To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzdrowienie Małżeństwa :: Forum Pomocy SYCHAR ::
Kryzys małżeński - rozwód czy ratowanie małżeństwa?

Rozwód czy ratowanie małżeństwa? - Historia JolantyElżbiety

Anonymous - 2015-09-22, 16:38

twardy napisał/a:
JolantaElżbieta,
odbierz wiadomość na pw


A jak to się robi?

Anonymous - 2015-09-22, 16:40

U góry strony forum, po lewej stronie pisze: "Masz 1 nieprzeczytaną wiadomość" (lub więcej niż 1).
Klikasz tam i dalej już dasz radę.

Anonymous - 2015-09-22, 16:41

Ok, już znalazłam, czytam.
Anonymous - 2015-09-22, 16:56

Bety napisał/a:
nieprawda, że zawsze już będziesz poraniona!

wielu z nas doznało zranienia, a mimo to Jezus uleczył te rany

ja myslałam podbnie jak Ty zaraz po zdradzie męża
a teraz czuję i myślę inaczej- mam energię do życia, widzę głęboki sens mojego życia, przebaczyłam mężowi i jestem zdrowa na duszy
paradoksalnie wyzdrowiałam dzięki kryzysowi po odejściu męża

dla mnie przełomem było "12 kroków" z Sycharem, Nowenna Pompejańska i Msze o uzdrowienie i uwolnienie

Nie potrafię wytłumaczyć, kiedy i jak to sie stało- ale nie dźwigam już na sobie bólu i cierpienia. Narodziłam sie na nowo duchowo.

Tak samo będzie u Ciebie- bo każdy może tego dostąpić. Jeśli poprosi i zbliży się do Boga.


Wierzę w to, ale nie wiem jak mam przetrwać i doczekać tej chwili. Ból i smutek jest nie do zniesienia - bezsenne noce i to myślenie w kółko co robi i z kim, jak układa sobie życie. Mam ochotę wyć i ukryć się gdzieś w kącie. Bezustannie się modlę, ale i wtedy płaczę i szlocham. Już nie wiem co mam robić, bo to trwa półtora miesiąca i jestem zmęczona sama sobą. I ciągle czekam, że on zadzwoni, przyjdzie i powie, że chce ze mną być, bo zrozumiał. A wiem, że to się nie stanie, bo wiem jakim jest człowiekiem: nie prosi, nie przeprasza i nie dziękuje. A ja nie chcę już na niego czekać, tylko nie wiem jak to zrobić.

Anonymous - 2015-09-22, 18:53

włącz program na 24 godziny, tylko na dziś
zbieraj siły na jeden dzień
żeby dać radę tylko dzisiaj

i tak powoli życie się rozkręci, nawet nie zauważysz kiedy
coraz częściej będziesz zauważała, że się śmiejesz, że jesteś szczęśliwa

ja byłam na początku zdziwiona, jak czułam się szczęsliwa: przecież miałam być do końca życia cierpiętnicą :-) Nic z tego- "a po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój", takie jest prawo zycia. Bóg jest Panem życia!

Będzie Paniusia zadowolona! :-)

Anonymous - 2015-09-22, 21:49

Bety napisał/a:
włącz program na 24 godziny, tylko na dziś
zbieraj siły na jeden dzień
żeby dać radę tylko dzisiaj

i tak powoli życie się rozkręci, nawet nie zauważysz kiedy
coraz częściej będziesz zauważała, że się śmiejesz, że jesteś szczęśliwa

ja byłam na początku zdziwiona, jak czułam się szczęsliwa: przecież miałam być do końca życia cierpiętnicą :-) Nic z tego- "a po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój", takie jest prawo zycia. Bóg jest Panem życia!

Będzie Paniusia zadowolona! :-)


Bety, a jak długo trwało u Ciebie dochodzenie do równowagi? Czytałam, że po rozwodzie zajmuje to około dwóch lat. I jak udało Ci się zwalczyć uczucie czekania, że może on wróci? Bo ja mam z tym generalnie straszny problem. Może dlatego, że przez całe nasze wspólne życie czekałam, że może w końcu będzie dla mnie dobry, może mnie pokocha taką szczerą bezinteresowną miłością. I tak mi wstyd, że nie daję sobie z tym rady :oops:

Anonymous - 2015-09-22, 22:27

książkowo to po roku będzie dobrze, po dwóch całkiem dobrze, a po trzech bardzo dobrze :-)

ale po co Ci teraz ta wiedza?
jak zadałam takie samo pytanie mojej psycholog powiedziała mi, że trzeba rok. Byłam załamana- co mi rok, jak ja nie byłam w stanie przeżyć jednego dnia! Rok to były wówczas lata świetlne.

