To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - wątek Stokrotki 10101

Anonymous - 2015-10-17, 00:13

przestańcie się klocic.Zamiast się bić łyżkami po głowach spróbujcie się nakarmić nawzajem. Jeśli ktoś coś umie niech nauczy tych co nie umieją. Co mi z tego że np ABC mówi ja jestem odpowiedzialna a Ty nie. Czy się stanę od tego lepsza. Ale jak mi Kinga opowiedziała o Bogu stałam się trochę bardziej wierzącą.
Anonymous - 2015-10-17, 07:03

lustro napisał/a:


Tylko, że ja nic nie rozwaliłam :mrgreen:
oj renta...kiepsko to jednak widzę


Lustro

Już nie pamiętam przez ile lat, kiedy mówiłam o moim porzuceniu i rozwaleniu rodziny, to wręcz krzyczałam tak jak Ty "Bo on, bo on.... On ten zły był". No ja nawet nie mówiłam o porzuceniu, ja musiałam odejść, bo .....on.

A to JA. Ja porzuciłam, ja rozwaliłam, ja zniszczyłam rodzinę. Przyjmowanie 100% całości też trochę trwało. Nie pójdziesz do przodu jeśli tego nie przyjmiesz, nie dźwigniesz, nie wybaczysz sobie. A wtedy i budowanie Twojego małżeństwa i Twojej rodziny bardzo się rozwinie. Bo to właśnie blokuje Wasze (całej rodziny) szczęście. Pomodlę się za Ciebie i Twoją rodzinę.

Ja również muszę dźwignąć moją część winy. I tak jak pisałaś, wybaczyć głównie sobie, ale i jemu za jego 100% porzucenia, rozwalenia rodziny, krzywdę moją i dzieci. . Bez tego też nie pójdę do przodu.
Więc proszę o modlitwę.

Anonymous - 2015-10-17, 09:17

renta11 napisał/a:


Ja również muszę dźwignąć moją część winy.



Cytat:
Bo ja sprawie ze Twoje grzechy jak śnieg wybieleja


Mam pytanie do mistykow z tego forum . Kingo przybądz
W jaki sposób On to robi?

Anonymous - 2015-10-17, 10:47

renta11 napisał/a:
lustro napisał/a:


Tylko, że ja nic nie rozwaliłam :mrgreen:
oj renta...kiepsko to jednak widzę


Lustro

Już nie pamiętam przez ile lat, kiedy mówiłam o moim porzuceniu i rozwaleniu rodziny, to wręcz krzyczałam tak jak Ty "Bo on, bo on.... On ten zły był". No ja nawet nie mówiłam o porzuceniu, ja musiałam odejść, bo .....on.



No cóż
jest jedna róznica - ja tak na prawde nic nie rozwaliłam.
moze inaczej - poskładałam spowrotem do tzw "kupy"
nie powtarzam, nie krzyczę - to on
chyba kompletnie nic nie rozumiesz z mojego pisania
moze dlatego, że jestes w zupełnie innej sytuacji

tylko jedna porśba - nie oceniaj mnie ze swojej pozycji
bo nic nie rozumiesz

dla Ciebie kryzys była zaskoczeniem
Ty zostałas porzucona
Ty nie budujesz swojego małżeństwa od nowa
nie Ty wróciłaś do współmałzonka

to wszystko jest dla Ciebie obce z tej drugiej strony
i wydaje Ci się, że myslę i czuje tak, jak Ci sie wydaje
wiec nie ma punktu przyłożenia
tylko Twoje wyobrażenia

wybacz swojemu mężowi, nakłoń go do powrotu a potem buduj od nowa
i pogadamy

Anonymous - 2015-10-17, 11:11

Czy trzeba dźwigać winę czy Jezus uwalnia od winy ?
Anonymous - 2015-10-17, 13:40

lustro napisał/a:

jest jedna róznica - ja tak na prawde nic nie rozwaliłam.
moze inaczej - poskładałam spowrotem do tzw "kupy"


Szkoda. Tylko czas.

