To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Już brak złudzeń

Anonymous - 2015-11-24, 23:06
Temat postu: Już brak złudzeń
Witam Wszystkich

Zbierałam się od przeszło pięciu lat by napisać. Parę razy zaczynałam ale jednak .....
Wchodziłam często, czytałam, czasem starałam się wykorzystać rady.

Moje świadectwo, mój kryzys pewnie banalny jak wiele tutaj. Pobraliśmy się w 1992 r. W 1998 r zdradził. To była nasza koleżanka. Po ok. dwóch miesiącach otrząsnął się wrócił. Przyznał, że był idiotą i że chce być tylko ze mną i zapewniał że więcej tego nie zrobi bo wie co może stracić. Odbudowaliśmy małżeństwo. Ja wybaczyłam mężowi. Oboje jesteśmy wierzący. mamy tylko ślub kościelny nigdy cywilnego związku nie zawarliśmy nie był nam potrzebny. Często angażowaliśmy się w działania Kościoła mając mnóstwo znajomych wśród księży. Wielu nazywało nas swoimi przyjaciółmi. Życie biegło, my byliśmy szczęśliwi żyjąc razem i wychowując trójkę naszych dzieci (dwoje z nich urodziło się po zdradzie). Po osiemnastu latach małżeństwa mąż poznał młodszą o czternaście lat kobietę. Bardzo zaangażował się w pomoc niej bo jakoś nie mogła się dogadać z rodzicami i czuła się bardzo samotna. Ja jakoś nie mogłam zaakceptować tej znajomości. Rozmawiałam nie raz z mężem na temat jego kontaktów z ową kobietą jednak On zapewniał że kocha mnie miłością której chyba nic nie jest w stanie zniszczyć a jej chce tylko pomóc i to jest jego przyjaciółka. Ich kontakty były tak częste że coraz częściej dochodziło do spięć na tym tle między nami. Po ok. pół roku w piątek usłyszałam jak bardzo mnie kocha i jak bardzo się troszczy o tę miłość . Wtedy wyjeżdżał z Nią. We wtorek (po pięciu dniach) usłyszałam, że chyba mnie już nie kocha ale został ze mną. Spięcia i kłótnie były częste. Nie zamierzał zerwać tej znajomości tłumacząc że to taka piękna przyjaźń. Dzieci zostały odstawione na bok. Przestał się interesować tym co robią jakie mają osiągnięcia. Ten stan trwał ok. dziesięciu miesięcy. Nie wytrzymałam. Wcześniej nie raz mówiłam aby się wyprowadził jednak nigdy nie chciał tego zrobić więc spakowałam Go i kazałam wyjść. Ze łzami w oczach wyszedł. Nie miał dokąd pójść błąkał się dwie doby po mieście. Poddałam się dałam Mu klucze do naszego starego mieszkania. Zaczął się starać przebywać z dziećmi całe popołudnia spędzał z nimi na zajęciach. Miałam wrażenie że chyba coś zrozumiał, Pozwoliłam Mu wrócić do nas po przeszło dwóch miesiącach. Dzieci były szczęśliwe. Jednak znajomości nie zerwał. Przestał z Nią wyjeżdżać ale znajomości nie zrywał. Ona przeprowadziła się do naszego miasta i kontakty były jeszcze żywsze. Miałam już dość. Do tego zaczęli razem organizować imprezy turystyczne więc kontaktów było jeszcze więcej. Na każde pytanie czy sypia z nią otrzymywałam odpowiedź że jest to tylko przyjaciółka. Bolało gdy czytałam w internecie jaka to wielka miłość ich łączy.Do tego dostawałam sms-y aby Go zostawić bo mnie już nie kocha i głupotą jest trwać w takim związku. Nie reagował na żadne rozmowy czy prośby. Kłamał dalej. Po ok. trzech latach od początku poznania jej dowiedziałam się że jest w ciąży(ok. trzy tygodnie przed zajściem jej w ciąże mąż zapewniał mnie że z nią nie sypia). Że jest to jego dziecko dowiedziałam się z sms-a gdy dziecko miało miesiąc. Chciałam by się wyprowadził i mnie zostawił. Przecież ułożył sobie życie Nie raz podobno z nią rozmawiał że mogliby być razem gdyby spotkali się wcześniej. Ona chciała to osiągnąć od początku. Niestety mąż prosił aby mógł zostać bo tylko my byliśmy, jesteśmy i będziemy Jego rodziną. Owszem wszystko spieprzył ale chce być z Nami. Będzie utrzymywał kontakt z dzieckiem i na nie łożył. Zgodziłam się pod warunkiem że te kontakty ograniczą się tylko do dziecka. Niestety tak się nie stało . Dziecko ma już prawie dwa lata.Cała sprawa trwa pięć lat. Ja mam już dość. Pozwoliłam aby dziecko przywoził do mnie. Dzieci zaakceptowały rodzeństwo. Bardzo zbliżyły się do taty. Ale ja już nie chcę tak żyć. Mąż cały czas twierdzi że nie może jakoś teraz przekonać się do mnie bo do dzieci Mu się udało. Nie dotyka mnie potrafi cały tydzień się nie odzywać (pracuje poza miejscem zamieszkania). Dla mnie tego małżeństwa już nie ma.
Co boli najbardziej? Od początku gdy już nie mogłam się z nim dogadać prosiłam o pomoc znajomych księży. Niestety każdy mówił że się za nas modli i tyle. Ja też się modliłam przez pierwszy rok dużo i często. Zaufałam Bogu że nam pomoże z tego wybrnąć. Jednak On wepchnął ich do łóżka i szybko dał im dziecko bym nie miała złudzeń. Teraz dochodzę do wniosku, że o ile Bóg istnieje to to chyba był Jego plan by to małżeństwo zniszczyć bo miał dużo czasu by to zmienić a jednak pozwolił na to wszystko. Teraz mam wrażenie, że mąż chce przeczekać aż dzieci będą pełnoletnie aby odejść twierdząc że będzie musiał wychować najmłodsze swe dziecko.
Przestaję mieć złudzenia że Bóg czyni cuda bo Ona nie zniknie z mojego życia a zrobi wszystko by być z Nim.

