To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Odbudowa związku po kryzysie, zdradzie, separacji, rozwodzie - zdradzona ... jak zyć ?

Anonymous - 2015-10-19, 16:36

katalotka72 napisał/a:
stałam się od jakiegoś czasu twardą (nomen omen)


Czyżbym miał konkurencję ;-)

Anonymous - 2015-10-19, 17:00

twardy nie jestem godna ścierać pyłu spod Twych stóp.... :-P
ale tak mi łatwiej, bo mam dość życia z etykietką zdradzonej i tej która powinna czekać na męża........
a więc racjonalnie, rozumowo oceniam poczynania mojego męża, na dziś jego powrót jako niemożliwy wobec ruchów jakie wykonuje, a moje chcenie zamieniło się w twarde ;-) NIEchcenie
oczywiście nie wykluczam, że SZEF złamie moje NIEchcenie, złamie Józefa, padniemy oboje na kolana, a potem w swoje objęcia i nie będę miała wyjścia jak porzucić swój wygodny racjonalizm......... i przeprosić...... ;-)

pozdrawiam serdecznie Rob :mrgreen:

Anonymous - 2015-10-19, 17:15

katalotka72 napisał/a:
na dziś jego powrót jako niemożliwy


No właśnie, na dziś.
To tak jak u mnie, ale jak sama napisałaś - wszystko jest możliwe.

Również pozdrawiam :mrgreen:

Anonymous - 2015-10-19, 17:18

Macko, myślę podobnie, jak Ty. Nie zawsze musi być kryzys, czasem sytuacja zaskakuje i ulega się słabości. W dzisiejszym świecie tych okazji nie brakuje. Można wcale nie szukać, a to samo przychodzi. Kwestia tylko, czy człowiek jest na tyle silny, żeby nie spróbować.
Anonymous - 2015-10-19, 18:04

o blasku próchna mówić "dnieje",
o blasku Słońca nic nie mówić.

Jakiej miłości brakło im,
że są jak okno wypalone,
rozbite szkło, rozwiany dym,
jak drzewo z nagła powalone,
które na płytko wrosło w ziemie,
któremu wyrwał wiatr korzenie
i jeszcze żyje cząstką czasu,
ale już traci swe zielenie
i już nie szumi w chórze lasu?

Ten wiersz dotyczył czegoś innego. Miłości do ojczyzny.ale mogę i tu go zastosować
pozostaje pytanie : co my nazywamy miłością, co związkiem ? czy jesteśmy zdolni do milosci ? czy jesteśmy świadomi tego co robimy i tego czego nie robimy ?I czy jesteśmy świadomi tego co robimy swoim dzieciom, rodzinie , przyjaciołom, innym ludziom.?
jak będziemy się czuć jak opadnie zasłona i każdy pozna prawdę o nas?
Dabo Macku to zależy jaki związek nazywasz miłością- czy jest to letnie uczucie w którym na pierwszy plan wysuwa się to co mogę od tej osoby dostać, połączone z względnie dobrym społecznym pełnieniem roli małżonka i duża tolerancja - to rzeczywiście w tak rozumianym związku nie ma kryzysu. Są tylko skoki w bok w celu zmniejszenia nudy.
Ale są też takie związki w których ludzie kwitną i nie wyobrażaja sobie zaryzykować nie tylko utratę ale nawet zranienie tej drugiej osoby. I kryzysem jest to przejscie w tzw letni stan.

Anonymous - 2015-10-19, 18:21

ja nie zdradziłam a jestem w jednej grupie z lustrem
mój rodzica żyją dalej w związku małżeńskim.
jednak to co napatrzylam się w dzieciństwie stało się fundamentem mojego myślenia
Jacku Sychar dla mnie postawa" ja nie zepsułem nie będę więc naprawial -poczekam aż się X zmieni, wtedy pomyślę " jest nie do przyjęcia.
Ja ale też inne dzieci mieliśmy żal do krzywdzcie li, ale rozumielismy po prostu ze to nienormalni chorzy ludzie. Natomiast dużo większy żal , czuliśmy do tzw dobrych ludzi, którzy palcem nie kiwneli - do księdza który powiedział ze nie wypada by zwracal uwagę i innych co to się nie chcieli wtrącać. Ta postawa jest nie do wytłumaczenia.
Ślubowałem miłość. wiesz ze drugi człowiek ma problemy z tym czy z tamtym. Taką osobę wybrałeś z pełną konwencja i świadomie. wiesz ze może to być osoba z nieprawidłowa osobowością z powodu peszlosci . i będziesz czekał na cud i tez nie kiwniesz palcem

Anonymous - 2015-10-19, 18:57

Przepraszam Stokrotka, ale Ty do mnie pijesz? Nie rozumiem Twojego postu.

