To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - WIELOWĄTEK - nasze dylematy moralne i nie tylko

Anonymous - 2015-12-12, 23:40

Grzegorz jest ekspertem teoretycznym w każdej sprawie.... :-/
Anonymous - 2015-12-12, 23:42

Pozdrawiam eksperta :-D
W sumie karkołomne (oj trudne słowo): rozkminiać przez internet, dlaczego jedna baba poszła do innej baby i rozmawiały - zwłaszcza jak się jest facetem!
Branoc.

Anonymous - 2015-12-13, 10:27

Ale tak naprawdę Stokrotko, problem z osobą danej pani to problem poboczny. To nie jej konkretna osoba jest przyczyną rozpadu rodziny, lecz nieprzymuszona decyzja mężczyzny. Być może gdyby oparł się w danym roku pokusie zdrady żony z panią X, uległby tej pokusie za rok z panią Y.
Więc sporo z tego co my, żony, kierujemy wobec "tych trzecich", powinno być kierowane wprost i otwartym tekstem do małżonków. Warto też przyjrzeć się własnej roli w kryzysie małżeńskim.

A jeszcze z innej strony: te trzecie weszły ochoczo w powikłaną sytuację, współ-spowodowały ją i jednocześnie same zostały w niej uwikłane. Nie ma wygranych, na polu bitwy sami ranni choćby niektórzy upierali się, że jest świetnie.

Ale to tylko dygresja empatyczno-świąteczna.
Lepiej teraz zostawić te sprawy, i zająć się uzdrawianiem SWOJEGO życia. Jest to trudne i pracochłonne, i oby życia nam starczyło ;-) !!!!

Anonymous - 2015-12-13, 10:49

moc nadziei napisał/a:
A jeszcze z innej strony: te trzecie weszły ochoczo w powikłaną sytuację, współ-spowodowały ją i jednocześnie same zostały w niej uwikłane. Nie ma wygranych, na polu bitwy sami ranni choćby niektórzy upierali się, że jest świetnie.


Ludzie nie rozumieja tego ze krzywdza innych, buduja szczęście na cudzym nieszczęsciu. Nie stawiaja sie w sytuacji osób ,,pozostawianych,,.

Anonymous - 2015-12-13, 10:58

Izka napisał/a:
moc nadziei napisał/a:
A jeszcze z innej strony: te trzecie weszły ochoczo w powikłaną sytuację, współ-spowodowały ją i jednocześnie same zostały w niej uwikłane. Nie ma wygranych, na polu bitwy sami ranni choćby niektórzy upierali się, że jest świetnie.


Ludzie nie rozumieja tego ze krzywdza innych, buduja szczęście na cudzym nieszczęsciu. Nie stawiaja sie w sytuacji osób ,,pozostawianych,,.



Nie rozumieją, bo wpatrują się intensywnie w czubek własnego nosa. To tylko nam zostawionym żonom każe się cackać z biednymi mężami, co to przeżywają traumę, bo nie mogą się zdecydować żona czy kochanka :evil:

A powinno się iść do takiej i wytargać ją po staropolsku za kudły a mężowi dać fangę w nos :oops:
A potem można zająć się własnym życiem :-)

Anonymous - 2015-12-13, 16:48

Izka napisał/a:


A powinno się iść do takiej i wytargać ją po staropolsku za kudły a mężowi dać fangę w nos :oops:
A potem można zająć się własnym życiem :-)


kiedyś był taki przyzwoity przedmiot - WAŁEK. do uczenia mezow moralnosci


edit: poprawiłam cytowanie

Anonymous - 2015-12-14, 20:20

tu dziewczyny się z Wami zgodzę 8-)
Anonymous - 2015-12-14, 22:48

a ja nie ;-)
szkoda:
1 - energii
2 - czasu
3 - wałka

Anonymous - 2015-12-14, 23:03

Stokrotka10101 napisał/a:
kiedyś był taki przyzwoity przedmiot - WAŁEK. do uczenia mezow moralnosci


Uważajcie dziewczyny z tym wałkiem bo okaże się, że to o Was piosenka:

http://www.dailymotion.co...la-dzieci_music

:-P

Anonymous - 2015-12-14, 23:29

Stokrotka10101 napisał/a:
kiedyś był taki przyzwoity przedmiot - WAŁEK. do uczenia mezow moralnosci

No tak kobietom można wsio :->

facet z wałkiem w ręku?
od razu pod prokuratora podchodzi jako
PRZEMOC DOMOWA.

