To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - trudny czas waliki o małżeństwo...

Anonymous - 2015-12-01, 11:32
Temat postu: trudny czas waliki o małżeństwo...
Witajcie Przyjaciele:)
Moja historia nie jest wyjątkowa...liczę liczę na to , że ktoś z Was miał podobne doświadczenia i tak po ludzku doda mi otuchy, bo dziś mam akutat gorszy dzień:(
Mój mąż od ponad roku ma kochankę, koleżankę z byłej pracy,która go rozumie, akceptuje i kocha! Ja dowiedziałam się o jego romansie w marcu i tak od tamtej pory najpierw "po ludzku" starałam sobie z tym poradzić i ratować na wszelkie sposoby nasze małżeństwo. Chodziłam sama i z mężem do psychologów, nawet zaczeliśmy terapię małżeńską ale mąż cały czas był w relacji z tamtą kobietą. W trakcie tych miesięcy można powiedzieć, że ich relacja się zacieśniła...Był czas ultimatum z mojej strony, krzyków, płaczu ale też prób naprawy, rekolekcji, wyjazdów, słuchania jego zwierzeń. To nie był dobry czas, ponieważ od ok 4 miesięcy JESTEM Z BOGIEM i jestem szcześliwajak nigdy wczesniej w całym życiu (naprawdę tak czuję:))! Miałam piekny sen kiedy Bóg obejmował mnie swoimi nieskończonymi dłońmi i czułam, że tak już zawsze będzie! Poszłam do spowiedzi, komunii i zmieniłam sposób myślenia o moim małżeństwie. Zaczęłam zmiany od siebiei zaczęłam od siebie wymagać. Nabrałam pogody ducha, zaczęłam się modlić na różańcu, wokół ,mnie zadziało się wiele dobrych rzeczy. Do męża mówiłam tylko, że go kocham, chce walczyć o nasze małżeństwo i nie chcę sie rozwodzić. Tak czuję i mówię to wszystkim zainteresowanym naszym kryzysem. Niestety w ramach tej pewności i determinacji która mi towarzyszy zdarzająsie takie chwile jak teraz - zwątpienia, krzyków, obelg i płaczu w stronę męża! Jestem wtedy sobą przerażona, tym co mówię. Nie wiem skąd to się bierze a może przyczyną jest zachowanie męża wobec mnie, tj. nie kocham Cię, kocham inną kobietę miej honor i uwolnij mnie..., jestem tu tylko dla dziecka a ciebie mi szkodabo nie dasz sobie sama rady..., zamknij się i nie odzywaj sie do mnie..., smsy i tel do kochanki - jaka ona cudowna, mądra, dobra i nieoszlifowany diament itp.
A więc mieszkamy razem, nie śpimy w jednym łóżku bo każdorazowe zbliżenia wywołują ogromne wyrzuty sumienia u mojego męza- że zdradza kochankę!
Mąż mówi, że jest tu, a jednocześnie nie jest w stanie zrobić dla nas nic oprócz zasypywania nas rozmyślaniami o kochance i wątpliwościami...obłęt.
Wiem , że ta retoryka zaprowadzi mnie do nikąd, rzecz w tym, że ciężko jest czasami znieść myśl że "słabość" i "brak zdecydowania" mojego męża może trwać wiecznie, bo jemu tak wygodnie bez podejmowania decyzji:(
Dzięki, że mogłam tu napisać chociaż namiastkę tego co przeżywamy:)

Anonymous - 2015-12-01, 12:12

Witaj na forum
polecam Dobsona "Miłość potrzebuje stanowczości"
i rekolekcje ks. Marka Dziewieckiego
https://archive.org/details/przysiega-malzenska

Pogody Ducha

Anonymous - 2015-12-02, 10:12

Witaj

Pozwolę się podzielić swoim doświadczeniem.
Mam identyczny problem jak ty. Stosunek mojej żony do mojej osoby jest również pokręcony jak twojego męża do ciebie. Ciężko słucha i żyje się z kimś w momencie kiedy ty robisz wszystko a druga osoba bawi się na całego.

