To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Historia JolantyElżbiety

Anonymous - 2015-12-22, 11:13

JolantaElżbieta , jesteś krótko po rozwodzie. To normalne, że emocje targają Tobą we wszystkie strony.
Na forum piszesz od 3 miesięcy i już Ci brakło zapału?
Takie dołki będą się zdarzały jeszcze nie raz, ale będą coraz rzadsze i łagodniejsze do przeżycia.
Na wszystko trzeba czasu, a więc i cierpliwości.

JolantaElżbieta napisał/a:
Wierzę w cuda, ale nie takie.


No tak, to według Ciebie cuda mają jakieś granice?
Takie to mogą się zdarzyć, a takie to już nie.
Sama widzisz, że to trochę bez sensu.
No wiem, tak tylko wyrzuciłaś z siebie to co Cię boli. Mam nadzieję, że na prawdę tak nie uważasz.

JolantaElżbieta napisał/a:
Może gdzieś tam mu przemknie jakieś miłe wspomnienie ze Świąt u mojej rodziny, bo ich zawsze lubił i dobrze się tam czuł, ale to nie takie wielkie halo, żeby zatęsknił za naszym domem.


Ja mam taką samą sytuację jak Ty. Mnie pomogło zaprzestanie rozdrapywania starych ran, wspominania wspólnych dobrych czasów. zacząłem żyć życiem obecnym. Dniem dzisiejszym.
Mówi się w Sycharze "Czekać, nie czekając". Coś w tym stylu, chociaż nie do końca się to udaje, to jednak ja staram się tak żyć.
"Wiszenie" mentalnie na współmałżonku nic nie daje oprócz bólu.

JolantaElżbieta napisał/a:
Tak jak mi powiedziała córka: "Mamo, uwierz mi, że jesteś ostatnią osobą, do której tata z czymkolwiek by się zwrócił nawet gdyby potrzebował pomocy. Mam oczy i umiem wyciągać wnioski, ty tylko ty żyjesz w nierealnym świecie. I tak było i jest."
Zresztą ona jest na mnie zła, że łaże po tym forum i twierdzi, że przez to nie mogę dojść do siebie, bo się naczytałam i nasłuchałam opowieści o cudownie nawróconych małżonkach. "Tato to nie ten przypadek."

Wolałaby, żebym spotkała kogoś, kto mnie pokocha i da mi szczęście i zatroszczy się o mnie. Jak jej mówię, że ja mam męża, to się na mnie złości, że nabijam sobie głowę mrzonkami :-/
Uważa, że nasze małżeństwo jest nieważne, tylko ja jeszcze o tym nie wiem. Syn też uważa, że powinnam jak najszybciej wyrzucić go z pamięci i żyć sobie spokojnie, nie zawracając sobie nim głowy, bo on mnie niszczył.


Dziwisz się dzieciom? One chcą Twojego dobra. Chcą widzieć mamę szczęśliwą, uśmiechniętą, a według nich z Twoim mężem jest to niemożliwe.
Chęci mają jak najlepsze, ale dla kogo najlepsze? Czyżby nie dla siebie?
No bo przecież gdybyś sobie znalazła kogoś i była po ludzku szczęśliwa (one wierzą, że to możliwe), to i im byłoby lżej na sercu.
Im tak, a Tobie?
Twój syn ma wiele racji, mówiąc, że powinnaś nie myśleć cały czas o mężu i postarać się żyć spokojniej. I Ty do tego dojdziesz. Potrzeba tylko czasu.
Córka jednak chce układać Ci Twoje życie według swoich własnych poglądów. Gdzie pozostawia Ci prawo do Twoich poglądów?
Powiedz jej, że rani Cię takimi słowami, że odbiera Ci prawo do samostanowienia.
Wiem, że ona myśli, że to robi z miłości do Ciebie, ale tak nie jest.
Porozmawiaj z nią o tym. Musi szanować Twoje poglądy i wiarę.