Anonymous - 2015-10-17, 18:10

Papiez Franciszek

Zatwardziałe serce nie jest w stanie zrozumieć nawet największych cudów. Ale „jak dochodzi do tego, że serce staje się zatwardziałe?”. Takie pytanie zadał sobie Papież Franciszek w czasie Mszy św. odprawianej w piątek 9 stycznia w Domu św. Marty.

Uczniowie, czytamy we fragmencie liturgicznym Ewangelii Marka (por. 6, 45-46), „nie zrozumieli (...) [zajścia] z chlebami, gdyż ich serce było zatwardziałe”. A przecież, wyjaśnił Franciszek, „byli apostołami, najbliższymi Jezusa. A nie rozumieli”. I choć byli świadkami cudu, choć „widzieli, że tamci ludzie — ponad 50 tysięcy — posilili się pięcioma chlebami”, nie rozumieli. „Dlaczego? Ponieważ ich serce było zatwardziałe”.

Jezus wielokrotnie „mówi w Ewangelii o zatwardziałości serca”, gani „lud o twardym karku”, boleje nad Jerozolimą, „że nie zrozumiała, kim On jest”. Pan konfrontuje się z tą twardością: „Jezus musi się bardzo napracować — zaznaczył Papież — aby to serce uczynić bardziej uległym, aby usunąć jego zatwardziałość, aby uczynić je miłującym”. Ta „praca” trwa po zmartwychwstaniu, w stosunku do uczniów z Emaus i wielu innych.

„Lecz — zastanawiał się Papież — jak dochodzi do zatwardziałości serca? Jak to możliwe, że ci ludzie, którzy zawsze przebywali z Jezusem, przez wszystkie dni, którzy Go słuchali, widzieli Go... a ich serce było zatwardziałe. Jak to się dzieje, że serce może stać się takie?”. I opowiedział: „Wczoraj poprosiłem mojego sekretarza: Powiedz mi, jak dochodzi do zatwardziałości serca? On pomógł mi trochę przemyśleć tę sprawę”. Stąd wskazanie szeregu okoliczności, z którymi każdy może skonfrontować swoje własne doświadczenie.

Przede wszystkim, powiedział Franciszek, serce „staje się zatwardziałe na skutek bolesnych doświadczeń, ciężkich doświadczeń”. To jest sytuacja osób, które „przeżyły bardzo bolesne doświadczenie i nie chcą dostać się w inną przygodę”. Tak właśnie było po zmartwychwstaniu w przypadku uczniów z Emaus, których rozważania Papież sobie wyobraził: „'Jest zbyt wiele, za dużo hałasu, oddalmy się stąd trochę, bo...” — Bo co? — „Cóż, mieliśmy nadzieję, że to był Mesjasz, nie był nim, nie chcę się rozczarować po raz drugi, nie chcę robić sobie złudzeń!'”.

Oto serce zatwardziałe z powodu „bolesnego doświadczenia”. To samo przydarza się Tomaszowi: „Nie, nie, ja w to nie wierzę. Jeżeli nie włożę tam palca, nie uwierzę!”. Serce uczniów tyło twarde, „ponieważ doświadczyli cierpienia”. I odnośnie do tego Franciszek przypomniał ludowe przysłowie argentyńskie: „Jeżeli ktoś sparzy się mlekiem, płacze na widok krowy”. To znaczy, wyjaśnił, „że właśnie owo bolesne doświadczenie powstrzymuje nas przed otwarciem serca”.

Innym powodem, który sprawia, że serce staje się zatwardziałe, jest „zamknięcie się w sobie: stworzenie świata w sobie”. Tak bywa, kiedy człowiek „jest zamknięty w sobie, w swojej wspólnocie czy w swojej parafii”. Chodzi tu o zamknięcie, które „może dotyczyć wielu spraw”: „pychy, samowystarczalności, myślenia, że jestem lepszy od innych”, czy także „próżności”. Papież uściślił: „Bywają mężczyzna i kobieta 'zwierciadło', którzy są zamknięci w sobie, aby nieustannie patrzyć na samych siebie”: można by ich określić jako „religijnych narcyzów”. Ci „mają twarde serce, ponieważ są zamknięci, nie są otwarci. I usiłują bronić się za pomocą tych murów, które tworzą wokół siebie”.

