To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - otwarta furtka

Anonymous - 2015-12-28, 14:22

GosiaH napisał/a:
Marek, Sychar czasami (ale jednak!) bierze udział w naukach przedmałżeńskich, głównie jednak jako świadczenie o mocy Sakramentu Małżeństwa.



No to robicie "krecią robotę" ,
coś dokładnie przeciwnego .
Zamiast ludzi przestrzegać zostają utwierdzeni w przekonaniu ,
że jakby co nawet to moc sakramentu zadziała ,
jak zaklęcia jakieś .

Szkoda , że papieżem nie zostanę już ......... chyba . :roll:
Ja bym dał popalić tym kardynałom , biskupom i księżom .
Rozpadło się jakieś małżeństwo ?
.......... kto ślubu udzielał ( kto przy tym był i podpisy przyjmował ) ?
i po premii :evil:
Bo "sakrament" to się z AMBONY serio traktuje i o tym wiele mówi
......... ale po ślubie , a nie przed .

Anonymous - 2015-12-28, 14:24

utka2 napisał/a:
no nie ... :mrgreen:


właśnie :mrgreen:

*poprawienie cytowania

Anonymous - 2015-12-28, 14:25

balwanek1 napisał/a:
Żeniu fajnie było przeczytać zapis historii


A linki przesłuchałeś?

A co z innymi pytaniami, zwłaszcza o Twoją formacje na dzisiaj?

Co robisz dla siebie?

balwanek1 napisał/a:
żeniu gdy codziennie widzisz obiekt oszustwa-to trudno jest tak całkiem nie czuć nic.


Wiem balwanku1, wiem.
Jednak mogę/żesz coś z tym zrobić i wiele w tym względzie może ode mnie/ciebie zależeć.

Anonymous - 2015-12-28, 14:29

utka2 napisał/a:
ale!! jedno co powinnam wiedzieć - miłość, na jaką decydujemy się zawierając zwiazek małzeński nie ma nic, albo bardzo niewiele z uczuciem.
utka2, no nie wiem ...
A z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że to ja wchodziłam w małżeństwo za bardzo nie dojrzała. Myślałam, jak dzieciak, że jak w bajce "będą żyli długo i szczęśliwie".
Ale mój mąż kochał mnie miłością dojrzałą i mądrą.
Taką, o jakiej marzyłam a ja tej miłości nie widziałam.
Ile czasu wytrzymał mój mąż ze mną w takim związku?
Jak mocno musiał potrząsnąć bym przejrzała na oczy?
Kryzys, który jest moim udziałem był niezłą (eufemizm) lekcją pokory dla mnie.
Mimo wszystko przede wszystkim dla mnie

To ja jestem tą porzuconą żoną, która musiała aż tak dostać po głowie, by dojrzeć do małżeństwa. Żadne nauki przedmałżeńskie, żadne moralizowania, nic by mnie pewnie te 20parę lat temu nie otrzeźwiły ...

Anonymous - 2015-12-28, 14:30

mare1966 napisał/a:
GosiaH napisał/a:
Marek, Sychar czasami (ale jednak!) bierze udział w naukach przedmałżeńskich, głównie jednak jako świadczenie o mocy Sakramentu Małżeństwa.



No to robicie "krecią robotę" ,
coś dokładnie przeciwnego .
Zamiast ludzi przestrzegać zostają utwierdzeni w przekonaniu ,
że jakby co nawet to moc sakramentu zadziała ,
jak zaklęcia jakieś .
oj, Marek, Marek, dowcipy się ciebie trzymają - a wiesz co mówimy, jak mówimy ? Nie, jak zakładam.
Anonymous - 2015-12-28, 14:37

GosiaH napisał/a:
utka2, no nie wiem ...
a ja jednak jestem tego pewna. Moze miałabym siłe potrząsnąć mężem kilka lat wcześniej, może nie tyle siłę, co wiedzę. A nie szarpać sie jak zwierze w klatce. Bez sensu.