JolantaElżbieta napisał/a:
Zresztą sami mówicie, że muszą chcieć dwie strony, a tutaj jest tylko jedna.


Na dzień dzisiejszy chce jedna strona. Większość z nas piszących tutaj ma tak samo i co z tego.
Dzisiaj jest tak, a jak będzie jutro wie tylko Bóg. Nie wyznaczaj Mu terminów.

JolantaElżbieta napisał/a:
Mój przypadek jest beznadziejny. :-(


Poczytaj innych i nie żartuj.

Anonymous - 2015-12-22, 12:01

Moje dzieci są mocno poranione i wkurzone na mojego męża. Za wszystko. A on udaje, że nic się nie stało. Zresztą nie wiem, bo córka nic mi nie mówi. A jak ją zapytałam o niego, to powiedziała, że mam się nie interesować i nie pytać. Skoro ja go nie obchodzę, to on mnie też nie powinien.
Z synem nie ma kontaktu - ani jeden ani drugi tego nie szuka. To mnie boli, bo one też czekały na jakieś zinteresownie z jego strony. Oceniają go surowo, ale tylko do mnie. Do niego ani słowa wymówki, pretensji, nic. On ostatnio powiedział do bratowej, że z córką ma bardzo dobry kontakt. Tak, tym bardziej, że rozmawiają tylko o filmach.
Ale kiedyś ona mi wykrzyczała, że temat erotycznego życia taty jest dla niej bolesny i trudny.

Ponieważ oboje odsunęli się od Boga, to nie rozumieją mojego podejścia do całej sprawy. Nie wierzą w cuda i nawet ich nie chcą, bo boją się kolejnego rozczarowania. Córka też mi ostatnio powiedziała, że chyba wyraźniej tata nie mógł dać mi do zrozumienia, że nie chce mnie znać, rozwodząc się ze mną.

Znają moją wiarę, mogę powiedzieć, że ją tolerują, ale nie rozumieją na co ja liczę. Współczują mi, że ona powstrzymuje mnie od szczęścia. W ich mniemaniu szczęścia, bo ja nie zrezygnuję z moich zasad i nie wybiorę człowieka zamiast Boga. Mogłam to zrobić wcześniej, jak mąż tego ode mnie zażądał.

I nie mogą zrozumieć dlaczego teraz jestem mniej szczęśliwa niż gdy byłam z nim. Ja sama tego nie rozumiem.

NIe pokazuję im też stanu w jakim bywam, bo to je przygnębia.

Mam nadzieję, że nie zepsuję im Świąt, że uda mi się zacisnąć zęby i byc radosną, jak tylko można w takiej sytuacji.
Przykro mi, że tracę nadzieję na nawrócenie i powrót mojego męża, ale to jest ponad moje siły udawać, że wierzę w jego zmianę.

Mam nadzieję, że Pan Bóg się na mnie nie gniewa, ale jest coraz gorzej i nic nie zapowiada zmiany na lepsze, więc w takiej sytuacji trudno mi zachować optymizm.

I tylko czytanie waszych postów przywraca mi nadzieję, na chwilę, bo w konfrontacji z tym co jest ona zanika.

Zazdroszę Wam tego pozytywnego patrzenia i tej nadziei, którą nosicie w sercu. Bardzo chciałabym ją podzielać, żeby mi się udzieliła, ale nie ma żadnej nawet najmniejszej iskierki, żebym mogła w to uwierzyć. W ostatnich tygodniach dostaję same negatywne informacje zwrotne z tamtej strony i wydaje mi się, że mój mąż okazuje mi jeszcze więcej niechęci niż jakiś czas temu.

Teściowa spytała go dlaczego nie zrobił mi tej anteny, którą zepsuł, a on odpowiedział, że nic nas nie łaczy, żebym sobie z tym poradziła sama. A ona mówi, a widzisz jak Jola dobrze wygląda, zeszczuplała. A on: może się zakochała.

