To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Muszę chyba być bardziej stanowcza.

Anonymous - 2015-12-11, 15:26

Dziękuję Ci Parvati,
wiem, że przez pierwsze dni od wyprowadzki nie postawiłam granic wystarczająco stanowczo, ale wczoraj przedstawiłam mu pierwsze i chyba był zaskoczony, a przynajmniej wybity z dotychczasowej pewności siebie. Miał naprawdę nietęgą minę, gdy po raz drugi zdecydowanie wydeklamowałam jakie były nasze ustalenia ,co do odwiedzin dzieci i wizyt w domu. Powiedziałam, że sam wybrał życie z Kowalską to niech z nią i w ich mieszkaniu żyje, bo tego przecież chciał. Dziś już nawet nie wysiadł z samochodu i nie wszedł do domu, gdy przyjechał rano po dzieci.

Książka Dobsona właśnie dziś dotarła. Mam nadzieję, że mi pomoże.

Moją wadą jest to, że kocham męża, ale niestety chyba bezwarunkowo i on to wykorzystywał przez całe życie. Po wnikliwym studiowaniu forum myślę, że jestem uzależniona od męża. Już nie jestem - BYŁAM. Ten kryzys był potrzebny, bym przejrzała na oczy, bym zobaczyła własne małżeństwo, mojego męża i siebie w prawdziwym świetle. Doskonale też ujrzałam swoje wady i błędy, które popełniałam. Żyłam tylko życiem męża i dzieci, zawsze się dostosowywałam do jego oczekiwań. Byłam zbyt opiekuńcza, zbyt oddana, przewidywalna. Wiedział, że zawsze będę trwać w domu jak wierny piesek. A jednocześnie nie miałam siły już znosić jego arogancji, apodyktyzmu, lekceważenia mojego zdania. Odgryzałam się mężowi uszczypliwie, udowadniałam, że mam rację (niestety dla niego często się okazywało, że miałam i wtedy był jeszcze bardziej rozsierdzony). Mąż zawsze chciał mieć rację, spierał się się tylko ze mną ale i w towarzystwie ze znajomymi. Oboje mamy dominujące charaktery, więc w sporach iskrzyło i trudno było dojść do kompromisu. Bardzo często łagodziłam spory, wyciągałam pierwsza rękę do zgody.

Mąż ciągle mi opowiadał jak inne kobiety go komplementują, że młodo wygląda, że jest taki przedsiębiorczy, towarzyski, z poczuciem humoru. A ja z niskim poczuciem własnej wartości, realizowałam się w pracy i w domu. W pracy miałam uznanie- znam się na tym co robię. Starałam się być jak najlepszą mamą i żoną, ale ciągle widziałam niezadowolenie męża. Ostatnio bardzo rzadko widziałam tą jego stronę zadowoloną,uśmiechniętą. Ciągle znudzony, zmęczony, bez czasu dla mnie i dzieci czy domu.

Wiem, że nie szanował mnie, bo ja sama siebie nie szanowałam.

Z Bogiem jestem blisko, a od ostatnich tygodni bardzo, bardzo blisko. Często w tych ostatnich trudnych momentach przed wyprowadzką , kiedy mąż wyrzucał z siebie kolejne raniące mnie epitety i stwierdzenia czułam, jakby Matka Pompejańska okrywała mnie swoim płaszczem. Wiedziałam, że to co mówił mąż było bolesne ale nie czułam bólu. Modlę się o nawrócenie mojego męża, a układam życie dla siebie i dzieci.

Anonymous - 2015-12-11, 22:43

Aniu, mam podobne spostrzeżenia co do własnej osoby, własnego małżeństwa.
Nie szanowałam sama siebie, byłam uzależniona od męża. Ale koniec tego.
Też zaczynam układać życie dla siebie i dzieci. Czeka mnie trudna droga, wiele jeszcze granic do postawienia i walki o szacunek dla mnie. Mocno uświadomiłam to sobie po rozmowie z sycharową koleżanką. Je
dnak dobrze, gdy ktoś tak z boku spojrzy i powie, jaki obraz mnie wyłania się z tego, co słyszy.
Zaczynam prowadzić dziennik poczynań własnych i męża. Miąłam też pisać list do męża - może jeszcze to zrobię, ale zwrócono mi uwagę na coś, o czym wczesniej nie pomyślałam - że może on być wykorzystany przy rozwodzie, więc trzeba uważać na słowa.