Moc Nadziei tak mi się przypomniało, jak to ja kiedyś (wszak wielki rycerz walczący
o wspaniała moją żonkę) do miglansa zadzwoniłem z problemami
że jak to, że żona, że mężatka, że dzieci.. żę ..że.
A tam prosty odzew:

proszę pytać żony, proszę zapytać żonę ,proszę to mówić żonie.
No cóż?
na ten czas nie załapałem(emocje -bo mój skarb mi odbierają)
, lecz po czasie doszło.
To żonka doprawia mi rogi, to zonka kombinuje ,to zonka ma mnie gdzies,to zonka szuka odskoczni.
A facet??
i taka doszła myśl.
Postaw się chłopie w jego butach??
i spójrz.
trafia się kobieta niczego sobie, sama pcha się w łapy, sama szuka okazji-
i co mam udawać martwego? ślepego?
bo jak szeroko spojrzeć? .
Niewielu ludzi ma zasady moralne-takie sztywne i twarde.
No cóż?
refleksja i...
to była ostatnia raza - gdy robiłem z siebie idiotę w walce o moralność kogoś kto sam tej moralności nie pilnował .

Anonymous - 2015-12-15, 00:40

balwanek1 napisał/a:

A facet??
i taka doszła myśl.
Postaw się chłopie w jego butach??
i spójrz.
trafia się kobieta niczego sobie, sama pcha się w łapy, sama szuka okazji-
i co mam udawać martwego? ślepego?
bo jak szeroko spojrzeć? .
Niewielu ludzi ma zasady moralne-takie sztywne i twarde.
No cóż?
refleksja i...
to była ostatnia raza - gdy robiłem z siebie idiotę w walce o moralność kogoś kto sam tej moralności nie pilnował .


Pomysl co warty jest facet , który pójdzie z każdą , która kiwnie na niego palcem

Anonymous - 2015-12-15, 10:34

Stokrotko, nie nam zastanawiać się i rozkminiać moralność osób nas otaczających, kompletnie nam nieznanych. chociaż znam parę takich osób, które, oceniają wszystkich w koło. To moje sąsiadki. Starsze panie, nudzące się okrutnie i obserwujące cały dzień i noc wszystkich. Oceniają, dociekają, kto z kim, po co i na co. Umoralniają, ale nie ukrywam, że gadają głupoty. Przyjechał kiedyś do mnie mój przyjaciel, nie widzieliśmy się wiele lat. Skutek? Olka ma kochanka, przystojny jak milion dolarów, bogaty jak arabski szejk, jak nic płaci jej za seks. Byłam tematem tygodnia, a może nawet miesiąca, śmiałam się z tego, bo krzty prawdy w tym nie było, no ale one czuły się w obowiązku pilnowania mojej moralności. Nie mam zamiaru zastanawiać się nad moralnością kochanki mojego męża, mało tego, od wielu lat nie zastanawiam się nad jego moralnością. Nigdy nie odezwałam się do tej dziuni, nie wysłałam nawet jednego sms-a. Bo po co? Co miałabym jej powiedzieć? Że jest panią lekkich obyczajów? Ona pewnie to wie, a jeśli nie wie, to jej problem nie mój. Nigdy nie miałam zapędów, by oboje ich rozliczyć z tego co zrobili, bo na co to komu? Dziś z perspektywy lat, mogę tylko jej współczuć tego skarbu, który przygarnęła i z którym próbuje udawać, że wszystko jest ok. W myśl powiedzenia... Szkoda czasu i atłasu, mam swoje życie, jestem szczęśliwa, spokojna i w końcu żyję normalnie, cieszę się z tego co mam, a ci państwo? No cóż trafił swój na swego, ja nie mam zamiaru latać do nich z opłatkiem czy wałkiem, choć jak się okazuje dwa miesiące temu, kupili mieszkanie 4 przystanki tramwajowe ode mnie. Kilku moich sąsiadów, w tym sąsiadki strażniczki moralności, widziało mojego męża, kręcącego się pod moimi oknami i w okolicach klatki schodowej. Czy on też pilnuje mojej moralności? Nie wiem i obchodzi mnie to tyle co nic. Żyję tylko swoim życiem, rozkminiam moją moralność ( jest całkiem ok), chodzę na terapię, bo panicznie boję się latać samolotem, ale obiecałam mojemu synowi, że za dwa lata, polecimy do USA na letnie grand prix w skokach narciarskich, bo oboje jesteśmy pasjonatami tej dyscypliny sportowej. To jest mój cel, a nie moralizowanie dziuniu i grożenie jej wałkiem, palcem, czy innym kijem. Tylko od nas zależy, co kłębi się w naszych umysłach, czy wieloletnie knucie, jak nawrócić (czytaj dokopać obojgu niewiernym), czy spokój i realizacja planów i marzeń, które zawsze nas kręciły, ale brakowało nam czasu, odwagi, siły, pieniędzy. Ja wzięłam byka za rogi, bo jak to, ten kawał żelastwa ma mnie tak stresować? Koniec balu :mrgreen: Wiem, że latem 2017 roku lecę do USA, choćby nie wiem co. :mrgreen:
Anonymous - 2015-12-15, 11:18

