To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - dziecko z niesakramentalnego związku

Anonymous - 2015-12-22, 10:28

lustro napisał/a:
ale mówienie - tak, masz mądre dzieci, bo wolały mieszkać z Twoim mężem...jest nazywaniem spraw po imieniu czy zwykłym wbiciem szpili?


OK, dałem plamę.
Nie chciałem wbijać szpili, tylko widocznie nie wyczułem chwili.
Jeszcze raz przepraszam. Nie tak to miało zabrzmieć.

Anonymous - 2015-12-22, 10:55

Jacku

zawsze wiedziałam, że jesteś Wielki
szacun :-D

Anonymous - 2015-12-22, 13:42

Cytat:
Joanno

Masz trudną sytuację. Ale akurat w Twoim przypadku Bóg, los czy co tam wpisz - okazał się bardzo sprawiedliwy.
Zabrałaś ojca dziecku, męża żonie.
Zostałaś sama ze swoimi konsekwencjami. Z dziećmi z małżeństwa i ich ranami do wyleczenia, z samotnym wychowaniem pozamałżeńskiego dziecka.


Tutaj nie zgodzę się z takim stwierdzeniem, nikomu nikogo nie zabierałam. To była jego decyzja, czy świadoma? to dojrzały człowiek. A zostałam sama, bo zdradziłam i odeszłam od rodziny. I teraz ponoszę konsekwencję tamtej decyzji. Samotność nie jest zła. Czy jestem nieszczęśliwa w bieżącej sytuacji? Nauczyłam się odnajdywać pozytywy - więcej uwagi poświęcam dzieciom, moja uwaga nie rozprasza się np. na partnera. Przygotowuję święta, ostatnio dziewczyny dekorowały ciasteczka, a mała później do mnie: Mamusiu, a ... nauczyła mnie mówić "serio"... Tłumaczymy jej ze starszymi dziećmi dlaczego świętujemy Narodziny Jezusa... I tu ośmielam się twierdzić, że na bieżącym etapie mogę być szczęśliwsza niż ojciec mojej córki.
P.S. Aby odnaleźć spokój i zrozumieć stosunek jego do naszej córki, potrzebowałam podzielić się z kimś odczuciami. Z kimś dla kogo małżeństwo sakramentalne jest ponad zdradę. I przede wszystkim osobami mocno związanymi z Kościołem (bo on też taką osobą jest). Ocenę moich przeszłych decyzji znam i z pokorą przyjmuję, ale w zakresie mojej rodziny.

Edycja: poprawiono cytowanie

Anonymous - 2015-12-22, 16:56

Joanna75 napisał/a:
nikomu nikogo nie zabierałam. To była jego decyzja, czy świadoma? to dojrzały człowiek. A zostałam sama, bo zdradziłam i odeszłam od rodziny.

Jednak, zarówno Ty jak i kowalski nie odchodziliscie w proznie.
Odchodziliscie "do" nie "od".
Odchodziliscie do kogoś, kto obiecywał, dawał nadzieję - przyciągał d siebie.
Kogoś kto miał wpływ na decyzję drugiej strony, poprzez swoją postawę, słowa.
Dlatego zarówno Ty jak tam kowalski macie swoją odpowiedzialność za decyzję drugiej strony.
Jak wspólnicy.

Popatrz, on też zdradził ale nie został sam.
Zawrócił z tej drogi, to była decyzja jego, poparta postawa jego żony.
Też decyzja wspólna.
Miał do kogo wrócić.

Mamy wolna wolę.
Jesteśmy odpowiedzialni za to jak z niej korzystamy.
Jednak nie żyjemy na pustkowiu.
Inne osoby, poprzez swój postawę mają wpływ na nasze postępowanie.
W tym sensie, są wspolodpowiedzialni za nasze wybory.

Dlatego, nie odrzegnuj się od odpowiedzialności za postępowanie kowalskiego w czasie kiedy mieliście romans.

To fajnie, że wszystkie Twoje dzieci są przy Tobie, dają Poczucie radość.
Wesołych Świat. Życzę Ci, by :-o były czasem pojednania, przeżyte w atmosferze radości z Bożego Narodzenia, nie tylko...tradycji.

P.S.
Wyślesz życzenia do męża?

Anonymous - 2015-12-22, 18:52

Cytat:
Odchodziliscie do kogoś, kto obiecywał, dawał nadzieję - przyciągał d siebie.

Kogoś kto miał wpływ na decyzję drugiej strony, poprzez swoją postawę, słowa.

Dlatego zarówno Ty jak tam kowalski macie swoją odpowiedzialność za decyzję drugiej strony.

Jak wspólnicy.

Brak znajomości i stereotypowe podejście do tematu pozwala wysnuwać takie wnioski. Przypadek był bardziej złożony. Mając wiedzę na temat biegu zdarzeń obraz, a także ocena całej sytuacji diametralnie uległyby zmianie.
GregAN napisał/a:
Popatrz, on też zdradził ale nie został sam.

Zawrócił z tej drogi, to była decyzja jego, poparta postawa jego żony.

Też decyzja wspólna.

Miał do kogo wrócić.

Duża tu zasługa postronnych osób. Jego powrót to raczej desperacki strach przed osamotnieniem. Po drodze ode mnie do żony była chęć odzyskania pierwszej kochanki. I zapewne tam nie wyszło lub się wystraszył, bo o wszystkim opowiedziałam jego bliskim.
P.S. nie widzę powodów aby nie składać życzeń mężowi. Zawsze to robimy...
Można nie być ze sobą i się szanować, wspierać. Dla Niego nie stanowi problemu opiekowanie się, czy też składanie mebli mojej córeczki. Co więcej potrafią całować się i przytulać na powitanie.

