To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - Muszę chyba być bardziej stanowcza.

Anonymous - 2015-12-09, 21:15

Witaj Parvati,
muszę chyba brać z Ciebie przykład. Być bardziej stanowcza. Mój mąż wyprowadził się 9 dni temu, zostawiając mnie z czwórką dzieci. Mieszka z kochanką-żoną kolegi, która zostawiła dwoje małych dzieci i zrozpaczonego męża. Mój małżonek też odwozi codziennie dzieci do szkoły, ale co mnie bardzo dziwi wraca do mnie do domu i robi sobie śniadanie, korzysta z komputera i wyjeżdża około południa do pracy. W tym czasie jego kochanka pracuje, więc pewnie nie chce przebywać w pustym "gniazdku", w którym brak komputera. Ja starałam się uzgodnić z nim dni odwiedzin u dzieci i tak jeden dzień w tygodniu ma spędzać do wieczora z dziećmi. Ale od wyprowadzki praktycznie codziennie jest w domu, a to przed południem, a to popołudniu. Pretekstami są naprawy usterek, których nie tykał od prawie dwóch lat. Jak jest w porze obiadu i siadamy z dziećmi do stołu to nie wiem jak się zachować? Dzieci patrzą , wiec proponuję by zjadł z nami. On kurtuazyjnie odmawia, ale w końcu zasiada i je z nami, bierze dokładki i praktycznie je jakby pierwszy raz zobaczył obiad. Z relacji drugiej strony wiem, że jest identycznie-kochanka jada w swoim dawnym domu. Sama nie gotuje i tak przed romansem cały dom prowadził jej mąż. Mało tego... W Mikołajki mój małżonek przyjechał do dzieci, ale wręczył mi słodki upominek i pocałował w czoło. Skwitowałam to, że dziękuję za pamięć, ale gestu nie rozumiem? Nic nie odpowiedział. Mój mąż nie deklaruje powrotu, nic nie mówi jak mu jest a ja nie pytam. Jedyne na co się zdobył to wyznanie, że miałam rację, że przez ostatnie 10 lat zupełnie nic nie zrobił dla nas i naszego małżeństwa, a widział jak się staram i że bardzo go kocham. On jednak był bardzo zmęczony codziennością,sporami między nami, zrezygnowany i zapragnął być nareszcie egoistą. Twierdzi, że kocha Kowalską taką miłością, jaką ja chciałabym być kochaną. Teraz zamierza być szczęśliwy i wie już jakich błędów unikać. Niestety sprawy finansowe też są sporne, bo nie chce się zgodzić na kwotę, której oczekuję, a jest ona i tak znacznie mniejsza niż możliwe alimenty. Jak widać mentalność męska jest bardzo podobna. Ciągle zastanawiam się, czy zachowanie mojego męża to gra, czy chęć pokazania jaki potrafi być dobry mimo sytuacji, czy czysta manipulacja by mieć święty spokój? Mam wrażenie, że nowy"dom" jest zimny i pusty, a najważniejszym meblem jest łóżko, bo spotykają się głównie w nocy, a do nas przyjeżdża i przesiaduje by poczuć zapach domu, nasycić się atmosferą. Trzymaj się Parvati! Ja złożyłam wszystko pod Krzyż i ufam, że Bóg wie lepiej jak dotrzeć do mojego męża i kiedy. W domu jest znacznie spokojniej, nawet dzieci się mniej spierają. Jakby zło wyszło z naszej rodziny. Zbliżyłam się jeszcze bardziej do Boga, a jak przyjmuję Komunię Św, to za radą , któregoś z Sycharków proszę by Bóg przemieniał serce męża, bo przecież w dniu ślubu uczynił nas jednym ciałem. Będę się i za Ciebie modliła.