Stokrotka10101 napisał/a:
Ślubowałem miłość

Cytujesz kogoś, czy o sobie piszesz w rodzaju męskim?

Anonymous - 2015-10-19, 19:09

"Jacku Sychar dla mnie postawa" ja nie zepsułem nie będę więc naprawial -poczekam aż się X zmieni, wtedy pomyślę " jest nie do przyjęcia"

taka uwaga- Jacek niczego takiego tutaj nie prezentuje.

Dla mnie to śmieszne, że nadal "przyprawiacie gęby" :-)

Anonymous - 2015-10-19, 19:17

ela610 napisał/a:
Maćko - mówisz tak jak mój mąż .... p


W takim razie dobrze, że się odezwałem. Jeśli jesteśmy jakoś podobni, to możesz mnie wykorzystać do zrozumienia swojego męża. Mam tę zaletę, że nie budzę w Tobie emocji :)


ela610 napisał/a:

chyba totalnie nie rozumiem facetów i takiego podejścia. Jak tak można ? To jest kłamstwo i wykorzystanie maksymalne.


Zgadza się, to jest kłamstwo i wykorzystywanie.
Jak tak można? Nie wiem. Nie chcę się tutaj usprawiedliwiać.
To są dosyć silne emocje, pragnienia. Nie zawsze jest się świadomym tego co się dzieje.
Na początku może być zwykła, miła znajomość a potem nawet nie wie się kiedy i jest się w tym po uszy.

ela610 napisał/a:

Czy po takim długim romansie można wrócić do żony i kochać wiernie tylko ja ?


Ja mam trochę inne doświadczenia. Moja znajomość (tzn. ta część "nielegalna", bo znaliśmy się znacznie dłużej) trwała ok. 3 miesiące. Potem zeszło jeszcze ok. 2 lata aż to uczucie sobie poszło, ale to już po zakończeniu sprawy.


ela610 napisał/a:

Czy tobie żona wybaczyla i udało wam się poukładać małżeństwo na nowo ?


Tutaj mam opory napisać całą prawdę, bo i tak nikt nie uwierzy :-D
Moja żona nie miała z tym dużego problemu. Powiedziała "ona może mi skoczyć".
Moja żona ma spore poczucie własnej wartości (i słusznie, bo jest niesamowitą kobietą).
Co więcej, moja żona pomogła mi sobie z tym dać radę, okazała mi mnóstwo uczucia, zrozumienia.
Oczywiście, były momenty kiedy miała mnie dość (bo zdrowo mi przez to odbiło), ale to nigdy nie trwało długo.
Poukładać?
Hmn, ja poczytałem różne rzeczy (między innymi tutaj :lol: ) i zacząłem wyjeżdżać z tekstami o kryzysach, chciałem analizować co było źle, "stawać w prawdzie" itd.
Takie próby trwały długo, ale w naszym przypadku to zwykłe bzdury.
To mnie odwaliło. Dałem się ponieść czemuś, uczuciu do sporo młodszej, atrakcyjnej dziewczyny. To mój problem a nie naszego małżeństwa i ja sobie z tym musiałem poradzić.
A tak naprawdę to wystarczyło czekać, samo przeszło (co zresztą dało mi niesamowitą ulgę :-D ).
I tyle. Moja żona chciała (chce) żebym był taki jaki byłem i żeby było tak jak było.
Nie widzimy potrzeby niczego "przepracowywać", "przebudowywać" itd.
Mam zakaz czytania :mrgreen:

Anonymous - 2015-10-19, 20:45

macko napisał/a:
Takie próby trwały długo, ale w naszym przypadku to zwykłe bzdury.
To mnie odwaliło. Dałem się ponieść czemuś, uczuciu do sporo młodszej, atrakcyjnej dziewczyny. To mój problem a nie naszego małżeństwa i ja sobie z tym musiałem poradzić.
A tak naprawdę to wystarczyło czekać, samo przeszło (co zresztą dało mi niesamowitą ulgę :-D ).
I tyle. Moja żona chciała (chce) żebym był taki jaki byłem i żeby było tak jak było.
Nie widzimy potrzeby niczego "przepracowywać", "przebudowywać" itd.


Czyli macie takie "francuskie" podejście do sprawy zdrady.
Zdrada to coś co się ot tak może przydarzyć, w sumie nic wielkiego, żona przebaczy bez mrugnięcia, a ty będziesz unikał kolejnych okazji (oby skutecznie).
Nic nie trzeba przerabiać, po prostu przypadki chodzą po ludziach, ważne że tamto samo przeszło.

