To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - dziecko z niesakramentalnego związku

Anonymous - 2015-12-19, 23:12

balwanek1 napisał/a:

gdy ktoś naprawdę nie wie czego chce to zawsze będzie miał te same problemy.
A potem właśnie masz 1 małżeństwo..2 małżeństwo..3 małżeństwo. .i wielokrotność małżeństwa i zawsze cos nie tak
i nie pisze o skrajnościach w związku!!


a co jak zatrzyma sie na 2 małżeństwie? :roll:
to teoria upada...i co teraz?

balwanek1 napisał/a:

jedynie o prostocie: znudzeniu,wypaleniu,niedopasowaniu,róznicach temperamentu itd. itp

duperelach jakie sa przezabawne, a nie właściwymi problemami.
A do tego wielka komedia gdy nagle po 10..15..20..25 latach związku słyszy

nie pasujemy do siebie.

I tu od razu człowiek nie wytrzymuje i pyta

to coś ty do tej pory był/była śpiący rycerz z Giewonty-czy jak


A moze ten, co słyszy po 10...15...20...25... latach małżeństwa (nie związku)
nie pasujemy do siebie
był Śpącymj Rycerzem z Giewontu ?

nie pomyślałes o tym w ten sposób?

Moze własnie dlatego, że latami dla jednych są to tylko przezabawne duperele, to potem lądują na tym forum?

Anonymous - 2015-12-19, 23:24

Ciekawy , złożony wątek .

Ja tu jednak czytam - OSZUKAŁ MNIE .
Dla mnie to jest głównym przesłaniem , bólem autorki .
Gdyby "nie oszukał" byłoby wszystko ok .
Dzieci i pozostałe osoby są tylko bohaterami drugoplanowymi .

A ja tu widzę : bezmyślne współżycie przed ślubem ( tzw. "wpadka" )
potem ciąże jako powód "musu" ślubu
własny romans który nie sprawił mężowi chyba zbutniej radości ?
zafundowanie własnym dzieciom koszmaru rozpadu rodziny
jednocześnie odebranie męża jakiejś innej żonie
odebranie ojca jakiemuś innemu też małemu dziecku

i podobne przewiny ciążą nad tym "partnerem"
którego piszesz w pierwszym poście z dużej litery ?

Moim zdaniem oszukuje cię Joanno WCIĄŻ ktoś znacznie
poteżniejszy niż twój "partner" .
Dopóki nie zrozumiesz WŁASNEJ roli w tym co zaszło ,
dalej będziesz oszukiwana , że jesteś ofiarą .

Wiem , twarde słowa , po ludzku mogę się wczuć w twoje przeżycia , tęsknoty itd.
rozumieć , ........ ale pochwalić już chyba nie .

Anonymous - 2015-12-19, 23:33

balwanek1 napisał/a:


No tak...
ale do tej twojej teorii jest tylko jedno ale.
Zanim ta grupa zaczęła być nieszczęśliwa - to wcześniej była szczęśliwa.
Po czasie przestała.
dlaczego??

Zatem skoro nieszczęśliwa to szuka drugiego, i zazwyczaj tu tez trzeba czasu by znów nie zatrybiło.

Prawda jest inna grzechu :
gdy ktoś naprawdę nie wie czego chce to zawsze będzie miał te same problemy.
A potem właśnie masz 1 małżeństwo..2 małżeństwo..3 małżeństwo. .i wielokrotność małżeństwa i zawsze cos nie tak
i nie pisze o skrajnościach w związku!!

jedynie o prostocie: znudzeniu,wypaleniu,niedopasowaniu,róznicach temperamentu itd. itp

duperelach jakie sa przezabawne, a nie właściwymi problemami.
A do tego wielka komedia gdy nagle po 10..15..20..25 latach związku słyszysz

nie pasujemy do siebie.