Anonymous - 2015-12-13, 01:03

Gorąco proszę Was o modlitwę.
Wczoraj wieczorem dowiedziałam się, że teściowa bardzo źle się czuje i że mój mąż wcale się nią nie interesuje. Mimo, że wcześniej bardzo głęboko zraniła mnie swoimi wypowiedziami na temat mój i dzieci, wybaczyłam. Wybaczyłam, ale powiedziałam mężowi, by jej przekazał, że nie pozwolę już więcej ranić i obrażać siebie i dzieci. Nie mogłam jej zostawić bez pomocy. Zadzwoniłam, zaoferowała, że przyjadę i wezmę ją do domu. Odmówiła twierdząc, że jest już lepiej. Zaoferowałam zatem, ze przyjadę następnego dnia i zabiorę ją do nas. Dziś gdy pojechałam okazało się, że jest w całkiem dobrej formie. Zaproponowała herbatę i powiedziała, że musimy sobie coś wyjaśnić. I zaczął się atak: stwierdziła, że nareszcie jej syn jest szczęśliwy, ma u boku kochaną kobietę i ona dopilnuje by nareszcie mu się udało. Stwierdziła, że nasze małżeństwo nigdy nie powinno dojść do skutku, a mój mąż był przez 22 lata nieszczęśliwy. Nie wytrzymałam i zadzwoniłam do niego i na głośniku poprosiłam by powiedział prawdę. Gdy powiedział, że to nieprawda, że był szczęśliwy, to teściowa stwierdziła, że to dobrze ale i tak zdania nie zmieni. Nie zaprzeczyła, gdy powiedziałam jej ,że dziwię się dlaczego wspiera syna w drodze do piekła, bo sam zostawił czwórkę dzieci, ale zabrał matkę dwójce małych dzieci, które go znały i lubiły. Mi jako jego żonie jest wstyd za niego i modlę się za opamiętanie obojga. Do teściowej nie dociera ogrom bólu i rozpaczy, która spowodował jej syn. Znając ją, nawet nie oczekiwałam, że będzie mnie wspierać, ale że przynajmniej nie będzie utwierdzać tego chorego związku. Obraziła też nasze dzieci. Wypomniała wszystko, co od niej i śp. teścia dostaliśmy. Powiedziała, że jeśli będę wymuszać na mężu alimenty to ma w zanadrzu jeszcze argument prawny, który mnie uspokoi. Dramat!!! Już poukładałam sobie w głowie, nie myślałam co mój mąż robi z kochanką ( a urządza swoje"gniazdko"- dziś zawieszał lampę, wczoraj przewoził narożnik). A na dzieci nie da ani złotówki poza ratą za mieszkanie. Starałam się planować święta i znów spadłam na dno rozpaczy. Dzieci znów zobaczyły moje łzy.

Ta kobieta nienawidziła mnie od 22 lat, a może i dłużej, bo z moim mężem znamy się od 29.

Anonymous - 2015-12-13, 09:04

AniN, naucz się nie oczekiwac niczego dobrego od swojej teściowej. Jest ślepa i tchórzliwa. Zamiast wygarnąć synowi co i jak, to ona go klepie po ramieniu i wydaje jej się, że robi dobrą rzecz. Wybacz kobiecie i niech oni się kiszą we wsłasnym sosie. Ja mojej wybaczyłam, mam do niej stosunek bardzo obojętny, nie wzrusza mnie emocjonalnie jeśli coś złego jej się dzieje. Współczuję jej jako człowiekowi i jakby mnie poprosiła, to jej pomogę. Tak jak wczoraj; zadzwoniła, czy mogłabym jej kupić świąteczny obrus. Sama nie może, bo od czerwca leży: a to złamanie jednej kości, a to drugiej, a teraz jeszcze dodatkowo cierpi i nie wiedzą co jej jest. Ma straszliwe bóle. A traktowała mnie jeszcze gorzej niż Ciebie, nawet w jakimś szale zakazała mówić do siebie "mamo", przeszła na pani, wyrzuciła mnie z opłatkiem, powiedziała, że całe zło w jej rodzinie zaczęło się przeze mnie, że to my synowe nauczyłyśmy jej synów kłamać. A gdy nie mogłam pracować, to buntowała mojego męża, że po co mu takie obciążenie i żebyśmy się rozwiedli. Przeżyła szok, jak dowiedziała się o kochance, a teraz wiem, że cierpi z tego powodu, choć jeszcze się broni: dasz sobie radę Jolu, ułożysz sobie życie.

