziemy. Że on chce żebym była szczęśliwa i że sam też chce być szczęśliwy, że nie wyklucza, że z kimś sobie ułoży życie i tego samego chce dla mnie. Że będzie mi pomagał. Zapytany czy kogoś ma, powiedział, że nie, ale nie odpowiedział od razu, zrobił dłuższą przerwę, nie patrzył mi w oczy. Ciągle mnie przeprasza gdy płaczę, wtedy dostaję trochę czułości, przytula mnie, całuje. Powtarza, że życie mi zmarnuje, że chce spróbować być ze mną. Ale wiecie, ja nie widzę starania. Jesteśmy obok siebie, on się zachowuje tak jak się zachowywał, ja się staram uśmiechać i trzymać nas razem. Wszystkie te sprawy, które mi wytknął poprawiłam. On mówi, że widzi, ze się staram, ale ciągle to nie to. Ale czasami nie mam już siły i powiem coś złośliwego. A ostatnio nawet mąż mi powiedział, niby żart to był, że mnie uderzy (poczuł się dotknięty moimi słowami, gdy zwróciłam mu uwagę, że przecież zarządzanie ludźmi to też praca - a on to dokładnie ostatnio robi). Ja przeprosiłam za swoje słowa, on nie - uważa, że nie powiedział nic złego i skomentował, że jeżeli nie będę go obrażała, to on nie będzie mi mówił takich rzeczy). Zmroziło mnie to, Tomek zawsze wiedział, że takie sprawy traktuję poważnie i że to nie jest żaden żart dla mnie i nigdy tak tego nie odbiorę. Więc tak, boję się. Bo nie poznaję tego człowieka.

I wiem, że nie ma przypadków, szukałam pomocy i znalazłam nowennę pompejańską i świadectwa ludzi. Zaczęłam czytać o furtkach złego, jak wpuszczamy go do swojego życia. I wydaje mi się, że mój mąż jest opętany - dlatego go nie poznaję, a on się tak zachowuje. To nie jest tak jak na filmach, nie lata pod sufitem a głowa nie kręci mu się dookoła, ale jego zachowanie jest do niego niepodobne. Pali, pije, często przeklina, jest w nim dużo nienawiści do świata, do ludzi, do mnie. Po świętach zaczynam w intencji uzdrowienia naszego małżeństwa odmawiać nowennę pompejańską i już odczuwam skutki złego w moim życiu. Im bardziej się tym interesuję, tym więcej spotykam przeszkód na mojej drodze. I boję się, że nie wytrwam, proszę Was o wsparcie. Tak to widzę, bo po ludzku nie widzę innego wytłumaczenia jego zachowania.

Anonymous - 2015-12-21, 10:23

Witaj, LM na forum :-)
Rozgość się u nas, choć z tego co piszesz, to już znasz to miejsce dość dobrze. Czy jesteście małżeństwem sakramentalnym?

Anonymous - 2015-12-21, 11:12

Tak, jesteśmy małżeństwem sakramentalnym.
Anonymous - 2015-12-21, 11:20

LubięMielone, chciałoby się na kogoś, na coś zwalić kryzys małżeński.

Czy mąż miał kontakt z czymś okultystycznym, otworzył się na działanie złego? Nie mówię tu o jednorazowym pójściu do wrózki....

Skąd takie wnioski o opętaniu??

Anonymous - 2015-12-21, 11:27

Też miałam wrażenie,że mój mąż jest opętany,bo raz był miły i dobry,a raz to jakby diabeł w niego wstąpił,a zwłaszcza,gdy modliłam się na różańcu w dniu śmierci naszego papieża. Wtedy zrobił w domu piekło.
Anonymous - 2015-12-21, 11:35

a ja myślę, że to opętanie - kobietą w tle jego oficjalnego życia
Anonymous - 2015-12-21, 11:35

Wiem jak to brzmi i ja na nikogo nie chcę zwalać winy za kryzys małżeński. Odpowiedzialni jesteśmy za to my, moje krytykanctwo, matkowanie zamiast żonowania, za szacunek do teściowej i rodziny męża a nie wielką miłość jakiej Tomek oczekuje nie będę przepraszać, bo nie uważam, że zrobiłam tutaj cokolwiek nie tak. Inną sprawą jest to, że pozwoliłam na różne zachowania, na odejście od Boga, na lenistwo, na brak szacunku dla mojej mamy. Powinnam była o pewne sprawy dbać od początku i tutaj widzę swoją winę. Powinnam być bardziej wymagająca a nie ustępliwa.