Anonymous - 2015-12-10, 09:46

AniN napisał/a:
Ale od wyprowadzki praktycznie codziennie jest w domu, a to przed południem, a to popołudniu. Pretekstami są naprawy usterek, których nie tykał od prawie dwóch lat. Jak jest w porze obiadu i siadamy z dziećmi do stołu to nie wiem jak się zachować? Dzieci patrzą , wiec proponuję by zjadł z nami. On kurtuazyjnie odmawia, ale w końcu zasiada i je z nami, bierze dokładki i praktycznie je jakby pierwszy raz zobaczył obiad. Z relacji drugiej strony wiem, że jest identycznie-kochanka jada w swoim dawnym domu. Sama nie gotuje i tak przed romansem cały dom prowadził jej mąż. Mało tego... W Mikołajki mój małżonek przyjechał do dzieci, ale wręczył mi słodki upominek i pocałował w czoło. Skwitowałam to, że dziękuję za pamięć, ale gestu nie rozumiem?

no zobacz, jaki ludzki Pan...

Pewnie o sobie też tak myśli.
Takie zachowanie daje mu przyzwolenie tak myśleć o sobie.
Dba, naprawia, odwozi, pamięta prezentach,
a że mu się zdarzyła miłość życia..."cóż tak bywa" , ale pewnie tłumaczy , że jest "fair" wobec rodziny, potrafi pogodzić obowiązki z "nową miłością".
A że czasami coś uszczknie z lodówki, zje obiad... to taki "bonusik" nic nie znaczący.

Skoro u kowalskiej dom prowadził jej maż,
to pewnie w układzie z Twoim mężem nie zmieniła swoich nawyków.
W efekcie chodzi głodny.

Oni się bawią w życie razem.
Wieczorami i w nocy.
W ciągu dnia nie są razem.
Nie mają problemów które muszą wspólnie rozwiązywać, unikają przez to konfliktów interesów.
Finanse wystarczają na doraźne życie, inwestować w przyszłość nie muszą.

A swoje samouspokojenie budują przez częste nawiedzanie rodzin,
zadbanie o bieżące sprawy dzieci. ( + bonusik w postaci wyżerki ;-) i napełnienia psyche atmosferą rodziny )

Żyć i nie umierać !

Sorry, ale dla mnie to pasożyty.
Nie dość, że porzucili swoje rodziny,
to jeszcze na nich żerują, wysysają z nich żeby napełnić swoje ego + pusty żołądek.

Kto pierze i prasuje koszule ?

Anonymous - 2015-12-10, 10:05

AniN

Czy masz zamiar utrzymywac ten stan ułudy?

Skoro mąż się wyprowadził, to zmień zamki. Podobnie jak Parvati.
Powiedz mu o tym i nie wpuszczaj go do domy jak by był domownikiem.

Pytanie, co to znaczy "wyporowadził się". Pozabierał swoje rzeczy?
Bo zameldowany nadal jest. Wiec jak będzie chciał wejść, to ściągnie policję i wejdzie.

Ale karmić go?

On wybrał tamtą kobietę, kocha ją miłością, jaka Ty chciała byś być kochana...(masakra, co to za stwierdzenie?)...to niech ma to super szczęście w egozimie.
Daj mu tą możliwość na maxa.
Kochasz go, więc pozwól mu być szczęśliwym w pełnym wymiarze godzin ;-)


no...i sprawa finansów.
od alimentów jest sąd ... niestety
może trzeba mu to powiedzieć ?

Anonymous - 2015-12-10, 10:22

GregAn jak zawsze trafiasz w dziesiątkę..
Anonymous - 2015-12-10, 10:38

AniN, no tylko pozazdrościć komfortu jaki stworzyłaś mężowi :-P

Nie każdy zdradzacz ma takie szczęście mieć ciastko i zjeść ciastko......

Skoro go kochasz to daj mu tę jego upragnioną wolność w tamtym zimnym domu....

Anonymous - 2015-12-10, 10:48

AniN co to w ogóle jest? Broń się przed takim zachowaniem męża. Nawet ja, rozmemłana i płaczliwa jak złapałam mojego męża z kochanką, a on zaczął przychodzić do domu myć się i przebierać, to powiedziałam mu, że ma się przenieść tam gdzie spędza noce, bo ja nie wiem z jaką kobietą czy kobietami się zadaje i nie chcę z nim dzielić łazienki i toalety. Nie mogłam znieść jego zachowania, egostycznego i bezmyślnego. Tego nie żałuję. Żałuję tylko, że dałam mu się zastraszyć i zgodziłam się na rozwód, chociaż w naszej sytuacji chyba nie było innego wyjścia. Jeszcze tego nie wiem.