Jest też kolejny powód, prowadzący do zatwardziałości serca: brak poczucia bezpieczeństwa. Tego doświadcza ktoś, kto myśli: „Nie czuję się pewny, więc staram się znaleźć coś, czego się mogę uchwycić, aby być bezpiecznym”. Ta postawa jest typowa dla ludzi, „którzy są bardzo przywiązani do litery prawa”. Zdarzało się to, wyjaśnił Papież, „w przypadku faryzeuszy, saduceuszy, uczonych w Prawie w czasach Jezusa”. Wysuwali oni zastrzeżenia: „Ale Prawo mówi to, mówi, że dotąd...”. I tak „tworzyli jeszcze jedno przykazanie”; na koniec „biedacy, mieli na karku 300-400 przykazań i czuli się bezpieczni”.

W rzeczywistości, zauważył Franciszek, wszyscy oni „są osobami bezpiecznymi, ale tak jak jest bezpieczny człowiek w celi więziennej, za kratkami: to jest bezpieczeństwo pozbawione wolności”. Natomiast właśnie wolność „przyniósł nam, przychodząc, Jezus”. Św. Paweł, na przykład, karci Jakuba, a także Piotra, „ponieważ nie przyjmują wolności, którą przyniósł nam Jezus”.

Oto więc odpowiedź na postawione na początku pytanie: „Jak dochodzi do zatwardziałości serca?”. Serce w istocie, „kiedy staje się twarde, nie jest wolne, a jeśli nie jest wolne, to dlatego, że nie kocha”. Ta myśl jest wyrażona w pierwszym czytaniu liturgii dnia (1 J 4, 11-18), gdzie apostoł mówi o „miłości doskonałej”, która „usuwa lęk”. Bowiem „w miłości nie ma lęku, gdyż lęk kojarzy się z karą, a kto się lęka, nie jest doskonały w miłości. Nie jest wolny. Wciąż się obawia, że stanie się coś bolesnego, smutnego”, co sprawi, że „będzie nam źle wiodło się w życiu albo że zagrożone będzie wieczne zbawienie”. W rzeczywistości są to tylko „wytwory wyobraźni”, bowiem po prostu to serce „nie kocha”. Serce uczniów, wyjaśnił Papież, „było zatwardziałe, ponieważ jeszcze nie nauczyli się kochać”.

Można się zatem zapytać: „Kto nas uczy kochać? Kto nas uwalnia od tej zatwardziałości?” Może to uczynić „tylko Duch Święty”, wyjaśnił Franciszek, uściślając: „Możesz odbyć tysiąc kursów katechezy, tysiąc kursów duchowości, tysiąc kursów jogi, zen i wszystkich tego rodzaju rzeczy. Ale to wszystko nie będzie nigdy w stanie dać ci wolności dziecka”. Tylko Duch Święty „porusza twoje serce, abyś powiedział 'ojciec'”; tylko On „jest zdolny usunąć, przełamać tę twardość serca”, uczynić je „uległym Panu. Posłusznym wolności miłości”. Nie przypadkiem serce uczniów pozostało „zatwardziałe aż do dnia wniebowstąpienia”, kiedy powiedzieli do Pana: „Teraz dokona się rewolucja i przyjdzie królestwo”. W rzeczywistości „niczego nie rozumieli”. I „dopiero kiedy przyszedł Duch Święty, sprawy się odmieniły”.

Dlatego, zakończył Papież, „prośmy Pana o łaskę, aby nasze serce było uległe: aby On nas wybawił z niewoli zatwardziałego serca” i „prowadził nas naprzód do tej pięknej wolności doskonałej miłości, wolności dzieci Bożych, tej, którą może dać tylko Duch Święty”.

Anonymous - 2015-10-17, 18:18

Stokrotko, do dobrego zwyczaju należy podawanie źródła, skąd się wzięło tekst, np. tak:
http://www.osservatorerom...wardziale-serca
:-)



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group