Anonymous - 2015-11-24, 23:34

jola31,
witaj oficjalnie na forum.
Dziekuje, ze dzielisz sie z nami swoim bolem i rozterkami jednak pamietaj, aby szczegoly charakterystyczne dla Ciebie lub bliskich pomijac z uwagi na bezpieczenstwo i twoje oraz rodziny w realu.

Anonymous - 2015-11-25, 00:12

jola31 napisał/a:
Co boli najbardziej? Od początku gdy już nie mogłam się z nim dogadać prosiłam o pomoc znajomych księży. Niestety każdy mówił że się za nas modli i tyle.


Jolu jesli spodziewalas sie cudu na skutek cudzej modlitwy to chyba innego niz otrzymalas. Modlitwa ksiezy z pewnoscia umacniala Twoja jednak trzeba pamietac, ze tylko Ty wiesz z jaka wiara i o co sie modlilas, jakie bylo wowczas Twoje zycie i myslenie nie tylko o sobie, mezu i malzenstwie, ale i kochance, jakie realne pragnienia, czy i w czym potrzebowalas uzdrowienia. To samo dotyczy ksiezy, nie sama sutanna czyni duszpasterza, jak i bycie ksiedzem nie oznacza posiadania wiary, ktora gory przenosi- to tylko ludzie sa.

jola31 napisał/a:
Zaufałam Bogu że nam pomoże z tego wybrnąć. Jednak On wepchnął ich do łóżka i szybko dał im dziecko bym nie miała złudzeń.


Nie obarczaj Boga za zlo, bo On go nie uczynil, nie Bog lecz pozadania meza wepchnely go w zwiazek z inna kobieta i jej brak poczucia elementarnych zasad przyzwoitosci wraz z wygodnictwem. Co do dania im dziecka to rowniez nie jest tak jak piszesz-doskonale odpowie na Twoje watpliwosci historia Sary, Abrahama, Hagar i nieslubnego dziecka Izmaela z Ksiegi Rodzaju-poczytaj uwaznie i doczytaj jak Bog sie wypowiedzial o tym dziecku i jak z nim postapil- pomysl czy sama nie utrudniasz Bogu wyprostowania sciezek wlasnego zycia, to co tam jest dzis trudno ludziom zaakceptowac z powodu odmiennosci kulturowej i nauczania, ktore nie pochodzi od Boga, a plynie do nas szerokim strumieniem od urodzenia przez media, srodowisko wychowania, szkoly i inne, ale jest to tylko ludzkie nauczanie, a nie jedyna sciezka jaka Bog nam dal na taka sytuacje.Oczywiscie prawo cywilne dzis obowiazujace naklada na rodzicow biologicznych inne obowiazki wobec potomstwa niz na Abrahama, ale o tym sporo i przystepnie wypowiedzial sie ks. Dziewiecki, wiec latwo znajdziesz te odpowiedzi., jak rowniez o tym ze zdradzony wspolmalzonek moze z wlasnej woli przykac takie dziecko wraz z konsekwencjami potencjalnych ran jakie to ze soba przyniesie w konsekwencji.