A Twój mąż Cię wykorzystuje - lustro ma rację, niech idzie zaznać tej wolnośc w pełni. :evil:

Anonymous - 2015-12-10, 10:55

lustro napisał/a:
AniN

Czy masz zamiar utrzymywac ten stan ułudy?

Skoro mąż się wyprowadził, to zmień zamki. Podobnie jak Parvati.
Powiedz mu o tym i nie wpuszczaj go do domy jak by był domownikiem.

Pamiętam historie pewnej żony, która odeszła do kochanka, a do męża wróciła m.inn. dlatego, że drzwi domu zawsze stały dla niej otworem, mąż nie zmienił zamków.....

Też wracała codziennie do domu, przygotowywała dzieciom śniadanie,
też wybrała kowalskiego, też kochała go miłością jaką mąż chciałby byc kochany.

Ale wróciła,
miedzy innymi dlatego, że nie została nigdy odrzucona przez męża, nie zamknął przed nią drzwi..... :-?

bosa napisał/a:
GregAn jak zawsze trafiasz w dziesiątkę..

Dziękuje.

Jednak, niestety nie zawsze... :-(

Anonymous - 2015-12-10, 13:40

Wiem, że wszyscy macie rację. Uścislając: mąż wyprowadzając się zabrał ze sobą część rzeczy, reszta została w domu i nie zadeklarował kiedy ją odbierze. Właśnie mam dzień wolny i wszystko pakuję w kartony. Ustawię na strychu i powiem, że są do odbioru. Myślałam o wymianie zamków, ale faktycznie jest tu zameldowany i mógłby domagać się dostępu do domu. Pomyślę o tym, albo go uprzedzę. Co myślicie?
Pierwsze dni po jego wyprowadzce były dla mnie bardzo trudne, ale jak tylko się zebrałam to rzeczowo powiedziałam jak wyobrażam sobie zasady odwiedzin u dzieci i łożenia na dzuieci. Ustaliliśmy odwożenie do szkoły, jeden dzień po szkole do wieczora i jeden dzień weekendowy- uzgadniany wcześniej. Niestety mój mąż się do tego nie stosuje. Co do śniadań w domu, to nie ja je robię ani nie proponuję, ale ja pracuję więc wiem od dzieci, że np. był i jadł śniadanie. A obiady... Jak mam się zachować w obecności dzieci, usiąść z nimi do stołu i jeść a one będą patrzyły jak ojciec siedzi z boku i czeka na nich? To niewychowawcze.

Postanowiłam jutro porozmawiać ponownie z mężem. Zachowuje się jakby nie słyszał lub nie chciał słyszeć niewygodnych dla niego zasad. Niestety sprawy formalne domu, opłat i dzieci wymagają na razie ode mnie kontaktu z mężem, ale robię to już tylko gdy to konieczne. Mąż jednak wymyśla kolejne sprawy i taki chce być pomocny. Ja sama się dziwię jak szybko poukładałam swoje emocje, myślę tylko o tym jak zorganizować życie moje i dzieci. Mam czasami doły, ale coraz rzadziej. I idę w parze z Jezusem pod opieką Maryji i to fajna, bezpieczna droga przez życie. Doceniam, że nareszcie żyję w prawdzie, nie zastanawiam się co ukrywa mój mąż i dlaczego znów jest niezadowolony, zniecierpliwiony, arogancki i uszczypliwy. Teraz wiem, że życie w ciągłym kłamstwie, manipulacjach go rozdrażniało a nie codzienne kłopoty czy ja i dzieci.

Anonymous - 2015-12-10, 18:46

GregAN napisał/a:
lustro napisał/a:
AniN

Czy masz zamiar utrzymywac ten stan ułudy?

Skoro mąż się wyprowadził, to zmień zamki. Podobnie jak Parvati.
Powiedz mu o tym i nie wpuszczaj go do domy jak by był domownikiem.

Pamiętam historie pewnej żony, która odeszła do kochanka, a do męża wróciła m.inn. dlatego, że drzwi domu zawsze stały dla niej otworem, mąż nie zmienił zamków.....

Też wracała codziennie do domu, przygotowywała dzieciom śniadanie,
też wybrała kowalskiego, też kochała go miłością jaką mąż chciałby byc kochany.

