To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Historia JolantyElżbiety

Anonymous - 2015-12-21, 17:14

Tak sobie usiadłam w przerwie na obiad między sprzątaniem a gotowaniem bigosu... I nie mogę się powstrzymać,by zaglądnąć do Sycharków I....

Muszę Ci Jolu Kochana napisać, żebyś czasami nie uwierzyła, w to co mówisz, czyli że mąż na pewno do Ciebie nie wróci. Nigdy tego nie wiesz, kiedy i co nastąpi, a Bóg może wszystko, nawet wyciągnąć na powierzchnię topielca zaplątanego w rybackie sieci i tchnąć w niego życie.
Jesteś fantastyczną Babką i mąż może tylko żałować, że straci ten okres czasu bycia przy takiej super żonie.
Teściowie na pewno przeżywają, ale jeśli masz dla nich tyle cierpliwości i odwiedzasz ich regularnie docenią to, a może za ich przyczyną uda się wymodlić opamiętanie dla Twojego męża.

Mój małżonek odchodząc powiedział, że nawet jeśli mu nie wyjdzie z kowalską to i tak do mnie nie wróci bo mu duma na to nie pozwoli. A ja liczę na to, że Pan Bóg tę jego dumę zakopie tak głęboko, że będzie wgłębi Ziemi poniżej złóż węgla i ropy.
Dzieciaki za nim tęsknią. Wczoraj na Mszy Św mogliśmy do koszyczka włożyć napisane na kartkach swoje intencje z którymi przyszliśmy na Mszę, a mój 9 letni synek koślawymi literami napisał:" Żeby Tata wrócił do domu " i dorysował serce.
Czy na takie listy ktoś byłyby odporny? A Pan Bóg przecież jest najmiłosierniejszy...

Wiary w cuda! Głowa do góry! Jutro Ci napiszę jak ja ociosałam choinkę. Znając swoje zdolności pewnie będzie jak Krzywa Wieża, ale co tam?

Anonymous - 2015-12-21, 17:21

utka2 napisał/a:
JolantaElżbieta, no własnie - po co masz mu wysyłać smsa?????

Ty - jak widze - niby Bogu oddasz, ale może ....


Jak u Pawlaków: Sąd sądem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie

Więc trochę nawiązując: Ty sobie Boże działaj, ale po mojemu ....


Dziewiecki fajnie powiedział o takiej sytuacji: Jeśli robicie sobie z kogoś Boga, to wczesniej czy później wszystko sie zawali. Bo nikt z ludzi nie jest w stanie udźwignąć ciężaru bycia Bogiem. Odczuwania non stop na sobie spojrzeń, wielbienia non stop, spełniania oczekiwań non stop.


Jolu dość - uszka zrób dla syna :mrgreen: :mrgreen:


Nie zrobiłam z mojego męża Boga - ja tylko nie zrzędziłam nie narzucałam się ze swoim towarzystwem, zostawiłam mu margines swobody - zawsze się chwalił jaka to ja dobra żóna, nigdy na mnie nie narzekał. W salonie byłam damą, w kuchni kucharką, w sypialni no wiecie sami co to ta trzecia rola. Dałam jeść pogłaskałam, spuszczałam z łańcucha. Szanowałam i doceniałam. Nie wiem co poszło nie tak. Powiedział, że on niewierzący, ja wierząca i to największa przeszkoda. Do kościoła chodziłam sama, on robił jajecznicę jak wracałam jeszcze miesiąc przed decyzją o rozwodzie mimo, że się nie odzywał.


Do Świąt już wszystko mam, u spowiedzi byłam. Opłatek mam. Wszysko na pozór jest jak należy. Zostawiłam wszystko Bogu, a pogadać sobie muszę :-(

Anonymous - 2015-12-21, 18:00

AniN napisał/a:
Tak sobie usiadłam w przerwie na obiad między sprzątaniem a gotowaniem bigosu... I nie mogę się powstrzymać,by zaglądnąć do Sycharków I....

Muszę Ci Jolu Kochana napisać, żebyś czasami nie uwierzyła, w to co mówisz, czyli że mąż na pewno do Ciebie nie wróci. Nigdy tego nie wiesz, kiedy i co nastąpi, a Bóg może wszystko, nawet wyciągnąć na powierzchnię topielca zaplątanego w rybackie sieci i tchnąć w niego życie.
Jesteś fantastyczną Babką i mąż może tylko żałować, że straci ten okres czasu bycia przy takiej super żonie.
Teściowie na pewno przeżywają, ale jeśli masz dla nich tyle cierpliwości i odwiedzasz ich regularnie docenią to, a może za ich przyczyną uda się wymodlić opamiętanie dla Twojego męża.