I tu od razu człowiek nie wytrzymuje i pyta

to coś ty do tej pory był/była śpiący rycerz z Giewonty-czy jak


Masz rację i ja mam rację :)
Człowiek w 2 związku startuje od nowa i pewnie po 10 czy 20 latach też się znuży, znudzi itp..
ale jak w 1 związku się znudził to miał powiedzmy 40 lat i był w pełni sił.
Gdy w 2 związku przyjdzie znużenie będzie miał 60 lat.
A gdy się ma 60 lat to i hormony już nie buzują a i zdrowie nie to i chęć do zmian zdecydowanie mniejsza.

Anonymous - 2015-12-19, 23:43

Jacek-sychar napisał/a:
grzegorz_ napisał/a:
Powiem nawet więcej, znam pewnie więcej nieszcześliwych osób w małżeństwie niż nieszczęśliwych po rozwodzie.

Współczuję Ci Grzegorzu takiego towarzystwa.
Ja znam szczęśliwych małżonków i nieszczęśliwych rozwodników lub porzuconych.


Jacek
Nie masz mi co współczuć.
Przecież świat nie jest czarno biały.
To,że komuś sie nie układa w małżeństwie nie oznacza że nie może być fajnym, interesujacym kumplem/kumpelą i odwrotnie....osoba szcześliwa w małżeństwie może być nudziarzem skupionym jedynie na dzieciach , domu i problemach typu "fajny obiad ugotowałam".

Anonymous - 2015-12-19, 23:51

Czy jego rodzina zna moje dziecko...TAK. Bywałam na rodzinnych imprezach, i oni bywali też w naszym domu. Byliśmy ze sobą trzy lata, a mieszkaliśmy praktycznie dwa. Natomiast czy wrócił do żony, wiem z jego sms-ów do niej. Zeznań pod przysięgą w sądzie. Chociaż akurat tam w większości kłamał, np. że nigdy nie kupił mi drogich prezentów. A torebka Prady trochę kosztuje :)
Relacje z moimi dziećmi do łatwych nie należą i wiem że chciały abym poświęcała im czas. Może inaczej zobrazuję tą sytuację i sami wyciągnijcie wnioski. Moje dzieci poprosiły mnie abym notarialnie wskazała ich dwoje na prawnych opiekunów w połowie należącej do mnie. obawiają się patrząc na stosunek rodziny ojca mojego dziecka po naszym rozstaniu, że stracą z nią kontakt. Natomiast widzą, że relacje między mną a moim byłym mężem poprawiły się właśnie po rozwodzie.

Anonymous - 2015-12-20, 09:39

lustro napisał/a:
Znam tez od wielu lat dzieci zyjące w pachworkowych rodzinach i uwierz mi, rosną w akceptacji i miłości na dobrych ludzi.
I nie mów mi proszę, że wyniosą złe wzorce...bo skąd ich rodzice wyniesli takie wzorce skoro dziadkowie zyją w zgodnych małżeństwach od dziesięcioleci?
To sa wszystko dośc mocno naciagane teorie wywiedzione ze snutych latami życzeniowych wniosków ... "ku pokrzepieniu serc".

A skoro na tym forum nadal funknkcjonuje jako wzór do nasladowania swiadectwo Ani i Andrzeja, to znaczy, że w takich poskładanych z elementów rodzinach mogą rosąć szczesliwi i wartościowi ludzie.


Lustro i wszyscy uważający, że dzieciom żyjącym w rodzinach pachworkowych i rozbitych żyje się lepiej polecam:
na początek krótki artykuł:
https://portal.abczdrowie.pl/dorosle-dzieci-rozwiedzionych-rodzicow

Znowu krótki artykuł o rolach przyjmowanych przez takie dzieci:
http://www.deon.pl/inteli...h-rodzicow.html

Troche podejścia naukowego:
file:///C:/Users/Tata/Downloads/9.pdf
Szczególnie polecam streszczenie, w którym mamy takie zdanie:
Coraz częściej dostrzega się jednak konieczność poznania długoterminowych konsekwencji rozwodu dla dzieci rozwodników.