Ale wróciła,
miedzy innymi dlatego, że nie została nigdy odrzucona przez męża, nie zamknął przed nią drzwi..... :-?

bosa napisał/a:
GregAn jak zawsze trafiasz w dziesiątkę..

Dziękuje.

Jednak, niestety nie zawsze... :-(



Widzisz GregAN
to nie jest tak do końca, jak piszesz.

ta zona kiedy się wyprowadziała z domu nigdy nie wchodziła do niego pod nieobceność domowników
nie jadła w nim
nie przebywała
owsze, przyjeżdżała po córkę, którą odbierała ze szkoły i w obecności męża zabrała na 3 raty resztę swoich osobistych rzeczy

kiedy robiła w tym domy dzieciom sniadania, to mieszkała w nim

czy przypadkiem mąż AniN nie wyprowadził się?

i nie wydaje Ci się, że to jednka dośc jasna sytuacja?

ja wiem...nigdy nie napisałam żadnego świadectwa i byc moze macie mętlik, mieszają się zdarzenia, fakty, czas...

nigdy nie przyszła bym do swojego domu po wyprowadzce, pod nieobecność dodmowników
ambicja mi nie pozwalała
i nie pozwalało mi to, że być moze ktoś zarzucił by mi, że coś zginęło z domu
a ja nic nie chciałam im zabierać, a juz napewno samowolnie


Uważam, że najlepiej było by wymienić zamki, ale wiemy, że jak to dom męża i jest w nim zameldowany, to wejdzie do niego jak tylko bedzie chciał

AniN stale "trzyma otwarte drzwi"
popatrz co pisze o swojej postawie wobec męza...
sygnał "mozesz tu wrócić" nie jest równoznaczny z sygnałem "możesz sie tu rządzić i mnie wykorzystywać"

Anonymous - 2015-12-10, 21:27

Mam jeszcze jedną myś w związku z tym, co napisał GregAn

Mężczyźni i kobiety róznią się.
Inaczej zachowuje się facet na miejscu męża AniN a inaczej w analogicznej sytuacji kobieta.

Mężczyźni są większymi konformistami.
W kobietach jest wiecej emocji i determinacji.
To sprawia, że (moim zdaniem) nie mozna w prosty sposób przełożyć zachowań ich współmałzonków i działac tak samo w przypadku kobiety i w przypadku mężczyzny.

Anonymous - 2015-12-10, 22:29

Nie "trzymam otwartych drzwi", ale mąż chyba uznał, że dla niego zawsze są otwarte.

Nie czekałam do jutra z rozmową. Znów dziś popołudniu pod kolejnym pretekstem przyjechał a ja jasno i stanowczo powiedziałam mu, że oczekuję iż dostosuje się do naszych ustalonych odwiedzin dzieci. Nie wyobrażam sobie by nadal to wyglądało jak przez ostatnie dni. Zaprzeczał, że codziennie bywa w domu, że wymyśla kolejne preteksty. Gdy zdecydowanie powtórzyłam nasze ustalenia, to powiedział, że będzie jak chcę, ale mogę tego żałować....
I czego ja mam żałować? Że bawi się moimi uczuciami? Że dzieciom daje ułudę, że wróci?

Oczywiście nie omieszkał powiedzieć, że na pewno nie wróci do domu, bo nawet gdyby mu się nie udało z Kowalską to duma mu nie pozwoli przyznać się do porażki i wrócić...
Poza tym z Kowalską jest mu dobrze i pod wieloma względami lepiej niż w naszym małżeństwie. I jestem w stanie w to uwierzyć, mają co chcieli- wolność bez obowiązków. Brak problemów, codzienna rutyna skurczyła się do minimum, oboje ciągle siedzą w swoich rodzinach, zamiast w nowym gniazdku, nawet pokłócić się nie mają kiedy. Wprost sielanka!

Anonymous - 2015-12-11, 00:19

AniN,
nie zamykaj tych drzwi.
Przynajmniej zostaw uchylone...

Niech naprawia, niech szuka pretekstu do powrotów, byle pod obecność domowników.
A, że mu smakują Twoje obiadki :lol:
Niech przynajmniej za nie podziękuje a to już będzie coś.

Duma ?
A niech sobie ją schowa głęboko,
jego duma nie jest znowu taka drogocenna.