Ja już mówiłam teściowej, żeby mi nic o nim nie opowiadała, to samo powiedziałam do jego bratowej, że nie chcę żadnych wieści, bo one są dla mnie zbyt bolesne. Same mi mówią, ja nie pytam, bo podświadomie czekałam na pozytywny odźźwięk, a dostaję same ciosy.

Postaram się uwierzyć na nowo w niemożliwe. :-/

Anonymous - 2015-12-22, 12:09

JolantaElżbieta napisał/a:
Ja już mówiłam teściowej, żeby mi nic o nim nie opowiadała, to samo powiedziałam do jego bratowej, że nie chcę żadnych wieści, bo one są dla mnie zbyt bolesne. Same mi mówią, ja nie pytam, bo podświadomie czekałam na pozytywny odźźwięk, a dostaję same ciosy.


Super decyzja.
Jeśli Ci zaczną mówić to im przerwij i przypomnij, że prosiłaś ich oto by nie mówili Ci nic na jego temat.
Twoje dzieci widać, że przezywają to mocno. Nie ma im się co dziwić.
Chodzisz na spotkania Ogniska Sychar?

Anonymous - 2015-12-22, 12:23

twardy napisał/a:
JolantaElżbieta napisał/a:
Ja już mówiłam teściowej, żeby mi nic o nim nie opowiadała, to samo powiedziałam do jego bratowej, że nie chcę żadnych wieści, bo one są dla mnie zbyt bolesne. Same mi mówią, ja nie pytam, bo podświadomie czekałam na pozytywny odźźwięk, a dostaję same ciosy.


Super decyzja.
Jeśli Ci zaczną mówić to im przerwij i przypomnij, że prosiłaś ich oto by nie mówili Ci nic na jego temat.
Twoje dzieci widać, że przezywają to mocno. Nie ma im się co dziwić.
Chodzisz na spotkania Ogniska Sychar?


Tak zrobię.

To co się działo między nami zniszczyło je emocjonalnie. Długo pracowały, aby wyzdrowieć, albo chociażby w miarę normalnie funkcjonować. Wierzyły, że rozwód jest rozwiązaniem, które wszystkim przyniesie ulgę, a teraz same widzą, że to kłamstwo. Rozwód nawet po tak trudnym małżeństwie jak nasze był przysłowiowym gwoździem do trumny. I nikomu oprócz mojego męża nie przynióśł ukojenia. Tak po ludzku, tylko on na tym skorzystał :-/

Na spotkania nie chodzę, bo w moim mieście już nie ma. Chodzę na tę terapię, ale sama nie wiem, mam mieszane uczucia, bo czasami jest ok, czasami mam ochotę tę terapeutkę potrząsnąć za ramiona i wykrzyczeć: pomóż mi, daj mi receptę na mój ból.

Nikomu oprócz was już się nie zwierzam, bo oni tego nie rozumieją. Koleżanka mi nawet powiedziała: Joluś, ty się gryziesz, a on sobie ...... jakąś panienkę i w ogóle o tobie nie myśłi. Daj sobie z nim spokój. To słyszałam i dlatego już nikomu nic nie mówię. Mamusi nie chcę martwić, bo jest wystarczająco przybita tym co się ze mną dzieje, więc udaję, że jest ok. Chyba tylko forum trzyma mnie w pionie, chociaż czasami wkurza za tę irracjonalną nadzieję i wiarę pomimo :-o

Anonymous - 2015-12-22, 12:42

monis napisał/a:
JolantaElżbieta, jesteś fajną babką. Miłą, inteligentną, z fantastycznym poczuciem humoru. Wiele potrafisz. A może nawet wszystko?(tylko jeszcze nie wiesz).Masz z kim usiąść na Wigilię. To wielki dar jaki otrzymałaś w tym czasie.

Przygotujesz wspaniałe święta.

