To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Mąż wyprowadził sie z domu ponad dwa miesiące temu...

Anonymous - 2015-11-09, 18:37
Temat postu: Mąż wyprowadził sie z domu ponad dwa miesiące temu...
Pod koniec sierpnia mąż po powrocie z pracy oznajmił mi, że mnie nie kocha, że się mnie brzydzi, że jest jeszcze młody i chce spotkać jeszcze prawdziwą miłość. Następnego dnia rano wyprowadził się... W lipcu mieliśmy 15-tą rocznicę ślubu... Mamy dwoje dzieci. Tak szybko jak powiedział to mnie, tak szybko powiedział też dzieciom - "że nie kocha mamy, że dorosłym tak się zdarza, ale zawsze będzie blisko nich...". Wcześniej prosiłam go aby poczekał, przemyślał, nie łamał im serc. Prosiłam tez teściową aby na niego jakoś wpłynęła, ale ona potrafiła tylko napisać "że też nie chce , aby komuś stała się krzywda". Dzieci przeżyły traumę, przez ponad 2 godziny wszyscy płakaliśmy, siedmioletni syn chciał zabić się zabawkowym pistoletem... Nie zapomną tego do końca życia. Po jakimś czasie namówiłam męża na terapię. Chodzimy i nic. On twierdzi, że nikogo nie ma, że po prostu zmarnowałam mu życie, ale ja wiem że coś kombinuje. wiem, że próbuje spotykać się z taką koleżanką z pracy, która już dwa lata temu przysyłała mu ciepłe sms'y. Wtedy zadzwoniłam na ten numer z którego przychodziły poprosiłam, żeby zostawiła go w spokoju, że ma żonę i dwójkę dzieci. Jemu zrobiłam karczemną awanturę. wyszedł z domu. Wrócił wieczorem przepraszał, ale nic nie tłumaczył... Tylko, że od tego czasu odgrodził się ode mnie grubym murem. Nic nie robił w domu, nie pomagał, ciągle leżał z komputerem lub telefonem. Koło mnie nie chciał nawet usiąść, nie chciał jeździć z nami na wakacje czy ferie, nie chciał ze mną wspólnych zdjęć. Byłam powietrzem. Nie chciał też rozmawiać. Nie wiem co mam robić, nie mam siły. Wydaje mi się , że on nie chce nic naprawiać, że dał sobie czas na załatwienie jakichś spraw. owi, że jest w dołku, w rozkroku, że nie wie co ma zrobić. A ja czuję, z każdym dniem coraz bardziej, że mówi: Żegnaj...
Anonymous - 2015-11-09, 18:52

Witaj Zmęczona na forum. Bardzo ci współczuję tego co przeżywasz, rozumiem twoje cierpienie i rozbicie. Zachęcam cię do zapoznania się z naszymi materiałami na forum: rekolekcje, kazania, itp. Jeśli masz w pobliżu ognisko Sychar warto też byś się tam wybrała, otrzymasz tam wsparcie i pomoc. Zachęcam cię również do modlitwy i zwrócenia się ku Bogu, bo od Niego wszystko się zaczyna i w Nim jest siła, której teraz ci brakuje.
Anonymous - 2015-11-09, 18:58

Dziękuję za dobre słowa. Modlę się jak tylko potrafię i w każdej niemal chwili. Ale powoli sił mi brak...Przeczytałam na forum kilka wątków, wiem, że nie jestem sama, że nie mam się czego wstydzić. Mogę przypuszczać, że jestem uzależniona od męża. Często mnie zawodził, a jednak przy min trwałam. Dla mnie rodzina jest najważniejsza, tak jak przysięga małżeńska.
Anonymous - 2015-11-09, 19:15

Witaj Zmęczona

Pisząc na naszym forum staraj się nie podawać szczegółów, które umożliwiłyby zidentyfikowanie Ciebie.