A ja jej wybaczyłam, współczuję jej, ale jej nie lubię jako człowieka. Czasami się za nią pomodlę :-/

Anonymous - 2015-12-13, 09:45

Cytat:
Jest ślepa i tchórzliwa
Jolu postaraj się nie oceniać i nie obrażać. Rozumiem, że zachowania innych wobec nas są czasem okrutne i trudno je zrozumieć, ale mimo wszystko jesteśmy zaproszeni do kochania każdego człowieka. Tak jak napisałaś nie musimy wszystkich lubić, ale kochać tak. Oczywiście uczenie się miłości to droga, która trwa przez całe życie. To co robisz dla swojej teściowej po tym jak ona cię potraktowała jest według mnie okazywaniem miłości.
Anonymous - 2015-12-13, 10:08

Ania65 napisał/a:
Cytat:
Jest ślepa i tchórzliwa
Jolu postaraj się nie oceniać i nie obrażać. Rozumiem, że zachowania innych wobec nas są czasem okrutne i trudno je zrozumieć, ale mimo wszystko jesteśmy zaproszeni do kochania każdego człowieka. Tak jak napisałaś nie musimy wszystkich lubić, ale kochać tak. Oczywiście uczenie się miłości to droga, która trwa przez całe życie. To co robisz dla swojej teściowej po tym jak ona cię potraktowała jest według mnie okazywaniem miłości.



Taka jest prawda - bo czymże jest zaparcie się prawdy wobec prawdy? Kobieta jest zaślepiona i nie ma odwagi stanąć przed swoim synem i mu powiedzieć: dziecko co ty wyprawiasz, krzywdzisz swoją żonę, tak się nie robi!


Jak mój syn robił złe rzeczy, to stoczyłam z nim wojnę, napominając go aż do wielkich awantur. Dzisiaj jesteśmy w bardzo dobrych stosunkach. Zerwał z dawnym życiem, ożenił się i żyjemy w zgodzie, ale on wie, że nie może na mnie liczyć, na moje poklepywanie po plecach, bo zawsze powiem mu prawdę, w razie gdyby postępował nie tak jak należy.

To co robię dla mojej teściowej, to robi Chrystus, nie ja. Patrzę na nią przez pryzmat Jego miłości do ludzi, to On mnie tego nauczył. Sama powinnam odwrócić się na pięcie i odejść, pomimo tego, że jestem osobą o wielkiej cierpliwości i wyrozumiałości dla ludzi. I generalnie kocham ludzi.

Anonymous - 2015-12-13, 10:33

Jolu rozumiem co masz na myśli i nawet się z tobą zgadzam w kwestii napominania (oczywiście z miłością), jednak osądzanie nie leży już w naszej kwestii: JEDEN JEST PRAWODAWCA I SĘDZIA, W KTÓREGO MOCY JEST ZBAWIĆ I POTĘPIĆ. A TY KIMŻE JESTEŚ, BYŚ OSĄDZAŁ BLIŹNIEGO? Jk 4, 12.
Anonymous - 2015-12-13, 10:53

Ania65 napisał/a:
Jolu rozumiem co masz na myśli i nawet się z tobą zgadzam w kwestii napominania (oczywiście z miłością), jednak osądzanie nie leży już w naszej kwestii: JEDEN JEST PRAWODAWCA I SĘDZIA, W KTÓREGO MOCY JEST ZBAWIĆ I POTĘPIĆ. A TY KIMŻE JESTEŚ, BYŚ OSĄDZAŁ BLIŹNIEGO? Jk 4, 12.


Ja jej nie osądzam, ja wyrażam o niej swoją opinię - myślę, że to dwie różne sprawy :-)

Nazywam jej postępowanie ślepym i tchórzliwym w takim razie. A może to dobry człowiek, który robi złe rzeczy, tak?