A to że mąż nie musi wyrzucać śmieci teraz? Nie wiesz tego. A nawet jeśli to za chcwilę będzie musiał. Sielanka, amok się skończy i czar pryśnie....klapki spadną z oczu i zacznie się zwyczajne zycie. No i wtedy zobaczymy jak będzie.

Na teraz oddaj wszystko Bogu. Nie zajmuj się przeszłością, swoim życiem i za nic przenigdy nie myśl o sobie źle.

Bądź taka dobra dla siebie jak jestes dobra dla innych:))


ps
nigdy nie jadłam kapusty z fasolą.Ani z grochem.


Tak, monis, taka byłam kiedyś. Byłam naprawdę fajna, trochę szalona, beztroska i wszystkich wkurzałam tym moim wiecznym optymizmem i wiarą, że dobro zwycięży wszystko. NIe mogli zrozumieć jak mogłam tak żyć w takich warunkach jak się dowiedzieli, bo ja przez lata udawałam, że wszystko jest w porządku. Nawet moja córka mi ostatnio powiedziała: "mamo, zapomniałaś, że my świetnie udajemy?"
W nich jest żal, że jak prosiłam o pomoc teściową, to ona mówiła, ż eja kłamię i tworzę front z dziećmi przeciwko niemu. A ja nawet przed nimi to ukrywałam. Kiedyś mi powiedzieli: co ty mamo myślisz, że my byliśmy głupi? NIe mogliśmy zrozumieć co z tobą jest nie tak, że wpierasz nam co innego niż my widzimy: a tatuś się zdenerwował, każdy ma prawo do negatywnych emocji, a to nie jest tak jak się wydaje.

Tylko teściowa była wprowadzona w temat, bo sama widziała jak on się zachowuje, nie krępował się przy niej, zresztą dla niej był nie lepszy. Nie mogła tylko zrozumieć, dlaczego on na mnie nigdy nic złego do niej nie powiedział, a dopiero jak poznał tę kobietę, zaczął mnie obgadywać. A wtedy ona powiedziała: Jola jest dobrym człowiekiem, przestań na nią gadać. No to do ojca powiedział, że go nie doceniłam. Bardzo go to zdziwiło, bo sami widzieli jak było.

Bardzo chcę już to wszystko wyrzucić z pamięci i nie międlić w kółko. Udaje mi się to coraz lepiej, sama widzę. Wasze rady są bezcenne, nikt mi tak nie pomógł jak sycharowcy.


P.S. Fasola z kapustą - właśnie będę próbować, czy już się przegryzło :-)

Anonymous - 2015-12-22, 14:30

Pomocy, wysłałam smsa zamiast do mojej kuzynki to do mojego męża, że spędza święta z ta babą. Ryczę.
Anonymous - 2015-12-22, 14:54

JoluElu,
kiedy ja po długich zmaganiach z sobą- dokładnie takich, jak Twoje- czułam się naprawde zmęczona, że nic mi nie lepiej, powiedziałam Bogu:
OK, W PORZĄDKU, tak długo Cie proszę, aby mnie puścił ten ból, a tu żadnej poprawy- no to ZGODA.
Przestaję się szarpać, zgadzam się, biorę to. Masz moją zgodę Boże. Trudno, niech boli.
Na jakichś rekolekcjach usłyszałam też: "Jak czujesz się ukrzyżowany, przestań się szarpać, bo będzie bolało jeszcze bardziej". No więc przestałam z tym walczyć.
Paradoksalna interwencja, ale jakże skuteczna!
Od tej chwili było tylko lepiej. A teraz jest naprawdę DOBRZE.
Trzymaj się