No i oczywiście pozycje książkowe, które polecałem tutaj wielokrotnie:
Najpierw dwie książki dostępne za darmo:
ks dr hab. Grzegorz Polok, „Rozwinąć skrzydła” i „W drodze do siebie”
http://www.rozwinacskrzydla.pl/

Oraz chyba najważniejsza pozycja, napisana przez dorosłe dziecko rozwiedzionych (emocjonalnie) rodziców:

Jim Conway, Dorosłe dzieci prawnie lub emocjonalnie rozwiedzionych rodziców. Jak uwolnić się od bolesnej przeszłości. Wydawnictwo Logos, Warszawa 2010
pierwsza część znajduje się tutaj:
http://www.rozwinacskrzyd...%20rodzicow.pdf


Ja rozumiem, że wiele osób wypiera ze swojej świadomości winy, jakie są ich udziałem w stosunku do dzieci. Moja żona twierdziła wręcz, że moja dzieci mają lepiej, bo mają trochę więcej miejsca dla siebie, bo mają dwa mieszkania a nie jedno. Cóż, każde tłumaczenie jest dobre, żeby siebie wybielić i zrzucić z siebie część odpowiedzialności.

I na koniec pytanie: Czy wszystkie dzieci DDRR będą powtarzały błędy swoich rodziców?
Nie, nie wszystkie. Jednak będą jak dzieci DDA (dorosłe dzieci alkoholików) czy DDD (dorosłe dzieci z rodzin dysfunkcyjnych). One już poruszają się w pewnych utartych koleinach i jak nie podejmą zdecydowanych działań, to zostaną w tych koleinach. Tylko praca nad sobą pozwoli im wyjść z tych kolein.

A teraz trochę statystyki:
za: http://www.csopoid.pl/statystyka_rozwodow.html
63% - nieletnich samobójców pochodzi z domów bez ojca.
90% - wszystkich bezdomnych dzieci i dzieci uciekających z domów to dzieci wychowywane bez ojca.
71% - uczniów rezygnujących z nauki na poziomie szkoły średniej pochodzi z domów bez ojca.
85% - dzieci wykazujących zaburzenia zachowania to dzieci wychowywane bez ojca.
70% - młodzieży w państwowych placówkach opiekuńczych pochodzi z domów bez ojca.
85% - gwałcicieli motywowanych chęcią rozładowania złości wychowało się bez ojca.
75% - dzieci w wieku dojrzewania w ośrodkach odwykowych wychowywało się bez ojca.
85% - młodych przestępców w więzieniach pochodzi z rodzin bez ojca.
80% - nastolatków w szpitalach psychiatrycznych pochodzi z rozbitych rodzin.

A to jest najciekawsze:
Dzieci wychowywane przez ojców, którym przyznano wyłączną opiekę, notują lepsze wyniki pod względem edukacyjnym i przystosowania społecznego w porównaniu z dziećmi pod opieką matek.

Czy ktoś ma jeszcze argumenty za tym, że porzucenie dziecka będzie dla niego traumą? Ale proszę o argumenty rzeczowe a nie własne odczucia czy może jakieś lewacko-feministyczne dywagacje.

Anonymous - 2015-12-20, 09:52

a oto moje argumenty:

pracuje m.in. z młodzieżą w wieku ponadgimnazjalnym, coraz więcej jest przypadków rozbitych rodzin. Dzieci stawiane są przez swoich rodziców w czasem naprawdę kuriozalnych sytuacjach: np. matka bądź ojciec mają kolejnego partnera/rkę i za każdym razem próbuje się wmówić tym dzieciom , że jest fajnie i ok.
Nie znam przypadku, aby takie sytuacje pozostały bez szkody na psychice dziecka.
Nawet jeśli próbują dostosować się do sytuacji w domu (jakie mają wyjście?), to odbija sie to na emocjach w szkole, wśród rówieśników. Jesli dziecko stwarza problemy emocjonalne bądź w nauce, lub daje sygnały, że coś złego dzieje się z jego równowagą emocjonalną- to wówczas najpierw szkoła ustala, jaka jest sytuacja rodzinna dziecka. Najczęściej jest tak, że w domu jest jakiś nieład.

