To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - dziecko z niesakramentalnego związku

Anonymous - 2015-12-19, 20:10

Dlatego tez od dwóch lat jestem sama i pewnie tak zostanie. Musze skupić sie na wychowaniu dziecka. Weszłam w ten związek wierzac w jego obietnice. Ufajac w to co mówi. Tak bylo to naiwne z mojej strony. Tłumaczy mój podświadomy strach z poczatku ciąży. Pogodzilam sie z tym ze będę sama i jest to cena jaka mi przyszlo zapłacić za tamta decyzje. Natomiast nie godzę sie z faktem braku spójności w traktowaniu dziecka. Przychodzi kochający tatuś na kilka godzin w tygodniu i znika. A dziecko pyta, choruje ma gorsze dni, chce tez czasami zadzwonic do taty.
Anonymous - 2015-12-19, 21:00

Joanno,
czy pytałaś ojca dziecka dlaczego nie bierze córki do swojego domu mimo że Ty nie masz nic przeciwko temu?

Nie chce jej tam przyprowadzać, czy raczej nie może?

Dlaczego dziecko nie może zadzwonić do swojego taty kiedy chce porozmawiać ? Jaki jest powód?

Anonymous - 2015-12-19, 21:25

Joanna75 napisał/a:
On żyje zgodnie z zasadą:" dziecko nie powinno ponosić konsekwencji za czyny dorosłych"

Tylko co zrobić w przypadku jak dorośli sami jak dzieci??

Anonymous - 2015-12-19, 21:34

Joanna75 napisał/a:
Przychodzi kochający tatuś na kilka godzin w tygodniu i znika. A dziecko pyta, choruje ma gorsze dni, chce tez czasami zadzwonic do taty.


dwuletnie dziecko chce zadzwonić ?

U mnie jest sytuacja identyczna z tym że ja jestem żoną a mój mąż zostawił mnie i nasze czteroletnie dziecko dla kochanki, ktora za kilka miesięcy urodzi mu dziecko. Powiedz tak szczerze czy interesowało Cię czy on się zajmuje swoimi dziecmi kiedy był z Tobą ? Czy martwiłaś się ich potrzebami, że chorują, że mają gorsze dni itd ? Myślę że nie pewnie istotne było dla Ciebie to że jest z Tobą.

Powiem tak, cieszę się że on zmądrzał i wrócił do sakramentalnej żony. Poza tym mam wrażenie że dziecko o którym tak dużo piszesz to tylko "przykrywka" bo tak naprawde liczysz na to, że znów będziecie razem. Jeśli się mylę to przepraszam.

Jak to mowi moja mama: "wszystko w życiu jest pożyczone"

Anonymous - 2015-12-19, 21:40

Na moje propozycje odpowiada, że możemy o tym pomyśleć i na tym się kończy. A ja z czasem odpuszczam, bo takie rozmowy dla mnie też są stresujące. Czy nie może? Nie mieszka jeszcze z Żoną tylko u matki-babki mojej córki. Wg mnie taki układ jest dla niego wygodny. Przychodzi kiedy chce i też on decyduje o wyjściu. To on decyduje czy będzie 2 czy też pięć godzin do czas aż mała uśnie. Nie wiem jak dalej postępować. Jasno postawić granice czy też poddać się takiemu sytuacji.
Anonymous - 2015-12-19, 21:47

Magda1911 napisał/a:
Powiedz tak szczerze czy interesowało Cię czy on się zajmuje swoimi dziecmi kiedy był z Tobą ? Czy martwiłaś się ich potrzebami, że chorują, że mają gorsze dni itd ?

O ironio losu...jego córka w swoje osiemnaste urodziny nie chciała go widzieć (zerwała z nim kontakt od lat) uprosiłam, aby pojechał zostawił kwiaty i życzenia choćby pod drzwiami mieszkania. Gdy rzuciła szkołe prosiłam spotkaj się z żoną porozmawiaj może uda się przekonać do powrotu... Dużo mogłabym przytaczać przykładów. Czy chcę jego dla siebie??? Kogoś, kto aż tak bardzo mnie oszukał. Raczej nie.

Anonymous - 2015-12-19, 21:54

.
Magda1911 napisał/a:
Jak to mowi moja mama: "wszystko w życiu jest pożyczone"
Niestety taka prawda , że jeszcze nikt nie zbudował swojego szczęścia na cudzym nieszczęściu . Potem niewinne dzieci ponoszą konsekwencje swoich rodziców Sama jestem żoną opuszczoną przez męża który odszedł już trzy lata temu .A jak długo to jeszcze potrwa tego nie wie nikt .Jestem cierpliwa w czekaniu . :lol:
Anonymous - 2015-12-19, 22:19

Obrączka napisał/a:
.
Magda1911 napisał/a:
Jak to mowi moja mama: "wszystko w życiu jest pożyczone"
Niestety taka prawda , że jeszcze nikt nie zbudował swojego szczęścia na cudzym nieszczęściu .