Ja starałem się. Pomagalem jej i non stop chronilem. Wielokrotnie na tym forum usprawiedliwialem ja i bronilem przed powiedzeniem czegoś złego w stosunku do jej osoby. Ale....

Czas płynie a ja też mam swoje uczucia i potrzeby. Na jednej z ostatnich terapi zrozumiałem ze czasami nie warto się starać. A napewno nie tak intensywnie jak ja to robiłem.

Przeprowadziłem z zona poważną rozmowę podczas której Poinformowałem ja ze juz mi się nie chce o nią walczyć. Powiedziałem jej ze wkoncu widzę kim jest u kim była przez tyle czasu. Oznajmiłem jej ze do niczego jej nie będę zmuszał ale wkoncu musi podjąć decyzję. Nie za rok czy dwa. Tu i teraz a jak nie to żegnamy się.

Powiem Ci ze chyba zaskutkowalo. Strach przed rozstaniem spowodował przyspieszony kurs zerwania z Kowalskim. Widzę że żona zaczęła o mnie zabiegać. Nie Łudze się na magiczna przemianę ale dało to efekt.
Jest świadoma ze juz nie mam siły i ochoty na jakieś gierki.

Doprowadź do rozmowy. Postaw widoczne granicę i powiedz i konsekwencjach.
Może pomoże.

Próbuj. Tylko musisz wyczuć kiedy możesz tak zagrać bo w tym momencie możesz zagrać va bank.

Trzy miesiące temu nie odwazylbym się na taki krok. Zbudowałem obraz innej osoby. Nie na pokaz ale na prawdę.

Zadbaj o siebie. Zrób coś dla siebie. Pokaż mężowi ze jesteś wartościową kobieta. W końcu przecież zabiegał kiedyś o ciebie.

Anonymous - 2015-12-02, 16:18

Jestem tego samego zdania co Obudzony.

Kiedy nasza druga połówka jest pewna naszych uczuć, chęci ratowania małżeństwa i tego, że będziemy wiecznie czekać nie dokona wyboru, bo tak jest wygodnie. Wiem, że bardzo boisz się dać mężowi wybór i możliwość odejścia do kochanki, postawić ultimatum - każdy się tego boi, ale tylko to może przynieść pozytywny skutek. Pozwalając mężowi tkwić w romansie dajesz mu przyzwolenie na grzech. Przeczytaj poleconą wyżej książkę "Miłość wymaga stanowczości" - można ją ściągnąć z Internetu.