Olga1968 napisał/a:


... Nie wiem i obchodzi mnie to tyle co nic. Żyję tylko swoim życiem, rozkminiam moją moralność ( jest całkiem ok), chodzę na terapię, bo panicznie boję się latać samolotem, ale obiecałam mojemu synowi, że za dwa lata, polecimy do USA na letnie grand prix w skokach narciarskich, bo oboje jesteśmy pasjonatami tej dyscypliny sportowej. To jest mój cel, a nie moralizowanie dziuniu i grożenie jej wałkiem, palcem, czy innym kijem. Tylko od nas zależy, co kłębi się w naszych umysłach, czy wieloletnie knucie, jak nawrócić (czytaj dokopać obojgu niewiernym), czy spokój i realizacja planów i marzeń, które zawsze nas kręciły, ale brakowało nam czasu, odwagi, siły, pieniędzy. Ja wzięłam byka za rogi, bo jak to, ten kawał żelastwa ma mnie tak stresować? Koniec balu :mrgreen: Wiem, że latem 2017 roku lecę do USA, choćby nie wiem co. :mrgreen:


Można tak, ale nie każdy tak umie. I nie jest to sprawa "moralizowania dziuni". Jedni radzą sobie ze zdradą współmałżonka lepiej, inni gorzej. Wychodzenie z traumy trwa i przebiega różnymi etapami, wzlotami i upadkami. Można rzucac się w wir wydarzeń, spotkań, organizować sobie czas, tak aby być zajętym i nie myśleć. Można wypłakać swój ból i chodząc na terapię powoli uczyć się żyć inaczej. I realizować plany i marzenia, które chciało się zrealizować, ale małżeństwo krępowało ich realizację. Wydaje mi się, że w żadnym wypadku nie powie się, że nic mnie nie obchodzi co robi mój "odeszły" mąż a zadra rozpadu małżeństwa zostaje na całe życie. Oczywiście ważne jest, żeby nie zdeterminowała nas i nie stała się obsesją, ale gdzieś tam ból zostaje - większy, mniejszy. Nie wiem, ale może mnie za jakiś czas mój mąż i jego życie też nie będzie obchodzić :-/ Na razie mam za krótki staż trzy i pół miesiąca :-?

[twardy: poprawiono cytowanie]

Anonymous - 2015-12-16, 20:34

Taaaaaaaaaaaaa. kobita ma wałek, nabyty środek przemocy bezpośredniej- jednak karalny
Facet ma wypłatę, dobrowolny środek zaspokajania i reagowania na sytuacje rodzinną.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group