To są fakty.

Tak jak napisałeś Jacku- nie wiemy też do końca, jakie skutki długofalowe mają takie sytuacje rodzin pachtworkowych na psychike dzieci, bo zjawisko to jest dość nowe, a skutki dopiero się pojawają.

Anonymous - 2015-12-20, 10:08

lustro napisał/a:

Każdy widzi po czymś...ja też widzę po swoich dzieciach :->
Moje dzieci dogadały się ze mną - te dorosłe, bo te młodsze nie dogadywały się, bo nigdy nie były niedogadane ze mną.
Oczywiście, moge poczekac jeszcze 10-20-30 lat...bo a nuż wyjdzie coś, co opisują "specjaliści".
Na razie minęło już blisko 4 lata i nic nie "wychodzi".


A co ma wyjść, jeśli jesteś Lustro ze swoim mężem sakramentalnym?
Na Twoje dobre dogadanie się z dziećmi mogło mieć bardzo duży wpływ to, że wróciłaś do domu, do męża i że odbudowaliście razem rodzinę.
Dziecko, nawet dorosłe i wiele lat po rozwodzie, często nosi w sobie marzenie, aby rodzice byli razem. U Was to marzenie się spełniło. Tworzycie, jak często podkreślasz, dobrą szczęśliwą rodzinę i to sakramentalną. Dla Twoich dzieci to ideał.
Więc nie jesteś dobrym przykładem na to, że w patchworku dzieci są szczęśliwe.
A raczej na to, że kiedy Ty Boga postawiłaś na pierwszym miejscu, to i Ty i Twój mąż i Wasze dzieci jesteście szczęśliwi. :-D


Nie swoje biologiczne dzieci traktuje się inaczej, niż swoje. I nie ma siły na to. Mój mąż kochał i pewnie nadal kocha mojego syna. Ale zawsze traktował inaczej syna, a inaczej swoją biologiczną córkę. I nadal tak jest, mimo że syn spotyka się z nim, a córka nie.
I to jest głównym problemem w rodzinach patchworkowych (moje, twoje, nasze dzieci).
Twoje dzieci przeżyły traumę: oszustwa i kłamstw Twoich wynikających z romansu, porzucenia rodziny, życia z nie-tatą. Ale Ty, ogromnym Twoim i męża trudem, naprawiłaś to, wyleczyłaś, a raczej leczysz rany Twoich dzieci. I chyba to stanowi o dobrej dzisiaj jakości życia Twoich dzieci.

W rodzinie mojego męża (kuzyn), kiedy jego córka miała pewnie z 12 lat, na 3 miesiące wyprowadził się on z domu.Miał kochankę, córka o tym wiedziała. Wrócił, odbudował małżeństwo i rodzinę. Córka ma dzisiaj 20 lat. Latem rozmawiali o naszej rodzinie i on rzucił do córki: No, Ty to miałaś szczęśliwe dzieciństwo i nie było takich traum (miał na myśli moją córkę). A jego córka (po 8 latach) powiedziała: "A pamiętasz, jak wyprowadziłeś się z domu?" Jego zatkało, bo on inny obraz nosił w sobie. A ja wiem, jak ona to przeżywała wtedy i przez te 8 lat od mojej córki, z którą się przyjaźni (powiedziała o tym tylko dwóm osobom). Dzieci nie zawsze rodzicom mówią o swoim ogromnym bólu. A często nie mówią, bo nie chcą ich ranić, bo, bo, bo...
To niemożliwe, aby dzieci otrząsnęły się jak psy i poszły dalej. To niemożliwe. Czasami nie mówią, często zaprzeczają prawdzie, chowają to głęboko w sobie. A ten ból i tak je dopada, czasami po kilkudziesięciu latach.