Anonymous - 2015-12-05, 01:01

Sytuacja jest bardzo trudna, ale zgodziłbym się z przedmówcą, że powinnaś postąpić bardziej radykalnie, jak chcesz to odejdź , ale z warunkiem ,już bez możliwości powrotu.
U mnie sytuacja była diametralnie inna. Moja kochanka sama zadzwoniła w kwietniu 2010 do mojej żony, żona przez pół roku prowadziło śledztwo, swoje prywatne oraz z udziałem detektywów. ja byłem tak zaślepiony, że nic nie widziałem.
W październiku 2010 dostałem pozew rozwodowy, 2 grudnia 2010 odbyła się pierwsza rozprawa, wówczas napadało mnóstwo śniegu, do tego stopnia,że władze miasta udostępniły komunikację miejską bez opłaty.
Rozprawa trwała krótko, przybyły adwokat zdążył powiedzieć tylko jedno zdanie. Żona dała mi wówczas szansę, zawieszenie rozprawy, jakże byłem szczęśliwy...Zanim to nastąpiło we wrześniu 2010 zerwałem ostatecznie i na zawsze z kochanką, wielokrotnie przepraszałem moją żonę, na kolanach, z kwiatami w rękach, na różne sposoby.
Niestety ta szansa skończyła się po 2 tygodniach, żona podała mi 3 zaporowe warunki, których nie mogłem spełnić. Tego samego zdania byli księża, z którymi rozmawiałem na ten temat. Byłem strasznie wystraszony czekającym mnie rozwodem, co tydzień chodziłem do sekretariatu sądu i pytałem się , czy sprawa jest odwieszona, myśleli,że mi zależy na rozwodzie.
Żona przetrzymała mnie cały rok, 30 listopada na posiedzeniu sądu odwieszono postępowanie, na 16 grudnia 2011 już był kolejny termin, był to piątek ok.15.00, pracownicy sądu chcieli już iść do domu, było tylko jedno pytanie do mnie, czy zgadzam się na rozwód, odpowiedziałem, że jako człowiek wierzący nie zgadzam się na rozwód a co najwyżej na separację.Już po tym zdaniu był koniec rozprawy. Trzecia, ostatnia i ostateczna rozprawa odbyła się 16 marca 2012 roku, od tego czasu jestem cywilnie rozwiedziony, nigdzie tego poza forum Sycharu nie zgłaszałem. Mieszkam cały czas z zoną razem w jednym mieszkaniu, tylko , że od roku żona ma swój pokój i ja swój, tzn.śpimy oddzielnie.
Do czego zmierzam, pisząc tę moją historię, w momencie, gdy zorientowałem się, że to nie przelewki, że grozi mi rozwód natychmiast zerwałem znajomość z tamtą kobietą. Praktycznie nigdy nie odszedłem od żony, chociaż zdradzałem Ją przez półtora roku. W tamtym czasie kochałem dwie kobiety, a przynajmniej kochanką byłem oczarowany lub w niej zadurzony. Kiedy klapki spadły mi z oczu, było już za późno. Żona puściła w ruch machinę sądową, na dodatek biorąc najdroższego adwokata w mieście. Sprawa była prosta jak drut, ponieważ ja się do wszystkiego przyznałem, adwokat na każdej rozprawie wygłosił tylko po jednym zdaniu, chcąc zaznaczyć swoją powagę i obecność. Adwokat znał ruch Sycharu, ale wypowiadał sie o nim w sposób pogardliwy.
Cóż dalej, dopóki Twój mąż nie zrozumie co traci, trudno jego będzie przekonać, ja też wówczas żyłem w jakimś transie, byłem zadowolony, przynajmniej w pierwszej części przygody z kochanką. Otrzymałem surową lekcję, najadłem się wstydu, bo żona rozgłosiła wszystko wśród rodziny,znajomych i sąsiadów. Życzę Ci powodzenia, nawrócenia się męża i jego pełnego powrotu do rodziny.
Od tygodnia słucham namiętnie, aż do przesady pięknej aczkolwiek prostej piosenki śpiewanej przez dzieci: „Ach wróć Tatusiu - J. Fiedorczyk“.
Piosenka ta mimo,że banalna wzbudza we mnie bardzo głębokie przeżycia. Żona w sąsiednim pokoju ogląda telewizję, ale też słyszała ten utwór.

Anonymous - 2015-12-05, 08:44

Szaraczku, znam co najmniej jedno malżeństwo w podobnej do Twojej sytuacji, które kilka lat po rozwodzie, ale wspólnym mieszkaniu ponownie wzięło ślub. :-)
Natomiast
Szaraczek napisał/a:
Sytuacja jest bardzo trudna, ale zgodziłbym się z przedmówcą, że powinnaś postąpić bardziej radykalnie, jak chcesz to odejdź , ale z warunkiem ,już bez możliwości powrotu.

Czyli dopóki konkretny warunek nie zostanie spełniony - nie ma możliwości powrotu? Ze świadomością trudności największej, że to stawiający warunek musi być bardzo rozumny i bardzo konsekwentny. Inaczej nie ma sensu stawianie warunków.

Anonymous - 2015-12-05, 20:49

Ten mój cytat, to trochę niezręczna wypowiedź, była już noc , gdy to pisałem.
Moja wypowiedź miała następujący sens: to mama84 powinna postawić warunek w stosunku do swego męża, albo jesteś ze mną i z dzieckiem, zrywasz z kochanką definitywnie lub wybierasz kochankę, czyli separacja z twojej ( czyli męża) winy, dajesz alimenty na mnie i na dziecko(dzieci), majątek dzielimy na pół. Mąż po separacji odchodzi do kochanki, bez połowy majątku, z nakazem płatniczym alimentów na Ciebie i dziecko, te alimenty teraz są w Polsce bardzo wysokie i mogą faceta doprowadzić do ruiny a nawet do więzienia. Mąż po separacji nie może poślubić kochanki, bez majątku i pieniędzy wraca skruszony ( jak mięso dziczyzny moczone w maślance) do swojej prawowitej małżonki.