Niech popatrzy jak czuje się mąż jego kowalskiej.
Ten to ma dopiero ujmę na honorze a mimo wszystko toleruje jej obecność w swoim domu.
Skoro mąż kowalskiej potrafi, to tym bardziej Twój mąż da radę trochę poskładać rozmiary swojej dumy.

Czego Ty chcesz.
dałabyś radę przyjąć go z powrotem ?
spróbowałabyś znaleźć w sobie coś do poprawki ?

Macie z mężem, wspólny mianownik w postaci Boga ?

Anonymous - 2015-12-11, 08:19

GregN,
chciałabym, żeby mąż wrócił, ale tym razem musiałabym być przekonana że żałuje tego co zrobił, że chęć powrotu jest szczera, że odnalazł miłość do mnie i dzieci. Kocham go i wiem, że moje dzieci go kochają i bardzo cierpimy w obecnej sytuacji. Nie chcę już ułudy małżeństwa i kolejnego zranienia.

Po pierwszej jego zdradzie 10 lat temu zbierałam się bardzo długo, ale dzięki temu wiem, że możliwe jest odrodzenie miłości. Rana została, ale się zabliźniła. Zaufanie ograniczone ale wróciło. Niestety jak analizuję to teraz, mąż wtedy przeprosił, był przerażony że to odkryłam ale chyba nigdy na 100% nie żałował, nie wyraził skruchy. Ja byłam tydzień po porodzie jak się wszystko wydało. Czworo małych dzieci i świat mi się zawalił. Gdyby ktoś wcześniej mnie zapytał, co zrobię gdyby mąż mnie zdradził, to bez wahania powiedziałabym, że walizki za drzwi i żegnaj. A tu zaskoczyłam sama siebie. Walczyłam z emocjami, widziałam że mąż się stara. Uczepiłam się Pana Boga i udało się. Po blisko dwóch latach udało się to wszystko poskładać. Ale to znów była moja ułuda.

Przy obecnej zdradzie okazało się, że właśnie po tych dwóch latach mój mąż skontaktował się ponownie z byłą kochanką i stali się "przyjaciółmi". Ona mieszka w innym mieście, więc były to częste telefony, sms'y, już nie kontakty osobiste. Trwało to do teraz, czyli ok. 8 lat. Mąż twierdzi, że znalazł w niej powierniczkę, rozumieli się bez słów, ale oczywiście w tej korespondencji była wymiana czułości i zapewnienia o tęsknocie. Mąż ukrywał ją zarówno przede mną (bo twierdzi, że zdawał sobie sprawę, że nie zrozumiem i że mnie to zrani) ale i przed obecną Kowalską.
W głowie mi się nie mieści jak można prowadzić już nie podwójne ale potrójne życie. Ale zrozumiałam już jego rozdrażnienie, pośpiech kiedy dzwoniłam w trakcie dnia z domowymi sprawami. Ucinał rozmowę w pół słowa, rozłączał się po jednym zdaniu. No pewnie też bym tak miała, prowadząc burzliwą korespondencję na przemian to z jedną to z drugą , a jeszcze żona czegoś chce?

Jedno zrozumiałam na pewno, że mąż od 10 lat był mentalnie poza naszym związkiem. Ja się starałam, ale pukałam jak do zamkniętych drzwi. Zwierzał się byłej kochance, a mi odpowiadał zdawkowo, że wszystko jest ok, albo wręcz odwrotnie beznadziejnie. Zamykał się na wszystkie próby rozmowy. To ja kupowałam bilety do kina, zapraszałam do teatru i czekałam, że on się obudzi, też postara. A on sobie wegetował w ciepełku, użalał się nad sobą jak mu źle, jaki jest obciążony pracą, obowiązkami, płatnościami i codziennością. Wspierała go w tym teściowa dla której od zawsze byłam tą która zabrała jej syna i jeszcze śmiałam urodzić aż czworo dzieci, żeby on się zaharował.

Przepraszam że wylałam całą żółć, ale tak wygląda prawdziwy obraz mojej sytuacji.