I moze nie odpuściłabym w pewnej chwili walki o to małzerństwo - dopiełabym swego w temacie terapii małzeńskiej, byłabym bardziej stanowcza w paru kwestiach, nie poddawalabym sie jak bezwolne ciele wszystkiemu co on uważa za stosowne (a co czesto odbiegało od moich przekonań), bo teraz i tak za to poddawanie się dostaje po głowie, może miałabym poczucie, ze zrobiłam wszystko, zeby uratować nas jako męża i żonę.

Bez tej wiedzy, pod wpływem innej wiedzy i przekonań innych osób (bo tak było wygodniej) poszłam na skróty. I (tu chciałam napisać jak bardzo, ale zaraz mnie wymoderują ;-) ) bardzo, bardzo sie tego wstydzę teraz. sama przed sobą i przed Bogiem.

Przed Nim chyba tego, ze do tego roku tez niewiele o Nim wiedziałam, bo tak było wygodniej

Anonymous - 2015-12-28, 15:21

utka2, a czy teraz jest sens rozwodzić się nad tym "co by było gdyby?". Wczoraj umarło, jutro nie istnieje (lub jak kto woli to dziś, tylko jutro), to co mamy do dyspozycji to tylko dzisiaj. I to co dzisiaj zrobimy jest ważne i namacalne i tylko dzisiaj działać możemy. To co uważasz, ze powinnaś była zrobić wczoraj, a nie zrobiłaś, zrób DZISIAJ. Że trudniej? Co z tego? :evil: lubi nas trzymać w przeszłości, albo w przyszłości, bo wtedy tak naprawdę nic nie robimy dzisiaj.

https://www.youtube.com/watch?v=dmm5odLL53I

Anonymous - 2015-12-28, 16:19

zenia1780, no własnie ,... nie umyłam okien przed świętami :) Dziś to nadrobiłam :-)

A poważnie - coraz poważniej myśle nad 12 krokami. Stacjonarnie, bo na internetowe chyba sie nie doczekam. Prędzej zwariuje. Może właśnie to powinnam dla siebie zrobic?

A tym rozwodzeniem sie nad tym co by było gdyby, to nie do konca tak, ze mam tak na codzień. Na codzień mam poczucie ze to właśnie ten mój krzyż do niesienia. Niosę, no bo co zrobić? Zabić sie? A jak nie wyjdzie? To sie tylko kupe wstydu najem.

Za Pawlukiewicza dziękuję - na pewno wysłucham. Wczoraj tak zagrzał mnie do walki że wygarnęłam wszystko, cały mój teraźniejszy ból. A ze potem roztrzaskałam sie o ściane nienawisci i obojętności? no trudno. Podjęłam walkę najlepiej jak umiałam - powiedziałam o uczuciach i o oczekiwaniach (to na jego prośbę). Spróbowałam.

Teraz oddam sie słuchaniu, a potem spędze czas w towarzystwie przyjaciółki, przy pysznej kawie. Bo tego mi dziś potrzeba - wyjść z domu.

Anonymous - 2015-12-28, 16:37

zenia1780 napisał/a:
utka2, a czy teraz jest sens rozwodzić się nad tym "co by było gdyby?". Wczoraj umarło, jutro nie istnieje (lub jak kto woli to dziś, tylko jutro), to co mamy do dyspozycji to tylko dzisiaj. I to co dzisiaj zrobimy jest ważne i namacalne i tylko dzisiaj działać możemy. To co uważasz, ze powinnaś była zrobić wczoraj, a nie zrobiłaś, zrób DZISIAJ. Że trudniej? Co z tego? lubi nas trzymać w przeszłości, albo w przyszłości, bo wtedy tak naprawdę nic nie robimy dzisiaj.