dla Ciebie ważne jest teraz i tutaj
zbieraj siły na jeden dzień

co do czekania- to ja czekam nie czekając, zgodnie z tym, co zaleca się na tym forum
czyli robie swoje, rozwijam się, pracuję, dbam o dom i Dzieci (choć dorosłe, ale są przy mnie), dbam o siebie
a jak przyjdzie czas to mąż dołączy

Anonymous - 2015-09-22, 22:30

to, że nie dajesz rady to żaden wstyd!
Witaj w klubie!

A na to jest jedno: kapitulacja.
Ja przyznałam z pokorą, że nie radzę sobie ze swoim życiem - i to był 1. krok.

Powierzyłam się Bogu.

Anonymous - 2015-09-23, 07:51

Bety, uczę się każdego dnia tego tu i teraz. Coraz jaśniej widzę moje małżeństwo i całą tę sytuację. Pewnie z perspektywy zobaczę to jeszcze lepiej. Moja sytuacja jest trochę inna, bo jestem już na emeryturze, dzieci wychowałam, sobą zajęłam się, w ciągu ostatnich lat samotności. Na pozór nie mam żadnego celu w życiu, zrobiłam co do mnie należało, tak mi się wydaje. Muszę tylko doprowadzić mieszkanie do porządku, bo mąż zajmował jeden pokój od lat i ani tam nie sprzątał, ani nie odnawiał. Wchodziłam tam i odkurzałam, albo wyrzucałam śmieci, które gromadził na stole i w pudełkach. A ostatnie pół roku, to w ogóle przychodził tam tylko spać, albo i nie, więc obraz nędzy i rozpaczy. Ja własnoręcznie wyremontowałam całą resztę mieszkania. . Wymieniłam stare rozwalające się meble, odmalowałam jak umiałam, bo nie miałam pieniędzy na fachowca, więc musiałam zrobić to sama. Ale i tak mam tu mnóstwo pracy, żeby doprowadzić całość do jakiegoś estetycznego wyglądu. Na tym się skupię w najbliższym czasie. To będzie moje tu i teraz. I jeszcze muszę doprowadzić do porządku siebie, swoje emocje, wylizać rany i zobaczymy co mi Pan Bóg postawi na drodze. Jak dobrze, że tu przyszłam :-)
Anonymous - 2015-09-23, 08:47

dobrze, że tu przyszłaś, trzymaj się grupy

ja dostałam energie, gdy zaczęłam pracę nad sobą i zobaczyłam, że mam wpływ na siebie i swoje życie, wczesniej wydawało mi się, że nie mam wpływu na nic, żyłam jak w "poczekalni", na to, co zrobi lub nie zrobi mąż. Chyba masz podobnie.

Nauczyłam się też szukac woli Boga i realizować ją, czyli dać się poprowadzić przez Boga. Teraz gdy nie wiem, co robić, modlę się i Bóg daje mi rozwiązania. Ale tego musiałam się nauczyć- to było trudne, bo nie rozumiałam wczesniej, o co tak naprawdę chodzi. Sądziłam, że to ja mam plan na moje zycie, a Bóg ma mi spełniac moje życzenia. A teraz staram się, by było na odwrót. To daje pokój i poczucie bezpieczeństwa.

Anonymous - 2015-09-23, 09:10

JolantaElżbieta napisał/a:
Moja sytuacja jest trochę inna, bo jestem już na emeryturze, dzieci wychowałam, sobą zajęłam się, w ciągu ostatnich lat samotności.


Czhyba jednak nie do końca sie soba zajełas, bo wtedy te słowa

JolantaElżbieta napisał/a:
Na pozór nie mam żadnego celu w życiu


nie maiłyby racji bytu.
Mam nadzieję, ze jest to jednak tylko pozór

Anonymous - 2015-09-23, 09:18

JolantaElżbieta, zobacz potrafisz wyremontować mieszkanie :-D a to duża sztuka dla kobiety.
Trafiłaś na forum.
Szukasz pomocy.
Masz tu i w domu wsparcie.
To baaardzo dużo i wiesz jak to wykorzystać.