Jeśli chodzi o sprawy wiary. Jestem osobą bardzo wierzącą i staram się całe życie iść z Bogiem, chociaż jak każdy upadam i jestem niegodną córką. Ale wiarę mam w sercu i to samo przekazuję moim dzieciom. Mąż też wierzy, chodzi co niedzielę do kościoła, ale od ponad 10 lat nie był u spowiedzi. Czasami wygłaszał swoje opinie na temat związków nieformalnych, księży, które bardzo mnie raniły i nie mają nic wspólnego z nauką Kościoła. Odmawiał wspólnej modlitwy małżeńskiej. Przed wyprowadzką do Kowalskiej przez dłuższy czas nie chodził do kościoła, a to pracował, a to wyjeżdżał. Teraz będąc z Kowalską w niedzielę przyszedł na Mszę, na której służą nasze dzieci.
Zaraz po tym jak odkryłam obecny romans bardzo dużo rozmawialiśmy i w trakcie jednej z tych rozmów mąż powiedział, że"teraz już wiem dlaczego nie chodził do spowiedzi, a nawet nie zdaję sobie sprawy, jak bardzo mu tego brakowało i Komunii Św. też". Ucieszyłam się na te słowa, nawet starałam się go zachęcić, by teraz odmienił swoje życie. By nie rozbijał dwóch rodzin, nie zabierał dzieciom matki. Wszystko się wydało, więc ma szansę by zacząć od nowa. Jednak "miłość" do Kowalskiej była silniejsza.

Zrobiłam małżeński rachunek sumienia i wiem, gdzie zawiniłam. Nawet przeprosiłam go za to. Mąż na to wszystko ze łzami w oczach odparł, że nie powinnam przepraszać, że on widział i moją miłość i oddanie i starania, ale sam od 10 lat nie zrobił nic by w naszym małżeństwie było dobrze.

Anonymous - 2015-12-11, 13:22

Aniu, dziękuję za Twoją modlitwę, i ja wspieram Cię swoją.

Jestem właśnie po lekturze DObsona "Miłość potrzebuje stanowczości". Myślę, że jest t o lektura, którą KONIECZNIE powinnać przeczytać. Mnie dużo pomogła. Znajdziesz w niej m.in. przykład listu żony do męża, która była w takiej samej sytuacji jak Ty - jej małóżnek nie mógł się zdecydować, z którą kobietą ostatecznie chce żyć. (powiesz pewnie, że Twój się już zdecydował - na tamtą - nie jest to prawda: skoro cały czas przychodzi do Twojego domu, to decyzja nie zapadła; najpewniej chciałby zjeść ciastko i mieć ciastko).
Autor by Ci poradził puścić męża wolno, z zaznaczeniem włąsnych granic i warunków. Przeczytaj koniecznie.
Bedziesz musiała podjąć stanowczą decyzję.
To, że Ci mówi, że "on tamtą kocha miłością, jakiej Ty chciałabyś" świadczy o tym, że nie szanuje Cię; wydaje mu się, że przejrzał cię na wylot, zna wszystkie Twoje oczekiwania i reakcje, nie musi liczyć się z Tobą. Smutne, ale prawdziwe - mojemu też się tak wydaje.
Jedyną na to radą jest zaskoczenie go własną stanowczą decyzją - i konsekwentne się jej trzymanie.
W tym miejscu chciałabym Cie przestrzec przed "pozornymi powrotami", jakie mogą mieć miejsce, gdy niewierny mąż albo zostanie zaskoczony Twoją decyzją/postawą, albo pokłóci się z kochanką. U nas właśnie chyba zaczyna się drugi taki powrót - postawiłam ostatnio dużo granic, mąż to dostrzega i znów mnie sonduje, czy jeszcze jestem chętna go przyjąć. Próbuje, ile jeszcze może, bo po jego zachowaniu widzę, że wcale tamtego układu nie chce kończyć.
Nie daj się próbować - trzymaj pozycję stanowczej żony, którą się szanuje. Daj mu wolność, jakiej chciał. Pokaż mu , że nie boisz się (?) życ bez niego. I przygotuj się na to, że on wybierze tamtą. Otocz się miłością Boga, i zawierz Mu. On będzie z Tobą w każdej decyzji, jaką podejmiesz. Jeśli postępujesz zgodnie z Jego nauką i zawierzasz mu, zapraszasz do własnego życia, małżeństwa - On będzie prowadził i prostował Twoje ścieżki.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group