jola31 napisał/a:
Teraz dochodzę do wniosku, że o ile Bóg istnieje to to chyba był Jego plan by to małżeństwo zniszczyć bo miał dużo czasu by to zmienić a jednak pozwolił na to wszystko.


Gdyby to Bog chcial to malzenstwo zakonczyc to zadzialalby inaczej, nie zdrada ani podstepem, On tak nie robi, On kocha, wiec nie Bog ma radoche z obecnego stanu rzeczy, Dlaczego dopuscil to sie stalo, nie wiem.

jola31 napisał/a:
Przestaję mieć złudzenia że Bóg czyni cuda bo Ona nie zniknie z mojego życia a zrobi wszystko by być z Nim.


Czym jest rozbicie zdradzieckiego zwiazku wobec wskrzeszania umarlych, uzdrowienien chorych, oslanianie zleknionych itd. Uczciwie pomysl czy w Twoim zyciu nie zauwazasz jak Bog czyni cuda, czy zafiksowalas sie tylko na jednym temacie ? Bo jesli nawet tak to i tak nadal obowiazuja obietnice jakie Jezus dal ludziom, ze kto jest prawdziwie Jego uczniem dla tego nie ma rzeczy niemozliwych.
Czytasz forum to wiesz, ze dzieja sie cuda, ale najpierw trzeba zadbac o siebie po ludzku i wlasna relacje z Bogiem.

Anonymous - 2015-11-25, 02:48

jola31 napisał/a:
Zaufałam Bogu że nam pomoże z tego wybrnąć. Jednak On wepchnął ich do łóżka i szybko dał im dziecko bym nie miała złudzeń. Teraz dochodzę do wniosku, że o ile Bóg istnieje to to chyba był Jego plan by to małżeństwo zniszczyć bo miał dużo czasu by to zmienić a jednak pozwolił na to wszystko.


Droga Jolu,

jeśli uważnie wczytasz się w to, co napisałaś, to sama przyznasz, że się mylisz. Przeanalizuj swoją historię - bo jeśli rozpatrywać ją jako działania Boga - to zwróć uwagę, ile razy dostawałaś sygnały, znaki, czerwone światło.

Oczywiście - za zdradę odpowiada tylko zdradzający, ale jeśli małżonek błądzi, to jedyne, co może go otrzeźwić, to niestety nie wybaczanie wszystkiego i przymykanie oczu na zło, które robi, ale twarde granice. Zauważ, że nawet jeśli stawiałaś granicę, to za chwilę je sama łamałaś. Kazałaś mu się wyprowadzić (aby poniósł konsekwencje życia w zdradzie). I co? Po dwóch dniach dałaś mu klucze.

To tak, jakby narkomanowi dać pieniądze na działkę, bo lepiej, żeby sam kupił, niż gdyby miał na przykład ukraść. A przecież jest na głodzie, tak go żal...
To tak, jakby pijaka ciągle wpuszczać do domu. Bo zmarznie na klatce schodowej. I rano niech sobie pośpi, zadzwonię do jego szefa i powiem, że mąż chory.

To nie jest miłość. Nie na tym polega miłość.


Nie twierdzę, że Twój mąż otrząsnąłby się i zaczął normalnie żyć, ale z Twoich opisów wynika, że nie był jakimś zdecydowanym człowiekiem, raczej lawirantem, co nie chciał ani z rodziny, ani z kochanki zrezygnować, biedny miś. I przyznaj sama, że miał idealne warunki. Wiecznie wybaczająca żona, naiwna do bólu. Wielce wyrozumiała i kochająca, nawet dziecko kochanki było przywożone.