Anonymous - 2015-12-08, 21:53

Bardzo Wam dziękuję za dobre rady!
Jestem świeżo po wizycie u psychologaw Duszpasterstwie Rodzin. Mój mąż był tam ze mną.
Nasłuchałam się o tym jak mu źle w domu a z kochanką lubi "po prostu obcować", jak to ode mnie nigdy nie dostała tego co matam, zrozumienia,szacunku, etc.
Jego potrzeby ... to ponadmoje siły, mieszkanie z nim, patrzenie jak siedzi tu zakarę.
Szczerze, wykrzyczałam mu żeby się wynosił, ja chcę spokoju dla siebie i córki a nie wiecznych zapytań: czy mam się wyprowadzić? czy mnie kochasz? tosię nie uda, już nigdy nie będę szczęśliwy...
Wyobrażacie sobie, że on ode mnieoczekuje czegoś w rodzaju błogosławieństwa na nowej drodze życia i usprawiedliwiania przed rodziną, znajomumianawet dzieckim...
wgłowie się nie mieści!
Ale Bóg miał dobry humorkiedy nas spiknął:)
dzięki za przeczytaniemoich żali, pisanietoteż terapia:P

Anonymous - 2015-12-16, 23:03

Witaj!
Przeszłam dokładnie to samo co ty...
Mój zawsze szczęśliwy w małżeństwie i ze mną mąż. Zakochał się.
Sam mi powiedział o tym. Były dramaty, były tragedie, krzyki i to że tylko tamta go rozumie.
Gdy już nie mogłam znieść tej sytuacji i powiedziałam, że możemy wszystko zmienić pod warunkiem że skończy spotkania z kochanką. Wyprowadził się.
Jesteśmy w trakcie rozwodu.
Życie, życie teraz jestem już mądrzejsza o to co przeszłam.
Otrzymanie alimentów od męża na żonę jest bardzo trudne...
Nawet jeżeli masz ewidentne dowody.
Jak zaczął się mój dramat rodzina mojego męża obiecała mi pomoc... Byli w szoku jak okazało się że mąż ma kochankę. A teraz jak już mąż nie czuje się winny to są świadkami jaką to złą żoną byłam.

Anonymous - 2015-12-16, 23:48

Witam,
Mam mieszane uczucia czy takie zmuszanie poprzez sytuację ekonomiczną (mam na myśli wysokie alimenty na żonę /męża i dzieci) spowodują powrót wiarolomnego małżonka. Rzeczywisty powrót o jakim marzy porzucony współmałżonek.

Anonymous - 2015-12-17, 10:27

Daria111 napisał/a:

Mam mieszane uczucia czy takie zmuszanie poprzez sytuację ekonomiczną (mam na myśli wysokie alimenty na żonę /męża i dzieci) spowodują powrót wiarolomnego małżonka.

Nie chodzi o powrót tylko o bezpieczeństwo finansowe porzuconych, chociaż w tym zakresie można zminimalizować konsekwencje decyzji o odejściu drugiej strony

Anonymous - 2015-12-17, 17:07

Na własnym przykładzie powiem tak:
Dopóki nie poruszałam kwestii finansowych mąż był "miły"
Mówił, że chce być moim przyjacielem (równocześnie z przyjaźnieniem się z kochanką), że chce żebym była bezpieczna itd.
Gdy nie zgodziłam się na rozwód na jego warunkach zaczęła się wojna...
Jak usłyszał alimenty to wylało się...
Aktualne mąż wytoczył mi już 3 sprawy sądowe. A może więcej...

Jeżeli chce wrócić to wróci. Miłość to wybór. Ze swojej strony dodam zabezpiecz się, tak by w przyszłości być bezpieczna finansowo. Bo mój mąż mówił dokładnie to samo co Twój. A widzę jak jest.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group