To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - otwarta furtka

Anonymous - 2015-12-25, 11:29

balwanek1 napisał/a:
Małżeństwa??
czy twardy można nazywać małżeństwem jednostronne życie tym stanem??


Odpowiedz sobie tak szczerze, czy tak było od samego początku, od dnia ślubu?

Myślę, że nie, bo po co Twoja żona by wychodziła za Ciebie.
A jeśli nie było tak od początku, to to, czy Twojej żonie coś się zmieniło po roku, czy 20 latach, nie ma żadnego znaczenia.

Są tu na forum osoby, z różnym stażem małżeńskim. Są osoby żyjące przez wiele lat tak jak Ty żyłeś (żyjesz?) z żoną, razem, a jednak osobno.

To od każdego z nas zależy co robi, jak myśli.
Piszesz, że nie potrzebujesz nadziei a ja myślę, że właśnie ta nadzieją, którą ciągle masz, a nie chciałbyś mieć Cię niszczy. Właśnie dlatego, że na siłę chciałbyś się jej pozbyć. A po co?

Przestań analizować, rozdrapywać swoje rany i oddaj to wszystko Jemu.
Oddaj Mu ster swego życia.
Pomimo tak długiej drogi jaką przeszedłeś mam wrażenie, że cały czas ten 3 krok jest jeszcze przed Tobą.

Anonymous - 2015-12-25, 11:48

twardy napisał/a:
Odpowiedz sobie tak szczerze, czy tak było od samego początku, od dnia ślubu?



Myślę, że nie, bo po co Twoja żona by wychodziła za Ciebie.

A jeśli nie było tak od początku, to to, czy Twojej żonie coś się zmieniło po roku, czy 20 latach, nie ma żadnego znaczenia.

Czasem tak jest twardy że żyjemy i nie widzimy, lub sobie tłumaczymy,albo udajemy że da się żyć.
Od samego początku było dziwnie i w imię mojej miłości starałem się temu zaradzić,sprostać,dostosować

Tak naprawdę by madonna czuła zadowolenie,by pogłaskała,powiedziała ale fajnie.
W zamian dostawałem że zawsze było zle.

Miałem twardy przebłysk-dość takiego zycia, czemu w imię czegoś niszczę siebie.
Złapałem sens swego życia w swoje ręce-a to tylko przyspieszyło proces.
Wtedy pojawił się sens i myśli

ratować bo nie chcę tego zrobić ja robi większość w myśl zasady

łatwo przyszło jeszcze prościej oddać.

Ale to co w tym czasie zastałem przerosło moje wyobrażenia..
Pytasz czemu wyszła za mnie??
sam tego nie rozumiem-ale wiem że ludzie jacy nie pragną związku i nie potrafią zyc w związku nie winni nigdy mamić i oszukiwać innych.

Twardy ja oddałem moje zycie Bogu,ja nie odstąpiłem go, nie uciekam od niego.
Ja wciąż słucham i wierze mu..
Ja tylko jestem zamknięty na to:
bycie razem

Anonymous - 2015-12-25, 19:04

balwanek1 napisał/a:
ja oddałem moje zycie Bogu,ja nie odstąpiłem go, nie uciekam od niego
Ja wciąż słucham i wierze mu..
Ja tylko jestem zamknięty na to:
bycie razem

bałwanek1,
rozumiem, że aktualnie ani żona nie chce być z Tobą (jak pamiętam ma tak od dość dawna) ani Ty z nią (?)
to gdzie i w czym jest problem?

Anonymous - 2015-12-25, 22:11

Lea napisał/a:
to gdzie i w czym jest problem?

W niczym ja zwyczajnie odpowiadam żeni itwrdemu

z tego pieca chleba juz nie będzie

i tyle...

Anonymous - 2015-12-26, 00:50

balwanek1 napisał/a:
z tego pieca chleba juz nie będzie


Ty wiesz, że nie będzie, tak?