Anonymous - 2015-10-19, 21:02

macko,
Z Twoich wypowiedzi wynika, cóż zrobić przytrafiła się zdrada, żona wspaniałomyślnie wybaczyła. Podziwiam Twoją żonę, mogła z Tobą żyć przez 2 lata, kiedy Ty cały czas marzyłeś o tamtej. Masz chłopie szczęście.

Anonymous - 2015-10-19, 22:22

Jak coraz bardziej zagłębiam się w "męski punkt widzenia" to coraz mi gorzej..


Nie jestem w stanie rozumieć zdrady jako " okazji", "się przytrafiło"...

Jestem kobietą i też wiem jakie niestety dziś potrafią być kobiety, że nie ma przeszkód, że właśnie chętnie "łowią" zajętych, z obrączką na palcu, dziećmi. Aby podreperować swoje ego, udowodnić coś sobie, zabawić się...

Ale nie jestem w stanie zrozumieć takiego tłumaczenia, że komuś się kobieta sama narzucała, czy wręcz "weszła do łózka"...I co on miał biedny zrobić...

Wierzyłam całe życie, że człowiek ma wolną wolę. Mężczyzna też :-P Wierzyłam, że odpowiada za swe czyny i słowa..


Ale widzę, że ideały i wartości, których w sobie mimo wszystko tak bronię czas odstawić do lamusa...

Anonymous - 2015-10-20, 08:00

odnowa napisał/a:
Ale widzę, że ideały i wartości, których w sobie mimo wszystko tak bronię czas odstawić do lamusa...

A niby to czemu? :shock: Ideał zawsze będzie czymś do czego należy dążyć, ale chodzących ideałów to na świecie chyba nie ma, ja tam nie spotkałam. Za to spotkałam ludzi, dla których ten ideał jest ważny, i gdzieś tam przyświeca w życiowej działalności.... Choć bywa tak, że ten ideał przyświeca od niedawna, a wcześniej ten człowiek raczej powodował reakcje zbliżone do Twojej. No i? Jaki z tego wniosek? że ideałów (=idei) nie ma? Są, tylko nie zawsze każdy się z nimi na teraz identyfikuje. Witamy w grzesznym świecie.
Na szczęście tym grzesznym światem opiekuje się Pan Bóg, więc lamus, odnowo, wykorzystaj na rzeczy zbędne, bo ideały są tym pierwiastkiem Boskim zaszczepionym w naszym sercu, są naszą potrzebą świata idealnego=zbawienia, więc akurat są bardzo bardzo potrzebne. :-)

Anonymous - 2015-10-20, 09:15

Dorota 6 napisał/a:
macko,
Z Twoich wypowiedzi wynika, cóż zrobić przytrafiła się zdrada, żona wspaniałomyślnie wybaczyła. Podziwiam Twoją żonę, mogła z Tobą żyć przez 2 lata, kiedy Ty cały czas marzyłeś o tamtej. Masz chłopie szczęście.


No mam :->
Też podziwiam.
A co powinna była zrobić? Nie wybaczyć? Zostawić mnie? Ukarać jakoś?
I jaki to miałoby sens?
Pytam poważnie.

Nie wiem czy to jest podejście francuskie czy inne. Dla mnie rozsądne.
I świadczy o sile.

A w ciągu tych 2 lat robiłem co mogłem, żeby być ok.
Ale mniejsza o to - nie muszę się usprawiedliwiać.

Może nie warto skupiać dyskusji na mojej osobie. Ja pomocy nie potrzebuję. Moja żona też nie. Jeśli ktoś ma ochotę mnie pokrytykować, to też nie ma problemu.
Mógłbym podorabiać teorie, pewnie znalazło by się coś co można by podpompować do "kryzysu". Zwalić winę. I wmawiać innym, że musieli mieć kryzys. Prowadzić godzinami dyskusje na ten temat. Tkwić w tym bagnie latami.
Wtedy zapewne wyglądałbym lepiej. Tylko po co? Jestem jaki jestem.
I jestem przekonany, że większość facetów jest podobna (kobiet pewnie też, ale tutaj nie mam aż takiego doświadczenia).
Można się na to obrazić, może to być obrzydzające. Jeśli jest, to zastanawiające jest na jakim świecie obrzydzony do tej pory żył.

Napisałem to co napisałem żeby pokazać jak to może niejednokrotnie działać i tylko po to.
Ponoć ważne jest żeby zrozumieć, no to proszę.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group