Anonymous - 2015-12-22, 15:03

mgła1 napisał/a:
JoluElu,
kiedy ja po długich zmaganiach z sobą- dokładnie takich, jak Twoje- czułam się naprawde zmęczona, że nic mi nie lepiej, powiedziałam Bogu:
OK, W PORZĄDKU, tak długo Cie proszę, aby mnie puścił ten ból, a tu żadnej poprawy- no to ZGODA.
Przestaję się szarpać, zgadzam się, biorę to. Masz moją zgodę Boże. Trudno, niech boli.
Na jakichś rekolekcjach usłyszałam też: "Jak czujesz się ukrzyżowany, przestań się szarpać, bo będzie bolało jeszcze bardziej". No więc przestałam z tym walczyć.
Paradoksalna interwencja, ale jakże skuteczna!
Od tej chwili było tylko lepiej. A teraz jest naprawdę DOBRZE.
Trzymaj się



Akurat wyciągałam bombki na choinkę i przypomniało mi się jak ostatnie Święta spędzilismy we trójkę. Dałam męzowi oprócz prezentu różgę obwiązaną złotą wstążęczką i śmiejąc się powiedziałam: a to od MIkołaja dla niegrzecznych dzieci. I wziął mnie żal i napisałam tego smsa, żeby się pożalić kuzynce i zamiast do niej wysłałam do niego. Zadzwoniłam zaraz i go poprosiłam, żeby wyrzucił ostatniego smsa ode mnie, bo się pomyliłam i wysłałam do niego, ale chyba go już przeczytał, bo powiedział tylko, yhy. I teraz po prostu tak się zdenerwowałam, że wypaliłam z pięc papierosów, a przecież nie paliłam dziesięć lat. Zdycham. Cała się trzęsę z nerwów, co ja narobiłam :shock:

Anonymous - 2015-12-22, 15:12

JolantaElżbieta napisał/a:
Pomocy, wysłałam smsa zamiast do mojej kuzynki to do mojego męża, że spędza święta z ta babą.


Wielkie mi rzeczy. No i co się stało? Przecież to prawda. Śmiej się z tego!

Anonymous - 2015-12-22, 15:18

mgła1 napisał/a:
JolantaElżbieta napisał/a:
Pomocy, wysłałam smsa zamiast do mojej kuzynki to do mojego męża, że spędza święta z ta babą.


Wielkie mi rzeczy. No i co się stało? Przecież to prawda. Śmiej się z tego!


Ale ja dopisałam jeszcze, że serce mi krwawi. I teraz on o tym się dowiedział. I wkopałam bratową, że mi powiedziała. Zadzwoniłam do niej, ale powiedziała, że sie nie gniewa. A w mojej głowie to urosło i musiałam brać melisę na uspokojenie, że będzie s tego afera. :-x

Anonymous - 2015-12-22, 15:21

JolantaElżbieta, nic wielkiego się nie stało.
Potraktuj to yhy męża, tak, ze nie zwrócił uwagi na tego smsa...

posłuchaj Ty świadectwa o. Szustaka i 5 minutek o walecznej sałacie i wentylatorach :-D


ps.nie pal, nie pal, papierosów nie pal....bo będzie Ci źle :mrgreen:

Anonymous - 2015-12-22, 15:26

monis napisał/a:
JolantaElżbieta, nic wielkiego się nie stało.
Potraktuj to yhy męża, tak, ze nie zwrócił uwagi na tego smsa...

posłuchaj Ty świadectwa o. Szustaka i 5 minutek o walecznej sałacie i wentylatorach :-D


ps.nie pal, nie pal, papierosów nie pal....bo będzie Ci źle :mrgreen:


Naprawdę? Nic wielkiego? Może nawet mu ulży, że już wiem, bo tak sie strasznie z tym krył przed wszystkimi? Ale jestem durnaaa. Posłucham. Ale na razie nic do mnie nie dociera.

Anonymous - 2015-12-22, 15:31

No pewnie ze nic wielkiego, co tam pomyliło ci sie i tyle....

A na przyszłość to nie pisz do nikogo smsów o mężu :mrgreen:

Znajdź swój wentylator i bądź waleczną sałatą!!!

Anonymous - 2015-12-22, 15:45

Mgła1 - dziękuję. Nie mam już sił. Tak powiedziałam Bogu jak mi napisałaś.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group