Mój małżonek odchodząc powiedział, że nawet jeśli mu nie wyjdzie z kowalską to i tak do mnie nie wróci bo mu duma na to nie pozwoli. A ja liczę na to, że Pan Bóg tę jego dumę zakopie tak głęboko, że będzie wgłębi Ziemi poniżej złóż węgla i ropy.
Dzieciaki za nim tęsknią. Wczoraj na Mszy Św mogliśmy do koszyczka włożyć napisane na kartkach swoje intencje z którymi przyszliśmy na Mszę, a mój 9 letni synek koślawymi literami napisał:" Żeby Tata wrócił do domu " i dorysował serce.
Czy na takie listy ktoś byłyby odporny? A Pan Bóg przecież jest najmiłosierniejszy...

Wiary w cuda! Głowa do góry! Jutro Ci napiszę jak ja ociosałam choinkę. Znając swoje zdolności pewnie będzie jak Krzywa Wieża, ale co tam?


AniN, ja bardzo chciałabym uwierzyć, że tak będzie. Ale i jego bratowa i moja córka mi powiedziały, że on mnie nienawidzi, że tylko dla mnie taki jest i że z inną kobietą może być inny, bo czasami tak jest, że ludzie się nie dobierają. I tak chyba jest. On się ze mną męczył tyle lat i jak tylko nadarzyła się okazja, to prysnąl. Nie lubił mojej osobowości, mojego jedzenia, nawet inaczej oddychał jak ja wchodziłam do pokoju. I chyba dlatego taki był okropny dla mnie, bo musiał się ze mną męczyć tyle lat. Z ta kobietą jest szczęsliwy, widocznie ona daje mu coś, czego ja nie umiałam dać, bo nie wiedziałam co to ma być.

I nie mam żadnych atutów za sobą - w dodatku schudłam dwadzieścia kilo i wyglądam jak śmierć na chorągwi. To po co mam mieć nadzieje niczym ine poparte? Pan Bóg widocznie dlatego nas rozdzielił. Po prostu nie jesteśmy dla siebie. I tylko niepotrzebnie czekałam na niego jak ta głupia przez całe jego wojsko, byłam taką odskocznią na przepustce. Przykre, ale pora to przyjąć do wiadomości. Nie chcę i nie mogę się już dłużej oszukiwać. Widocznie zasłużyłam na taki los. Zawsze myślałam, że jestem szczęśliwa pomimo spapranego dzieciństwa, pomimo niezbyt udanego małżeńśtwa. A teraz przyszło mi to zweryfikować. Żyłam ułudą, stworzyłam sobie sój mały świat, w którym czułam się bezpiecznie. I teraz zostałam z niego wyciągnięta i nie umiem się jeszcze odnaleźć, Nie uważam, że moje życie się skończyło, wierzę, że dojdę do siebie, chociaż lezę pod górkę :-/

Anonymous - 2015-12-21, 18:50

Przepraszam jeśli komus zepsułam wieczór swoim malkontenctwem. Nie lubię sprawiać ludziom kłopotu, ale jakoś tak mi się napisało i nie moge tego już wykasować :-(
Anonymous - 2015-12-21, 19:13

JolantaElżbieta napisał/a:
Widocznie zasłużyłam na taki los.
- hej! hej!!! natychmiast przestań tak o sobie myśleć!!

I nie sprawiasz kłopotu, nie jesteś malkontentką. Jestes w trudnej sytuacji i te emocje ktore masz są normalne w tym stanie. I co jeszcze ... pisz, narzekaj, po to jestesmy :)

Wierzę, ze zdrowiejesz, a ten spadek nastroju spowodowany jest nadchodzącymi świętami. Pamiętaj tylko, ze wlaśnie Jezus przychodzi na swiat (w sumie przychodzi codziennie, ale co tam :-) ). Do Ciebie też. Xd

Anonymous - 2015-12-21, 19:18

Jolu, masz ciężki czas, każdy z nas miał taki lub podobny.
I nie masz za co przepraszać, w żadnym razie.
Jeśli narzekanie pozwoli upuścić negatywne emocje, narzekaj ile wlezie! ;-)
W którymś momencie samo to od Ciebie odpadnie.

JolantaElżbieta napisał/a:
Nie uważam, że moje życie się skończyło, wierzę, że dojdę do siebie, chociaż lezę pod górkę


I tego się trzymaj!
Trochę się zmęczyłaś wchodząc pod tę górkę, ale kiedyś będzie z górki - to pewnik.
Kto wie z jakim jeszcze impetem będziesz z niej zjeżdżała.