Czyli nie dajesz Jemu szansy na działanie według Jego woli?
A mówisz codziennie "Bądź wola Twoja"?

Pewnie tak, to jak to się ma do Twoich słów powyżej?

Balwanek1, ja naprawdę Cię rozumiem. Mam wbrew pozorom bardzo podobną sytuację do Twojej, chociaż jestem już trochę dalej (po rozwodzie), ale przychodziło i przychodzi mi wiele myśli podobnych do Twoich i najważniejsze co z nimi zrobimy.
Ja przestałem na co dzień żyć, kręcić się wokół żony. To jej życie i zrobi z nim co zechce. Ja nie mam wpływu na to co ona robi.
Mam jednak wpływ na to co ja robię. A co robię?
Daję czas i szansę Bogu. Niech On działa. Ja swoje możliwości prawie wyczerpałem.
Bądź wola Twoja - powtarzam codziennie.

Anonymous - 2015-12-26, 09:48

twardy napisał/a:
Ja przestałem na co dzień żyć, kręcić się wokół żony. To jej życie i zrobi z nim co zechce. Ja nie mam wpływu na to co ona robi.
Mam jednak wpływ na to co ja robię. A co robię?
Daję czas i szansę Bogu. Niech On działa. Ja swoje możliwości prawie wyczerpałem.
Bądź wola Twoja - powtarzam codziennie.

Twardy nikt nie ma wpływu na to co robi poza zainteresowanym-zatem jaj już nie poszukuje wpływu,mało tego wpływ mało mnie już interesuje.
Mnie mało interesuje już wspólna przyszłość,może kiedyś mi się odmieni(tego nie wiem).
Twardy a różnica w nas i w naszych działaniach jest prosta.
Ty wyczerpałeś wszystko co po ludzku-jednak w sercu twym nadzieja i pozostawiasz Bogu do dzialań i woli.

Ja wyczerpałem wszystko co po ludzku ale nie potrzebuje juz nadziei i naprawy tego co się rozpadło


pozdrawiam i życzę Ci aby to dziecię jakie przyszło na świat wraz ze swoja miłością rozbudziło serce twej żony :-) :-)

Anonymous - 2015-12-26, 09:53

balwanek1 napisał/a:
pozdrawiam i życzę Ci aby to dziecię jakie przyszło na świat wraz ze swoja miłością rozbudziło serce twej żony :-) :-)


Dziękuję.
Ja życzę Ci tego samego, ale dołożę do tego jeszcze Twoje serce. :-)

Anonymous - 2015-12-26, 10:33

twardy napisał/a:
Ja życzę Ci tego samego, ale dołożę do tego jeszcze Twoje serce.

Czasem to i dobrze że serce takie skamieniało-zamrożone.
Gdyby nie to !
to próba jego rozbudzenia przez(....)
żle by się skończyła.... :-P

Anonymous - 2015-12-26, 10:33

Bałwanku włączę się do dyskusji i odniosę się do twoich słów o braku nadziei i chęci twojego bycia z żoną i oddaniu się Bogu. Myślę, że bycie z Bogiem to droga, podobnie bycie z drugim człowiekiem, nigdy nie ma ona końca tutaj na ziemi. Wciąż jesteśmy w drodze. Piszesz, że oddałeś się Bogu, że cały czas jesteś z Nim i jesteś na Niego otwarty, jestem pewna że tak jest, a mimo wszystko nie jesteś otwarty całkowicie na Jego wolę, bo zamykasz się na powrót żony. Warto byś zdał sobie sprawę, że w każdej sferze są jeszcze głębsze poziomy oddania i bycia z Bogiem. Dziś twoje serce jest gotowe na tyle, więc dostajesz tyle. Pamiętaj jednak że to ty decydujesz o tym czy chcesz więcej. Bóg zawsze czeka w gotowości by dawać. Życzę ci abyś nie bał się chcieć więcej.
Anonymous - 2015-12-26, 11:17

balwanek1 napisał/a:


ale janie chcę i nie potrzebuję już nadziei- szczególnie do pewnego etapu mego życia.



