To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Pierwsze Święta bez Żony/ męża....

Anonymous - 2015-12-28, 11:25

Tusia1987 napisał/a:
Mój związek sakramentalny nadal istnieje. Poczytaj sobie Sycharowską broszurę lub przynajmniej Charyzmat Wspólnoty Sychar. Nawet w przypadku separacji moje i męża przymierze z Bogiem trwa.

Ha, dokładnie jak i u mnie :-) Mój związek sakramentalny nadal istnieje. Nawet w przypadku cywilnego rozwodu moje i męża przymierze z Bogiem trwa.
Powiem więcej, swego czasu od opiekuna duchowego naszego Ogniska usłyszałam stwierdzenie, że postawy wierności sycharków są czytelnym dowodem na działanie łaski sakramentu małżeństwa :-)

Anonymous - 2015-12-28, 11:34

Nirwanna napisał/a:
Tusia1987 napisał/a:
Mój związek sakramentalny nadal istnieje. Poczytaj sobie Sycharowską broszurę lub przynajmniej Charyzmat Wspólnoty Sychar. Nawet w przypadku separacji moje i męża przymierze z Bogiem trwa.

Ha, dokładnie jak i u mnie :-) Mój związek sakramentalny nadal istnieje. Nawet w przypadku cywilnego rozwodu moje i męża przymierze z Bogiem trwa.
Powiem więcej, swego czasu od opiekuna duchowego naszego Ogniska usłyszałam stwierdzenie, że postawy wierności sycharków są czytelnym dowodem na działanie łaski sakramentu małżeństwa :-)


Ja wszystkim mówię, jak mi doradzają, żebym sobie kogoś znalazła (?), że ja miałam dwa śluby - cywilną rejestrację - jesteśmy wyrejestrowani i ślub, gdzie świadkiem był Bóg i że ta przysięga nadal obowiązuje, chociaż mój mąż ją ignoruje i że jeśli mój mąż nie dotrzymał tej przysięgi i grzeszy, to nie znaczy, że ja mam zrobić to samo. I oni kiwają głowami i mówią: no tak. :-/

Mnie ksiądz powiedział, żebym modliła się o to, żeby Bóg zło przemienił w dobro. I to mi też pomaga :-)

Anonymous - 2015-12-28, 12:40

A ja czytałam na stronie Sychara, że właśnie taka postawa jak nasza czyli trwanie w miłości małżeńskiej jest niepodważalnym dowodem ważności Sakramentu Małżeństwa. :)

Echhh widziałam się z moim mężem... Nawet nie zapytał jak spędziłam święta... :(

Anonymous - 2015-12-28, 12:46

Tusia

A Ty znowu o swoim mężu?
Zacznij żyć swoim życiem!

Anonymous - 2015-12-28, 12:50

Jacku, niestety pierwsze Święta bardzo dały mi w kość... Choć wyjechałam dwa dni z miasta, cały czas analizowałam całe moje małżeństwo... Jeszcze wczoraj Święto Świętej Rodziny i znów myśli o moim mężu mnie męczyły...
Anonymous - 2015-12-28, 13:08

To były moje kolejne święta bez żony i muszę stwierdzić, że minęły bardzo spokojnie.
Czyżbym się już przyzwyczaił do samotności? :shock:

Anonymous - 2015-12-28, 13:34

ja chyba jeszcze muszę się przyzwyczaić do tego, że mój mąż ma mnie gdzieś.
Na razie idzie mi słabo... :-/
Pewnie gdyby nie fakt, że to ja wysłałam życzenia rodzinie męża nie dostałabym żadnych życzeń.
Jemu życzyłam w Wigilię jak widzieliśmy się w pracy nawrócenia- Jemu i pani Kowalskiej.
Mój mąż do mojej rodziny w ogóle się nie odezwał... Przykre..., ale cóż...

Do tego dalej mam poważne problemy ze zdrowiem.
I tak wszystko naraz.

Anonymous - 2015-12-28, 19:54

Tusiu,
u mnie Wigilia przebiegła z mężem, ale to nie zmienia faktu, że już wczoraj wszystko wróciło do "normy". Już okrzepł, przepłakał co miał przepłakać , pewnie pomyślał, że najgorsze już za nimi, więc przedwczoraj już egoistycznie potraktował dzieciaki i nie dotrzymał danego im słowa. Były nerwy, znów awantura.
Od wczoraj postanowiłam żyć dla siebie i dzieci. Już nie będę na nim polegała w żadnej sprawie, bo jest totalnie nieodpowiedzialny. Ja już nie dzwonię. Dziś sam zadzwonił dwa razy i pytał o dzieci. A one wyjechały i teraz brak pretekstu by odwiedzić dom, napełnić się atmosferą, być wśród kochających go ludzi i przede wszystkim być sobą.