Niestety tak jest tylko w idealnym świecie.
W rzeczywistości rozwodzi się 1/3 małżeństw i na pewno nie wszyscy są nieszczęśliwi.
Powiem nawet więcej, znam pewnie więcej nieszcześliwych osób w małżeństwie niż nieszczęśliwych po rozwodzie.

Anonymous - 2015-12-19, 22:27

grzegorz_ napisał/a:
Powiem nawet więcej, znam pewnie więcej nieszcześliwych osób w małżeństwie niż nieszczęśliwych po rozwodzie.

Współczuję Ci Grzegorzu takiego towarzystwa.
Ja znam szczęśliwych małżonków i nieszczęśliwych rozwodników lub porzuconych.

Anonymous - 2015-12-19, 22:43

Jacek-sychar napisał/a:
grzegorz_ napisał/a:
Powiem nawet więcej, znam pewnie więcej nieszcześliwych osób w małżeństwie niż nieszczęśliwych po rozwodzie.

Współczuję Ci Grzegorzu takiego towarzystwa.
Ja znam szczęśliwych małżonków i nieszczęśliwych rozwodników lub porzuconych.


Tak to w zyciu bywa, że każdy widzi, co chce widzieć.

Ja znam i takich i takich...nigdzie nie jest idealnie, ale nie podpierała bym sie frazesem, że nie mozna zbudowac swojego szcześcia na cudzym nieszcześciu.
O jakim szczęściu mówimy?
Bo jesli chodzi o ziemskie, to jak najbardziej mozna.


Witaj Joanno

Niestety, czesto tak jest, że ludzie powtarzają schematy zachowań.
Taki zdradzający mąż ma kolejne kochanki i dlaczego miał by coś zmieniać? taki ma sprawdzony model na samorealizację.
W sumie, to największy problem powinna miec z tym jego zona. Choc pewnie ona już dawno się ułozyła do takich obyczajów swojego męża.
Sama mówisz, że on z nią nie mieszka...więc pewnie ma kolejną panią, o której na razie nie wiesz...moze lepiej żebys nie wiedziała.

Też mnie oburza i zniesmacza podejście do sakrum małżeństwa kosztem niewinnych dzieci pozamałżeńskich ( z przyzwoleniem, a wrecz wskazaniem na adopcję) ... i kto tu mówi o budowaniu szcześcia na cudzym nieszcześciu ???
dla mnie to niestety hipokryzja
podobnie jak przytoczone świadectwo Anny i Andrzeja
sprawy dorosłych powinny omijac dzieci - wiem, że to prawie nierelane, ale mozna minimalizować szkody, rany, nieszcześcia...własnie dzieci
i powinno sie to robić zawsze...bez gadania o wyższości sakrum
czy jest większe sakrum ponad ludzkie życie, ponad życie dziecka ?

Myślę Joanno, że jesteś w dośc beznadziejnej sytuacji.
Twój partner pewnie jest w typie Piotrusia-Pana i nie ma co liczyć, że sie zbytnio przejmie swoim (kolejnym niestety) dzieckiem.
Im szybciej to przyjmiesz, tym lepiej i dla Ciebie i dla Twojej córeczki.
Można samotnie wychować dziecko, będąc w tym szczęsliwym i dając dziecku szczęście i poczucie pełnej rodziny - na prawdę.


Jacku - nie rozumiem Twoich nieustannych powątpiewań w to, co mówi autorka wątku.
Co tak bardzo Cię dziwi w tym, że dzieci w końcu dogadały się z mamą?
Moje się dogadały.
Że polubiły kowalskiego...? No cóż, można tak. To wcale nie takie dziwne.
Może trudno soebie to wyobrazić z punktu widzenia obowiązującego na tym forum, ale tak wcale nie rzadko bywa.
Dzieci sa duzo bardziej elatyczne niz dorosli. I potrafią być szcześliwe i czuc sie prawdziwie kochane nawet w pachworkowej rodzinie przez nieswoeich biologicznych rodziców - patrz świadectwo Ani i Andrzeja :mrgreen:

Anonymous - 2015-12-19, 22:43

Joanna75 napisał/a:
Czy nie może? Nie mieszka jeszcze z Żoną tylko u matki-babki mojej córki.


Czy jego rodzina w ogóle wie o istnieniu Waszego dziecka?

Skąd pewność że ów pan jest na eatpie powrotu do małżonki?