Wszystko przemija i ten stan w którym jesteś teraz, TEŻ przeminie....NA PEWNO.

JolantaElżbieta napisał/a:
I nie mam żadnych atutów za sobą - w dodatku schudłam dwadzieścia kilo i wyglądam jak śmierć na chorągwi.


Atutów masz wiele, m.in, wspaniałe poczucie humoru i wrażliwość - cenne to dary, nadzwyczaj.
Wiele ludzi tutaj bardzo Cię polubiło, chyba to czujesz.
Nie umniejszaj sobie by nie stać się dla siebie najsurowszym z sędziów.
Bądź dobra, łagodna i wyrozumiała dla siebie.
Nikt nie jest idealny, Ty też nie musisz.

Taka chuda możesz sobie teraz dogadzać do woli, bez wyrzutów sumienia, że przytyjesz. ;-) Ależ możesz sobie folgować w te Święta !

Szklanka nie jest do połowy pusta, tylko do połowy pełna - to metafora obrazująca diametralnie różne postrzeganie tej samej rzeczywistości.
Wybierz tę do połowy pełną. :-)

Anonymous - 2015-12-21, 19:32

utka2 napisał/a:
JolantaElżbieta napisał/a:
Widocznie zasłużyłam na taki los.
- hej! hej!!! natychmiast przestań tak o sobie myśleć!!

I nie sprawiasz kłopotu, nie jesteś malkontentką. Jestes w trudnej sytuacji i te emocje ktore masz są normalne w tym stanie. I co jeszcze ... pisz, narzekaj, po to jestesmy :)

Wierzę, ze zdrowiejesz, a ten spadek nastroju spowodowany jest nadchodzącymi świętami. Pamiętaj tylko, ze wlaśnie Jezus przychodzi na swiat (w sumie przychodzi codziennie, ale co tam :-) ). Do Ciebie też. Xd




Ne byłam malkontentką do tej pory. Zawsze byłam optymistką, pocieszałam innych, koleżanki mówiły, że jestem silna i bije ode mnie dobra energia, że mam dla wszystkich pocieszenie i mądrości takie psychoterapeutyczne. I nagle wszystko się skończyło. Nagle okazało się, że mówię wolno i cicho, że już nie biegam tylko chodzę, że sama potrzebuję wsparcia tak wielkiego, żebym w ogóle mogła egzystować :-(

Jestem bardzo załamana tym co się stało. Miałam wielkie zaufanie do mojego męża, nigdy nie podejrzewałabym, że mnie zdradzi, bo wiem jakie miał zasady. Dałabym sobie obciąć rękę za jego uczciwość. Poręczyłam za niego w niejednej sytuacji. A teraz widzę, że on mnie wykorzystał do cna, bezwzględnie i bez sumienia. Dociera do mnie, że on to planował od dawna. I nie mogę zrozumieć jak mogłam być tak ślepa. Szukałam od dwóch lat pomocy dla nas, jakiejś rady, ale ciągle coś mi przeszkadzało.
A teraz muszę udeptać tyle rzeczy w umyśle. Pozostają bez wytłumaczenia.

A teściowie pomimo tego, że mi współczują, pogodzili się z sytuacją, nową kobietą w jego życiu. Oni są niewierzący i dla nich skoro się nie układało, to lepiej, że się rozstaliśmy, a "ty Jolu, znajdziesz sobie też kogoś". :-(



Siedzę w kuchni i gotuję kapustę z fasolą i staram się skoncentrować tylko na tym, ale jakośc myśli same znowu włażą mi do głowy :-/

Anonymous - 2015-12-21, 19:42

kenya napisał/a:
Jolu, masz ciężki czas, każdy z nas miał taki lub podobny.
I nie masz za co przepraszać, w żadnym razie.
Jeśli narzekanie pozwoli upuścić negatywne emocje, narzekaj ile wlezie! ;-)
W którymś momencie samo to od Ciebie odpadnie.

JolantaElżbieta napisał/a:
Nie uważam, że moje życie się skończyło, wierzę, że dojdę do siebie, chociaż lezę pod górkę


I tego się trzymaj!
Trochę się zmęczyłaś wchodząc pod tę górkę, ale kiedyś będzie z górki - to pewnik.
Kto wie z jakim jeszcze impetem będziesz z niej zjeżdżała.

Wszystko przemija i ten stan w którym jesteś teraz, TEŻ przeminie....NA PEWNO.