Może ja nie rozumiem o co chodzi z tym osądzaniem, ale wydaje mi się, że w tym kontekście Pan Jezus potępia osądzanie innych bardziej srogo niż samego siebie, że jest to potępienie dla hipokryzji, dla podwójnych standardów, że siebie wybielamy, od innych wymagamy. Ja pomimo, że wydaje mi się, że rzetelnie oceniłam ww. teściową, jak i moją, to jednak nie odwróciłam się od niej. Pielęgnowałam ją i teścia, mimo, że oskarżali mnie, że przeze mnie nie mogli iśc do tego domu wcześniej. Chodziłam do nich każdego dnia w czasie gdy mój mąż jeżdźił sobie po wczasach z tą...kowalską. Nie miałam sumienia zostawić ich samych. Płakałam i im pomagałam. Harowałam na działce, bo ona nie mogła, a mój mąż nienawidzi działki, co nie przeszkadzało mu chodzić tam z.. i robić sobie grilla. Wykazałam się miłosierdziem, co przez niektórych nazywane jest naiwnością. Ale kto im miał pomóc jak synalek korzystał z życia nie oglądając się na nic i na nikogo? Nie zostawiłam jej samej pomimo tego, że uważam ją za wstrętną osobę, która bardzo zaszkodziła mojemu małżeństwu i dała mi popalić, ale potrzebowała pomocy i ja odłożyłam na bok wszystkie moje żale i pretensje do niej. Pan Bóg ją osądzi, ja nazwałam rzeczy po imieniu :-/

Anonymous - 2015-12-13, 11:37

Witaj Jolu,
ja też zawsze czułam brak akceptacji ze strony teściowej. Zawsze jak mój mąż od niej wracał to były ataki, wypominania, sprzeczki. Dwa tygodnie temu wyrzuciła z siebie cały pakiet inwektyw pod moim adresem i moich dzieci. Zbierała go przez 22 lata. Poznałam prawdę z jak głęboką nienawiścią do mnie żyła przez te lata. Najbardziej bolał mnie atak na dzieci, które uczyłam szacunku i miłości do Dziadków. Kochały, pamiętały, szanowały. Nie mieści mi się w głowie jak można obrzucać błotem wnuki, dzieci swojego syna? Dzieci, które z ufnością i uczuciem ją traktowały? Odkąd zmarł teść , teściowa na początku spędzała u nas wszystkie wolne dni,popołudnia, każdy weekend, święta, a potem denerwowały ją dzieci, chciała byśmy dom, ogród robili wg jej wskazówek. Kiedy odmówiliśmy, obraziła się i przyjeżdżała rzadziej, a do dzieci praktycznie nie dzwoniła. Jak dzwoniła do domu to mówiła "Dzień dobry, czy mogę poprosić ... (mojego męża)". Jakbym nie istniała, nie była godna rozmowy, moje sprawy mało istotne. To bolało. Dzieci też widziały stosunek Babci do mnie.
Wierz mi wybaczyłam i całą przeszłość i ostatnią awanturę. Uważałam, że to starsza, samotnie mieszkająca osoba, której trzeba pomóc i nie wyobrażam sobie bym mogła zostawić ją na łasce losu. Tym bardziej, że przyjaciółka teściowej twierdziła, że mój mąż nie kontaktuje się z nią, nie interesuje się, a obecnie stan jest na tyle poważny, że zastanawiały się czy wołać pogotowie. Wyszłam z sercem na dłoni i dostałam policzek. Przygotowała się na ten atak.

Teraz najbardziej żałuję, że pozwoliłam jej na to. Mogłam powiedzieć, że nie przyjechałam z nią dyskutować tylko pomóc, więc jeśli tej pomocy nie wymaga to wychodzę i że zawsze może zadzwonić jak będzie w potrzebie.

Dziś rano znów przyjechał mój mąż. Wykrzyczałam mu wszystko i powiedziałam,że od teraz to on zajmuje się własną matką, nawet jeśli kowalska przesłoniła mu cały świat i że to był ostatni raz kiedy pozwoliłam się obrazić. A jak chce to zaraz zostawię u dom, dzieci, zapłacę ratę za mieszkanie i niech się martwi. Mi na wynajęcie pokoju i życie wystarczy. Tak, jak wszedł wypoczęty, uśmiechnięty, tak zrzedła mu mina , trzasnął drzwiami i wyszedł.
To by dopiero miał kłopot. Kowalska w wynajętym mieszkaniu, a on z czwórką dzieci zmuszony utrzymywać oba domy. Oczy otworzyłby po pierwszym tygodniu, tylko nigdy nie zrobię tego ze względu na dzieci. Kowalska zostawiła swoją dwójkę to teraz miałaby czwórkę.