Anonymous - 2015-12-19, 22:53

lustro napisał/a:
Jacku - nie rozumiem Twoich nieustannych powątpiewań w to, co mówi autorka wątku.
Co tak bardzo Cię dziwi w tym, że dzieci w końcu dogadały się z mamą?
Moje się dogadały.
Że polubiły kowalskiego...? No cóż, można tak. To wcale nie takie dziwne.
Może trudno soebie to wyobrazić z punktu widzenia obowiązującego na tym forum, ale tak wcale nie rzadko bywa.
Dzieci sa duzo bardziej elatyczne niz dorosli. I potrafią być szcześliwe i czuc sie prawdziwie kochane nawet w pachworkowej rodzinie przez nieswoeich biologicznych rodziców - patrz świadectwo Ani i Andrzeja


Lustro
Powątpiewam w to dogadanie się z dziećmi jak i w elastyczność dzieci.
Jest to aklimatyzacja się dzieci do nowych warunków, ale to za jakiś czas wyjdzie. Dzieci ratując siebie przyjmują pewne pozy, żeby przetrwać ten najtrudniejszy dla siebie czas.
To miałem na myśli. Widzę to po swoich dzieciach i opisują to specjaliści.

Anonymous - 2015-12-19, 22:57

grzegorz_ napisał/a:
Obrączka napisał/a:
.
Magda1911 napisał/a:
Jak to mowi moja mama: "wszystko w życiu jest pożyczone"
Niestety taka prawda , że jeszcze nikt nie zbudował swojego szczęścia na cudzym nieszczęściu .


Niestety tak jest tylko w idealnym świecie.
W rzeczywistości rozwodzi się 1/3 małżeństw i na pewno nie wszyscy są nieszczęśliwi.
Powiem nawet więcej, znam pewnie więcej nieszcześliwych osób w małżeństwie niż nieszczęśliwych po rozwodzie.

No tak...
ale do tej twojej teorii jest tylko jedno ale.
Zanim ta grupa zaczęła być nieszczęśliwa - to wcześniej była szczęśliwa.
Po czasie przestała.
dlaczego??

Zatem skoro nieszczęśliwa to szuka drugiego, i zazwyczaj tu tez trzeba czasu by znów nie zatrybiło.

Prawda jest inna grzechu :
gdy ktoś naprawdę nie wie czego chce to zawsze będzie miał te same problemy.
A potem właśnie masz 1 małżeństwo..2 małżeństwo..3 małżeństwo. .i wielokrotność małżeństwa i zawsze cos nie tak
i nie pisze o skrajnościach w związku!!

jedynie o prostocie: znudzeniu,wypaleniu,niedopasowaniu,róznicach temperamentu itd. itp

duperelach jakie sa przezabawne, a nie właściwymi problemami.
A do tego wielka komedia gdy nagle po 10..15..20..25 latach związku słyszysz

nie pasujemy do siebie.

I tu od razu człowiek nie wytrzymuje i pyta

to coś ty do tej pory był/była śpiący rycerz z Giewonty-czy jak

Anonymous - 2015-12-19, 23:04

Jacek-sychar napisał/a:


Lustro
Powątpiewam w to dogadanie się z dziećmi jak i w elastyczność dzieci.
Jest to aklimatyzacja się dzieci do nowych warunków, ale to za jakiś czas wyjdzie. Dzieci ratując siebie przyjmują pewne pozy, żeby przetrwać ten najtrudniejszy dla siebie czas.
To miałem na myśli. Widzę to po swoich dzieciach i opisują to specjaliści.


Jacku

Każdy widzi po czymś...ja też widzę po swoich dzieciach :->
Moje dzieci dogadały się ze mną - te dorosłe, bo te młodsze nie dogadywały się, bo nigdy nie były niedogadane ze mną.
Oczywiście, moge poczekac jeszcze 10-20-30 lat...bo a nuż wyjdzie coś, co opisują "specjaliści".
Na razie minęło już blisko 4 lata i nic nie "wychodzi".

Znam tez od wielu lat dzieci zyjące w pachworkowych rodzinach i uwierz mi, rosną w akceptacji i miłości na dobrych ludzi.
I nie mów mi proszę, że wyniosą złe wzorce...bo skąd ich rodzice wyniesli takie wzorce skoro dziadkowie zyją w zgodnych małżeństwach od dziesięcioleci?
To sa wszystko dośc mocno naciagane teorie wywiedzione ze snutych latami życzeniowych wniosków ... "ku pokrzepieniu serc".

A skoro na tym forum nadal funknkcjonuje jako wzór do nasladowania swiadectwo Ani i Andrzeja, to znaczy, że w takich poskładanych z elementów rodzinach mogą rosąć szczesliwi i wartościowi ludzie.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group