JolantaElżbieta napisał/a:
I nie mam żadnych atutów za sobą - w dodatku schudłam dwadzieścia kilo i wyglądam jak śmierć na chorągwi.


Atutów masz wiele, m.in, wspaniałe poczucie humoru i wrażliwość - cenne to dary, nadzwyczaj.
Wiele ludzi tutaj bardzo Cię polubiło, chyba to czujesz.
Nie umniejszaj sobie by nie stać się dla siebie najsurowszym z sędziów.
Bądź dobra, łagodna i wyrozumiała dla siebie.
Nikt nie jest idealny, Ty też nie musisz.

Taka chuda możesz sobie teraz dogadzać do woli, bez wyrzutów sumienia, że przytyjesz. ;-) Ależ możesz sobie folgować w te Święta !

Szklanka nie jest do połowy pusta, tylko do połowy pełna - to metafora obrazująca diametralnie różne postrzeganie tej samej rzeczywistości.
Wybierz tę do połowy pełną. :-)


Ojej, dziękuję za miłe słowa. Będę dla siebie dobra, mocno się postaram. Wiem, że nie muszę być idealna i że nie byłam, ale trochę przykro, że mój mąż nie widział we mnie żadnej pozytywnej rzeczy, tylko ciągle mnie krytykował, aż uwierzyłam, że to ja jestem główną przyczyną jego frustracji.
I trochę mi przykro, bo po trosze tak było.Bo jednak umie budować relację - tylko ze mną nie chciał :-(
I to dodatkowo daje mu atut do ręki, że to przeze mnie nam się nie udało, bo ja jestem sama, a on kogoś ma.

A moja nowa figura jeszcze mnie nie cieszy, mam nadzieję, że zacznie :-)

Anonymous - 2015-12-21, 20:43

kenya napisał/a:
Atutów masz wiele, m.in, wspaniałe poczucie humoru i wrażliwość

i inteligentna z Ciebie babka!!

Anonymous - 2015-12-21, 21:27

katalotka72 napisał/a:
kenya napisał/a:
Atutów masz wiele, m.in, wspaniałe poczucie humoru i wrażliwość

i inteligentna z Ciebie babka!!


Aż tak? Spłoniłam się jak jakieś dziewczę niewinne :oops:

I jeszcze kapusta z fasolą mi wyszła tak jak mojej kochanej ś.p. babci :-) A robiłam pierwszy raz, zawsze siostra mi zostawiała, a tym razem zrobiłam sama. Pierwszy raz. Nikt u mnie tego nie jadł - tzn. mąż i córka. A ponieważ syn z synową będą pierwszy raz na WIgilii, to jeszcze nie wiem. Synowa jest prawosławna i też jeszcze nie miała okazji być na katolickiej Wigilii. Już się na nich wszystkich cieszę. :-)

I będzie moja przyjaciółka. Cała jestem podekscytowana. :-)

Anonymous - 2015-12-21, 22:51

Jolu, mimo, że wątpisz to jestem przekonana, że 30 wspólnych lat, tradycji, domowych rytuałów, smaków i zapachów się nie zapomina. Nawet jeśli mąż jest teraz zauroczony, zachwycony nowością, odmiennością nowego związku, to w którymś momencie się zmęczy. Dlaczego pamiętamy i tęsknimy za smakiem potraw naszych Babć, za smakiem cukierków, których już nie produkują, za oranżadą w proszku? Pamiętamy wystroje mieszkań, dotyk dłoni kochających nas osób.Bo budzą ciepłe wspomnienia, bo kojarzą się z bezpieczeństwem, spokojem, miłością...
Nie da się odciąć linią i zaczynać na nowo po tylu latach związku, niezależnie jaki on był. Nowości są fajne, ale szybko męczą.
Po tylu latach wspólnego życia zawsze mąż będzie porównywał i wierz mi, że nie przyzna się do tego, ale w bardzo wielu aspektach będzie to Twoja "wygrana". Jak to mówią przyzwyczajenie to druga natura człowieka.
Jeśli tu jesteś to wiem, że wierzysz że mąż wróci.

Ciesz się, że masz z kim zasiąść do Wigilii, że masz wokół życzliwych i kochających ludzi. Co mają nasi mężowie - święta z kowalską, nowe obyczaje, puste komercyjne namiastki świętowania. Może to złe, ale mi takie myślenie pomaga się trzymać.

A kapusta z grochem to nie lada wyzwanie, jadłam tylko raz na Wigilii firmowej.
Twoja Babcia pewnie z Nieba dopomagała.