No masz, a Ty ciągle swoje...
Mimo, że , jak podobno nie chcesz i sobie odpuściłeś, to stara "kapliczka" i jej mieszkanka ciągle na pierwszym miejscu...
Nie potrafisz jak widzę na ten moment mentalnie się od nich uwolnić... :-(

balwanek1 napisał/a:


Czy jestem szczęśliwy??
tak nauczylem się żyć,ciesza mnie rzeczy o jakich zapominalem,nie zauważałem tego co obok i czego mogę oczekiwać od życia


Jak widzę po Twoich postach, to to szczęście raczej bardzo dyskretne i nieśmiałe jest, bo radości zbyt wiele w Tobie ( w tym co piszesz) nie widać, raczej smutek i nostalgię...
Więc jak z tym jest?

balwanek1 napisał/a:

włąsnie dlatego bo myśli było wciąz obok madonny.
Ale gdy zamurowalem kapliczkę -sen życia powrócił.


1. Czyżby? Powrócił?
2. mam wrażenie, być może mylne, ale jednak, ze odczuwasz ogromny żal z faktu, że zamurować musiałeś. Tak właśnie, musiałeś. To nie był chyba do końca Twój wybór, ani to co zrobić chciałeś, więc:
3. dlaczego uważałeś/sz, ze powinieneś zamurować?

balwanek1 napisał/a:

Co od Opus Dei??

niestety zawiodlem


Kogo?

A jak teraz wygląda Twoja relacja z Bogiem?
Jest? Istnieje?
Jest jakaś inna formacja?

balwanek1 napisał/a:


Ja wyczerpałem wszystko co po ludzku ale nie potrzebuje juz nadziei i naprawy tego co się rozpadło


I bardzo dobrze, bo to nie było warte naprawy jak widać, jak sam pisałeś. To nie było dobre. Tu nie trzeba powrotu do tego co było, ale postawienia wszystkiego na nowo inaczej.
Nie potrafisz i nie chcesz tego teraz robić, wcale się nie dziwię. Widocznie to nie czas i pora na to, dlatego też nic w tym kierunku się nie dzieje.
Teraz jest Twój czas. Czas na odbudowanie siebie. Tak naprawdę jesteś na początku drogi, moim zdaniem, dokładnie w tym miejscu, w którym byleś, kiedy zaczynałeś pracę nad sobą. Chyba niewiele się przez te lata, niestety :-( , posunąłeś. Dlaczego tak myślę? Bo cała ta praca była nakierowana na zadowolenie "madonny" i odbudowanie "kapliczki", a CIEBIE w tym w ogóle nie było. Nie robiłeś tego dla siebie, dla własnego uzdrowienia i odrodzenia, wiec jak mogło się udać?

balwanek1 napisał/a:
ja oddałem moje zycie Bogu,ja nie odstąpiłem go, nie uciekam od niego.
Ja wciąż słucham i wierze mu..
Ja tylko jestem zamknięty na to:
bycie razem
balwanek1 napisał/a:

Czasem to i dobrze że serce takie skamieniało-zamrożone.


Tak, czasami tak się wydaje, bo tak jest łatwiej, prościej... mniej boli... Kto sam chce siebie na ból wydawać?
Jest tylko jeden "haczyk" w tym wszystkim, niestety... Serca nie można zamknąć, zatwardzić tylko częściowo... Serce jest albo otwarte, albo zamknięte, albo zatwardziałe, albo gotowe na przyjęcie i dawanie zarówno miłości jak i cierpienia. W wypadku serca istnieje zasada: wszystko albo nic. I zarówno jedno jak i drugie dotyczy każdej dziedziny, każdej sfery życia i każdej relacji... tej z Bogiem również
Czy naprawdę warto z powodu jednej złej relacji zamykać się na wszystko inne? Nie wyobrażam sobie większej samotności...