Musisz się zastanowić, bo to jest ważne na przyszłość, dlaczego bałaś się postawić ostre granice, co powodowało, że wolałaś "nie widzieć", "nie wiedzieć", że bałaś się zareagować. Zwróć uwagę: mąż od lat miał kochankę, ma z nią dziecko, przebywa tydzień po za domem (niby w pracy, ale skąd to wiesz?), a kiedy jest w domu... żalisz się, że Cię nie dotyka. Na miłość boską - to jest największy problem? Jako kobieta chciałabyś, aby w tej chwili Cię dotykał czy dążył do zbliżeń? To nie jest zdrowa reakcja. Zdrową reakcją byłaby niechęć do tego, z szacunku do siebie samej, by nie rozmieniać się na drobne, by nie żyć w takim brudzie, fałszu.

Nawiasem mówiąc - nie wzięliście ślubu cywilnego. Masz pewność, że on nie wziął ślubu z tamtą? Zawsze może to zrobić, dla systemu Wasze małżeństwo kościelne zdaje się nie być przeszkodą. Wówczas, gdyby zachorował czy coś mu się stało - nie masz praktycznie żadnych praw, jako żona.

Jolu, czasem nam się wydaje, że to Bóg, los czy inni ludzie zmieniają nam nasze życie.

A to nieprawda. Nasze życie to jest w 95% wynik i konsekwencja naszych działań i wyborów (te 5% to wypadki, które są niezależne od nas, np. niektóre choroby, starzenie się).

Bóg nie działa poprzez wpychanie komuś kogoś do łóżka - piszesz, że byłaś głębokiej wiary, ale przecież to rozumienie Boga jest niezwykle dziecinne, niedojrzałe. Bóg nie ma co robić, tylko wpychać mężów do łóżek kochanek - no zlituj się, co Ty wygadujesz?

Bóg dał nam wolną wolę i wolne prawo do decyzji. Zarówno dobrych i tych złych, na sam koniec nas z tego rozliczy.

Piszesz, że się modliłaś.

A o co?

O to, by mąż zerwał z kochanką? Byłoby to straszne, gdyby Bóg działał na życie ludzi, bo inni się modlili o to. Wówczas można byłoby rządzić ludźmi jak marionetkami, wystarczyłoby się tylko pomodlić...

Modliłabym się o przyjęcie Jego woli jako czegoś, co ma mnie czegoś nauczyć. O mądrość dla siebie, o światło, o dobre decyzje, do dobrych i mądrych ludzi na drodze, którzy pomogliby mi zrozumieć, czemu moje życie wygląda tak, jak wygląda i jak mogę je zmienić. Itd. itd.

Jesteś rozżalona, masz do tego prawo, ale nie pozwól sobie na kierowanie żalu i złości w nieodpowiednią stronę. Bóg ani księża nie urządzali Ci życia - sama je sobie urządziłaś, choćby tym, że wybrałaś takiego mężczyznę na męża.

Ale i sama masz szansę i możliwość je zmienić!

Anonymous - 2015-11-25, 08:59

https://www.youtube.com/watch?v=nPR_abNezeg

jola31 - posłuchaj proszę tego świadectwa. Sytuacja nie jest idealnie taka sama jak Twoja, ale mysle ze da Ci dużo otuchy a może nawet pomocy.

Anonymous - 2015-11-25, 09:08

Jolu31, rozumiem Cię doskonale, mam identyczne odczucia jeśli chodzi o modlitwę i wiarę. Jestem w podobnej sytuacji z tą różnicą że u mnie trwa to dużo krócej i dziecko mojego męża jeszcze się nie urodziło. Przyjdzie na świat za kilka m-cy.

Tak sobie myślę jak się ktoś modli i uda mu się osiągnąć cel wtedy mówi się: O Bóg dokonał cudu, natomiast jeśli sytuacja jest odwrotna i człowiek się modli ale nic z tego dobrego nie wychodzi wtedy mówi się: taka jest wola Boża, trzeba się z nią zgodzić, Bóg ma dla Ciebie inny plan.

Napewno jest to ciężki temat, wielka niewiadoma, ja też tracę wiarę, dużo rozmyślam na ten temat. Tak sobie czasami myślę, jeżeli Bóg nie toleruje zła dlaczego do niego dopuszcza, dlaczego nie powstrzyma człowieka przed poczynieniem tych złych kroków. No tak bo każdy ma wolną wolę ?...i kółko się zamyka.

Jolu, pozdrawiam !

Anonymous - 2015-11-25, 09:30

Zgadzam się z Jagodą .
"Bez przytulenia" ale "profesjonalna" jakby , rzeczowa i treściwa analiza .