Anonymous - 2015-12-13, 13:06

Aniu, wspieram modlitwą.
Jakbym o sobie czytała. U nas atak był wczoraj. W nocy cierpiałam, ale Pan był ze mną. Dziś rano wstałam i zaśpiewałam na Jego cześć. Im więcej zły miesza, tym ja głośniej Boga chwalę!!!
Walka duchowa trwa. Po jednej stronie mąż, teściowie i kochanka - po drugiej ja, słaba i z wadami, popełniająca błędy - ale z Panem Bogiem.
Nie wiem jeszcze, jak się zachować, jak się bronić przed poniżaniem, pokazami siły, oskarżeniami, groźbą rozwodu - czy coś mówić, pisać list czy nie odzywać się i nie utrzymywać kontaktu - ale wierzę, że i to Pan załatwi, da mi siły.
"Wiele nieszczęść spada na sprawiedliwego, lecz ze wszystkich Pan go wybawia".

Niech będzie Imię Pana pochwalone!!!

Anonymous - 2015-12-13, 14:42

Ja się cieszę z jednego - uwolniłam się emocjonalnie od moich teściów. Jeszcze tylko uwolnię się emocjonalnie od męża...
Anonymous - 2015-12-13, 16:40

Z mojego doświadczenia wynika, że teściowe też mają własne zranienia, często same żyją/żyły z nałogowcami, w fasadowych rodzinach. Rozpaczliwie starają się zachować pozory zrzucając winę za uczynki swoich synów, właśnie na synowe. Złość na siebie same przerzucają na synowe, muszą tak robić, aby chronić siebie. Gdyby stanęły w prawdzie, oznaczałoby to , że źle wychowały swoich synów, a one przecież są 'idealne', najważniejsza jest opinia otoczenia. Sama doświadczyłam tego. Winą za liczne kontakty męża z innymi kobietami teściowa obarczyła mnie. Zapomniała tylko dodać, że jej mąż , mój teść tak samo własnie postępował w ich małżeństwie. Ten sposób życia wyniósł ze swojego domu mój mąż, tylko ja doszłam do momentu w życiu, że przestałam się bać i obwiniać za nie moje winy. Zaczęłam głośno mówić o problemie, stanęłam w prawdzie o moim małżeństwie. Na dzień dzisiejszy teściowie zachowują się jakbym nie istniała, jestem dla nich obcą osobą, bo wyjawiłam sekret rodzinny. Trudno, jedynie co mogę zrobić, to im wybaczyć, modlić się za nich i starać się nie odpłacać złem. Nie mam wpływu na drugiego człowieka, nigdy nie miałam. Bogu dzięki, że wreszcie to rozumiem!
Życzę dużo siły.

Anonymous - 2015-12-13, 16:47

Anita37 napisał/a:
Z mojego doświadczenia wynika, że teściowe też mają własne zranienia, często same żyją/żyły z nałogowcami, w fasadowych rodzinach. Rozpaczliwie starają się zachować pozory zrzucając winę za uczynki swoich synów, właśnie na synowe. Złość na siebie same przerzucają na synowe, muszą tak robić, aby chronić siebie. Gdyby stanęły w prawdzie, oznaczałoby to , że źle wychowały swoich synów, a one przecież są 'idealne', najważniejsza jest opinia otoczenia. Sama doświadczyłam tego. Winą za liczne kontakty męża z innymi kobietami teściowa obarczyła mnie. Zapomniała tylko dodać, że jej mąż , mój teść tak samo własnie postępował w ich małżeństwie. Ten sposób życia wyniósł ze swojego domu mój mąż, tylko ja doszłam do momentu w życiu, że przestałam się bać i obwiniać za nie moje winy. Zaczęłam głośno mówić o problemie, stanęłam w prawdzie o moim małżeństwie. Na dzień dzisiejszy teściowie zachowują się jakbym nie istniała, jestem dla nich obcą osobą, bo wyjawiłam sekret rodzinny. Trudno, jedynie co mogę zrobić, to im wybaczyć, modlić się za nich i starać się nie odpłacać złem. Nie mam wpływu na drugiego człowieka, nigdy nie miałam. Bogu dzięki, że wreszcie to rozumiem!
Życzę dużo siły.


To prawda. Moja teściowa wymyśliła, że mój mąz musiał się przespać z kims innym, bo odmawiałam mu współżycia.
Cięzkie życie nikogo nie powinno usprawiedliwiać w tym, że jest podły. Wszyscy mamy jakieś bagaże emocjonalne do dźwigania :cry:

Anonymous - 2015-12-13, 18:19

Jolanto, a jak Ci się udało emocjonalnie uwolnić od teściów?
Ja ciągle próbuję, od męża też.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group