Napisałam Ci kiedyś, ze jesteś moim lustrem... i jest mi bardzo przykro, że w tej chwili takim popękanym lustrem :-( .



Napiszę raz jeszcze:

Życzę Ci doświadczenia MIŁOŚCI BOGA, która wlewa POKÓJ i RADOŚĆ (niezależnie od okoliczności) oraz NADZIEJĘ (na lepsze dzisiaj i jutro) w serce.


Otaczam modlitwą.

Anonymous - 2015-12-27, 17:46

zenia1780 napisał/a:
Napisałam Ci kiedyś, ze jesteś moim lustrem... i jest mi bardzo przykro, że w tej chwili takim popękanym lustrem

Żeniu osiem lat lustro było systematycznie uderzane-dziwisz się spękaniom?
Pisałem ci kiedyś -nie ma nic gorszego jak być oszukanym i jeszcze tego nie rozumieć-co się stało.
W moim związku przez lata słyszałem z ust żony!
Czym jest wiara,jak istotna jest rodzina,jak ważny jest związek.
Przez lata to ja uchodziłem za gorszy sort-bo nie miałem tyle wartości jakimi dysponuje żona.
Zatem rosło coraz bardziej w mych przekonaniach że oto jest ideał(szlachetny kamień) jaki trafił na
kamulec polny.
Droga jak już wiesz doprowadziła mnie przed Boga,tu odkryłem jak ważne były ideały jaki ma moja połowa-a jakich brakło mnie.
Ale to nagle stało się jak w czeskim filmie-bo moja połowa swym postępowaniem,słowami,działaniami
dzień po dniu , miesiąc po miesiącu rok po roku wszystkiemu zaprzeczyła.
Całkowity zwrot i całkowita zmiana ideałów.
Dziwisz się zatem ze konfrontacja kapliczki i konfrontacja Boga spowodowała szok!
Gdzie nagle okazuje sie że wartości i ideały naprawdę g...znaczą.
Nie umiałem tego pojąć bo jak sie czuje człek jaki doprowadzony do wiary -nagle stwierdza
to chyba pic...to wszystko było tylko pic.
Miotałem się raz słuchając Boga-raz zaprzeczając Mu.
Miotałem się szukając wartości ,prawdy,prowadzenia.
Dlatego sychar, dlatego Opus Dei,dlatego pewne inne stowarzyszenie katolickie.
Udało mi się w tym wszystkim nie zgubić Boga,zaufać,zrozumieć.

Ale każdego dnia wewnątrz kamieniałem-nie pojmując dalej dlaczego zostałem oszukany.
Czemu takie oszustwo mojej połowy?
Nigdy nie byłem typem faceta konserwatysty;
starałem się być płynny we wszystkim.
I napisze szczerze łatwiej bym zniósł zdradę ,łatwiej bym zniósł zostawiłam cie bo byłeś do niczego i tragicznym mężem.

Ale przeciwko mnie tylko wymyślano różności, różności jakie szybko odkrywano jako fałsz.
Osiem lat zgnojenia faceta( żeniu) robi swoje :cry:
-------------------------------------------
tak to racja chciał bym
umieć znów pokochać,umieć (tak jak twardy)
kochać zonę mimo wszystkiego
ale nie potrafię-dlatego zamykam sie w skorupie-może kiedyś nadejdzie ten wspaniały czas i opuszczę skorupę ,wyjdę z niej i będę się na nowo uczył chodzić :-/

pozdrawiam

Anonymous - 2015-12-27, 18:55

Bałwanku

W jednym przyznam Ci rację. Czasami zdarza się tak, że z sakramentu małżeństwa wiele osób robi sobie kolejną kapliczkę. :oops:

I zakłada, że Bóg chce małżeństwa sakramentalnego, chce połączenia małżonków.
I nakręca się jak w NLP, a skutek łatwy do przewidzenia.
"Ja się staram Boże, czas leci, a Ty Boże co? Migasz się" :-D

A Bóg ma swoje plany względem nas. Czasami rozłożone na wiele pokoleń. Niestety wiele dzieci umrze, wiele zwierząt padnie, wiele małżeństw nie zostanie uratowanych. I to jest jedyne słuszne założenie.