Anonymous - 2015-12-20, 10:08

Jacek-sychar napisał/a:
Ja rozumiem, że wiele osób wypiera ze swojej świadomości winy, jakie są ich udziałem w stosunku do dzieci. Moja żona twierdziła wręcz, że moja dzieci mają lepiej, bo mają trochę więcej miejsca dla siebie, bo mają dwa mieszkania a nie jedno. Cóż, każde tłumaczenie jest dobre, żeby siebie wybielić i zrzucić z siebie część odpowiedzialności.
Masz rację nikt nie wie co przeżywają tak naprawdę ich dzieci , bo jak widzą że dziecko jest zadowolone to myślą że jest dobrze , A tak naprawdę żaden obcy człowiek nie zastąpi im rodzica .Te dzieci tłumią w sobie i przeżywają te rozstania . Ale kto ich pyta o zgodę na chwilowe zauroczenie przez rodzica.
Anonymous - 2015-12-20, 10:13

Mnie kierownik duchowy w ramach pracy nad sobą i naprawy relacji z dziećmi, zaproponował kiedyś abym zapytała co one sadza o mnie, o całej zaistniałej sytuacji, jaką my jako rodzice zafundowaliśmy im naszym kryzysem i ograniczyła się tylko do wysłuchania tego, bez usprawiedliwiania się.
Duża lekcja pokory, oj duża...
I przede wszystkim można się dowiedzieć, ze nie do końca jest tak jak my to sobie myślimy...
Nie do końca...

Anonymous - 2015-12-20, 10:20

lustro napisał/a:


Każdy widzi po czymś...ja też widzę po swoich dzieciach :->
Moje dzieci dogadały się ze mną - te dorosłe, bo te młodsze nie dogadywały się, bo nigdy nie były niedogadane ze mną.


Więc rozumiem, ze wprost zapytałaś je o ich odczucia względem Twojego romansu i kryzysu nie tłumacząc się z niczego, a tylko wysłuchując.

lustro napisał/a:

Oczywiście, moge poczekac jeszcze 10-20-30 lat...




Jak miło... :-/

Anonymous - 2015-12-20, 10:23

Bo tak jest zazwyczaj że małe dziecko nie ma nic do powiedzenia a duże nie chce się wtrącać w życie rodzica .A gdy się wtrąca to zazwyczaj jest złe .Znam dzieci pełnoletnie które nawet zerwały kontakt z rodzicem a nawet zmieniły nazwisko , bo taki miały żal do rodzica że tak postąpił ze swoim małżonkiem .Nigdy nie jest do końca dobrze nawet jak ze sobą utrzymują kontakt bo zawsze jakaś zadra siedzi w nich .Nie mówi się o sytuacji gdy ktoś zostawia małżonka bo ten się znęca nad całą rodziną
Anonymous - 2015-12-20, 10:38

mare1966 napisał/a:
Ja tu jednak czytam - OSZUKAŁ MNIE .

Dla mnie to jest głównym przesłaniem , bólem autorki .

Gdyby "nie oszukał" byłoby wszystko ok .

Dzieci i pozostałe osoby są tylko bohaterami drugoplanowymi .



A ja tu widzę : bezmyślne współżycie przed ślubem ( tzw. "wpadka" )

potem ciąże jako powód "musu" ślubu

własny romans który nie sprawił mężowi chyba zbutniej radości ?