Wróżki i czarów nie było, ale jest niezgoda na uczestniczenie w mszy świętej, oglądanie pornografii (też w tym uczestniczyłam) - gdy w końcu powiedziałam dość, gorsze zachowanie w stosunku do mnie. Jakbym w sypialni była nikim. Nie ma tu szacunku do mnie. Święta najchętniej spędzałby przy stole obżerając się. A ostatnio zafascynowanie programem na youtubie: "zdupy" nie wiem czy wiecie co to jest, straszny program - wulgaryzmy, przyrównywanie wszystkiego do seksu.

Anonymous - 2015-12-21, 11:48

Na pewno jest wpływ samotnych kolegów, którzy nie mają rodzin i zobowiązań, mogą się bawić wieczorami i w weekendy - stąd alkohol najlepszą formą rozrywki w każdy wtorek od 18 do 24 lub 1 w nocy. A potem w weekendy, czasami tylko w piątki, a czasami też i w soboty - potem niedziele na kanapie przed tv.

Mąż zbliża się do 40tki, więc myślałam, że może to kryzys wieku średniego + lekka depresja związana z pracą, za którą mu nie zapłacono. Ale pewnie to wszystko razem się przyczyniło do takiej sytuacji.
Ja fizycznie czuję wokół siebie więcej zła niż dotychczas.
Mąż może nie jest opętany, ale otwiera się na zło.

Anonymous - 2015-12-21, 11:51

Jest prosty sposób, żeby Twoje domysły zweryfikować: spotkanie z księdzem - egzorcystą. I piszę zupełnie poważnie.
Anonymous - 2015-12-21, 11:55

LubięMielone napisał/a:
Zaczęłam czytać o furtkach złego, jak wpuszczamy go do swojego życia. I wydaje mi się, że mój mąż jest opętany - dlatego go nie poznaję, a on się tak zachowuje.


Może lepiej sprawdzić czy ten rzekomy "diabeł"
nie ma blond włosów i długich nóg i nie jest koleżanką z pracy?

Anonymous - 2015-12-21, 11:57

katalotka72, podejrzewam, że może być zafascynowany inną kobietą. wieczorami wychodzi na dłuższy czas, na basem, do sauny, do kolegów, na masaż. nie sprawdzam go, ale kobiety czują takie rzeczy.

właśnie o tą kobietę zapytałam, gdy pytałam czy jest ktoś inny i to zawieszenie przy odpowiedzi. znam ją, to masażystka. też do niej chodzę. wydaje mi się, że to tylko ze strony mojego męża zafascynowanie, może się w niej podkochiwać.

Anonymous - 2015-12-21, 11:59

hiacynta, rozważam takie spotkanie.
Anonymous - 2015-12-21, 12:19

Opętanie to poważna sprawa. Wpływ złego ducha też i to pewnie jest ten przypadek. Nie wiem, ale tak mi się wydaje. Bo jak już człowiek otworzy się na zło, to potem jest związany i nie za bardzo ma siły i chęci się z tego wyzwalać. Niestety grzech wiąże z :evil: bardzo mocno.
Anonymous - 2015-12-21, 12:22

grzegorz_ napisał/a:
LubięMielone napisał/a:
Zaczęłam czytać o furtkach złego, jak wpuszczamy go do swojego życia. I wydaje mi się, że mój mąż jest opętany - dlatego go nie poznaję, a on się tak zachowuje.


Może lepiej sprawdzić czy ten rzekomy "diabeł"
nie ma blond włosów i długich nóg i nie jest koleżanką z pracy?


A zło ma zawsze przyjemną formę. Jakoś musi ludzi do siebie przyciągnąć, bo gdyby pokazało prawdziwą twarz, albo raczej mordę, to nikt by za nim nie poszedł :-P



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group