Więc modlić się należy o rozeznanie w naszej konkretnej sytuacji.

I tutaj także często klops. :cry:
Bo odczytujemy często znaki tak, jak nam pasują. Do naszego chcejstwa je dostosowujemy. I wiele zaprzeczeń i niejasności może tutaj wyniknąć.

Dlatego tak ważna jest POKORA
"Niech będzie co ma być, co Ty Boże postanowisz. A ja proszę tylko o wskazanie dla mnie drogi" :-D

Tylko tyle i aż tyle. A po DRODZE możemy zaliczyć wiele pięknych chwil, spotkać bardzo wartościowych ludzi. I życie w drodze może stać się piękne i wartościowe. Bez oczekiwań, choć to przychodzi pewnie po latach życia w drodze.
Więc wadź sie z Bogiem, kiedy masz taką potrzebę. On to zrozumie. :-D A może załóż, że będziesz w życiu sam? Po prostu sam. Z życzliwością do ludzi (także tych, co skrzywdzili, choć to takie trudne :oops: ).

Anonymous - 2015-12-27, 22:19

balwanek1 napisał/a:
Żeniu osiem lat lustro było systematycznie uderzane-dziwisz się spękaniom?


balwanek1 napisał/a:
Dziwisz się zatem ze konfrontacja kapliczki i konfrontacja Boga spowodowała szok!


Nie bałwanku, nie dziwie się, jest mi po porostu bardzo przykro z tego powodu.

balwanek1 napisał/a:
Dlatego sychar, dlatego Opus Dei,dlatego pewne inne stowarzyszenie katolickie.
Udało mi się w tym wszystkim nie zgubić Boga,zaufać,zrozumieć.


A na ile udało Ci się przybliżyć do Niego? Na ile uleczył Twoje serce, Twoje zranienia?
Jego bliskość i obecność daje radość, siłę i chęć do życia. Na ile odczuwasz je w swoim życiu? Ciągle, mam wrażenie, że jesteś w żałobie po kapliczce i madonnie. Ile to już czasu?

Popatrz:

http://www.kryzys.org/vie...er=asc&start=70

To było ponad rok temu.
Wnioski dawno wyciągnięte, a miejsce pobytu po tym czasie?

Szustak w jednej ze swoich konferencji mówił, ze czas żałoby powinien trwac nie dłużej jak 2 m-ce.

1. https://www.youtube.com/watch?v=IvpyRJhaeWs
2. https://www.youtube.com/watch?v=azM_1GBd0KA

Jak długo Ty już tkwisz w takim stanie?
Jak długo jeszcze tkwić zamierzasz?
Robisz coś z tym?

balwanek1 napisał/a:

Dlatego sychar, dlatego Opus Dei,dlatego pewne inne stowarzyszenie katolickie.


A teraz coś jest?

Anonymous - 2015-12-27, 22:50

bałwanku1 ... na tym forum jedna z pierwszych zasad, "mantr", jakie mi się rzuciły w oczy, gdy tu przylgnęłam to "zacznij od siebie"..




Zastanawiam się czy rozmyślałeś kiedyś nad punktem widzenia drugiej strony..

Takie myśli mi do głowy teraz przyszły, gdyż jak w innym wątku pisałeś nt. tego jakie są kobiety, co się dla nich liczy, to samo mogłabym odnieść w stosunku do swego "męża"..Ale w jego oczach to ja jestem najgorsza i sam sobie wymyślał historie aby potwierdzić obraz tego jaka to "zła kobieta była"...I zastanawiam się ( nie jest to oskarżenie, jedynie sugestia do szczerego rozważenia) czy też nie "podkręciłeś" obrazu swojej zony dla ochrony swojego dobrego zdania na swój temat..



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group