Byłbym ciekaw teraz wskazówek co do przyszłości . :roll:
Będzie "drugi" odcinek ?

Anonymous - 2015-11-25, 10:10

Jagodo, a co jest złego w modlitwie o zerwanie męża z kochanką? Żeby przejrzała na oczy i zostawiła cudzego męża w spokoju? Są nawet specjalne modliwy w tej intencji. Równolegle można modlić się i o siebie, o mądrość, siłę, o światło, o dobre decyzje. Ja wiem, że to człowiek jest odpowiedzialny w dużej części za wszystko co go spotyka, ale czy nie można modlić się, żeby Bóg naprawił, albo pomógł nam naprawić nasze błędy te z głupoty i te ze złej woli czy z pychy? I nie chodzi o magiczną różdżkę, ale jeśli prosimy Boga o interwnecję, to znaczy, że jakoś chcemy poddac się Jego woli, prawda?
Anonymous - 2015-11-25, 10:31

JolantaElżbieta napisał/a:
Jagodo, a co jest złego w modlitwie o zerwanie męża z kochanką? Żeby przejrzała na oczy i zostawiła cudzego męża w spokoju?


Jeśli już to raczej o to aby mąż przejrzał na oczy.
W końcu to nie kochanka ślubowała przy ołtarzu wierność tylko mąż.

Anonymous - 2015-11-25, 10:37

grzegorz_ napisał/a:
JolantaElżbieta napisał/a:
Jagodo, a co jest złego w modlitwie o zerwanie męża z kochanką? Żeby przejrzała na oczy i zostawiła cudzego męża w spokoju?


Jeśli już to raczej o to aby mąż przejrzał na oczy.
W końcu to nie kochanka ślubowała przy ołtarzu wierność tylko mąż.


Ano tak, zapędziłam się trochę :oops:

Anonymous - 2015-11-25, 10:52

Kochanka jest także naszym bliźnim .
Odpowiemy za każdy nasz kontakt z kimkolwiek ,
kogo napotkamy jakoś na swojej drodze .
.......... patrz Samarytanin

Anonymous - 2015-11-25, 11:01

Droga Jolu bardzo współczuję ci, jesteś w bardzo trudnej sytuacji. Rozumiem, jak bardzo boli, kiedy najbliższa ci osoba oszuka cię, a jeśli robi to notorycznie to rana na nowo jest otwierana i rozdrapywana. Masz prawo czuć rozgoryczenie i niezrozumienie sytuacji. Pytaj Boga dlaczego tak się stało i wsłuchuj się w Jego odpowiedzi. Jeśli czujesz do Niego żal, jeśli tracisz wiarę nie bój się Mu o tym powiedzieć. Kto cię lepiej zrozumie niż Ten, który tego wszystkiego doświadczył. On każdego dnia jest zdradzany, oszukiwany, znienawidzony i wyśmiewany przez tych, dla których całkowicie się poświęcił. On kocha i każdego dnia na miliony sposobów próbuje nam okazywać swoją miłość i nigdy się nie zraża naszą reakcją, naszym odrzuceniem. Kocha i będzie zawsze kochał. Jolu jestem pewna, że Bóg jest cały czas przy tobie i współcierpi z tobą, bo jesteś jego ukochaną córką. Czy myślisz, że On, twój Tata wybrał taki los dla swojego dziecka? Powiedz Mu wszystko, jeśli trzeba wykrzycz swój żal, ale zaufaj Mu, bo choć dziś twoje życie to ruina, On pomoże ci je odbudować.
Anonymous - 2015-11-25, 11:21

Tak Jolu, przetrwasz te ciężkie chwile - to jest prawda - tak mnie mówili tu wszyscy i chociaż im nie wierzyłam, to po trzech miesiącach od rozwodu już widzę, że mieli rację. Dostałam tu cudowne modlitwy i dużo wsparcia, teraz Ty to dostaniesz i będziesz wiedziała co i jak robić, bo Bóg Ci wskaże drogę przez ludzi, ale i sama w wytrwałej modlitwie usłyszysz Jego głos. Tylko się nie poddawaj rozpaczy, niech Twoim przewodnikiem będzie nadzieja wbrew wszystkiemu.
Anonymous - 2015-11-25, 13:44

Jola, może jakaś terapia, która pomoże Ci odpowiedzieć sobie na pytanie, jak do tego doszło, że tak długo godziłaś się na to, aby mąż miał znajomość z tą "koleżanką"?


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group