zafundowanie własnym dzieciom koszmaru rozpadu rodziny

jednocześnie odebranie męża jakiejś innej żonie

odebranie ojca jakiemuś innemu też małemu dziecku


Tak, oczywiście czuje się oszukana, ale traktuję to jako cenę, którą płacę za wdanie się w romans. Każdy uczy się na błędach i zapewne błędem było wejście w związek z tym partnerem. Natomiast z mężem pomimo wczesnej ciąży nauczyliśmy się żyć ze sobą, przez lata byliśmy dobrym małżeństwem. Pierwsze nasze dziecko nie pojawiło się znikąd. Kochaliśmy się, ale wiele tragicznych wydarzeń w naszym życiu spowodowało, że problemy jakie byliśmy w stanie w normalnych warunkach przepracować urosły do niewyobrażalnych rozmiarów i ostatecznie oddaliły nas od siebie. Wzajemne żale i pretensje, spojrzenie na życie, cechy charakteru potwierdziły, że jednak nie powinniśmy być razem. Zbyt wiele bólu sprawilibyśmy sobie, a przede wszystkim dzieciom patrzącym na wieczne kłótnie. Nie wiem na ile mi w to uwierzycie, ale teraz gdy rozmawiam ze starszymi dziećmi to mówią, że dla nich to lepsze rozwiązanie. Na ile te słowa są szczere? Czas pokaże.
Były partner miał 50 lat w chwili narodzin najmłodszej córki, więc jedynym małym dzieckiem jest tylko ona. Jego córka ma teraz 21 lat. Dlatego też wchodząc w ten związek, decydując się na dziecko byłam przekonana, że on będąc dojrzałym mężczyzną poważnie traktuje swoje deklaruje. A nawet jeśli z różnych przyczyn nam nie wyjdzie to nie odsunie się od dziecka i wspólnie je wychowamy z wywiązaniem się ze wszelkich obowiązków z tym związanych. Teraz on korzysta jedynie z praw jakie daje wychowanie dziecka. Natomiast kwestię obowiązków ogranicza do finansów i tu forma w tym zakresie również ma wiele do życzenia.
Piszecie, że zmądrzał, nawrócił się wracając do żony...ale jest w tym niespójny, po co rozmowy ze mną na temat naszego związku i oskarża mnie za zniszczenie tak fajnych, dobrych relacji. A ja po prostu nie godziłam się na życie z człowiekiem, który w chwili narodzi naszego dziecka ( dziecko chorowało zaraz po porodzie) koresponduje z byłą kochanką. o rozstaniu oznajmił mi dopiero po tym jak dowiedział się, że ja wiem o jego relacjach z byłą kochanką. Proszę więc o analizę jego postawy, jak to w Waszej ocenie się przedstawia.

Anonymous - 2015-12-20, 10:53

Joanno

Na poprzedniej stronie Lustro napisała Ci:
Cytat:
Twój partner pewnie jest w typie Piotrusia-Pana i nie ma co liczyć, że sie zbytnio przejmie swoim (kolejnym niestety) dzieckiem.


I z tego co dalej piszesz, miała w 100% rację. A Ty dalej masz do niego pretensje, że Wasz związek się nie ostał. Jeżeli ktoś raz zdradza, jaką mamy pewność, że i masz nie zdradzi? Żadnej pewności nie mamy!

Joanna75 napisał/a:
Nie wiem na ile mi w to uwierzycie, ale teraz gdy rozmawiam ze starszymi dziećmi to mówią, że dla nich to lepsze rozwiązanie. Na ile te słowa są szczere? Czas pokaże.

Nie, nie wierzę Ci. Gdybyście podjęli z mężem próbę ratowania Waszego małżeństwa, mielibyście szansę wrócić do swojej pierwszej miłości. Ale woleliście "walczyć o swoje".
A dzieci czasami mówią rzeczy, które w danej chwili MY chcemy usłyszeć. Mój środkowy syn mówił mi np., że matka ma prawo robić to, co robi. Przez trzy lata prawie nie utrzymywał ze mną kontaktów, żeby być lojalny względem mamy. A teraz mieszka ze mną. Dzieci próbują w danej sytuacji ugrać coś dla siebie. Dlatego częściowo grają nami, mówią nam, co jest dla nas miłe a nie mówią nam tego, czego nie chcemy usłyszeć, licząc, że coś na tym zyskamy, że będziemy starali się je przekupić.
Ale ból w psychice dzieci pozostaje. I wyjdzie po jakimś czasie.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group