A wracając do Twojej sytuacji.
Dwa lata temu zabrałaś zabaweczkę Twojemu mężowi, więc się obraził. Został jeszcze w domu, ale się odciął emocjonalnie. Zajął się sobą. Może koleżanka nie była jeszcze gotowa na duże zmiany?
Teraz zrobił zdecydowane ruchy. Siłą go nie zatrzymasz. Wydaje się mu, że "po drugiej stronie rzeki trawa jest bardziej zielona". Musi sam sprawdzić. Teraz spróbuj zając się sobą, żebyś nie wpadła w czarną dziurę depresji. Masz dzieci przy sobie. Dla nich to ciężki cios. Spróbuj to jakoś ogarnąć.

Życzę cierpliwości i wytrwałości.

Anonymous - 2015-11-09, 20:35

O następny, któremu rozum odebrało. Jacy oni przewidywalni. Będzie Ci ciężko, ale dasz radę. Ja powoli wychodzę na prostą - przeżywam to samo co ty. Nawet i słowa takie same. Pierwszy miesiąc był tragiczny, drugi jeszcze gorszy, a teraz trzeci zaczynam się ogarniać. Mam słabsze dni, miałam okropne chwile zwątpienia w Opatrzność Boską, ale teraz widzę, że nie miałam racji, bo przez łzy i szloch źle się widzi. I wbrew swojej woli od samego początku modlę się o swojego męża. A dzięki kochanym Sycharowiczom zaczęłam modlić się o siebie i chyba to mi też pomaga :-)

Nie daj się dziewczyno, wyjdziesz z tej traumy, zobaczysz :-)

Anonymous - 2015-11-09, 21:45

Na dodatek boję się, że zatracam siebie. walczę o niego. rozmawiamy na tych terapiach, nawet płaczemy (oboje). A jednak jak stamtąd wychodzimy wszystko mija. Znowu mur. Ja walczę, ale nie mam odpowiedzi zwrotnej. Co robić? Piszecie, tu na forum, zostawić w spokoju, ale boje się , że wtedy odsunie się jeszcze bardziej. Dzieci źle znoszą gdy zabiera je na weekend. Wychodzą do niego z obawami i ociąganiem, ale chwilę potem jest już ok. Gdy wracają do domu, tzn. do mnie są zdenerwowane. A on mówi znajomym, że dzieci cierpią najmniej. jak można być takim zaślepionym?
Anonymous - 2015-11-09, 21:50

Za każdym razem, gdy zabiera dzieci funduje im mega atrakcje. Mnie nie za bardzo na to stać, a poza tym proza życia- brak czasu:lekcje, obiady, sprzątanie, itd. Staram im się to wytłumaczyć, że najważniejsze, że jesteśmy razem, że zawsze będziemy, że je kocham.
Proszę, pomódlcie się za moją rodzinę.

Anonymous - 2015-11-09, 22:09

Zmęczona

dzieci przechodząc z domu do domu bardzo często przeżywają takie wahania nastrojów. Mój najmłodszy syn, jak wracał do mnie od mamy, to był na początku taki "dziki". Przechodziło mu to po dniu lub dwóch. Potem nie chciał nawet do mamy chodzić.
Musisz się uzbroić w cierpliwość. Dzieci często nie okazują tego, ale Ty zapewniasz im taką prawdziwą normalność. Trwaj, bądź i nie wieszaj się na nich emocjonalnie. Wszystko musi się jeszcze ułożyć.