Jest sens, Zeniu. Nasze doswiadczenia powinny byc przekazywane, aby inni zdobyli wiedze ktora my nabylismy zbyt pozno, w czasie zdecydowanie bardziej odpowiednim. Zdaje sobie sprawe, ze zakochani mogliby pukac sie w czola, uznajac ze to ich nie dotyczy, ze oni sa inni, wyjatkowi, nie dopadna ich zadne kryzysy i zdrady. Ale to nie jest argument przeciw, to bariera ktora trzeba byloby pokonac

Anonymous - 2015-12-28, 16:55

Oczywiście,Pavel, jeśli ma to być świadectwo dla innych, owszem można jak najbardziej opowiedzieć, jeśli jednak jest to rozwodzenie się nad własną niewiedzą, zaniedbaniem, to już nie do końca. Doświadczenia są po to aby wyciągać z nich wnioski i iść dalej, a nie po to aby się nad nimi i sobą rozpamiętywać i użalać i trwać w tym stanie, bo to niczego niestety nie zmieni.
Anonymous - 2015-12-28, 17:00

Jako ciekawostka.
Kiedyś byłem na ślubie
gdzie ksiądz naprawdę był super i bardzo ciekawy.
W mowie do młodych czym wzbudził wielki popłoch i zdumienie wiernych skupionych na slubie
wypowiedział takie słowa.
No cóż dziś tu jesteście,zakochani w oczach widać blask-ogarnia was wielka miłość i przyszliście ja darować Panu do błogosławieństwa.
Ale za lat kilka,kilkanaście gdy przyjdzie krach,dopadnie was zło jakie czasem dopada pary.
I zaczniecie wątpić w wasz byt,zaczniecie patrzeć już innym wzrokiem-przypomnijcie sobie ten dzień
dzień wyboru!
gdzie każde z was przyjmowało rzeczywistość,przyjmowało drogę na lata i przyjmowało wolną niczym nie wymuszona wspólna drogę i ogłoszenie miłości przez drugiego

Anonymous - 2015-12-28, 17:10

zenia1780 napisał/a:
Oczywiście,Pavel, jeśli ma to być świadectwo dla innych, owszem można jak najbardziej opowiedzieć, jeśli jednak jest to rozwodzenie się nad własną niewiedzą, zaniedbaniem, to już nie do końca. Doświadczenia są po to aby wyciągać z nich wnioski i iść dalej, a nie po to aby się nad nimi i sobą rozpamiętywać i użalać i trwać w tym stanie, bo to niczego niestety nie zmieni.

Faktycznie moderacja powinna pomyslec o lapkach w gore ;)
To co napisalas w drugiej czesci, nie tylko nic nie zmieni, ale jest wrecz szkodliwe, to jakas forma autodestrukcji.

Anonymous - 2015-12-28, 17:24

Pavel napisał/a:
Zdaje sobie sprawe, ze zakochani mogliby pukac sie w czola, uznajac ze to ich nie dotyczy, ze oni sa inni, wyjatkowi, nie dopadna ich zadne kryzysy i zdrady. Ale to nie jest argument przeciw



To jest tylko argument , aby im nie udzielać ślubu , z powodu ich niedojrzałości .

Ja bym zapytał tak :
Jesteście w sobie zakochani ?
........ taaaaaaaaaaak
To przyjdźcie jak będziecie trzeźwi .

Dlaczego tyle lat formacji dla zakonnicy , ślubów czasowych ,
badań i obserwacji , kierownictwa
a na żonę to każda się nadaje ?
Trochę to tak jakby "nie ich cyrk , nie ich małpy" .
Skoro małżeństwo jest takim samym sakramentem jak kapłaństwo
( jak się głosi )
to dlaczego tak samo poważnie
nie jest traktowane ? :evil:

Anonymous - 2015-12-28, 19:04

lustro napisał/a:
Daria111 napisał/a:

Ostatnio pomyślałam, że trzeba otworzyć drugie forum, dla narzeczonych. Praca u podstaw. :-)


Tylko, że w myśl zasady "mądry Polak po szkodzie" nie wydaje mi się, żeby byli zainteresowani takim forum.


To zależy, część osób by się zainteresowała, szczególnie jakby była interesująca forma.
Zawsze warto próbować.
Ja byłam kompletnie nieprzygotowana do małżeństwa



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group