U nich w gniazdku teatr: on gra i ona gra. Jeden wart drugiego. A mój mąż przychodząc do nas zaczyna mi opowiadać o swoich problemach, szuka we mnie przyjaciółki. Zaczęłam to traktować obojętnie, bez emocji. Nie zamierzam mu doradzać i podtrzymywać na duchu. Niech zadzwoni do swojej poprzedniej kochanki, która była taką " przyjaciółką" a zerwała z nim w mrugnięcie oka jak tylko powiedziałam ,że wszystko wiem i powiem jej mężowi jakiego ma "przyjaciela" sprzed lat.

Tuśka, też mam bardzo poważne kłopoty ze zdrowiem, za chwilę idę do szpitala, ale w tej kwestii postawiłam Bogu sprawę jasno :lol: , że musi mi pomóc, bo mam dzieciaki do wychowania, więc powiem Ci szczerze, że jestem spokojna. Całe życie mówiłam: " Bóg da dzieci, da i na dzieci" a teraz dodaję " Bóg dał dzieci, da mi wychować dzieci" i trzymam się tego kurczowo.

Ty też się trzymaj dzielna kobitko!
Ja wiem, że to trudno bo sama też tęsknię, miałam ochotę śledzić mojego męża, ale tego nie robię. Słucham mądrzejszych i bardziej doświadczonych ode mnie Sycharków. Wiem, że inaczej zabrnę w ślepą uliczkę, mąż nie wróci a ja się spalę tym śledzeniem i roztrząsaniem jego poczynań.

Damy radę!

Anonymous - 2015-12-28, 20:16

AniN napisał/a:
Nie zamierzam mu doradzać i podtrzymywać na duchu. Niech zadzwoni do swojej poprzedniej kochanki,


AniN, nie wspominałaś dotąd że obecna kochanka to mężowska recydywa. Która?

Anonymous - 2015-12-28, 22:50

Czasami myślę, że nie powinniśmy używać sformułowania: kochanka, kochanek. Bo to od kochania pochodzi... Może gdyby nazywać takie osoby poprostu od cudzołóstwa czyli od rzeczy to by ludzie też inaczej patrzyli... A tak to im się cudzołóstwo z miłością kiełbasi... :-?

A przecież to czysty egoizm skazywać kogoś na życie w grzechu śmiertelnym i na potępienie...
Nikt nie wie kiedy śmierć nadejdzie...
Ja teraz bardziej na sprawy ducha patrzę, może dlatego...
Może powiecie, że zwariowałam, ale chciałabym by Kowalska trafiła do Nieba...
Życzę jej tego szczerze... Choć bardzo mnie zraniła... :roll:

Anonymous - 2015-12-28, 23:38

Kenya, tak u mojego męża to recydywa. 10 lat temu miał kochankę o której dowiedziałam się w tydzień po porodzie. Niby żałował, niby zerwał ale jak się przy obecnej zdradzie okazało na dwa lata. Potem odnowili kontakt ale na odległość i zostali " przyjaciółmi'. Fizycznie faktycznie nic miedzy nimi nie było, ale emocjonalnie tak. Ona wyprowadziła się do innego miasta i tylko smsy, maile i rozmowy telefoniczne im zostały. I tak sobie walczyłam o moje małżeństwo jak Don Kichot z wiatrakami. Bo on miał już powierniczkę, która zresztą okłamywał (bo wyjaśniłyśmy sobie to teraz jak wszystko wyszło na jaw). Ona poskładała swoje małżeństwo, ale fajnie było słyszeć, że jest ktoś kto obdarza ja komplementami, mówi, że tęskni itd. Kolejna, która wykorzystała mojego męża, ale na jego życzenie. Zerwał z nim po kilku smsach ze mną i nazwała kłamcą i taka to była głęboka "przyjaźń" A że to było na odległość, to mój ślubny znalazł sobie koleżankę blisko- żonę kolegi, która marzyła by ktoś wyrwał ją z domowych pieleszy, zresztą to też nie jest jej pierwszy romans. I tak dwoje siebie wartych rozbiło dwa małżeństwa, zostawiło łącznie sześcioro dzieci i realizują swoje chore wizje z Harleqina.

Ja już się nawalczyłam o moje małżeństwo. Teraz zło wyszło z domu i naprawdę jest spokojnie i wesoło, dzieciaki spokojne, nikt nas nie zaczepia nie atakuje. Bo mój mąż szukał pretekstów, by upewnić się, że mu tak źle i dobrze robi zdradzając i odchodząc.