Anonymous - 2015-12-22, 20:53

Joanna75 napisał/a:
Brak znajomości i stereotypowe podejście do tematu pozwala wysnuwać takie wnioski. Przypadek był bardziej złożony. Mając wiedzę na temat biegu zdarzeń obraz, a także ocena całej sytuacji diametralnie uległyby zmianie

Swój wniosek oparłem na tym co pisałaś - był romans, wspólne zamieszkanie, ciąża, dziecko (może w innej kolejności, tego nie pisałaś) . Czyli wspólnie podejmowane decyzje.
Bez udziału, zgody jednej ze stron nic by z tego nie wyszło. Akceptacja, przyzwolenie to też wpływ na drugą osobę. Tworzenie wizji wspólnej przyszłości, wzajemne "nakrecanie sie" tym bardziej.

Chyba, że było inaczej...jedna osoba decydowała i zmuszają druga.
Sorry za dążenie tematu, nie chce Cie dołować.
Jednak wydaje mi się, że lepiej jest rozliczyć się że sobą do końca szczerze, bez niedomówień przed samym sobą.
Ale to Twoja decyzja, Twoja ocena samej siebie.
Może czegoś nie wiem i mylę się, jak pisałaś.

Pozdrawiam.

Anonymous - 2015-12-22, 23:14

Zgadzam się z GregANem .
Nie można mówić " to była jego decyzja" ,
to on odszedł od żony itd.
Odszedł do kogoś konkretnego , nie ?

Anonymous - 2015-12-23, 09:17

z Waszych wypowiedzi wynika, że jesteśmy współodpowiedzialni za rozpad naszych małżeństw. Co oznacza współwinni. Jego wina jest równa mojej, on też zabrał żonę i matkę dzieciom, a nie jak twierdzi jego matka cała odpowiedzialność za rozpad związków i narodzin dziecka spoczywa na kobiecie.
Czy byłam w pełni świadoma i perfidnie to zrobiłam? Kiedy go poznałam byłam przekonana, że jest wolnym człowiekiem. On był lekarzem mojego umierającego Ojca. Wyjątkowo troszczył się również o mnie. Gdy zabrakło Taty rozsypałam się niczym dziecko i pojawił się ktoś, kto się mną zaopiekował i był dla mnie wsparciem. Dalej potoczyło się...a później była długa, ciężka choroba i ostatecznie śmierć Mamy. Po drodze jeszcze śmierć dwójki dzieci rodzonego rodzeństwa. Dopiero teraz po kilku latach całą rodziną powoli dochodzimy do siebie. W ocenie moich najbliższych, w tym osób należących do wspólnoty kościelnej, jego zachowanie oceniane jest jako wykorzystanie mojej słabości, zagubienia dla osiągniecia własnych korzyści. Dla jego odskoczni od problemów w domu wynikających z kryzysu po wcześniejszej zdradzie. Tylko wszystko poszło zbyt daleko, bo pojawiło się dziecko....

Anonymous - 2015-12-23, 09:34

Joanna75, winę za kryzys ponoszą oboje małżonkowie. Ale jak z tym kryzysem sobie radzą to już indywidualna sprawa....
Anonymous - 2015-12-23, 09:38

Joanna75 napisał/a:
z Waszych wypowiedzi wynika, że jesteśmy współodpowiedzialni za rozpad naszych małżeństw. Co jak oznacza współwinni. Jego wina jest równa mojej, on też zabrał żonę i matkę dzieciom

tak jak pisałem :
Cytat:
Odchodziliscie do kogoś, kto obiecywał, dawał nadzieję - przyciągał d siebie.
Kogoś kto miał wpływ na decyzję drugiej strony, poprzez swoją postawę, słowa.
Dlatego zarówno Ty jak i kowalski macie swoją odpowiedzialność za decyzję drugiej strony.
Jak wspólnicy.

Joanna75 napisał/a:
A nie jak twierdzi jego matka cała odpowiedzialność za rozpad związków i narodzin dziecka spoczywa na kobiecie

bzdety.
Widocznie matka nie chce dopuścić do siebie myśli, ze jej synalek mógłby być odpowiedzialny sam za siebie, za to co zrobi złego, np skrzywdzić kobietę, swoje dziecko, wziąć odpowiedzialność za jego spłodzenie ( chyba że jest wiatropylny :shock: ).

Może akurat postawa jego matki, jej wychowanie - brak wpojenia odpowiedzialności za woje czyny, wychuchany Piotruś Pan - jest źródłem jego zachowań ?

Anonymous - 2015-12-23, 09:48

GregAN napisał/a:
Może akurat postawa jego matki, jej wychowanie - brak wpojenia odpowiedzialności za woje czyny, wychuchany Piotruś Pan - jest źródłem jego zachowań ?

Prawdopodobnie to sedno całej sytuacji. Tylko mam nadzieję, że wracając do żony już tam zostanie i nie będzie krzywdził więcej innych osób. On podporządkowuje sobie innych.

Anonymous - 2015-12-23, 10:22

Joanno ,
to co napisałaś
to są wszystko niewątpliwie mocne okoliczności łagodzące Twoją współwinę .
Wg. mnie z reguły nie jest tak , że wina 50 / 50 .

A matka tego pana ......... jak to matka ,
z reguły nie jest obiektywna wobec własnych dzieci .
( oczywiście bywają wyjątki )
Ojcowie są zwykle bardziej obiektywni ( mniej kochający jak to matki widzą ) .



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group