Kiedyś Kotański wymyślił program resocjalizacji przez pracę. To bardzo mądre posunięcie.
Też sobie tak wymyśliłaś. Odnów mieszkano, wywal rzeczy męża, spal je jak masz taką możliwość. Zmęczenie fizyczne jakie przyjdzie pozwoli na ochłonięcie emocjom----po prostu nie będziesz miała siły by rozpamiętywać.
Jak skończysz z tymi porządkami, to zauważysz, ze nie będziesz już chciała rozpamietywać :mrgreen:

A jeśli uważasz za słuszne to zapisz się na 12 kroków tu, internetowo. Z wygody:))
Może jako emerytka znajdzisz jakieś inne zajecia? Uniwersytet Trzeciego wieku? Zajęcia w klubie seniora( sorry, ale u mnie to tak się klub nazywa)
Zajęcia fitness, kijki, basen?
Wszystko możesz przecież.....a mąz nie jest Ci potrzebny by coś dla siebie zrealizować.
Tylko znajdź to coś a będzie dobrze.
I mąż zobaczy ze sobie doskonale radzisz bez niego i się zadziwi.....

Anonymous - 2015-09-23, 09:21

JolantaElżbieta napisał/a:
A ostatnie pół roku, to w ogóle przychodził tam tylko spać


Jolanta

Pomyśl tak na chłodno co straciłaś?
Męża? Przecież związek to nie tylko to, że śpi się od czasu do czasu w tym samym domu. Co dla Ciebie się zmieniło?

Anonymous - 2015-09-23, 09:28

Bety napisał/a:
dobrze, że tu przyszłaś, trzymaj się grupy

ja dostałam energie, gdy zaczęłam pracę nad sobą i zobaczyłam, że mam wpływ na siebie i swoje życie, wczesniej wydawało mi się, że nie mam wpływu na nic, żyłam jak w "poczekalni", na to, co zrobi lub nie zrobi mąż. Chyba masz podobnie.

Nauczyłam się też szukac woli Boga i realizować ją, czyli dać się poprowadzić przez Boga. Teraz gdy nie wiem, co robić, modlę się i Bóg daje mi rozwiązania. Ale tego musiałam się nauczyć- to było trudne, bo nie rozumiałam wczesniej, o co tak naprawdę chodzi. Sądziłam, że to ja mam plan na moje zycie, a Bóg ma mi spełniac moje życzenia. A teraz staram się, by było na odwrót. To daje pokój i poczucie bezpieczeństwa.


Będę się trzymać, bo zdycham sama w domu - to jest dla mnie koło ratunkowe. Robię na razie to co konieczne - trochę sprzątam, zajmuję się
psem. Czasami wychodzę na spotkania z koleżankami, ale źle czuję się wśród ludzi w realnym świecie.
Odzywam się jak zgorzkniała stara baba - a nigdy taka nie byłam. Pomimo życia w takiej patologii miałam dużo energii, byłam pełną humoru i uroku osobą, Dbam o siebie - ponoć wyglądam dobrze - o wczoraj synowa powiedziała mi, że jestem piękną zadbaną kobietą i że mnie kocha. Ale to wszystko dzieje się poza mną.
Uzależniłam sie od humorów męża, żyłam ciągle a napięciu czekając czy będzie ze mnie zadowolony
czy dzisiaj będzie się odzywał, czy znowu coś mu się nie spodoba w moim zachowaniu i znowu będzie
kazał mi się domyślac o co chodzi. Albo ukarze mnie milczeniem na tygodnie, a ja pytałam o co chodzi, to
mówił "ty wiesz", albo "zastanów się nad sobą". I tak nauczyłam się odnajdować w tej sytuacji, że teraz gdy mam ciszę i spokój nie czuję sie bezpiecznie. To jest dla mnie coś nowego, nie umiem się jeszcze odnaleźć w tym spokoju. A równocześnie tęsknię do chwil, w który mąż była dla mnie dobry - uśmiechał się i nawet
mu nie przeszkadzałam, rozmawiał ze mną normalnie. Najczęściej po chwili wpadał w gniew, gdy się z nim
mie zgadzałam. Ale wiecie jak to jest, o tych złych chwilach człowiek zapomina, a czepia się jak pijany płotu tych dobrych. I ze mną dzieje się coś podobnego.

Też jeszcze nie rozumiem co to znaczy żyć tym co Bóg dla mnie przygotował. Kocham Boga całym sercem, może nieumiejętnie, ale modlę się całe życie. Ale jak widac i w sprawach wiary mam dużo do nadrobienia
i zrozumienia co to znaczy, że Bóg ma dla mnie plan na życie. A przede wszystkim muszę się temu planowi podporządkować i z tym mam problemy :oops:



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group