Ja już się tylko modlę , a Bóg zrobi co zechce. Jedno wiem, nie przyjmę męża i nawet nie rozważę jego ewentualnej chęci powrotu jeśli się nie nawróci. Bez Boga będzie powtórka.

Anonymous - 2015-12-29, 10:06

To chyba jakaś norma, że nagle nasi współmałżonkowie stają się taaaaaaakimi romantykami i marzy im się miłość żywcem ściągnięta z jakiś bzdurnych telenowel... :-/

A życie to nie bajka.... Kiedyś usłyszałam, że najpiękniejszą historią miłosną nie jest "Romeo i Julia", a babcia i dziadek którzy się ze sobą zestarzeli... :roll:

Anonymous - 2015-12-29, 13:03

Tak Tusiu, ja zawsze marzyłam że będę tak, jak mijani na ulicy staruszkowie iść z moim mężem za rękę i o laseczkach, patrząc z miłością i troską na towarzysza życia. Zawsze jak widzę takich staruszków to myślę sobie ile musieli przeżyć, ile kryzysów zażegnać a trwają, a potrafili.... Mnie się nie udało..., ale i tak dziękuję Bogu bo dał mi spotkać w życiu prawdziwą miłość=mojego męża. Mam koleżanki, które cały czas szukają i nie udaje im się....Mam dzieci, które są moim sensem życia i jestem z nich dumna, a miłość do nich niczego nie zastąpi. Chociaż każdy z nich jest inny i wcale nie idealny, ale ja nie zamawiałam u Boga ideałów. Jaka byłaby moja rola żony i matki, gdybym miała idealnego męża i dzieci? Sama też niejedno mam za uszami i daleko mi do ideału.
Kocham ich jakimi są i mój mąż o tym wie. Zresztą sam powiedział odchodząc, że wie, że go kocham i że zrobiłam wszystko by w naszym małżeństwie było dobrze, a on nie zrobił przez 10 lat nic. Dlatego ta moja walka i starania to była walka Don Kichota z wiatrakami...

Ja coś przeżyłam, wiem co to uczucie miłości i to nie tylko takiej, patrzącej maślanymi oczami, ale miłości opiekuńczej, wiernej, ofiarnej, wybaczającej. Miłości, która potrafi być piękna jak róża, ale ma kolce.

Teraz dzięki Sycharom dojrzewam do prawdziwej miłości do Boga. Zawsze myślałam że wierzę, że Bóg jest blisko mnie, a teraz jak patrzę to było jednak powierzchowne, nie do końca głębokie, nie zawierzałam z ufnością , tylko próbowałam po ludzku kierować, bo wydawało mi się, że jak Bóg mnie stworzył taką otwartą na ludzi, tyle przeszłam, jestem przedsiębiorczą, to Bóg oczekuje ode mnie samodzielności, walki o swoje. A jednak nie... Więcej uzyskuję, jak oddaję się w Jego ręce i chociaż jeszcze nieudolnie to robię to będę pracować nad sobą. Moja Wigilia jest tego dowodem- nie wymarzyłabym sobie lepszej w tych okolicznościach.

Tuśka, trzymajmy się razem, bo mamy tu PRAWDZIWYCH, SZCZERYCH PRZYJACIÓŁ, którzy rozumieją i nie głaskają po głowie, a rzeczowo uczą i stawiają do pionu.
Wspierając się wytrzymamy ten czas oczekiwania, a Bóg wie kiedy i jak przyprowadzi nawróconych naszych mężów.

Trzymaj się! Miłego dnia! Zrób sobie dziś jakąś przyjemność dla siebie, jak ja wczoraj tę pływalnię z córką. Było naprawdę super, a spałam jak dziecko. Gdybym szła dzisiaj do pracy to bym zaspała :lol:

Anonymous - 2015-12-29, 13:25

Ja gdyby nie Bóg nie przeszłabym tych Świąt... Zastanawiam się jak ktoś kto rozbija małżeństwo może spokojnie spędzać święta z moim mężem... Bez żadnych wyrzutów sumienia itd... Wiedząc, że żona tego człowieka może nie mieć nawet gdzie iść na Wigilię...

Trzeba mieć serce z kamienia... Śpiewać być może kolędy Jezusowi, któremu się na pewno ta sytuacja nie podoba...

taka trochę obłuda... :roll:

Ale muszę Wam powiedzieć, że czułam bardzo opiekę Jezusa... Poszłam do Komunii Świętej na Pasterce i wręcz czułam jak On tuli moje zranione serce...



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group