Bądź cierpliwa

Anonymous - 2015-11-09, 22:13

Co to znaczy "nie wieszaj się na nich emocjonalnie"? Mam z nimi nie rozmawiać? Udawać, że wszystko jest ok? przecież i tak widzą, że czasami płaczę...Ostatnio mniej...mija czas. Na początku myślałam, że to będzie tydzień, potem, że dwa, ale nigdy nie myślałam, że aby zobaczyć co jest dla mnie najważniejsze nie wystarczą nawet dwa miesiące. Właśnie tak czuję - nic dla niego nie znaczę.
Anonymous - 2015-11-09, 22:17

Nic nie znaczą lata spędzone razem, a przecież oprócz złych czy trudnych chwil były też dobre, radosne. jak to jest, że to nie ma już żadnego znaczenia? To bardzo boli. Czy w dzisiejszych czasach, czasach masowych rozwodów, nie ma już żadnej świętości. Czy o to nam chodziło?
Anonymous - 2015-11-10, 08:05

Zmęczona napisał/a:
Czy w dzisiejszych czasach, czasach masowych rozwodów, nie ma już żadnej świętości. Czy o to nam chodziło?

Nam nie, ale niektórym tak.

Ale wracając do Twojego postu.
W obecnej chwili Twój mąż jest w innym świecie i rzeczywiście nic dla niego nie znaczysz. Powiem więcej. Możliwe, że jesteś dla niego przeszkodą na drodze do jego szczęścia. On to tak widzi. Moja żona przed samym odejściem prawie mnie chciała zniszczyć. Jedyne uczucie, jakie do mnie żywiła, to była nienawiść. Nienawiść za to, że jestem i nie może się natychmiast związać z kochankiem, że coś nas ze sobą wiąże. Co ciekawe, nie dotyczyło to spraw finansowych. Tutaj uważała, że powinienem ja płacić za jej amory. :shock:

Zmęczona napisał/a:
Co to znaczy "nie wieszaj się na nich emocjonalnie"?

Nie wieszac się emocjonalnie, to znaczy spróbuj nie obarczać ich swoimi problemami. Nie przelej miłości do męża na nie. One mogą tego ciężaru emocjonalnego nie unieść.
Ponieważ jesteś 15 lat po ślubie, to prawdopodobnie Twoje dzieci mają około 10-14 lat. Jest to trudny wiek nawet w pełnych rodzinach, a tutaj taka awaria. Rozmawiaj z nimi, ale jak z dziećmi. Nie buntuj ich przeciwko ojcu. My wiemy, że on zrobił źle. Nie musisz jednak ciągle powtarzać tego dzieciom. Dla nich Twój mąż jest i będzie dalej ojcem. Muszą się same zmierzyć z tym problemem. Nie dokładaj im swoich problemów, żalów, frustracji.

Anonymous - 2015-11-13, 17:41

W ostatnich dniach kilka razy próbowałam bezskutecznie sprowokować mojego męża do szczerej rozmowy. W słuchawce jednak ciągła cisza. Nie odpowiedział nawet na maila, w którym biorę część winy na siebie, chcąc wyjść mu naprzeciw. Czuję się taka samotna...
Przez kilka ostatnich dni mieszkała ze mną i dziećmi moja mama. Mąż odebrał to jako atak przeciwko niemu. Przestał wchodzić do domu, kiedy przyjeżdżał po dzieci musiały one czekać na niego na dworze, swoje spotkania z nimi ograniczył do minimum. Do nich także nie dzwoni, czasami prześle im jakąś krótką wiadomość.
Wiem, że wina leży także po mojej stronie. Często czepiałam się, że nie angażuje się w życie domowe, że nie zajmuje się dziećmi. na jego złośliwości z czasem zaczęłam reagować straszną złością i tak samo wytykałam mu błędy jak on mnie. raniliśmy się nawzajem.

Anonymous - 2015-11-26, 11:54

Zmęczona potrzeba ci wyciszenia i dystansu, w takim kotle emocjonalnym nie wytrzymasz długo. Do tego jeszcze nie będziesz mogła podjąć dobrych decyzji. Odpuść telefony do męża, puść go. Wiem jak to brzmi, ale wiem też że jest to konieczne by stanąć na nogi. Teraz leżysz i nie masz siły wstać, chcesz by on ci pomógł. Nie licz na niego, on również leży. Pamiętam w modlitwie


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group