Anonymous - 2015-12-22, 00:33

Zbieram się do spania, ale jeszcze tu wlazłam na chwilę. Zazdroszczę tym kobietom, które mają co odbudowywać. Ja nie mam. Zostały zgliszcza i ruiny po naszej rodzinie.

Wątpię aby on miał jakieś ciepłe uczucia, skoro nasze małżeństwo było dla niego taką mordęgą.Tam gdzie było jakaś miłość, ciepło, to mogą obudzić się miłe wspomnienia. U nas nie ma co się obudzić. On się męczył ze mną, więc teraz spokojny i zrelaksowany oddycha z ulgą, że już nikt mu nie każe wynosić śmieci i nie prosi o pomoc przy zakupach.

Inni mężowie kochali swoje żony, to mają do czego i kogo tęsknić. Mój mąż to nie ten przypadek.

Wierzę w cuda, ale nie takie. Może gdzieś tam mu przemknie jakieś miłe wspomnienie ze Świąt u mojej rodziny, bo ich zawsze lubił i dobrze się tam czuł, ale to nie takie wielkie halo, żeby zatęsknił za naszym domem.

Ja coraz spokojniej godzę się na samotność do końca życia i życie bez mojego męża. On jest takim człowiekiem, który jeszcze nigdy nie przyznał się do błędu. Tak jak mi powiedziała córka: "Mamo, uwierz mi, że jesteś ostatnią osobą, do której tata z czymkolwiek by się zwrócił nawet gdyby potrzebował pomocy. Mam oczy i umiem wyciągać wnioski, ty tylko ty żyjesz w nierealnym świecie. I tak było i jest."
Zresztą ona jest na mnie zła, że łaże po tym forum i twierdzi, że przez to nie mogę dojść do siebie, bo się naczytałam i nasłuchałam opowieści o cudownie nawróconych małżonkach. "Tato to nie ten przypadek."

Wolałaby, żebym spotkała kogoś, kto mnie pokocha i da mi szczęście i zatroszczy się o mnie. Jak jej mówię, że ja mam męża, to się na mnie złości, że nabijam sobie głowę mrzonkami :-/
Uważa, że nasze małżeństwo jest nieważne, tylko ja jeszcze o tym nie wiem. Syn też uważa, że powinnam jak najszybciej wyrzucić go z pamięci i żyć sobie spokojnie, nie zawracając sobie nim głowy, bo on mnie niszczył.
Sama widzisz, że w takich okolicznościach jest mi trudno uwierzyć w cuda i odbudowę naszego małżeństwa. Zresztą sami mówicie, że muszą chcieć dwie strony, a tutaj jest tylko jedna. Druga się oderwała od tego niby jednego ciała i rozłączyła to co Bóg złączyl. Mój przypadek jest beznadziejny. :-(

Pan Bóg też to wie :-/

To tylko ja wierzyłam wbrew wszystkiemu, ze on się ogarnie, ale moja wiara już osłabła. Nie będę już się modlić ani o niego, ani o nas. Nie mam już wiary, że to się uda :-(
Myliłam się w tak wielu rzeczach, to mnie nauczyło nie polegać na swoich przeczuciach i nadziejach :-|

Anonymous - 2015-12-22, 01:13

Na swoje usprawiedliwienie dodam, że nie chcę już być raniona i nie chcę przeżywać rozczarowań. Wystarczy, że 34 lata tak przeżyłam. Potrzebuję wytchnienia. Resztą niech Pan Bóg się zajmie, po swojemu. Mnie już nic do tego. Ani swoją wolą, ani modlitwą nic nie zmienię. Po co się szarpać?
Anonymous - 2015-12-22, 08:23

JolantaElżbieta, jesteś fajną babką. Miłą, inteligentną, z fantastycznym poczuciem humoru. Wiele potrafisz. A może nawet wszystko?(tylko jeszcze nie wiesz).Masz z kim usiąść na Wigilię. To wielki dar jaki otrzymałaś w tym czasie.

Przygotujesz wspaniałe święta.

A to że mąż nie musi wyrzucać śmieci teraz? Nie wiesz tego. A nawet jeśli to za chcwilę będzie musiał. Sielanka, amok się skończy i czar pryśnie....klapki spadną z oczu i zacznie się zwyczajne zycie. No i wtedy zobaczymy jak będzie.

Na teraz oddaj wszystko Bogu. Nie zajmuj się przeszłością, swoim życiem i za nic przenigdy nie myśl o sobie źle.

Bądź taka dobra dla siebie jak jestes dobra dla innych:))


ps
nigdy nie jadłam kapusty z fasolą.Ani z grochem.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group